Jedna z niewielu znanych mi piekielności:
Przez pewien czas istniała firma, która zajmowała się udzielaniem korepetycji (a raczej rozwijała się w tym kierunku, ale koniec końców projekt nie wypalił). Pewna kobieta zajmowała się rekrutacją nowych korepetytorów. Poszukiwano między innymi kogoś do matematyki...
Wymagania nie były duże. Wystarczyło, by dana osoba znała bardzo dobrze materiał szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum. Doświadczenie w udzielaniu korepetycji nie było wymagane (choć mile widziane) jak również nikt nie pytał o dyplom nauk ścisłych.
Posypały się kandydatury. W krótkim czasie do biura zgłosiło się około dwudziestu młodych ludzi. Większość była studentami nauk ścisłych, a kilku nawet nosiło zaszczytny tytuł magistra.
Z owych dwudziestu kandydatów jedynie dwóch przeszło pozytywnie rozmowę...
Dlaczego tak się stało? No cóż, wiadomo, że nikt nie zatrudni kogoś bez uprzedniego sprawdzenia jego umiejętności. Po krótkiej, wstępnej rozmowie o pogodzie, kandydat dostawał do rozwiązania 3 zadania (z podstawówki, gimnazjum i liceum).
Właśnie na tym poziomie odpadła większość kandydatów. Przyszli korepetytorzy nie byli w stanie rozwiązać prostych, podstawowych zadań, a mimo to chcieli pomagać młodemu pokoleniu i brać za to pieniądze. Nawet szanowni magistrzy nie podołali zadaniom.
Co ciekawe, jedna z takich pań w czasie "krótkiej" rozmowy nie mogła się nachwalić nad tym, jakim to ona nie jest objawieniem dla tej firmy, że w szkole wygrywała wszystkie olimpiady, konkursy, miała same szóstki z plusem i bez niej młode pokolenie zostanie pozbawione szansy na zrozumienie królowej nauk. Zadań nie rozwiązała :)
Oczywiście, że nie każdy jest mistrzem ani miłośnikiem matematyki. To przecież normalne, że człowiek z czasem zapomina umiejętności, których dawno nie używał.
Ale przyszły korepetytor, gdy przychodzi do wyznaczenia iksa z równania, powinien to zrobić o 4 w nocy, na kacu, z korkiem od wina w dolnej części pleców.
Z tłumu wyróżniła się jeszcze jedna panienka. Tej udało się odpaść podczas rozmowy o pogodzie :) Przytoczę pokrótce rozmowę:
Rekruterka: A na jaki temat planuje pani pisać swoją pracę licencjacką?
Mistrzyni: No wie pani?! Ja studiuję poważne studia ścisłe, naprawdę myśli pani, że będę się bawić w pisanie pracy? Nie mam czasu na takie humanistyczne wygibasy, już wynajęłam kogoś, kto to za mnie napisze. Ja mam ważniejsze sprawy na głowie.
Jak to trafnie podsumowała znajoma: może niech znajdzie też kogoś, kto będzie za nią pracował? :)
Dla zainteresowanych, oto te trudne zadania, jakie pojawiły się na rozmowie:
1) podstawówka: coś w stylu: w firmie pracuje x ludzi. 1/3 stanowią kobiety. 2/5 kobiet jest blondynkami. Ile blondynek pracuje w firmie? (wbrew pozorom to było chyba najtrudniejsze).
2) gimnazjum: dany był wykres funkcji i jej wzór. Należało odczytać współrzędne zaznaczonego punktu A (jedną współrzędną dało się odczytać z wykresu, drugą należało wyliczyć ze wzoru).
3) liceum: rozwiązać równanie kwadratowe...
„do biura zgłosiło się około 20stu młodych ludzi.” To piekielne, że tych ludzi było dwadzieściastu. ;>>>
Odpowiedz@Bydle: Dzięki, poprawiłam.
