Od 7 lat prowadzę bloga z opowiadaniem. Odkryłam, że jedna z czytelniczek, która poprosiła mnie, bym oddała jej swój adres, gdy skończę pisać, skopiowała moją pracę – szablon i rozdziały. Onet skasował całą jej stronę, ale zanim to nastąpiło, w najnowszym wpisie pojawiła się informacja, że "autorka" bloga wydaje powieść. Oczywiście podała tytuł, więc po jego "zgooglowaniu" miałam namiary na plagiatorkę.
Kupiłam egzemplarz tej powiastki. Okazało się, że jest to mój blog, streszczony, poprzerabiany i zredagowany, aby opisane sytuacje pasowały do rzeczywistości wykreowanej przez czytelniczkę.
Skontaktowałam się z firmą, która wydała książkę. Byli zszokowani - przepraszali i korzyli się, tłumacząc się przy tym ufnością i chęcią zrobienia frajdy młodej dziewczynie. Zapytani, jakim cudem nie przeskanowali chociaż kilku stron, by sprawdzić je pod względem oryginalności, stwierdzili, że są ogromną firmą i wydają rocznie około trzystu pozycji i nie mają na to czasu.
Redaktor Naczelny obiecał zatrzymać wysyłkę z magazynu wszystkich z jeszcze niesprzedanych kopii książki. Stwierdził mimochodem, że powieść sprzedaje się bardzo kiepsko i już przynosi im straty, więc teoretycznie nie mam o co walczyć z nimi w sądzie (akurat). Pokazali mi umowę, pod którą zarówno nieletnia jak i jej ojciec się podpisali, mimo że jeden z jej pierwszych punktów podkreślał, że niemal przysięgają, że każde cholerne słowo w książce jest jej i że w razie jakichkolwiek roszczeń osób trzecich (czyt. moich) poniosą wszelkie konsekwencje, w tym te finansowe.
Patrząc na umowę, coś mi zaczęło świtać. Odkryłam, że gdy czytelniczka podpisywała umowę i zobaczyła, że podpisuje się pod nieprawdą, a w Internecie są niezbite dowody na to, że mnie okradła, jakaś nieznana mi osoba akurat wtedy wysłała do mnie maila podszywając się pod Onet i próbując wyłudzić ode mnie hasło do konta (by skasować mi bloga). Oczywiście nie nabrałam się na ten idiotyzm, odpisałam sarkastyczny komentarz i wysłałam do Onetu wiadomość z nagłówkiem wiadomości, a oni „wystosowali stosowne kroki”.
Zupełnie zapomniałam o tej sytuacji i dopiero widząc, co i kiedy nieletnia podpisała, skojarzyłam to z tą próbą wyłudzenia. Próbowała mnie oszukać i podstępem skasować mojego bloga, a gdy nie wyszło - chciała wyłudzić ode mnie adres „po dobroci” i usunąć go, zanim książka zyska popularność.
Tydzień po spotkaniu z wydawnictwem stawiłam się ponownie w redakcji na spotkanie z czytelniczką i jej rodzicami. Ogólnie to słyszałam po raz kolejny te same śpiewki, że dziewczyna jest młoda, a „pisząc książkę” była chora i wydanie jej to było jej marzenie. Szybko jednak nastawienie rodzinki się zmieniło - zaczęli mieć do mnie pretensje, że czegokolwiek od nich chcę, rzucać się, że im grożę i ją obrażam. Nie poczuwali się do jakiejkolwiek odpowiedzialności, nie przeprosili. Dziewczyna za to oskarżyła o plagiat mnie (piszę fanfiction).
Od firmy zażądałam oficjalnych przeprosin, a od rodziny wpłacenia zysków z książki na Fundusz Promocji Twórczości. Stanowczo mi odmówiono. Jedyne, co wywalczyłam, to przeprosiny od firmy na ich stronie internetowej.
Nieusatysfakcjonowana brakiem kary dla małej złodziejki, zgłosiłam tę sprawę do ścigania z oskarżenia publicznego, o czym poinformowałam redakcję. Policjanci bardzo nie chcieli przyjąć zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, mówili, że „powinnam swoje wiersze lepiej zabezpieczać”. Uparłam się i wkrótce złożyłam zeznania i dowody, a pismo trafiło gdzie trzeba.
Wszczęto postępowanie, a po kilku miesiącach dostałam list z postanowieniem. Sąd Rejonowy ustalił, że nieletnia istotnie dopuściła się obu czynów karalnych (skopiowania na bloga i plagiatu celem osiągnięcia korzyści majątkowych). Postanowienie dotyczyło jednak umorzenia sprawy oraz odstąpienia od obciążenia rodziców małej jakimikolwiek kosztami postępowania. Podobno na podstawie art. 21 §2 Ustawy z dnia 26 października 1982 r.:
„§ 2. Sędzia rodzinny nie wszczyna postępowania, a wszczęte umarza, jeżeli okoliczności sprawy nie dają podstawy do jego wszczęcia lub prowadzenia albo gdy orzeczenie środków wychowawczych lub poprawczych jest niecelowe, w szczególności ze względu na orzeczone już środki w innej sprawie.”
Złożyłam odwołanie od tej decyzji do Sądu Okręgowego. Po ponad trzech miesiącach dostałam pismo, w którym adwokat małej kpi z moich żądań i argumentów oraz informuje, że nikt jej nigdy nie ukarze, bo jest dobrą dziewczynką z dobrymi ocenami w szkole i super kontaktami z rodzicami (którym nie powiedziała, że jej książka jest plagiatem). Że okradła mnie nieświadomie, nie wiedząc, jakie będą konsekwencje (dlatego chciała zatrzeć ślady?) i że wykorzystanie mojej pracy do wydania książki to był jej sposób na walkę z chorobą, bo poczuła się super-kochana i popularna (gratuluję). No i oczywiście że mocno przeżyła całe zdarzenie i to jest wystarczająca kara, bo przecież od początku się przyznawała do winy i mnie wylewnie przeprosiła w obecności redakcji (eee nie). Zauważyła też, że wg prawa polskiego w sprawach nieletnich należy się kierować przede wszystkim ich dobrem (nie pokrzywdzonych) i rozważyć, czy jest sens ich karać. I jej nie ma sensu karać – bo jest tak idealna, że praktycznie to nie ona to zrobiła, bo to niemożliwe. A na pewno nie zrobi tego po raz kolejny.
