Jak się kończy miłosierdzie dla "wykluczonych społecznie"?
Sąsiadka uparcie wpuszcza do klatki bezdomnych. Tłumaczy, że zimno i śnieg, że cierpi godność ludzka, że nie może myśleć spokojnie, że człowiek zamarza. Nie dociera do niej, że w mieście są noclegownie.
Dzisiaj, gdy wyszedłem z mieszkania, okazało się, że coś okropnie śmierdzi. Bezdomny, który noc spędził na klatce, zrobił kupę na parapet i kocykiem z wózka mojej półrocznej córki wytarł sobie tyłek.
wdzięczność bezdomnego
Wypadałoby teraz zapukać do sąsiadki i kiedy otworzy drzwi wcisnąć jej kocyk w twarz :)
Odpowiedz@Grav: Na razie jestem tak wkurzony, że czekam, aż trochę ochłonę. Poważna rozmowa sąsiadki nie ominie.
OdpowiedzCzemu nie wpuści ich do swojego mieszka, skoro tak bardzo ich jej szkoda?
Odpowiedz@pydu: Z tego samego powodu dla którego socjaliści, chcą by "wykluczonym społecznie" dawał kasę rząd, a oni sami w 99,9% przypadków nawet złotówki takiej osobie nie dadzą.
Odpowiedz@Draco: Już kiedyś było oburzenie, kiedy napisałam, że socjalista to taka swołocz, która cudzymi pieniędzmi bardzo chętnie się dzieli.Bo oni są upośledzeni i słyszą tylko "masz", ale nie "daj".
Odpowiedz@Draco na jedno wychodzi. Przecież rząd zabiera nam pieniądze i daje sobie. A co zostaje to dla biednych :-)
Odpowiedz@Grav: no ewentualnie wcisnac do rak i kazac wyprac, bo jej ukochany bedzonmy se dupe podtarł, po czym wymienic cala litanie w czym jak i gdzie praćXD
Odpowiedz@pydu: Ale to nie to samo. Większości podatków przeciętny Kowalski nawet nie dostrzega, dlatego nie ludzie nie widzą, kiedy ich pieniądze trafiają do budżetu Państwa. Natomiast zupełnie czym innym jest wyjąć z portfela realną złotówkę i dać ją komuś. Bo my musieliśmy na tę złotówkę pracować, a taka "osoba wykluczona" nie. Prawda jest taka, że gdybyśmy dostawali całą należną nam kasę i z niej sami musieli część oddać na podatki to to by się już dawno skończyło rewolucją.
Odpowiedz@Draco: przeglądałem ostatnio listę płac, którą zrobił nasz księgowy. Podatek dochodowy pracownika plus zus pracownika plus zus pracodawcy to ok 41% pensji jaką "kosztuję" pracownik dostający ok 1800 do 2000 na rękę. Do tego jeszcze dochodząvaty, akcyzy i inne drobniejsze podatki.
OdpowiedzDomagaj się od sąsiadki odkupienia kocyka, skoro tak lubi zachowywać się godnie.
Odpowiedz@kasiunda: popieram, też wystawiłabym sąsiadce rachunek za kocyk. Trzeba ponosić konsekwencję swoich postępowań- również własnego "miłosierdzia"
OdpowiedzI tutaj mamy nauczkę dla dwóch osób. 1. Nie wpuszcza się na klatkę bezdomnych, bo skoro w noclegowniach, schroniskach i innych tego typu miejscach nie znaleźli schronienia to znaczy tylko tyle, że nie są trzeźwi, albo będą pić. Tu nawet nie chodzi, że oni nabrudzą, tylko o to, że po alkoholu mogą być agresywni wobec innych (to się zdarza), albo mogą wypić jakiś "wynalazek" i zwyczajnie na tej klatce umrzeć. 2. Nie trzyma się na klatkach schodowych i WSPÓLNYCH korytarzach wózków dziecięcych, butów, szafek, szaf, worków z cementem, rowerów, psich bud i wszystkich innych dziwnych rzeczy. W historii jest podany jeden z powodów dlaczego. A teraz wszyscy pomyślcie co by się stało gdyby ten bezdomny kocyk po podtarciu odłożył do wózka, tak by nie było widać zabrudzenia, a autor położył w wózku swoje dziecko i przykrył je zasranym kocykiem.
