Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam już dosyć. Mieszkam od niedawna w wieżowcu, na czwartym piętrze, więc…

Mam już dosyć.

Mieszkam od niedawna w wieżowcu, na czwartym piętrze, więc mam nad sobą sąsiadów.
Jako osoba także mieszkająca nad kimś, staram się być dobrą lokatorką budynku; szkoda, że sąsiedzi mieszkający nade mną nie wyznają takiej zasady.

Będzie trochę typowo - rodzina składa się z mamy, taty i dwójki dzieci, z czego jedno jest w wieku wczesnoszkolnym, drugie to niemowlę. Tata to łysy pan w wygodnych dresach, mama - czarnowłosa, 'z kobiecymi kształtami' i uwielbieniem do legginsów noszonych jako normalne spodnie. Na początku nie było źle. Wiadomo, dziecko musi się wyszaleć, wybiegać, wykrzyczeć. Ale żeby przez cały dzień? Do późnego wieczora? Podejrzewam, że mały skacze z mebli na podłogę, cały dzień biega po mieszkaniu, bardzo możliwe, że w butach. Praktycznie skacze nam nad głowami przez cały dzień, z małymi przerwami.

Z chłopakiem wykonujemy wolne zawody, więc większość czasu siedzimy i pracujemy w mieszkaniu. Niestety, jest to dość utrudnione przez małego aspirującego alpinistę-skoczka.
Pewnego dnia spotkaliśmy więc mamusię w windzie, więc chłopak grzecznie zwrócił jej uwagę, że mały mógłby jednak być odrobinę ciszej, bo trochę zaczyna nam to przeszkadzać.
Odpowiedź? Raczej typowa. 'To tylko dziecko'. Cóż, chłopak powiedział, że to nieważne, bo jest to naruszenie miru domowego i po prostu utrudnia nam życie. Obiecała, że się to zmieni.

Jak myślicie, zmieniło się? Oczywiście, że nie. Teraz chyba na złość dzieciak zrobił się jeszcze bardziej nieznośny. Nie lubię dzieci, ale wiem, że to nie jego wina, że jest kompletnie niewychowany (jeden przykład: kiedyś w windzie jechaliśmy z nim i jego mamą. Młody zaczął zaglądać nam do siatek z zakupami, a matka kompletnie nie reagowała)

Mam codzienne bóle głowy, bo hałas jest naprawdę męczący. Próbowałam to nagrać i wezwać dzielnicowego, żeby mieć dowód, ale przecież mogą powiedzieć, że celowo robiłam sama hałas i teraz wmawiam, że to ich.

Jestem już bezsilna. Co mogę jeszcze zrobić, skoro zwracanie uwagi kompletnie nie daje wyników? Pan tata na nasz widok powarkuje, boję się, że będą chcieli robić nam jakieś problemy (w końcu to my mieszkamy tam krócej), ale naprawdę chciałabym mieć spokój.

20:18. Od jakiś dziesięciu godzin chłopiec prawie cały czas harcuje.

sąsiedzi

by josefine
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar josefine
35 55

@dodolinka: Jej, przedziwne. Mieszkałam nie raz i nie dwa w miejscach, gdzie miałam nad głową dzieci i NIGDY nie było jak teraz. Jak to możliwe, że rozumieją mnie inne koleżanki, te z dziećmi? Czy znalazły niemożliwy sposób na nie utrudnianie życia innym? Nie, po prostu mówią od małego, że mamy na dole sąsiadów i oni mogą mieć z tym problem. Jak to możliwe, że przedtem nie miewałam takich problemów, bo wiadomo - żyjemy razem w 'wspólnocie', więc każdy wykazuje zrozumienie. Tak długo, jak to nie przeszkadza. Sama miewasz dosyć, a to twoje dziecko. Tym bardziej obca osoba ma do tego prawo, do tego taka, która czasem nie jest w stanie wykonywać swojego zawodu. Ja nie siedzę w domu dla przyjemności. Argument 'będziesz miała swoje i bla, bla, bla' do mnie nie trafia - tak, zapłaczę się, że jak mnie ktoś opisze na piekielnych. Albo będę uczyć swoje dziecko szacunku, tak jak mnie uczono - mieszkamy w bloku, więc pewnych rzeczy się nie robi, bo nie jesteśmy sami. I nikt mnie do łóżka nie przywiązywał. Widocznie znane mi matki są jakieś niezwykłe, metody wychowawcze mojej babci - tajemne, a inne rodziny mieszkające nade mną przywiązywały dziecko do łóżka, skoro przez lata nie miałam takiego problemu.

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
47 75

@dodolinka: Skoro nie umiesz wychować dziecka, to może wyprowadź się na pustynię? a nie zatruwasz swoim dzieckiem życie wszystkim.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2014 o 22:20

avatar qaro
-4 52

@Toyota_Hilux: Jasne, "wychowaj" dwulatka tak żeby nie biegał... Inna sprawa, że dziecku w wieku wczesnoszkolnym chyba dałoby sie już to i owo wytłumaczyć. I albo położyć dywany w mieszkaniu, albo kupić dziecku możliwie ciche obuwie. No i może postarać się zeby dziecko sie wyszalało na dworze - i zdrowiej, i ciszej dla sąsiadów.

Odpowiedz
avatar Izura
41 81

@dodolinka: Jesteś przykładem odpieluszkowego zapalenia opon mózgowych i wydalenia mózgu z łożyskiem. Tyle mnie Twój dzieciak obchodzi co stan zdrowia wodza afrykańskiej wioski, gdybyś mieszkała nade mną mundurowych miałabyś co wieczór aż nie zapanujesz nad tym, nad czym powinnaś. Ja staram się, żeby mój pies nikomu w paradę nie właził- nie szczeka, nie leje gdzie popadnie, nie sra na chodniakach, jak zdarzy mu się obszczekać coś to jest mi po prostu głupio chociaż często mu się nie przytrafia to. Dziecko głupsze od słabo rozgarniętego kundliska skoro nie możesz wytłumaczyć mu, że tak nie wolno? Moja ciotka dwójkę dzieci pełnych energii ma, mieszka w bloku- dziewczynki wiedzą, że pod nimi ktoś mieszka i nie skaczą, nie rzucają klockami i nie drą jap jak debile.

Odpowiedz
avatar Legionistka666
28 58

@Izura: no jak ty śmiesz? Przecież świętemu jaśnie bachorowi wolno drzeć mordę cały boży dzień i nic absolutnie nie da się z tym zrobić! No bo jak 2-latkowi wytłumaczyć? Srak. Nie obchodzi mnie to. Ma być spokój. A jak wytłumaczyć, żeby nie wsadzał widelca w gniazdko, nie dotykał palnika na gazówce? Pilnować i uniemożliwiać. Tyle. Szlus. Ale ja już się nie będę nakręcać bo z problemem borykałam się przez 15 lat dopóki nie wyprowadziłam się od rodziców... BTW Izura- święte słowa.

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
40 46

@dodolinka: Mieszkam w akademiku - dźwięki się bardzo niosą, niekiedy prawie można z sąsiadami przez ścianę/podłogę/sufit porozmawiać. Obok mnie mieszka para z dzieckiem. Malucha słychać tylko wtedy, kiedy w moim pokoju jest bardzo cicho - coś sobie gaworzy, śmieje się, czasem trochę popłacze. Czasem zdarzy się, że zacznie płakać nieco głośniej, podobno wtedy jest w stanie obudzić osoby w innym pokoju (mnie nie dał rady obudzić, więc nie mogę tego potwierdzić), ale słychać też wtedy uspokajających go rodziców. Gdyby współlokatorka mi nie powiedziała o tym dziecku, pewnie wcale bym go nie usłyszała. Wniosek z tego taki, że albo jest przywiązywane za nogę do łóżeczka, albo po prostu dzieci nie muszą się drzeć dzień i noc.

Odpowiedz
avatar donsledz
18 46

@qaro: Sranie w banie. Jeżeli chce się mieć dziecko, należy liczyć się z tym że trzeba go wychować, poświęcić mu czas i wpoić mu jakieś wartości. Mój młodszy brat kiedy miał 2 lata wcale nie biegał po domu jak małpa w dżungli. Budował różne budowle z klocków, rysował, oglądał telewizor itd. I dało się. I jeżeli raz dziecko nauczy się że poza bieganiem i skakaniem są lepsze rzeczy to będzie z nich korzystać. Ale teraz modne jest bezstresowe wychowanie. Co udowadnia zarówno rodzina z mieszkania wyżej jak i pani Dodolinka. Z opowieści tej ostatniej wynika że jeśli nie może nad dzieckiem zapanować to lepiej nie robić nic. Ja bym się wstydził jakby mi sąsiad z dołu zwrócił uwagę że dziecko mi całymi dniami biega po domu jak zwariowane. Bo to świadczy o MNIE. To świadczy o rodzicu.

Odpowiedz
avatar Izura
11 37

@qaro: Jak chcesz drącego jape bachora to Ty niestety musisz się wyprowadzić bo całe otoczenie nie musi znosić Twojego dzieciora. Dzieciaki mojej ciotki mają już 6 i 12 lat i nigdy nie było tak, że plac zabaw był w domu, dało się? Jeśli komuś nie jest łatwo to niech sobie nie robi dzieci. Nie ma obowiązku, nikt nie zmusza, za brak dzieci głów nie ścinają. Pies jest jak 2-3 latek jeśli chodzi o naukę, pojmowanie, zasady. A wychowanie psa u mnie trwa ciągle żebym na buraka ćwikłowego nie wychodziła co cały świat musi tolerować bo ma kaprys mieć psa więc jest wszędzie nasrane, ciągle szczekane a jak się uwagę zwróci to "nieee! Mój Browarek by tego nie zrobił! Jak pan śmie go oskarżać!" albo "Browarek to pies! Pies musi szczekać i już!".

Odpowiedz
avatar Kanna
28 30

@qaro: Wybacz, ale ja mieszkałam w akademiku z dzieckiem kiedy miało półtora roku do prawie jego trzeciego roku życia. I starałam się żeby nie utrudniało życia innym, bo wiem, że dużo osób się uczyło. I uwierz koleżanki z pokoju obok bardziej narzekały na osoby mieszkające na górze niż na moje dziecko. Syn owszem bawił się, ale wiedział, że krzyczeć nie może czy skakać, bo mieszkają tam też inni ludzie i jakoś takie dziecko potrafiło to zrozumieć. Najgorzej jak rodzice mają to daleko w czterech literach wtedy stosuje się wymówki: "Przecież to dziecko, musi się wyszaleć". Ok to niech się wyszaleje gdzie indziej! My z mężem spędzaliśmy z synem na polu dużo czasu, zwłaszcza kiedy mąż miał wolne to brał go na plac zabaw żebym i ja mogła się pouczyć w spokoju. I uwierz mi przy półtorarocznym dziecku dawałam radę się uczyć podczas gdy ono się bawiło. Dziecku czasem trzeba pomóc znaleźć zabawę. Rozpisałam się, ale mnie szlag trafia jak czytam takie rzeczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 28

@qaro: @dodolinka: mam trzylatka. Obecnie mieszkam w nowym bloku i uczę synka żeby nie skakał, nie rzucał klockami i nie krzyczał bo nie jesteśmy sami, czasem trzeba mu to powtórzyć pięć razy, czasem trzeba go złapać i posadzić w kącie, ale dzięki temu spotykam na klatce sąsiadów i są zdziwieni, że u nas w mieszkaniu jest dziecko. Kiedy miał dwa latka mieszkaliśmy w innym bloku i sąsiadki z dołu chwaliły go, że go nie słychać. Wystarczy chcieć. Autka jeżdżą u nas po dywaniku głośne zabawki mają podklejone głośniki - nawet jego drażniły dźwięki i nie chciał się bawić. Ja bym nie chciała żeby mi dzieciak nad głową skakał, hałasował, dlatego sama staram się tak wychować swojego.