Jeśli kiedykolwiek chciałabym wydać swoją zredagowaną 7-letnią pracę – nie mogę, ktoś już to zrobił. Książka nadal jest na półkach i w księgarni internetowej wydawnictwa. W Internecie pełno niepochlebnych recenzji, niektóre chwalą moje pomysły i dialogi (dziękuję). Laska nie została ukarana, wszyscy rozkładają ręce, a mnie – 22-letniej studentki Politechniki Warszawskiej – nie stać na zabawę w opłacanie prawnika.
Ciekawa jestem, które wydawnictwo kieruje się "chęcią zrobienia frajdy młodej dziewczynie". Nie neguję historii, ale taka argumentacja mnie rozwala na łopatki.
Odpowiedz@Aribeth: PR koleżanko, PR. Rozgłosili to na całą Polskę jacy to oni dobrzy.
Odpowiedz@Aribeth: mysleli, że fantastycznie wylansują dzieło na rzewnej historyjce o bardzo młodej i bardzo chorej autorce. Cynizm.
Odpowiedzhttp://www.dzienniklodzki.pl/artykul/3464625,ciezko-chora-nastolatka-z-retkini-wydala-zbior-opowiadan-o-aniolach,id,t.html?cookie=1 to to?
Odpowiedz@DuzaMi: Nie.
Odpowiedz@Leitha: Autorko! Potwierdź, albo zaprzecz. Inaczej mogą powstać niepotrzebne domysły i ploty, które skrzywdzą młodą osobę - jeśli nie o nią chodzi.
Odpowiedz@Leitha: Jaki zapadł wyrok w sądzie okręgowym?
Odpowiedz@zendra: Jeszcze żaden. Na razie do mojego zażalenia - po 3 miesiącach - ustosunkowała się Sz.P. Adwokat, oświadczając, że wnosi o odrzucenie zażalenia. Napiszę odpowiedź do Sądu, ale nie sądzę, by wiele to dało.
Odpowiedz@DuzaMi: http://akrylove.blogspot.com/2014/10/breakin-law.html ;)
Odpowiedz@Shi: Ha! Narutowe klimaty? Jakbym zobaczyła na półce to pewnie bym kupiła, dajcie namiary, bo nie chce głupiej siksy przypadkiem wspomóc! D;
OdpowiedzBrak słów...
OdpowiedzEee takie pytanie: skoro książka, która jest plagiatem twojego bloga jest nędzna i sprzedaje sie kiepsko- to czy w ogóle warto się bić o takie nic?
Odpowiedz@motomysza: To już nie chodzi o to czy książka się sprzedaje, czy nie. Tu chodzi o to, że Autorka ją napisała i ktoś jej pracę wykorzystał dla własnych celów.
Odpowiedz@motomysza: Choćby dlatego, że ktoś czerpie jakąkolwiek korzyść majątkową z pracy autorki i śmieje się jej w twarz poprzez prawnika. A co do samego problemu, czyli braku pieniędzy na papugę - myślę, że da się wynegocjować "pracę za procent", czyli sytuację, w której adwokat robi za darmo, dopóki nie wywalczy przed sądem odszkodowania. Kiedy coś wywalczy, w zależności od instancji bierze sobie stosowny procent i wszyscy rozchodzą się do domów szczęśliwi. No, może poza małą złodziejką :)
Odpowiedz@Grav: Wokanda sie takimi sprawami zajmuje za procent
Odpowiedz@motomysza: warto. Własności intelektualnej nie da się w wielu przypadkach przeliczyć na pieniądze i wątpię, czy jakikolwiek Autor zabierając się do pisania powieści marzy tylko o tym, ile kasy mu ona przyniesie. Dla kogoś może to być pasja, którą chce się z czytelnikami podzielić, wprowadzić go w wymyślony przez siebie świat.
Odpowiedz@motomysza: Totalnie kretyński argument. A jak ci ktoś ukradnie dwudziestoletni samochód, to też powiesz, że trudno, bo to tylko stary rzęch? Jakość utworu nie ma tu absolutnie nic do rzeczy, może to być zupełnie niegramatyczny bełkot z błędami ortograficznymi (nie twierdzę, że jest, nie czytałam) - liczy się fakt, że podpisała się pod nim osoba, która go (przynajmniej w sporej części) nie napisała. Swoją drogą, zarówno wydawnictwo jak i obrońca tej dziewczynki, powołują się na to, że chcieli jej sprawić radość, że pisanie było spełnieniem jej marzeń i ucieczką od smutnej rzeczywistości itp. itd. Ja się pytam - jaka jest satysfakcja z wydania książki, której się de facto nie napisało? Jakie to spełnienie, jaka radość?
OdpowiedzSprytna dziewoja, nie ma co... Ciekawe co w przyszłości wywinie. Autorko. Masz materiał na nową książkę!! Piszę serio.
Odpowiedz@osvinoswald: Nie wiem, czy kiedykolwiek po takich przeżyciach dotknę się pisania albo skontaktuję z wydawnictwem.
Odpowiedz@Leitha: Pisz. Ale już nie w formie ogólnodostępnego bloga. Bo znowu znajdzie się ktoś walczący z chorobą. Pisz u siebie na kompie a dziel się fragmentami z osobami zaufanymi. Współczuję takiego startu w świecie literatury.
OdpowiedzNieletnia? A za co była skazana?
Odpowiedz@PiotrDolony: Pewnie niepełnoletnia - ludzie mylą te pojęcia.
Odpowiedz@ltqgq: małoletnia
Odpowiedz@PiotrDolony: Słowa "nieletnia" używa od początku Sąd w każdym piśmie formalnym (procesowym) i jest to poprawne słownictwo w przypadku obywatela oskarżonego o popełnienie czynu karalnego w wieku poniżej 18 lat. Proszę mnie na siłę nie poprawiać. Dziękuję.
Odpowiedz@Leitha: Hmmm... Które to czyny karalne są w wieku poniżej 18 lat?
