Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dwie historie z tego samego dnia; wybory prezydenckie sprzed kilku lat. Byłem…

Dwie historie z tego samego dnia; wybory prezydenckie sprzed kilku lat. Byłem przewodniczącym komisji.

1.
Do lokalu wyborczego (znajdującego się w budynku liceum; druga komisja w innej sali - co ważne) wchodzi facet lat około 35, ze 2 metry wzrostu, modnie ubrany. Podchodzi do stołu na którym znajdują się listy wyborcze, rzuca dowód osobisty koleżance i czeka. Jako że listy układane są wg adresu, koleżanka sprawdza go w dowodzie i... zonk. W dowodzie w rubryce "adres" widnieje BRAK.
Podrzuca mi więc ów dowód i odsyła wyborcę do mnie. Ja grzecznie pytam o powód braku zameldowania. Pan, również grzecznie, odpowiada, że mieszka na stałe za granicą ale akurat u rodziców w odwiedzinach, to obowiązek wyborczy chce spełnić.

Sytuacja wbrew pozorom prosta bo ustawodawca przewidział taką sytuację - należy zrobić pacjentowi wpis w paszporcie i pieczątkę komisji podbić. Więc grzecznie proszę pana o paszport celem dokonania stosownego wpisu. I tu przestało być grzecznie... (poniższy dialog jest w miarę wierny)

[W] - Wyborca
[J] - ja

W: - Nie masz prawa mi nic wpisywać w paszporcie (przeszliśmy od razu na "ty", wściekłość w głosie).
J: - Owszem mam. I jest to jedyna możliwość, by pan zagłosował.
W: - To skandal. Nie masz takich uprawnień. Wydaj mi kartę do głosowania.
J: - Mogę wydać Panu kartę tylko w przypadku dokonania stosownej adnotacji w paszporcie. Tak mówi Ordynacja Wyborcza. W przeciwnym razie mógłby Pan oddać za chwilę głos w każdej komisji wyborczej, na przykład obok.
W: - Ja znam przepisy. Ja skończyłem prawo i asystentem wojewody byłem. A ty nie znasz ustawy. Ja to, panienka, zgłoszę.
J: - Proszę Pana. Tak się składa, że bardzo starannie przestudiowałem ustawę, odbyłem stosowne szkolenie i wiem co mówię. Innej możliwości nie ma.
W: - Ja pier..., panienka, ty to, panienka, nic nie wiesz, ja bym ci w ustawie pokazał...
J: - A to bardzo proszę...

Podałem gościowi ustawę (zawsze jest w materiałach), a ten wertuje, bluźni pod nosem... W końcu z błyskiem zwycięstwa w oku pokazuje mi jakiś artykuł.

Tu przyznaję, nie pamiętam jego treści, bo działo się to kilka lat temu, ale pamiętam o co chodziło. Mianowicie o różnicę pomiędzy spójnikami "i" oraz "lub" (czyli koniunkcja a alternatywa).
Jako że facet nie był uprzejmy oraz strasznie się ciskał (tak, że miałem odrobinę wątpliwości, czy mnie na przykład nie uderzy), postanowiłem zaryzykować i być nieco złośliwy.


W: - I co, mówiłem, że mam rację. A ty jesteś, panienka, idiotą.
J: - Nie wiem którego wojewody był Pan asystentem, ale nie przypuszczam, by miał on z Pana jakiś pożytek. Polecałbym wyciągnąć notatki z pierwszego roku z logiki i przestudiować różnicę pomiędzy koniunkcją, a alternatywą. Bez wpisu w paszport Pan nie zagłosuje.

I tu sypnęła się w naszą stronę wiązanka, której przytaczać nie będę. On to zgłosi, po Policję zadzwoni, niebo poruszy i takie tam... Zaproponowałem, że podam stosowne telefony. Gość wyszedł.

Nie ukrywam, że troszkę się zgrzałem. Koleżanki i koledzy z komisji stwierdzili, że też mięli wątpliwości, czy mi facet nie sypnie.

Dwie godziny później facet wparował do lokalu wyborczego, bez słowa rzucił dowód i paszport. Również bez słowa sprawdziłem, czy nie ma aby wpisu z innej komisji wyborczej, dokonałem stosownego wpisu i wydałem kartę do głosowania.

Ogólnie kłótnia z gościem zajęła mi dobre 45 minut, a obsługa dwie. Mało piekielne? No to powiem tylko tyle, że dwa tygodnie później była druga tura wyborów. Sytuacja się powtórzyła... Normalnie ręce opadają.