Odpowiedz
avatar qaro
-4 24

@Kanna: " Syn owszem bawił się, ale wiedział, że krzyczeć nie może czy skakać, bo mieszkają tam też inni ludzie" - no to podziwiam, serio, i zazdroszczę. Ja od dłuższego czasu próbuję wpajać córce np. żeby nie przerywała jak dorośli rozmawiają (mamo, mamo, mamo!), a jak np. mówię jej po raz setny, że jak trzyma w ręku kredkę, to ma nei biegać, to pamięta o tym przez dwie sekundy. "Ok to niech się wyszaleje gdzie indziej! My z mężem spędzaliśmy z synem na polu dużo czasu, zwłaszcza kiedy mąż miał wolne to brał go na plac zabaw" - a no widzisz, nie każdy ma taką możliwość. Mojego męża całymi dniami nie ma w domu (praca plus budowa domu), a ja zabieram małą codziennie na spacery, ale jestem w zaawansowanej ciąży i nie mogę już np. biegać z nią za piłką, ona nei jest jeszcze na tyle rozwinięta żeby łazić sama po drabinkach na placu zabaw, innych dzieciaków jest teraz jakos mało (ludzie je w domach trzymają do wiosny, czy co?) i ona w rezultacie też ma mało okazji żeby się wyszaleć. A dziecko faktycznie musi się wyszaleć, też jestem jak najbardziej za tym, by robiło to nie przeszkadzając innym, ale nie zawsze jest taka możliwość. To, że Tobie się tak udało, to nie znaczy, że to reguła. Większość dzieci jest czasem głośna, niezależnie od wychowania (no chyba że zastosuje się jakąś wojskową tresurę). A w historii - tak jak pisałam - coś tu nie pasuje, bo albo jest to dziecko w wieku szkolnym (a wtedy co robi w domu cały dzień?), albo jednak młodsze (też - cały dzień w domu? Do przedszkola nie chodzi?). Dziwne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@UglyDream: PS. Na pół roku między jednym i drugim blokiem zamieszkałam u rodziców w domu jednorodzinnym, bo mąż wyjechał za granicę, dlatego muszę synka uczyć "od nowa" zachowania w bloku :)

Odpowiedz
avatar mijanou
1 31

@dodolinka: No to masz szczęście, że ja nie jestem Twoją sąsiadką:) Uprzyjemniłabym Ci życie tak, że w końcu zaczęłabyś swoje dziecko wychowywać a nie chować.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 33

@qaro: mnie nie interesują poszczególne etapy rozwoju dziecka. W ogole temat dzieci mnie nie interesuje. Ani żadne tłumaczenia. W swoim domu mam prawo do spokoju a nie do wiecznej bieganiny i wrzasków nad glową. To,co zrobisz i jak to zrobisz kompletnie mnie nie obchodzi w przypadku Twojego dziecka. Dla mnie możesz je nawet związać i zakneblować.

Odpowiedz
avatar qaro
9 23

@UglyDream: Przecież ja jestem jak najbardziej za tym żeby dziecko uczyć i wpajać mu szacunek dla innych. Twierdzę tylko, że nie z każdym dzieckiem jest to łatwo przeprowadzić i u jednego dziecka zajmie to kilka miesięcy, a inne nauczy się dopiero jak pójdzie do szkoły (kiedy już rodzice opadną z sił). Mam koleżankę - wierz mi, jest to ostatnia osoba, która miałaby rozpuszczac dziecko i na wszystko mu pozwalać - jak zobaczyłam co wyprawia jej dwuletni synek, to pomyślałam sobie tylko "a wydawało mi sie, że to moja córka jest "trudna";). Dzieci też mają różne etapy. Jej synek już był trochę grzeczniejszy, potem kiedyś mówi mi, że Przemek znów szaleje i zachowuje się gorzej niż kiedykolwiek... "Autka jeżdżą u nas po dywaniku głośne zabawki mają podklejone głośniki" - o tym też już pisałam - dywan, ciche buty, ciche zabawki - jestem "za" obiema rękami.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 32

@qaro: czy Ty, dziewczyno, nie jesteś w stanie zrozumieć, że sąsiada nie interesuje psychologia rozwojowa dziecka? On po prostu chce mieć spokój i ma do tego prawo. A panowanie nad Twoim dzieckiem to Twoja sprawa i tłumaczenie tutaj zagadnień z poszczególnych etapow zycia dziecka niczego nie zmieni w sprawie.

Odpowiedz
avatar josefine
4 8

@qaro: dziecko jest w wieku wczesnoszkolnym - moze miec 7 lat, moze miec 5, nie wiem, nie znam sie na dzieciach. Matka siedzi w domu, więc zajmuje się dzieckiem, które może mieć lat pięć, bo niestety w akt urodzenia mu nie zaglądałam.

Odpowiedz
avatar Pauldora
9 17

@qaro: Mnie nie przeszkadzało bieganie ale skakanie w butach około 22-23, gdy zasypiałam. Oczywiście dywanów brak, gola podłoga a skakać w drugim pokoju nie może, "bo tam babcia śpi". Czyli sąsiadce z dołu wolno przeszkadzać w zaśnięciu (nawet zatyczki nie pomagały) a babcia która nie wstaje rano do pracy, tylko pytluje cały dzień z sąsiadką, musi się koniecznie wyspać. I nie mów mi, że skakanie w butach późnym wieczorem jest normalną aktywnością dziecka. A jeśli ma się takie problemy z wychowaniem dziecka, jak Ty, to się idzie do psychologa choćby, bo nie za bardzo panujesz nad swoją córką.

Odpowiedz
avatar qaro
-5 31

@mijanou: 'W swoim domu mam prawo do spokoju" - jeśli mieszkasz w bloku (kamienicy), to nei jest to tylko Twój dom. "Dla mnie możesz je nawet związać i zakneblować." - możeszx być pewna, że tego nie zrobię. Twoje potrzeby też nie są najważniejsze.

Odpowiedz
avatar Izura
13 27

Czy interesuje Cię to, na jakim stadium rozwoju będzie pies sąsiadki srający w windzie i drący się od świtu do nocy a potem bawiący się z pańcią w aportowanie w mieszkaniu? Ja wiem, dla Ciebie dzieci są tak wspaniałe jak dla mnie pies- tylko ja zdaję sobie sprawę, że mój pies=mój problem i nie włażę nikomu na głowę a jak mi coś głupiego odwali to nie stwierdzam "Brox to tylko pies i tak musi" tylko przepraszam i staram się jak mogę żeby się nie powtórzyło. A uwierz, mam takiego aniołka, że bez problemu cała wioska by była "szczęśliwa" od miłości dla ludzi i wielbienia rozdzierania pyska a każdy piesek musiałby stoczyć walkę na śmierć i życie. Pozwalanie na przeszkadzanie innym to czyste chamstwo, wracają ludzie z pracy i ostatnią rzeczą zwykle jest ochota na tupiącego sąsiada- i bez różnicy czy to dziecko co musi się bawić czy ktoś sobie kucyka trzyma i akurat uczy go skakać przez pufę. Jeśli w domu nie ma prawa taka Mijanou mieć spokoju to nie masz nic przeciwko tłuczenia Ci od podłogi jak dzieciątka idą spać? Głośna muzyka też jest ok, nawet jak to wyte po pijaku Chryzantemy złociste przeplatane z takimi hitami jak Moc energia amfetamina? Fajny dźwięk też ma nawalanie w grzejnik. Po jakim czasie pisałabyś tu o piekielnym sąsiedzie co dzidzi spać nie daje? Bo dzidzi skakało piszcząc cały dzień i teraz chce spokoju! Może dobrym pomysłem byłyby bloki Children free? Sama bym szukając mieszkania do wynajęcia na takie coś się skusiła.

Odpowiedz
avatar mijanou
10 22

@qaro: a normy współżycia społecznego Ciebie nie obowiązują? Bo póki co to nie Josephine skacze z mebli, tupie i drze buźkę tylko dzieci, które do niej nie należą. Uważasz, że prawo Josephine do spokoju jest mniejsze niż prawo dzidzi do darcia buźki i skakania? A dlaczego? Rodzic ma zakichany obowiązek tak zorganizować dziecku czas w domu, by nie bylo uciążliwe dla innych. Gdzie Ty się uchowałaś?

Odpowiedz
avatar ewilek
7 21

@dodolinka: widać twoje metody wychowawcze są do bani, bo co jak co ale nad dwulatkiem wbrew pozorom bardzo łatwo zapanować. Tyle tylko, że trzeba po pierwsze wiedzieć jak, po drugie być konsekwentnym i po trzecie, najważniejsze CHCIEĆ. Najczęściej rodzicom takich niesfornych dzieciaków po prostu nie chce się nic robić. Bo łatwiej jest zasiąść przed telewizorem i mieć w d...pie wszystko, niż poświęcić dziecku czas - wyjść z nim na plac zabaw by się "wyszalało", pobawić się klockami, poczytać książeczki itd. Wygodnictwo,lenistwo i głupota rodziców/opiekunów robi z dzieciaków rozwydrzone bachory.

Odpowiedz
avatar josefine
13 19

@mijanou: dokładnie. Dom to nie tylko miejsce mojego odpoczynku, ale i miejsce pracy moje i mojego partnera - ja nie wymagam, żeby cały blok chodził na paluszkach bo jaśnie pani przygotowuje zestawienie, ja tylko chcę minimum spokoju w ciągu dnia, żebym nie musiała wiecznie mieć bóli głowy. Teraz dodatkowo jestem chora - więc mam maksymalną ilość wrażeń od siebie jak i od sąsiadów. Nie rozumiem tego, że trzeba dorosłym ludziom tłumaczyć takie rzeczy.

Odpowiedz
avatar mijanou
8 18

@josefine: no dokładnie. Każdy chodzi, zmywa, kąpie się, gada, słucha muzyki, czasem zrobi imprezkę, dziecko czasem też może się rozryczeć- no wiadomo. Ale nie może być tak, że dziecko traktuje dom, jak poligon bo jednak pod num i koło niego ktoś mieszka. Dziwię się więc wypowiedziom quaro, która częstuje nas tu wykladem z psychologii rozwojowej, bo przecież nie o to chodzi. Rodzice mają się zajmować swoimi dziećmi i organizowac im czas tak, by nie były uciążliwe i tu nie ma dalej o czym dyskutować.