Odpowiedz@night_of_the_raven: To ja dziękuję. :-)
OdpowiedzJa w minionym roku miałem dwukrotne zajęcia z panną, wymagającą pomocy z przedmiotem o wdzięcznej nazwie "wstęp do językoznawstwa". Dziewczę studiowało to na 1. semestrze 1. roku na uczelni prywatnej. Problem miała ze zrozumieniem słownictwa i zdań. Coś, co mogła w sumie sama zrobić ze słownikiem w ręku. Na dodatek kaleczyła język tak, że ja, który na studiach nigdy fanem fonetyki nie byłem, miałem ochotę poprawiać ją przy okazji niemal każdego słowa - no ale w końcu nie za to mi tam płacili. O gramatyce nawet nie ma co wspominać. Panna szykuje się na specjalizację METODYKA NAUCZANIA.
OdpowiedzBez bicia się przyznam, że wzór na deltę i x1, x2 musiałabym sprawdzić, bo nie jestem pewna czy dobrze pamiętam (maturę zdawałam 4 lata temu) ale ja nie pcham się na korepetytora...
Odpowiedz@Agness92: Po co sprawdzać, jeśli jesteś trochę inteligentniejszy od kwiatka ogrodowego to sobie wyprowadzisz, to nie jest trudne :)
OdpowiedzRadzę nie brać na korepetycje ludzi bez habilitacji. Fakt, samodzielny pracownik naukowy jest trochę drogi ale co najistotniejsze ma opanowane metody badawcze i dydaktyczne a ponadto sam wnosi przyczynek do nauki polskiej i światowej. Całeczki okrężne czy potrójne to oczywiście podstawy podstaw, ale fajnie jakby działał coś na przykład na polach rozmaitości topologicznych czy badał możliwości rozwiązania równań Naviera - Stokesa. Naprawdę nie ma się co bać ludzi parających się matematyką wyższą, to przesymaptyczni ludzie, może i nie strzygą bród, zaniedbują żony i chodzą w tym samym swetrze od czasu technikum, ale oni żyją matmą, jak na przykład Stefan Banach siedział z kumplami w kawiarni to zamiast gadać o dupie maryny rozwiązywali zadania pisane na marmurowych stolikach. I można? Można, trzeba tylko chcieć, znaleźć godziny konsultacji pana profesora, zapisać się i pogawędzić o macierzach brzegowych. Ale teraz nie ma kto uczyć dzieci matmy bo Przybysze z Matplanety dawno odlecieli w siną dal, Szalone Liczby z śp. Dusią i Januarym to też pieśń przeszłości...
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Och pamiętam Szalone Liczby.. setyment.. łezka się w oku kręci..
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Widze ze dzisiaj wznoszisz sie na wyzyny :)
OdpowiedzChciałam kiedyś pracować w takiej szkółce. Przeszłam nawet któryś tam etap rekrutacji ale jak dowiedziałam się ile miałabym dostawać za godzinę, a przy tym jaką pętlę zawiązałabym sobie na szyi podpisując umowę, zrezygnowałam. Teraz udzielam korepetycji na własną rękę, na brak telefonów nie narzekam. Także moja teoria jest taka, że do takich szkół pójdą ludzie którzy nie są w stanie sami znaleźć sobie uczniów, a co za tym idzie wcale nie są dobrzy.
Odpowiedz@subway: ja nawet mam umowę z taką szkółką. Ale co z tego, jak nie mam od nich żadnych zleceń? wszystko załatwiłam sobie na wlasną rękę i tak udzielam korepetycji.
OdpowiedzJa też nie rozwiązałabyn żadnego zadania. Serio, jestem takim debilem z matematyki,że jedyne co opanowałam dobrze to dodawanie i odejmowanie pisemne. Moja mama dostawała szału, gdy godzinami tłumaczyła mi zadania i nowe tematy w podstawówce. Gdyby nie ona, to do tej pory bym tam uczęszczała. W gimnazjum i liceum było lepiej, ale i tak już nic nie pamiętam z tego materiału
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: A jak z dzieleniem i mnożeniem "w rozumie"? Nic kompletnie...? To pewnie w sklepach rąbią cię na kasie, jak chcą!
