Ciąża jest dla mnie najprawdziwszym koszmarem. Silna anemia, niepowściągliwe wymioty, permanentne osłabienie sprawiają, że jestem apatyczna i wiecznie senna. Na domiar złego miejscowo schudłam i zaczęły wypadać mi włosy – dosłownie garściami. Jako że trafiłam niedawno do apteki, zapytałam o jakiś suplement diety przeciwko ich wypadaniu. Jakaś pani, mniej więcej trzydziestoletnia, pakująca swoje lekarstwa spojrzała ze zgrozą:
- To pani będzie matką, a wciąż myśli o wyglądzie? A nie o zdrowiu dziecka?
- Tak, myślę o swoim wyglądzie – odpowiedziałam tępo. W tym czasie farmaceutka stwierdziła, że takich suplementów nie ma, zaproponowała len, więc podałam jej receptę na jakieś inne medykamenty.
Gdy ona ruszyła na zaplecze, kobieta znów mnie zaatakowała, o dziwo, moralizatorskim i względnie łagodnym głosem:
- Macierzyństwo to poświęcenie, proszę pani! Niech pani patrzy na siebie: smętna, wychudzona, blada, pewnie się odchudza, co? A dzidziuś z głodu tam w środku płacze! Mamo, daj mi jeść, woła! Nie czas już myśleć o wyglądzie, włosach, i tak wypadną po porodzie. Nie wolno truć bezbronnego dzidziusia chemią dla widzimisię!
Nie reagowałam, głównie dlatego, że zwyczajnie nie chciało mi się dyskutować, choć przez moment rozbawiła mnie wizja kompletnej utraty włosów natychmiast po wyjeździe z porodówki. Ale ostatnie zdanie pani sprawiło, że uśmiechnęłam się, pierwszy raz tego dnia szczerze. Otóż rzekła ona z pełną powagą:
- Gdy kobieta staje się matką, powinna już przestać myśleć o wyglądzie jak panienka, a żyć tylko dla dziecka. To jest macierzyństwo!
Niestety znam takie kobiety, które poświęcały się dla dzieci. Potem dzieci wychodziły z domu, zakładały własne rodziny, a kobiety zostawały z poczuciem pustki, bo poza dziećmi nie miały niczego. To jeszcze w miarę optymistyczna wersja, bo w pesymistycznej tak przywiązywały i uzależniały dzieci od siebie, że te nie potrafiły się separować, zakładać własnych związków i jako dorosłe osoby mieszkały nadal pod opieką troskliwej mamusi, bez żadnej potrzeby założenia własnej rodziny. Dlatego tłumaczę wszystkim moim pacjentkom. Na pierwszym miejscu powinny mieć siebie i swoje potrzeby, na drugim męża, na trzecim dzieci. Potem długo, długo nic i wreszcie potrzeby reszty świata.
Odpowiedz@fak_dak: w większości się zgadzam, może tylko poza kolejnością: kobieta-mąż-dziecko. Mąż "rzecz" nabyta i zawsze może ulec podmianie/zamianie/odstawce w przeciwieństwie od dziecka. Zresztą sama natura tutaj się postarała i uczucia macierzyńskie są najsilniejsze:). Co do historii - nie bronię kobiety, bo faktycznie w dzisiejszych czasach takie podglądy to żenada, ale weźmy pod uwagę fakt, że przez całe pokolenia nasze babki, prababki, pra...prababki były wychowywane właśnie na żony i matki. Nawet głupia tradycja zakładania czepka po ślubie miała wskazywać na to, że kobieta z chwilą zamążpójścia traciła swoją kobiecość. Zostawały już tylko atrybuty macierzyńskie, bo takie miało być przeznaczenie kobiety. Trzeba było ponad 100 lat, by te poglądy uległy zmianie.Jak widać nie u wszystkich ten proces postępował w takim samym tempie . Dla nich być może potrzeba jeszcze jakiś 50 lat by zmienić sposób myślenia.
Odpowiedz@fak_dak: "Na pierwszym miejscu powinny mieć siebie i swoje potrzeby, na drugim męża, na trzecim dzieci". niektóre Twoje posty wywracają mi flaki, "mądralo".
Odpowiedz@ewilek: W zdrowej rodzinie dzieci odchodzą, a mąż zostaje. Znam takie małżeństwa, w których kobieta inwestowała w dzieci olewając męża. Dzieci odeszły na swoje a w domu zostało dwoje obcych sobie ludzi. Kobieta nie wychodzi za mąż po to by mieć dzieci. Dzieci pojawiają się bo pokochała faceta i wyszła za mąż. @the: Co jest nie tak z moim postem? Jeżeli piszę rzeczy dla ciebie oczywiste, to przepraszam za truizmy. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że znaczna część kobiet na pierwszym miejscu stawia dzieci, na drugim rodziców, na trzecim męża, a na końcu siebie. A potem ja ich leczę, bo się wypaliły.