Odpowiedz
avatar Kanna
7 7

@qaro: Wiesz, nie zawsze miałam kolorowo, bo czasem męża długo nie było i też zostawałam z dzieckiem sama i ze studiami, a najbliższa rodzina ponad 80km. I ok, rozumiem, nie może dziecko się wyszaleć na polu to spróbuj mu zorganizować jakąś fajną zabawę w domu na tyle na ile Ci Twój stan pozwala (wiem co to znaczy bo jak syn miał ponad 3 lata to zaszłam w ciążę, a mąż za granicę zaczął wyjeżdżać). Uwierz mi da się to zależy od Ciebie dużo, bo jak dziecka wyczuwa, że może to z tego korzysta;) mój syn w miarę się mnie słucha, ale jak jest u babci to jest istny mały demonek, bo babcia na wszystko pozwala, bo to wnuś kochany;)

Odpowiedz
avatar Stal_Damascenska
3 13

@mijanou: Mam w mieszkaniu półtoraroczne dziecko i wiem jak to jest. Oczywiście, że niedopuszczalne jest pozwalać dzieciakowi szaleć jak leci no ale z dziećmi jest tak, że nawet jeśli o nie dbasz, bawisz się z nim, znajdujesz mu zajęcie to nie zawzsze powstrzymasz go od płaczu. Czasami coś boli, czasami obudzi się w nocy bo coś się przyśniło, czasami się wystraszy, czasami się wydziera bo się cieszy, czasami w ten sposób pokazuje, że jest złe czy głodne . Małe dzieci w taki sposób dają znać światu co się z nimi dzieje - różnymi odgłosami bo nie potrafią mówić i nie zrozumieją, że tak nie wolno, że sąsiadce to przeszkadza. Nawet najbardziej rozsądne wychowywane dziecko nie jest pozbawione ryków i krzyków. Jeżeli akceptuje się fakt, że rozmnażamy się poprzez rodzenie dzieci to siłą rzeczy istnienie wrzasków w mieszkaniu: nad, pod, obok też trzeba akceptować. Trochę wyrozumiałości kiedyś wszyscy byliśmy osmarkanymi brzdylami. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2014 o 20:50

avatar josefine
9 17

@Stal_Damascenska: Ale tu w ogóle nie chodzi o brak wyrozumiałości. Czy naprawdę uważasz, że powinnam akceptować kilkanaście godzin NIEUSTANNEGO praktycznie krzyku, wrzasku i skakania? Nie godzinę, nie piętanście minut. Non stop. Naprawdę mam to tolerować, bo to dziecko? Czy tak ciężko zobaczyć różnicę w skarżeniu się na chwilę, a na godzinne koncerty dziecka?

Odpowiedz
avatar Stal_Damascenska
9 15

@josefine: Nie mówię o twoim przykładzie. Zachowanie tamtych rodziców nie jest w porządku. Zwracam uwagę na ogólne demonizowanie faktu posiadania dziecka jak niektórzy tutaj to robią.

Odpowiedz
avatar qaro
-5 15

@Izura: "Czy interesuje Cię to, na jakim stadium rozwoju będzie pies sąsiadki" - a wiesz, że tak. Póki będzie to mały szczeniak, to będę w stanie zrozumieć, że zachowuje się tak a nie inaczej, bo jest mały i inaczej się nie da. Jak już będzie większy, to mogę mieć pretensje do sąsiadki, że go nie wychowała. Z ludźmi jest podobnie, z tym, że trwa to znaczeni dłużej. Ja rozumiem, że nikt nie powie sobie "wytrzymam jeszcze te dwa, trzy lata i będzie lepiej";) "Pozwalanie na przeszkadzanie innym to czyste chamstwo," - nie wiem ile razy mam jeszcze napisać - NIE JESTEM ZA POZWALANIEM NA PRZESZKADZANIE. "Jeśli w domu nie ma prawa taka Mijanou mieć spokoju to nie masz nic przeciwko tłuczenia Ci od podłogi jak dzieciątka idą spać? Głośna muzyka też jest ok, nawet jak to wyte po pijaku Chryzantemy złociste przeplatane z takimi hitami jak Moc energia amfetamina? Fajny dźwięk też ma nawalanie w grzejnik." - naprawdę porównujesz trudne do opanowania dziecko z perfidnym i złośliwym zakłócaniem ciszy nocnej? Naprawdę??? "Może dobrym pomysłem byłyby bloki Children free? " - całkiem dobry pomysł. Tylko co jeśli komuś z mieszkańców przytrafiłaby się wpadka?;) @mijanou: gdybyś zadała sobie trud przeczytania wszystkich moich postów pod wypowiedzią dodolinki (już nawet nie pod całą historią, aż tyle nie wymagam), a nie tylko kilku zdań, które Ci akurat pasowały, to moze zrozumiałabyś, że odnoszę się w nich do małych, ok. dwuletnich dzieci (bo o nich napisała dodolinka). Pisałam juz też (nawet kilka razy, ale po co czytać skoro można od razu odszczekać), że dziecku w wieku szkolnym (opisanym w historii) powinno się już dać wytłumaczyć co nieco. @ewilek: "nad dwulatkiem wbrew pozorom bardzo łatwo zapanować. Tyle tylko, że trzeba po pierwsze wiedzieć jak" - więc oświeć mnie - JAK? Bo rozumiem, że masz jakis patent na każdego dwulatka. @josefine: "Nie rozumiem tego, że trzeba dorosłym ludziom tłumaczyć takie rzeczy." - a ja nie rozumiem, że dorosłym ludziom tzreba przypominać, że akurat ta część dyskusji zaczęła się od wypowiedzi na temat dwulatków. Twoja sytuacja jest piekielna, ale skoro podejrzewasz, że w tej rodzinie faktycznie coś nei gra, to znów powtórzę - zgłoś to do opieki społecznej. Możesz pomóc nie tylko sobie. @Kanna: "Uwierz mi da się to zależy od Ciebie dużo, bo jak dziecka wyczuwa, że może to z tego korzysta" - oj, święta prawda. Moja córka i tak mnie słucha najbardziej (a babci na głowę wejdzie...). Ja wiem, ze się da i ona nie jest jakimś małym diabełkiem. Jest po prostu żywym, wesołym dzieckiem, ale naprawdę da się już dużo jej wytłumaczyć i iść na kompromis w wielu kwestiach. Niemniej jeśli bawi się w domu i biega, to co miałabym zrobić - związać ją? Zaznaczam, że na szczęście w bloku nie mieszkam, więc mała może sobie tuptać ile dusza zapragnie. Na szczęście w miarę mało placze i krzyczy. Gdybym jednak miała pod sobą sąsiadów, to (znów powtarzam) położyłabym dywany, kupiłabym miękkie kapcie i ogólnie starałabym się ograniczyć "szaleństwa' do minimum. @Stal_Damascenska: - święte słowa.

Odpowiedz
avatar Legionistka666
-1 15

@qaro: nie chce mi się nawet z tobą rozmawiać... zacytuję więc mijanou "zy Ty, dziewczyno, nie jesteś w stanie zrozumieć, że sąsiada nie interesuje psychologia rozwojowa dziecka? On po prostu chce mieć spokój i ma do tego prawo. A panowanie nad Twoim dzieckiem to Twoja sprawa i tłumaczenie tutaj zagadnień z poszczególnych etapow zycia dziecka niczego nie zmieni w sprawie." i podsumowanie "W swoim domu mam prawo do spokoju a nie do wiecznej bieganiny i wrzasków nad glową." I koniec tematu.

Odpowiedz
avatar Stal_Damascenska
-5 15

@Legionistka666: Idąc takim płytkim tokiem myślenia "W swoim domu mam prawo do spokoju a nie do wiecznej bieganiny i wrzasków nad glową" Lokator nad Tobą ma prawo do wydzierania ryja i napierdzielenia od godziny 6 do 22. Nie podoba się to zainwstuj i wycisz sobie ściany. Administracja raczej będzie mieć w poważaniu twój problem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2014 o 5:47

avatar qaro
-5 11

@Legionistka666: Na post mijanou już odpowiadałam, więc nie będę się powtarzać.

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
4 12

@qaro: a sądzisz, że nie wychowałam? Moje dziecko nigdy nie zachowywało się jak zwierzę.

Odpowiedz
avatar Jorn
5 7

@qaro: Nie chodzi o to, żeby nie biegał, lecz żeby swoim bieganiem w miarę możliwości nie przeszkadzał innym. Można to osiągnąć np. poprzez rozłożenie na podłodze grubego dywanu i założenie dzieciakowi miękkich kapci na stopy. Całkowicie go to nie wygłuszy, ale powinno hałas zredukować do poziomu akceptowalnego przez sąsiadów.

Odpowiedz
avatar qaro
-1 13

@Jorn: Łał, serio? A czy przeczytałeś jakikolwiek inny mój komentarz pod tą historią? Jest ich tu sporo i prawie w każdym z nich piszę prawie dokładnie to samo co Ty. I prawie w każdym muszę powtarzać to samo, bo większość osób albo nie czyta ze zrozumieniem, albo, tak jak Ty, komentuje tylko wybrane zdanie z mojej wypowiedzi. To jest nie do wiary...

Odpowiedz
avatar zendra
3 17

@mijanou: "To,co zrobisz i jak to zrobisz kompletnie mnie nie obchodzi w przypadku Twojego dziecka. Dla mnie możesz je nawet związać i zakneblować."... Szokujące słowa ze strony kogoś, kto będzie w przyszłości psychologiem. Pozostaje tylko żywić nadzieję, że nie będziesz psychologiem dziecięcym. @qaro @dodolinka @Stal_Damascenska Obawiam się, że próbujecie coś wytłumaczyć ludziom, którzy albo wprost piszą, że nienawidzą dzieci, albo preferują zwierzęta (psy, koty) ponad ludzi, albo nigdy nie mieli do czynienia z dziećmi. Sama autorka pisze: "wiadomo, dziecko musi się wyszaleć, wybiegać, wykrzyczeć" - chodzi jej tylko o to, żeby to nie było przez cały dzień. Natomiast niektórzy komentatorzy dalece prześcignęli w żądaniach autorkę historii... Popłynęli zupełnie i to jak nienawistnie. Jak się czyta niektóre komentarze, to nawet 2 letnie dziecko powinno być wytresowane niczym pies tropiący: zero szczekania. Porady typu: dziecko powinno się wyszaleć na podwórku, wskazuje, że dają je osoby nie mające nigdy nic wspólnego z dziećmi. Dziecko, owszem, powinno się wybiegać na świeżym powietrzu, na pewno straci trochę energii i na pewno to będzie dla niego zdrowe, ale dzieci błyskawicznie się regenerują. Maluch zmęczony zabawą na powietrzu, po powrocie do domu, coś zje i padnięty po prostu się zdrzemnie. Po dwóch godzinach odpoczynku znowu będzie jak nowo narodzony. Dzieci, tak jak dorośli, mają różne temperamenty i osobowości, jedne są spokojne jak trusia, inne są jak wulkan. Inne dają się "uciszyć", inne nie bardzo. Nikt nie neguje faktu, że dziecko w wieku "wczesnoszkolnym" już jest na tyle rozumne, że można wymagać od niego większej samokontroli - to jedna sprawa, ale druga sprawa to ilość nienawistnych, wręcz chamskich komentarzy w ogóle wobec dzieci i matek próbujących objaśniać na własnym przykładzie, że to wszystko nie jest takie proste. Dostają natychmiast komentarz: "pieluszkowe zapalenie mózgu". To chamstwo jest tym bardziej zdumiewające, że nienawistne komentarze piszą osoby, których poruszany problem bezpośrednio nie dotyczy. Zupełnie jakby część osób używała forum do rozładowywania swoich frustracji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 listopada 2014 o 19:12

avatar mailme3
2 2

@zendra: Jeden z niewielu rozsądnych komentarzy. Mam spokojne dziecko. Czasem zbyt spokojne. Sąsiedzi ścianę w ścianę mają dziecko autystyczne. Nie do uciszenia. Ma 7 lat i jest cholernie głośne. Histerycznie rozwrzeszczane (w połączeniu z rzucaniem przedmiotami i waleniem w ściany). I tak przez kilka godzin. Rozwiązanie: kneblować autyka i profilaktycznie bić pasem. Regularnie powtarzać gdyż owa regularność gwarantuje, że autyk jak pies wyuczy się odruchu. Dziecko sąsiadów jest poważnie chore i dość mocno cierpi. Jego płacz często słychać po nocy. Czasem do białego rana. Trudno zasnąć przy tym płaczu. Rozwiązanie: uśpić, ewentualnie przywiązać w lesie do drzewa i zostawić. Znajomi mają dziecko, które przechodzi właśnie dosyć gwałtownie bunt dwulatka. Histerycznym krzykiem akcentuje niezgodę na jakiekolwiek "nie". Bunt dwulatka jest naturalnym etapem życia dziecka, więc to nie jest kwestia złego wychowania. Rozwiązanie: regularne bicie przy jakiejkolwiek próbie odzywania się (dziecko nauczy się hamować wyrażanie swoich emocji), sadzanie przed TV na 12 godzin dziennie oraz karmienie słodyczami do oporu - wahania glukozy spowodują że dziecko będzie senne i nie będzie miało ochoty na hałasowanie.