Odpowiedz@Leitha: Napisałaś o niej „nieletnia”, a sąd pojawił się dopiero jakieś pięć akapitów dalej. Więc podpisywała małoletnia czy niepełnoletnia. NIe staraj się na siłę wymądrzać, bo to nie jest konkurs na wymądrzanie się. A to, że sąd używa, to inna sprawa - sąd wie kiedy użyć i dlaczego. Ty nie. Dziękuję.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2014 o 20:41
@PiotrDolony: Według SJP: "► nieletni niemający skończonej określonej w prawie liczby lat, wyznaczającej dojrzałość; małoletni, niepełnoletni, młodociany" Więc są to synonimy. Opisanie tak nastolatki nie jest błędem. Poza tym w tym momencie - teraz, gdy piszę na tej stronie - toczy się wobec niej postępowanie. Jest więc nieletnią nie tylko w prawidłowym tego słowa znaczeniu, ogólnym, ale i Twoim - wymyślonym, zarezerwowanym tylko dla sądu. Więc napisanie, że ta "Twoja" nieletnia coś w przeszłości podpisała, również nie jest błędem. Przykro mi, że drzesz koty o taką bzdurę.
Odpowiedz@Litterka: "Hmmm... Które to czyny karalne są w wieku poniżej 18 lat?" Granicą odpowiedzialności karnej (kodeksowej) jest 17 lat. Od 15 roku życia można na podstawie kodeksu karnego odpowiadać za niektóre ciężkie przestępstwa, np. zabójstwo. Z ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich - od 13 lat.
Odpowiedz@PiotrDolony: Ty się w ogóle czytasz? Chyba Ci logika siadła. Powinna wg. Ciebie używać niepoprawnego sformułowania, bo jak używa takiego samego jak sąd, czyli poprawnego, to znaczy że się wymądrza? Człowieku, pomyśl jeszcze nad tym :)
Odpowiedz@Litterka: art.10 kk. pozdrawiam.
OdpowiedzCo to za książka?
Odpowiedz@myosotis95: Yakuza. Bliźniacza krew.
OdpowiedzDlaczego pozywasz dziewczynę? Masz orzeczenie sądu o jej winie, bez orzeczenia o karze? Jeżeli tak, to pozwij jej opiekunów prawnych, czyli rodziców, o odszkodowanie (czyli zabierz zyski z książki) i zadośćuczynienie za naruszenie twoich praw. Przynajmniej będziesz miała z tego jakieś pieniądze. Nie musisz mieć pieniędzy na adwokata na start. Możesz mieć z nim umowę na jego procentowy udział w odszkodowaniu.
OdpowiedzWalcz o swoje, nie poddawaj się. Co tu się dzieje ze dobre komentarze mają tyle minusów?
Odpowiedz@frems: bo u nas taka mentalność. Jak biedny to trzeba mu dac. Jak chory to trzeba pobłażać. Sprytne cwaniaczenie jest godne podziwu a tylko frajer robi wszystko legalnie. Taki kraj :)
Odpowiedz@mijanou: dlatego trzeba takich ludzi ścigać
OdpowiedzNiech zgadnę, wydawnictwo Kotori? Pytam z ciekawości.
Odpowiedz@Shi: Względnie Nova Res czy podobna Warszawska Firma Wydawnicza?
Odpowiedz@Shi: Kotori nie wydaje 300 tytułów rocznie...
Odpowiedz@ihoujin: w sumie może, ale mogli też skłamać ;) Czytając o ich "edytorach" i "korekcie"* oraz patrząc jaki szajs wydają to nie zdziwiła by mnie afera z ich udziałem * cudzysłów w oby przypadkach celowy.
Odpowiedz@Shi: Od Kotori mam tylko "Viva la Fifę", reszta tytułów rzeczywiście nie zachwyca :p
OdpowiedzPlagiatowanie jako sposób walki z chorobą. Jestem chora, więc wszystko mi wolno? Ukarać za plagiat nie wolno bo jestem chora? Ludzie, w tym kraju jest chore prawo. W Anglii za splagiatowanie krótkiego fragmentu czyjejś pracy/nieuczciwość na egzaminie relegują z uczelni a prawo ściga takiego delikwenta z automatu. Coraz rzadziej mam wątpliwości co do stałego miejsca mojego zamieszkania w przyszlości, na razie się bujam trochę tu a trochę tam. Ale coraz bardziej wkurza mnie ta bananowa (czy raczej kartoflana) republika i jaja, jakie tu bezkarnie uchodzą ludziom na sucho.
Odpowiedz@mijanou: To jest kraj gdzie od małego się ściąga i to jest normalne. Ba, historie o ściąganiu na starej maturze są takie epickie i fajne. Wielu rodziców je wspomina na np, rodzinnych spotkaniach.
OdpowiedzTytuł książki to "Yakuza. Bliźniacza krew".
Odpowiedz@ZaraSiePorwie: Językowo jest co najwyżej poprawnie. Długie i proste opisy męczą, a dialogi nie różnicują bohaterów i gdyby nie przewijające się wciąż zwroty typu „powiedział Alex” na końcu wypowiedzi, to można by się pogubić. (LadyWerewolf) - chyba raczej lipna i nie warto kruszyć kopii. Ogólnie recenzje niesprzyjające. Napisz coś lepszego i nie udostępniaj wszem i wobec może?
Odpowiedz@karioka: Ty tak serio? Nie ma znaczenia co i jak Leitha napisała. Mogłaby być to najgorsza szmira, mógłby to być nawet bestseller. Faktem jest, że nikt nie ma prawa przywłaszczać sobie jej pracy i jeszcze czerpać z tego tytułu korzyści, nieważne czy zarobi na tej książce pięć złotych czy tysiąc. To zwyczajne złodziejstwo.
Odpowiedz@karioka: "Napisz coś lepszego i nie udostępniaj wszem i wobec może?" Serio? Laska zepsuła obszernego bloga robiąc z niego coś absolutnie bez sensu i to ja jestem winna?
Odpowiedz@karioka: A krytykujesz książkę czy bloga, bo to jedna dwie różne rzeczy :-/ Btw nie chodzi o styl itp ale o sam fakt kradzieży.