Odpowiedz@fak_dak: W 100% się zgadzam, odrobina zdrowego egoizmu nikomu nie zaszkodzi.Kobieta nie powinna żyć dla dzieci tylko i wyłącznie.I może być faktycznie tak, że zostanie dwoje obcych ludzi, ale może być gorszy scenariusz.Mąż odejdzie, bo ma dość bycia maszynką do zaspokajania potrzeb potomstwa, bo po za nimi dla kobiety nic się nie liczy.
Odpowiedz@ewilek: Wiele małżeństw rozpadło się tylko dlatego, że po urodzeniu dzieci żona uznała, że chłop już zrobił swoje i nie musi o niego dbać. No bo dzieci ważniejsze. I co gorsza, nie musi o siebie dbać.
Odpowiedz@fak_dak: Ale ja nigdzie nie napisałam, że dzieci mają stanowić dla kobiety cały świat. Uważam tylko, że jednak uczucie macierzyńskie jest silniejsze niż na ogół uczucie do faceta. W tej kwestii rządzi nami kobietami w dużym stopniu biologia czyli instynkt. Ja nie mam na myśli toksycznych uczuć chorych matek, dla których dziecko jest jedynym sensem życia. Piszę o normalnych zdrowych relacjach w rodzinie. I dam sobie łeb obciąć, że porażająca większość kobiet -matek małych dzieci -postawiona w sytuacji wyboru: facet czy dziecko - wybierze dziecko. Więc możesz sobie pisać z punktu widzenia faceta, że dla kobiety, młodej matki dziecko powinno być na trzecim miejscu - ale i tak nic nie zmieni natury i dziecko zawsze albo prawie zawsze będzie dla kobiety ważniejsze.
Odpowiedz@fak_dak: Wypaliły sie , bo wmawia im sie , ze powinny byc "ambitne" i to wstyd byc' kura domowa ". Tylko, ze ludzie maja rózne ambicje , a pod płaszczykiem 'kury domowej' jest szeroki wachlarz samorealizacji, rozwoju i spełniania swoich marzen:)
Odpowiedz@ijabuba: Nie masz racji. One nie wypaliły się, bo ktoś je zamknął w domu, a one chciały robić karierę. Dom to był często ich wybór, a nierzadko łączyły obowiązki domowe z pracą zawodową. One się wypaliły, bo pośród dbania o innych kompletnie zapomniały o sobie. Wzór Matki Polki zakłada całkowite poświęcenie dla dzieci i rodziny. Jak pytam taką kobietę czy ma czas na swoje pasje, przyjemności i co robi wyłącznie dla siebie, to ona ze zdziwieniem mówi, że nigdy o tym nie myślała.
Odpowiedz@fak_dak: Absolutnie się zgadzam. Człowiek bez pasji szarzeje. I cofa się w rozwoju. Bo co może być rozwijającego w kaszkach, praniach i pampersach? I o czym można z taką kobietą porozmawiać?
Odpowiedz@fak_dak: a ja kiedyś czytałem, że kobiety które po zostaniu matkami przestają o siebie dbać (dokładnie tak jak radzi nieznajoma w historii) niedługo po zostaniu matkami zostają również samotnymi matkami.
Odpowiedz@fak_dak: Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że wciąż wiele kobiet nie rozumie, że poza dzieckiem jest jeszcze jakiś świat. Pamiętam pierwsze dni po porodzie - położna opierniczyła mnie za chodzenie w piżamie, kazała ubrać się normalnie, zrobić makijaż, ułożyć włosy i wyjść chociaż na pół godzinki. I to było właściwe podejście. Na socjologii, nawet podstawach, uczą już, że najpierw kobieta jest żoną, dopiero potem matką i dziecko nie powinno być ważniejsze od męża (wiadomo, że są rzeczy, które przy dziecku trzeba zrobić i mu zapewnić).
Odpowiedz@fak_dak: a ja uważam, że zgodnie z prawami natury dziecko jest ważniejsze. Naturalnym obowiązkiem każdego człowieka jest troska o przedłużenie gatunku. Kobieta została stworzona do rodzenia i wychowywania dzieci, nie do niańczenia męża.
Odpowiedz@Ender27: Jeżeli mowa o zgodności z naturą, to biologia każe facetom zapłodnić jak największą ilość kobiet. Podoba ci się wizja facetów działających zgodnie z naturą, czyli zdradzających żony na potęgę i wymigujących się z obowiązku wychowywania swoich poczętych z różnymi kobietami dzieci?
OdpowiedzWidać, że niektórym nie tylko włosy wypadają po porodzie, ale też mózgi... Kobieta to kobieta, obojętnie czy z dzieckiem czy bez.
OdpowiedzVitapil:) na wypadające włosy:) Pediatra zgodziła się abym łykała nawet gdy karmiłam piersią. Zapytaj ginekologa. A co do potrzeb Twoich i maluszka - w tej chwili jesteście jednością i Twoje są równie ważne - nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Co do włosów przygotuj się, że będą wypadać i to garściami, ale dopiero gdzieś po 6-8 tyg od porodu.
