Piekielnymi są Polacy, media. Dziś zamkniętych pozostaje ok 1/3 poradni POZ. Mimo, że rozmowy rozpoczęły się zaraz po nowych pomysłach MZ(czyli w listopadzie) do dziś nie ma konsensusu. Polacy niestety nie potrafią pojąć o co w ogóle LR walczą. Czytając opinie polskich internautów pełnych jadu, niezrozumienia boję się że muszę żyć w kraju głupoty i idiotyzmu. "Pokaż lekarzu co masz w garażu", "Zabrać tym komuchom prawo do pracy w wielu poradniach", "Za nasze się uczyli niech spierd..." i wiele wiele innych wulgarnych, obraźliwych i pełnych niezrozumienia.
Wytłumaczę zatem o co chodzi. Stawka kapitacyjna na rok na pacjenta to 96 zł w POZ. W tym są wszystkie badania krwi, wizyty, badanie USG i RTG, płaca pielęgniarek, płaca rejestratorki, rachunki, czynsz za lokal, opłata za system komputerowy medyczny i wiele wiele innych kosztów. W końcu POZ to firma, pracująca na własny rachunek. Dodatkowe pieniądze POZ otrzymywał za chorych na cukrzycę i nadciśnienie oraz jeśli w danym miesiącu 25% przyjętych pacjentów stanowiły infekcje, to też były za to dodatkowe pieniądze. MZ chce zwiększyć stawkę kapitacyjną do 136 zł, ale zabrać wszystkie dodatki, o których wspomniałam przed chwilą. Tu zaczyna się dopiero ciekawie.
Od Nowego Roku LR ma mieć w swoim koszyku świadczeń inne badania: specjalistyczne USG (piersi, moszny przełyku, tarczycy itp itd, rezonans magnetyczny, tomograf komputerowy, ECHO serca, próbę wysiłkową. Kto ma za to zapłacić? Oczywiście POZ. Jeśli ktoś ma choć odrobinę świadomości wie ile takie badania kosztują Sam rezonans potrafi kosztować ok 500-600 zł. Więc od Nowego Roku LR ma decydować komu zabrać aby dać jednemu pacjentowi. Stawka 136zł pomniejszona o wszystkie bonusy stanowi tyle samo lub nawet mniej niż dotychczas poradnie otrzymywały.
Dodatkowo z listy pacjentów mają zniknąć wszystkie osoby, które wyświetlają się na czerwono w EWuŚ. Należą do nich bezrobotni, matki na urlopie, osoby na zwolnieniu. W każdej poradni to około 300 osób, które przecież i tak do poradni przyjdą, tylko nie będzie za nich pieniędzy.
Wisienką na torcie jest Pakiet Onkologiczny. Lekarz ma pacjenta diagnozować za pieniądze z innych pacjentów, gdyż sama diagnostyka to suma ogromu badań specjalistycznych. Później kierować do AOS. To nic, że onkolodzy twierdzą iż to ogromne zagrożenie dla pacjentów onkologicznych. W końcu LR to LR, a onkolog 5 lat uczył się tylko o nowotworach. Osobiście wolałabym być diagnozowana przez specjalistę w tak ważnej kwestii. No ale w końcu było szkolenie dla LR onkologiczne jednodniowe, dla jednego województwa jednego dnia, zawsze w Warszawie. Ciekawe dlaczego większość LR została w poradni skoro przecież nie można jej zamknąć. Nie wspomnę już, że to jest niezgodne z konstytucją, wg której każdy ma równe prawo do leczenia swojej choroby. Segregacja, nic więcej.
Nie uważam, że leczenie pacjentów onkologicznych było złe. LR podejrzewał, kierował do specjalisty. Jedynym rozwiązaniem jest zniesienie limitów w poradniach onkologicznych, a nie przerzucanie odpowiedzialności w tak ważnej dziedzinie. Potem to LR będzie zły i niedobry, bo przecież miał się douczyć. Wspomnę jeszcze o tym, że LR musi rozpoznać 2 złośliwe nowotwory na 30 podejrzanych. Inaczej płaci karę, odbierane jest mu prawo do wystawiania zielonej karty. Kto powie bez badań który guzek na piersi jest złośliwy, a który nie?
Kto ucierpi? Oczywiście pacjent, którego lekarz nie będzie mógł wystawić zielonej karty.
Kłamstwa, kłamstwa, wszędzie kłamstwa. Prawdziwe problemy przykrywane są posłanką Pawłowicz jedzącą sałatę.
Ja naprawdę o wiele nie proszę, ale choć o odrobinę zrozumienia. Choć odrobinę pojęcia i dopiero późniejsze komentowanie. Nie każdy jest hieną liczącą jedynie na kasę. Sytuacja jest naprawdę bardzo poważna. Podpisanie kontraktu i wywiązanie się z niego, może doprowadzić poradnię do bankructwa.
Niestety, taka jest prawda. Minister Arłukowicz lukruje rzeczywistość pokazując jak jedną ręką daje te pieniądze, które wcześniej zabrał, a do tego dorzuca masę kosztochłonnych badań. Prosty sposób na ekonomiczne zarżnięcie medycyny rodzinnej w Polsce, a potem będzie płacz, bo przychodnie bankrutują. Przychodnie rodzinnej to nie wielkie państwowe szpitale - nie stać ich na stałe funkcjonowanie w warunkach zadłużenia, a nikt im za darmo kasy nie dorzuci. Ogólnie to dość podsumować słowami Marka Twardowskiego - w Polsce droższe jest wywożenie comiesięczne śmieci (~15zł), niż stała opieka nad pacjentem w POZ (8zł przed Nowym Rokiem, a obecnie 13zł).
Odpowiedz@Severian: Oczywiście jest to prawda. Pozostaje jedynie straszny ból w sercu, że ludzie mają tak małą wiedzę, ale jadem pluje się zawsze najłatwiej. Proponuję poczytać np na gazeta. pl co ludzie potrafią napisać.
Odpowiedz@dejasu: bardzo dużo winy ponoszą tu media. Jaka rzeczywistość jest tam pokazana? Rząd chce ułatwić życie pacjentom onkologicznym, lekarze się nie godzą.
Odpowiedz@kasiunda: Lekarze to też ludzie. Ja nie żałuję nikomu. Niech każdy zarabia godne pieniądze. Wiem doskonale jak jest. Wiem jak traktowani są bezrobotni 2 lata przed emeryturą, wiem ilu młodych ludzi nie ma pracy. Jak mało dostaje pielęgniarka, ratownik za ogrom odpowiedzialnych obowiązków. Nie można jednak za wszystkie zło świata winić lekarzy. Każdy ma prawo walczyć o swoje. Jednak nikt nic nie robi. Najłatwiej się uzalać, szczególnie w momencie jak ktoś coś zaczyna robić. Wtedy można opluć,zwyzywać "bo ja mam gorzej". Bierność jest najgorsza.
Odpowiedz@dejasu: czytałem komentarze ludzi w internecie i dominuje niezrozumienie oraz pojmowanie rzeczywistości w sposób propagandy Ministerstwa Zdrowia. MZ i Arłukowicz bardzo skutecznie przekonali społeczeństwo, że pazerni lekarze chcą dla siebie więcej kasy. Nie powiem, miło byłoby zarabiać więcej, ale tu nie o to chodzi. Chodzi właśnie o to, że w ramach tej stawki dochodzą bardzo drogie badania zdolne zarżnąć każdą przychodnię. Niestety, tak jest, że jeśli drogie badania są dostępne u rodzinnego, to jest jednocześnie o wiele większe parcie na ich wykonywanie. Minister doskonale to wie i dlatego nie wyraził zgody na wydzielenie 350 milionów złotych przekierowanych na te badania do osobnego funduszu, z którego byłyby finansowane tylko te badania. Zamiast tego twardo stoi na stanowisku, że ma się to wliczać do stawki kapitacyjnej. Dlaczego? Bo wie, że ta kasa skończyłaby się w okolicy połowy rok, a na jesień wybory...
Odpowiedz@Severian: Czemu nikt nie mówi o tym, że w wielu poradniach w sylwestra lekarze odbierali telefony z NFZ grożące ogromnymi karami finansowymi, kontrolami, wstrzymaniem pieniędzy za pracę w grudniu? Czuję się jak za czasów komuny, zastraszona, zaszczuta, i tylko żal pozostaje.
Odpowiedz@Severian: Stara taktyka. Skonfliktować buntującą się przeciw nowym rozwiązaniom" grupę (lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, górnicy itd.) z resztą społeczeństwa. Wykorzystywana zawsze w takich sytuacjach. A przy pomocy mediów, które w większości prezentują tę samą linię co rząd, jak widać, jest to dosyć proste. Chyba tylko raz media jak jeden mąż stanęły po stronie przeciwnej. Ale też to nie powinno dziwić skoro premierem był wtedy Kaczyński a ówczesna opozycja bawiła się w bufet w miasteczku pielęgniarek...