Odpowiedz
avatar anufia
0 2

@qaro: Popieram Cię. Okazuje się teraz że normalnie zachowujące się dziecko jest niewychowane, denerwujące i w ogóle be. Ta dzieci niech nie biegają - bo się zmęczą a i niech nie krzyczą - zamiast tego jak najszybciej należy zacząć z takimi dziećmi wizyty u psychologów. No bo co z niego wyrośnie???

Odpowiedz
avatar ljubomora
6 50

Współczuję Ci strasznie. Sama nienawidzę bachorów i szlag mnie trafia, jak dzień w dzień muszę wysłuchiwać całodobowego darcia mordy, pisków, walenia piłką o ściany kamienicy i ciężkimi buciorami o blaszany kontener, skakania po klatce i trzaskania drzwiami. Ale uciszyć nie można, bo to "przecież tylko dzieci". Nie czaję, co rodzice tych potworów mają we łbach, żeby kompletnie nie zwracać na to uwagi. A minusującyn mamusiom "z powołania" od razu mówię, że nie, nie będę miała dzieci i nie dowiem się jak to jest. I dzięki Bogu.

Odpowiedz
avatar josefine
8 30

@ljubomora: ja aż tak daleko w swojej niechęci nie idę, ale zwyczajnie nie lubię dzieci, nie chcę ich mieć (podobnie jak mój partner) i nie czuję potrzeby tolerowania 'ponad miarę'. niech żyją, niech mieszkają, niech się bawią, cieszą - super, dla mnie bomba, ale tak długo, jak mogę wykonywać normalne czynności domowe, pracować. Nie mam mieszkania za darmo, płacę za nie, więc chcę mieć minimum komfortu, a nie rodzinę, która chyba dziecko hoduje, a nie wychowuje - od 5 rano do 23 są krzyki, czy to normalne, żeby dziecko w wieku 5-7 lat nie miało unormowanej godziny spania?

Odpowiedz
avatar ljubomora
1 11

@josefine: Echhh, mnie to mów... Może zbyt ostro wczoraj napisałam, bo nie jest tak, że nienawidzę dzieci, po prostu nie mam do nich cierpliwości i tak jak Ty życzę sobie odrobiny komfortu we własnych czterech ścianach. Mam nieszczęście mieszkać w kamienicy, w której zagnieździło się wiele rodzin z Europy Wschodniej i krajów takich jak np. Syria, "hodujących" jak to ładnie nazwałaś nie jedno czy dwoje, ale do ośmiorga potworów w trzypokojowym mieszkaniu. Jeszcze babci, dziadka i ruskiego szampana brakuje. Nie rozumiem oburzenia ludzi, kiedy ktoś skarży się na hałasy. No do cholery, są przecież jakieś granice. Jeśli Twój pies ujada od rana do wieczora i nie daje sąsiadom spokoju, to natychmiast masz na głowie policję, TOZ i samego papieża. A jak dzieciak drze mordę (nie mówię o normalnie bawiących się dzieciach, bo do tych akurat nic nie mam, sama byłam przecież dzieckiem), to nic z tym nie można zrobić, "bo to przecież dziecko". Krew mnie zalewa na takie bezstresowe podejście, bo to sąsiedzi mają przesrane. Uczmy dzieci, że wszystko im wolno i dziwmy się za 20 lat, że niczego i nikogo nie szanują. Pozdrawiam współczująco, łączę się "w bulu i nadzieji" ;)

Odpowiedz
avatar josefine
6 12

@Stal_Damascenska: jak wam ciężko zrozumieć, że niektórzy nie chcą mieć dzieci. Ja też wiem, że dziecka nie chcę. Może kiedyś mi się odwidzi, chociaż nie sądzę. Mało to jest kobiet koło 40, 50, które wciąż deklarują brak instynktu? Nie lubię dzieci, drażnią mnie one, tak, jestem egoistką, która chce mieć czas na siebie, swoje pasje i partnera, który jak ja, dzieci nie chce.Nie jestem głupią siksą, jestem w wieku, w którym dziewczyny czasem rodzą trzecie dziecko, albo i są po rozwodzie, więc 'dojrzewanie' jako ewentualny argument proszę sobie zostawić dla siebie. Więc ja akurat jestem w stanie zrozumieć ljubomorę, bo też mam inny plan na życie dla siebie.

Odpowiedz
avatar josefine
13 15

@Stal_Damascenska: Jeśli się nie uważa. Ja uważam aż za bardzo, plus ma problemy z tarczycą i dobijam do wieku, w którym zajście w ciążę z chorobą nieleczoną jest praktycznie niemożliwe. Nie, to tak nie działa - jeśli by tak było, to kobiety nie mordowałyby swoich świeżo urodzonych dzieci, nie byłoby oddawania dzieci do domu dziecka/adopcji/okienek życia. Po prostu instynkt to nie wszystko i nie zawsze się uruchamia. Znam nie jeden i nie dwa przypadki dziewczyn, kobiet, które nawet jak chciały mieć dzieci, to miały ogromną depresję poporodową, jedna oddała w końcu dziecko. Nie oceniam, nie komentuję. Ale chcę tylko pokazać, że ten argument nie jest do końca trafiony.

Odpowiedz
avatar Stal_Damascenska
6 12

@josefine: Zgoda. Najważniejsze, że dyskutujemy na poziomie.

Odpowiedz
avatar ljubomora
-5 13

@Stal_Damascenska: A co to za argument, że wpadka? Ja mam szczęście mieszkać w kraju, w którym aborcja jest legalna i jeśli zdarzyłoby mi się zajść w ciążę, wiem już, co bym zrobiła. Ani mój partner ani ja nie chemy mieć dzieci. Ja również nie mam 12 lat i potrafię sama zdecydować o takich sprawach. Nie uważam tego za coś fajnego, ale jeśli już się zdarzy, to mam taką możliwość i nie będę się wahała z niej skorzystać. Ja muszę akceptować ludzi z 10 dzieci na karku, więc niech społeczeństwo zaakceptuje moją, bezdzietną postawę.

Odpowiedz
avatar qaro
4 8

@ljubomora: dawno nie czytałam tak ohydnego i bezdusznego komentarza. Masz niezasłużone szczęście, że twoja matka nie myślała tak samo. A może myślała, tylko nie mogła tak postąpić jak ty chcesz?

Odpowiedz
avatar anufia
0 0

@ljubomora:@josefine: przynajmniej jesteście tego świadome i nie ukrywacie tego. Ale skoro nie potraficie "zrozumieć" dziecka to może dla tych "potencjalnych Waszych dzieci" lepiej że ich nie będzie.

Odpowiedz
avatar Morog
16 26

mam to samo, i jestem tak samo bezsilny, bo "dziecko musi krzyczeć", jak zabijane ciele?

Odpowiedz
avatar Pauldora
15 21

Miałam podobną sytuację, rozważałam telefon do opieki społecznej - biedne dziecko, nigdy nie wychodzi na plac zabaw więc musi rozładowywać energię w domu. Na szczęście rodzina się wyprowadziła. Samo bieganie i tupot mi nie przeszkadzadały, ale skakanie z mebli i na skakance, dziecko w twardych bucikach, gola podłoga bez dywanu czy wykładziny. To już nie jest normalna aktywność dziecka, normalne dzieci szaleją na podwórku a wieczorem są zmęczone. Nie przypominam sobie, żebym biegała i skakała po domu po powrocie z placu zabaw.

Odpowiedz
avatar josefine
6 18

@Pauldora: u nas jest tak samo. To skakanie z mebli czy coś jest najgorsze. Również chyba rozważę taki telefon, bo czasem słychać krzyki 'ty debilu' itp, bardzo możliwe że w stronę dziecka. Nie wiem, czy nie ma tam agresji i bicia, ale jest to możliwe. Rodzina wygląda na patologiczną, w najgorszym tego słowa znaczeniu.

Odpowiedz
avatar Pauldora
12 16

@josefine: Normalna rodzina jakoś wygospodaruje czas, żeby wyjść z dzieckiem na podwórko a jak nie, to dziecko wyjdzie sie bawić w przedszkolu lub z nianią. Samo przecież nie siedzi w domu. Poza tym już niemowlęta wozi się w wózku po parku żeby nie kisły cały dzień w domu.

Odpowiedz
avatar qaro
5 9

@josefine: Więc zgłaszaj to nie zwlekając, a nie tylko na Piekielnych. Jeśli dziecko jest, jak piszesz, w wieku szkolnym, to nie zastanawia Cię co robi w domu całymi dniami?

Odpowiedz
avatar josefine
0 8

@qaro: już Ci odpisałam wyżej, nie musisz wszędzie węszyć fejków. Wybacz, że nie umiem określić dokładnie wieku dziecka, dla mnie to może mieć ono 5 lat, może 6, a może i siedem - na pewno nie jest to malutki chłopiec, który nie rozumie, co się do niego mówi.

Odpowiedz
avatar qaro
1 9

@josefine: nie węszę, jak w domy są awantury, to zgłaszaj i już.

Odpowiedz
avatar mijanou
-4 24

@Krwawamary: no to masz szczęscie, że mieszkasz w takim miejscu. Bo mnie kompletnie by nie obchodziło, jak i czym straszysz swoje dzieci. Mam mieć spokój i ich nie slyszeć. Tyle w temacie.

Odpowiedz
avatar qaro
-5 25

@Krwawamary: wreszcie ktoś, kto rozumie, ze szalejące dziecko nie zawsze oznacza brak wychowania. Pozdrawiam pod gradem minusów;)

Odpowiedz
avatar mijanou
-2 20

@qaro: powtarzam jeszcze raz- nie interesuje mnie, jak i czy dziecko jest wychowywane. To sprawa rodziców, nie moja. Ja po prostu nie chcę go słyszeć i tyle.

