Dwie sytuacje z wczoraj, akurat mi się skojarzyły.
1. Zakupy w Biedronce. Plecak na oko był za mały na wszystko, wzięłam reklamówkę. W sklepie mają chyba nową politykę obsługi, bo kasjerka po skasowaniu torebki rozłożyła mi ją, żeby łatwiej było pakować zakupy - robiła to też dla innych klientów. Podziękowałam, zaczynam pakować i słyszę westchnienie kasjerki:
- Ech, jest pani pierwszą osobą, która mi dzisiaj podziękowała...
Cóż, zostało mi tylko powiedzieć "Oj, przykro mi..."
2. W naszym bloku wymieniają wodomierze. Wczoraj akurat przypadły numerki, na które łapało się i moje mieszkanie. Panowie dotarli do nas na samym końcu, udostępniłam im miejscówki, poszłam składać pranie - bo przecież nie będę im patrzeć na ręce podczas pracy.
Wodomierze wymienione, protokół podpisany, zaczynam wycierać szafkę pod zlewem - wiadomo, że przy takiej pracy trochę się nachlapie czy nabrudzi. Pan monter akurat zbierał narzędzia, jego towarzysz zaczął mnie gorąco przepraszać za bałagan, zupełnie, jakby mi krzywdę zrobił.
- Spokojnie, proszę pana, przecież to normalne, że przy takiej pracy się nabrudzi.
- Oj, proszę pani, żeby każdy to rozumiał... Dzisiaj już myliśmy jednej pani kuchnię, bo złożyła skargę u szefa...
Zerknęłam z niedowierzaniem na "bałagan" u siebie - mokra ścierka i trochę kurzu na podłodze.
------
Taki mały apel ode mnie: troszkę życzliwości dla ciężko pracujących ludzi :)
Wiem o czym mówisz u mnie kasjerki są bardzooo zdziwione jak mówię dziękuję do widzenia czy miłego dnia.Ludziom się w d...poprzewracało i myślą że jak pracują na stanowiskach to tymi z niższej klasy mogą pomiatać.
OdpowiedzA tam niższej klasy. Ktoś to musi robić prawda? Ja tam zawsze mówię a w święta jeszcze życzenia
Odpowiedz@paula85: Ja nie potrafie nie powiedzieć prosze, czy dziekuje, tymbardziej być niemiła. Myśle, nie chodzi tylko o ludzi na stanowiskach. Żyjemy po prostu w świecie podzielonym na ludzi i idiotów.
Odpowiedz@paula85: Ja wyznaję zasadę "oko za oko, ząb za ząb". Jeśli kasjer/-ka jest dla mnie miły/-a i uprzejmy/-a to ja też jestem. Ale w markecie u mnie na osiedlu (na szczęście ta pani już nie tam pracuje) była kasjerka, która nie dość, że ani "dzień dobry", ani "do widzenia", ani "pocałuj mnie w dolną część pleców" to jeszcze swoim wyrazem twarzy i ogólną aparycją sprawiała wrażenie jakby cały czas myślała "co ja takiego zrobiłam, że muszę tych debili obsługiwać". Nie był to jeden raz, bo tak było za każdym razem. Pewnie skargi się posypały i dlatego pani podziękowali. Z drugiej strony pracują tam dwie dziewczyny +/- w moim wieku i dla nich bezwzględnie jestem miły i uprzejmy, a jak ludzi nie ma za dużo to i poflirtować można ^^
Odpowiedz@paula85: Ta niższa klasa to też niższej klasie nierówna ;). Moja znajoma dorabia sobie sprzątając. Pracuje dla bogatej firmy i pieniądze dostaje się tam lepsze za sprzątanie niż ja dostawałam, gdy pracowałam jako tłumacz w małej biednej firemce. Kiedyś przychodzi paniusia z synkiem i klasyczne hasło "Ucz się synku, bo też będziesz tyrał jak jakiś matoł za marne grosze". Tymczasem koleżanka jest po studiach, pracuje na stałe w kancelarii prawnej, a dorabia sprzątaniem, bo w owej kancelarii płacą jej śmieszne pieniądze (dla komentatorów: tak, szuka sobie lepszej roboty w zawodzie, ale wiadomo, gdzieś pierwsze doświadczenie trzeba zdobyc)
OdpowiedzA ile to razy kasjerka nie mówi dzień dobry i czeka aż klient (!!!) coś powie... Albo milczy zamiast odpowiedzieć na dziękuję. A jeśli chodzi o hydraulików to mogliby chociaż przetrzeć szmatą wodę, żeby później przypadkiem nie nanieść brudu. Ot, taka przyzwoitość.