OdpowiedzTo podaj adres tego bloga - przeczytamy i sami stwierdzimy, czy pomysły i dialogi są dobre. A w sprawach procesowych - musisz dogadać się z prawnikiem, gdyż nie znasz się na tym i nie pomożesz sobie sama. Zwróć uwagę na fakt, że osoba, którą oskarżasz, ma adwokata i na razie nieźle na tym wychodzi. „są niezbite dowody na to, że mnie okradła” À propos: ta mała nie ukradła niczego - jeśli takie stwierdzenia znalazły się w pozwach i odwołaniach, to tym bardziej musisz zgodzić jakiegoś prawnika) Uff... i zamykamy kącik porad prawnych. :)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2014 o 9:44
@Bydle: http://akrylove.blogspot.com/2014/10/breakin-law.html
Odpowiedz@Bydle: "przeczytamy i sami stwierdzimy, czy pomysły i dialogi są dobre." Uno - nie ma to znaczenia. Dos - nie obchodzi mnie, co stwierdzicie. „jeśli takie stwierdzenia znalazły się w pozwach i odwołaniach...” - nie, takie stwierdzenia nie znalazły się w pozwach, to skrót myślowy, by internet mnie zrozumiał. Dzięki za nietrafne domysły.
Odpowiedz@Bydle: Naprostuję jeszcze fakt, że nie cały blog został skopiowany, a jego początkowe rozdziały. I nie każde słowo z książki jest plagiatem. Laska ściągnęła masę fragmentów, czasami kilkustronicowych i połączyła je swoimi opisami i scenami robiącymi z moich pomysłów coś innego. Niektóre rzeczy, jak np. rozbudowane opisy, mają wg mnie prawo istnienia na blogu, gdzie ani objętości rozdziałów, ani czas ich powstawania, nie są regulowane i narzucane. Skopiowanie na pałę rozbudowanego opisu przyrody - który u mnie nikomu nie przeszkadzał - do książki, w której nie był absolutnie potrzebny i zabierał "miejsce" akcji i rozwoju postaci sprawia, że książka jest zła i nie ma fabularnie sensu.
Odpowiedz@Leitha: Tak teraz to czytam, może się czepiam: użyła twojej historii i pozmieniała twoje słowa, spoko z czego Ciebie okradła? Jakieś prawa autorskie? Rozumiem skopiować znaczy w słowo w słowo. A jak ktoś przetworzy twoje teksty to znaczy, że Ciebie okradł?
Odpowiedz@footman1986: Tak, z praw autorskich. Tak, po przetworzeniu to nadal kradzież. Prawo autorskie dotyczy i całości utworów, i ich fragmentów, i ich przetwarzania (opracowania) - Art. 115 i 116 kodeksu karnego
OdpowiedzCzytałam to z niedowierzaniem i ściskiem w żołądku. Sama piszę i nie wyobrażam sobie, by ktoś moje opowiadania tak perfidnie ukradł, a władza uchyla się od obowiązku ukarania złodzieja. Współczuję Ci z całego serca. Pisz do sądu, tak jak ktoś wyżej poradził, zgłoś się do studentów prawa, oni chętnie pomogą. Trzymam kciuki za Twoje powodzenie.
OdpowiedzRozgłoś to w internecie, na forach literackich, lubimyczytać itp. Internet ma wielką moc ;)
Odpowiedz@Unknown: można też napisać do Spisku Pisarzy.
OdpowiedzWspomniałaś, że piszesz fanfiction, a definicja tego terminu mówi, że są to teksty pisane z użyciem świata i/lub postaci z filmów/seriali/książek/etc. Tak więc piszesz fanfiction czy twory autorskie?
Odpowiedz@Alice: Podejrzewam, że sytuacja wyglądała tak. Osoba A pisze fanfiction. Fanfiction wygląda tak : Legolas spojrzał na Aragorna z szacunkiem. A teraz przychodzi osoba B. I pisze "Maciek spojrzał na Tomka z szacunkiem". Ergo - da się splagiatować fanfiction. Zresztą było już kiedyś wśród twórców FF głośno o pewnej "pisarce" (jak ktoś kojarzy Draco Dormiens to pewnie wie kogo i co mam na myśli)
Odpowiedz@Nevren: Nie chodzi mi tu o plagiat, bo to dla mnie jasne, że małolata bezczelnie sobie przywłaszczyła tekst autorki powyższego wpisu. Interesuje mnie to, czy Leitha pisze fanfiction czy zwykłe fiction, a więc tekst autorski. Na końcu wpisu napisała: "Jeśli kiedykolwiek chciałabym wydać swoją zredagowaną 7-letnią pracę (...)". Jeśli pisze fanfiction, jak wspomniała gdzieś w środku wpisu, to i tak by tego nie wydała, gdyż nie ma praw do oryginału, na którym bazuje. Dlatego pytam, co tak naprawdę pisze, bo na razie jest to niejasne.
Odpowiedz@Alice: Dlatego napisałam "wydać swoją z r e d a g o w a n ą 7-letnią pracę (...)". Mogłabym zmienić realia obszernego bloga nie zmieniając moich bohaterów, fabuły i dialogów i w ten sposób - "opuszczając" wszystko, co nie należy do mnie - wydać książkę. Poza tym plagiat to plagiat, nawet jeśli coś pisałam za darmo, nie mając zamiaru tego nigdy wydać/sprzedać (bo nie miałam).
Odpowiedz@Leitha: Doskonale rozumiem Twoją wściekłość, tym większą, że smarkula zarabia na Twoim tekście. Mam nadzieję, że uda Ci się wygrać sądową batalię, a złodziejka poniesie karę. :)
Odpowiedz@Alice: Wybacz źle zrozumiałam przesłanie twojego komentarza - Ubzdurałam sobie, że powiedziałaś coś w stylu "Przecież piszesz ff jak można splagiatować ff". Zwracam honor i chylę czoła.
OdpowiedzDziecinko, jeżeli przez miesiąc nie potrafiłaś dupska ruszyć i poszukać darmowej porady prawnej, to wybacz, ale mam cię gdzieś.
OdpowiedzAutorko, podaj proszę tytuł książki i nazwisko tej panienki. W komentarzach już pojawiają się jakieś domysły, padł nawet tytuł książki. Wypowiedz się na ten temat, bo takie gdybanie czytelników może komuś zaszkodzić. Poza tym, jeśli piszesz prawdę, byłoby dobrze wiedzieć jakiego wydawnictwa i "autorki" się wystrzegać. Powodzenia!
