Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie wiem, jak wyglądały studia pedagogiczne dwadzieścia lat temu. Nie wiem i…

Nie wiem, jak wyglądały studia pedagogiczne dwadzieścia lat temu. Nie wiem i bardzo chętnie się dowiem, bo teraz - mam nadzieję - coś takiego by nie przeszło.
Niewielkie miasteczko, w którym się wychowywałam, nie miało zbyt wiele miejsca w przedszkolach. Dlatego zarówno ja, jak i wiele innych dzieci, swój pierwszy kontakt z oświatą miało dopiero w zerówce. Tak samo było z moim kolegą z zerówki, Przemkiem.

Pierwsze dni w szkole były dla wielu dzieci ciężkie - dzieciaki sześcioletnie, nieprzyzwyczajone do podobnych miejsc, nie umiały się czasami odnaleźć w środowisku. Tak właśnie było z Przemkiem - był zamknięty w sobie, bardzo nieśmiały, wiecznie zapłakany i kiepsko sobie radził z nauką podstaw. Wychowawczyni nieszczególnie zwracała na to uwagę. My też byliśmy młodzi, nie dość wrażliwi i woleliśmy bawić się w gronie wesołych dzieci, toteż Przemek był odstawiony lekko na bok.

Ale to się zmieniło bardzo szybko, niebawem Przemek zaskarbił sobie uwagę wszystkich dzięki naszej "cudownej" wychowawczyni. Pewnego dnia Pani zwołała nas wszystkich i wygłosiła poważnym tonem, trzymając zawstydzonego do szpiku kości Przemka za ramię, następujące ogłoszenie: Moi drodzy, dzisiaj stało się coś bardzo nieładnego! Wasz kolega zrobił kupę w majtki. Mam nadzieję, że nikomu z was więcej się to nie zdarzy.

Miałam sześć lat, a to wydarzenie utkwiło mi w pamięci do dzisiaj. Nie wiem, co stało się z Przemkiem. Mam szczerą nadzieję, że on zapomniał.

szkola

by clemcia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar archeoziele
38 44

Nie zapomniał. Takie traumy z dzieciństwa pamięta się do końca życia.

Odpowiedz
avatar archeoziele
22 26

@Fomalhaut: Komentarz na fejsbuniu a upokorzenie dziecka na oczach całej klasy to dwie różne sprawy. No i nigdzie nie napisałam, że to wydarzenie odcisnęło piętno na dorosłym życiu tego człowieka. Ale jestem przekonana, że wciąż o tym pamięta.

Odpowiedz
avatar Jorn
15 19

@Fomalhaut: Jest różnica między pamiętaniem jakiegoś wydarzenia, a odczuwaniem z jego powodu jakiejś traumy.

Odpowiedz
avatar poetka91
0 10

@Fomalhaut: kpisz czy o drogę pytasz???

Odpowiedz
avatar m3ntos
2 2

@archeoziele: Pewnie nie zapomniał. Chociaż z doświadczenia mogę powiedzieć, że miałem w podstawówce nieprzyjemną sytuację, a dowiedziałem się o tym x lat później podczas przypadkowej rozmowy i dopiero wtedy zacząłem coś sobie mgliście przypominać. Po prostu kompletnie zapomniałem. Także różnie może być.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Fomalhaut: krzywde mierzy sie nie intencjami krzywdzacego a wrazliwoscia krzywdzonego

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 27

ja do dzisiaj doskonale pamiętam, jak przedszkolanka wytargała mni za ucho, bo kazala raz przybić pieczątkę, a ja zrobilam to dwa razy, bo pierwsza proba mi nie wyszla. Nie, nie mam z tego powodu traumy na cale zycie, po prostu to pamietam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 24

@Arcialeth: Nie jest, ale była to przemoc na kilkuletnim dziecku. zreszta tee 20 lat temu nikt sie tak dziecmi w przedszkolach nie przejmowal

Odpowiedz
avatar SunnyBaby
10 12

@Arcialeth: jako osoba, która w podstawówce była regularnie targana za uszy śmiem wątpić, iż nie było to nic wstydliwego.