Odpowiedz@Draco: Zwykle jak widzę bezdomnego w bloku, to dzwonię po straż miejską. Nie mogę jednak patrolować klatki całodobowo, zwłaszcza w nocy. Sąsiadów mam kulturalnych i nikt nikomu niczego nie kradnie, ani nie przestawia. Powszechną praktyką u nas jest trzymanie na obszernej klatce takich rzeczy jak wózki dziecięce. Jednym, jak na razie, wyjątkiem zakłócającym spokój są takie bezdomne patole.
Odpowiedz@fak_dak: Tu nie chodzi o kulturę sąsiadów. Znam wiele przypadków, gdy np. rodzice gdzieś pojechali, a nastoletnie dzieci zrobiły ostrą imprezę z morzem wódy i ich goście zarzygali korytarz, obryzgując przy okazji wózek dziecięcy i buty sąsiadom. W innym przypadku na korytarzu stały rowery... bardzo dużo rowerów przypiętych do barierek schodów. Ciężko było się przecisnąć do drzwi mieszkania ich właścicieli. Cała wesoła rodzinka olewała ciepłym moczem to, że zatarasowali drogę ewakuacyjną. Co ciekawe mieszkała z nimi wiekowa babcia, która w razie pożaru nie miała by szans wyjść z mieszkania właśnie przez te rowery. W garażach i na korytarzach/klatkach schodowych nie może być tez nic co jest palne. Wyjątkiem są kwiatki i wycieraczki przy drzwiach. Nie może być nic co by się mogło zapalić. Czemu? Bo to są drogi ewakuacyjne, a w garażach jest niebezpieczeństwo wybuchu. Nikt nie może tam nic stawiać i już, bez wyjątków, bo Ty postawisz wózek, a sąsiad doda rower, drugi szafkę na buty i się tworzy mały problem. Fak_Dak wyobraź sobie że wybucha w Twoim budynku pożar i musisz przejść z córką korytarzem obok płonącego wózka/szafki/czegokolwiek palnego. Taki przedmiot to w takiej sytuacji zagrożenie dla życia. Inna sprawa, że sąsiedzi, albo przypadkowi goście w bloku (akwizytor, albo nawet listonosz) potrafią wywalić gdzieś za siebie niedopałek papierosa (sporo osób pali na klatkach schodowych). Znam przypadek, że od takiego niedopałka zjarał się drogi wózek dziecinny stojący sobie na klatce schodowej.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2014 o 13:53
@Draco: Argument o płonących rzeczach na korytarzu do mnie przemawia.
Odpowiedz@fak_dak: Do mnie też argument o płonących rzeczach na korytarzu nie przemawiał. Do czasu kiedy dzień przed wigilia zbiegła do mnie mlodsza kuzynka, cala roztrzesiona i mówi, że coś zapaliło się na korytarzu. Zaczęła płonąc suszarka na pranie z kocykami i ciuszkami, ktora stala na korytarzu. Oprócz niej zajęła się wanienka do mycia malych dzieci. Przyczyną było to, że ktoś zapalił jedna zapałkę (byc może niechcący, w okolice prania) a ona zrobila resztę. Dodadam że mieszkam w kamienicy wszyscy dobrze sie znamy. Korytarz ten znajduje sie na pietrze i jest przestrzenny, a ze sasiedzi byli w dobrych stosunkach nikomu nie przeszkadzalo pranie. Dlatego teraz uwazam ze na korytarzu nie powinny znajdowac się tego typu rzeczy.
Odpowiedz@dion: czytaj uważnie. Ten argument przemawia do niego a nie "nie przemawia" ;)
Odpowiedz@Draco: wyobraź sobie ze masz wnieść dziecko i 10 kilowy cholernie niewygodny wózek na 4 piętro. Moja mama zostawiała na klatce, na parterze, przez całą naszą trójkę<minimum6 lat wożenia i stania wóżka> ttylko RAZ został przypalony, bo zostawiła na sylwestra przy wejściu<tam gdzie zawsze stał>.