Odpowiedz@dejasu: pewnie dlatego, że "skoro są uczciwi i porządni, to się kontroli nie boją" jak to wielu komentuje w internecie. U mnie kontrola z NFZ była 30 grudnia. Mimo zapowiedzi, że głównie dotyczyć będzie kwestii zasadności rozliczania pacjentów chorych na choroby przewlekłe, to żaden z kontrolerów nie zajrzał nawet do jednej karty - interesowało ich tylko wyposażenie gabinetu zabiegowego, miejsce wieszania płaszczy i inne niezwykle ważne rzeczy. To, że kontrole "przypadkowo" zbiegły się w czasie z kontraktacją i NFZ pracował w większości województw 31 grudnia do godziny 24:00 oraz 1 stycznia - nie ma to przecież żadnego znaczenia i "na pewno" nie ma związku z buńczucznymi wypowiedziami pana ministra. Ciekawi mnie tylko jak zimnym potem wszyscy uczciwi oblewają się gdy dostają informację, że nadchodzi kontrola ze skarbówki... przecież skoro są uczciwi, to nie mają się czego bać ;)
Odpowiedz@sixton: Mój kraj, taki piękny... Ja życzę MZ by kiedyś musiał przejść przez podobną gehennę jaką mają polscy pacjenci i musiał stanąć przed pacjentem i wytłumaczyć mu czemu jeśli podejrzewam jakąś poważną chorobę on musi czekać na badania i wizytę u specjalisty rok.
OdpowiedzJest to okropne i najgorsze, że niewiele można z tym zrobić. Tak się dziś rano wkurzyłam jak sobie poczytałam, że aż tutaj napisałam ten post.
Odpowiedz@Severian: Tylko dlaczego kontrole chcą robić już po nowym roku, kiedy jednak brak podpisanej umowy skutkuje tym, że to tylko i wyłącznie prywatne przedsiębiorstwo. Takie faxy dostały poradnie w których pracuję.
Odpowiedz@dejasu: spóźnili się nieco z szantażem, ale teoretycznie mają prawo kontrolować wykonanie zakontraktowanych usług za 2014, więc czemu nie poszukać czegoś, za co można dowalić karę?
OdpowiedzZłóżcie wszyscy wypowiedzenia i pozakładajcie prywatne poradnie lub pozatrudniajcie się w prywatnych szpitalach. Czy naprawdę jest sens dłużej utrzymywać ten relikt słusznie minionego ustroju, jakim jest państwowa służba zdrowia?
Odpowiedz@Lypa: Nie jest to takie proste. Wszystko ma swoje konsekwencje. Nie ma takiej odwagi wśród całego środowiska lekarskiego. Każdy ma rodzinę na utrzymaniu, kredyt. Jak każdy. Poza tym płace wśród lekarzy są tak różne jak chyba nigdzie indziej. Ordynator może mieć 30 000 a lekarz w szpitalu 3000. Którym chce się walczyć? To raczej oczywiste.
Odpowiedz@Lypa: widzisz, POZ w większości to prywatne firmy. Nawet mimo silnej presji NFZ i MZ by było jak najwięcej przyszpitalnych POZ (ratowanie finansów często zadłużonych szpitali). Problemem jest, że jedyny płatnik ubezpieczonych w tym kraju to NFZ - absolutny, niepodważalny i nienaruszalny monopolista, który prawo: stanowi, egzekwuje, kontroluje i nakłada kary za łamanie. Tak, taka wielozadaniowość. W związku z tym NFZ korzystając z pozycji monopolisty zmusza podmioty świadczące im usługi do niekorzystnych zapisów w umowach. Pozycja monopolisty wykształciła w NFZ niejednokrotnie mafijne metody załatwiania spraw - jeśli ktoś jest ciekaw jak wyglądają negocjacje z NFZ: otrzymujesz propozycję, a twoje możliwości negocjacji to wybór opcji 'tak' lub 'nie'. Do tego niejednokrotnie z dnia na dzień bez czasu na analizę ekonomiczną umowy. Żeby było milej - w przypadku specjalistyki utrata kontraktu raz może się wiązać z rozwiązaniem poradni, bo NFZ już kontraktu ponownego nie podpisze. Nie interesuje ich, że trwa leczenie ludzi, są umówione wizyty itd. Tak wygląda rzeczywistość z tym molochem.
Odpowiedz@Severian: Bardzo byłbym zainteresowany, aby ten monopol rozbić. Sam zresztą jestem ubezpieczony prywatnie, bo w kolejkach czekać nie zamierzam.
Odpowiedz"Dodatkowo z listy pacjentów mają zniknąć wszystkie osoby, które wyświetlają się na czerwono w EWuŚ. Należą do nich bezrobotni, matki na urlopie, osoby na zwolnieniu. W każdej poradni to około 300 osób, które przecież i tak do poradni przyjdą, tylko nie będzie za nich pieniędzy." Pozwolę się nie zgodzić. Na czerwono wyświetlają się pacjenci, którzy nie są ubezpieczeni*. Jeżeli więc bezrobotny nie ruszy tyłka do UP, aby się zarejestrować i otrzymać ubezpieczenie - jego wina. Matki na urlopie? Co przez to rozumiesz? Wychowawczy/macierzyński? Jeżeli jest bezrobotna i nie zarejestrowana w UP - patrz wyżej. Jeżeli jest na umowie śmieciowej - rozsądnym byłoby się zwolnić i zarejestrować w UP, skoro wie, że nie będzie miała ubezpieczenia. Osoby na zwolnieniu? Tzn.? *oczywiście pomijam przypadki "czerwonego" eWUSia z winy NFZ/ZUS, ale jeżeli pacjent potrafi udowodnić, że jest ubezpieczony, to są również Oświadczenia, które załatwiają problem.
Odpowiedz@onna: Wiem o czym mówisz. Na czerwono powinni się wyświetlać tylko pacjenci nieubezpieczenie. Jednak przesył danych ZUS NFZ, UP NFZ jest tak niewielki, że również wymienieni przeze mnie pacjenci wyświetlają się na czerwono. Jeśli ktoś się tak wyświetla automatycznie ma być skreślany z listy pacjentów i nie będzie za niego płacone. NFZ nie interesuje, że to nieprawda. Dopiero po wyjaśnieniu sprawy z ZUS i NFZ dani pacjenci mają być ponownie zapisani na listę LR wypełniając nową deklarację. Teraz są oświadczenia. Wg nowego pomysłu ma być tak jak napisałam powyżej.
Odpowiedz@dejasu: czy mogę poprosić o źródło tego, o czym piszesz?
Odpowiedz"1. Osoby bez potwierdzonych uprawnień KLRwP negatywnie opiniuje zaproponowany sposób finansowania świadczeń osobom, które swoje uprawnienia do nich potwierdziły jedynie poprzez oświadczenie, a system wykazuje je jako nieubezpieczone (Par 9 ust 2a). Sposób ten ma polegać na przekazaniu należności tylko za jeden okres sprawozdawczy. Podkreślamy, że wpis na listę świadczeniobiorców jest skutkiem złożenia deklaracji wyboru lekarza, pielęgniarki, położnej i świadczeniodawcy POZ, a jego termin ważności związany jest ze złożoną deklaracją wyboru. Stąd określenie jedynie miesięcznego terminu wpisu na listę i wynikające z tego finansowanie w kwocie ok. 10 zł jest nieakceptowalne i nie wynika z obowiązujących przepisów. Należy uwzględnić zmianę, polegającą na finansowaniu całego okresu obecności pacjenta na liście w przypadku prawdziwości złożonego oświadczenia. Możliwym do przyjęcia rozwiązaniem jest także 2 pokrycie przez NFZ rzeczywistych kosztów wszystkich udzielonych temu pacjentowi świadczeń. " Jest to gdzieś w trakcie rozmów z lekarzami, spróbuję jeszcze poszukać dokładnego zapisu MZ.
OdpowiedzMożna te informacje odnaleźć w umowach między NFZ a LR. Jeśli uda mi się to poszukać oczywiście wstawię. Jednak to przekopanie informacji z blisko 2 miesięcy rozmów.
Odpowiedz@onna: mylisz się. Na czerwono w systemie eWUŚ wyświetlają się często osoby na: zwolnieniu lekarskim, świadczeniu rehabilitacyjnym ZUS, matki na macierzyńskim, dzieci (które są obligatoryjnie do 18 roku życia objęte świadczeniami niezależnie od posiadania ubezpieczenia!) i wiele przypadkowych osób. W połowie grudnia NFZ posiadał zusowskie dane z 1 listopada 2014!!! Tak wygląda przesył danych między tymi instytucjami, że gołąb pocztowy by szybciej przeniósł te dane, niż oni to robią łączami elektronicznymi.