Odpowiedz
avatar asmok
2 20

@mijanou: Skoro Ciebie nie interesuje, to powinnaś zdawać sobie sprawę że Twoje zdanie kogoś też może nie interesować :) To działa w dwie strony. Chcesz mieć absolutną ciszę? Nie mieszkaj w bloku.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 17

@asmok: to akurat nie do końca racja. Choćby z tego względu, że to nie ja utrudniam życie innym mieszkańcom. I to działa w obie strony: ja nie utrudniam nikomu, nikt nie utrudnia mi. Prosta zasada. Nawet w bloku z powodzeniem da się ją stosować.

Odpowiedz
avatar mijanou
8 16

@qaro: patrz wyżej. Ja nie utrudniam, mi nie utrudniają. Postawa, ktorą w tej chwili prezentujesz, jest co najmniej dziwna i to napisana przez matkę (serio?). Wszyscy dookoła mają znosić tupania, wrzaski i alpejskie skoki Twojej pociechy? Masz prawo mieć dzieci. Ale przede wszystkim masz obowiązki wynikające z posiadania dzieci. To są Twoje dzieci a nie dzieci sąsiadów.

Odpowiedz
avatar josefine
8 10

@asmok: ludzie, nie idźcie w skrajności. nikt nie mówi o absolutnej ciszy, a o minimalnym wysiłku włożonym w to, żeby każdemu żyło się lepiej.. nie jestem od wychowywania cudzego dziecka, od upominania, że nie wolno komuś zaglądać w siatki czy biegać mu nad głową. Jak ktoś tu wspomniał - mi by było wstyd, że ktoś mi zwraca uwagę, że moje dziecko jest nieznośne (z czego matka zdaje sobie sprawę, biorąc pod uwagę fakt wrzasków na dziecko). no ale są ludzie i ludzie. Jak mi sąsiadka z dołu powiedziała grzecznie, że chodzę zbyt mocno (taki mam nawyk, stawiam pięty dość mocno) to prawie się ze wstydu spaliłam i jakoś od razu dostosowałam się do tego, żeby komuś nie przeszkadzać. Tak wygląda funkcjonowanie w społeczeństwie.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 12

@josefine: staram się nie popadać. Wiadomo, że absolutna cisza w bloku możliwa nie jest. Każdy, chcąc nie chcąc, robi jakiś tam hałas. Ale nie wyobrażam sobie, żeby rodzice nie reagowali na wieczne skakanie i bieganie dziecka. Kurczę. Cieszę się, że mieszkam w bloku zamieszkanym przez samych staruszków. O 21 cichutko. W dzień też.

Odpowiedz
avatar qaro
-4 14

@mijanou: "Wszyscy dookoła mają znosić tupania, wrzaski i alpejskie skoki Twojej pociechy?" - zacytuj mi zdanie z któregokolwiek z moich postów, w którym coś takiego piszę. Cały czas trąbię o tym, że pozwalać na przeszkadzanie i nic nei robić - NIE, ale dzeici bywają głośne i nie zawsze jest możliwe nad tym zapanować przez 24h - TAK. Sama pisałaś gdzieś wyżej o normach współżycia społecznego. Należy do nich nie tylko respektowanie Twojego spokoju - również Ty musisz zaakceptować, że ktoś ma dziecko (nawet więcej niz jedno), które kilka razy w ciągu dnia słychać. Jeśli przez cały dzień - to już wykracza poza tę normę, ale jeśli chcesz miec ciszę całą dobę, to Ty wykraczasz. "Wiadomo, że absolutna cisza w bloku możliwa nie jest." - no więc właśnie.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 12

@qaro: "dzeici bywają głośne i nie zawsze jest możliwe nad tym zapanować przez 24h "- serio? Czyli jak Ci się chce to reagujesz, a jak nie to nie reagujesz? Bo nie rozumiem, co chcesz przekazać. W Anglii jest jednak jedna dobra rzecz. Możesz wynająć mieszkanie w bloku, który jest children- free. Są nawet pet-free. I nikt tu nie mówi o dyskryminacji. Po prostu każdy znajdzie to, co chce. A w Polsce zaraz krzyk bo ktoś podnosi rękę na tabu macierzyństwa. @Stal Damascenska- to mit, że każda kobieta rodzi się z instynktem macierzyńskim i w chwili, gdy ma się własne dziecko on się włącza. Są dziewczyny, które po prostu go nie mają i już. Wiem, co mówię.

Odpowiedz
avatar qaro
-1 13

@mijanou: Borze szumiący, jakie to smutne, że trzeba tłumaczyć podstawowe rzeczy dorosłej (serio?) kobiecie. REAGUJĘ ZAWSZE, ALE NIE ZAWSZE Z POZYTYWNYM SKUTKIEM. Bo wychowanie to jest PROCES, a nie coś, co można dziecku zaprogramować i już po sprawie. A proces polega pewnym stopniowym postępie, nierzadko na zasadzie dwa kroki w przód, krok w tył. W dodatku dzieci są różne, tak jak różni są dorośli ludzie. Jeden w wolnym czasie odpoczywa z książką, a drugi idzie na dyskotekę i nikogo to nie dziwi. Z dziećmi jest podobnie. Czy to takie trudne do zrozumienia??? Jak mam zareagować jeśli dziecko ma gorszy dzień (bo każdy czasem ma, Ty nie?) i marudzi, płacze, czy się awanturuje? Mam sie na niego wydzierać? Świetny sposób. Lać pasem? Jeszcze lepszy. Staram się je uspokoić, wytłumaczyć, lecz często potrzeba na to czasu. Sytuacja z dzisiejszego poranka (może mi poradzisz jak powinnam zareagować): Jest niedzielne przedpołudnie, czyli jedyny w tygodniu czas dla mnie, kiedy mogę odpocząć od dziecka, bo mąż jest w domu i zabiera małą na spacer. Ponieważ w tygodniu nie ma go całymi dniami, to mała (choc bardzo z nim zżyta i zawsze czeka aż wróci) przyzwyczajona jest, że wszystko przy niej robię ja (mycie rąk, zębów itp.). No i rano awantura, bo ja chciałam zrobic coś innego, a rączki przed śniadaniem miał umyć tata... Krzyk, płacz, bo mama ma przyjść i koniec. I co? Ustąpić? Równie dobrze mogłabym sobie strzelic w kolano. Nie ustąpić? Ano nie ustąpić, ale wtedy trzeba się liczyć z tym, że przez parę minut (dobrze, że tylko parę minut) będzie wrzask. Jakiś pomysł? Zakneblować, uśpić, dać relanium? Spędziłabyś jeden dzień z przeciętnym dwulatkiem, to byś zrozumiała.

Odpowiedz
avatar mijanou
-4 12

@qaro: dziewczyno, jeszcze raz Ci mówię, że z przedmiotu psychologia rozwojowa mam ocenę bardzo dobrą i nie trzeba mi tlumaczyć procesu wychowawczego. Jednak w domu jestem LOKATOREM a nie PSYCHOLOGIEM. Nie wiem i nie interesuje mnie, co robisz ze swoim dzieckiem. To jest Twoje dziecko.Nie isnteresują mnie ani Twoje przyzwyczajenia, ani dziecka ani Twojego męża. Generalnie nie interesuje mnie zycie sąsiadów i to jest zdrowo. Ludzie nie muszą słyszeć wycia Twojej pociechy, Twoich wrzasków czy co tam sobie chcesz. Nie interesują się Twoimi celami wychowawczymi ani metodami wychowawczymi. I Ty mnie tu nie strasz dwulatkiem^^ Krótko: każdy powinien robić tak, by jego sprawy i jego zycie domowe było jak najmniej uciążliwe dla postronnych. Amen.

Odpowiedz
avatar qaro
1 13

@mijanou: cieszymy się wszyscy, że masz piątki w szkole. Nie chce mi się juz z Tobą dyskutować, bo czytasz tylko to, co Ci pasuje i najwyrażniej wydaje Ci się, że Twoje potrzeby są najważniejsze i sama wyznaczasz normy społeczne. Miejmy nadzieję, że życie nauczy Cię pokory i odpowiedniego dystansu.

Odpowiedz
avatar Izura
-1 11

@qaro: Sorry, ale to Ty masz problem ze zrozumieniem, że cały świat nie loffcia Twoich dzieci i że cały świat nie robi w gacie ze szczęścia Twego. Dla każdego jego potrzeby są najważniejsze. Byłoby ok gdyby Ci budzić dzieciaki jak je usypiasz? Bo ja to bym robiła aż byś ich nie zaczęła uczyć że się nie drzemy i nie wymuszamy darciem się- i nie interesowałoby mnie czy dasz szlaban na tv czy będziesz chodzić za nimi z klikerem czy dasz relanium bo we własnym domu każdy ma prawo do odpoczynku- nawet jak nad nim mieszka Qaro z dziećmi.

Odpowiedz
avatar qaro
1 13

@Izura: Litości... Już jestem naprawdę zmęczona tłumaczeniem po raz piętnasty tego samego: 1. Od nikogo nie wymagam uwielbienia dla mojego dziecka. 2. Staram się jak mogę nad nim zapanować. 3. Wychowanie jest procesem wieloletnim, podczas którego odnosi się sukcesy i porażki. 4. Dzieci mają różne charaktery tak samo jak dorośli, dlatego od niektórych łatwiej jest wyegzekwować "święty spokój", a od innych trudniej. 5. Nie uważam całodziennego darcia się za normalne zachowanie. ALE: Zasada "żyj i daj żyć innym" działa w obie strony. Ja staram się zapanować nad dzieckiem i należycie je wychować, ale to jest PROCES (ile razy jeszcze będę musiała to powtórzyć???) i w tej chwili mówię o dwulatku, a nie o rozpuszczonym już starszym bachorze, który już wie, że wszystko mu wolno. A proces polega na tym, że moje dziecko nieraz da mi do wiwatu, a tym samym moim sąsiadom, nad czym ubolewam. I jeżeli ja staram się (z różnym skutkiem) uszanować czyjś spokój, to oczekuję, że ktos inny postara sie uszanować i zrozumieć, to, że mieszkam z dzieckiem. Bo postawa "g8wno mnie obchodzi twoje życie, ma być spokój i już", to jest czysty egoizm. I nie mam tu na myśli przypadku opisanego w historii, bo to co się tam dzieje na pewno normalne nie jest. Chryste, coś jeszcze wytłumaczyć??? Chwała niebiosom, że nie mieszkam w bloku...

Odpowiedz
avatar Krwawamary
2 12

@qaro: Oj rzucili się do minusowania jak sępy na padlinę.Ja rozumiem,że każdy chciałby spokoju wracając do domu ale jak się nie mieszka w domku jednorodzinnym,to zawsze znajdzie się coś,co będzie przeszkadzało.

Odpowiedz
avatar Krwawamary
-1 7

@mijanou: No widzisz a ja się staram by tak było.Co zrobić gdy dziecko nie zawsze się posłucha?Co więcej może rodzic..zakneblować bo Ty chcesz ciszę?Jeśli rodzic wychowuje dziecko a ono jest głośne bo takie dzieci bywają,to wykaż odrobinę empatii.W bloku bywa różnie,dopóki sąsiedzi nie robią sobie po złości i wykazują chęci by innym żyło się dobrze to jest o.k. Opisani w historii sąsiedzi to jedno a twoje egoistyczne podejście to drugie.