OdpowiedzMnie na wypadanie włosów bardzo pomógł szampon Ziai (to nie reklama, nie mam z nimi nic wspólnego).Z tego co wiem, można go kupić tylko w aptece.Nie wiem, czy Tobie pomoże, bo mnie wypadały ot tak sobie.A w ciąży i po urodzeniu dzieci nigdy, wręcz przeciwnie, nigdy takich ładnych włosów już potem nie miałam:( Baba w aptece to idiotka, nieszczęśliwa i sfrustrowana matka, to nieszczęśliwe dziecko.A dla kobiety wygląd jest przecież bardzo ważny.Trzymaj się.
Odpowiedz@Katka_43: Zależy jaki szampon. Ja kupowałam w normalnym supermarkecie najzwyklejszy z czarną rzepą od Ziai. Różnicy nie widziałam w stosowaniu, ale nigdy mi garściami włosy nie wypadały :)
Odpowiedz@hawkeye: Świetna jest też Ewa natura z rzepą :) Śmierdzi, ale to najlepszy dowód, że zawiera sporo soku z rzepy. Nie wiem, czy ci pomoże, ale ryzyko nie jest duże (kosztuje jakieś 5 zł;). U mnie skutecznie ograniczył sezonowe wypadanie. Dobra jest też wcierka Jantar (po której wreszcie zaczęły mi rosnąć nowe włosy). Absolutnie najlepsze efekty dawało picie herbatki ze skrzypu i pokrzywy (skrzyp gotuję kwadrans, odstawiam, dodaje pokrzywę i parzę drugie tyle), ale nie wiem, czy jest bezpieczna w okresie ciąży i karmienia. Traktowanie kobiety w ciąży jak inkubatora, nie mającego własnych potrzeb to jakiś koszmar... Rozumiem, że kobiety które ciężko znoszą ciążę rezygnują często z dbania o swój wygląd, bo zwyczajnie nie mają na to siły, ale oczekiwanie, że każda kobieta zapomni o sobie na te 9 miesięcy to przegięcie. To, że nie zapomina o sobie nie znaczy, że zapomina o dziecku.
Odpowiedz@inga: Zapamiętam, może mi się przyda w ciąży kiedyś. Chociaż mam tak dużo włosów, że pewnie nawet nikt nie zauważy, że mi nieco wypadło :)
Odpowiedz@hawkeye: tu chodzi o szampon Ziaja med do wypadających włosów. Koło 10 zł max u mnie w aptece. http://ziaja.com/ziaja-med/wlosy/1948,szampon-przeciw-wypadaniu-wlosow
OdpowiedzTo już wiem dlaczego 80% znanych mi matek wygląda jak totalna patologia z tłustymi włosami, zmarszczkami, bez makijażu i w obdartych ciuchach pomimo, że przed ciążą były pięknymi i zadbanymi kobietami. I jeszcze dochodzi do tego wydalenie mózgu w czasie porodu tzn. 100% zainteresowanie tylko dzieckiem, a facet od tego momentu już jest tylko po to, by przynieść kasę i najlepiej żeby był 12h w pracy i nie przeszkadzał. A potem takie się dziwią, że nagle facet gdzieś uciekł... ale całe szczęście są jeszcze normalne matki chociaż to mniejszość...
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 grudnia 2014 o 13:50
@Tsukushi: No ale co złego jest w braku makijażu :(. Zmarszczki to chyba nie do końca ich wina.
Odpowiedz@sla: w samym braku makijażu nic... mówię o ogólnym zaniedbaniu i wyglądzie co najmniej 10-15 lat więcej niż taka matka ma
Odpowiedz@Tsukushi: Ale o makijażu napisałeś tak, jakby coś było w tym złego. Poczułam się dotknięta :(. A tak serio - czego się spodziewasz? Jeśli matka ma do ogarnięcia i dziecko, i cały dom (bo dla wielu panów odgrzanie gotowego obiadu to za duże wymagania) to kiedy ma znaleźć jeszcze czas, by o siebie zadbać? Wystarczy podzielić się obowiązkami a tak magicznie zarówno czas dla siebie, jak i czas dla partnera się znajdzie.
Odpowiedz@sla: podział obowiązków jest w momencie gdy facet pracuje, a kobieta jest w domu. W znanych mi przypadkach faceci pracują dzień w dzień po 12h by utrzymać rodzinę. Dolicz do tego dojazd i masz minimum 13h poza domem. To jest dziwne, że facet po 13 h nienadążania i stresu w pracy chce się wyspać i coś zjeść? Facet może pomagać kobiecie, gdy ona też pracuje zawodowo np. chociaż przez 3h dziennie. Kobiety mają jakieś dziwne wymagania w dzisiejszych czasach. Nie umniejszam tutaj pracy kobiet, ale serio chyba wolałabym być w domu,gotować, zajmować się dzieckiem, sprzątać niż chodzić do pracy i martwić się, że cała rodzina jest na moich barkach i jeśli ja coś zjebie w pracy i ją stracę to cała moja rodzina będzie głodować. Kobiety tego w ogóle nie doceniają... I serio ciężko jest znaleźć 10 minut by włosy umyć? To może niech w ogóle się nie myje, bo straci 20 minut swojego cennego czasu, w którym mogłaby ogarniać dziecko.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 grudnia 2014 o 14:20
@Tsukushi: Zauważ, że ty pracując 13h dziennie wracasz i masz wolne. Kobieta z małym dzieckiem tego wolnego nie ma. Musi pracować 24/7, także w nocy (karmienie). Także w takiej sytuacji pomoc naprawdę jest potrzebna a już zwłaszcza, jak miał miejsce ciężki poród. Serio chciałbyś tak żyć? Ja nie. Nigdy. Za żadne skarby świata. Zwariowałabym. Najbardziej niewdzięczna robota świata. Umyć włosy w 10 minut? Z długim futrem to w ogóle możliwe, zwłaszcza razem z umyciem się?