Odpowiedz@Severian: O właśnie. Moja dwumiesięczna córka cały czas "świeci się na czerwono", ponieważ mój partner zmieniał pracę na początku grudnia i choć zgłosił ją do ubezpieczenia na NFZ, to załatwianie formalności przez nową firmę trwa. Jak dotąd podpisywałam deklarację, wtedy idą środki publiczne na ubezpieczenie. Tak jak w przypadku kobiet w ciąży i w połogu bez ubezpieczenia- mają prawo do świadczeń mimo czerwonego eWusia, wystarczy karta ciąży a potem wypis z porodówki- ja tak miałam. A w przypadku takich zmian, co wtedy? Odpukać, ojciec dziecka straci pracę- i co, nie pójdę z małą do lekarza, bo "na czerwono się świeci"? Zajdę w kolejną ciąże i tak samo- tylko prywatny lekarz, bo zapisana ustawa o szczególnej ochronie dzieci, kobiet w ciąży i osób starszych (darmowa opieka mimo braku ubezpieczenia) nie będzie obowiązywać?
Odpowiedz@Pierzasta: Na szczęście dzieci do 18 rż muszą być przyjęte, tylko płatnik się zmienia.
Odpowiedz@onna: na czerwono wyświetla się też bardzo dużo osób, których ubezpieczenie jest opłacane przez inną instytucję niż pracodawca. Ja od momentu wprowadzenia eWUŚ do momentu aż ubezpieczył mnie pracodawca byłam czerwona, mimo, że jako studentka byłam podpięta pod ubezpieczenie rodziców (konkretniej - mamy). ZUS zmolestowany w tej sprawie twierdził, że przesłał informację o ubezpieczeniu do NFZ, NFZ twierdziło, że absolutnie nie. Po pewnym czasie zmienili taktykę i twierdzili, że owszem informację mają, ale "jeszcze nie ma tego w systemie, będzie za X dni". Po X dniach oczywiście nadal się nic nie zmieniało. Chryja ciągnęła się naprawdę długo, ponad rok i jestem niemal pewna, że gdybym nie miała umowy o pracę to dalej byłabym jednocześnie ubezpieczona i nieubezpieczona.
OdpowiedzOkej ja rozumiem o co lekarze walczą i dlaczego.ALE no właśnie czy to moja wina?W tej chwili mając chore dziecko nie mam gdzie iść go leczyć bo na ostrych dyżurach nie ma okulistów a najbliższy który ma kontrakt przyjmuje 100 km ode mnie.I co mam być szczęśliwa?Niech oni walczą ale może niech nie krzywdzą pacjentów?Co my jesteśmy winni?
Odpowiedz@paula85: LR rodzinny to nie okulista. Więc nie rozumiem problemu. Owszem nie Twoja wina, nie moja. Wina MZ. Lekarz nie ma obowiązku podpisać umowy niekorzystnej dla siebie. Nie ma generalnie obowiązku pracy, w jakiejkolwiek dziedzinie.Na stronie MZ zdrowia są placówki gdzie można się udać. Skoro widzisz problem to jak najbardziej zachęcam dzwonić do ministra, do NFZ. Tam są Twoje pieniądze, niech zapewnią opieką Tobie i dziecku.
Odpowiedz@paula85: w sensie, niech podpiszą te kontrakty i mnie leczą, a potem walczą o swoje? I myślisz, że z podpisanymi umowamu i działającymi poradniami wywalczą cokolwiek? Winni? Może tylko tyle, że żądamy leczenia bezwarunkowo, podczas gdy to oni mają się martwić o fundusze na to leczenie. Bez wsparcia ze strony pacjentów, a jedynie szkalowani.
Odpowiedz@paula85: To miej pretensje do ministra, a nie do lekarza,który nie podpisał bardzo niekorzystnej dla siebie umowy. Ministerstwo zaszantażowało lekarzy, nie było negocjacji. Ja się tam lekarzom nie dziwię, bo jeśli miałabym podpisać umowę w konsekwencji ktorej przyszłoby mi dopłacać do interesu, to chyba logiczne, że bym się wycofała.
Odpowiedz@paula85: http://www.mz.gov.pl/ Tutaj są wszystkie informacje, łącznie z tą jakże istotną "Bartosz Arłukowicz MZ - odpowiada za ochronę zdrowia oraz zasady organizacji opieki medycznej"
Odpowiedz@dejasu: Tak ale kto ma mi skierowanie do niego wypisać???I dlaczego obdzwoniłam najbliższe placówki okulistyczne w promieniu 50 km i ŻADNA NIE PRZYJMUJE BO NIE?
Odpowiedz@paula85: Podziękuj MZ, który wprowadził obowiązkowe skierowania do okulisty i dermatologa od 01.01.2015. Oraz zadzwoń do NFZ z prośbą o udzielenie informacji.
OdpowiedzRozumiem tragiczna sytuację finansową ochrony zdrowia, ale tu trzeba powiedzieć sobie jasno; pieniędzy jest tyle ile jest,a postępowanie lekarzy z PZ jest żenujące. To jest zwykły szantaż odbywający się kosztem pacjentów. Nie wnikam już w szczegóły (typu możliwość zamykania przychodni przez 20 dni, pobieranie opłat od pacjentów za wejście do przychodni itd.), ale ich żądania są bulwersujące. Lekarze argumentują te żądania swoimi ogromnymi kosztami (chcą funkcjonować jako prywatne przedsiębiorstwa), z drugiej strony biorą pieniądze publiczne, do tego funkcjonując w 95% przypadkach w obiektach publicznej służby zdrowia i na sprzęcie tam się znajdującym. Nie wnikając w szczegóły - postawmy sprawę jasno: prywatyzujemy służbę zdrowia całkowicie, lekarze mogą dyktować dowolne stawki, brać pieniądze za badania prowadzone na swoim (lub wynajętym) sprzęcie, pacjent będzie płacił z własnej kieszeni lub z dobrowolnego ubezpieczenia. Dwa proste warunki: - lekarze płacą podatki (wystawiają rachunki, mają kasy fiskalne) - studia medyczne nie są darmowe, tylko tak jak np. w USA trzeba za nie zapłacić ok. 100 tys. $ (oczywiście na kredyt, który potem ten lekarz spłaca). Taki lekarz wtedy może stawiać warunki - chce tyle i tyle za przyjętego pacjenta, za przeprowadzone badania. Zamawiający (czyli w tym przypadku NFZ) może się na to zgodzić albo wysłać zbyt pazernego lekarza na drzewo. Oczywiście jest tu kwestia zabezpieczenia dostępu do opieki zdrowotnej, na czym ci strajkujący lekarze żerują - nie zgodzicie się na nasze warunki to zamykamy przychodnie, a chorzy mogą iść się paść, mamy ich w dupie, bo nam chodzi o kasę jak każdemu przedsiębiorcy. Nie jestem zwolennikiem ministra zdrowia, ale jeżeli przerwie ten makabryczny szantaż to jestem gotów pójść na manifestację w miarę jego poparcia.
Odpowiedz@phaeton: LR pracują na swoim sprzęcie, w swoim wynajętym lokalu. LR chcą rozwiązania swojego urlopu. Jeśli ktoś ma prywatną jednoosobową praktykę, nie ma prawa do urlopu. Z tego co wiem jest to niezgodne z konstytucją. Jeśli tak LR zachoruje, to zdychając i tak musi iść do pracy, bo nikt za niego pracować nie będzie. Ta 1 zł czy 2 zł od wizyty mają skrócić kolejkę. Są osoby przychodzące 6, 10 razy w miesiącu i to wcale nie z problemem. Tylko by sobie pogadać, wziąć receptę na jeden lek, a za dwa dni przyjść po kolejny lek. Nie generalizujmy. Walka jest LR a nie lekarzy pracujących w szpitalu. Ja jestem za prywatyzacją. Konkurencja ubezpieczeń zdrowotnych, konkurencja lekarska. Każdy wybierze sobie kogo chce. Natomiast Alkoholicy, bezrobotni będą mieli tylko tyle co ratuje zycie (jak jest w innych krajach). Czy to jest etyczne? To już pytanie do każdego z nas, w końcu za nich płacą ludzie którzy pracują. Co do płatnych studiów, ok ale niech to dotyczy wszystkich kierunków (prawnicy, inzynierowie, cokolwiek). W taki sposób lekarzami zostaną osoby jedynie majętne (chyba że liczysz na to że na studiach medycznych znajdzie się jeszcze czas na jakąś pracę)
Odpowiedz@phaeton: Ale to nie lekarze chcą funkcjonować jak prywatne przedsiębiorstwa. Tylko Ministerstwo ich do tego zmusza. I ja szantaż raczej widzę w działaniach ministerstwa- no jak to? Nie chcecie leczyć za groszową stawkę? Tyle tylko, że jakby się zgodzili to oni zostaliby z problemem skąd wziąć fundusze na działalność i kary do NFZ-u. A ten lubi dosalać za każdą głupotę (vide ostatnia sprawa pakietu onkologicznego. Nie potrafisz w kilka minut zdiagnozować raka na oko? Kara. NFZ powinien zatrudniać raczej wróżki, nie lekarzy) No i czemu tylko studia medyczne mają być płatne? Przecież architekt też studiuje za publiczne pieniądze. A nie zrobi Ci projektu za darmo. Tak samo pan Heniek mechanik po zawodówce uczył się w publicznych szkołach a nikt nie oczekuje, że auto naprawi Ci za łądny uśmiech.