Odpowiedz@2night: Co do kasjerek - jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, o której wspominasz, zawsze jestem witany pięknym "dzień dobry". A może nie zwróciłem uwagi na to, kto pierwszy się wita - ja czy pani za kasą? Aczkolwiek wcale nie stanowi to dla mnie problemu, klient nie musi "czegoś: mówić, wystarczy trochę życzliwości i jest ok. Co do hydraulików, czy innej maści robotników - w dobrym tonie jest po sobie posprzątać, moim zdaniem. Kiedyś, 18 lat temu, jak pracowałem jako elektryk przy instalacjach domowych, nie wyobrażałem sobie zostawić syf po własnej pracy. To świadczy o mnie i tyle.
Odpowiedz@2night: Ja wyznaję taką zasadę - trochę niemodną w tych czasach - że kasjer(ka) jest niejako "u siebie", ja zaś jestem gościem, a przywitać powinien się ten, kto przyszedł, kto nie jest na swoim terenie ;) więc staram się odezwać jako pierwszy. Zresztą, kasjerzy są ode mnie zwykle starsi - przecież nie mogę pozwolić, by np. kobieta po czterdziestce kłaniała się mnie, który jestem od niej o połowę młodszy. I nie ma dla mnie żadnego znaczenia czy kasjer(ka) odpowie na moją "kurtuazję", czy nie. Będąc uprzejmym, wystawiam laurkę sobie i moim rodzicom, którzy mnie wychowali. Co zrobi druga strona - nie ma dla mnie znaczenia.
Odpowiedz@marcinn: I masz rację, bo zasady polskiego savoir vivre'u mówią jak byk, że osoba wchodząca do pomieszczenia się wita, niezależnie od wzajemnego stosunku (np. jak jesteś sekretarką i wchodzi do Twojego biura prezes prezesów, to zgodnie z polskimi wymogami grzeczności to on powinien się przywitać pierwszy). Nieywkluczone, że kiedyś miało to właśnie na celu oduczyć ludzi pychy i oczekiwania, że ludzie na gorszych stanowiskach będą ich po rączkach całować, bo każdy spełnia jakąś rolę w społeczeństwie i nikt łaski nie robi nikomu.
Odpowiedzco do hydraulikow to znasz tylko jedna strone opowiesci, nie widzialas kuchni tamtej pani, a jakos z doswiadczenia wiem, ze ci fachowcy ktorym sie placi sa mili, grzeczni nie brudza itd. a ci ze spoldzielni maja wszystko w d. chodza ubloconymi buciorami po calym mieszkaniu, pala bez pytania, syf zostawiaja nieziemski i jeszcze im kawe rob. no ale wiadomo oni to wogole laske robia ze przyjda.
Odpowiedz@butelka: Wiesz, ci sami byli u mnie w mieszkaniu i jakoś im nie płaciłam :) Naprawdę - wymiana wodomierzy w większości przypadków nie jest ciężką pracą remontową i co najwyżej pocieknie trochę wody. Z racji przeprowadzki w tym roku już dwa razy tego doświadczyłam - jeśli wodomierze nie są ukryte za przemontowanymi na stałe ekranami, to naprawdę praca wymagająca potem wytarcia blatu czy podłogi pod licznikiem.
Odpowiedz@Skarpetka: Byli u ciebie w mieszkaniu, niby ci sami, ale nie do końca - u ciebie byli tacy, co już odpokutowali za nadmierny bałagan. U tamtej pani nie ;)
Odpowiedz@butelka: dokładnie, zawsze są dwie strony medalu. U mnie hydraulicy ze spółdzielni też zachowali się, jakby z obory wyszli, roznosząc błoto od łazienki, przez przedpokój, po kuchnię. I nie że trochę piasku, ale naprawdę masę błota. Aż ciężko mi było potem pojąć, czemu najwyraźniej takim problemem było wytarcie butów przed wlezieniem komuś do mieszkania...