Odpowiedz@Tsukushi: A czy ty kiedyś zajmowałaś się sama dzieckiem i całym domem? Ale tak naprawdę sama, bez niczyjej pomocy? Bardzo w to wątpię. Ja mam za sobą etap zarówno bycia matką i żoną na pełen etat oraz etap pracy zawodowej niby na jednym etacie ale w rzeczywistości często po 10-12 h dziennie. Wierz mi, nie jestem pewna kiedy to bywałam bardziej zmęczona. Jak się tak dobrze teraz nad tym zastanawiam, bo chyba właśnie wtedy gdy paromiesięczny syn po całych dniach nie dawał mi chwili wytchnienia. Nawet w nocy (bo oczywiście to tylko ja musiałam wstawać, bo pan mąż MUSIAŁ się wysypiać bo SZEDŁ do pracy. No, ale wtedy byłam młoda i głupia więc dałam sobie wmówić, że siedzenie w domu z dzieckiem to tak naprawdę dla mnie frajda... Ale popieram co do konieczności dbania o siebie przynajmniej w podstawowym zakresie. Tłustych włosów i powyciąganych łachów nigdy nikt u mnie nie zobaczył.
Odpowiedz@Tsukushi: "Facet może pomagać kobiecie, gdy ona też pracuje zawodowo np. chociaż przez 3h dziennie." Może? łał... Nie jesteśmy godne.
Odpowiedz@Tsukushi: coś uściślę, bo głupio piszesz. zapominasz, że dzieci są różne. przy bardzo absorbującym dziecku nie ma czasu czasem nawet na wyjście do WC. i choćbyś nie wiem, jaki podział miał obowiązków - mama to mama, i zwykle ona robi najlepiej i najwięcej. życie :)
Odpowiedz@the: Jeśli matka się na to zgadza to robi wszystko najlepiej i najwięcej. Ojciec tak samo dobrze może zajmować się dzieckiem, jedyna różnica jest taka, że piersią nie nakarmi. Chociaż jakby się uprzeć...
Odpowiedz@sla: nie wal już tych truizmów, szkoda nawet cokolwiek odpowiadać.
Odpowiedz@the: Robi to najlepiej, bo robi najczęściej. I koło się zamyka. Naprawdę, umiejętność zmienianie pieluszek nie jest zakodowana w genach. Mam wśród najbliższych znajomych dwie rodziny, w których kobiety robią karierę, zarabiają więcej a ich mężowie zajmują się dzieckiem/dziećmi w domu, pracując na pół etatu lub w domu (w obu przypadkach to wspólna, przemyślana decyzja). I co? Panowie radzą sobie świetnie, dzieciaki - i chłopcy i dziewczynki - są znakomicie wychowywane, bo okazuje się, że tata potrafi równie dobrze zmienić pieluchę, zapleść warkoczyk, nauczyć malować i podać odciągnięty na zapas pokarm.
Odpowiedz@inga: Chodzę w dresach, nie maluję się, jestem matką. Ale to nie znaczy że przed ciążą na co dzień się malowałam. Wystarczyło mi od czasu do czasu sie ładniej ubrać i zrobić makijaż, powiedzmy raz na miesiąc. W ciąży rzadziej, bo dziecku mogło zaszkodzić, teraz też rzadziej, bo często nie mam chęci się jeszcze 10 tysięcy razy dziennie przebierać i poprawiać makijaż, bo młody uleje na mnie, więc zostaje przy swoim dawnym stylu, kiedy to przesiadywałam godzinami w stajni- w takiej się zakochał, to niech taką ma, czasem jedynie odmienioną:) zresztą te akcje nadają swieżości w związku:)
Odpowiedz@Ahmik: Przepraszam, ale skręca mnie z ciekawości. Czy według Ciebie ładne ubieranie i makijaż szkodzą dziecku jak jest ono jeszcze w łonie matki? To z czego robią te ubrania i kosmetyki ?!
Odpowiedz@Shineoff: Istnieją przecież teorie o szkodliwych kosmetykach - jakiś konserwantach, parabenach i różnych innych cudach.