Odpowiedz@phaeton: Zaraz zaraz, twierdzisz, że w Polsce mamy darmowe studia? Że te miliardy złotych, które idą na funkcjonowanie uczelni biorą się z powietrza, a nie są siłą wydarte rodzicom studentów pod postacią podatku dochodowego, VAT, akcyzy itd?
Odpowiedz@Mementomoris: Sami studenci też coraz częściej łączą studia z pracą.
Odpowiedz@phaeton: PZ nie stawiało żądań, o których mówisz. To akurat kolejne kłamstwa ministra takie, jak rzekome żądanie zwiększenia finansowania o 2mld złotych, gdy negocjatorzy PZ mówili o 80mln czy żądanie ministra, żeby głównym negocjatorem PZ został Marek Twardowski, a gdy ten przyjechał, to minister wyraził głębokie zdziwienie "eskalowaniem" przez lekarzy poprzez ściąganie pana Twardowskiego. Te 95% w państwowych obiektach to bzdura - większość lekarzy POZ pracuje w przychodniach prywatnych na kontrakcie z NFZ i to oni sami zapewniają sprzęt do swoich praktyk. Lekarze płacą podatki - od każdej pensji odciągane są kwoty na ich rzecz. Obowiązek posiadania kasy fiskalnej w każdym prywatnym gabinecie wszedł w życie od 1 stycznia 2015 i wymaga posiadania takowej od 1 marca 2015. Darmowość studiów medycznych - populizm. Darmowa jest wszelka państwowa edukacja w Polsce: podstawówka, gimnazjum, szkoła średnia czy studia. Jeśli płatne mają być tylko studia medyczne, to dlaczego nie wszelkie kierunki inżynieryjne czy humanistyczne? Zaś co do szantażu - jeżeli Ministerstwo Zdrowia do dzisiaj nie opracowało aktów wykonawczych do ustaw, procedur postępowania, zasad rozliczania się, a miało na to czas od kwietnia, to o czym my rozmawiamy? Kto kogo szantażuje i stawia pod ścianą widmem niezadowolenia pacjentów? Specjaliści ochrony zdrowia od miesięcy mówią, że reformę trzeba przesunąć w czasie i dopracować jej założenia, lecz minister Arłukowicz na przekór wszystkim dąży do jej realizacji. Dziwisz się, że ludzie nie chcą pójść z torbami? Moja przychodznia, w której pracuję, obecnie funkcjonuje bez kontraktu, ale pacjentów przyjmuje. Zobaczymy jak długo. Rachunki same się nie spłacą. I tak dziwię się szefostwu, że nie zamknęli.
OdpowiedzPisałem o rozpoznaniu zawału na ekg. Tak dobrze szkolili, a o czytaniu ze zrozumieniem zapomnieli. ;-)
Odpowiedz@Kuntakinte: powiedzmy, że prosty zawał STEMI z czystą falą Parde'ego jest relatywnie prosty do rozpoznania, lecz jeśli dostałbyś zawał nonSTEMI, to byś się mocno zastanawiał co to jest. Już nie mówiąc o przypadku, gdy masz typowe objawy, a zapis czysty.
OdpowiedzChciałbym przypomnieć że znaczna większość LR na temat chorób które nie są grypą, anginą, itp. ma minimalną wiedzę. Można samemu lepiej się zdiagnozować używając Google. Proszę też pamiętać, że przykładowo na 10 tysięcy osób zarejestrowanych w przychodni, z jej usług korzysta pewnie tylko część. Niech to będzie 4000 osób, z czego tysiąc wpada po receptę, a następny tysiąc robi badania prywatnie!!!
Odpowiedz@Severian: @Kuntakinte: Na jednego lekarza może przypadać max 3000-3500 pacjentów. Proszę o uzupełnienie wiedzy, a dopiero późniejsze komentowanie. Jeśli natomiast uważasz, że LR nie ma wiedzy nie ma problemu leczyć się samemu antybiotykami na grypę, lub zmianę na innego LR. Tylko to, że nie wszyscy pacjenci korzystają z badań labolatoryjnych i obrazowych ratuje poradnię i pozwala dać więcej innym pacjentom. Proszę sobie to dokładnie przemyśleć. Stawka 96 zł na rok a w tym wszystkie wizyty, badania itd.
Odpowiedz@Kuntakinte: Badań prywatnych natomiast w POZ nie ma. Nie wiem skąd ten pomysł.
Odpowiedz@dejasu: 2750 pacjentów na listę aktywną lekarza rodzinnego to maksimum. Więcej nie można mieć. @Kuntakinte: znam ten typ, który uważa, że w Google się dowie więcej. Czasem trafi się ślepej kurze ziarno, a częściej nie. Weź sobie dowolny akademicki podręcznik z interny, a głowa Ci pęknie od nadmiaru wiedzy. Do tego ze zdziwieniem zauważysz jak wiele objawów między chorobami jest takich samych i ile trzeba zakuć, żeby mieć chociażby podejrzenie, że to nie to, na co pierwotnie wygląda. A z prostszych rzeczy - przeanalizuj sobie krzywą EKG skoro ta medycyna taka prosta jest.
Odpowiedz@Severian: Masz rację, strzeliłam sobie taką sumę z głowy. Gratuluję samolecznictwa z wujkiem google. Potem mamy pacjentów agresywnych nastawionych na to, że oni wiedzą na co są chorzy jaki chcą antybiotyk, a Ty jako lekarz się nie zgodzisz to zostaniesz wyzwana od piz.. (z życia wzięte)
Odpowiedz@dejasu: W końcu mamy w kraju 38 milionów lekarzy. A Ci po studiach to konowały. Co z tego, że zakuwali dniem i nocą, zdali cholernie trudny egzamin i zazwyczaj nie kończą się uczyć do końca życia.
Odpowiedz@archeoziele: To nic nie znaczy. Doktor Google wszystkich wyleczy...:)
Odpowiedz@dejasu: znam to. Niedawno dowiedziałem się, że jestem idiotą i debilem, a palec skierowany na drzwi podkreślający żądanie opuszczenia gabinetu mam sobie do dupy wsadzić. Zaś w kwestii edukacji - sorry, ale to nie jest tak, że się kończy studia i się pracuje robiąc kokosy. Należy się dalej uczyć, robić specjalizację. Miejsc specjalizacyjnych jest dla połowy, więc znaczna część z tej drugiej połowy robi to na wolontariacie - za darmo! Do tego kursy, konferencje i kongresy naukowe - w 90% płatne i to wcale nie mało. W zeszłym roku tylko za sam udział (opłata dla organizatora) na konferencjach wydałem ponad półtora tysiąca złotych, a byłem raptem na kilku. Doliczyć trzeba koszty dojazdu, koszty utraconych zarobków, odliczenie tego od czasu wolnego od pracy itd.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 stycznia 2015 o 12:45
@archeoziele: dobrze, jeżeli trafisz na takiego, który przez całe życie się doucza - takich lekarzy cenię. Niestety są również tacy, którzy wiedzy nie aktualizują, w stawianiu diagnozy się tendencyjni, do tego nie słuchają pacjentów, bo wychodzą z założenia, że pacjent nic mądrego nie powie... Czy stanowią większość? Nie wiem. Biorąc pod uwagę moje własne (co prawda nieliczne) doświadczenia - nie sądzę, ale niestety taki lekarz-konował bardziej zapisze się w pamięci niż lekarz porządny, rzetelny i traktujący pacjenta z szacunkiem, no i mamy potem takie opinie, wygłaszane w Internecie, przy wigilijnym stole, w kolejce w przychodni... Bo, tak jak piszesz, każdy wujek Janusz jest przecież specjalistą z certyfikatem uczelni WebMD :)
OdpowiedzNie wiem czemu tak się gotujesz? Opisałem tylko swoje przemyślenia. Ostatnio 2 różne lekarki przepisały mojemu dziecku leki homeopatyczne! Równie dobrze mogłem wybrać się do szamana. Gdyby nie moja minimalna wiedza na temat medycyny, to zasiliłbym pobliską aptekę zielonym banknotem. O 10 tysiącach osób pisałem w ramach całej przychodni, więc proszę nie zarzucać mi niewiedzy. Właśnie w ten sposób słuchacie swoich pacjentów. "Tylko to, że nie wszyscy pacjenci korzystają z badań labolatoryjnych i obrazowych ratuje poradnię i pozwala dać więcej innym pacjentom." O tym właśnie pisałem!! Nie widzisz swoich 2750 pacjentów w ciągu roku! Przychodzi ich pewnie max połowa! Z czego 300 regularnie, a reszta gdy męczy go grypa, przyjdzie po zwolnienie i receptę. @mitzeh masz całkowitą rację! Męczyłem się z wieloma lekarzami, co poszedłem do innego to inna (błędna) diagnoza. Na szczęście za pomocą internetu i mądrego lekarza (prywatnie) szczęśliwie się wyleczyłem. @Severian, myślisz że analiza EKG to jakaś wiedza tajemna? Z pomocą Internetu zrobię to w ciągu kilku chwil ;)
Odpowiedz@Kuntakinte: Moja poradnia przyjmuje dziennie ponad 100 pacjentów, a jest ona bardzo mała. Ok 4000 pacjentów na 3 lekarzy. Więc tak, owszem 300 przychodzi regularnie, a reszta się z kosmosu bierze. Jakie konkretnie to były leki? Pewnie istnieją tak duże poradnie co mają 10000 pacjentów, ale zazwyczaj są one państwowe, a nie NZOZ-y.