Odpowiedz@Ahmik: To się kupuje lżejszy wózek, albo jakiś składany - łatwiejszy do wnoszenia. To co piszesz to jak użalanie się kogoś kto sobie kupił super drogie auto i użala się, że go nie stać na paliwo. ;) Wózki i rowery tarasują drogę i są narażone na uszkodzenie. Wózek, albo inne graty może zacząć się palić i wtedy jest problem. Przypomnę Ci tylko, że dziś się nie robi już wózków dziecięcych ze stalowych rurek i naturalnej skóry. Dziś producenci bazują na syntetycznych materiałach i plastiku, a to się znakomicie pali.
OdpowiedzTypowe dla tych bezdomnych, których przeraża myśl o przetrwaniu w noclegowni chociaż jednego dnia o suchym pysku. Ja ich na klatkę nie wpuszczam, niech sobie zamarzają jeśli taka ich wola i wybór, strata żadna.
OdpowiedzU mnie w bloku były takie "miłe" panie, które kilku żurom klucze dorobiły! Jak już się taki "zadomowi" na klatce to nie ma jak się go pozbyć, dzwonienie po straż dawało marny skutek, straż go zabierała na komisariat i wypuszczała, a ten wracał po 2h znów na klatkę. Klatkę traktował jako sypialnie z ubikacją niestety co śmierdziało okrutnie, w końcu pomogły inne argumenty, "pan" pijaczek wyleciał na kopach z bloku, z zapowiedzią, że jak znów się pojawi to mu tu ktoś nogi z czterech liter powyrywa, poskutkowało. Ale dobry rok się męczyliśmy z pijaczkiem.
OdpowiedzCiekawe jak teraz zareaguje sąsiadka, skoro wcześniejsze prośby o niewpuszczanie "wykluczonych społecznie" olała ciepłym moczem. Widać, chyba brakuje jej wyobraźni jak takie "miłosierdzie" może się skończyć.
Odpowiedz@marija: Może się skończyć śmiercią bezdomnego. To nie jest nic nietypowego, że takie osoby umierają po wypiciu np. dużej ilości płynu do spryskiwaczy (zawiera metanol, ale kto by czytał etykietę), albo innego wynalazku. Lub też duszą się własnymi wymiocinami, gdy śpią po kilku flaszeczkach "Uśmiechu Sołtysa", albo innego jabola. I wtedy przyjeżdża policja, pogotowie i jest śledztwo co tu ten bezdomny robił i kto go wpuścił. Wtedy część takich osób wpuszczających "wykluczonych społecznie" zaczyna myśleć logicznie, że jakby taki bezdomny zmarzł, to może by polazł do noclegowni na trzeźwo, a nie zachlał się na śmierć na ciepłej klatce schodowej.
Odpowiedz@Draco: To konsekwencje dla pana menela. Teraz pomówmy o mieszkańcach bloku, którzy są u siebie i przynajmniej w teorii powinni czuć się swobodnie. Nikt w swoim bloku nie chce wąchać fetoru jak z publicznej kloaki, czy też potykać się o cudzy kał. Sąsiadka ma szczęście, że pan menel załatwił się na parapecie, a nie na jej wycieraczce. Teraz załóżmy, że pan menel swoje ekskrementy postanowił zostawić w wózku (np. z powodu stanu upojenia alkoholowego bądź złośliwości). Albo jak wspomniałeś wcześniej, wrzuciłby ten "zanieczyszczony" kocyk do wózka, a autor nieświadomy tego, nakryłby nim dziecko. Zgadzam się z tym co napisałeś, ale z drugiej strony, jak wspomniałam wcześniej, mieszkańcy bloku są u siebie i powinni czuć się w swoim własnym domu bezpiecznie i swobodnie. A taki wózek, w którym wozi się półroczne dziecko zajmuje trochę powierzchni, więc nie dziwię się autorowi, że trzyma go na klatce.
Odpowiedz@marija: W nowych blokach dla wózków są specjalnie pomieszczenia na parterze zwane "wózkowniami". A jak nie ma to się kupuje taki wózek, żeby się jednak w mieszkaniu zmieścił. Fak_Dak nie mieszka chyba w jednopokojowej kawalerce, bez łazienki z małym aneksem kuchennym.