Odpowiedz@sla: Nie popadajmy w paranoję! Po pierwsze kosmetyki są robione z przeznaczeniem używania ich głównie na twarzy - gdyby były szkodliwe, robiłyby się kobietom na twarzy jakieś parchy, liszaje i cholera wie co jeszcze. Po drugie - prawdopodobieństwo dostania się na przykład mascary do krwioobiegu, a co za tym idzie do łożyska jest mniejsze niż wygrana w totolotka. Idąc tym tropem, to kobieta w ciąży nie powinna wychodzić z domu, bo na ulicach jeździ mnóstwo samochodów, które wydzielają szkodliwe i trujące spaliny, które taka kobieta wdycha (i prędzej one dostaną się do łożyska)...
Odpowiedz@Shineoff: Ja nie popadam w paranoję, mam to wszystko gdzieś :). Jednak sporo osób w to wierzy - nawet na moim szamponie napisane jest 'paraben free'. Co do parchów to akurat głupota - dany składnik może być neutralny dla skóry a szkodliwy dla jakiegoś organu wewnętrznego. Mascara podobnie - wystarczy mocniejsza reakcja alergiczna i mamy spory problem. Ostatnio widziałam zdjęcia dziewczyny po teoretycznie całkowicie bezpiecznym farbowaniu rzęs. Auuu...
Odpowiedz@sla: Alergie to zupełnie inna kwestia, ja mam na przykład na seler. Nikt normalny przecież nie umrze od selera :) Wystarczy kupować normalne kosmetyki w drogerii i nic nie powinno się dziać. One mają wszystkie atesty, badania i takie tam. Broń Boże kosmetyki ze straganów na jakimś bazarku - takie mogą być szkodliwe, ale też raczej dla skóry niż narządów wewnętrznych..
Odpowiedz@sla: Czy Ty masz czy miałaś dzieci ? Z tekstów wychodzi mi, że nie. 4 lata siedziałam z dziećmi w domu - różnica między nimi była 1 rok i 2 miesiące (potem poszły do przedszkola). Wcale nie miałam dużo pracy z nimi. Mąż za dużo mi nie pomagał, bo nie było takiej potrzeby, mimo, że wtedy pampersów nie było tylko pieluchy tetrowe, które do końca ich używania prasowałam. Nawet go na żagle wysłałam, gdy młodsze miało 3 miesiąca a starsze rok i 5 - ja musiałam być w domu, ale była okazja, więc chociaż on z niej skorzystał. Założyłam, że przez 2 tygodnie nic mi się nie stanie - i nie stało. On zresztą też czasem brał tydzień urlopu, żebym mogła sobie wyjechać i odetchnąć innym powietrzem i sprawami (mieszkaliśmy wtedy daleko od moich znajomych i rodziny). Uważam, że panie przesadzają opowiadając o tej ogromnej ilości pracy domowej z dziećmi. Pewnie chcą, że je podziwiać, jakie to one męczennice i Matki Polki, a to tylko kwestia zwykłej organizacji pracy.
Odpowiedz@the: jeżeli dziecko jest "bardzo absorbujące" - to poza przypadkami klinicznymi - jest to wina mamusi, która pozwoliła sobie wleźć na głowę.
Odpowiedz@katem: ja co prawda nie mam i na razie nie planuję dzieci, ale z opowieści koleżanek dzieciatych można wywnioskować, że opieka nad dzieckiem to najgorsza i najbardziej wyczerpująca praca na świecie. A z kolei z opowiadań mojej Mamy i pań w jej wieku można wywnioskować, że opieka nad dziećmi to całkiem normalna sprawa i nie jest to jakoś szczególnie trudne i niemożliwe do zrealizowania. Może współczesne dziewczyny po prostu przesadzają? Bo w to, że nasze matki nas zaniedbywały to nie uwierzę.
Odpowiedz@katem, @Shineoff: To wszystko nie jest takie proste, na jakie się wydaje. W ciągu tych 20-30 lat nastąpiły naprawdę duże zmiany. Chociażby w rodzinach. Kiedyś młoda mężatka miała już jakieś obycie z dziećmi, wiedziała, jak odczytywać ich sygnały, jak się nimi zajmować, jak organizować czas. Pomijam już wielopokoleniowe domy, gdzie kobiet do zajmowania się potomstwem było wiele. Dziś? Mam te ćwierćwiecze na koncie a z dziećmi mam zerowe doświadczenie (pomijając już kompletny brak instynktu). Zanim młoda mama dojdzie do jakiejś praktyki w karmieniu, zabawianiu, usypianiu, przewijaniu to mija zwykle sporo czasu. Nie można przecież oczekiwać od młodej kobiety pozbawionej pomocy mężczyzny, która pierwszy raz widzi małe dziecko na oczy, idealnej organizacji czasu. Trochę realizmu. Zmieniło się także samo wychowanie. Pokolenie moich rodziców w większości jest święcie przekonane, że opieka nad potomstwem polega na zapewnieniu im bytu materialnego, nakarmieniu, ubraniu, podarowaniu zabawek. I to wszystko. Dzisiaj wychowanie wygląda zupełnie inaczej... Jasne, można włączyć dzieciakowi bajkę i ma się święty spokój lecz czy naprawdę o to chodzi? Obecnie z dzieckiem spędza się o wiele więcej czasu, niestety - kosztem chwili dla siebie. Nie dziwię się więc, że młodym matkom, zwłaszcza bez doświadczenia, że opiekę nad potomstwem traktują jak najtrudniejszą pracę na świecie.