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Nie każdy musi wszystko rozumieć z matematyki, to już jest indywidualna sprawa. Byleby się tylko z taką wiedzą nie pchał do nauczania innych ;)
Odpowiedz@Armagedon: A nie. Mam jakąś dziwną manię zbierania drobnych. Portfel może mi pękać w szwach a ja dalej rozmieniam. Kierowcy autobusów i panie kasjerki są szczęśliwe, gdy daję im wyliczone pieniądze. A tak w ogóle, to tutejsi kasjerzy sami zbytnio umiejetności wydawania reszty w pamięci nie opanowali. Ostatnio moja siostra musiała jednej pomóc. Kupiła coś za 2,80 i dała dyszkę. Pani coś źle wcisneła a potem latała i szukała kalkulatora bo kolega też nie wiedział ile reszty wydać.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Masz punkt za dystans do siebie. @Armagedon: Idź być wredną, niedowartościowaną pipą gdzie indziej.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: nie ma nic złego w nierozumieniu matematyki :) ale jeśli nie umiem jeździć na nartach to nie oferuję, że będę uczyć tego innych i to jest właśnie problem ludzi opisanych ;)
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: ale tez nie bedziesz szukac pracy jako korepetytor...
OdpowiedzNo bez żartów. Ja płaczę nad zeszytami, że nie zdam matury z matematyki, a tego typu zadania rozwiązałabym bez problemu. Jakim cudem tego typu ludzie, jak bohaterowie historii, trzymają się na tych studiach?
Odpowiedz@Shemhazai: to chyba zasada trzech zetek.
Odpowiedz@Shemhazai: Ja mimo wszystko mam dla nich małe wytłumaczenie. Na studiach bardzo szybko zapomina się jak rozwiązywało się typowe zadania ze szkoły średniej. Człowiek od razu wymyśla "a może by to pole pod wykresem z całeczki policzyć, a może rozwiązać układ równań za pomocą macierzy" etc. Na studiach nauka matematyki wygląda już zupełnie inaczej. Może to dlatego? Raz na zajęciach prowadząca opowiedziała nam ciekawą anegdotkę: Od lat istnieje ogólnoświatowy konkurs matematyczny. Kategorie wiekowe sięgają od podstawówki do "zaawansowanych matematyków" (to chyba ci, którzy uczą matematyki na studiach). Oczywiście, dzieciaki z najniższej kategorii rozwiązują tylko pierwsze kilka zadań, gimnazjaliści robią to co ci z podstawówki + mają też "swoje" zadania i tak dalej... Studenci i zaawansowani matematycy muszą więc rozwiązać wszystkie zadania. I o ile startujący matematycy z reguły bez problemu rozwiązują problemy z najwyższej półki, o tyle bardzo często polegają na zadaniach z podstawówki. Brzmi dziwnie, nie? Ale przez szukanie kruczków i niewidocznych gołym okiem detali, dorośli nie zauważają najprostszych rozwiązań. Co oczywiście nie usprawiedliwia opisanych w historii piekielnych, bo to nie jest konkurs, tylko kwestia nauczania innych:)
Odpowiedz@night_of_the_raven: Nie do końca ma to sens. Matematyka to taka dziedzina, gdzie cała wiedza się zazębia. Jasne, są działy, których rzadko się używa, ale większość się powtarza. Jeśli nie opanujesz jednego działu to masz problem z kolejnym i tak w kółko. Do momentu, do którego ja doszłam, ciągle powtarzały się podstawy z gimnazjum i liceum. Dlatego jedyną szansą, by faktycznie zapomnieć jakiegoś banalnego elementu z poziomu do matury jest zajmowanie się skomplikowaną, bardzo wąską dziedziną. Co do drugiej części jest to prawda. Jeśli ktoś długo zajmuje się tymi trudniejszymi zadaniami to ciężko jest mu przestawić się na myślenie 'że coś może być aż tak proste'. Ale wystarczy schować dumę do kieszeni i chwilkę poćwiczyć by dać sobie z tym radę - inaczej olimpijczycy matematyczni zawalaliby maturę.