Odpowiedz@Draco: Najwyraźniej autor ma jakiś powód, dla którego wózek znajduje się w miejscu, w którym się znajduje :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2014 o 15:00
@marija: Żaden powód nie jest na tyle istotny, by zagradzać drogę ewakuacyjną. Nawet, jeśli klatka jest duża a wózek stoi pod ścianą to w sytuacji ewentualnego zagrożenia staje się niebezpieczny.
Odpowiedz@Draco: Zdecydowanie nie mieszkam w małej kawalerce. Wózek był trzymany na klatce dla wygody i zachowania czystości, bo w okresie jesienno-zimowym musiałbym po każdym spacerze myć kółka. Próba takiego rozwiązania nie sprawdziła się już przy pierwszym dziecku. Nie blokowałem drogi pożarowej. Piętra i półpiętra są u nas bardzo duże, tak, że pomimo wózka, spokojnie zmieszczą na szerokość się koło siebie 3-4 osoby. Blok jest z lat '90. O ile standard ma lepszy niż wielka płyta z PRL, to o wygodnej wózkowni czy rowerowni nikt nie pomyślał.
Odpowiedz@fak_dak: Będę wredna. Buty też zostawiasz na klatce by nie musieć wycierać ich podeszw? Przecież wystarczyłby głupi ręcznik położony w mieszkaniu obok drzwi, wycieraczka, kawałek starego dywanu, cokolwiek. Mieszkałam raz obok takiego sąsiada. Klatka niby duża, szeroka, miejsca sporo ale codziennie rano, przed zapaleniem światła, musiałam potykać się o pozostawione przez kretyna rzeczy. A to buty całej, kilkuosobowej rodzinki, a to sanki... Najciekawiej robiło się, gdy próbowałam wyjść z domu z dużą torbą. Przynajmniej przypomniałam sobie masę przekleństw! No i miałam genialną pobudkę. U mnie też nie ma ani wózkowni, ani rowerowni a jakimś cudem nikt nie zostawia takich rzeczy na klatkach schodowych. Można!
Odpowiedz@Draco: to musi być stary płn ;) od co najmniej kilku lat bazą 99% płynów do spryskiwaczy jest glikol a nie metanol. A chyba od zeszłego (2014) roku jest zabronione wytwarzanie płynów do spryskiwaczy opartych na metanolu.
Odpowiedz@Morfeusz: Co by to nie było, zgony bezdomnych zdarzają się dość często. Nie koniecznie po płynie do spryskiwaczy. Wystarczy jakiś zajzajer z niewiadomego źródła.
Odpowiedz@Draco: U mnie sytuacja jest dużo gorsza, całkiem spora rodzina mieszka w naprawdę małej klitce (niestety przeprowadzka to długi i często męczony temat, ale zwyczajnie to nie takie proste), mój wózek inwalidzki nawet przez drzwi nie przechodzi, nie mówiąc o tym, że w mieszkaniu jest taki ścisk, że kompletnie wózka nie ma gdzie postawić (absolutnie nie przesadzam). Nie mówiąc o tym, że (mimo, że nie chodzę) to jakoś sobie radzę na czworakach przy zejściu ze schodów, ale nie ma mowy, żebym sama zniosła wózek z mieszkania na dół. Nie miałabym jak się wydostać, gdyby nie stał on już przypięty na dole.
Odpowiedz@Noob: Tylko, że wózek inwalidzki to zupełnie inna sprawa. To wyższa konieczność i nie poskutkuje to reakcją sąsiadów "Ona trzyma swoje graty na korytarzy/klatce to my też". Poza tym wózek inwalidzki jest zrobiony tak, żeby nie miał za wiele ostrych krawędzi (jakie są w wielu rowerach) i jest robiony z materiałów raczej słabo palnych. Nie ma to zupełnie porównania do wózka dziecięcego z syntetycznych łatwopalnych materiałów wypełnionego równie łatwopalnym kocykiem i innymi gratami. Trzymanie wózka dziecięcego na korytarzy przez jednego mieszkańca, kończy się tym, że wszyscy sąsiedzi trzymają na korytarzu swoje wózki, rowerki, sanki, szafki itp. Bo skoro on może to my też.
OdpowiedzTez mam półroczna córeczkę i ja bym nie czekała na ochloniecie! Oj pani sasiadka poznala by moje "miłosierdzie" z bliska.. Pisz jak się sprawą rozwinęła.
