Poniedziałek rano - dzwoni telefon. Patrzę - ksiądz, który dostał ode mnie dokumentacje na pozwolenie na budowę dobre dwa miesiące temu. Wszystko rozliczone, o co może chodzić?
-Pani TTT, bo ja mam taki problem - rozpoczął po wstępnej wymianie uprzejmości - idziemy na dotacje Unijną i potrzebujemy projektu.
-Ale jakiego? Projektu czego?
-Tego projektu, który nam Pani zrobiła.
-Ale ksiądz dostał 5 egzemplarzy - przed oczami pojawił mi się metr sześcienny papieru, podzielony na 5 równych tomów, opieczętowany u strażaka, w sanepidzie (bo tam jeszcze świetlica była), u konserwatora zabytków i podpisany przez 7 osób opracowujących. Całkiem sporo pieczątek i podpisów.
-Ale to urząd zabrał. A ja potrzebuje takich egzemplarzy z pieczątkami do wniosku.
-Taaak... zabrał... jeden egzemplarz do konserwatora, dwa bodaj do budownictwa, a dwa powinien ksiądz dostać z powrotem.
-No tak, ale ja je rozdałem jako gratisy takim ludziom z Ameryki, którzy sponsorowali witraże.
TADAM- BASsss!!!
I w czym problem? Chce od nowa, zapłaci od nowa... ;-)
Odpowiedz@boco: Jakby to tylko chodziło o podpisy opracowujących to nie byłoby tak źle, ale podpisy strażaka i sanepidu to już postępowanie administracyjne i bieganie po urzędach. Poza tym drukowanie po raz kolejny formatów w gatunku A1 też swoje kosztuje.
Odpowiedz@takatamtala: Doskonale o tym wiem. Dlatego napisałem, że będzie płacił od nowa. Bo chce od nowa. Kto bogatemu zabroni? (chyba że przekona Unię Europejską, by mu przyjęła kserokopię egzemplarza... podarowanego)
Odpowiedz@takatamtala: Ten sam ksiądz co w poprzedniej historii? :) A nie da się tej sytuacji jakoś rozwiązać kopią (z egzemplarza z urzędu) poświadczoną notarialnie, czy coś? Czy trzeba wszystko od nowa (i tutaj pojawia się jeszcze pytanie: czy w ogóle tak można, będą inne daty, może to podbić jakiś inny urzędnik, więc będzie inny podpis itd. więc to nie będzie ten sam dokument)? I czy to w ogóle powinno Cię obchodzić, tak na chłopski rozum, to nie Twój problem właściwie, że sobie rozdał ważne dokumenty. A jeśli faktycznie będziesz musiała wszystko od nowa załatwić, to ja na Twoim miejscu bym wystawiła rachunek, dokładnie wyliczając każdy grosz i każdą minutę, jakie przez to stracisz. Można też księżulowi zasugerować, żeby się skontaktował ze sponsorami z Ameryki i grzecznie poprosił o zwrot dokumentów wyjaśniając że potrzebne i oczywiście przepraszając.
Odpowiedz@Poecilotheria: myślę, że ten ostatni sposób jest najszybszy i najtańszy a dla księdza nauczka, że dokumenty to nie pamiątki.
OdpowiedzKluczowe pytanie - czy zapłacił za ponowny wydruk i roboczogodziny załatwiania, czy nie? Jeśli tak, to i bardzo dobrze, że tamte egzemplarze rozdał, w końcu na pewno z każdej roboczogodziny masz zysk.
Odpowiedz@bloodcarver: Skończyło się tak, że przysłali z powrotem. Nawet nie wiedziałbym jak wycenić coś takiego. Mi się płaci za robotę, nie od godziny :)
Odpowiedz@takatamtala: No ale raczej wiesz, jak długo zajmuje konkretna robota. Jeśli robota za pięć tysięcy zajmuje dajmy na to trzy dni, to za dzień latania skasować na tysiaka i tyle. Jak się chce to się zawsze sposób znajdzie :) Ale może to i lepiej, że odesłali. I może ksiądz się czegoś nauczył.
Odpowiedz@takatamtala: „Nawet nie wiedziałbym jak wycenić coś takiego” Jak to, jak? Dokładnie tak samo, jak poprzednim razem. W końcu podpisujesz się pod tym...
OdpowiedzGratisy? Nie do końca rozumiem. Czyli dał im GRATIS gotowy projekt (a właściwie dwa), żeby sobie mogli w Hameryce na ich podstawie coś tam wybudować? Jeśli tak, to ja w ten "gratis" tak wierzę, jak w błękitne jednorożce. Na gratis - to księżulo liczył od ciebie... no bo to taki drobiażdżek, już raz robione przecież...
Odpowiedz@Armagedon: Rozdał im to na zasadzie suwenira, pamiątki czy tez dowodu, że coś robi. Uważał, że płaci mi za pracę intelektualną więc papierowe podsumowanie owej pracy to tylko formalność.
Odpowiedz@takatamtala: No, ciekawe podejście, nie powiem...
OdpowiedzNo i co w tym piekielnego? Ksiądz w ramach "podziękowania" przesłał dokumentację darczyńcą. Dopiero po fakcie zdał sobie sprawę jak ta dokumentacja jest ważna i że jednak jest potrzebna. Zadzwonił więc do biura projektowego i zapytał, czy mogą zrobić jeszcze jeden egzemplarz. Nie dało się, więc poprosił darczyńców o zwrot dokumentacji. Zwyczajne gapiostwo ze strony księdza. Nic piekielnego.
Odpowiedz@Draco: Przesłać to można kurierem, albo pocztą. Wątpię, żeby darczyńca chciał się jeszcze bawić w darmowe dostarczanie przesyłek.
Odpowiedz@Armagedon: Z tego co napisała autorka, darczyńcy odesłali dokumentacje.
Odpowiedz@Draco: Odesłać odesłali, bo to byli ludzie wielkiego serca... Z tym podarowaniem dokumentacji to jest trochę tak, jakbyś dał babci świadectwo maturalne, żeby się pochwalić, a potem poszedł do szkoły i zażądał 3 odpisów za darmo, bo potrzebujesz na studia.
Odpowiedz@Draco: @takatamtala: Podejrzewałam, że jak nie wywalę kawy na ławę to nikt nie pojmie. "Ksiądz w ramach "podziękowania" przesłał dokumentację darczyńcą." Darczyń-com, do cholery, darczyń-COM!!!
Odpowiedz@Armagedon: Ale o co Tobie chodzi? Niestety komentarzy nie można edytować i tego błędu nie da się poprawić.
Odpowiedz@Armagedon: Może przesłał darczyńcą, znaczy, poprzez darczyńcę. ;) Ale masz rację, to razi i to mocno. Skądinąd Twoje uwypuklenie jak żyw układa mi się w moim zboczonym okołozawodowo łbie w http://darczyń.com/ ;)
Odpowiedz