Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem nauczycielem angielskiego w szkole językowej, zdecydowana większość naszych grup to panie…

Jestem nauczycielem angielskiego w szkole językowej, zdecydowana większość naszych grup to panie studentki uniwersytetu trzeciego wieku. Niestety ich zachowanie skłoniło mnie do założenia konta i podzielenia się tym i owym.

Tak więc zaczynamy.

Historia 1.
Pani U.

Dwa miesiące temu sporo nowych grup rozpoczęło u nas naukę. Przeważająca większość od zupełnego zera. Zajęcia prowadzimy metodą konwersacyjną, o czym nowi kursanci są informowani, biorą udział w darmowych lekcjach próbnych i mogą zdecydować czy odpowiada im metoda oraz warunki. Przez pierwsze kilka godzin kursanci są informowani o tym aby nie robić notatek, aby skupiać się na słuchaniu lektora i na tym co się mówi, jest to konieczne do tego aby wyrobić sobie pewne nawyki i zamiast uczyć się na pamięć z zeszytu "I am, you are, he is..." przyswoić to słuchając i powtarzając w ciągu pierwszych dwóch, maksymalnie czterech pierwszych godzin. Generalnie mało kto ma z tym problemy. Niestety, dwa miesiące temu pojawiła się Pani U.

Pani U. już przed pierwszymi zajęciami miała uwagi i żądania. Często spotykamy się z tym, że panie proszą aby zajęcia prowadzić wolniej, mówić wyraźniej, rozumiemy to. Jednak Pani U. żądała innej metody, bo ona musi to mieć wytłumaczone jak dziecko, bo to jej pierwszy kontakt z językiem. Generalnie z jej tonu można było wywnioskować, że ma negatywne nastawienie tak do lektorów jak do metody.

W trakcie pierwszych zajęć bite dwie godziny tłuczone jest "to be" w pytaniach i przeczeniach + kilka rzeczowników. Nic więcej, aby nie robić zamętu. Grupa spora, 13 osób. Każdy mówi, każdy słucha, więc po pierwszej godzinie każdy potrafi przedstawić siebie czy sąsiada. Ale nie Pani U. Pani U. non stop bazgrze w zeszycie. Na moje prośby aby nie robiła notatek tylko skupiła się na zajęciach, nie reaguje.

Na początku drugiej godziny zaczyna się ze mną kłócić, stanowczo żądając abym pisał wszytko co mówię fonetycznie i normalnie na tablicy, bo ona musi mieć co powtarzać w domu. Tłumaczę, że jeśli skupi się teraz, to tego materiału jest tak niewiele, że nie będzie musiała powtarzać, bo wbije to sobie do głowy, grupa potakuje. Ona, widząc że nie ma wsparcia, zaczyna atakować grupę. Twierdzi, że grupa miała być początkująca a ona słyszy, że każdy już sobie jakoś radzi. Tłumaczę, że to przez to, że słuchają i są skupieni, niestety jedna z kursantek rzuciła, że ona miała angielski ale na studiach 30 lat temu. To według Pani U. była już podstawa, aby nazwać grupę zaawansowaną, domagać się zmiany metody i, gdy nie chciałem dłużej wdawać się w bezsensowną dyskusję, rzucać uszczypliwe teksty pod moim i kursantów adresem.

Po zajęciach powiedziała mi, że jestem bezczelny, że ona płaci i jeśli wymaga to mam się słuchać, spytałem więc czego sobie życzy, a ona, że innej metody. Po raz kolejny zacząłem jej tłumaczyć, że to metoda szkoły, nie moja, i nie wolno mi jej zmieniać, a ona wyskoczyła, że ona była 20 lat nauczycielką matematyki i dobrze wie, że nauczyciel sobie sam wybiera metodę a nie szkoła mu narzuca. I próba przekonania pani U., że nie jest to szkoła publiczna nie miało sensu.

Miesiąc później do grupy dołączyły dwie panie. Wiedziały, że mają zaległości czterotygodniowe, stwierdziły, że przez jakiś czas będą tylko słuchały, że gdy będą chciały się włączyć to się zgłoszą. Efekt? W ostatni piątek nie widać już było różnicy między nimi a resztą, za to Pani U. nadal nie rozumie podstaw. Uparcie twierdzi, że wszystko jest złe i wszyscy są przeciwko niej.