Odpowiedz@Shemhazai: Historia prawdziwa z matematyki na studiach inżynierskich. Student wyrył na blachę 100 przykładów całek. Na egzaminie dostawaliśmy 3 całki do rozwiązania. Student patrzył czy trafił po czym wychodził. Po 3 warunkach i chyba 20 podejściach w końcu trafił zestaw który wiedział jak rozwiązać.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: hmmm, na agh-u obowiazywala zasada czterech...
Odpowiedz@Shemhazai: Skoro te rozwiążesz, to podstawową zdasz na luzie. Masz kartę wzorów, kalkulator, pół arkusza to abcd, reszta podstaw do wzoru znalezionego w karcie + żeby zdać wystarczy 30%. Jeśli na widok zadania z matematyki nie wyłącza Ci się mózg ("matematyka! to za trudne!") to spokojnie. I pamiętaj, że próbna zawsze jest trudniejsza :)
Odpowiedz@night_of_the_raven: jak to przeczytałam przypomniało mi się jak w podstawówce miałam problem z zadaniami tekstowymi z jakiegoś prostego działu typu ułamki (dokładnie nie pamiętam, ale to na pewno było zanim zostałam uświadomiona, ze istnieje coś takiego jak algebra). Kiedy poprosiłam o pomoc mojego tatę (po studiach inżynieryjnych), zaczął wprowadzać równania z dwoma niewiadomymi, a potem ubolewał, że nie pamięta wzorów i zrobił mi awanturę, dlaczego nie mam ich w zeszycie, przecież do takich zadań musieli nam dać wzory, tylko pewnie spałam na lekcji i ich nie przepisałam. Oczywiście ja nie wiedziałam o co chodzi, bo to zadanie dało się spokojnie rozwiązać bez "iksów" w równaniach, tylko tak ułożyć działania, żeby od razu wychodził wynik. Więc to prawda, że jak ktoś się raz nauczy skomplikowanych sposobów, to potem czasami trudno mu zobaczyć te łatwiejsze.
OdpowiedzA, bo teraz to przecież "matura to bzdura"...
OdpowiedzNie jestem tzw "gimbusem" ale jako uczeń technikum musze przyznać , że matematyka jest dość skomplikowana. O wiele bardziej ułatwiło by mi gdyby nauczyciel przedstawił mi po co akurat tego się uczę i jakie to ma zastosowanie w życiu lub chociaż w moim zawodzie. Na co nauczyciel ze to przyda mi się gdy dziecku w swoim wieku będę tłumaczył zadanie z matematyki lub gdy będę chciał iść na studia matematyczne. A tak większość rzeczy przeciętnemu człowiekowi się nigdy nie przyda. Ja bym wolał przy swoim zawodzie większego nauczania fizyki i geometrii czego niestety uczę się od 3 klasy a fizykę skończyłem po 1 klasie...
Odpowiedz@Toki221: Jak ty chcesz się uczyć fizyki lub geometrii jak matematyki nie ogarniasz? Nie bardzo wiem jak wiedza do czego może się przydać równanie różniczkowe pomoże w jego zrozumieniu.
Odpowiedz@Sharp_one: Wbrew pozorom, może się przydać. Daje pewną motywację do zrozumienia. Ile to razy nauczyłam się czegoś, bo widziałam, że jednak jest potrzebne, a wcześniej tylko wykułam bez zrozumienia, byle zaliczyć. Co do fizyki: na poziomie szkoły średniej, nawet na poziomie rozszerzonym, nie trzeba być wybitnym matematykiem. Fakt, czasem przydałaby się większa wiedza, ale to już wina nie ucznów, a programu, z którego wyrzucono część materiału i przerzucono na studia.
OdpowiedzRęce i nogi opadają. Te zadania to podstawa podstawy, do obliczenia w pamięci. Skończyłam studia językowe, ale matematykę zdawałam na maturze - z sympatii do przedmiotu. Nauczycieli miałam bardzo wymagających i jestem im za to niezmiernie wdzięczna. Przerażające jaki analfabetyzm się szerzy. Najbardziej piekielne jest właśnie to, że tych młodych ludzi było aż tylu.
