Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeczytałem ostatnio artykuł na temat dlaczego Polacy nie wracają zza granicy. Na…

Przeczytałem ostatnio artykuł na temat dlaczego Polacy nie wracają zza granicy. Na emigracji będę teraz oglądał dziesiątą choinkę. Jest wiele powodów, ale może jeden: służba zdrowia, niech za przykład będzie mój ostatni przypadek wymagający pomocy.

Mieszkam w małym miasteczku na północno-wschodnim krańcu Szkocji. Trzy tygodnie temu głęboko rozciąłem sobie opuszek palca, krew leciała jak z zarzynanej świni więc żona mówi:
- Jedziemy do naszej przychodni.
W rejestracji pani wpisała co trzeba do komputera, usadziła w poczekalni i po 7 minutach wychodzi uśmiechnięta pielęgniarka zapraszając do gabinetu. Nikt nie woła "NASTĘPNY", ale właśnie zaprasza. Tak samo robią lekarze.
Po wejściu do gabinetu pielęgniarka czy lekarz obowiązkowo się przedstawia, pyta o poprawną wymowę nazwiska i zabiera się za oglądanie palca. Pokiwała głową, że faktycznie, bardzo głęboko i jeśli jej się nie uda pokleić rany to mnie wyśle do szpitala do Aberdeen na szycie (głównego miasta nieopodal).

Poczarowała trochę nad ranką i faktycznie ją zalepiła, na koniec powiedziała w łamanym polskim:
- Do widzenia, życzę zdrowia.
Z gabinetu wyszedłem z woreczkiem z plasterkami, tabletkami przeciwbólowymi i zaleceniem, żeby przyjść gdy będzie bolało lub krwawiło. Oczywiście za darmo.

A jak wygląda przyjęcie do szpitala? O tym też decyduje lekarz w przychodni. Jeśli sytuacja wymaga hospitalizacji dzwoni do szpitala i zgłasza sprawę, tam potwierdzają miejsce na oddziale i się jedzie do szpitala, gdzie czeka już łóżko i wydrukowana karta.

Zagranica

by Dominik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Zmora
0 30

Ale z tym to na wspaniali.pl proszę.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
5 7

@Zmora: A niby dlaczego? Może i w tekście nie wspomniano naszej służby zdrowia ale ten wpis ewidentnie ukazuje piekielną różnicę między naszą służbą zdrowia a szkocką w tym konkretnym przypadku. Tyle, że to trzeba umieć czytać ze zrozumieniem a czasem i między wierszami jak się to potocznie zwykło mówić.

Odpowiedz
avatar alaczak
0 0

Z mojej perspektywy to wygląda trochę inaczej, bo owszem mili są, nawet bardzo, ale nie powiedziałbym, że są aż tak niesamowicie pomocni. Przykład pierwszy dermatologia, miałam problem ze skórą u rąk, wychodzilam się tam u lekarzy różnych i w klinice dermatologicznej w pewnym momencie 5 lekarzy nade mną stało i rozkladalo ręce. Po drugie mają bzika na punkcie rzucania palenia, nie ważne co Ci jest czy masz problemy z zatokami, złamaną nogę czy boli Cię głowa - rzuć palenie na pewno pomoże. Moj kumpel mial bole glowy, lekarz przepisał mu kodeine, bardzo silny lek przeciwbólowy i powiedział, że 4 dziennie i będzie ok (dostał opakowanie 100 tabletek) po jedenj tabletce odplynal. W Holandii za to z gorączka Cię lekarz nie przyjmie, bo jeszcze go możesz zarazić i każą wracać kiedy będziesz się lepiej czuł. Więc może i lekarze są tam mili, ale sposób w jaki leczą do mnie nie przemawia.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@Zmora: piekielnosc tej scenki polega na kontrascie- i u nas to tak POWINNO wygladac... a czasem nawet w prywatnej przychodni nie wyglada...

Odpowiedz
avatar iks
20 34

Ciebie coś dziwi? Nasz kochany naród uwielbia być traktowany jak bydło i narzekać z internetu. Gdyby się w końcu ogarnęli i wyszli na ulice mogło by być jak w Islandii, ale niee lepiej z netu ponarzekać.

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
-5 9

@iks: w końcu po coś ten internet jest - to była ironia. Smutne ale prawdziwe, że w narodzie nie ma tej jedności co kiedyś.