Odpowiedz
avatar luska
8 10

@funmilayo: a ja pamiętam jak przedszkolanka przy całej klasie wrzeszczała na mnie, że zniszczyłam mały pasek papieru (nazwała mnie brudasem i łamagą niszczącą jej pracę). Ten pasek papieru to był prostokąt wycięty z gazety/książki? na którym był wyraz "bocian". To był jej pomysł na ćwiczenie czytania, a w zasadzie na konkurs klasowy. Nie byłam w stanie tego przeczytać, denerwowałam się coraz bardziej, bo kolejne dzieci jakoś tam wydukały i mogły iść do domu, a ja miętosiłam ten papierek w ręce. Minęło od tamtej pory prawie 40 lat i do dziś pamiętam purpurową ze złości twarz pani i śmiech moich kolegów. Czy mam traumę, bo zostałam poniżona na oczach całej grupy? A guzik z dwiema pętelkami i zamkiem błyskawicznym. Książki wręcz pochłaniałam od drugiej klasy podstawówki, nie ważne czy to były lektury, czy pozycje beletrystyczne. Do dziś najlepszym prezentem dla mnie jest książka tyle, że trudno mi kupić coś, czego nie mam w swojej bibliotece. I najlepsze, sama zostałam nauczycielką, która na swojej drodze zawodowej przeszła też przez etap pracy w przedszkolu. Uważam ten zawód za fantastyczny i dający niesamowitego kopa (niestety w gimnazjum trochę mi skrzydełka podcięło, ale na szczęście zawsze trafi się kilkoro uczniów dla których warto zwariować; bo największą satysfakcję mam, gdy mój uczeń odbiera nagrodę). Dopiero na studiach pedagogicznych na uniwersytecie dowiedziałam się jaki błąd popełniła moja przedszkolanka. Po pierwsze: w przedszkolu nie wolno dawać dziecku do czytania liter innych niż są w jego książce; chodzi o krój litery, który dość znacząco może się różnić, a dziecko nie ma jeszcze zautomatyzowanego rozpoznawania ogólnego kształtu; weźmy dla przykładu litery pisane i drukowane, czcionka arial i bukofon, itp. A pani wycinała wyrazy z gazety. Po drugie: w przedszkolu nie uczy się dzieci zmiękczeń spółgłosek przez samogłoskę "i", bo jest to za trudne; w książkach z zerówki z czasu poprzedniej podstawy programowej nikt nie znajdzie wyrazów ze zbitkami "sia, nia, cie, itp". A "bocian" takowe posiada. Nie mam traumy do tej pory tyle, że pamiętam dokładnie całe zdarzenie. A kolega z mojej grupy przy całej klasie został wyśmiany za to, że zsikał się na krzesełko. Nigdy nie miał żadnej traumy lub nie czuł się niedowartościowany. Wręcz przeciwnie, miał niezłe powodzenie wśród płci pięknej, mimo galopującej łysiny i niezłej tuszy już w wieku 20 lat. Ożenił się też jako pierwszy z chłopaków z naszego rocznika. W tej chwili jest właścicielem małej firmy, która ma rynki zbytu m.in. na zachodzie Europy. Nie dostał tej firmy od teścia ani w spadku. Sam wymyślił i założył działalność. Toteż nie dramatyzujmy, bo co innego niedouczenie lub chamstwo przedszkolanki, a co innego traumatyczne przeżycia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2015 o 15:08

avatar Zmora
-1 1

@luska: Przepraszam, ale o ile wiem, to obecnie w przedszkolu w ogóle dzieci nie można uczyć czytać, bo nie, bo tak postanowili ci z góry. A to, że "bocian" jest za trudny, to jest jakaś bzdura. Ja nie wiem, ale ja w przedszkolu miałam wszystkie wyrazy, napisane czasem różną czcionką, siostra też i jakoś nigdy nie było problemu. Owszem, takie wyrazy są trudniejsze, ale to że trudniejsze, to nie znaczy, że ma ich nie być. Mamy zdecydowanie za dużo takich wyrazów w języku polskim, by ich unikać, bo bez tego się nawet nie da zbudować więcej niż jednego sensownego zdania.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@Zmora: Co do pierwszej kwestii: wygląda na to, że wiedziałam źle. Kajam się, mój błąd, a już nie mogę z edytować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 14