Odpowiedz@Irasiad: http://www.bellona.pl/Archiwum Pod notką o "Gorąca dyskusja podczas spotkania o książce „Szpieg CIA w polskim sztabie generalnym”" jest kolejna i są to właśnie przeprosiny dla autorki, gdzie jest tytuł książki i nazwisko autorki
Odpowiedz@Irasiad: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/147258/yakuza-blizniacza-krew/wszyscy/2#reviewsList :)
OdpowiedzLeitho, podsumujmy: 1. Złożyłaś zawiadomienie do prokuratury i masz problemy z uczciwym wyrokiem w sprawie karnej, tak? Odpuść tę drogę. Ściślej - niech tam się toczy po swojemu, Ty się nie stresuj, tylko składaj pozew cywilny. 2. Pozew składasz z tytułu naruszenia praw autorskich w rozumieniu Ustawy o prawie autorskim. Od razu z wnioskiem o zwolnienie z kosztów (prawnik powie Ci, jak to wygląda), bo pewnie tu dojdzie jeszcze koszt biegłego. Skoro jesteś studentką PW - rozumiem, że bywasz w Warszawie. W stolicy ma kancelarię jeden z najlepszych (jak nie najlepszy) specjalistów od prawa autorskiego, mecenas Andrzej Karpowicz, autor popularnego podręcznika do prawa autorskiego (http://juris.pl/andrzej-karpowicz-starszy-partner/ ). Uwaga dla adminów: to nie jest reklama, mecenas ma wysoką skuteczność w odzyskiwaniu należności od nieuczciwych wydawców i twórcy na branżowych forach go sobie z zadowoleniem polecają, stąd rekomenduję prawnika Autorce historii. Leitho, przy takich sprawach koszt zastępstwa procesowego jest stały i wynosi 360 zł. Dlatego prawnicy zgadzają się na dodatkowy procent od wygranej. A 360 zł to jest kwota łagodniejsza niż stawka "normalnego" procesu cywilnego. Tutaj najlepiej, żebyś miała: - dowód od Onetu od kiedy prowadzisz bloga, dodatkowo zrób sobie notarialny protokół otwarcia Twojej strony (ja 2 lata temu płaciłam 200 zł + VAT), gdzie notariusz dołączy do protokołu wydruk bloga z całych 7 lat (a z Onetu mogłabyś mieć dla pewności potwierdzenie, że nie jest to zmanipulowany zakres czasowy), - do tego warto mieć poświadczony notarialnie tekst przeprosin, - egzemplarz książki-plagiatu, - warto byłoby mieć sprzedaż, ale Tobie tego pewnie wydawca nie da, to już w pozwie adwokat Ci napisze wniosek. Dorzuć do tego całą dokumentację tej sprawy, którą do tej pory prowadziłaś - i pokaż adwokatowi. On powie Ci, czy rozszerzać powództwo o pomówienie (fanfiki jako takie są legalne, nb. osławione "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to przecież przerobiony fanfik "Zmierzchu"). I nie szarp się sama. Dobry adwokat zdejmie z Ciebie połowę stresu i 100% formalności. Powodzenia!
Odpowiedz@didja: Dziękuję za rady. Zgłoszę się w odpowiednie miejsca. Niestety z dowodami może być problem - gdy zgłaszałam do Onetu, by skasowali bloga z plagiatem, spytałam też, czy byłaby możliwość jakiegokolwiek zaświadczenia o czasie opublikowania moich rozdziałów i ich oryginalności. Dostałam odpowiedź: "Niestety, ale nie jesteśmy w stanie spełnić Twojej prośby odnośnie przekazania dokumentacji dotyczącej daty powstania prac znajdujących się na Twoim blogu."
Odpowiedz@Leitha: Nie przejmuj się - prawnikowi nie odmówią, a gdyby nawet - to na wniosek adwokata sąd zarządzi dostarczenie odpowiednich dowodów, a wtedy już nie będą mogli odmówić.
OdpowiedzNa Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego jest poradnia prawna studencka (lub podobnie się nazywa). Generalnie studenci prawa udzielają za darmo porad, ale porady muszą wcześniej skonsultować z odpowiednim wykładowcą (przynajmniej kojarzę, że jakoś tak to działa). Więc możesz tam spróbować dostać jakąś poradę prawną lub sprawdzić czy na UW nie ma takiej poradni prawnej.
Odpowiedz@mqrtq: Studenci owszem, mogą udzielić darmowej porady prawnej dla osób, których sytuacja finansowa nie pozwala na wynajęcie odpłatnej pomocy, ale nie mogą reprezentować swoich "klientów" oficjalnie w sądzie, a tego autorka chyba najbardziej potrzebuje. Poza tym nie ponoszą odpowiedzialności za szkodę, jaką mogą wyrządzić- w końcu to osoby, które jeszcze studiów nie ukończyły.Poza tym myślę, że taki adwokat jakiego ma ta dziewczyna, jest bardziej biegły w prawie i nie będzie dawał się robić w przysłowiowe "oko". Zna lepiej praktykę prawną niż steoretyzowany student i będzie wiedział jak działać na korzyść swojego klienta.
OdpowiedzA ja to bym szumu narobila sila ludu, skoro wielkie media nie chca sie zainteresowac. Duzego szumu. Czemu by nie zorganizowac jakiejs strony na twarzoksiazce opisujacej sytuacje, podpartej dowodami? Czemu by nie zostawiac recenzji plagiatu na kazdej stronie gdzie to jest mozliwe? Niech sie ludzie dowiedza ze to plagiat, niech dojdzie to najlepiej do jej srodowiska, moze wtedy dojdzie do dzieweczki ze krasc nie wolno...
Odpowiedz@Szkocka: Pisałam już do różnych organizacji zrzeszających autorów, do mediów informacyjnych (serwisy internetowe, gazety, telewizja) oraz blogerów, ale nikt nie odpowiedział (no dobra, jeden bloger odpisał, odmawiając pomocy). Paradoksalnie nie jest łatwo coś rozgłosić. Poza tym znając nasze piękne realia, to za niepochlebne recenzje czy strony na fb zaraz bym została oskarżona o pomówienie, nękanie, zniesławienie i nakłanianie do przemocy (bo przecież ludzie lubią obarczać winą za czyny uczestników samego organizatora/informatora).
Odpowiedz@Leitha: Wrzuć na wykop ;)
OdpowiedzKurczę jak przeczytałam Twoją historię to szlag mnie trafił! Walcz dziewczyno! Nie znoszę takiego cwaniactwa i wożenia się na plecach innych. Choćbyś miała nic nie zyskać, a nawet dołożyć, walcz żeby małej złodziejce-kombinatorce dać nauczkę i odebrać satysfakcję. Wykorzystaj powyższe rady, idź do adwokata, nie odpuszczaj!