Odpowiedz
avatar butterice
-4 6

@iks: Ciebie coś dziwi? Nasz kochany naród uwielbia być traktowany jak bydło i narzekać z internetu. Gdyby się w końcu ogarnęli i wyszli na ulice mogło by być jak w Islandii, ale niee lepiej z netu ponarzekać. 13 grudnia jest szansa. ;)

Odpowiedz
avatar Bydle
24 48

I jesteś przekonany, że to, co pisałeś, piekielne? Bo wg mnie normalne. (a jeśli chciałeś opisać jakąś przygodę z polską służbą zdrowia, to najwyraźniej zapomniałeś)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Bydle: Niezupełnie normalnie, bo w Anglii można umrzeć czekając w szpitalu aż ktoś raczy spojrzeć. Mój znajomy w poważnym stanie czekał na przyjęcie 5 godzin, dopiero gdy po raz kolejny tracąc przytomność z hukiem gruchnął na podłogę, jakoś się nim zajęto. Inny znajomy z objawami szoku anafilaktycznego po przywiezieniu karetką czekał na przyjęcie ponad 4 godziny, aż wszystko przeszło i sam wstał i poszedł do domu.

Odpowiedz
avatar Katka_43
21 31

Złamałam nogę w nocy, pogotowie było po 15min. (ledwo się ubrać zdążyłam), zabrali mnie na SOR, po dwóch godzinach byłam po badaniu, RTG.Tego samego dnia po południu miałam operację, następnego wyszłam do domu.Wizyta kontrolna to sama przyjemność.Tak, w Polsce, w Warszawie:))

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 19

@Katka_43: to wszystko zależy od nastawienia lekarzy i reszty personelu. Pan ordynator oddziały ginekologiczno-położniczego w moim mieście usiłował ODMÓWIĆ mojej ciężarnej siostrze badania, ponieważ, leczyła się prywatnie u ginekologa, którego pan ordynator nie lubi. " niech sobie pani do doktorka X idzie, skoro taki dobry" przebadał dopiero po awanturze. BTW widzę,że kolega Dominik strasznie przeżywa fakt zamieszkania w UK.

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
6 12

@Katka_43: Przez pół roku z nowotworem odsyłali mnie do diabła. Dopiero kiedy byłam w stanie krytycznym raczyli przyjąć i zoperować, a na izbie przyjęć spytał mnie lekarz: czemu pani tak późno przychodzi. Moja odpowiedź: bo pańscy koledzy wysyłali mnie w kosmos wraz z moim rakiem. Szpital na Banacha. Polska.

Odpowiedz
avatar archeoziele
5 19

Nikt mi nie wmówi, że NHS jest lepsze od NFZ. Za dużo się z nimi naszarpałam. Jeżeli leczenie wymaga czegoś więcej niż paracetamolu to lekarze tutaj są bezradni. Mojego partnera mało kaleką nie zrobili. Bo przerosła ich wizja wysłania go na RTG kolana.

Odpowiedz
avatar Zmora
3 13

@archeoziele: O, to ty pisałaś tę historię, jak to partnerowi NHS prawie załatwił kolano na amen i dopiero polski prywatny lekarz je wyleczył, co niby miało świadczyć o wyższości NFZ nad NHS, co absolutnie sensu nie miało, bo przecież prywatny lekarz nijak nie wpływa na jakość NFZ, a do tego w UK też mają prywatnych... No a jak nie ty, to wybacz. :D

Odpowiedz
avatar archeoziele
2 14

@Zmora: Tak, to ja. I wyobraź sobie, że po 24 latach mieszkania w Polsce wyrobiłam sobie opinię na temat NFZ. Idealnie nie jest, ale przynajmniej z jednym nie miałam problemu- z dostaniem skierowania do specjalisty. W UK graniczy to z cudem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Zmora: a, że do prywatnego ortopedy trzeba mieć skierowanie od rodzinnego?

Odpowiedz
avatar Zmora
5 11

@archeoziele: Wiesz co, ja w UK niby dopiero 2 lata mieszkam, ale do specjalistów różnorakich chodzę regularnie ze względu na pewne kłopoty zdrowotne. Nigdy nie miałam problemu ze skierowaniem. I do tego czekam 2 tygodnie na wizytę, na której ma wizytę + badania + omówienie wyników, a w Polsce, owszem skierowanie też mi zawsze dają, ale z terminem na "za trzy miesiące" (a to i tak dobrze), potem jak się szło na wizytę, to dopiero tam mówią jakie badania, na które trzeba się osobno umawiać "za kolejne trzy miesiące". To razem 6. A w niektórych poradniach jeszcze nie chcą cie umawiać na omówienie wyników, dopóki tych wyników nie masz, więc znowu czekanie... I wciąż nie zostało wyjaśnione, jaki wpływ na to wszystko mieli lekarze prywatni, a historia najwyraźniej zniknęła... cóż...

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 3

@osvinoswald: Em, mogłabyś wyjaśnić o co dokładnie ci chodzi? O który kraj itp.? Bo nie ogarniam.

Odpowiedz
avatar archeoziele
-4 6

@Zmora: Zostaw lekarzy prywatnych w spokoju. Teraz chodzę w Polsce do prywatnych. Kiedyś tylko na NFZ. I mam o wiele lepsze doświadczenia niż z NHS. Zwłaszcza że po tamtym komentarzu doszła kolejna wesoła historyjka. No chyba że mam takiego pecha do angielskich lekarzy.