2.
Siedzimy za stołem, wydajemy karty i grzecznie po cichutku sobie rozmawiamy. Nagle, sprężystym krokiem, wchodzi [P]ani lat około pięćdziesięciu. Gustownie ubrana, elegancki makijaż. Okazuje dowód, odbiera kartę, zabiera koleżance z ręki długopis i zakreśla, przy stole komisji, zamaszystym gestem nazwisko (aby nie podawać szczegółów zdradzę tylko, że kandydat już nie żyje a jego bliźniak tak). Patrzy na nas bykiem i się zaczyna.

P: - Skandal. Wy nie możecie rozmawiać. Przeszkadzacie mi.
J: O.o - Szanowna Pani! Za Panią znajdują się odpowiednie stanowiska, gdzie może Pani w odosobnieniu, za kotarką, skreślić nazwisko kandydata. Dodatkowo są tam również długopisy, więc nie ma potrzeby wyrywania ich z rąk członków komisji. Zapraszam więc tam; nikt nie będzie Pani przeszkadzał.
P: - Ja będę skreślała gdzie zechcę, a wy nie możecie rozmawiać. To jest zakazane. Ja to zgłoszę.
J: - Nie ma takiego przepisu, który zabraniałby członkom komisji rozmawiać. Robimy to po cichutku i do tej pory nikomu to nie przeszkadzało. Lokal jest odpowiednio przygotowany i każdy Wyborca ma możliwość zagłosowania w spokoju i komfortowych warunkach.
P: - Ja to zgłoszę. Skandal.

Wrzuca kartę do urny i w drzwi. Patrzymy po sobie, bo ogólnie nie było do tej pory z nikim problemów (poza gościem z poprzedniej historii). Nagle kolega nachyla się do mnie i zwraca mi uwagę na ekwipunek znikającej właśnie w drzwiach kobiety. A ja doznaję wstępnego spełnienia na tle piekielności na skutek bodźca wizualnego i wypadam za kobitą na korytarz.

J: - Przepraszam Panią najmocniej. Być może rzeczywiście nasza rozmowa Pani przeszkadzała i zachowaliśmy się karygodnie. Oczywiście ma Pani prawo to zgłosić. Tym niemniej nie sądzę, by ktoś w stosunku do mnie wyciągnął z tego powodu konsekwencje. Ale w stosunku do Pani konsekwencje wyciągnie Policja. Właśnie złamała Pani ciszę wyborczą i jestem zmuszony zgłosić to stosownym organom. :)

P: - Jak to? Ja?

Przerażenie w oczach i nagły przebłysk zrozumienia gdy wskazałem jej trzymaną w ręce reklamówkę z logotypem partii i hasłem wyborczym. I tu się posypało tłumaczenie, że nie zauważyła, że nieświadomie i że przeprasza. Malujący się na jej obliczu strach sprawił, że z miejsca uwierzyłem, że po prostu się wygłupiła.
Poleciłem jej jak najprędzej schować reklamówkę do torebki, wracać do domu i nie kusić ani losu... ani mnie.

PS: Nauczony doświadczeniem, w kwestii komentarzy:
- nie wiem czy przepisy dalej tak działają; wtedy i owszem - nie widzę potrzeby dyskusji na ten temat
- jeśli ktoś chce dyskutować na temat skuteczności reklamówek z logotypem partii w czasie ciszy wyborczej - również nie widzę potrzeby.

wybory

by piekielNICK
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Veltoris
19 31

Obawiam się, że jednak niczego się nie nauczyłeś co do komentarzy na Piekielnych. Kwestia widzenia przez Ciebie potrzeby komentowania lub nie naprawdę ma tu marginalne znaczenie. Historia prawie zgrabnie napisana, ale w szczegółach jednak się pogubiłeś. Zapewne znajdą się tacy, co jednak znajdą potrzebę wytknięcia Ci tego. Bądź dzielny :)

Odpowiedz
avatar Pauldora
0 34

@Veltoris: Owszem, minus dla historii za ograniczenie mojej wolności komentowania. ;)

Odpowiedz
avatar fak_dak
47 55

@zmywarkaBosch: Jasne, a zegar nie chodzi, bo nie ma nóg. Nie zapędziłeś się nieco w poprawianiu innych?