Odpowiedz@butelka: pamiętam jak u nas panowie wymieniali okna. Nie wiem na jakiej zasadzie byli oni zatrudnieni w każdym razie ja tylko płaciłam za okna, resztę załatwiała spółdzielnia mieszkaniowa. Nie dość że panowie zabrali ze sobą wszystkie "graty" (folia, styropian) to jeszcze chcieli podłogę myć "bo się trochę nabrudziło jak żeśmy kuli ścianę".
OdpowiedzWychowanie nie pozwala mi wejść/ wyjść bez przywitania/ pożegnania, ale tylko pracownicy dużych sieci (pewnie przez odgórny nakaz) odpowiadają. Znudzone panie w żabkach, sklepach ciuchowych, księgarniach itp nie raczą nawet na mnie spojrzeć. Ale trudno, to o nich świadczy. Ja tam zawsze z uśmiechem podchodzę do ludzi i miłym słowem.
Odpowiedz3 lata temu zamówiłem montera do internetu kablowego w zimę, -25st, zimny wiatr godz. 17 facet ewidentnie zmarznięty, kultura nakazuje wspomóc takiego człowieka ciepłym napojem, Pan grzecznie podziękował zamontował wszystko podał mi niezbędne informację do konfiguracji dopił herbatę i poleciał do następnych klientów. Popieram autorkę wpisu :)
Odpowiedz@Dudek89: A mi taki monter parę lat temu wczesną jesienią (zimno jakoś szczególnie nie było) wszedł, zażądał kawy, wiertarką rozpier@#$lił futrynę (łagodniejsze słowa nie oddają tego, co z nią zrobił), zamontował wszystko, stwierdził że nie działa ale on nie wie czemu, i podsunął do podpisania protokół, że zamontował, działa, uwag brak. Czyli są i tacy, i tacy. Z pierwszymi trzeba sympatycznie, z drugimi ostro i surowo.
Odpowiedz- To ty nie zostawiasz ciuchów na tym wieszaku w przymierzalni? - Nie, odnoszę na to samo miejsce skąd brałem. Dzieczyny i tak się przez cały dzień nalatają z wieszakami. - Dziwny jakiś jesteś...
Odpowiedz@Mahmurluk: Ja nie tak dawno temu usłyszałem, że dziewczyny z obsługi wolą same zebrać z wieszaka przy przymierzalni, bo to jest tylko jedna rzecz. Ściąganie wszystkich spodni i sortowanie ich rozmiarami bo klient odwiesił tam, skąd wziął, ale polityki sklepu co do układania rozmiarówki nie przestrzegał, jest dla nich cięższe. A już najgorzej jak klient się pomyli, i jedna para wg systemu jeszcze jest, tylko trzeba cały sklep przeszukać, bo nie wiadomo gdzie ją odwiesił. Pewnie gdzieś do podobnych, więc tym trudniej znaleźć. Jakby klienci grzecznie zostawiali w miejscu przeznaczonym, to by było wiadomo: jest gdzie ją powiesiły, albo przy przymierzalni. A tak, to często duży kłopot, bo klient dobre chęci ma, a one mają w pracy piekło brukowane.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 grudnia 2014 o 15:18
@bloodcarver: Też zawsze wychodzę z założenia, że tak jest dla pracownic sieciówek z ciuchami lepiej i przymierzone ubrania zostawiam na wieszaku PRZY przymierzalni. Za to jasny szlag mnie trafia, jak widzę ubrania zostawione W przymierzalni, często rzucone na podłogę, po stanie niektórych sądząc - podeptane...Kompletny brak poszanowania pracownic, innych klientów i cudzej pracy(ktoś te spodnie i bluzki musi jakby nie było uszyć).
Odpowiedz@bloodcarver: Ba, widzisz. Odwieszam w _dokładnie_ to samo miejsce, więc nie powieszę np. spodni 32 za 40.
Odpowiedz@Mahmurluk: Każdy zapytany mówi, że odwiesza w dokładnie to samo miejsce, ale jakoś bałagan i tak się robi... @zlotareneta: true dat, robienie syfu w kabinie i niszczenie towaru nie jest dobre, z tym nie dyskutuję.
Odpowiedz@bloodcarver: gorzej, gdy jakiś sklep nie ma przed przymierzalnią miejsca na odwieszenie takich ubrań.. a w zależności od posiadanego czasu czasem człowiek się na zakupach śpieszy, nie ma gdzie tego odwiesić i pozostaje mało kulturalnie ale zostawić w kabinie.