Odpowiedz
avatar Krwawamary
-2 6

@qaro: otóż to!

Odpowiedz
avatar anufia
0 0

@josefine: @qaro: Jejuuuu. Ile jest niechęci i niezrozumienia dla dzieci... Dołączam się do Was. `mama pełnego energii 3,5 latka

Odpowiedz
avatar mailme3
0 0

@mijanou: Jesteś absolutnie pewna, że nie uprzykrzasz? Że nie znalazłyby się osoby, którym Twoja obecność przeszkadzałaby? Takie kategoryczne stwierdzenia, że "co złego to nie ja" to trochę...

Odpowiedz
avatar Izura
-2 26

@misiafaraona: Na pustynie państwo "dostosuj się do tego co z mej macicy wyszło i wychowanie czego pozostawiam samemu sobie"

Odpowiedz
avatar misiafaraona
-2 20

@Izura: Dziś przeszkadza im dziecko a jutro to, że sąsiadka tupie w kapciach i spuszcza wodę w nocy. Już i takich pier.olców spotkałam w swoim życiu.

Odpowiedz
avatar josefine
2 8

@misiafaraona: ty jesteś trollem czy o prostu bezmózgiem? Chodzi TYLKO I WYŁĄCZNIE o hałas non stop - nie o pojedyncze krzyki, chodzenie. Przez KILKANAŚCIE GODZIN DZIENNIE dzieciak utrudnia nam życie. Gdzie ja niby pisałam o normalnym chodzeniu czy spuszczaniu wody? Człowieku, czytaj ze zrozumieniem, albo zamknij się i nie pogrążaj wtrącając swoje trzy grosze prosto z d. nie oczekuję, że cały blok będzie cicho, bo ja siedzę w domu i pracuję. CZY TAK TRUDNO ZROZUMIEĆ, ŻE TU CHODZI O KILKANAŚCIE GODZIN HAŁASÓW DZIENNIE, A NIE O NORMALNE, ŻYCIOWE CZYNNOŚCI? czy napisane caps lockiem dotarło? Jeśli nie - to polecam wybrać się na poszukiwanie mózgu.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 6

@misiafaraona: to tak nie działa. Przecież nikt by nie miał pretensji do sąsiadów, ze dziecko im czasem zapłacze, czasem pobiega, czasem poskacze. Trudno. Taki urok zycia w bloku.Ale dziecko puszczone samopas, by cały czas robiło to, co chce i jak chce? Przecież nieraz do pani mieszkającej nade mną przyjeżdżają kilkuletnie wnuki, też czasem pobiegają a pomimo akustyki ścian nikt nie idzie się awanturować. Ale kilkanaście godzin dziennie takiej bieganiny i wrzasków i święty Franciszek by stracił cierpliwość i tolerancję.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
-1 11

@josefine: Ja za to polecam wybrać sięna poszukiwanie psychiatry, pojakieś leki na uspokojenie. Bo trochę za nerwowo reagujesz i założę się, że spuszczanie wody zacznie ci przeszkadzac już niedługo.

Odpowiedz
avatar Aniela
10 18

Ja miałam za ścianą nieznośną i złośliwą nastolatkę wraz z bratem, którzy uwielbiali robić imprezy co wieczór. Ich matka pracowała na nocki a ojca w ogóle nie było. Co wieczór głośne puszczanie muzyki, techno od których spadały mi obrazy, przekleństwa, krzyki. Wiele nocy nie przespałam bo na nich nie było sposobu. Była policja wzywana, były rozmowy z matką a i tak jak jej nie było po raz kolejny puszczali jakąś odmóżdżającą muzykę i krzyczeli. W końcu moja mama poszła do dzielnicowego na poważną rozmowę i ten obiecał po raz kolejny porozmawiać z ich matką. Obydwoje zagrozili im, że sprawa wyląduje w sądzie jeżeli koszmarne rodzeństwo nie zaprzestanie zachowywać się jak bydło w domu. I co? Pomogło! Później się już wyprowadziliśmy ale spokój pozostał. Proponuje pójście do dzielnicowego, nagranie odgłosów albo zagrożenie wręcz sprawą za zakłócanie miru domowego.. Co do "bachorów drących mordy"... dziewczyny serio? Jak można tak w ogóle o kimś powiedzieć... Nikt wam nie każe uwielbiać dzieci ale jak szanujecie zwierzęta to szanujcie też ludzi. Sama nie popieram wrzasków dzieci w domu ani jakiegokolwiek zakłócania ciszy, jest to męczące i denerwujące ale wiele dzieci taki okres już ma. Muszą się wyszaleć i wybawić i nic nie poradzicie na to. Niektóre z nich uspokoją się po kilku uwagach a inni po konsekwentnym ignorowaniu zachowania. I zaznaczam, że mówię o krzyku czy skakaniu przez CHWILĘ a nie przez cały dzień. Jak dziecko krzyczy i skacze cały dzień to znaczy, że nikt się nim nie zajmuje, a i sama wtedy bym zwróciła sąsiadce uwagę i walczyła o spokój w domu.

Odpowiedz
avatar josefine
-1 5

@Aniela: Co do tych nagrań: jak udowodnię, że to akurat hałasy z ich domu, a nie jakieś celowo robione przeze mnie? Rodzinka nade mną na najbystrzejszą nie wygląda, ale nie wiadomo, do czego będą zdolni, jak im się dzielnicowym pogrozi. Ja rozumiem chwilę, naprawdę. Nie jestem księżniczką, która musi mieć spokój i ciszę cały czas. Do cholery, mieszkam w centrum Warszawy, na Alejach Jerozolimskich, prawie przy dworcu! Samochody przeżyję, wszystko. Ale nie codzienne darcie się, biegi, skakanie, krzyki...

Odpowiedz
avatar chiacchierona
2 4

@josefine: A może z sąsiadami pogadaj? Do Ciebie się niesie bo mieszkasz pod diabełkiem ale ci co mieszkają na tym samym piętrze też mogą mieć dość. Możliwe nawet że sąsiedzi nad nimi też dostają cholery bo to się niesie w pionie chociażby przez kaloryfery. Może jak zaczniecie ich wspólnie "dręczyć" telefonami na policję, do opieki i donosami do spółdzielni to się opamiętają albo wyniosą. Albo wyjdzie na jaw, że tam faktycznie źle się dzieje i z takich interwencji wyjdzie więcej dobrego niż można by się spodziewać.

Odpowiedz
avatar josefine
0 6

@chiacchierona: mieszkam tu od kilku miesięcy, nikogo nawet nie znam, oprócz sąsiadki pode mną i właśnie tych piekielnych. Ale możliwe, że to dobra opcja - na piętro jest pięć mieszkań, mieszkanie piekielnej otoczone jest dwoma, więc coś musi się nieść. Podejrzewam, że raczej nic nie wskóram, mieszkają tu głównie starsze osoby, które nie chcą się w nic mieszać, ale spróbuję.

Odpowiedz
avatar Legionistka666
-4 4

@Aniela: to niech idą się wybawić na dwór.

Odpowiedz
avatar Aniela
4 4

@josefine: Jeżeli opcja nagrania odpada to warto popytać sąsiadów nawet jeżeli ich nie znasz. Nie sądzę, żebyś była jedyną osobą, które całodzienne skakanie przeszkadza. Sama mieszkam w centrum i wiele odgłosów kompletnie mnie nie rusza ale skakanie dzieci czy sąsiad, który ostatnio uczy się grać na perkusji doprowadza mnie do szału. I tak jak mówię rozumiem chwilę pogrania czy poskakania ale nie cały dzień. Jeżeli te odgłosy są takie głośne to nie jesteś jedyna, która je słyszy. @Legionistka666: Nie zawsze jest możliwość wyjścia z dzieckiem na dwór. I ja nie mówię, że mamy pobłażać uciążliwym i głośnym sąsiadom i dzieciom, które CAŁY DZIEŃ biegają po mieszkaniu, ale chyba nie biegniesz do sąsiada z awanturą po 5 minutach krzyku dziecka mieszkającego nad sobą? Dzieciom trzeba wpajać, że mieszkają z innymi ludźmi i mają szanować ich ale czasami nie upilnujesz... tak samo pies nie zawsze będzie cichy w mieszkaniu.

Odpowiedz
avatar dodolinka
-3 23

Widzę, że tu same SuperNianie siedzą. Dwulatek nie rozumie, dlaczego czegoś mu nie wolno, a jeśli zrozumie, to będzie badać granice- na ile może sobie pozwolić. Jeśli ja teraz oleje- i załóżmy przestanę myć mu zęby (żeby wrzask sąsiadom nie przeszkadzał) to co będzie za lat pięć? Co się tyczy biegania czy rzucania klockami - pokażce mi dziecko, które nigdy nie biega i niczym nie rzuca. Pokażcie mi zdrowe dziecko. Nie sztuką jest włączyć dziecku bajki, żeby mieć je z głowy. I nie, nie kiszę dziecka w domu, spedza czas u dziadków w ogrodzie, na placu zabaw, a teraz jak jest zimno to w sali zabaw dla dzieci - i widać cały mój blok patologia jest, bo dzieci tutaj po prostu słychać.

Odpowiedz
avatar josefine
3 11

Do ciebie ogólnie nie dotarło, że dziecko nie ma dwóch lat, a więcej, że jest w wieku, w którym już się ROZUMIE, że czegoś nie wolno? Nie interesuje mnie Twoje dwuletnie dziecko, w historii jest opisany kilkulatek. Zauważ, że drugiego dziecka nawet przez sekundę nie skomentowałam, chociaż też go słychać - trudno, to maluszek, pozatym jego brat skutecznie go zagłusza. Historia dotyczy czegoś innego, chłopca w wieku, w którym nie rozumienie takich rzeczy jest dziwne, bo widać nikt go tego nie nauczył.

Odpowiedz
avatar qaro
-4 20

@josefine: Niepotrzebnie sie rzucasz. Zauważ, że najgorętsza dyskusja rozwinęła się pod postem dodolinki na temat dwulatków.