I tak dwa miesiące temu zaczęła się gehenna, którą któryś z lektorów przeżywa co piątek przez dwie godziny. 14 osób w grupie, nawet tych toporniejszych, po dwóch miesiącach potrafi poskładać zdania, rozumie pytania, ładnie przyswaja materiał, a Pani U. do dziś przed każdymi zajęciami suszy nam głowę, czy w końcu przejrzeliśmy na oczy, że metoda jest zła, BO ONA NIC NIE UMIE, lub czy w końcu lektorzy zaczną coś tłumaczyć zrozumiale.

Do dziś słyszymy pytania "co to jest to 'she is'?", na które reszta grupy już nie ma siły. Co tydzień Pani U. krzyczy, że grupa miała być początkująca, a jest zaawansowana, że nauczyciele są do bani, bo słuchają się dyrektorki jak psy, zamiast robić zajęcia po swojemu, że ona nie jest głupia ale nigdy się nie uczyła języka. Wszelkie uwagi, że w momencie kiedy trzeba było słuchać ona robiła notatki i dokuczała innym komentując, i dogryzając, kończą się stwierdzeniem, że ją atakujemy.
A przez zachowanie Pani U. grupa jest pół rozdziału w tyle z materiałem wobec innych grup, które zaczynały w tym samym momencie.

by Zlodziej_Zapalniczek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar angie
5 9

jak nazywa się taka metoda nauczania jezyka?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
34 36

@angie: Z opisu wnioskuję, że to metoda Callana albo jakieś jej dziecko. Z niewiadomych przyczyn Polacy w pewnym momencie się w niej rozkochali i mamy od groma szkół stosujących tę metodę. Ale. Pani na pewno została poinformowana, jaka metoda jest stosowana. Mogła wybrać inną szkołę, a nie męczyć lektora i innych uczniów, którzy nie mają na to wpływu. Chociaż pani pewnie nawet nie pomyślała o tym, by zgłębić temat przed podjęciem nauki. Ech, ludzie.

Odpowiedz
avatar Sine
24 28

@Drago: wiele osób, które uczyło się języka obcego... boi się mówić. Wbijane do głów regułki tak silnie krępują ludzi, że nie są w stanie posługiwać się językiem bez zastanawiania się nad tym czy aby używają właściwego czasu, formy etc. W rezultacie nie chcąc się zbłaźnić, w ogóle rezygnują z rozmowy. Metoda, o której wspomina autor odwraca trend. Słuchacz lektoratu musi się skupić przede wszystkim na mówieniu i rozumieniu ze słuchu, przyswajając sobie całe frazy przy okazji. Podobnie jak dziecko, które uczy się pierwszych słów, nie zwraca wtedy uwagi na hiperpoprawność, lecz najważniejszy jest komunikat, który należy przekazać bądź odebrać. Wydaje mi się więc, że to niezły sposób dla grup początkujących na przełamanie oporów i znalezienie frajdy w nauce nowego języka, stąd też popularność metody :)

Odpowiedz
avatar sla
5 19

@Sine: Ja się do tej metody zraziłam i to skutecznie. Wszystko przez nauczycielkę z gimnazjum. Trafiłam do grupy podobno początkującej lecz tylko ja nie miałam angielskiego nigdy wcześniej. Pani zaczęła mówić... i to nie proste komunikaty, jak w tej historii, tylko pełne, rozbudowane zdania. NIC nie rozumiałam, równie dobrze mogłaby włączyć chiński i efekt byłby ten sam. Przez to już na samym starcie narobiła mi zaległości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

@Sine: Jestem nauczycielką języka angielskiego, więc zupełnie nie trafiłaś z wywodem ;D Mówienie jak najbardziej, ale stosowanie tylko tej metody jest krzywdzące. A w takich szkołach mogą używać tylko Callana, rozmawiałam z szefem takiej szkoły, więc wiem. Właśnie z tego powodu odmówiłam współpracy. A. Zapomniałam dodać. Metoda ta ignoruje również niektóre z naturalnych etapów nabywania języka, co może bardzo skutecznie zniechęcić niektórych do nauki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2014 o 15:30

avatar nuclear82
3 7

@angie: Tego typu metoda dobrze się sprawdza właśnie w grupach początkujących, gdzie najważniejsze jest samo zrozumienie i przekazanie właściwego komunikatu. Regułki, zasady itp. można odstawić na później, nie mówię że całkiem zaniedbać ale nie może być to pierwsza rzecz jakiej się uczymy. Dotrą tam na kursie zaawansowanym, jak będą potrafili już w podstawowym stopniu porozumieć się w danym języku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

