Wizyta u psychiatry, kilka lat temu.
Opowiadam, co mnie sprowadza, dlaczego czuję się tak i tak, jak wygląda moja sytuacja kiedyś i dziś. Między innymi mówię, że zostałam skreślona z listy studentów, ale mam do napisania jeszcze pracę licencjacką, tylko mam tak słabą koncentrację i problemy ze składnym myśleniem, że po prostu nic mi z tego nie wychodzi. To był wycinek większego problemu, z jakim się zmagałam.
Pan cały czas pisze. Skończyłam mówić i słyszę:
- Rozumiem. Czyli chce pani, żebym wypisał pani zwolnienie lekarskie na uczelnię?
poradnia psychiatryczna
Wiedziałam,że coś z Tobą nie halo :)
Odpowiedz@drumm: Ty się nie musisz przyznawać do wizyt w takiej poradni, i tak mam to samo zdanie o tobie. :D
Odpowiedz@biala_czekolada: przed "i" nie stawia się przecinka :*
Odpowiedz@drumm: Nie zawsze. http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-i :*
Odpowiedz@biala_czekolada: całe zycie w kłamstwie, sory.
OdpowiedzNie potraktuje tego personalnie, ale duża część studentów zgłaszających się do mnie spodziewa się właśnie takiego zaświadczenia o leczeniu, jako podkładkę pod dziekankę. Niefajne to i nieprofesjonalne, że psychiatra cię nie słuchał i wrzucił z automatu do szufladki z napisem "kombinator", ale widocznie miał też takie złe doświadczenia.
Odpowiedz@fak_dak: Tak, zorientowałam się, że musiałam mieć łudząco podobnych poprzedników. Tylko opowiedzenie swojego problemu, starając się jednocześnie zanadto nie rozwlekać, trochę mnie kosztowało. I po jego pytaniu uszło ze mnie powietrze, poczułam, że tu pomocy nie znajdę.
Odpowiedz@fak_dak: Ja niestety miałam podobne doświadczenia. Przyszłam do psychiatry z silnymi objawami lęku pourazowego (i to takimi, że naprawdę "wyskoczyłam" z życia społecznego na kilka ładnych miesięcy), a on próbował mi wmówić, że robię to, żeby wydębić zwolnienie ze szkoły. Po czym wypisał jakieś leki psychotropowe, a normalnej psychoterapii nawet nie zaproponował.
Odpowiedz@fak_dak: Lata temu miałam odwrotną sytuację. Psychiatra odmówił wypisania zwolnienia chociaż było ono wskazane. Było ze mną na tyle źle, że nauczyciele z liceum, dyrektor, a nawet mój lekarz rodzinny stwierdzili, że potrzebna jest przerwa w nauce, bo trzeba ratować zdrowie. Facet chciał mnie skierować na terapię grupową, ale jednocześnie miałam "normalnie funkcjonować, a nie wakacje sobie od szkoły robić". W rezultacie wystawił to zwolnienie, ja wyjechałam na leczenie, a wróciłam w zdecydowanie lepszym stanie. W ogóle z tym lekarzem to hece miałam...
Odpowiedz@fak_dak: Tylko po co komuś skreślonemu z listy studentów dziekanka? Jak się ma absolutorium, to po napisaniu pracy dyplomowej wznawia się się tylko na obronę.
Odpowiedz@fak_dak: Zastanawiam się, po co ludzie tak kombinują, skoro jednorazowo urlop dziekański można dostać bez szczególnych tłumaczeń, chyba, że jest się studentem pierwszego roku. Zaś student pierwszego roku może przejść rekrutację od nowa i ewentualnie przepisać coś tam, co zaliczył.
Odpowiedz@Mementomoris: Dziwna rzecz, według mojego dziekanatu nie ma czegoś takiego jak absolutorium od wielu lat, i tym samym tak jak zostałem skreślony z listy studentów w październiku, tak pracy już nie mogę kontynuować, choć chciałbym.
Odpowiedz@Bryanka: Ja miałam szczęście, makulaturę ;) różnej maści dostawałam kiedy tylko była mi potrzebna. Inaczej na 100% wyleciałabym ze studiów, a wtedy to już w ogóle nic by mnie do wstania z łóżka nie zmusiło.
OdpowiedzTo pewnie miał być żart.
OdpowiedzSzczery facet
OdpowiedzA moim zdaniem lekarz wykazał się profesjonalnym podejściem. Po pierwsze może zdawać sobie sprawę, że zwolnienie może być wymagane do jakiejś chorej formalności. Po drugie sam nic na tym nie traci, a może pomóc komuś, kto na przykład pracując nie wyrobił się z jakimś terminem. Po trzecie, jeśli często ma takich "pacjentów", to załatwiając sprawę od ręki może przyjąć więcej tych rzeczywiście potrzebujących. Po tym co autorka zawarła w treści rozmowy, sam bym zapytał czy potrzebuje jakiejś "pomocy" przy formalnościach. Tak właśnie wyobrażam sobie przychodzenie do lekarza po zwolnienie: "Panie doktorze, zostałam skreślona z listy studentów, ale mam jeszcze pracę do napisania. Nie mogę się skoncentrować bo (...rodzina, praca, odległość od domu...). Żeby móc coś z tym zrobić, potrzebuję zwolnienia, a ja przez ten czas napiszę pracę i oddam. To jedyna szansa, żeby uniknąć powtarzania/kar finansowych."