Odpowiedz@Kuntakinte: życzę powodzenia w takim analizowaniu EKG ;) Będąc po trzech kursach i samodzielnym uczeniu się tego z podręczników mogę powiedzieć, że zaczynam rozumieć EKG. Bez wiedzy anatomicznej i elektrofizjologicznej możesz sobie porównywać obrazki i uważać, że są one do siebie podobne.
Odpowiedz@mitzeh: @Kuntakinte: Nie jesteśmy do lekarza przywiązani jak chłopi pańszczyźniani do ziemi. Skoro uważasz że lekarz jest konowałem to po prostu znajdź lepszego.
Odpowiedz@Kuntakinte: Uczyłem się EKG na studiach, douczałem po studiach, dzięki pomocy znajomego kardiologa i różnych książek, bo muszę umieć wstępnie ocenić je przyjmując pacjenta do Oddziału. Ale powiem ci, że mam pełną świadomość, że w tym temacie jestem tylko małym misiem. Widocznie jestem mniej zdolny niż ty, skoro potrafisz przy pomocy wiedzy z internetu bezbłędnie interpretować coś, czego dobry kardiolog uczy się całe życie. Medycyna jest prosta tylko dla tych, co się na niej zupełnie nie znają. Im człowiek wie więcej o medycynie, tym bardzie zdaje sobie sprawę z ogromu wiedzy, jaka jest jeszcze przed nim do ogarnięcia.
Odpowiedz@fak_dak: Może źle się wyraziłem, ale chodzi mi o to, że nie każdy lekarz RODZINNY doszkala się w ten sposób, nie oszukujmy się, większość lekarzy rodzinnych się nie dokształca i co najwyżej rozpozna najbardziej oczywiste choroby jak zawał, stan po zawale, itd. A to, jak mówiłem nie jest jakąś strasznie tajemną wiedzą. Nie mówię, że medycyna jest prostą dziedziną, wręcz przeciwnie!! Ale czemu podniósł się wielki raban o pakiet onkologiczny? Już odpowiadam! Nie chodzi tutaj o dobro pacjenta, itd Problemem są konsekwencje, które będą ponosić lekarze, jeśli nie wykryją nowotworu! Rozumiem, że teraz muszą mieć szkolenie z każdej grupy chorób, tak jak z nowotworów? Jest tyle chorób, których nie potrafią zdiagnozować, a nagle się obudzili, że szkolenie jednodniowe to za mało! A co z innymi chorobami? Rozumiem, że tylko z nowotworami są na bakier, a inne choroby są w stanie bez problemu rozpoznać?
Odpowiedz@Kuntakinte: Problemem są pieniądze, a dokładnie to ich brak. Właściwa diagnostyka kosztuje, a minister uznał, że da się wprowadzić pakiet onkologiczny nie dokładając do systemu żadnych pieniędzy. On zabrał jedną ręką lekarzom rodzinnym pieniądze, a potem dał te same pieniądze drugą i dziwi się, że nie wywołało to fali entuzjazmu. Jeżeli wymaga się od lekarzy rodzinnych dużej trafności w rozpoznawaniu nowotworów, to spowoduje to, że niechętnie będą diagnozować przypadki wątpliwe, będą czekali na objawy wskazujące w dużym prawdopodobieństwem na raka. Spowoduje to, że część osób we wczesnej fazie raka nie będzie diagnozowana, bo lekarz będzie się obawiał, że jak nie trafi na raka, to zepsuje mu to statystykę, z której jest rozliczany.
Odpowiedz@fak_dak: Każda choroba jest ważna, pacjent onkologiczny jest ważny, tylko dajmy więcej pieniędzy na leczenie pacjentów. Ile pieniędzy ze składek zdrowotnych jest rzeczywiście w służbie zdrowia? Dlaczego skoro mamy niż demokratyczny urzędników przybywa? Szkoda słów, na brak zrozumienia i obarczenie lekarzy winą za to co się dzieje.
Odpowiedz@Kuntakinte: zawał lub stan pozawałowy oczywistym rozpoznaniem? Aha... chyba w brazylijskiej telenoweli, gdzie aktor z wielką ekspresją łapie się za serce. Zróżnicowanie tego "głupiego" zawału serca z wieloma chorobami, gdzie pojawić się może nawet zwykły refluks żołądkowo-przełykowy, wymaga wiedzy i doświadczenia. W kwestii kształcenia - każdy lekarz, który tytułuje się mianem lekarza rodzinnego, to SPECJALISTA! Każdy z tych lekarzy ukończył czteroletnie szkolenie specjalizacyjne zakończone dwustopniowym Państwowym Egzaminem Specjalizacyjnym. Skończmy wreszcie bzdurne pojmowanie, że rodzinny to taki lekarz gorszego sortu. Tu masz program specjalizacji obejmujący wymagane umiejętności do uzyskania tytułu specjalisty z tej dziedziny. http://www.cmkp.edu.pl/wp-content/uploads/2013/07/Medycyna-rodzinna-podstawowy-2005.pdf Jeśli uważasz, że trzynaście lat szkolenia lekarza rodzinnego (6 lat studiów + 13 miesięcy stażu podyplomowego + 4 lata specjalizacji) to nauka potrzebna do rozpoznawania najbardziej podstawowych chorób, to nie mamy o czym rozmawiać. Zastanów się tylko jakie wtedy masz Ty kompetencje nie mając w ogóle medycznego wykształcenia. Szkolenia nowotworowe organizowane przez Ministerstwo Zdrowia to jest kpina. Piętnaście minut na grupę nowotworów to czas na wyliczenie chorób. Onkolog potrzebuje pięciu lat na pozyskanie umiejętności diagnozowania i leczenia nowotworów, więc w sześć godzin się tego nie przeskoczy. O wiele więcej wiedzy wyniesionej jest ze studiów, niż na tych szkoleniach. Poza tym rodzinni do tej pory również rozpoznawali nowotwory tak, jak i inne choroby. Problemem jest standardowo kasa, ale o tym pisał już fak_dak i dejasu. Jeśli za dodatkowymi obowiązkami nie idzie kasa na możliwość ich realizacji, to wszystko posypie się jak domek z kart.
OdpowiedzJeszcze dodałabym do tej historii fakt że wcześniej były 2 lub 3 propozycje które wychodziły podobnie finansowo co dotychczas. I nagle okazało się że wchodzi 3 bardzo niekorzystna pod koniec rozmów. Jedyna wina lekarzy jest taka że nie podali konkretów na podstawie statystyk ile wydają na pacjenta. Ale w sumie nie mieli czasu tego podać, bo ta najnowsza propozycja z tego co wiem pojawiła się praktycznie w 2 połowie grudnia. Co do nieubezpieczonych... Na czerwono może świecić każdy z nas. Nie raz okazywało się że nieubezpieczone może być 6 letnie dziecko albo pani w wieku 80+. Mój tata np dopiero niedawno wywalczył ubezpieczenie w EWUŚ (a ile już czasu jest ten system). Był nieubezpieczony ponieważ jakaś leniwa istota zapisała jego działalność pod 1 imieniem, a nie pod 2. W związku z tym wyszło że 1 osobowa działalność taty nie płaciła składek, a działalność gdzie w tytule było 1 imię płaciła podwójne składki.
Odpowiedz@sicca: Na nic nie było czasu. W listopadzie było szkolenie NFZ na temat pakietu onkologicznego. Na wszystkie pytania Pani prowadząca odpowiedziała "nie wiem". Oprócz tego, że jeśli nie rozpoznasz 2 nowotworów złośliwych na 30 podejrzeń to dostaniesz karę, zabiorą Ci prawo do wystawienia zielonej karty, ale oczywiście możesz się zrehabilitować uzupełniając swoją wiedzę na płatnym szkoleniu onkologicznym prowadzonym znów przez NFZ. Muszę sobie zakupić kulę i karty do Tarota by mieć pewność, że dany guzek jest złośliwy.
