Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak mówią ludzie z branży - nie zna życia ten, kto nie…

Jak mówią ludzie z branży - nie zna życia ten, kto nie pracował w gastronomi.

Na barze stoi cennik: sama zupa =6zł, samo II danie =15zł, zestaw (zupa + drugie danie) =17zł. Do wyboru kilka zup i kilka II dań.

Sytuacja z dnia dzisiejszego. Podchodzi kobitka do baru i zamawia na wynos 3 zupy i 2 drugie dania. Jak łatwo policzyć, kasuję od pani cztery dyszki, podaję jedzenie i zajmuję się krzyżówką. W tym czasie kobitka otwiera opakowania, próbuje rosołku... i jak nie wrzaśnie!

K: Obrzydliwy! SAMO MAGGI! Ja tego dzieciom nie dam! Pani sobie spróbuje! Tego się jeść nie da!
I podtyka mi ten pojemnik z rosołem, który siorbała. Próbuję grzecznie wytłumaczyć że się nie zgadzam z jej opinią (dla sprawdzenia nalałam sobie tego rosołku) ale są gusta i guściki. Zaproponowałam inne zupki lub zwrot pieniędzy. Pani wybrała kasę. Toteż oddałam jej 10zł różnicy i pożegnałam się, cały czas wysłuchując jej narzekania na ten nieszczęsny rosół. Zdarza się - w tej branży to normalne, że coś komuś nie podejdzie. Ale, ale...

15 minut później, ta sama kobitka wpada mi na salę jak wściekły byk, stawia mokrzusieńką (lało) siatę z zamówieniem na barze i znowu podnosi larum.

K: Pani mnie coś oskubała! Ja zapłaciłam za zestawy a nie mam zup!
JA: Przecież oddałam pani pieniądze za te zupy, prawda?
K: Ale tu PISZE (!) że zupa po 6zł a pani mi oddała 10 za trzy zupy! 3 razy 6 to ile jest?! No ile?!

Wierzcie lub nie ale przez 10 minut (ku uciesze innych gości) ze stoickim spokojem tłumaczyłam kobicie, jak krowie na rowie, na pięć różnych sposobów dlaczego tyle i tyle co kosztuje. Nie dotarło.

K: To ja to oddaję i proszę mi zwrócić pieniądze!!! - krzyczy.
JA: Nie mogę zwrócić pieniędzy po tym jak wzięła pani jedzenie, poszła z nim gdzieś, a teraz chce oddać, bo się pani obraziła na cenę.

K (po chwili namysłu): ALE TO TEŻ JEST NIEDOBRE!
JA: Przecież Pani tego nie wie - odpowiadam, patrząc na zapakowane przeze mnie, nienaruszone danie.
K: KIEROWNIKA POPROSZĘ!
JA: Cały czas pani słucham.
K: JA NIE WIEM CZY PANI JEST KIEROWNIKIEM, DOKUMENTY PROSZĘ OKAZAĆ!
JA: Nie mam najmniejszego obowiązku się pani legitymować.
K: Ja zapłaciłam za zestawy i chcę do nich zupy!
JA: Dobrze, mogę dać inne zupy tylko będzie mi pani musiała dopłacić te 10 zł, które pani oddałam.
K: NIC DOPŁACAŁA NIE BĘDĘ, JA JUŻ PŁACIŁAM!

I wiecie co? Ta kłótnia trwała jakieś 20 minut. Tłumaczyłam ja, kucharka i kelnerka. Ba, nawet inni goście się wtrącili. Nie dotarło. Po przejściu na "ty", z akompaniamentem gróźb wizyt sanepidowskich i innego złorzeczenia, baba poszła.

Ach, te "obrzydliwe" kotlety jednak zabrała.

gastronomia

by jelonek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rammaq
-4 14

@Marunae: Ja w pracy często z premedytacją, używam zdrobnienia "pieniążki" czekam, na kogoś, kto zareaguje. Jak dotąd nikt nie zwrócił mi uwagi. :>

Odpowiedz
avatar TheJoker
11 19

@Marunae: W tej chwili, z tego co widać, to ty masz problem ;)

Odpowiedz
avatar misiafaraona
7 11

Niech sobie sama ugotuje lepsze ;)

Odpowiedz
avatar grisznik
9 11

Na taki argument, że ile jest 3 razy 6, można też powiedzieć, że jak policzyłaś 40 złotych, to nie było problemu, chociaż 2x15 (samo II) plus 3x6 (3 zupy) to 48 złotych. I w takim wypadku prosisz o oddanie 8 złotych. I wtedy trzeba było wziąć od niej i jej dać od razu ;)

Odpowiedz
avatar jelonek
13 13

@grisznik: w te stronę tez próbowałam tłumaczyć ;-)

Odpowiedz
avatar grisznik
3 3

@jelonek: Aha. No to chyba i tak beznadziejny przypadek.

Odpowiedz
avatar ipocoutrudniac
6 20

Jak mówią ludzie z branży - nie zna życia ten, kto nie pracował w gastronomi. I nie zna polskiego, kto pracuje w gastronomii? Przed reformami byłoby: gastronomji i nie byłoby wątpliwości jak pisać, skoro się akurat dokładnie tak mówi.

Odpowiedz
avatar jelonek
-1 25

@ipocoutrudniac: tak, popełniłam błąd. Jeden na kilka dodanych postów. Gdyby to był jakikolwiek egzamin językowy nie straciłabym nawet punktu, dlatego też uważam, że zarzucanie mi nieznajomości języka polskiego jakbym notorycznie strzelała babole typu "iórz" jest przesadzone.

Odpowiedz
avatar voytek
-4 10

ale zupa chyba najlepsza nie była skoro reklamacje uznano?

Odpowiedz
avatar Northanger
5 5

@voytek: Reklamacja została uznana zapewne dla "świętego spokoju"...Pracowałam w miejscu gdzie jedzenie było okropne, a ceny z kosmosu, wszyscy się jednak nim zachwycali, bo takie drogie, a klient potrafił zapytać "Czy ta szklanka była polerowana"...no cóż, ludzie:)

Odpowiedz
avatar Kosiciel
1 1

@Northanger: A była? ;)

Odpowiedz
avatar kulka
1 1

Nie zna życia ten, kto nie pracował w gastronomii. Albo w handlu. ;)

Odpowiedz
Udostępnij