Odpowiedz
avatar fak_dak
38 46

@zmywarkaBosch: My tu nie dyskutujemy o prawie, tylko o języku polskim. Masz problemy z rozumieniem czytanego tekstu? W mowie potocznej i nieformalnej zegarek chodzi, a prawo mówi. Obie formy są poprawne językowo. Sformułowania "prawo mówi" znajdowałem nawet w Gazecie Prawnej, mimo, że od dziennikarzy w gazecie można by wymagać hiperpoprawnej i bardzo formalnej polszczyzny. Oczami wyobraźni widzę opluwającego się ze śmiechu zegarmistrza, do którego się zwróciłeś słowami: "Panie zegarmistrzu, niech pan naprawi mój zegarek, coś się z nim stało i przestał odmierzać upływający czas". Jaja jak u Monty Pythona.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2015 o 9:30

avatar Katka_43
22 26

@fak_dak: Ma problemy i to znaczne, nie warto dyskutować z kimś, kto nie rozumie różnicy między językiem literackim a mową potoczną.

Odpowiedz
avatar mitzeh
13 13

@fak_dak: Z tymi wymaganiami wobec dziennikarzy to bym się nie zapędzała ;) Kiedyś widziałam wrzucone w tekst (drukowany! i nie mówię tu o "Fakcie" czy podobnym szmatławcu) sformułowanie "cofać się do tyłu". W tv, choć rzadko oglądam, zdarzyło mi się usłyszeć taką perełkę: "(...) po urodzeniu dziecka mąż pani X zaczął...". Polecam facebookowy fanpage "Cała Polska czyta dziennikarzom" ;)

Odpowiedz
avatar fak_dak
15 21

@zmywarkaBosch: Skończyły ci się argumenty i zaczęły się sypać inwektywy. Kolejny raz dajesz dowód na to, że bez ataków personalnych dyskutować nie potrafisz i, jak kiedyś pisałeś, "kulturę osobistą masz w d*pie". Zakończmy to, bo robi się nieznośnie żenująco. Mnie uwłacza rozmawianie z kimś na poziomie bluzgów.

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
13 13

@zmywarkaBosch: Wiele rozumiem. Zdarza się, że trzeba kogoś poprawić. Jednak przyzwoitość wymaga (tak, wiem, "przyzwoitość" jest pojęciem abstrakcyjnym, więc trudno, by czegokolwiek wymagała), by samemu wtedy posać poprawnie. Mam wymieniać miejsca, w których brakuje przecinków?

Odpowiedz
avatar Kamisha
8 8

@Lunnayenne: Oraz "tę różnicę", a nie "tą". W dodatku powiedzonko źle użyte.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
7 7

@Kamisha: I jeszcze "Tonie" zamiast "To nie". No chyba, że było to zamierzone, ale tonąć to raczej statek, tudzież inne ciało stałe w cieczy. Możliwe też, iż chodzi o jednostkę masy, ale w takim razie, nie mam pojęcia jak to rozumieć.

Odpowiedz
avatar Katka_43
3 5

@ZaglobaOnufry: Nie ma obowiązku.A czemu pytasz?

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
0 4

@Katka_43: Bo z opowiadania wynikalo, ze jest (" to obowiązek wyborczy chce spełnić").

Odpowiedz
avatar kasan1512
1 3

@ZaglobaOnufry: Chodzi pewnie o pewne uproszczenie. Dla mnie to obowiązek, chociaż w sensie prawnym już nie...

Odpowiedz
avatar Zmora
8 12

A ja uznam, że PS nie widziałam, bowiem mam pytanie, bo ja się na tych wszystkich przepisach nie znam. Otóż: O których wyborach prezydenckich mówimy? O tych ostatnich? Ale do strefy Schengen weszliśmy już przed nimi, tak? Czyli pan z pierwszej historii mógł spokojnie jeździć za granicę na dowód, mieszkać za granicą na dowód i w ogóle paszportu nie posiadać. I co wtedy? W ogóle nie mógłby zagłosować? Czyli paszport = prawo głosu? Eh? Jak to działa?

Odpowiedz
avatar Litterka
5 9

@Zmora: Mówimy o wyborach sprzed 10 kwietnia 2010 roku, co wynika ze słów Autora o nieżyjącym bliźniaku. Ostatnie wybory przed katastrofą smoleńską miały miejsce w 2005 roku. Do strefy Schengen przystąpiliśmy 21 grudnia 2007 roku. Paszport był więc wtedy obowiązkowy. A poza tym - gdzie indziej Komisja mogłaby umieścić swoje adnotacje, skoro dowody osobiste były już wtedy plastikowe?

