Pracuję jako przedstawiciel handlowy polskiego producenta mebli. Rynek na meble ostatnio w naszym kraju jest nie najlepszy, klientów na salonach niedużo, przez co sprzedawcy mieli trochę czasu żeby porozmawiać i podzielić się trudami swej pracy. A że jako i ja pracuję z ludźmi, i swoje doświadczenia też mam, zebrało się kilka historii, które pozwolę sobie systematycznie przytaczać.
Akcja dzieje się w jednym z średniej wielkości pomorskich miast. Do salonu przychodzi bardzo elegancka Pani w wieku na oko 35 lat, a krok w krok za nią podąża jej mała kopia, córeczka w wieku wczesnoszkolnym. Pani rozgląda się po salonie, zatrzymuje się przy dużym skórzanym wypoczynku, cena czterocyfrowa, przegląda katalog i szuka wzrokiem obsługi. Zgodnie z polityką tego sklepu nie podchodzimy do klienta, póki swoim zachowaniem nie zasugeruje, że potrzebuje porady, lecz jeśli już o tą poradę poprosi, każda z sprzedawczyń staje na rzęsach żeby klienta obsłużyć - premia prowizyjna działa.
Pani wypytywała o bardzo konkretne, techniczne szczegóły co dodatkowo zajęło obecnego w salonie montera i ostatecznie cała niewielka obsługa sklepu skupiła się na wymagającej, ale bardzo obiecującej klientce.
Tymczasem mała pobiegła do sąsiedniego pomieszczenia, znajdują się tam sypialnie, w tym stylowe, z baldachimem, które małe dziewczynki często interesują. Po chwili mała wraca i porozumiewawczo kiwa do mamy głową. Kobieta od razu traci zainteresowanie towarem, stwierdza, że cena wypoczynku jest zbyt wysoka i wychodzi ze sklepu.
Sytuacja wydaje się dość podejrzana, w sklepach meblowych regularnie dochodzi do drobnych kradzieży, najczęściej znikają akcesoria dekoracyjne, ale akurat tutaj nie było wielu takich, które można ukraść i w związku z tym nie było też zamontowanych kamer. Dziewczynka była jeszcze dzieckiem, po którym się jednak mało kto kradzieży spodziewa, nie miała też przy sobie żadnej torebki czy reklamówki, w której mogła by coś wynieść, więc nikt przeszukania w dziale sypialni nie robił, do czasu...
Po kilku minutach po salonie rozniósł się nieprzyjemny zapach, a jego źródło dość szybko udało się zlokalizować. Była nim szafa wchodząca w skład pięknego białego postarzanego zestawu sypialnianego, a która dziewczynce posłużyła za wychodek. Widać było jednak, że dziecko o higienę dba, podetrzeć też się nie zapomniało, rogiem wspomnianego wcześniej baldachimu... Szkoda że wody jeszcze na stanowisku nie było... Może by się i rączki udało umyć... A warto nadmienić, że oznaczona łazienka jest przy samym wejściu do salonu i kobieta musiała ją widzieć. Może bała się że dziecko zarazi się czymś w łazience, że się tam nie sprząta? Że kazać się dziecku załatwić gdzieś na salonie jest higieniczniej?
Dziecko trudno obwiniać, jest tym na co je mama wychowała, ale po "eleganckiej" kobiecie pozostał na salonie duży niesmak.
sklepy
*Póki
OdpowiedzWow mocne. Ale trzeba mieć we łbie nasrane, żeby na takie coś wpaść.
Odpowiedz@dodolinka: Fakt, żeby wymyślić taką historyjkę...
Odpowiedz@dodolinka: ...raczej w szafie :)
OdpowiedzI co z szafą? Przecenili ją?
OdpowiedzMoże to jakaś zemsta? Ktoś z obsługi podpadł tej pani, albo może jej koleżance... Taka zaplanowana akcja.
Odpowiedz"Puki" wyklucza tę historię
Odpowiedz@AlexPlayer: Kolejny internetowy wojownik słownika. Powoli poprawiania robi się więcej niż samego dyskutowania o opowieści. Mam pomysł. Zróbcie sobie osobną stronę. Hosting + domena nie są takie drogie. Tam wklejajcie sobie wszystkie błędy internetów. Patrz: Błont!
Odpowiedz@Lynxo: Ranisz me oczy! Te parszywe błendy są wszędzie. Wszendzie!
Odpowiedzno coz, nauczka , pilnowac wszystkiego zywego co po sklepie sie porusza
Odpowiedzzmien, prosze, "na salonie" na "w salonie"- no ch
Odpowiedzprzepraszam za dubla- telefon zawiodl. Chcialam poprosic o zmiane "na salonie" na "w salonie" - to taka sama roznica jak w przypadku "w glowie" i "na glowie".
OdpowiedzTak jak pisałem historia jest nie moja, ale słyszałem z pierwszej ręki a oburzenie opowiadających pań wydawało mi się bardzo autentyczne, więc zakładam, że historia prawdziwa. Czy chodziło o zemstę czy zwykłe chamstwo tego nie wiem, ale jedną autentyczną zemstę w najbliższej przyszłości opiszę.
OdpowiedzLol - jedyne co mi przyszlo do glowy to staaary kawal (z moich szklnych czasow): -Wiesz czym sie rozni kibel od szafy? -Nie (odpowiada zwykle druga osoba czekajac na puente) -Taa... wpuscic takiego do domu to mi do szafy nasra...
OdpowiedzMasakra! Ja pamietam jak w dużej sieci handlowej zauważyłam odchody... Ohyda!
OdpowiedzJakoś dziwne, by nikt z całej obsługi (a z historii wynika, że to kilka osób) nawet na chwilę nie zechciał rzucić okiem na to co porabia dziecko puszczone samo do działu obok. Szczególnie, że kradzieże się zdarzały, a dziecko mogło choćby "niewinnie" bawić się np. w skakanie po łóżku, czy inną demolkę.
OdpowiedzSprzedawczynie się swoją premią za obrót dzielą. 2% z 9tys to nawet na dwie całkiem fajna premia do dniówki, z resztą bądźmy ze sobą szczerzy kto by się czegoś takiego spodziewał po przyzwoicie wyglądających ludziach?
Odpowiedz