Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkałam kiedyś na wsi, która składała się z jednej ulicy, na której…

Mieszkałam kiedyś na wsi, która składała się z jednej ulicy, na której znajdowały się kościół, sklep, remiza i, oczywiście, domy mieszkańców.

Na wsi, jak to na wsi, występowały psy w ilości dużo. Z uwagi na to, że rzucając kamieniem z jednego końca wsi można było wyrzucić go poza drugi koniec, nawet średnio rozgarnięty mieszkaniec wiedział, który kundel do kogo należy. Z psami problemów nie było żadnych przez lata, jednak co dobre, to mija. A dokładniej, spokój minął, gdy pojawiła się ONA.

ONA była kobietą koło pięćdziesiątki, posiadającą dwie córki w wieku wczesnonastoletnim oraz wyliniałą sukę marki wilczur. Od tej pory codziennie na jedynej wiejskiej ulicy zaczynało się przedstawienie.

Wyobraźcie sobie chudziutką gimnazjalistkę idącą na smyczy z psem ważącym prawdopodobnie tyle samo co ona, za to bardzo zdeterminowanym, aby się z tej smyczy urwać. Dzień w dzień kończyło się to tak samo: po wsi latała razem ze smyczą olbrzymia, parchata suka, włażąc wszędzie, gdzie tylko się dało, niekiedy nawet ludziom na posesje, roznosząc pchły, wdając się w bójki z innymi psami i, co najgorsza, strasząc mieszkańców. Ugryźć nie ugryzła, ale podchodzić i warczeć (zwłaszcza na dzieci) lubiła bardzo.

Do nowej sąsiadki szły delegacje z uprzejmą prośbą, aby psa pilnowała. Efekt był taki, że parę razy widziałam, jak na ulicy paniusia darła się na córkę, że cholery nie utrzymała.

Gdzieś na początku maja suka latała jakaś taka grubsza. W efekcie już kilka miesięcy później ta trzynasto-, może czternastolatka zaczęła chodzić na spacery nie z jedną, ale z trzema smyczami.

Finał historii można łatwo przewidzieć: pewnego dnia psy szarpnęły w złym momencie. Szczęście w nieszczęściu, samochód trafił w zwierzaki, nie w dziecko.

Nie wiem, czy ta sytuacja cokolwiek paniusię nauczyła, bo niedługo później się wyprowadziła. Do tej pory jednak niechcący udało mi się odkryć, czemu z psami wychodzi tylko jedna dziewczynka (a prawdopodobnie także czemu w porównaniu z drugą wygląda na zaniedbaną) - chuda nastolata była przysposobioną córką paniusi, jej tęższa siostra - biologiczną.

wieś

by klon_kociego_mordercy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar gumis1412
13 17

Będąc jeszcze w gimnazjum, szedłem sobie chodnikiem i usłyszałem szczekanie psa za moimi plecami, odwróciłem się i zobaczyłem wielkie, paskudne, bydle zerwane ze smyczy, które biegnie w moim kierunku na pewno nie z zamiarem przywitania. Serce stanęło mi w gardle, w wyobraźni zaraz pojawił się obraz jak to pies rzuca mi się do gardła. Ale starając się zachować jako taki spokój rozglądam się za właścicielem psa i co? Jest, przybiega paniusia na kilku cm szpilkach, w obcisłej mini i szponami zamiast paznokci, po czym przeprasza mówiąc: "oj przepraszam, zerwał mi się".

Odpowiedz
avatar GoHada
24 26

@gumis1412: To ciesz się, że jakkolwiek przeprosiła, bo niektóre paniusie są jeszcze zdolne nakrzyczeć na takie biedne dziecko, że dostarczyło jej pieseczkowi stresów.

Odpowiedz
avatar wumisiak
0 2

To dopiero "milusia" macocha... :-(

Odpowiedz
avatar Tojot
1 3

Kopciuszek i Bestia.

Odpowiedz
Udostępnij