A takie pytanie. Czy komuś się to jeszcze po tej sytuacji zdarzyło?

Odpowiedz
avatar aaggnness
8 12

W 1 lub 2 klasie podstawówki kolega zsiusiał się w majtki, bo wstydził się poprosić nauczycielkę o wyjście do wc. Z tego co pamiętam, nikt się z niego nie śmiał, raczej współczuł. Chyba najgorsze w tym wszystkim było to, że biedny do końca dnia siedział w tych spodniach:(. Ale fajny z niego chłop wyrósł:).

Odpowiedz
avatar Paulix
2 12

Miesiąc temu, w zerówce syna (5-ciolatki) dziewczynka też zrobiła kupę w majtki... Siedziała tak przez 2 godziny, aż lekcje się nie skończyły i mama nie przyszła. Nauczycielka w ogóle nie zareagowała (nie wierzę, że nie zauważyła czy też nie wyczuła), nawet nie powiadomiła mamy żeby przyniosła czyste ciuszki. Dziewczynka ma taką traumę, że od tej pory w szkole (zerówka w szkole a nie w przedszkolu) nie była.

Odpowiedz
avatar MalyCzarnyKot
1 11

Pamiętam jak dostałam w tyłek od pani w zerówce za jakaś bzdurę. Wspominam to raczej jako nieprzyjemne wydarzenie, a nie jakąś traumę. Może czasem zastanówmy się co określamy jako traumę. Rozumiem czyjąś śmierc czy pożar domu, ale chyba trochę teraz się przesadza i robi z ludzi ofiary na siłę.

Odpowiedz
avatar poetka91
0 8

@MalyCzarnyKot: gdyby ktoś w szkole dał w tyłek mojemu dziecku to bym mu flaki wypruła

Odpowiedz
avatar achaacha
1 1

@poetka91: nie rozumiem dlaczego wiekszosc zminusowala twoja wypowiedz. tez bym miala problem trzymania rak przy sobie.

Odpowiedz
avatar rudy_rudzielec
16 16

Ja pamiętam jedną sytuację z przedszkola. W mojej grupie w pięciolatkach był chłopiec autystyczny (nie mam pojęcia dlaczego nie uczęszczał do jakiegoś specjalnego przedszkola ale to było prawie 20 lat temu, być może takich placówek jeszcze nie było). Chłopiec prawie nie mówił a do tego był bardzo nadpobudliwy - rozrzucał zabawki, przewracał krzesełka itp. My jako dzieciaki szybko się do niego przyzwyczailismy, czasem nawet się z nami pobawił. Za to pani Przedszkolanka za każde przewinienie ganiała za nim i lała go takim drewnianym kijem po plecach albo po tyłku. A on płakał i wołał imię swojego taty. Po każdej takiej akcji Pani przekonywała nas, że to tylko tak na niby go straszyła i żę to taka zabawa. Jako naiwne pięciolatki w to wierzyliśmy. Na szczęście któregoś razu powiedziałam mamie jak wyglądała taka zabawa a ona zgłosiła gdzieś tą sprawę i chłopca z przedszkola zabrano.