OdpowiedzPodobną sytuację miałem osobiście (opisana w jednej z moich historii). Oprócz tego miałem inną sytuację. Pod skrzynkami na listy w klatce był kosz na reklamy (kto nie chciał spamu wrzucał go tam). Raz przyłapałem bezdomnego na sikaniu do tego kosza. Nie mam nic przeciw ogrzewaniu się bezdomnych na klatkach, ale jeśli już muszą - niech się zachowują. Bez robienia syfu, picia alkoholu, awantur, s*ania i sikania gdzie popadnie oraz bez absolutnie jakiegokolwiek żulenia, czy to papierosów, czy pieniędzy.
Odpowiedz@spy02: No to na takie warunki to żaden by się nie zgodził. Gorzej niż w noclegowni ;) Oni wybierają nocleg na klatkach schodowych bo tam właśnie te wszystkie rzeczy mogą robić. A głownie chodzi o chlanie.
OdpowiedzNie miałabym skrupułów owego prezentu nieprzekazać wspomnianej sąsiadce. Logiczne, że kocyka już nie użyjesz, ale może to ją nauczy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2014 o 15:43
Twoja historia ma jeszcze jeden piekielny element (poza omówionymi powyżej); sprawdź trzy ostatnie cyfry ;-) (tak, wiem, że naukowcy niedawno dowiedli, iż to 616 powinno być, ale tradycji nie będziemy szargali)
OdpowiedzA ja bym, na Twoim miejscu, złożyła skargę do administracji na sąsiadkę która ma takie "dobre serce "bo swoją bezmyślnośćą stwarza zagrożenie dla mieszkańców całego bloku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2014 o 17:42
na panów meneli skuteczny jest niestety tylko pan wpi..rdol
OdpowiedzJa bym od razu poszła do szanownej sąsiadki. Z prostej przyczyny- żeby posprzątała to, co szanowny żul zostawił.
Odpowiedztrzeba bylo ten kocyk sprezentowac pani sasiadce - wczesniej wytarwszy nim jej drzwi od mieszkania ;)
OdpowiedzMiałam taką genialną sąsiadkę. Znaczy sąsiadkę dalej mam, tylko jej miłosierdzie przeszło jak wpuszczany przez nią notorycznie bezdomny w odwecie za brak 5 złotych na wino wybił jej okno kamieniem.
OdpowiedzNa parapet? Jakiś akrobata^^ Kocyk podrzuć sąsiadce do prania. Potem wyrzucisz, bo raczej dziecka juz nim nie przykryjesz, ale powinna go wyprać w ramach konsekwencji swojego postępowania. W każdym mieście są noclegownie dla bezdomnych, nikomu nie odmówią pomocy pod warunkiem, że osoba jest trzeźwa.
OdpowiedzZ tego, co piszesz wynika, że sąsiadka już od dłuższego czasu pozwala bezdomnym spać na Waszej klatce schodowej. Czy to był pierwszy bezdomny, który w taki sposób się zachował? To nie jest miłosierdzie, tylko próba uspokojenia sumienia. Rzeczywiście, wielką łaskę zrobiła, że wpuściła na klatkę schodową. Gardzę tego typu dobroczynnością. EDIT: W ten sposób nie pomaga się ludziom. W jaki faktyczny sposób poprawia to jego sytuację? Poza tym chodzi też o bezpieczeństwo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2015 o 15:41
@Notorious_Cat: Dokładnie! Skoro sąsiadka chce być "miłosierna" niech weźmie bezdomnych do siebie do domu, zamiast na publiczną klatkę wpuszczać! Tam mogą srać nawet na dywan!
Odpowiedz@Notorious_Cat: "W jaki faktyczny sposób poprawia to jego sytuację? " Pozwoliła mu nie umrzeć z wychłodzenia.
Odpowiedz@nanab: Pozwoliła mu w cieple chlać.
Odpowiedz@nanab: Ten jeden raz. Potem następny, i jeszcze raz... To nie jest pomoc, to poprawianie sobie samopoczucia "och, jakimże jestem wspaniałym, szlachetnym człowiekiem, że wpuszczę bezdomnego na klatkę schodową". Już prędzej podziwiałabym tę kobietę, gdyby dała tym mężczyznom coś ciepłego, żeby rzeczywiście zapobiec wychłodzeniu.