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 13

@archeoziele: NHS tak samo jak NFZ ma dobrych lekarzy jak i konowałów. W miejscu gdzie mieszkam (UK) bardzo ciężko się w ogóle dostać do lekarza, w Polsce jednak było troszkę łatwiej z tego co pamiętam. Zresztą jak jeździmy do Polski to rezerwujemy sobie prywatnie wizyty (dentysta, ginekolog,itp.) Przez pół roku dorabiałam sobie wieczorami pracując na cateringu w szpitalu i powiem szczerze nie chciałabym trafić do angielskiego szpitala. Nie tylko ze względu na sztuczne żarcie bez smaku. Napatrzyłam się na wiele rzeczy...personel w większości cudowny, ale często zachowujący się jak dzieci we mgle.

Odpowiedz
avatar archeoziele
4 8

@Bryanka: Ale zamiłowanie do paracetamolu mają chyba wszyscy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@Zmora: O UK. W przytoczonej przez ciebie historii, zapytałam w komentarzu, czy autorka nie mogła iść ze swoim partnerem do ortopedy prywatnie. Otrzymałam odpowiedź,że nie bo nie dostali skierowania od rodzinnego z GP

Odpowiedz
avatar Zmora
0 2

@osvinoswald: Czekaj tu pytałaś i tu dostałaś odpowiedź czy pod usuniętą historią archeoziele? Bo tutaj nie zauważyłam, żeby ktoś ci coś takiego mówił, może na PW. I co jest oczywiście kompletną bzdurą, bo do prywatnego lekarza skierowana nie trzeba, choć oczywiście zależy to głównie od prywatnego lekarza. Jak się prywatnie ubezpieczasz, to często trzeba skierowanie (od publicznego lub prywatnego GP), ale jak idziesz do specjalisty jednorazowo i płacisz przy wizycie, to zwykle cię przyjmą. Nikt nie narzuca odgórnie, że skierowanie od GP ma być zawsze... A jak jeden GP jest mendą i skierowania dać nie chce, to można pójść do drugiego albo do prywatnego, albo gdziekolwiek. Też mi problem. W polskim NFZ też się mendy zdarzają.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2014 o 9:07

avatar Bryanka
0 0

@archeoziele: Ano większość niestety.

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@Zmora: Co to znaczy "jakość NFZ"? NFZ nie zarządza szpitalami, przychodniami, laboratoriami, etc. NFZ jest jedynie ubezpieczalnią, więc jeżeli ktoś jest źle traktowany w przychodni, to dla NFZ może to być co najwyżej sygnał o nieodpowiednim wypełnianiu kontraktu przez daną przychodnię, i w takich sytuacjach właśnie do NFZ należy napisać skargę. Przychodnia (lub szpital) to odrębne podmioty, które wiąże jedynie kontrakt ubezpieczeniowy, a nie zależność na poziomie zarządczym.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 grudnia 2014 o 0:12

avatar didja
1 15

Świnia z Ciebie, wiesz :)? Tak Polakowi pod koniec IV kwartału* ciśnienie podnosić :). *Nie wiem, jak w innych województwach, ale w moim, jednym z największych, w IV kwartale szpitale, te kliniczne także, przyjmują tylko nagłe przypadki, takie naprawdę nagłe. Nagłe, ale tylko trochę, tzn. jak poczekasz pół roku, to Ci się mocno pogorszy, ale nie umrzesz - szukają pomocy w innych województwach.

Odpowiedz
avatar didja
0 2

@didja: Myślałam, że na Piekielnych nie trzeba okraszać wypowiedzi tagami [sarkazm] [/sarkazm] :/. Że emotka :) wystarczy do wyłapania ironii...

Odpowiedz
avatar fak_dak
2 22

Nie chcę psuć nikomu dobrego samopoczucia, ale wszystko rozbija się jak zawsze o pieniądze. Brak kolejek wymaga większej ilości personelu niż jest w Polsce, a to z kolei przekłada się na pieniądze na nowe etaty czy punkty rozliczeniowe. Poza tym skąd wziąć nowych lekarzy skoro mamy ich 2,1/1000 mieszkańców, a średnia unijna jest w okolicach 4/1000? Wyspiarze importują ich z Polski, Pakistanu i Indii. A my? Do nas nikt przy tych pensjach nie przyjedzie, bo dla lekarza spoza UE prawo do pracy w Polsce oznacza równocześnie prawo do pracy w całej Unii. Czyli należałoby podnieść pensje by były atrakcyjne dla lekarzy z zagranicy. Przy tak niskim poziomie składek zdrowotnych i tak licznej grupie niepłacących, a korzystających, zawsze będzie występował efekt za krótkiej kołdry.