Odpowiedz
avatar Litterka
2 8

@Zmora: Z lenistwa nie przeczytałam komentarza przed dodaniem, a jeszcze nie mogę edytować, więc dopiszę tutaj, potem postaram się wepchnąć wszystko w jeden komentarz: Autor pisze o wyborach prezydenckich, więc nie mów mi, że między rokiem 2005 a rokiem 2010 były też inne wybory.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 6

@Litterka: No wybacz, drugiej historii nie przeczytałam, a w pierwszej szanowny bliźniak świętej pamięci wspomniany nie był. "Autor pisze o wyborach prezydenckich, więc nie mów mi, że między rokiem 2005 a rokiem 2010 były też inne wybory." Nie wiem, ale jakoś bardzo mi się ton tego zdania nie podoba, więc ze złośliwości powiem, że między rokiem 2005 a 2010 były inne wybory, tyle że nie prezydenckie. O.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Litterka: pamietam, że już w 2005 jeździłam tylko na dowód, ino były kontrole. po Schengen zniknęły kontrole tylko.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@Zmora: paszport jest dokumentem tozsamosci po prostu, tak samo jak prawo jazdy czy dowod osobisty :) a na dowod mozna bylo jezdzic od wejscia do Unii

Odpowiedz
avatar toomex
2 12

A tak w ogóle to jaki jest sens ciszy wyborczej? Przecież to i tak nie działa...

Odpowiedz
avatar toomex
4 12

@toomex: minusy wskazują na pewne niezrozumienie. Austria, Belgia, Cypr, Dania, Estonia, Finlandia, Holandia, Irlandia, Niemcy, Portugalia, Słowacja, Szwecja, Wielka Brytania. To są kraje UE bez ciszy wyborczej. Cisza wyborcza w sumie nie ma większego sensu, bo jak ktoś wie na kogo głosować, to mu ten jeden dzień z agitacją dowolnej partii różnicy nie robi. A jak ktoś nie wie aż do dnia wyborów, to ta osoba raczej głosować nie powinna w ogóle. I co to za cisza, gdzie i do dziś widać porozwieszane plakaty wybnorcze?

Odpowiedz
avatar ljubomora
-3 13

Minus za tę irytującą "panienkę" :/

Odpowiedz
avatar piekielNICK
2 6

@ljubomora: to zwykła bladź chędożona była

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
2 2

@ljubomora: Ja też się początkowo zastanawiałem, czemu ten gbur autorowi historii w pewnym momencie zaczął cisnąć od panienki, wyobraziłem sobie, że chciał go obrazić od lalusiów czy coś w ten deseń, a to o zwykły „przecinek” chodziło…

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

"Za naruszenie ciszy wyborczej grozi grzywna[2]. Za naruszenie ciszy wyborczej uważa się nie tylko prowadzenie agitacji, ale również wszelkie dynamiczne nośniki reklamy politycznej. Zgodnie z prawem, w czasie ciszy wyborczej mogą wisieć plakaty powieszone przed ciszą, ale nie mogą pojawiać się nowe.". Idąc tym tokiem rozumowania, torebka została wyprodukowana przed ciszą wyborczą. "Kontrowersyjną sprawą są plakaty umieszczone na środkach transportu publicznego. Zostały one naklejone przed ciszą, ale w czasie ciszy wyborczej pojawiają się w miejscach, gdzie wcześniej ich nie było. ...a idąc tym tokiem rozumowania, torebka pojawiła się w miejscu gdzie jej wcześniej nie było, ale została wyprodukowana przed ciszą wyborczą. Więc jest tylko 'kontrowersyjna' jak reklamy na autobusach, ale nie można jednoznacznie określic tego naruszeniem ciszy wyborczej.

Odpowiedz
avatar piekielNICK
4 6

@Caron: Idąc tym tokiem rozumowania... błądzisz. W lokalu wyborczym nie mają prawa znaleźć się żadne materiały o charakterze agitacyjnym. Nawet gdyby zostały tam wymalowane na ścianach rok wcześniej. Po prostu lokal musi być "politycznie obojętny".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@piekielNICK: na tej zasadzie nie powinni do lokali wchodzic sami kandydaci, żeby oddać śwój głos, bo agitują swóą facjatą.

Odpowiedz
Udostępnij