Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia sprzed dwóch miesięcy. Mąż mojej koleżanki źle się poczuł. Gorączkował, wymiotował,…

Historia sprzed dwóch miesięcy.

Mąż mojej koleżanki źle się poczuł. Gorączkował, wymiotował, bolała go głowa. W sobotę było już tak kiepsko, że Ewka wezwała karetkę. Stwierdzono zatrucie pokarmowe i zalecono wizytę w poradni. W niedzielę było jeszcze gorzej, więc tym razem Ewka wydzwoniła lekarza z "pomocy świątecznej". Stwierdził ostre zapalenie pęcherzyka żółciowego i wypisał skierowanie do szpitala.

Krzysiek wylądował na SOR w Szpitalu Bielańskim. Wykonano mu wstępne badania, które wykluczyły zapalenie pęcherzyka. Ale że wyglądał już bardzo źle - stosunkowo szybko przeniesiono go na oddział wewnętrzny i kontynuowano diagnostykę. Tam, w ciągu trzech dni, stwierdzono kolejno:

Diagnoza I - zapalenie układu moczowego;
Diagnoza II - zapalenie płuc;
Diagnoza III - zapalenie opon mózgowych.

W tej sytuacji zdecydowano się przewieźć Krzyśka do Szpitala Zakaźnego na Wolskiej. To była środa.

Ewka powiadomiła rodzinę. Przyjechał po nią jej brat z ojcem i wszyscy pognali na Wolską. Do Krzyśka chwilowo wejść nie mogli. Na tym oddziale chorych odwiedza się w ściśle określonym czasie, na wizyty wyznaczono jedną, konkretną godzinę w ciągu dnia. To nie była ta godzina.

Wobec tego Ewka odczekała ile trzeba, weszła na oddział, sprawdziła, w której sali mąż leży, zostawiła przy jego łóżku ojca i brata, a sama poleciała szukać ordynatora. Łaskawie ją przyjął. Dowiedziała się, że:

Diagnoza IV - to sepsa.

Stan pacjenta jest krytyczny. Wdrożono intensywną terapię antybiotykową. Trzeba czekać.

Ewka pobiegła z powrotem do męża, ze ściśniętym gardłem patrzyła jak kapią kroplówki, jak mąż ciężko oddycha, jak trudno mu cokolwiek powiedzieć i nie mogła sobie wyobrazić, że będzie musiała go tak samego zostawić. Więc, gdy mięła przepisowa godzina, poszła z ojcem jeszcze raz do ordynatora - poprosić o stałą przepustkę na oddział. Wiedziała, że w sytuacji zagrożenia życia pacjenta takie przepustki wydaje się bez problemu. Okazało się, że problem jest.

- A po co pani ta przepustka?

- Po prostu, chciałabym być przy mężu. Panie ordynatorze, ja muszę... no, mam pilne obowiązki. Byłoby mi wygodniej przychodzić w innych godzinach i na dłużej...

- Ale ja tu nie jestem DLA PANI WYGODY! Do widzenia pani.

Następnego dnia (czwartek) Ewka jechała do szpitala z duszą na ramieniu, ale zastała męża w znacznie lepszym stanie, więc wstąpiła w nią otucha i nadzieja. Od lekarza dowiedziała się, iż nastąpiła poprawa, więc powinna być dobrej myśli. Do domu dotarła nie tyle uspokojona, co z wiarą, że Krzysiek wróci do zdrowia. (Bo już się złości i marudzi.)

Będąc właśnie w tym stanie ducha spotkała mnie pod klatką. Dopiero wtedy dowiedziałam się o wszystkim, ale że Ewka nie robiła wrażenia załamanej, odebrałam jej relację w kategorii "zagrożenie minęło". A Ewka wieczorem złapała za telefon i obdzwoniła rodzinę i znajomych - przekazując dobre wieści.

W sobotę spotkałam ją w sklepie. Coś tam wkładała do koszyka, sprawdzała cenę, wyglądała całkiem zwyczajnie, więc byłam pewna, że z Krzyśkiem lepiej. Zapytałam o jego "zdrówko", a ona spojrzała na mnie i zupełnie spokojnie rzekła:

- Krzysztof NIE ŻYJE.

Krzysiek zmarł w czwartek, piętnaście minut po tym, jak opuściła oddział. Gdy rozmawiała ze mną pod klatką - już nie żył. O jego śmierci poinformowano ją NASTĘPNEGO DNIA (piątek) około godziny jedenastej.

Gdy pojechała z ojcem do szpitala załatwiać formalności, ojciec "odwiedził" pana ordynatora w jego gabinecie. Po krótkiej rozmowie zapytał.

- Czemu nikt nie poinformował córki o śmierci męża? Czemu zrobiono to dopiero PRAWIE DOBĘ później?

- No, jakoś tak wyszło... w sumie to nie ma większego znaczenia przecież...