Ja taką właśnie metodą miałam prowadzone dwa języki - francuski w szkole (A2) i kurs norweskiego (A1). Na francuskim kobieta nie tyle szybko mówiła, nie tyle leciała, ona po prostu wyrzucała z siebie potoki francuszczyzny, wszystkie słowa pozlepiane w jedną frazę, za Chiny Ludowe nie dało się jej zrozumieć. Po francusku też tłumaczyła gramatykę... W efekcie po 6 latach nauki francuskiego nie jestem w stanie się wypowiedzieć na jakikolwiek temat wychodzący poza "nazywam się... i mieszkam w...". Z kolei na norweskim prowadzący mówił bardzo wyraźnie, pokazywał za pomocą gestów, mimiki, rekwizytów, rysunków (dzięki czemu każdy wiedział, co mówi, bez tłumaczenia na polski). Było to w dodatku dość...relaksujące, bo pan Wojciech ma naprawdę poczucie dystansu do siebie i czasem robił z siebie istny kabaret. ;) W efekcie po 100 godzinach norweskiego umiem już się wypowiedzieć w prostych kwestiach (co prawda kaleczę język, ale rozumieją mnie), czytam ze zrozumieniem proste teksty i rozumiem słuchanki, co na francuskim było mission impossible. ;) Tak więc naprawdę MNÓSTWO zależy od prowadzącego.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
48 52

Jesli uczennica nie stosuje sie ciagle do metody nauczania i przeszkadza innym swoim zachowaniem, to trzeba ja wywalic na zbity leb, zeby sie dowiedziala z wielkim zdziwieniem, ze ona jednak pepkiem swiata nie jest i ziemia nie obraca sie dookola jej osoby. To jest wazne dla higieny srodowiska,

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
0 0

@ZaglobaOnufry: Właśnie obawiam się, że szkoła językowa, w której pracuje autor historii, spłodziła kretyński regulamin i dopóki uczennica płaci, nic z tym nie mogą zrobić.

Odpowiedz
avatar kasiunda
48 50

A nie da się załatwić z dyrektorem, żeby kobiecie zwrócić pieniądze i się z nią pożegnać? Dezorganizuje pracę grupy, opóźnia, podburza, przeszkadza innym. Są to istotne podstawy do zakończenia współpracy. Szkoła od tego nie zbankrutuje, a kursanci i lektorzy odetchną.

Odpowiedz
avatar nuclear82
8 8

@kasiunda: Tym bardziej że jest to szkoła dla dorosłych i wcale nie muszą jej tam siłą trzymać ani przeciskać z klasy do klasy żeby się pozbyć problemu. Ja rozumiem że kapitalizm, że chęć zarobku ale miejmy minimum szacunku dla reszty klientów. Napruty pajac który robi burdę w barze jest z niegu usuwany przez miłych panów byczków dlatego, że przeszkadza INNYM klientom tegoż baru. Może i kupi te trzy piwa ale swoim zachowaniem sprawi że sporo klientów wyjdzie i przez to bar sprzeda trzydzieści piw mniej. Ta pani działa tak samo. Reszta grupy ma określoną ilość tolerancji, jak się wyczerpie - podziękują...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2014 o 16:38

avatar flake92
0 2

@nuclear82: Co do kapitalizmu, to zdania są podzielone, ale też uważam, że powinni pani podziękować, zwrócić hajs i pogonić ją na cztery wiatry, bo to nie ma sensu. Prowadzący i grupa się udenerwują, a pani i tak nic się nie nauczy.

Odpowiedz
avatar katem
2 2

@kasiunda: Dziwię się reszcie grupy, że nie zaprotestują ostrzej i postawią sprawę zdecydowanie "albo my odchodzimy albo odchodzi dana pani".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 27

Tobie jako lektorowi może nie wypada, ale wydaje mi się, że przydałby się jej ktoś kto jej powie, że ona nic nie umie bo jest tępa i nie uważa. Wiem, że to nie grzeczne, ale ona się zachowuje nie fair wobec innych z grupy i widać wcale nie ma chęci się nauczyć języka.

Odpowiedz
avatar jass
20 22

@Niamh: taki człowiek nie przyjmie do wiadomości tego, że jest tępy, to świat wokół jest zły

Odpowiedz
avatar kalulumpa
16 18

Jest nauczycielką, nie może się mylić!

Odpowiedz
avatar Innaodreszty
1 5

@kalulumpa: Ba, jest nauczycielką matematyki (najczęściej odbija matematyczkom lub biolożkom).