Odpowiedz@sla: No dobra, ale czy czułaś się w jakiś sposób zaniedbana w dzieciństwie przez rodziców? Albo czy Twoi znajomi tak mają? U mnie nie, raczej wszyscy uważają, że mieli spoko dzieciństwo i są teraz porządnymi ludźmi. Być może dzisiejsze problemy to kwestia mody - na edukowanie noworodków, na stukrotne wyparzanie butelek, zabawek i wszystkiego zanim poda się to dziecku, na pieczenie ekologicznych ciasteczek i zamknięcie (już większego) dzieciaka w czterech ścianach, ograniczając mu kontakty z kolegami i koleżankami "z podwórka". Jak ja byłam mała, to chyba nie było tylu pedofilów i innych przestępców czyhających na dzieciaki, bo biegałyśmy sobie po osiedlu z koleżankami i bawiłyśmy się w sklep, w berka, w jakieś gry zespołowe, itp. Obecnie sporo moich starszych koleżanek siedzi nawet z siedmiolatkami w domu, bo strach wypuścić samopas na osiedle, a w domu mogą się nimi zająć. Dla mnie to patologiczne jak dzieciak ma do towarzystwa tylko swoją matkę.
Odpowiedz@katem: powiedz to maluchowi 1 mies. Nie zamkniesz w łazience jak kota czy psa bo cię wkurzy
Odpowiedzgwarantuję - nie wyłysiejesz :) po porodzie jedz tabletki z krzemem. i nie słuchaj durnych bab! będąc zadbaną mamą, dobrze się poczujesz przy Maleństwie i będziesz miała więcej siły, a będzie niedługo potrzebna :)
OdpowiedzPolecam siemię lniane (do picia i/lub jako maskę) i do tego wcierkę Jantar. Może cudów nie zdziała (bo jednak ciąża i szalejące hormony), ale trochę pomoże (a po ciąży może i będą cuda ;)). U mnie z 1,5cm przyrostu na miesiąc skończyło do 2,5-3,5cm.
Odpowiedz@Nyanyan: wcierka Jantar jest MEGA DOBRA. Też polecam :)
OdpowiedzWspółczuję Ci bardzo niepowściągliwych wymiotów :( Życzę, żeby szybko przeszło!!
OdpowiedzA ja jestem staroświecka chyba, bo ostatnio zdałam sobie sprawę, że kariera mnie nie obchodzi - moim największym marzeniem jest mieć pełną rodzinę :)
Odpowiedz@kayetanna: Ja bym chciała trochę popracować, ale mój główny plan to skupić się na swoich hobby i byciu dobrą żoną i matką. Wolę jednak o tym nie mówić publicznie, bo wśród znajomych słyszę w kółko "nie chcę męża, nigdy" i "dzieci śmierdzą, maksymalnie jedno, po 30-tce" i przez to wiem, że mogę jedynie liczyć na opieprz :/
Odpowiedz@pingwinek: Mam takie samo zdanie na temat rodziny i dzieci jak twoje znajome, ale gdy słyszę że ktoś chciałby założyć rodzinę to bardzo mu kibicuję. Nie byłabym dobra matką, dlatego lepiej by za macierzyństwo brali się ludzie z powołania.
Odpowiedz@kayetanna: Jedno drugiego nie wyklucza! W Polsce panuje przekonanie, że kobieta musi wybierać. Największy przyrost naturalny jest w tych krajach europejskich, w których największy procent kobiet pracuje (Skandynawia, Francja; uprzedzając zarzuty - odpowiadają za to nie imigrantki a miejscowe kobiety). Dzieciaki socjalizują się w żłobkach, w których pracują pedagodzy, uczą się języków w przedszkolach, matki mogą pracować krócej niż 8 godz., więc nie są tak zmęczone jak po całym dniu pracy, nie tracą kontaktu z zawodem (więc i nie mają problemu z powrotem do niego po wychowawczym), mają pretekst, żeby wyrwać się z domu, spotkać z innymi dorosłymi, oderwać na chwilę od pieluszek, a resztę dnia spędzić z dzieckiem. Nie podoba mi się krzywdzący stereotyp: kobieta robiąca karierę = zła matka. Moja mama porozwodzie musiała wychować i utrzymać mnie sama, pracowała na 2-3 etaty, a mimo to była świetną matką. Nie mam ani jednego wspomnienia typu: mama mnie zaniedbuje i idzie do pracy, mama nie ma dla mnie czasu, mamy znów nie ma. Bo gdy już była - była na 110%. Słuchała, rozmawiała, czytała, zabierała do teatru. Spędzała ze mną mniej czasu niż niepracujące kobiety, ale to nie ilość a jakość czasu spędzanego z dzieckiem się liczy.