Odpowiedz
avatar Jacobi
3 9

Mój kolega w klasie bodajże 2 lub 3 podstawówki zwymiotował na lekcji. Od tak, źle się nie czuł przed i po. Najgorsza reakcja była nauczycielki... zamiast wezwać pielęgniarke/powiadomić rodzica (źle się nie czuł no ale wypadałoby wezwać tą pielęgniarme) to ona spojrzała na niego przez chwilę z kamienną twarzą i powiedziała- "Mateusz idź po szmatę i to wytrzyj... nie będziemy patrzeć na twoje wymiociny".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Irasiad: Dla dziecka pęknięty balonik to dramat. Dla Ciebie byłoby to np. porysowane auto. Dzieci inaczej postrzegają świat. Ale w tym wieku, to mogła być trauma. Z czasem pewnie przestała być i stała się niemiłym wspomnieniem, ale w czasie zdarzenia i jakiś czas później dla kilkulatka to może być traumatyczne przeżycie.

Odpowiedz
avatar reinevan
4 8

A co ma z całą tą, przykrą a jakże, historią wspólnego poziom kształcenia?? Tak jak wtedy była, tak i dzisiaj jest cała masa ludzi, którzy mimo posiadania wszelkich możliwych papierów i dyplomów, do dzieci nawet nie powinni się zbliżać.

Odpowiedz
avatar clemcia
3 3

@reinevan: Nie miałam na myśli poziomu kształcenia, tylko metody wychowawcze. Po prostu wiele historii na Piekielnych mówi o naprawdę karygodnym zachowaniu wychowawców, ale większość (przynajmniej takie mam odczucia) działa się lata temu. Ta kobieta nie była jakąś sadystką, zazwyczaj dla dzieci była miła. Być może szła za tym jakaś głębsza idea w stylu "jeśli ośmieszę jedno, to zrobię coś dobrego, bo reszta będzie się pilnować".

Odpowiedz
avatar reinevan
4 4

@clemcia: Nikt nigdy i nigdzie takiej idei nie nauczał bo jest ona sprzeczna z podstawowymi założeniami pedagogiki. Kiedyś nauczyciel, czy wychowawca był bardziej surowy i miał większe możliwości oddziaływania na uczniów, dziś (niestety)to uczeń ma zdecydowanie więcej praw, a możliwości nauczyciela ograniczają się de facto do pogrożenia palcem.

Odpowiedz
avatar inmymind
2 4

W przedszkolu, ćwierć wieku temu ponad, czasami przypilnować musiała nas pani kucharka czy inna pomoc - z wyglądu takie połączenie Helgi z Hogatą (jeśli ktoś kojarzy postać Hogaty akurat). Któryś z chłopców coś zbroił - jak to dzieciaki, Hogata przy całej siedzącej grupie dzieciaków zgarnęła go do siebie, zdjęła mu spodnie razem z majtkami, pochyliła na swoje wielkie kolano i dała po gołym tyłku (pewnie lekko) kilka klapsów. Pamiętam, że bałam się śmiać, bo jeszcze ze mną zrobi to samo. Plus uczucie, że tak być nie powinno. Nikt z nas mu nigdy nie dogryzł, raczej baliśmy się broić, choć pewnie nie na długo...

Odpowiedz
avatar agata522
0 0

Sąsiadka ma syna w zerówce.Młody pierwszy tydzień chodził z mamą, później już samodzielnie.Było pięknie do czasu,gdy starsza siostra wciągnęła centymetr krawiecki.Pisk,wrzask, płacz. Gdy doszedł do siebie,wszyscy poznalismy przyczynę.Pani w szkole miała taki na biurku,młody wziął go z jakims innym chlopcem i rozerwali.Pani gdy zobaczyła co sie stało schowala rozerwany do szuflady,powiedziała że jeżeli wezmą coś bez jej zgody to zwiąże im ręce...Sąsiadka jako osoba przewrazliwiona na punkcie dzieci zrobiła wojnę, sprawa miała finał w kuratorium.Żadnych konsekwencji dla Pani,młodego i kolege przeniesli do równoległej klasy...Bo Pani od września idzie na emeryturę. Aa i jeszcze jedno,młody boi sie teraz nawet linijki.

Odpowiedz
Udostępnij