Odpowiedz@dejasu: Uważaj z tymi kartami ;) Za duża trafność diagnozy jak liczył znajomy wcale nie oznacza lepszych pieniędzy. Za to wzrasta możliwość kontroli z NFZ.
Odpowiedz@sicca: Wiesz z kulą i kartami sama będę mogła decydować komu dać zieloną kartę a kogo lepiej diagnozować inaczej:) I coby mi się zgadzało, sama regulować swój osobisty wskaźnik:)
OdpowiedzJa akurat rozumiem lekarzy ale pretensje miej nie do Polaków ale do mediów. Do panów i pań redaktorów z TVP czy TVN - oglądałam te stacje od kilku dni w sprawie właśnie lekarzy i jeden był przekaz: lekarze chcą mieć jeszcze więcej kasy, lekarze są pazerni, lekarze nie dbają o dobro pacjentów. Taki jest przekaz medialny.
Odpowiedz@butterice: Mam pretensje do tego co piszą i mówią. Do TV też mam żal, wszędzie tylko jad i kłamstwa. Zobaczymy co z tego będzie:) oby coś pozytywnego.
OdpowiedzMieszkam w lubuskim gdzie 80% lekarzy należy do porozumienia zielonogórskiego, w związku z tym w mojej miejscowości jest ok 3000 osób bez dostępu do lekarza w tym momencie. Jedyną osobą która podpisała kontrakt z NFZ jest pielęgniarka środowiskowa. Najbliższy lekarz przyjmuje 20 km dalej. Mimo to popieram lekarzy w walce o nasze pieniądze. To co wyprawia NFZ i MZ mści się na ludziach którzy harując na podstawowe utrzymanie nie mają czasu protestować przeciw systemowi. Liczę, że nie dadzą się zastraszyć i dopną swego. Może da to sygnał dla reszty lekarzy żeby zmienić ten patologiczny system. EDIT: strona na której można sprawdzić gdzie przyjmuje najbliższy lekarz nie działa więcej niż działa http://www.nfz-zielonagora.pl/
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 stycznia 2015 o 13:34
@j3sion: Dziękuję za taką postawę i zrozumienie.
OdpowiedzNFZ jak wiadomo to chory system. W kujawsko-pomorskim obniżono znacznie kontrakty na rehabilitacje (w moim powiecie jedynie o skromne 60%), by opłacić zadłużenie Centrum Onkologii. Żadne petycje niestety nie dały efektu. Boję się pomyśleć ile bym teraz czekała na rehabilitacje, jak 2 lata temu najbliższy termin był 1,5 miesiąca od daty rejestracji. Jak miałam wykonywaną w sierpniu artroskopie kolana, to pacjentka, która miała wykonywany ten zabieg tego samego dnia powiedziała, że dłużej czeka na rehabilitacje, niż na sam zabieg, a i tak będzie ją miała w połowie września. A teraz może się trochę do historii odniosę. Powiększenie koszyka badań, które może zlecić lekarz rodzinny ma zalety, biorąc pod uwagę kolejki do specjalistów. Tyle, że zapomina się o tym, że duża część pacjentek i pacjentów to osoby starsze, które może nie mają internetu, ale w wielkich atlasach zdrowia potrafią wyczytasz, że są chorzy na kilka chorób. Oczywiście jednocześnie. I teraz media im powiedzą na przykład "lekarz rodzinny ma obowiązek skierować chorą osobę na rezonans magnetyczny" to taka osoba pójdzie do lekarza i będzie się kłócić, że ma prawo do rezonansu, bo jest chora. I nikt teraz nie wytłumaczy takiemu pacjentowi, że to badanie będzie kosztować tyle ile przez cały rok POZ dostaje w ciągu roku na 5 pacjentów. Dodając jeszcze, że kolejka na badania się wydłuży. Ja na rezonans magnetyczny czekałam jedynie 5 miesięcy, wcześniej dzwoniąc po szpitalach, kiedy mają najbliższy termin. Więc w sumie NFZ prowadzi taką swoistą selekcje naturalną. Jeżeli nie jesteś zbyt chory to nie umrzesz w oczekiwaniu na leczenie. Jeżeli jesteś, to przynajmniej pieniądze nie pójdą na marne.
Odpowiedz@KwasAcetylosalicylowy: LR są gotowi podjąć to wyzwanie. Wręcz tego właśnie chcemy, by móc samemu diagnozować niektóre jednostki chorobowe. Przykładem mogą być choroby tarczycy. Tak częste, tak poważne. Lekarz POZ miał do tej pory jedynie TSH, a gdzie USG, hormony i przeciwciała? Chodzi o finansowanie, brak segregacji chorób wg ich ważności. Przestanie robienia z nas urzędników. Nie chcą musieć się zajmować refundacją leków. (Przecież to też jest niezgodne z konstytucją - każdy powinien mieć równy dostęp do świadczeń). Tyle jest absurdów i złych rzeczy... Oby ta walka coś dała.
Odpowiedz@dejasu: Święta racja. Ja już od dłuższego czasu zżymałam się podczas wizyt, że zdrowotni decydenci uwłaczają lekarzom rodzinnym. Bo od jakiegoś czasu moje wizyty to tylko skierowania do specjalistów, zaświadczenia do nich lub do orzeczników ZUS i recepty. Z lekarzy rodzinnych, których edukacja trwa kilkanaście lat, decydenci zdrowotni zrobili sekretarki medyczne, które kształci się w rok i bez takich nakładów finansowych na edukację.
Odpowiedz@KwasAcetylosalicylowy: Aspirynko droga, kujawsko-pomorskie to marzenie przy Dolnym Śląsku. U nas na rehabilitację z masażem czeka się zaledwie półtora roku. I jest jedna osoba robiąca na NFZ zabiegi elektrostymulacji mięśni dna miednicy.
Odpowiedz+ za "Prawdziwe problemy przykrywane są posłanką Pawłowicz jedzącą sałatę."
OdpowiedzPozwolę sobie skopiować mój wpis z innego forum - tego właśnie, gdzie w artykule urządzano nagonkę na lekarzy: "My tutaj (...)rozpatrujemy (...) protest POZ-ów, którzy mają 20 euro na rok "od łba" i w ramach tego nie tylko mają zrobić badania kontrolne, ale teraz jeszcze robić diagnostykę onkologiczną (jakby ciut droższą niż OB i mocz ogólny, czyż nie?) i zainwestować w sprzęt do badań okulistycznych. I te 20 euro na rok od łba mamy i na osobę, która chce raz w roku zrobić przegląd, i np. na dorosłego pacjenta niepełnosprawnego, ale nie cukrzyka i nie "sercowca", który wymaga: kilka-kilkanaście razy w roku posiewu moczu, kilka-kilkanaście razy w roku kreatyninę (każde badanie z kontrastem, każdy zabieg ze znieczuleniem obwarowane są przyniesieniem świeżego wyniku badania kreatyniny zleconego przez POZ pod rygorem odmowy wykonania badania/zabiegu, mimo że zgodnie z prawem winna zlecać je placówka specjalistyczna wystawiająca skierowanie na badanie), kilka razy w roku badań wątroby, nerek, innych parametrów, które mogą pogorszyć zażywane leki - bo jak się bierze ciężkie leki, hepatotoksyczne itd. to mądry lekarz sam kontroluje stan zdrowia pacjenta, nie licząc np. rtg, usg i innych badań. I to wszystko ten POZ ma opłacić za stawkę 20 euro na głowę rocznie! O postulacie zamykania przychodni w środy i niedoszkalania się nie mówię, bo uważam to za bzdurę. Poza tym dlaczego nie wszczęto jeszcze postępowania przeciwko Arłukowiczowi z tytułu działania na szkodę społeczeństwa i finansów państwa? O ile pamiętam, PZ chciało ca 40 zł podwyżki rocznej stawki na pacjenta, by móc zapewnić badania, które pozostają w gestii rodzinnych. Minister się postawił. OK. Ale za chwilę ten sam minister zapowiada, że zapłaci 45 zł za KAŻDĄ poradę udzieloną na SOR-ze pacjentowi, którego przychodnia jest od nowego roku zamknięta. I teraz tak. Zaczął się nowy rok. Masa pacjentów musi iść do lekarza np. po durne zlecenie na środki pomocnicze (durne, bo jeśli ktoś potrzebuje pieluchomajtek z powodu choroby niedającej się wyleczyć przez 10-20 lat, to po jakiego grzyba musi lecieć po zlecenie co 1-3 miesiące zamiast raz w roku?!). I ten człowiek pójdzie do SOR-u, żeby mu wystawiono zlecenie, bo jemu się pieluchy kończą. I teraz: a) zostanie przyjęty po 6-16 godzinach warowania na podłodze - bo przecież dostanie najniższą "kategorię przyjęcia", a na SOR-ze wcześniej tacy pacjenci czekali po kilka godzin, b) wskutek tego czekania w złych warunkach, niedostosowanych do niepełnosprawności, pogorszy się jego stan zdrowia, co nie tylko jest sankcjonowane kodeksem karnym, ale też będzie generowało kolejne koszty leczenia, c) SOR pewnie nie będzie miał druków do zleceń, a jeśli nawet je ma - to NFZ z kaprysu ministra zapłaci SOR-owi 45 zł za TĘ JEDNĄ wizytę. Ale POZ-om nie da 45 zł więcej na opiekę nad pacjentem PRZEZ CAŁY ROK. I tak to pan minister zgrywa Brudnego Harry'ego kosztem obywateli". ************ I jeszcze moja prywatna wisienka. Mam kilka niedużych, ale niejasnych dla radiologów guzków. Niejasnych, bo albo piszą o nich jako nieokreślonych, niewiadomego pochodzenia, niejasnych do identyfikacji, albo, co mnie rozbawiło, w stylu "może być guzem nieczynnym hormonalnie, może być fragmentem anatomicznym narządu x". Dodatkowo mam wszystkie objawy przemawiające za możliwością ich pochodzenia, powiedzmy, onkologicznego oraz wykluczone wszystkie inne choroby dające takie objawy, bardzo złe objawy, bo powodujące moją lawinowo postępujące dysfunkcje ogólnoustrojowe. Mam też niedawno stwierdzone wady anatomiczne (piekielność, że przez kilka dekad nikt tego nie widział, a ewentualne problemy z tymi narządami zrzucano na wcześniactwo lub psychosomatykę, ale to już inny temat), też nie do końca jednoznaczne, przy których są te guzki. Tradycyjne markery nowotworowe, które sama sobie robiłam, wyszły ujemnie. Tyle że jeśli te guzki byłyby związane z wadami rozwojowymi narządów, przy których się znajdują, to istnieje możliwość, że ewentualny nowotwór byłby zarodk
OdpowiedzNowe represje NFZ: -poradnie zamknięte mają mieć dyżur i udostępniać dokumentację medyczną inaczej kara 500 000 zł. -obowiązkowe kontrole NFZ we wszystkich zamkniętych poradniach.