Odpowiedz
avatar archeoziele
7 13

@fak_dak: Wysokość składki nie jest niska. Tyle tylko że spora część tych pieniędzy gdzieś po drodze magicznie znika.

Odpowiedz
avatar fak_dak
11 13

@archeoziele: Przeznaczamy na leczenie jakieś zdaje się 5% PKB. Sąsiednie Niemcy przeznaczają 9%. I to 9% wielkiego niemieckiego PKB. A ceny leków w hurtowniach, ceny sprzętu i odczynników są w Polsce i Niemczech takie same. U nas tańsza jest tylko praca medyków. Dlatego Niemcy mają lepszą opiekę zdrowotną. Mamy jedne z najniższych wśród krajów nowej Unii nakłady na leczenie na mieszkańca. Do starej Unii nie ma się nawet co porównywać. Nie da się za pieniądze jak w Albanii zapewnić opieki zdrowotnej jak na Florydzie. Będzie jedno z dwóch, albo dobrze, albo tanio.

Odpowiedz
avatar maar
3 9

Super! Życzę Twojemu palcu powodzenia i dużo zdrówka!

Odpowiedz
avatar wumisiak
1 1

@maar: Ja wiem, że u Barei "temu misiu" się oczko odlepiło, ale... palcowi. Nie palcu. ;-)

Odpowiedz
avatar abfab
20 24

dziwne, mój lekarz w Polsce sam wychodzi do pacjenta, a na pożegnanie odprowadza do drzwi i podaje rękę. Ale oczywiście cała Polska zła, lekarze źli, Polacy źli ;)

Odpowiedz
avatar lillith
-4 12

@abfab: niekoniecznie cala Polska zla, aczkolwiek w UK nie do pomyslenia jest, żeby rejestratorki wlazily do gabinetu bez pukania (!!!) i bez słowa "przepraszam" w trakcie konsultacji z lekarzem. Edit: literówka

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 grudnia 2014 o 20:25

avatar astor
8 12

@abfab: Otóż to samo chciałam napisać. Policzyłam ostatnio, że od maja 2013 roku byłam ponad 50 razy u lekarzy różnej specjalności w ramach NFZ (nie, nie dla rozrywki, leczenie po wypadku- kilka różnych specjalizacji, a było kilka tygodni, że na oparzeniówkę jeździłam 2-3 razy w tygodniu) i nikt mnie nie wołał "następny", a ortopeda to już w ogóle wspaniały człowiek, bo pogadał, udzielił mi wskazówek gdzie najlepiej się udać z innymi obrażeniami (zamiast do przychodni x, niech pani idzie do y, tam jest świetny dr ABC z dużym stażem w tym zakresie).

Odpowiedz
avatar paula111
0 8

Wszystko ładnie i pieknie, tylko z takimi historiami raczej nie tutaj.

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
0 4

Ciekawe, z Wlk. Brytanii słyszy się często negatywne rzeczy o służbie zdrowia (m.in. dlatego cieszę się że mieszkam w Niemczech ;)

Odpowiedz
avatar Zmora
5 7

@JanMariaWyborow: Wiesz co, niby się słyszy, ale ja to głównie (nie tylko, ale głównie) słyszałam "NHS jest taki straszny, a jak w Polsce do lekarza prywatnie to jest dużo lepiej!". I tylko za każdym razem zastanawiam się, co ma piernik do wiatraka.

Odpowiedz
avatar Miaukun
0 2

@Zmora: TO chyba chodzi o specjalistów. Zanim się do takiego dostaniesz, to musisz przebrnąć ze 3 przez lekarza ogólnego i to jeszcze z przerwami pomiędzy wizytami. No chyba, że faktycznie widać, że coś jest nie tak. Moja żona miała wizytę u specjalisty dzień po tym jak przyszły wyniki badań. A w Polsce, jak pójdziesz prywatnie to w zasadzie od ręki cię przyjmą.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 5