Odpowiedz@inga: ja wiem :) Moja mama awansowała kilkukrotnie w czasie mojego wychowywania i zawsze miała dla mnie czas. Ja nie jestem aż tak wielozadaniowa, ale i to nie o to chodzi. Chcę urodzić dzieci mojemu mężczyźnie i być głównie matką i żoną. Chociaż Twoja sugestia o niepełnym wymiarze godzin jest świetnym pomysłem :)
Odpowiedz@pingwinek: popatrz, a jedno już mam, jestem po trzydziestce i marzę o kolejnym. Trzymam kciuki za realizację Twojego marzenia
OdpowiedzNajważniejsze to zachować zdrowy rozsądek w każdej sytuacji i nie popadać w skrajności. A to, czy ktoś chce inwestować w karierę, czy w rodzinę to sprawa indywidualna. Poglądy są jak d.pa, każdy jakieś ma i nie trzeba od razu pokazywać.
OdpowiedzO ile wiem to dziecko (błagam, nie dzidziuś...) w łonie matki nie płacze. I nie woła.
Odpowiedz@Marunae: Nie dziecko, tylko płód. W łonie matki jest płód, a jak już wyjdzie na świat to noworodek.
Odpowiedz@Shineoff: Akurat dowiedziono, że dzieci płaczą w łonach matek...
OdpowiedzIdą święta. Mogę dla odmiany uwierzyć w farmaceutkę z bajki. (pewnie na widok ciężarnej kupującej paracetamol wyciąga spod lady bezbola i leje nim paskudną babę, chcącą pewnikiem zabić płód) ((jak wiadomo ciężarne kupują tylko dla siebie i nie mają prawa kupić niczego dla członków rodziny, więc farmaceutki muszą stać na straży moralności)) (((no i oczywiste jest, że żadna skarga nie została złożona)))
Odpowiedz@Bydle: Tylko to nie farmaceutka komentowała, a klientka. Na kogo więc autorka miała złożyć skargę?
Odpowiedz@sla: Mój błąd. Nawet wiem, w którym momencie się to stało: Zamiast przeczytać jak człowiek, to przeleciałem tylko wzrokiem i zapamiętałem „pakowała lekarstwa”. Wymyśłiłem sobie, że to sprzedająca. Potem poszło już z górki, potęgując tylko mój błąd: „wyszła na zaplecze”, „zaatakowała znowu” itd. Sam się wpuściłem w kanał - jakbym się z kimś ścigał, to może znalazłbym usprawiedliwienie. A tak - worek na głowę i na kolanach do Częstochowy lub do najbliższego kościoła. PAC! (to po łapach i po oczach - za karę). Ich choć to może wyglądać na lekki masochizm - jeszcze raz PAC!. I jeszcze raz. Dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę na mój błąd. Czas na korektę: ==================== Idą święta. Mogę dla odmiany uwierzyć we wtrącającą się w cudze sprawy klientkę z bajki. (pewnie na widok ciężarnej kupującej paracetamol wyciąga zza pazuchy bezbola i leje nim paskudną babę, chcącą pewnikiem zabić płód) ((jak wiadomo ciężarne kupują tylko dla siebie i nie mają prawa kupić niczego dla członków rodziny, więc klientki wtrącające się w cudze sprawy muszą stać na straży moralności)) (((no i oczywiste jest, że żadnej reakcji nie było))) ======================= Teraz powinno się zgadzać. :-)
Odpowiedz@Bydle: jak zwykle zakładasz że wszyscy wokół łżą jak psy (no oczywiście poza Tobą)
OdpowiedzCo za głupia baba. Znam kobiety, które na początku ciąży schudły i wyglądały jak niedożywione, szara cera, włosy oklapłe itp. To nie jest zasługa tego, że nie jedzą, lecz tego, że są w ciąży. A to, że o siebie dbasz, to bardzo dobrze. Dziecko powinno mieć zadowoloną mamę. Z drugiej strony czytając niektóre komentarze wydaje mi się, że trochę przeginamy w drugą stronę - malutkie dziecko wymaga dużo uwagi i troska o nie bywa wyczerpująca, więc nic dziwnego, że część młodych mam miewa niezrobione brwi albo chodzi w dresach (jak dzieciak opluwa cię tysiąc razy na dobę wolisz wkładać stare dresy zamiast sukienki od Channel). Poza tym nie rozumiem dyskusji na temat zaangażowania - to, że kobieta kocha swoje dziecko to nie znaczy, że zaniedbuje swoje potrzeby albo mniej kocha męża... To zabrzmi jak Paulo Coelho, ale miłość, to jedyna rzecz, która się mnoży kiedy się ją dzieli ;)
OdpowiedzNie widzę nic złego w tym, że Autorka chce o siebie dbać. Ciąża i macierzyństwo to nie jest wymówka, dlaczego nie ogoliłam sobie pach, dlaczego mam od tygodnia nieumyte włosy, dlaczego nie noszę normalnych ubrań, tylko te "robocze" do dziecka. Przecież dzieckiem nikt nie zajmuje się 24 godziny na dobę przez całe jego życie! To nie prawda, że dobra matka to zaniedbana, rozczochrana, otyła brzydula, mająca w głowie tylko jeden temat - jej DZIECKO, bo nie widzi na świecie nic równie ciekawego.