Odpowiedz@piwarium: Przepraszam, ale o czym ty bredzisz? Po skreśleniu z listy studentów nie potrzebowałam żadnego zwolnienia lekarskiego. W tamtym momencie potrzebowałam leków na opanowanie nerwów. Wystarczyło słuchać, co mówię ja - osoba siedząca przed nim, a nie głosy innych pacjentów w jego głowie. Byłam pacjentem potrzebującym - z jakiej racji potraktowano mnie tak nieprofesjonalnie?
Odpowiedz@biala_czekolada: Bo nie każdy nadaje się na psychiatrę, podobnie jak nie każdy nadaje się np. na nauczyciela. Smutne, ale prawdziwe.
Odpowiedz@e4rs44: chciałaś dać plusa, ale ręka mi omsknęła się :|
Odpowiedz@biala_czekolada: Rzeczywiście środki na opanowanie nerwów mogą Ci się przydać, bo widać agresję w sposobie Twojej wypowiedzi ;) To jak zachował się lekarz jest normalne. Postaram Ci się przedstawić to na swoim przykładzie: Prowadziłem sklep z piwem i bardzo często zdarzali się klienci, którzy wyskakiwali z tekstem "to ja poproszę jakieś lekkie, delikatne piwo, może jakiegoś portera", bo wiele osób kojarzyło portera z ciemnym piwem, a to z kolei z lekkim karmelowym dunkelem jak na przykład Kozel Cerny. Porter (bałtycki) jest piwem bardzo ciężkim, mocnym, gorzkim i wytrawnym. W związku z czym jak przychodził klient - a zazwyczaj klientka - która mówiła mi na wstępie, że chce portera, to z automatu już przedstawiałem jej czym charakteryzuje się piwo, o które prosi. W około 19 na 20 przypadków okazywało się, że danej osobie chodziło o zupełnie inne piwo, jedna na dwadzieścia wiedziała o co prosi i po wygłoszeniu standardowej formułki mówiła na spokojnie, że faktycznie lubi takie piwo po jakie przyszła. Czasem jednak zdarzała się osoba, która po próbie sprostowania reagowała agresją i stwierdzała "myśli pan, że ja się nie znam? że ja nie wiem czego chcę?" Zmierzam do tego, że gdybym podchodził z "zaufaniem" do każdego klienta, to straciłbym 19/20 klientów opisanych powyżej, bo stwierdziliby, że sprzedałem im niedobre piwo. I mogę się założyć, że podobnie jest u lekarza. Tylko co któryś pacjent przychodzi z problemem, a większość tylko po zwolnienie. Co więcej ludzie przychodząc po zwolnienie najczęściej ściemniają - opisują wymyślone dolegliwości rozgadując się przez pół godziny. Wystarczy zatem zadać pytanie czy potrzebne jest zwolnienie i można "przerobić" kilka razy więcej pacjentów. A przychodnia dostaje kasę od sztuki. Ja rozumiem, że każdy człowiek mający problem chciałby być potraktowany indywidualnie, ale niestety przez kombinacje pacjentów trzeba wybrać "mniejsze zło", bo w przeciwnym razie byłyby kilkumiesięczne kolejki, a kolejny ośrodek zdrowia byłby na granicy bankructwa. Nie odbieraj tego jako osobistej uwagi. Sam pewnie nie byłbym zadowolony z takiego traktowania, ale staram się zrozumieć także drugą stronę. Tym bardziej, że często jestem podobnie traktowany u mechaników samochodowych. Przyjeżdżam z konkretnym problemem, wiem jak to naprawić lub w jaki sposób zidentyfikować usterkę, ale z racji braku garażu/narzędzi/podnośnika jeżdżę do mechaników. Często jestem traktowany jako klient, który sobie coś uroił, bo mechanik wie, że częstsza jest inna usterka dająca podobne objawy. Wtedy się nie obrażam tylko wyjaśniam dlaczego uważam, że moim zdaniem jest inaczej.
Odpowiedz@piwarium: Moje problemy z nerwami nie polegają na okazywaniu agresji. Chyba dawno nie doświadczyłeś prawdziwej agresji - werbalnej czy fizycznej - skoro u mnie ją widzisz. Cała twoja druga wypowiedź również jest brednią. Pacjent w gabinecie psychiatrycznym nie przychodzi z ochotą na piwo czy usterką w samochodzie, choć fakt, jakąś usterkę chce naprawić - w emocjach. Jeśli nie widzisz różnicy między nimi a samochodem, przestań marnować mój czas.
Odpowiedz@biala_czekolada: Nie zamierzam oczywiście kwestionować Twojej motywacji do wizyty u lekarza, ale zauważ, że pacjenci dość często przychodzą do gabinetu psychiatrycznego, bo mogą tam dostać zwolnienie lekarskie z datą wsteczną (powyżej trzech dni).
Odpowiedz