Odpowiedz
avatar josefine
7 11

@qaro: 'rzucam'? tłumaczę raczej, jaki jest pierwotny temat i o co mi chodzi, a ona wyjechała ze swoim dwulatkiem, który ma tyle do historii, co moje zeszłoroczne wakacje.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 19

@josefine: dalsza dyskusja nie ma sensu. Sama widzisz, co tu się dzieje. Jeśli dziecko lata, tupie, skacze, rzuca klockami i drze dziobek to znaczy, że jest zdrowe. Ty sobie masz wyciszyć ściany i tolerować. No to sobie poczekamy aż dzidzi wsadzi troskliwej mamusi widelec w oko "badając granice na ile może sobie pozwolić". Co się przejmujesz, to nie Twoje oko. Josefine, to nie jest tak, że dziecko może biegać, tupać i skakać przez 12 godzin na dobę. Weź serio to nagraj, postaraj się o świadków (może być nim Twój facet) i zgłoście to na policję. To nie jest normalne. Podobnie, jak nienormalne byłoby puszczanie przez 12 godzin dziennie Rammsteina. Moja koleżanka miała podobną sytuację, dotarła do dzielnicowego, dzielnicowy przyszedł, pouczył troskliwa mamusię o konsekwencjach i hałaś zmniejszył się o 3/4. Ludzie zdają się nie rozumieć, że tu nie chodzi o to, by dziecko było totalnie nieslyszalne. Chodzi tylko o zachowanie miary i rozsądku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2014 o 8:05

avatar konto usunięte
4 10

@mijanou: @dodolinka: itd. Jasne, że dwulatek bada granice. Jeśli są jasno wyznaczone i zakazy są egzekwowane to dzieciak się nauczy w końcu, że jak mama coś mówi, to później to robi. Ma sprzątać klocki po zabawie - sprząta, bo ja je pozbieram i wyrzucę. Obiecałam nagrodę za grzeczne zachowanie u lekarza - dostanie ją. To działa w obie strony. Są dni kiedy mam ochotę związać i wystawić na balkon swoje dziecko, ale zbieram się w sobie i po raz kolejny łapię, sadzam na łóżku i tłumaczę, że na dole mieszka pani i hałasy jej przeszkadzają. Czasem się zapomni, czasem zrobi na złość, ale wiem że już zajarzył zasadę, bo jak mi wieczorem coś w pokoju upadło to powiedział mi "mamo! Przeszkadzasz pani spać, uspokój się!". Pewnie mnie tu niektórzy okrzykną matką bez serca, ale nie chcę żeby później w przedszkolu, na ulicy czy w sklepach obcy ludzie męczyli się z moim dzieckiem bo nie będzie rozumiało co znaczy "nie wolno".

Odpowiedz
avatar mijanou
1 15

@UglyDream: kot, psychologię rozwojową to ja znam. Nawet mam z tego przedmiotu ocenę bardzo dobrą. Z tym, że w bloku to ja nie uprawiam psychologii i jestem lokatorem. Jak cała masa innych ludzi, którzy z psychologią rozwojową nie mają nic wspólnego i nie muszą jej wcale znać. Niemniej jednak chwała Ci za to, że swoje dziecko wychowujesz i nie uważasz, że latanie i skakanie 24/24 to objaw zdrowia Twojego dziecka. Nie jestes matką bez serca. Jesteś matką odpowiedzialną a odnoszę wrażenie, że jest ich coraz mniej, jak sobie poczytam posty co niektórych ludzi.

Odpowiedz
avatar qaro
-2 14

@josefine: "'rzucam'? tłumaczę raczej, " - sorry, faktycznie, nie powinnam była tak napisać. Miałam na myśli - niepotrzebnie się denerwujesz. Bo rzeczywiście niespodziewanie rozwinęły się tu dwie osobne dyskusje. Co do Twojego przypadku - chyba wszyscy zgadzamy się, że sytuacja jest nieciekawa i na pewno nie jest to normalne. Co do dwulatków zdania są mocno podzielone i pewnie stąd większość nieporozumień. @mijanou: nie wiem czy aż tak nienawidzisz dzieci (moze jakaś terapia, hm? bo to już nie byłoby normalne), czy celowo wyolbrzymiasz i przeinaczasz wypowiedzi innych komentujących. Trzecia opcja jaka mi przychodzi do głowy, to zupełny brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, co wiązałoby się z niskim IQ, ale oczywiście tej opcji nie biorę pod uwagę. "Ludzie zdają się nie rozumieć, że tu nie chodzi o to, by dziecko było totalnie nieslyszalne. Chodzi tylko o zachowanie miary i rozsądku. " - no jednak jakieś rozsądne zdanie.

Odpowiedz
avatar josefine
6 6

@qaro: ja naprawdę rozumiem, że małe dziecko to małe dziecko i tyle. Cieszę się, że rozumiesz mój punkt i jak większość ZROZUMIAŁAŚ, czego dotyczy pierwotna dyskusja. Ja już w sumie nie mam siły na tłumaczenie ludziom, którzy posuwają się do nazwania mnie popier.dolem, o co mi chodzi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto przeczyta randomowe słowa w tekście i wyleci z mordą, że się obraża biedną rodzinę z dzieckiem i ogólnie powinnam spier… na pustynię, bo jestem księżniczką, która oczekuje ciszy jak na wsi. Jasne, właśnie dlatego mieszkam w centrum Warszawy.

Odpowiedz
avatar josefine
4 6

@qaro: dodam jeszcze, że teraz, akurat w tym momencie, państwo z góry robią remont, a do tego jeszcze ich synek sobie dokazuje. Więc mam combo.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 17

@qaro: ohoho. Dziewczyno, logika rzadko wygrywa z histerycznym macierzyństwem, które sobą reprezentujesz. Nie wiem, skąd pomysl, że nienawidzę dzieci. Po prostu nie chcę ich mieć poniewaz nie są mi potrzebne do samorealizacji (za chwilę dowiem się od Ciebie, że to upośledzenie i powinnam iść na terapię). Co do wyolbrzymiania: skoro Autorka pisze, że dziecko uprawia nad jej glową biegi, skoki i wrzaski przez większą część doby to co tu jeszcze wyolbrzymiać? Przecież nie napisałaby tej histori, gdyby dziecko zachowywalo się normalnie ( wiadomo, że czasem płacze i czasem psoci). I wierz mi, że w tej sytuacji to chyba obojętne, czy dziecko ma lat 2 czy 6.

Odpowiedz
avatar qaro
-2 12

@mijanou: No niestety jednak brak czytania ze zrozumieniem (i wszuystko co za tym idzie). Histeryczne macierzyństwo, dobre - a co Ty mozesz wiedzieć o macierzyństwie? Piątka z psychologii to nie wszystko. "Autorka pisze, że dziecko uprawia nad jej glową biegi, skoki i wrzaski przez większą część doby to co tu jeszcze wyolbrzymiać?" - owszem, więc znajdź mi jakąkolwiek wypowiedź, w której ktoś twierdzi, że ta sytuacja jest normalna i zdrowa. Ale ty i tak widzisz to co chcesz zobaczyć, więc dalsza dyskusja nie ma sensu. Dyskutować można z kimś kto potrafi czytać, a nie z dzieckiem, które kolejny raz się chwali piątkami, a o życiu nie wie prawie nic.

Odpowiedz
avatar mijanou
-2 12

@qaro: Coraz bardziej ciekawią mnie Twoje wypowiedzi na mój temat. Ciekawe, do jakich końcowych wniosków dojdziesz. Ja się odnoszę do historii, nie wiem, czego Ty się doszukujesz w moich komentarzach. I do czego je odnosisz. W jednym się zgadzamy: dalsza wymiana postów między nami jest pozbawiona sensu. Mam wrażenie, że mowimy przez szklaną ścianę.Bo dla mnie nie jest normalne, by nie potrafić zapanować nad kilkulatkiem do tego stopnia, że zachowuje się jak dzieci opisane przez Autorkę. Bez względu na to, jakie metody wychowawcze sa wobec tego dziecka stosowane, najwyraźniej nie zdają one egzaminu. O macierzyństwie nie wiem nic. I nie zamierzam nawet tej wiedzy zdobywać. Każdy realizuje siebie inaczej. Tak trudno to zaakceptować, by czynić z tego zarzut ignorancji? A jak to nazwać, jak nie histerią? Sama pomyśl zanim kogoś ocenisz nie znając tej osoby. No dobra. Pogadałyśmy. Ja wracam do nauki bo przebimbałam calutki weekend :)

Odpowiedz
avatar qaro
-1 11

@mijanou: "Ja się odnoszę do historii, nie wiem, czego Ty się doszukujesz w moich komentarzach." - ja się odnosze do historii ORAZ do początkowej (i być może niepotrzebnej) wypowiedzi dodolinki na temat dzieci znacznie młodszych, niż dziecko z historii. Przy tym staram się nie mieszać tych dwóch rzeczy, w przeciwieństwie do innych najwyraźniej. "Bo dla mnie nie jest normalne, by nie potrafić zapanować nad kilkulatkiem do tego stopnia, że zachowuje się jak dzieci opisane przez Autorkę." - dla mnie również nie, o czym pisałam juz wielokrotnie pod historią. "O macierzyństwie nie wiem nic. (...) Tak trudno to zaakceptować, by czynić z tego zarzut ignorancji?" - jeżeli wypowiadasz się na temat macierzyństwa (nazywając mój przypadek macierzyństwa "histerycznym") nic o nim nie wiedząc (jak sama piszesz) to niestety jest ignorancja, albo moze raczej niestety, ale arogancja. Najbardziej dziwi mnie to, że w wielu innych komentarzach tutaj pisałaś coś a rodzaju, że "no w końcu nikt nie oczekuje absolutnej ciszy w bloku, dziecko czasem słychać, to normalne" itp. A gdy ja piszę to samo, tylko z perspektywy matki, a nie lokatora-sąsiada, to nagle jestem nienormalna. ???

Odpowiedz
avatar mijanou
-4 10

@qaro: a to się nazywa nadinterpretacją. Nie dziw się, że wzięłam Twoje wypowiedzi a histerię: dziewczyna żyć nie może z powodu nieporadności rodziców dziecka sąsiadów a Ty robisz wykład o psychologii rozwojowej? To może zamień się z Josefine na mieszkania i tamtą mamusię uświadamiaj w zakresie wspomnianej wyżej dziedziny psychologii? Tłumaczenie komuś zachowań dziecka w sytuacji, gdy kobieta jest na skraju wyczerpania nerwowego to jest dopiero arogancja, quaro. Fajnie się mądrzyć z daleka, samemu nie będąc poszkodowaną przez beztroskie rodzicielstwo? Josephine prosiła o RADĘ a nie o wykład na temat dzieci oraz historii, że Twoje dziecko się rozpłakało, bo tatuś nie umył mu rączek. Z tego punktu widzenia, Twoje wypowiedzi wydały mi się nico nie na miejscu i nie na temat. I generalnie cała ta dyskusja z zakresu psychologii rozwojowej 2-3-6 latków była tu nie na miejscu, bo wątpię, czy to Autorkę interesuje. Dziewczyna chciala rady a otrzymała kupę niepotrzebnych jej mądrości na temat dzieci. Tak to postrzegam i to mnie denerwuje.

Odpowiedz
avatar qaro
-3 9

@mijanou: "dziewczyna żyć nie może z powodu nieporadności rodziców dziecka sąsiadów a Ty robisz wykład o psychologii rozwojowej? (...) Tłumaczenie komuś zachowań dziecka w sytuacji, gdy kobieta jest na skraju wyczerpania nerwowego to jest dopiero arogancja" - po raz kolejny apeluję - czytaj komentarze i od czego dyskusja się zaczęła. Odsyłam na samą górę - najpierw komentarz dodolinki na temat dwulatków. Potem odpowiedź josefine. Potem złośliwy tekst Toyoty_Hilux. Dopiero potem jest moja odpowiedź, w której na temat dwulatków jest JEDNO krótkie zdanie. A reszta to komentarz do historii josefine w którym piszę (ułatwię ci): "Inna sprawa, że dziecku w wieku wczesnoszkolnym chyba dałoby sie już to i owo wytłumaczyć. I albo położyć dywany w mieszkaniu, albo kupić dziecku możliwie ciche obuwie. No i może postarać się zeby dziecko sie wyszalało na dworze - i zdrowiej, i ciszej dla sąsiadów." Potem są najazdy na dodolinkę i wielki atak na matki małych dzieci. Jako matka takiegoż dziecka nie siedziałam cicho, ale to nie ja rozpętałam tę dyskusję, a jeśli robię komus wykład, to tylko osobom, którym się wydaje, że dziecko to pies (którego można wytresować), albo jakiś robot (wgrać program "Święty spokój" i załatwione). Co do rady dla autorki, to też na ten temat pisałam w innym miejscu, ale w końcu po co czytać wszystkie komentarze... Więc już kto jak kto, ale Ty mi nie mów o nadinterpretacji.