Odpowiedz@Shineoff: Nie przesadzajmy w drugą stronę. Owszem, społeczeństwo narzuca nam, kobietom, maksymalne dbanie o siebie lecz czy powinniśmy temu ulegać? Podstawowa higiena osobista powinna być obowiązkiem (no chyba, że dana osoba z domu się nie rusza, wtedy może śmierdzieć) ale krój ubrań, rodzaj fryzury, posiadanie makijażu? To sprawa kobiety i ewentualnie jej partnera. Nie jestem w ciąży ani nie mam dziecka a się nie maluję, zwykle chodzę w za dużym, męskim tshircie i jest nim z tym dobrze. Nie zamierzam się zmieniać tylko dlatego, że ktoś ma wobec mnie jakiekolwiek wymagania.
Odpowiedz@sla: Jasne, popieram Cię w 100%. ja też chodzę w dresach i sportowym obuwiu na co dzień i bardzo mi z tym dobrze :) Właśnie chodziło mi raczej o podstawowe dbanie o siebie, jakim jest na przykład mycie włosów, noszenie czystych ubrań (nie muszą być przecież zaprasowane w kancik - wystarczy, że na samym środku nie znajduje się ogromna plama po zupce/kaszce/cokolwiek). Wiadomo, że na początku żadna młoda mama nie ma zbyt wiele czasu dla siebie (co nie znaczy, że może sobie odpuszczać te podstawowe czynności higieniczne - nie wiem, mi umycie włosów i depilacja/golenie zajmują jakieś 15 minut, to chyba nie jest jakoś szczególnie dużo czasu). Ale już jak dziecko jest większe i chodzi na przykład do przedszkola, to przecież można sobie zrobić makijaż, iść na manicure - tu nie chodzi o przesadne dbanie o siebie i robienie się na gwiazdę hollywoodu. Chodzi o zapewnienie samej sobie dobrego samopoczucia - dla każdego coś miłego. Niektórym paniom do szczęścia potrzebna jest wizyta u fryzjera, inne chętnie pójdą pobiegać do parku, a jeszcze inne kupią sobie jakieś nowe ciuchy. Kwestia tego, żeby nie oddawać się dziecku w 110%, tylko zostawić jeszcze kawałek życia dla siebie i zrobić samej sobie przyjemność raz na jakiś czas.
Odpowiedzi niektore tak, niestety, robia...
OdpowiedzNa włosy powinna pomóc płukanaka z pokrzywy, możesz kupić suszoną w najbliższym zielarskim. A historia spoko :)
OdpowiedzNa miejscu farmaceutki parę suplementów diety bym ci wymyśliła, ale i tak dla twojego bezpieczeństwa jeszcze wysłał do lekarza prowadzącego. Niektórzy z nich są niezwykle ostrożni, nie chciałabym na farmaceuty miejscu dostać opieprzu od ginekologa :D Niestety na większości suplementów jest magiczna formułka w stylu "nie ustalono bezpieczeństwa stosowania u kobiet w ciąży i karmiących piersią". I wiele pań się boi, czemu w sumie się nie dziwię.
Odpowiedz@Aptekara85: W sumie sam lekarz prowadzący ciążę też powinien być w stanie zasugerować odpowiednie suplementy przy takich problemach. W końcu opieka nad ciążą to nie tylko dbanie o zawartość macicy, ale też o całą resztę organizmu, utrzymującego tę macicę przy życiu... Zwłaszcza w konteście ewentualnych problemów zdrowotnych, wynikających z ciąży (albo z nią powiązanych) - a pewnie tak właśnie jest w tym przypadku.
Odpowiedz@Fithvael: powinien. Ale zazwyczaj proponują po prostu femibion, prenatal czy inne witaminy dla ciężarnych, a o cokolwiek więcej każą się pytać. Rozmawiałem z wieloma mamami, które boj się samodzielnie tran w kapsułkach kupić, "bo nie wie czy lekarz pozwoli". Do tego przy opisanym przypadku gdzie po drodze jest silna anemia, wymioty, i ogólne złe samopoczucie lekarz woli często nie dokładać nic dodatkowo poza to co trzeba. Mówią że włosami się po ciąży zajmą... Wiele przyszłych mam bez problemu coś tam na włosy stosuje, zazwyczaj zewnętrznie. Na skórę stosują też olej arganowy, bo prawie nie ma zapachu, nie wywołuje dodatkowo mdłości.
OdpowiedzCzy miała Pania badany poziom hormonów tarczycy? (Tsh) . W czasie ciąży może się zaostrzyć subkluniczna niedoczynność tarczycy. Która może się o jawią m. In. W.w. symptomem. . Jeśli miała pani niedoczynność wcześniej. Często rozważa się zmienię dawki hormonów now
OdpowiedzMiałam. Raz lub dwa razy. Wszystko w normie.
Odpowiedz