Odpowiedznie widze nic niezwykłego, kazdy bezdomny tak robi
Odpowiedzok - prosty test wrażliwości: czy bardziej szokuje Cię obsrany kocyk - czy martwy, zamarznięty człowiek?
Odpowiedz@marika_c: myślę, że najbardziej szokuje tu człowiek uratowany przed zamarznięciem, który z wdzęczności sra na kocyk.
Odpowiedz@marika_c: a co Cię bardziej wkur**a? Ob*rany kocyk czy zamarznięty bezdomny? Bo możemy bawić się w ten sposób długo. Co do zostawiania wózków - jeśli nie tarasuje drogi i spokojnie można nawet wielkogabarytowe meble przenosić gdy stoi - to dla mnie nie ma powodów. Póki mieszkańcy klatki są ze sobą zgodni i klatkę traktują jak przedłużenie domu - łącznie z dbaniem o jej czystości i ogólne wrażenie - to jest ok. Oczywiście, nawet w takich klatkach zdarzają się kradzieże, niemniej... w tzw. noclegowniach można się nawet raz na jakiś czas po prostu umyć i oprać.
Odpowiedz@marika_c: To zróbmy inny test. Co Cię bardziej szokuje? Bezdomny człowiek, którego wpuściłaś na klatkę, a który się schlał i udusił własnymi rzygowinami, czy bezdomny na ulicy który się schlał i zamarzł.
Odpowiedz@Draco: Odpowiadam: żaden mnie nie szokuje. Klatka schodowa nie jest i nie będzie odpowiednim miejscem dla bezdomnych! Co najwyżej piwnice, pod warunkiem, że są odpowiednio zabezpieczone. Ale to i tak problemu nie załatwia. Wielu jest bezdomnych z wyboru, ale więcej z winy rządzących!
Odpowiedz@unitral: Piwnice też nie są dla bezdomnych. Dla bezdomnych są schroniska, noclegownie, jadłodajnie i inne ośrodki. A jak im nie pasuje to nora pod mostem
OdpowiedzNic tak skutecznie nie leczy ludzi z różnych lewackich mrzonek vide "multi-kulti", "wrażliwość społeczna", "tolerancja" jak odrobina autopsji. Poobcowanie sobie na żywo z przesiąkniętymi denaturatem "wykluczonymi", pomieszkanie trochę w dzielnicy łacińskiej z "afroafrykanami", posłuchanie wykrętów Owsiaka na temat finansowania tych jego "charytatywnych" fundacji itp. itd. - witamy w realnym świecie.
OdpowiedzWszystkim tym, którzy otwierają klatkę schodową i wpuszczają chlejących bezdomnych bo "miłosierdzie" i "to chory ludzie potrzebujący pomocy" proponuję nie dysponować dobrem wspólnym jakim jest klatka schodowa a zaprosić takich ludzi do siebie do domu. Mieszkanie każdy ma własne, może nim dysponować jak chce. Ojej ale jak trzeba zaprosić do własnego a nie wspólnego (czyli niczyjego bo mieszkanie trzeba będzie ogarnąć ze smrodu i brudu samemu a klatkę ogarnie gospodarz domu) to już się kończy miłosierdzie? Ładnie się udaje łaskawcę nie swoim kosztem, prawda?
OdpowiedzJa zauważam inną prawidłowość, że im więcej jest mieszkań na klatce tym bardziej się odpowiedzialność rozmywa. Jak ktoś ma mniejszy udział niż 1/10 to czuje podświadomie, że przestaje mieć istotny wpływ na wspólną sprawę i odpuszcza.
OdpowiedzJa proponuję najprostsze rozwiązanie: jeśli jeszcze kiedyś sąsiadka wpuści takiego menela a Ty będziesz o tym wiedzieć, pójść z nim do sąsiadki, zapukać i jak otworzy to powiedzieć "ten Pan jest do Pani widocznie skoro Pani wpuściła" i wepchnąć tego menela Pani sąsiadce do domu. Niech ona się nim teraz martwi.
Odpowiedz