Odpowiedztylko sprawa z powództwa cywilnego, niestety trochę grosza trzeba odżałować, chyba dostałaś tu już wystarczająco dużo rad jak to zrobić najlepiej i najtaniej ale mnie wkurzyło coś jeszcze innego, zapis w umowie z wydawnictwem, oni umywają rączki i są zadowoleni; no przepraszam, ale jak sprzedasz coś kradzionego, nawet nie wiedząc o tym, to jesteś paserem, a takie wydawnictwo to może wszystko, wystarczy zapis w umowie? tym bardziej że teraz przecież łatwo jest takie coś sprawdzić, przecież wrzucić coś do przeskanowania antyplagiatem to nie jest jakiś heroiczny wyczyn! no i te przeprosiny, to raczej policzek niż przeprosiny pisałaś coś o tym, że targowałaś z wydawnictwem słowo "pożyczone" i wytargowałaś "zapożyczone", no wow po prostu ale skoro teraz masz decyzję sądu o winie matołaty (celowy błąd), bo winę sąd uznał, ale odstąpił od wymierzenia kary, to powinnaś zwrócić się do wydawnictwa, aby napisali prawdziwe przeprosiny
Odpowiedz@panikasy: Walczyłam o "kradzież"/"plagiat"/"użycie bez zgody", ale stwierdzili , że o tym nie oni/ja decydujemy, tylko sąd i nie mogą bez potrzeby stawiać się w złym świetle. Już nie chodzi o te przeprosiny, bo i tak zostały szybko "zasypane" innymi nowinkami, by szybko zjechały w dół i nie robiły wiochy (choć nadal są na głównej stronie ich księgarni). Chodzi o to, że nie są absolutnie od tej złodziejki, czyli nawet jeśli wydawnictwo zostało ukarane w minimalnym stopniu, to ona w zerowym.
Odpowiedz@Leitha: Nie zostałaś okradziona, więc używanie takich określeń to pomówienie.
Odpowiedz@70150: ► kradzież 1. bezprawne pozbawianie kogoś jego własności; Sąd potwierdził, że nastąpiło "przywłaszczenie autorstwa" oraz "rozpowszechnienie bez uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej". Jak inaczej określić "zabranie mojej rzeczy bez mojej zgody i sprzedanie, kłamiąc, że to nie moje"? Nie "kradzież"? Za mocne? Może: "Nieuzgodniony, utajony transfer własności"? :)
Odpowiedz@Leitha: I żeby nie było: "► przywłaszczyć (sjp) książkowo: bezprawnie zabrać coś cudzego; UKRAŚĆ"
OdpowiedzJak dla mnie jest bardzo nie fajne postępowanie tam tej dziewczyny. Sam piszę FF czyli FanFiction i nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby mi ukraść pomysł. Zresztą FF są i tak podobne do swych originałów, więc to co zrobiła ta dziewczyna nie dotyczy tylko Cb. Może by tak powiadomić tych co tworzą czy też stworzyli pierwowzór, na kórym Ty się opierałaś? Ale wydaje mi się, że jest to kiepska rada. Współczuje Ci, bo wiem ile pracy wymaga napisanie nawet krótkiego fragmentu FF, a co dopiero długiej pracy, która może zostać wydana jako książka. Gratuluje Twojego sukcesu w pisaniu, a jak bym dorwał tą małą to rozszarpałbym na miejscu.
OdpowiedzMoże podaj jej nazwisko, tytuł książki itd? Przecież masz prawo, skoro masz wyrok że popełniła przestępstwo i książka jest plagiatem.
Odpowiedz@bloodcarver: zobacz komentarz http://piekielni.pl/62954#comment_728185 i http://piekielni.pl/62954#comment_728186
OdpowiedzA pozwu cywilnego nie złożyłaś bo co? Nie lubisz pieniędzy? Skoro sąd orzekł, że mała dopuściła się plagiatu, to jak pójdziesz z tym do adwokata to wycałuje ci rączki bo równie dobrze mogłabyś przjść do niego z darmową kasą. Pozwij ich, niech ci prawnik doradzi na ile ( on weźmie sobie spory procent), ty dostaniesz hajs, starzy dziewczyny będą musieli wziąć kredyt na spłacenie cię, a młoda nie będzie miała życia aż do spłacenia kredytu. Będzie miała nauczkę lepszą niż jakikolwiek wyrok sądowy, a ty trochę grosza.
Odpowiedzza cholere nic z trego nie rozumiem... Chcesz powiedziec ze na rozmowy z wydawnictwem i rodzicamo chodzilas bez adwokata? i proces wytoczylas tylko nieletniej? a wydawnictwu juz nie? i na dodatek odpuscilas sprawe - nie interesujac sprawa lokalnych mediów? Odwoływac sie do skutku - sa jescze say apelacyjne a wiele porad prawbych /pomocy mozna otrzymac za darmo!
Odpowiedzpoza tym jak ktos zauwazyl jest sporo firm prawniczych z ktorymi moznha umowic sie "na procent" - moze i pierwsza lkepsza sie nie zgodzi ale przy tak adekwatnie widocznej winie i dowodach - spokojnie znajdziesz adwokata w zamian za procent od wywalczonewgo odszkodowania! PRAWO AUTORSKIE TO SWIETOSSc ! i pamietaj aby zrobic wokół sprawy jak najwieksze zamieszenia - odwiedzic wszystkie lokalne gazety i media, im wiekszy zyskasz rozglos tym wieksze beda z tego pieniadze (chocby na przyszlosc gdybys jeszcze cos napisala i wydała)
OdpowiedzDodałam Twoją historię na wykop.pl Myślę, że warto ją rozgłośnić jak tylko się da. http://www.wykop.pl/link/2249120/plagiat-13-letniej-autorki-sad-uznal-ze-karanie-jej-jest-niecelowe/
OdpowiedzNiewiarygodne. Bardzo, bardzo Ci współczuję. To co zrobili wszyscy antybohaterowie tej historii to istna paranoja. Kolejno dziewczyna, rodzice, wydawnictwo, policja czy sąd zachowywali się po prostu źle. Sam piszę (tylko do szuflady) i marzę o tym, żeby kiedyś wydać swoją powieść. Mam nadzieję, że wszystko się dla Ciebie dobrze ułoży i wygrasz sprawę, choć nie wiem jak taka "wygrana" miałaby wyglądać. Na pewno winni powinni zostać ukarani, a Ty przynajmniej oficjalnie przeproszona. Powodzenia! Świetnie, że się nie poddajesz i chcesz walczyć o swoje, mimo wszystkich przeciwności.