@Miaukun: Wiesz, jak w UK pójdziesz prywatnie to też w zasadzie od ręki cię przyjmą. Ja rozumiem narzekanie przy porównywaniu NHS do NFZ. Rozumiem narzekanie przy porównywaniu lekarzy prywatnych z jednego kraju, do lekarzy prywatnych z drugiego kraju. Ale porównywanie prywatnych z jednego kraju do publicznych z drugiego kraju, nie ma żadnego sensu, bo się nijak do siebie nie mają. No błagam. Ja nie wiem, gdzie wy do tych lekarzy specjalistów chodzicie. Ja idę do specjalisty, to mam badania robione na miejscu, a i często wyniki są tego samego dnia. A jak nie, to przychodzą dosyć szybko i dosyć szybko można się znów do specjalisty pójść. I nie wiem co wy mówicie o tych GP, co to niby skierowań nie dają. Ja byłam u całej tony różnych GP, bo mam tendencję do zapisywania się do pierwszego lepszego i jeszcze żaden mi naprawdę skierowania nie odmówił, wszyscy wręcz je chętnie dają. Przy czym jak w UK miałam skierowanie zaznaczone jako "niepilne", to miałam wizytę i badania po 3 tygodniach, w Polsce miałam takie skierowanie do tego samego specjalisty jako "pilne" na "za trzy miesiące", potem badania "za kolejne 3 miesiące" itp. Więc wybaczcie mi moją lekką stronniczość, może po prostu mam inne doświadczenia niż wy. Jeśli ja bym miała na coś narzekać, to raczej na czas oczekiwania na wizytę u GP, bo w Polsce można się na ten sam dzień zapisać, a ty zwykle tydzień czekam. Dobrze, że na ten sam dzień można się do pielęgniarki chociaż zapisać, to ona jak zobaczy, że coś poważniejszego, to i tak lekarza wezwie, bo jakżeby inaczej. xD No i kolejna rzecz na którą lubię narzekać, to to, że tu raczej nie ma wejść do specjalisty "na zapytanie czy doktor przyjmie". Zdaje mi się, że tu by to nie przeszło. Ale jak komuś się udało, to mówcie. A w Polsce to najskuteczniejsza metoda dostania się do specjalisty. Działa świetnie. Ostatnim razem czas oczekiwania na diagnozę (licząc od momentu dostania skierowania do specjalisty) skrócił się z domyślnych 7 miesięcy ("bo pani, bo my terminy mamy na marzec, a potem jak dochtór zleci badania to znowu trzeba czekać") do tygodnia, więc skuteczne.

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 2

@Zmora: To ja mam inne doświadczenia. Nie mam problemów żeby dostać się do GP- wystarczy przyjść rano i wizyta jest zazwyczaj na ten sam dzień. Ale wyszarpać coś innego niż paracetamol to sztuka. A wyszarpać skierowanie do specjalisty to sztuka która póki co mi się nie udała. Nawet za banalnym skierowaniem na RTG płuc przy nagłych napadach duszności musiałam się nachodzić jak za meblościanką za Gierka.

Odpowiedz
avatar thalia
-2 6

Zależy gdzie... Kiedy mieszkałam w Edynburgu, zawsze udawało mi się umówić na wizytę tego samego dnia w którym dzwoniłam. Teraz mieszkam blisko Glasgow i czekam na wizytę nawet 2 tygodnie. Może i personel jest miły, ale jestem pewna, ze gdyby robili bardziej szczegółowe badania moja córka nie urodziła by się w 30tym tygodniu ciąży. Na szczęście teraz malutka ma prawie 7 miesięcy i jest całkowicie zdrowa.

Odpowiedz
avatar GoshC
3 7

W NHS też potrafią trzy razy człowieka odesłać z atakiem wyrostka, jak również nie rozpoznać ospy wietrznej :-) więc z peanami na cześć NHS byłabym raczej ostrożna :-)

Odpowiedz
avatar Zmora
2 2

@GoshC: Ja to byłabym ostrożna z peanami na cześć czyjąkolwiek. Myślę, że w każdym systemie zdarzyć się może lekarz-menda i/lub lekarz-idiota.

Odpowiedz
avatar cathyalto
-1 9

Aha, to ciekawe co piszesz, bo moj lekarz rodzinny na wszystko przepisuje paracetamol, a jak pacjent brał już paracetamol i nie pomaga, to ibuprofen (albo odwrotnie). A mojemu mężowi na a&e nie zdiagnozowałi zapalenia ucha, tylko poradzili wlewac oliwę z oliwek do ucha (żadnego antybiotyku nie dostał oczywiście, tylko ten ich ulubiony paracetamol). Jak raz poszłam z zatruciem pokarmowym, to dostałam tylko (jakże cenną) poradę "pij wodę". Koleżance w ciąży z bólem brzucha przepisali NA WYPADEK antybiotyk bo PRAWDOPODOBNIE to infekcja pęcherza. Już nie mówiąc o tym jak zgubili pierwsze dwa lata mojej historii medycznej przez co aplikacja na prace moich marzeń opóźniła sie o jakieś 4 miesiące. Takie to wspaniałe jest NHS i lekarze w UK.

Odpowiedz
avatar lillith
2 8

@cathyalto: antybiotyki przy infekcji ucha zazwyczaj nie są potrzebne; co chcialas żeby Ci poradzili na zatrucie pokarmowe? Najważniejsze to się nie odwodnić, jeśli nie podróżowałas po egzotycznych krajach to żadne inne zalecenia raczej potrzebne nie sa; infekcje pęcherza w ciąży sa dosyć częste i jeśli wykluczyli wszystko inne, to możliwe ze właśnie tu był problem, niekoniecznie trzeba czekać na posiew jeśli sa objawy. I fakt, paracetamol i ibuprofen jako leki przeciwbólowe i przeciwzapalne działają na większość nagłych wirusowych bolączek, z którymi wszyscy gnają do lekarza pierwszego kontaktu. Po co łykać bóg wie co, skoro czasem zwyczajnie samo przejdzie, wystarczy tylko poczekać kilka dni?