Odpowiedz@dejasu: Czy taka kara widniała w umowach obowiązujących na 2014 rok? Jakie jest umotywowanie udostępniania dokumentacji medycznej? W przypadkach konkretnych podejrzeń nieprawidłowości finansowego rozliczenia danego pacjenta - ok. Ale jako pacjent nie życzę sobie, żeby moimi danymi nt. stanu zdrowia, intymnymi i chronionymi prawem, urzędasy z NFZ wycierały sobie gębę.
Odpowiedz@didja: Wiadomo, na wszystko są przepisy. Nie, nie ma takich kar w umowie. Wszystko ma na celu zastraszanie. Nikomu poza pacjentowi lub sądowi (jeśli będzie to wyrok na piśmie i zdjęta tajemnica lekarska nie można wydać kopii dokumentacji. Dokumentacja jest wydawana po wniosku pacjenta. Strona kopii może kosztować maksymalnie 76groszy.
Odpowiedz@dejasu: No właśnie o tym mówię. NFZ ma prawo żądać dokumentacji dotyczącej zasadności rozliczeń POZ z NFZ, ale przeglądanie całej dokumentacji pacjenta to już inne przepisy. Natomiast mam wątpliwości co do opłaty za kopię w tym przypadku. Jeśli bowiem to lekarz rezygnuje z prowadzenia pacjenta w ramach NFZ - ja nie zmieniam przychodni, dalej chcę być w swojej, w ramach opłacanej składki - i muszę pokazać dokumentację innemu lekarzowi, to za tę kopię nie powinnam płacić.
Odpowiedz@didja: W sumie w danej sytuacji to chyba opłata tyle ile wyniósł koszt kopii realnie. Jednak to naprawdę najmniejszy problem w tej chwili.
Odpowiedz@didja: NFZ ma prawo kontroli dokumentacji na podobnych zasadach, jak ZUS - może to wykonać zatrudniony przez nich lekarz z aktywnym prawem wykonywania zawodu lub osoba upoważniona specjalnym pismem przez Prezesa ZUS lub NFZ.
OdpowiedzJako pacjent po leczeniu nowotworu chciałem się odnieść do jednej kwestii poruszonej we wpisie - kosztów diagnozy. Nikt chyba nie zmusza lekarzy rodzinnych żeby leczyli nowotwory tylko żeby potrafili rozpoznać pacjenta u którego istnieje ryzyko choroby nowotworowej. Gdyby tak było wcześniej może nie chodziłbym od lekarza do lekarza przez rok i nie leczył na różne dziwne wymyślane choroby i może na hematologię trafiłbym w I lub II stadium zaawansowania nowotworu a nie III. Tomografia, rezonans jest niezbędny ale już w leczeniu nowotworu, badania postępów remisji, umiejscowienia nowotworu ale nie samej diagnozy czy podjęcia decyzji o wysłaniu pacjenta do specjalisty. Nikt chyba nie zmusza lekarzy rodzinnych w ramach pakietu onkologicznego do robienia teranobiopsji, bo są to specjalistyczne badania mające na celu określenie czy szpik kostny został zainfekowany. Mnie zdiagnozowano przez badanie krwi, wiele chorób nowotworowych można wykluczyć / ustalić przez badania krwi i oznaczenie markerów - w przychodni prywatnej koszt takich badań kilkanaście / kilkadziesiąt złotych. Usg - w prywatnym gabinecie jamy brzusznej i węzłów chłonnych (tu miałem umiejscowiony nowotwór) 58 Zł, RTG 50 zł płuc (70 zł przy dodatkowym RTG bocznym). Koszty ustalenia i podjęcia decyzji czy skierować pacjenta do onkologa czy hematologa nie są aż tak wysokie, a na pewno wielu ludziom mogą uratować życie i jestem za takim pakietem i za nałożeniem na lekarzy pierwszego kontaktu obowiązków związanych z oceną, czy pacjent jest zagrożony chorobą nowotworową. Pewnie najłatwiej leczyć przeziębienia, ale lekarz to lekarz i winien potrafić rozpoznać kiedy istnieje konieczność skierowania pacjenta do specjalisty.
Odpowiedz@IMssotss7: Nie mamy leczyć, ale mamy przeprowadzić całą diagnostykę. Ja nie mówię, że to źle i że to zły pomysł. Tylko dlaczego to nie może być w formie innego finansowania, oraz jakiegokolwiek przeszkolenia nas w diagnozowaniu tego rodzaju choroby? Któremu pacjentowi mamy zabrać by wydać grube setki złotych na jednego pacjenta? Nowotwory są tak różne, że nie można powiedzieć, że RTG wystarczy, niestety najczęściej nie wystarczy. Obecnie jeśli podejrzewam nowotwór wysyłam do specjalisty. My to robimy od zawsze, oceniamy ryzyko nowotworu. Do nas trafiają najpierw pacjenci, my możemy podejrzewać. Niestety wiele nowotworów działa podstępnie, objawy są niecharakterystyczne, a badania krwi wykazują normę i wtedy mogą wydarzyć się pomyłki. Ja bardzo chętnie się doszkolę, bardzo chętnie zrobię wszystko by być lepszym lekarzem dla swoich pacjentów. Jednak wymaga to wydłużenia czasu na pacjenta i konkretnego stanowiska co do finansowania takiego obrotu sprawy. W 10 minut wypełnić 7 stron A4 (zielona karta), dobrze zebrany wywiad, diagnoza, wypisanie leków i ustalenie ich refundacji, to wręcz niemożliwe.
Odpowiedz@IMssotss7: słyszałam, że u nas z diagnozowaniem nowotworów jest tak - najpierw się wyklucza wszystko inne, dopiero potem myśli się o nowotworze, zamiast, tak jak powinno być, robić na odwrót - tj. wykluczyć nowotwór i dopiero potem diagnozować w kierunku innych chorób o podobnych objawach. Być może propozycja MZ miała na celu zmianę w tym kierunku - idea więc słuszna, tylko wykonanie... jak zwykle.
OdpowiedzMoże i bym przyznała wam rację gdyby nie to, że to lekarze szantażują NFZ rok w rok. Pieniądze nie są z gumy. Natomiast przez fanaberie lekarzy rodzinnych tracą szpitale, które nie dostają pieniędzy za pacjentów, których i tak muszą przyjąć (SOR). To na wszelki wypadek, gdybyście zastanawiali się, skąd biorą się zadłużone szpitale.
Odpowiedz@Monomotapa: Uważasz, że to są fanaberie? Co było rok temu? Teraz my mamy decydować komu należy się lek ze zniżką a komu nie. W praktyce pacjenci wracają do nas z aptek żądając refundacji "bo farmaceuta powiedział, że się należy". Sprawdzamy każdą refundację (wszystko to umniejszanie i tak małej ilości czasu na pacjenta. Co było w 2004 roku? Mieliśmy pracować od 8-18 i w nocy być w gotowości jeśli jakiś pacjent nas będzie potrzebować. Czyli 24 godziny na dobę. Rzeczywiście to fanaberie.