OdpowiedzNo nie mogę po prostu. Walcz o swoje i się nie poddawaj. Też pisałam kiedyś opowiadania w internecie i również padłam ofiarą bezczelnego plagiatu, ale nikt nie próbował moim kosztem zarobić. Przecież to jest ewidentna kradzież własności intelektualnej. Mam nadzieję, że jednak uda Ci się dojść swoich racji. Trzymam kciuki.
OdpowiedzNa sądy w Polsce nie masz co liczyć. Kiedyś była sytuacja w moim mieście gdzie dwóch 17 skatowało 30 letniego kolesia. Koleś do dzisiaj przez to nie ma jednego oka i sparaliżowane pół twarzy. Sąd uznał ich winny i zasądził 5000zł grzywny i sąd z przeprosinami. A to, że ci go bili wielkim drągiem skomentował, że oni nie wiedzieli jakie skutki tego będą
OdpowiedzPolecam obdzwonić nieco kancelarii prawniczych (zwłaszcza młodych, rozwijających się), podejrzewam że nie było by dużego problemu ze znalezieniem takiej która za 20-40% ugranego odszkodowania zgodzi się poprowadzić sprawę do końca.
OdpowiedzAż żal się człowiekowi robi, że tacy ludzie istnieją. Wiem co czujesz - mój rysunek kiedyś został skradziony i opublikowany jako czyjaś 'autorska' praca i nic nie dało się z tym zrobić. Nie jest to zbyt wiele w porównaniu z Twoją historią, jednak wściekłość po wykorzystaniu czyjeś ciężkiej pracy jest nie do opisania. Życzę powodzenia. Trzymam kciuki, niech się młodej dostanie! Jak nie teraz, to kto wie, czy w przyszłości znów się do czegoś podobnego nie posunie? Takie zachowania trzeba tępić od początku, a nie ich bronić.
OdpowiedzZadziwia mnie jedna rzecz. Książka jest o płatnej morderczyni. Na okładce napis (w skrócie): 13-latka odsłania mroczny, pełen przemocy świat, w którym liczą się tylko pieniądze i układy, etc. Czy tylko mnie wydaje się to chore? Rodzice dziewczyny i wydawnictwo uznali za normalne i godne wypromowania, że 13-letnie dziecko niby pisze powieść o mafii i mordercach, z wątkami erotycznymi? Jak ja w tym wieku czytałam "Opium w rosole" (powieść dla dziewcząt M. Musierowicz), to moja mama uważnie przejrzała, czy oby treści są dla mnie właściwe...
OdpowiedzNie czytałam wszystkich komentarzy, ale książkę można kupić w empiku a na ich stronie można dodać recenzję.
OdpowiedzWiem, coś na ten temat. Pracuję jednak w innej dziedzinie- fotografii. Często robię zdjęcia na różnych eventach: różnych premierach, czy pokazach mody. Gdy publikuję je online zawsze dodaję watermarka z linkiem do mojej strony na Facebooku. Często jednak znajduję je wycropowane bez znaku wodnego. To nie jest aż takie bolesne, ale 3 moje zdjęcia z jednego pokazu mody, bez watermarka znalazły się na okładce jednego z topowych indyjskich magazynów mody. Pod zdjęciami podpis: source-instagram. Nie powiem, trochę mnie to zdenerwowało. Niedługo może będę musiał dodawać watermarki duże na całe zdjęcie.
Odpowiedz@bobylon89: Widziałam kiedyś materiały dla miejscowego urzęu pracy. Napchali zdjęć i treści skopiowanych z internetu i dali podpis: "Źródło: internet". Powalili mnie na kolana :D PS. watermark to znak wodny, czy nie lepiej po polsku? Wycropowane - co to znaczy?
OdpowiedzKasiunda. Najbardziej przepraszam. Zawodu uczyłem się za granicą, więc nie znam za bardzo polskiej terminologii w dziedzinie fotografii. Co do drugiego terminu zgaduje, że znaczy to wycięte? Nie próbuję zrobić z siebie Anglika, który po kilku latach mieszkania za granicą nie zna polskiego. Nadal jestem polskim grammar Nazi :) A co do materiałów miejscowego urzędu pracy, zgaduje, że to normalna praktyka. Chociaż dziwię się, że nie użyli obrazków z Worda
Odpowiedzah ten internet. Juz zaczyna sie walka ze zlym wydawca i glupia rodzina. Przynajmniej na to mozna liczyc. Mam nadzieje, ze jak najwieksze odszkodowanie dostaniesz od rodzicow.
OdpowiedzO rany, coś okropnego. Sama piszę, kiedyś wrzucałam swoje "twory" na blogi oraz na różne fora i aż czuję gęsią skórkę na myśl, że ktoś to mógł wykorzystać. Kiedyś coś mnie tknęło i pousuwałam to, co mogłam, ale wiadomo, że poszło już w świat i ktoś mógł to skopiować. Swoją drogą dziewczyna musiała mieć niezły tupet i raczej nie mieć sumienia, skoro zrobiła coś takiego (i jeszcze te e-maile...). I rodzice przekonani o cudowności swojej córki - kocham. Życzę Ci jak najlepiej, obyś dopięła swego.