Odpowiedz
avatar sla
-5 9

@lillith: Na mnie na przykład paracetamol nie działa. Ostatnio byłam u polskiego lekarza z czymś w rodzaju zatrucia pokarmowego. Coś w rodzaju, bo dosłownie nic nie zjadłam a żołądek nieźle zwariował. Bez problemu dostałam kilka leków i konkretne zalecenia - co robić, kiedy zacząć się denerwować a kiedy wsiąść w taksówkę i jechać na SOR, Jakby mi powiedziała 'pij wodę' i tyle to bym ją wyśmiała i poszła na skargę.

Odpowiedz
avatar cathyalto
-1 9

@lillith: ty naprawdę myślisz ze jestem jakąś paranoiczką która lata po lekarzach z każdym skaleczeniem? Miałeś/aś kiedyś zatrucie pokarmowe? Takie ekstremalne, przez prawie 3 dni? To powiedz mi jak ci wychodziło picie wody? Bo mi trudno było ją utrzymać w żołądku przez wiecej niż 10 sekund. Potem w a&e trafiłam na innego lekarza który od razu podłączył mnie pod kroplówkę i dał coś odtruwającego (lekarz nie był Anglikiem). Co do męża to nie dopisałam ze to było zapalenie ucha środkowego i inny lekarz/Polak od razu przepisał antybiotyk. Jeśli chodzi o koleżankę w ciąży to trochę widzę u ciebie podwójne standardy, byle tylko nie przyznać mi racji - jak maż nie dostał antybiotyku to ok, bo po co od razu antybiotyk, ale jak koleżanka w ciąży dostała antybiotyk, bez konkretnej diagnozy ani bez wyraźnej konieczności, to wszystko jest ok.

Odpowiedz
avatar sla
-1 5

@lillith: Zapomniałam dopisać, edytować się nie da. Poprzednio prawie identyczna sytuacja (3 dniowe 'zatrucie') skończyło się na sorze i tygodniowym pobytem w szpitalu pod kroplówką. Jak tylko musiałam tam wstać z łóżka to po chwili praktycznie mdlałam. Tak, na pewno porada 'pij wodę' cokolwiek by w takiej sytuacji pomogła.

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
-2 2

@cathyalto: oj ja mialam.. wiem co to znaczy. Tydzien lezalam w domu nie mogac niczym ruszyc. Ledwo do ubikacji chodzilam... Nawet trafilam na SOR ale, jak tylko przestalam zwracac przodem odeslali mnie do domu jako zdrowa, ogolnie bylo widac ze nie bardzo chca sie mna zajac. Okres swiateczny. A ja w chwili wypisania jeszcze im zostawilam plame na pol korytarza. Caly okres od wigilli do sylwestra elzalam przykuta do lozka. Lacze sie z toba w bolu

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
-3 3

moja mam mieszka w Szkocji i az tak rozowo to nie jest. Aczkolwiek faktycnzie jak bylam z nia w przychodni to wszyscy byli mili i usmiechnieci. Jak wiekszosc polakow mama korzysta z uslug polskiego lekarza ( duzo osob tam mieszkajacych nie zna angielskiego). Tak naprawde cyrki zaczynaja sie jesli nie zarejestrowales sie w jego przyhcodni jeszcze a sie pochorowales. System jest taki msieszny ze musi minac 24h od rejestracji abys mogl korzystac ze swiadczen. Wiec nie wazne jak chory jestes, jesli nie masz kartoteki, to lekarz przyjmie cie dopiero na drugi dzien.

Odpowiedz
avatar Miaukun
0 0

@TakaFrancuska: Ciekawe, choć niestety nie do końca prawdziwe. Wystarczy powiedzieć, gdzie było się zarejestrowanym wcześniej i problemu nie ma(jeśli jest podejrzenie, że choroba może być zakaźna lub groźna dla życia). Jeśli ktoś przyjdzie z przeziębieniem, to nawet jeśli jest się zarejestrowanym, to i tak wizyta będzie na dzień później(no chyba, że się marudzi dość konkretnie, to się czasem można wbić na ten sam dzień). Może to właśnie problem nieznajomości języka. Ale z tego co ja widzę, to większość Polaków spokojnie umie się dogadać(nawet jeśli jest to łamany ponglisz). @Dominik:Co do szpitala, to moja ostatnia wizyta w ARI trochę się różniła - czekałem na łóżko kilka godzin i wylądowałem w końcu na innym oddziale. Ale zostałem przyjęty na operację w zasadzie z marszu. Pochlastałem się we wtorek wieczorem, w przychodni byłem zaraz po tym, w środę rano był już list potwierdzający operację, a w czwartek rano już leżałem na stole.