Odpowiedz
avatar Poluck
35 35

@Rispekt: Historia nie jest o metodzie a o pewnej pani, która pomimo bycia poinformowanym chce by szkoła zmieniła metodę zamiast sama zmienić szkołę... Pomyśl, zapisujesz się na kurs prawa jazdy, mówią Ci, że uczą jeździć tylko w mieście, wsiadasz w samochód i przez 2 miesiące próbujesz ich przekonać, żeby zaczęli uczyć na placu. W takim wypadku zmieniasz szkołę i masz spokój w 5 minut...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2014 o 0:17

avatar kasiunda
15 17

@Rispekt: przecież nikt nie twierdzi, że to jedynie słuszna metoda. Ta szkoła akurat taką stosuje. Swoją drogą, też zawsze byłam z tych zapisujących jak najwięcej i twierdziłam, że to najlepsza metoda, do czasu, gdy na studiach zaczęłam się uczyć rosyjskiego właśnie metodą "mówioną". Efekt był piorunujący, po roku nauki znałam rosyjski lepiej niż niemiecki po ośmiu latach nauki tradycyjnej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 19

@Pauldora: Wiesz co... Jeśli wywalasz na coś dużo pieniędzy, a kursy nie są tanie, to w twoim własnym interesie jest dowiedzieć się, jak prowadzone są zajęcia. Nie lubię tej metody, uważam, że rzadko kiedy się sprawdza, ale dorosła kobieta powinna umieć zadbać o takie rzeczy. Nie umie? To już tylko i wyłącznie jej problem.

Odpowiedz
avatar mailme3
10 14

@Rispekt: Ale autor nie twierdzi, że to jedyna słuszna metoda, tylko że akurat szkoła uczy tą metodą. To istotna różnica. @Pauldora: Pani na pewno została dobrze poinformowana - darmowe pierwsze lekcje są wg mnie najlepszą informacją o tym, jak przebiega nauka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 9

Zapis fonetyczny - oczywiście bez znaków fonetycznych... Ciarki mnie przechodzą jak sobie to wyobrażam :?

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

@metaxa: Tu bi or not tu bi...

Odpowiedz
avatar 70150
21 21

Z tej historii wynika przykry fakt, że lektorzy nie mają szefów, tzn. szkoła nie ma kierownictwa. Gdyby miała, to lektorzy poskarżyliby się na panią swoim szefom, a oni przyszliby na lekcję, obejrzeli, pomyśleli, zaprosili panią U. do siebie, i (w zależności od jej zachowania) albo wywalili ją na zbity pysk, albo poszukali jej szkoły uczącej tak, jak ona sobie wymarzyła. W obu przypadkach zachowaliby się dorośle i rozwiązali problem.

Odpowiedz
avatar sharpy
14 16

Dajże pani U. to, czego chce. "She is - Ona jest" - napisać czterysta razy w zeszycie na zadanie domowe. I tak ze wszystkim, czego nie łapie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 6

@sharpy: Poprawka: "Szi is - Ona jest". Pani chciała fonetycznie przecież. A jak sobie wbije w oczy to "szi" - potem za cholerę nie skuma, że to to samo, co "she". I też będzie pretensja.

Odpowiedz
avatar sharpy
8 8

@Armagedon: ʃiː ɪz

Odpowiedz
avatar klara
5 5

Aż strach pomyśleć jaką nauczycielką była ta pani!

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

po co ona tam jeszcze chodzi, zeby wam cos udowodnic?

Odpowiedz
avatar wredny_koteczek
1 1

Jestem pełna podziwu dla Pana i osób, które wytrzymują z Panią U ;) Ja osobiście bym nie wytrzymała z taką osóbką w grupie. Pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości! :)

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-1 5

Córa uczy się tą metodą. Nauczyła sieo wiele więcej niż podczas kilku lat angielskiego w szkole czy nawet na prywatnych lekcjach "metodą tradycyjną". A tej pani po prostu oddać kasę i podziękować za udział.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-3 5

@Iceman1973: Ciekawe za co dostałem minus? Ktoś ma problem ze zrozumieniem mojego wpisu? Przetłumaczę na chiński jeśli trzeba.

Odpowiedz
avatar Jingle_Bells
0 0

Żeby w Polsce używać określenia student, to trzeba być studentem uczelni wyższej, a co za tym idzie - mieć mature. A większość osób z Uniwersytetu III wieku tej matury nie ma, więc nie zasługują na miano studenta. To nie język angielski, by każdego ucznia czy słuchacza określać mianem "student". To są zwykli słuchacze a nie studenci.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 grudnia 2014 o 11:58

Udostępnij