- Aha. A niech mi pan powie, tak po ludzku, zwyczajnie... przecież pan wiedział, że zięć umiera... DLACZEGO nie dał pan córce tej stałej przepustki na oddział?

- BO NIE MUSIAŁEM - odparł z cynicznym uśmieszkiem pan ordynator.

Ojciec Ewki pożegnał pana ordynatora grubym słowem.

szpitale

by Armagedon
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ZaglobaOnufry
39 55

Ale jesli sa cztery rozne diagnozy i w gruncie nie wiadomo na co chory zmarl, to robi sie (chocby ze wzgledow prawnych) koniecznie sekcje zwlok! Oraz sensowny jest dokladny wglad do karty pacjenta, ktoremu szlo lepiej, a tu umarl po pietnastu minutach po opuszczeniu oddzialu przez zone. Moze personel szpitalny robil jakies bledy, albo zaniedbania w leczeniu, badz reanimacji (albo tej ostatniej zaniechal, skoro JUZ PO 15 MINUTACH po wyjsciu zony BYL EXITUS?). A moze zglosic skarge do prokuratora o (nie-)umyslne spowodowanie smierci? Nawet jak nic z tego nie wyjdzie, bo (moze) nie robili bledow w sztuce lekarskiej, to sie wielkiemu ordynatorowi (ZA DARMO i bez zadnego wlasnego ryzyka) solidnie nabruzdzi i moze przemysli swoj stosunek do rodzin pacjentow i zmieni na przyszlosc swoje zachowanie, biorac pod uwage, ze on jednak nie jest polbogiem, a oni nie sa bezbronni?

Odpowiedz
avatar Armagedon
18 32

@ZaglobaOnufry: Powinnam zaznaczyć na początku (i zaraz to zrobię), że historia nie wydarzyła się w tym tygodniu. Krzysztof nie żyje od dwóch miesięcy. Sekcję, oczywiście, wykonano. BEZPOŚREDNIĄ przyczyną zgonu był zawał serca. W płucach stwierdzono obecność ponad dwóch litrów płynu. Nadnercza i śledziona były w stanie rozkładu. Ewce powiedziano, że właściwie od początku nie miał żadnych szans. Dowiedziałam się tego, gdyż Ewka przez jakiś czas była na etapie "to do mnie nie dociera", więc rozmawiało się z nią całkiem normalnie. Tyle tylko, że i tak nie wiadomo, co za choróbsko go dopadło. I właściwie błędu w sztuce udowodnić się nie da. Zapalenie układu moczowego, płuc i opon mózgowych może być zarówno PRZYCZYNĄ, jak i SKUTKIEM sepsy. Diagnozy były prawidłowe, szkoda tylko, że jeszcze w Bielańskim nikt nie wpadł na pomysł, by je połączyć w jedno. Osobiście podejrzewam, że sepsa była pierwsza (ale z jakiego powodu?). Myślę, że gdyby lekarz (ratownik?) z pogotowia nie zlekceważył objawów i zabrał go na SOR - może skończyłoby się inaczej? A może nie. Obecnie nie mam szans, żeby dowiedzieć się, czy rodzina przedsięwzięła jakieś kroki w celu wyjaśnienia sprawy, gdyż Ewka unika ludzi, znajomych omija szerokim łukiem, a z domu wychodzi bardzo rzadko. Wyraźnie nie chce mieć z nikim kontaktu. Pewnie ma swoje powody i rozumiem ją.

Odpowiedz
avatar Taczer
26 32

@ZaglobaOnufry: Przy sepsie to akurat nic nadzwyczajnego - ani piorunujący zgon, ani te diagnozy. Wręcz przeciwnie, po przeczytaniu listy diagnoz to było pierwsze, co mi przyszło do głowy. Taka choroba po prostu. Ale znieczulica ordynatora chamska do bólu.

Odpowiedz
avatar Taczer
34 36

@Armagedon: Wątpię, żeby wcześniejsze położenie w szpitalu coś dało. Trzy dni szukali właściwej diagnozy, medycyna nie jest nauką ścisłą, dopasowujesz objawy do choroby a kolejne badania (i objawy) jedynie zawężają wybór. Jedynie patolog ma 100% pewności. Jako jedyny ma na to dość czasu.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
11 25

@pawel78: Zachoruj, to moze zmienisz zdanie i poprosisz tego "gorszego niz mafioso" na kleczkach o pomoc, zapominajac, jak na niego pyskowales i obrazales, gdy byles zdrowy i (moze) myslales, ze komu jak komu, ale tobie nigdy nie bedzie potrzebny?

Odpowiedz
avatar katem
-3 5

@ZaglobaOnufry: gdy zachorujesz to z pewnością i na klęczkach będziesz prosił o wyleczenie, ale jednocześnie mając pełną świadomość, z kim masz do czynienia i że szanse na wyleczenie masz niewielkie, bo i prawdopodobieństwo trafienia na porządnego lekarza jest równe trafieniu szóstki w totolotka.