Odpowiedz
avatar Zmora
2 2

@TakaFrancuska: Ja się zgodzę z Miaukunem. Jeszcze dodam, że nie musi mama twoja koniecznie do polskiego lekarza chodzić, bo o ile wiem to w każdej przychodni bez problemu ściągną ci tłumacza na twoją wizytę. Osobiście znam parę osób, które z takich usług korzystają, po prostu się umawiają na dogodny dla nich dzień, mówią, że potrzebują tłumaczenia na polski, a tłumacz też się tam wtedy pojawia. A jak się nie jest zarejestrowanym czy ma się jakikolwiek inny problem, a nie wie się co z tym fantem zrobić, to przecież zawsze można zadzwonić na infolinię NHS, tam wszystko doradzą, serio.

Odpowiedz
avatar muadib1
1 1

Moi drodzy, lekarze sa tylko ludzmi w kazdym kraju Ja z Polski raczej mam niemile wspomnienia, za przyklad podajac corke ktora bedac w przedszkolu spadla z drabinek i polamala raczke w dwoch miejscach z przemieszczeniami. Karetka i do szpitala, mnie wezwano z pracy, jak stalem tak pobieglem z magazynu. W szpitalu krotko, rentgen i chirurg juz czekal coby kroic i skladac ale... Znajoma technik RTG tylko szepnela coby dziecka nie dac pociac, zabierajcie do wojewodzkiego! Dwa telefony i bylo przyjecie zalatwione, tylko ze w naszym szpitalu kazali sobie taksowke brac jak wybrzydzamy (na placu przed szpitalem staly 2 karetki do przewozu pacjentow) Na szczescie wujka wojskowego lekarza mamay w rodzinie, dopiero jak opierniczyl pol szpitalu to nas zawiezli (mala musiala byc pod znieczuleniem cala droge, wyobrazcie sobie teraz jazde 80km samochodem osobowym). No i obeszlo sie bez zrzniecia nozem rzeznickim, operacja kilkugodzina a dzis mala nawet nie pamieta, na perkusji i gitarze gra ( 2 lata pianina w szkole muzycznej) Troszke sie zapedzilem, nie o tym chcialem mowic. U szwagierki nowotwor tarczycy wykryto. Dziewczyna 26 lat. Termin u onkologa 7 miesiecy. Milo bardzo, cala rodzina zlozyla sie na prywatne wizyty. Operacje byly juz dwie, naswietlanie i cala reszta ktorej nawet nie potrafie powtorzyc, wiekszosc oplacana przez nas. Dlaczego?? Bo dziewczyna juz powinna nie zyc, nie pasuje chyba to do statystyk coby normalnie leczyc mlodego czlowieka z 2 dzieci. No i ZUS sie za przeproszeniem przyp....dala ze jak to, pracowac nie moze? bo pocieta? wezly chlonne usuniete? szyji nie moze w jedna strone skrecic, czucie w dloni ograniczone?? tez mi cos... trzeba bylo zostawic w spokoju, moze dozyla bydo pierwszej wizyty w szpitalu onkologicznym (notabene prawie 600 km od naszej miejscowosci), potem kolejne kilka miesiecy czekania na kontynuacje leczenia. Absurd jakis. Dla porownania moja historia. Mieszkamy na obrzezach Londyny ladnych juz kilka latek. Mam jasna cere, w lato sie nie opalam tylko pieke mimo kremow 50+, piegi wszedzie. Jeden z nich, za przeproszeniem, na tylku, zaczal swedziec. Mala czarna kropeczka, ktora zaczela sie powiekszac. No to heja do GP. Zadzwonilismy po wizyte w poniedzialek, jako ze nic straszego jeszcze dla nas nie bylo to termin na piatek rano. Przy wizycie doktorka zebrala wywiad,zerkela na moje miejsce gdzie slonce nie dochodzi i... sie zaczelo. Podejrzenie czerniaka zlosliwego, zadzwonila bezposrednio do szpitala (Hammersmit) i na poniedzialek mialem juz umowiona na poczatek wizyte u dermatologa. Poniedzialek: krotka konsultacja, po godzinie juz na onkologii, biopsja tego samego dnia. Dzieki Bogo nic zlosliwego, lagodna postac ale zalecono usuniecie. Po dwoch tygodniach od wizyty u lekarza rodzinnego bylem operowany, lacznie wydlubali mi z zadka siedem guzkow wielkosci od ziarnka grochu do winogrona. Przez pol roku bralem regularnie tabletki, przez kolejne dwa lata co 6 miesiecy pelne badania jak z Dr Housa. Nie da sie?? Teraz juz szosty rok z rzedu aktywnie udzial w Movembrze biore Kolejne pozytywne przyklady to ciaza malzonki, narodziny drugiej corci, wszystko bez problemowo i z super opieka, niedawno maluch mial migdalki usuniete, tez rewelacja w szpitalu dzieciecym na Paddington. Sam czytalem wiele niepochlebnych opinii o NHSie, ale jak dla nas, to doslownie 'zyc nie umierac', w odniesieniu do NFZ gdzie raczej licza na to iz pacjent nie dozyje do leczenia. No i kwestie ZUSu, gdzie lekarze na komisji oczekuja cudownego ozdrowienia starszej kobiety z choroba tarczycy i zaawansowana cukrzyca, przyznajac renty na pol roku...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2014 o 22:44