Odpowiedz@Leitha: widzę nowy post na Twojej stronie http://akrylove.blogspot.in/2014/11/you-with-all-of-answers-leave-me-alone.html pastwisz się w nim trochę nad panią adwokat, a ona przecież wykonuje swoje obowiązki, tzn. broni swojej klientki nie znam się na prawie i nie wiem czego żądałaś od pozwanej, właściwie to z tego co rozumiem nawet jej nie pozwałaś, tylko zgłosiłaś przestępstwo, z tego co zrozumiałam to sąd uznał, że młoda popełniła czyn karalny tylko odstąpił od wymierzenia kary; w sumie może i słusznie, nie wiem jakie możliwości karania ma sąd w takich sprawach, ale chyba karą nie był by zwrot utraconych korzyści, tylko jakaś grzywna? tak na chłopski rozum, skoro twierdzisz, że utraciłaś korzyści (mogłaś sama kiedyś to wydać), zależy Ci na wycofaniu książki ze sprzedaży, to powinnaś określić swoje żądania i założyć sprawę cywilną, lub jeszcze lepiej najpierw sama zaproponować ugodę rodzinie i jasno określić czego chcesz a z tego co widzę to siedzisz w internecie i czekasz aż jakiś adwokat sam się do Ciebie zgłosi; czy odwiedziłaś choć jedną kancelarię? dostałaś tu namiary na konkretną osobę, propozycję udania się do studentów, czy próbowałaś chociaż napisać maila do jakiegokolwiek adwokata nakreślając mu pokrótce sprawę? wiele osób pisało, że są i tacy adwokaci, którzy mogą podjąć się reprezentowania Ciebie nie za kasę, a za procent z wygranej
OdpowiedzMoże przeczytajcie komunikat wydawnictwa na ich głównej stronie? Cytuję: Wydawnictwo Bellona zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami z panią Joanną Gałęcką umieściło przeprosiny na stronie wydawnictwa i księgarni. Jeszcze raz pragniemy przeprosić za zaistniała sytuację. Książka została już wycofana ze sprzedaży na stronie wydawnictwa, jednak nie mamy już siły sprawczej by wycofać wcześniej zakupione egzemplarze przez inne sieci sprzedażowe. Pragniemy też przypomnieć, że umowa którą podpisała Pani Romaniuk i jej rodzice była umową określającą odpowiedzialność w przypadku ewentualnego plagiatu po stronie rodziców. Jesteśmy wydawnictwem z długoletnią tradycją i pragniemy utrzymywać określony poziom naszych wydawnictw, nie zawsze jednak istnieje możliwość weryfikacji autentyczności dzieła. Wydawnictwo jeszcze raz przeprasza za zaistniałą sytuację. - resztę, niestety, musisz już sama dochodzić z rodzicami, swoją drogą wydawnictwo też na pewno będzie dochodzić swoich kosztów za załamanie umowy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2014 o 7:05
@tick: BRAWO - bdbd odpowiedz, konkretna i zamykajaca temat.
Odpowiedz@tick: z tego wszystkiego najważniejszy wydaje się fragment "odpowiedzialność w przypadku ewentualnego plagiatu po stronie rodziców". Czyli ściganie małej może być faktycznie daremne, ale masz szeroko otwartą furtkę, by odpowiednio uśmiechnąć się do jej rodziców.
OdpowiedzHistoria jest przerażająca i trzymam kciuki za prawowita autorkę opowiadania. Tylko nie wiem jak mogłoby wyglądać to opowiadanie skoro pierwszy akapit tej historii czytałam 5 razy, żeby zrozumieć " co autor miał na myśli".
Odpowiedzcoś mnie tknęło i sprawdziłam swoje dawne twory, które w pewnym okresie były dosyć popularne na różnych portalach. 3 dziewczyny przywłaszczyły sobie moje opowiadanie, bardzo osobiste zresztą, jako własną treść. jedna zebrała pozytywne komentarze, że super, że książkę powinna wydać, czułam się, jakby ktoś mnie obdzierał z czegoś mega osobistego - wiem, że może głupota, ale strasznie się poczułam. jasne, wiem, że publikując w internecie powinnam się na coś takiego przygotować, ale serio? kraść całe treści, modyfikować poszczególne części, dodawać ze dwa, trzy swoje zdania, żeby było niby 'własne'… Więc nie wyobrażam sobie czegoś aż tak sku*wysyńskiego. Brak słów.
Odpowiedz@josefine: A jak to sprawdziłaś? Pytam pod kątem tego, że w gimnazjalnej młodości (jakieś 10 lat temu) sama też coś pisałam i zainspirowałaś mnie, czy nie sprawdzić co popularniejszych moich wpisów, czy ktoś ich nie powielił.
OdpowiedzA jednak się dzieje. http://wyborcza.pl/1,87648,17067436,Chora_na_raka_13_latka_przepisala_powiesc_z_cudzego.html#BoxSlotI3img
Odpowiedzhttp://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/6039 http://zapytaj.onet.pl/Category/002,001/2,16606375,Kto_poprawilby_bledy_w_moim_opowiadaniu.html Obrzydliwość.
OdpowiedzWidzę, że i onet postanowił coś napisać o tym :) http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/13-latka-chora-na-raka-napisala-powiesc-ktora-okazala-sie-plagiatem/7wrv2p
OdpowiedzCzy tylko ja uważam, że "autorka" sama sobie strzeliła w kolano, kontaktując się z Leithą? No, bo powiedz, droga Leitho, jaka była szansa, żebyś zainteresowała się jakąś podrzędną książką z yakuzą w tytule, gdyby delikwentka sama ci jej nie podsunęła pod nos? Tak czy siak, życzę dużo szczęścia i siły w przyszłych bataliach sądowych :)
OdpowiedzMInęło trochę casu, sprawa trafiła do gazet i co tam czytamy? Ano to, że autorka już wie, że nie została okradziona, co napisałem od razu, a przeciwko czemu protestowała cytując jakieś bajki. Wątek: http://piekielni.pl/62954#comment_728083 A co stoi z gazetach? Ano to: ===================== Chora na raka 13-latka wydała powieść zadedykowaną swej lekarce. Połowę "pożyczyła" z bloga studentki. Wydawnictwo przeprasza, rodzice są przygnębieni, proces pewnie wkrótce się zacznie. Artykuł otwarty Książkę "Yakuza: Bliźniacza krew" wydawnictwo Bellona reklamowało jako błyskotliwy debiut 13-letniej autorki Agaty Romaniuk. Blogerka Joanna Gałecka - 22-letnia studentka architektury na Politechnice Warszawskiej - nie używa słowa "kradzież", choć miałaby ochotę, ale adwokat jej odradził. Mówi więc: "transfer własności intelektualnej bez mojej zgody". Całość: http://wyborcza.pl/1,87648,17067436,Chora_na_raka_13_latka_przepisala_powiesc_z_cudzego.html#CukGW ============================= Czyli po zmądrzeniu autorka najęła prawnika, a ten ją uświadomił, że nie może pomawiać bezkarnie o kradzież w sytuacji, gdy nie została okradziona. ;>>>
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 grudnia 2014 o 10:48
Droga autorko, dokonałam darowizny na Twoje konto. Aby sprawiedliwości stało się zadość!
Odpowiedz