Odpowiedz@Monomotapa: rok w rok? Ostatnia zmiana stawki kapitacyjnej w POZ była jakoś 6 czy 8 lat temu. W międzyczasie nie było strajków o kwestie pieniężne, a protesty w materii dodatkowych obciążeń administracyjnych vide "protest pieczątkowy".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 stycznia 2015 o 17:44
@dejasu: cóż, nie znam wielu studentów medycyny zakładających, że praca lekarza polega na wypełnianiu papierka od 8 do 16 i fajrancik.
OdpowiedzA ja jednak się przyczepię do tych pieniędzy. Ludzie chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego, jak wielką robotę taki lekarz wykonuje. Praca lekarza jest warta KAŻDYCH pieniędzy. Nasze państwo przeznacza ogromne pieniądze na jakieś pierdy, ale gdy trzeba dać lekarzom to nagle w mediach pojawia się larum jacy to lekarze są źli bo mają focha przez małe podwyżki. Chcemy przeznaczać pieniądze na drogi, na rozrywki, na budowy itp. ale pomyślcie, czy będziecie w stanie z tego wszystkiego korzystać jeżeli zabraknie zdrowia. A to właśnie dzięki lekarzom to zdrowie macie (oczywiście prócz tych kilku byków, którzy zaraz się odezwą, że nigdy po pomoc medyczną nie musieli się zgłaszać). Nasze priorytety są poprzestawiane do góry nogami, a ludzie, którym nie jeden zawdzięcza życie muszą co roku się wykłócać o godne warunki. Chore
OdpowiedzPatrząc z perspektywy pacjenta. Prawie połowa moich pieniędzy, które zarabiam uczciwie będąc zatrudnioną na umowę o pracę, jest mi odbierana na składki dla Państwa. Nikt mnie nie pyta, czy chce sobie wykupić prywatne ubezpieczenie, czy chce oddawać część moich pieniędzy do państwowego worka. Będąc w takich sytuacji, nie mam ochoty odbijać się od drzwi przychodzi, ponieważ znowu jest problem z porozumieniem. Zatem odnosząc się do tego: "Stawka kapitacyjna na rok na pacjenta to 96 zł w POZ" chciałam powiedzieć, że mi miesięcznie zabiera się dużo więcej i za to, co mi się zabiera, chce mieć swobodny dostęp do lekarzy i badań.
Odpowiedz@koko: tylko powiedz mi dlaczego pretensje o to kierowane są w kierunku lekarzy skoro to politycy decydują gdzie idzie reszta składki? Jeśli płacisz podstawowe 270zł miesięcznie, to z tego w zeszłym roku szło do POZ 8zł, a obecnie 11zł z groszami. Reszta idzie na leczenie szpitalne, refundacje leków, rehabilitację, sanatoria, działalność NFZ itd. Niestety, za kasę przekazaną do POZ świata się nie zbawi...
Odpowiedz@koko: Cieszę się, że Ty również popierasz lekarzy, bo to właśnie oni walczą o to, by każdy pacjent miał dostęp do badań.
Odpowiedz@koko: Jak zauważył Severian, na składkę zdrowotną płacisz ok. 270 zł, a nie połowę pensji. Uwzględniając odpis od podatku dochodowego, tak naprawdę płacisz 14% z tych 270 zł. P.S. Nigdzie na świecie nie "swobodnego dostępu" do lekarzy i badań. W UK też są kolejki.
Odpowiedz@Severian: powinieneś częściej się na piekielnych udzielać, przynajmniej dyskusja jest ma wysokim poziomie
Odpowiedzpowiem tak- sam pomysł pojawienia się pakietu onkologicznego nie jest zły i możliwość zlecania większej ilości badań (nie trzeba iść do onkologa z pustą łapą tylko po skierowanie na badania, a potem czekać kilka miesięcy na ich interpretację) przez LR i zlikwidowanie limitów dla pacjenta onkologicznego też ma olbrzymie plusy ale: -dlaczego nie ma dodatkowych funduszy u poz i u LR na takie działania -dlaczego szkolenie LR w tej dziedzinie ma trwać tylko kilka-kilkanaście godzin- w takim czasie można co najwyżej wymienic choroby związane z nowotworzeniem (na studiach bardzo luźno związanych z medycyną miałam o tym semestr po kilka godzin tygodniowo wykładów i ćwiczeń, a tak naprawdę przelecielismy kilka nowotworów nabłonkowych - Dlaczego lekarze mają kary za źle zdiagnozowany nowotwór- nie wszystko można zdiagnozować przez USG, badania krwi czy nawet tomografię, a całą akcja ma działać prewencyjnie żeby nie doszło do dalekich stadiów raka(chyba, że źle rozumiem całe przedsięwzięcie ale tu proszę w takim razie o wytłumaczenie) - dlaczego cała akcja ma obejmować tylko nowotwory złośliwe- z tego co mi wiadomo to KAŻDY nowotwór może stać się złośliwy w miarę rozrostu (nieograniczone dzielenie=zwiększona ilość mutacji= na pewnym etapie praktycznie każdy nowotwór może nabrać cechy złośliwe podczas rozwoju) -i ostatnie ale nie najgorsze- co kwalifikuje pacjenta do rozpoczęcia samej diagnostyki? z tego co wyczytałam podejrzenie nowotworu (i to złośliwego!) biorąc pod uwagę wyjątkowo niespecyficzne objawy jakie sponsoruje nam rak na każdym organizmie to bez nawet początkowej diagnostyki nie ma szans. Czy w takim przypadku zaleceniem jest historia rodziny, wywiad (który daje tysiące możliwości) czy po prostu "widzimisie" pacjęta? osobiscie badam się przynajmniej raz do roku bo z grupy ryzyka jestem ale badania to wieczne batalie
OdpowiedzTen post to narzekactwo na: - pieniądze, - dodatkowe obowiązki. Punkt pierwszy słuszny, z drugim nie mogę się zgodzić. Zwłaszcza w kwestii onkologii. Obecny system wygląda tak, że pacjent do tego specjalisty trafia o kilka lat za późno. Zdaję sobie sprawę z faktu, że o raku się do niedawna (mniej więcej do wejścia do UE) prawie nie uczyło. Tyle, że to nie jest powód do tego aby lekarze pierwszego kontaktu mieli się tego nie douczyć. Kolega miał ponoć (tak stwierdził onkolog) klasyczne objawy białaczki przez lata widoczne na twarzy. Dopiero niedawno mu go zdiagnozowano. Chodził do lekarzy i zmiany skórne leczył. To chyba nie jest normalne prawda?
Odpowiedz@gadery: Dopytaj tego kolegi o jaką chorobę chodziło bo pierwszy raz słyszę o objawach białaczki na twarzy, w dodatku trwającej kilka lat. Chyba, że to jakaś mniej typowa białaczka przewlekła, o której nie pamiętam....
OdpowiedzNiestety w całym tym bajzlu POZ i lekarze też nie są bez winy. Oczywiście za kasę odpowiada NFZ i jeśli środki są źle rozdysponowane to należy szybko coś z tym zrobić. Tylko, że po przeczytaniu Twojej historii zastanawia mnie jedna rzecz. Moja ŚP. babcia miała cukrzycę i nadciśnienie, więc zgodnie z tym co napisałaś POZ dostawał na nią dodatkowe pieniądze. Tylko dlaczego w takim razie nie dostawała nic więcej od "zwykłych' pacjentów? Poświęcano jej takie same 15 minut w gabinecie jak wszystkim innym. Po wszystko i tak musiała jeździć do specjalisty. Być może się nie znam ale wg mnie to chyba nie jest w porządku? Przyznam, że nie wiedziałem wcześniej, że za nadciśnienie POZ dostaje dodatkową kasę i dzięki Tobie wyjaśniła się pewna sprawa. Otóż parę miesięcy temu podczas zwykłej wizyty z przeziębieniem Pani "dochtór" stwierdziła u mnie nadciśnienie. Ba dała książeczkę do zapisywania wyników i przepisała leki! Co tam, że po nich wiecznie chciało mi się spać i byłem wiecznie zmęczony. Stwierdziłem, że pierdziele i poszedłem się dokładnie przepadać prywatnie. Okazało się, że wsio jest Ok a ja jestem zdrowy. I na koniec, żeby była jasność uważam, że znakomita większość lekarzy naprawdę chce pomóc pacjentom i zna się na swojej pracy. Ale są tez konowały którzy są w tej branży tylko dla kasy. Grzechem reszty środowiska medycznego jest to, że nie robi się nic aby te czarne owce ze swojego środowiska usunąć.
Odpowiedz