OdpowiedzTen portal jest od tego, żeby opisywać piekielne sytuacje czy od tego żeby chwalić się, że się mówi kasjerce "dziękuję"? I odnośnie drugiej historii - skoro wiadomo, że podczas wymiany wodomierzy się nachlapie to co piekielnego jest w tym, że się nachlapało? Droga autorko jeśli tak bardzo chcesz być przykładem dla innych (bo przecież samo chamstwo i drobnomieszczaństwo tutaj) opisuj swoje czyny na wspaniałych.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Szanowny Chuliganie. Nie jestem pewna, jak Ci idzie czytanie ze zrozumieniem, ale historia jest o tym, że kasjerce NIKT nie powiedział miłego słowa cały dzień (bo mówienia "dziękuję" nie uważam za specjalną zasługę, tylko za standard - nie wiem, jak Ty) oraz o tym, że przez to "nic piekielnego, że się nachlapie" zaszczuto dwóch facetów, pracujących w tym sezonie od 8 do 20. Wiesz, tak trochę bardziej skomplikowanie przedstawiona teza "ludzie to buraki dla roboli" czy coś.
Odpowiedz@Skarpetka: Doskonale zrozumiałem historię nie martw się. Co do kasjerki to według mnie zwykłe "dzień dobry" a potem "do widzenia, miłego dnia" w zupełności wystarczy. Nie widzę powodu, żeby dziękować jej za każdą czynność jaką wykona bo to po prostu jej praca za która dostaje pieniądze (to, że kiepskie to już inna sprawa). Jak kupujesz chleb to piekarzowi też gderasz "Panie Sławku pięknie wygląda ten chlebek dziękuję, że pan go upiekł" albo jak spadnie śnieg i widzisz odśnierzony chodnik też łapiesz dozorce i rzeczesz "Panie Józefie dziękuję, że pan tak ładnie odśnieżył"? Nie robisz tego bo to ich praca. To, że pouczasz dorosłych ludzi, żeby mówić dziękuję jest po prostu infantylne. Nie jesteśmy dziećmi ani idiotami. A chama i tak nie nauczysz. Natomiast jeśli chodzi o hydraulików to posprzątać po sobie to ich obowiązek i również część ich pracy. W czym ich zaszczuto?
OdpowiedzW pierwszym przypadku to zwykłe buractwo, pakować się łapami do rzeczy klienta i coś z nimi robić bez jego pozwolenia. Będzie chciał, to sam sobie zapakuje, Polska to nie USA, gdzie są specjalne osoby zajmujące się pakowaniem zakupów tłustym i leniwym klientom. A w drugim przypadku to psi obowiązek wymieniającego albo nie nabrudzić, albo po sobie sprzątnąć, więc nie rozumiem tego szoku, że „panowie” mastrzy musieli po sobie posprzątać. U mnie też musieliby, tak jak robią to wszyscy; elektrycy, hydraulicy, stolarze itd. Burdel mogą mieć u siebie w domu, u mnie muszą zachowywać się tak, jakby byli dobrze wychowani. Więc piekielne jest to, że posprzątali tylko u jednej pani, a nie wszędzie tam, gdzie nabrudzili.
OdpowiedzA ja się dzisiaj wkurzyłam: wchodzę do biblioteki - ludzi tłum. Mówię "dzień dobry", nikt nie odpowiada. Podchodzę do biurka pani bibliotekarki, witam się znowu, także żadnej odpowiedzi. Oddaje książki - teraz też ani be ani me. Jeszcze na koniec wyrwało mi się, zupełnie już niespecjalnie, dziękuję, do widzenia. Czy tak trudno byłoby odpowiedzieć?
Odpowiedz... dla obsługi sklepów, osób sprzątających, robotników, urzędników, policjantów, kierowców, rowerzystów, emerytów, młodzieży, matek karmiących i tych już niekarmiących... I wtedy ta strona straci swoją rację bytu. Czego Nam wszystkim życzę :)
Odpowiedzbardzo mądry wpis :) sama pracuje w takiej pracy, gdzie słowo dziękuje jest rzadkością, wyzwiska, pretensje na pierwszym miejscu,mimo, że nie mamy wpływu na większość sytuacji, a jak ja lub ktoś z moich kolegów usłyszy miłe słowo od klienta niemalże każdemu dookoła to mówi... bardzo przykre, że ludzie nie mają szacunku do czyjejś pracy i nie zdają sobie sprawę, że przepraszam i dziękuje nic nie kosztują...
Odpowiedz