avatar jonaszewski
0 0

Dałem minus, bo ani to piekielne, ani też na podstawie jednego doświadczenia nie można wnioskować o całości. Od ludzi na emigracji często słyszałem natomiast, że leczyć się jeżdżą do Polski. Dwa przykłady, akurat okołoporodowe: kuzynka od dwóch tygodni nagabująca położną, że termin dawno minął, dziecko jakby mniej się rusza i może warto by jakieś badanie zrobić. Nie, ma czekać na poród. Urodziła martwe. Drugą ciążę prowadziła już w Polsce, specjalnie tu przylatując z Anglii. Córka znajomej - odeszły wody, zaczęły się bóle, dowlokła się do szpitala, tam stwierdzili, że jeszcze czas i odesłali do domu. Gdyby nie zaczęła wtedy rodzić w szpitalu, urodziłaby we własnym salonie.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
0 0

Jakoś nigdy nie spotkałam się z "następny!" w kolejce. Ani od jednej strony, ani od drugiej. Zawsze dziewczyny prosiły, a do lekarza samemu się wchodziło od razu po drugim pacjencie (i najczęściej to pacjent wchodzi na hurra, a lekarz nie ma nawet czasu zdezynfekować po ostatnim) Więc to nie jest tylko wina "lekarzy i złych pielęgniarek" ale tez i pacjentów. Np. młody chłop lat na oko 28 patrzy się na starsze osoby i pierdzieli, że "stare babki nie maja co robic". Z checia poczekam az on bedzie stary i taki jurny. Nie mówię, że wszyscy są tacy fajni, ale w Łodzi, w jędzejowie, okolicach ogólnie świętokrzyskiego nigdy nie spotkałam się z buractwem jaki jest tu opisane często i gęsto. Ale sama moge zrozumiec sytuacje "niemilej obslugi" jak taka pielegniarka majac 67 lat i ledwo widzi na oczy ma pobierac krew za 1500 zł miesiecznie na reke, a lekarz wypisze recepte i zagarnia miesiecznie od przychodni (o szpitalach nie mowie) 15 tys. jak to mowia. Jaka placa, taka praca.

Odpowiedz
avatar natalia
1 1

@Arcialeth: Gdzie jest ta przychodnia, gdzie lekarz za wypisywanie recept dostaje 15 tysiów? Bardzo proszę o namiary.

Odpowiedz
avatar tru
0 0

Jeśli chodzi o Szkocję to jest to wspaniały kraj pod względem ludzi. Byłam tam raz, a w całym swoim życiu nie doznałam tyle uprzejmości ze strony obcych ludzi co przez 3 dni. Przykłady: jadąc autobusem przez ponad 3 godziny od razu zagaduje do mnie pewna Pani, opowiada o mijanym terenie, pokazuje miasteczka, jak się nazywają, w którym mieszka, że pracuje w Londynie, syn również ale wraca na urlop do domu, wypytuje skąd ja jestem, gdzie jadę. Podczas studiowania mapy miasta na ulicy Glasgow otwiera się okno w kamienicy, kobieta około 40, głośno krzyczy czy mi nie pomóc, gdzie szukam drogi, po chwili podchodzi młody chłopak i krzyczy do niej, że mi pomoże i się pyta gdzie chcę trafić. Wsiadam do autobusu i się pytam czy jak dojadę do pewnego miejsca i się przesiądę to dojadę do celu, Pan kierowca miło mówi, że oczywiście, ale drożej mnie to wyniesie, proponuje mi inną trasę, autobus będzie za chwilę, a on jak będzie wracał to akurat będzie tym następnym autobusem. Wysiadam na przystanku pośrednim, czekam chwilę i patrzę jedzie autobus z kierowcą, z którym rozmawiałam a ten się uśmiecha i pokazuje kciuk do góry, że na dobrym przystanku wysiadłam (akcent mają inny niż Anglicy dlatego czasami ciężko się z nimi dogadać). Każdy jest uprzejmy, dziękuje się sobie nawzajem dosłownie za wszystko, nawet obsługa w autobusie podająca kawę mówi proszę bardzo i dziękuje, za to że mi ją podaje. Szkoci są bardzo przyjaźni i może stąd wynika też to jak działa ich cały system :)

Odpowiedz
Udostępnij