Odpowiedz
avatar thalia
24 48

Jestem wstrząśnięta :( to straszne co musiał przeżyć ten mężczyzna, konający samotnie. Nie rozumiem jak ordynator mógł potraktować tak żonę pacjenta... A może on czekał po prostu na "zapłatę" za przepustkę?

Odpowiedz
avatar Paganini
41 47

Ciekaw jestem czy ten ordynator to ten sam sk...syn, który traktował nas jak intruzów, kiedy odwiedzaliśmy na Wolskiej umierającą babcię. Bydlak zachowywał się, jakby pracował w tym szpitalu za karę.

Odpowiedz
avatar Armagedon
13 21

@Paganini: Nie wykluczam, chociaż takich "przyjemniaczków" można spotkać wielu.

Odpowiedz
avatar lillith
25 29

@pawel78: a cóż to za szpital, ze się w nim wyczyny kaskaderskie uprawia?

Odpowiedz
avatar notoraz
21 29

@lillith: Nie ma w tym niczego dziwnego - żeby na oddziale wykonać wyczyn kaskaderski trzeba mieć (m.in.) zgodę ordynatora, więc pójście do niego z flachą i szmalem, by uzyskać zgodę, nie jest takie dziwne - w końcu szpital to szpital i ordynator nie musi się zgadzać na takie fanaberie filmowców. ;-)

Odpowiedz
avatar Eve
14 28

Proponuję podać imię i nazwisko tego pana ordynatora za trzy grosze. Takich ludzi powinno się piętnowąć.

Odpowiedz
avatar kasiunda
-1 11

Kurczę, jak słyszę o chorobie z takim piorunującym przebiegiem to sepsa od razu przychodzi mi na myśl, jak to możliwe, że ani ratownicy, ani pracownicy SOR, ani potem na oddziale na to nie wpadli? Gdyby szybciej dostał antybiotyki, może by żył :-( Biedna kobieta. Mam nadzieję, że nie osierocił dzieci?

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 8

@kasiunda: Nie. Ewka straciła syna parę lat temu. Krzysztof był jej drugim mężem.

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
9 15

Gruba sprawa. Pewnie zwlekali z poinformowaniem, żeby zatrzeć ślady swojej niekompetencji.

Odpowiedz
avatar Sine
13 15

Głupio mi dodawać "do ulubionych" taką historię, bo nie mogę powiedzieć, że ją "lubię". Zapisuję jednak, aby potem łątwo znaleźć i pokazać paru osobom, które mogą mieć ciekawe zdanie na ten temat. Kiedy wszyscy sądzili, że ze stryjem jest krucho, nikt na oddziale nie miał obiekcji, gdy jego żona poprosiła o przepustkę i z niej korzystała. Na szczęście takie ciule złamane, jak ten z historii, wśród lekarzy to tyko wyjątki, które należy tępić.

Odpowiedz
avatar inmymind
6 8

Przyszło mi do głowy tylko: "Ja pie**olę!"

Odpowiedz
avatar yannika
5 15

Szkoda, że w tym kraju mamy takie debilne przepisy, że nie da się nazwiska tej szmaty podać publicznie i Warszawy obkleić tą historią...

Odpowiedz
avatar pauaI4bauwanek
-2 6

@yannika: Można podać publicznie. Kodeks karny przewidział przypadek, w którym nie karze się za napisanie prawdy. Fakt, trzeba mieć twarde dowody na swoją wersję, ale zapobiegliwi ludzie nagrywają rozmowy, w których uczestniczą - dyktafony są dostępne w każdym sklepie z dyktafonami...

Odpowiedz
avatar Wodny_Miecz
7 15

Mogę wiedzieć jak się nazywa Pan Ordynator i gdzie go spotkam? Po przeczytaniu tej historii mam ochotę wy..bać mu w pysk! Tak po prostu. Żeby nie czuł się zbyt pewnie na ulicy.

Odpowiedz
avatar Haima
0 2

A nie ma takiego przepisu że odwiedziny są do kiedy drzwi główne sa otwarte? :o czyli jakaś 20

Odpowiedz
avatar butelka
7 7

@Haima: no na oddziale chorob zakaznych pewnie nie

Odpowiedz
avatar pauaI4bauwanek
4 6

Ustalenie nazwiska ordynatora nie powinno być zbyt skomplikowane. Ma na pewno profil w internecie, a szpital nie utajnia listy ordynatorów. Reszta w rękach 4chaina, tzn. internautów.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 5

@crach: Jeśli Krzysiek leżał na OIT - to już znam to nazwisko.

Odpowiedz
avatar Gbursson
1 1

@pauaI4bauwanek: "4chaina" - a co to jest?

Odpowiedz
avatar pauaI4bauwanek
2 2

@Gbursson: Mój błąd - spod palców wyszło coś innego, niż chciałem - oczywiście miał być 4chan. Dziękuję za poprawkę i przepraszam za błąd.

Odpowiedz
Udostępnij