Odpowiedz@gatto31: analfabetyzm? W sensie że nie umieli przeczytać pytań? Czy w sensie że używali mądrych wyrazów nie znając ich znaczenia? :)
Odpowiedz@pandora: Analfabetyzm to w skrócie nieumiejętność: pisania, czytania i wykonania czterech podstawowych działań matematycznych.Wyróżnia się też analfabetyzm wtórny, funkcjonalny i matematyczny :)
Odpowiedz@gatto31: mea culpa, znowu dzięki piekielnym dowiedziałam się czegoś nowego :)
OdpowiedzCóż to za projekt? Mam na myśli szkółke.
Odpowiedza cóż to za szkółka i gdzie?
Odpowiedz@josefine: To już nieistotne, bo firma nie istnieje,rozpadła się zanim udzielono pierwszych korepetycji. Nie dlatego, że nikogo nie znaleziono (było kilku zatrudnionych), ale przez prywatne sprawy szefa - nagle postanowił zająć się zupełnie inną inwestycją... Niektórzy ludzie nie wyrastają z porzucania zabawek:)
Odpowiedz@night_of_the_raven: pytałam, bo brzmiało 100% jak ta, w której jestem zapisana - zleceń brak, wieści od właścicieli też.
OdpowiedzDzięki za podanie zadań, bo już się zacząłem zastanawiać jakie zadania to mogą być, że ludzie po matematyce tego nie potrafią rozwiązać. Nie wiem gdzie oni kończyli matematykę, ale na pewno nie tam gdzie ja. Zadania 1 i 2 pozostawiam bez komentarza, a jeśli chodzi o zadanie nr 3, to nawet jeśli z powodu stresu zapomni się wzorów na wyróżnik i pierwiastki, to są to rzeczy, które można w głowie wyprowadzić w parę sekund. Gdy o tym myślę, to jedyne co mi przychodzi do głowy, to: "Smutno mi Boże!"
Odpowiedz" z korkiem od wina w dolnej części pleców." Na pewno nie wymagacie za dużo? ;) A ja na rozszerzeniu mam 3 z matmy, I klasa liceum, ale bym sobie poradziła z zadaniami :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2015 o 17:20
@Innaodreszty: oceny nie zawsze "mówią" prawdę ;)
OdpowiedzCzytajac komentarze, przypomniala mi sie moja "Pani Doktor od Matematyki" z czasow studiow inzynierskich. A zwlascza jej slowa (przytaczam z pamieci, nie doslownie ale sens zachowany): po studiach matematcznych ludzie czesto nie umieja liczyc prostych zadan. Zapominaja jak sie to robi, bo obliczajac [w toku studiow] np. calke, nigdy nie koncza zadania, ale zostawiaja gdy dalszy ciag obliczen jest juz oczywisty" Dla wszystkich z potencjalnym bolem d...y: byla to luzna, humorystyczna uwaga.
Odpowiedzśmiejcie się śmiejcie, jestem poważnym inżynierem w poważnej firmie i jak mi miesiąc temu przyszło rozwiązać równanie kwadratowe to googlałem wzory co się z tą deltą robi żeby z niej wyszły x1 i x2, bo najzwyczajniej od studiów zapomniałem...
Odpowiedz@sharpy: Dajcie mi złotą łopatę, ale odkopię temat :) Właśnie to jest najlepsze - na maturze czy na egzaminie gimnazjalnym nie jest wymagana od ucznia znajomość wszystkich wzorów - większość z nich jest wypisana w tablicy wzorów (z której uczniowie mogą korzystać w trakcie egzaminu). I to jest według mnie zajebiste - uczymy młodych korzystać z rozumu, a nie z wpojonych pojęć! Zajrzysz do internetu, widzisz wzór i wiesz jak go wykorzystać - czy to nie lepsze od czystej, suchej jak wiór teorii? Btw, możesz zapomnieć nawet tw. Pitagorasa, to prawo dorosłego 'zaakredytowanego' - bylebyś nie szedł uczyć ludzi do matury :P
Odpowiedz