Odpowiedz
avatar mailme3
1 1

@UglyDream: "Jeśli są jasno wyznaczone i zakazy są egzekwowane to dzieciak się nauczy w końcu" Oooo... właśnie o to chodzi: W KOŃCU. Po PEWNYM CZASIE.

Odpowiedz
avatar mailme3
1 1

@mijanou: "Z tym, że w bloku to ja nie uprawiam psychologii i jestem lokatorem. " A to ciekawe. Czyli, jak to tłumaczyć? Z jednej strony wiesz jak coś działa, ale z drugiej strony, w domu, nie obchodzi Cię, że coś właśnie TAK działa? Gdzie logika, gdzie sens? To tak, jakby elektryk się dziwił, że jak w domu włoży paluchy do kontaktu, to go prąd pier.olnie. ROTFL.

Odpowiedz
avatar bunia
7 17

Tak czytam i czytam wasze opinie i dochodzę do wniosku, że największymi specjalistami w wychowaniu dzieci są osoby które ich nie mają, ewentualnie widzą je raz na jakiś czas. Porównać dziecko do psa, no gratuluje. Tresura psa zajmuje kilka tygodni, wychowanie dziecka kilka lat. W wieku tak od 1,5 do około 3 lat to okres intensywnej nauki- ładnego jedzenia, poprawnego mówienia, wołania siku, no jednym słowem wpaja mu się określone normy zachowania a to musi zająć czas. Dziecko w tym wieku jest energiczne i nie potrafi się skoncentrować na jednej rzeczy dłużej niż kilka minut. W tym wieku zaczyna się buntować przeciwko tym ograniczeniom, testuje na ile może sobie pozwolić. To wszystko trwa. Jeśli pięciolatek jest nie grzeczny to coś jest nie tak, gdzieś popełniono błąd, ale dwulatek dopiero się tego uczy. Moje dziecko też czasem biega po mieszkaniu, ale całe mieszkanie jest wyłożone dywanem, dziecko ma kapcie na miękkiej podeszwie i jest w miarę ok. Jakby mi dziecko siedziało anemicznie, cicho i bez ruchu to bym poszła z nim do lekarza. Bo w większości przypadków niemrawe dziecko to chore dziecko. Nikt mi nigdy nie zwrócił uwagi, że u mnie jest głośno a mam dwoje dzieci, jedno ma 2,5 roku a drugie ma rok. Jeszcze raz powiem dziecko to nie pies którego można wytresować. Dziecko trzeba wychować a to trwa trochę dłużej.

Odpowiedz
avatar josefine
3 11

W historii nie mam do czynienia z 2,5 rocznym dzieckiem i nie interesuje mnie to, jak wygląda wychowanie takowego. Mam do,czynienia z chłopcem w wieku od pięciu do maksymalnie 7lat, a to nie jest już gluptasek bez rozumu, a dziecko w wieku, gdzie powinien wiedzieć podstawowe rzeczy. Dodam ostatni raz - jest tam też małe dziecko, pewnie kolo roku i nie mam absolutnie żadnego problemu z tym, ze czasem zaplacze czy krzyknie - bo ROZUMIEM, że musi. Ze szczęścia nie umieram, ale rozumiem. Tu jest starsze dziecko. Wiec wykład o młodszych dzieciach (ponowny zresztą) jest bezcelowy, bo nie o to w historii chodzi.

Odpowiedz
avatar bunia
0 6

@josefine: Ja odniosłam się tylko do durnego porównania tresowanego psa do dziecka, nie chciało mi się odpowiadać pod każdym komentarzem. Napisałam też, że dziecko około 5 letnio powinno umieć się zachować.

Odpowiedz
avatar Acher
1 5

Miałem dużo doświadczeń z głośnymi dziećmi sąsiadów i niestety nie mogę Cię pocieszyć. Z punktu widzenia polskiego prawa nie możesz zrobić praktycznie nic (owszem można zgłosić sprawę na policję, a potem iść do sądu, były nawet przypadki wygranej w takiej sprawie, ale narazisz się na co najmniej ostracyzm społeczny). U mnie pomogły trochę rozmowy z sąsiadami - rozsądni ludzie założyli dziecku buciki jak chciało pobiegać (bose stopy duuużo gorzej dudnią po podłodze) a z czasem kupili dywan. Na pocieszenie - jak maluch osiągnie 6 lat i pójdzie do szkoły to będzie lepiej - nie będzie już miał tyle siły na bieganie wieczorami.

Odpowiedz
avatar voytek
1 5

w dzien w dzien wzywac dzielnicowego

Odpowiedz
avatar doktorek
-5 13

Trzeba być naprawdę piekielnym sąsiadem, żeby przeszkadzało bieganie dziecka po mieszkaniu! Aż boję się myśleć co z Tobą będzie na starość. Pewnie będziesz słać donosy na policję, bo sąsiad specjalnie chodzi do toalety po 22 i za głośno spuszcza wodę. Mieszkałem w niejednym bloku i wiem jak to jest, ale żeby słyszeć kroki dziecka przez sufit (i to tak żeby przeszkadzały) to ty chyba ucho masz do tego sufitu przylepione. Lepiej poszukaj jakiegoś wolno stojącego domu i daj ludziom żyć!

Odpowiedz
avatar doktorek
-1 9

Ludzie, naprawdę daliście się nabrać na tę historię? Ja wiem, ze dzieciaki potrafią dokazywać i nieźle dać w kość, ale tu się nic kupy nie trzyma! Autorka twierdzi, że dziecko hałasuje non stop (w co nie wierzę, bo nawet największy łobuz w końcu się męczy, a ten jeszcze dodatkowo pół dnia spędza w szkole). Następnie pisze, że wezwałaby dzielnicowego, ale boi się, że nagrane hałasy mogłyby nie być wystarczającym dowodem. Sorry ale po co nagranie? Jeśli miało by być prawdą to co wcześniej pisała to dzieciak dokazuje cały czas. Wystarczyłoby wtedy wezwać dzielnicowego i sam by sobie posłuchał. Ale tu widać faktycznie montażu nagrania trzeba! Najlepiej pięć minut z całego miesiąca. Dodatkowo domysły w stylu "pewnie na meble wchodzi i skacze na podłogę" świadczą o paranoi i to nie tego dziecka. Wszystko to co i jak napisała autorka idealnie wpisuje się w wizerunek tak często tu opisywanej piekielnej sąsiadki, która nie pozwala ludziom normalnie funkcjonować w swoim mieszkaniu. I jakoś i wtedy i dzisiaj plusujecie te przeciwstawne historie.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
5 9

@doktorek: Opanuj się doktorku... Od kilku lat jesteśmy z żoną rodziną zastępczą. Obecnie jedna z dziewczynek która u nas jest ma 6 lat. Chodzi do przedszkola gdzie harcuje ile wlezie. co robi po powrocie do domu? Dokładnie to samo! Sam muszę ją co jakiś czas wyhamowywać z zabawy bo non stop jest w ruchu. Non stop skacze, śpiewa, a niektórzy jak znam życie określili by to jako zwykłe darcie ryja, gada non stop. Aż się dziwię, że sąsiad z dołu nie zwrócił nam jeszcze uwagi. To dziecko ma energię rakiety kosmicznej NASA! Tak więc nie wmawiaj komuś, że zmyśla bo Ty jesteś Pan detektyw z własnymi przemyśleniami.

Odpowiedz
avatar josefine
-1 7

Piszę tu po raz ostatni. Dzisiaj rano od 7 były skoki, biegi, tupanie i chłopak nie wytrzymał. Poszedł grzecznie do sąsiadów, pod drzwiami już słychać krzki 'mam dosyć' 'zamknijcie się wreszcie' i tym podobne historie. Powiedział, że raz grzecznie prosiliśmy o spokój, prosimy raz jeszcze i koniec - krzyki dziecka, płacz to coś, czego nie będziemy ignorować. Pani była nastawiona raczej agresywnie. Dostała informację, że jeśli czegos nie zrobi, to zostanie poinformowana pomoc społeczna, bo dziecko płacze, krzyczy i nikt nie ma pewności, co takiego się dzieje u nich, a domyślać się nikt zamiaru nie ma, chcemy mieć minimum spokoju. Poszłam do sąsiadki która mieszka pode mną, jest ona z rady administracji czy coś takiego. Powiedziała, że porozmawia z sąsiadką i chciałaby, żebyśmy póki co unikali policji czy pomocy społecznej, bo to 'źle wpłynie na atmosferę' powiedziałam jej, że dobrze, jasne, ale chcemy po prostu jakieś wyniki, bo nas nie słucha, to może kogoś 'wyżej' posłucha. Do tych, co mówią, że fejk: stary blok, brak dywanów i panele - OWSZEM, dzieciak skacze z mebli, dzisiaj dostałam potwierdzenie. Zresztą, nikomu nie będę tłumaczyć, jak nie wierzycie to gratki, widać nie musieliście mieć do czynienia z czymś takim. Ja także wiele razy mieszkałam obok/pod rodzinami z dziećmi i nigdy tak nie było. ALE tam były dywany, dzieci nie siedziały znudzone całymi dniami w domu z drącą się matką. A to już różnica. Do reszty, która nadal nie wykazała umiejętności czytania ze zrozumieniem - mi nie przeszkadza dziecko. Mi przeszkadza hałas, generowany przez to dziecko przez kilkanaście godzin dziennie. Napisałam, że robi to z przerwami na jedzenie i spanie - i to wszystko. Nie będę się powtarzać, jakoś większość umie czytać ze zrozumieniem, a do reszty nie mam nc do powiedzenia więcej. Jestem na piekielnych od lat, nie wiem, po co miałabym wymyślać. No, ale widać dla niektórych szczyt marzeń to główna na piekielnych i potem się mierzy innych swoją miarą.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-1 3

Potraktujcie złośliwców ich własną bronią. Dzień w dzień np. o 2 lub 3 w nocy spacerek na pięterko. Załomotać w drzwiczki z taką siłą że niedźwiedzia ze snu zimowego by wyrwało i powrót do domu. Na jakiekolwiek pretensje odpowiedzieć, że cóż to jest kilkusekundowe pukanie w porównaniu z 10 godzinami biegania po mieszkaniu jak koń po pastwisku.

Odpowiedz
avatar inmymind
1 3

Jak ja się ciesze, że mieszkam w wolnostojącym domu, a za sąsiadów mam swoją babcię i swoją matkę... Dzieciak ewidentnie się nudzi - na nudę najlepszy jest hałas i rozpierducha. Bywam zmęczona i czasem nie mam ochoty zajmować się własnym dzieckiem - i to jest normalne, póki panuję nad nim. Czasem trzeba spiąć pośladki i chociaż oczy się zamykają, pięści zaciskają - trzeba dziecku zaproponować jakąś cichszą zabawę - choćby wycinanki czy przyklejanki - dziecko potrzebuje rozwijać się także manualnie. Na tym to polega - masz dziecko - to się nim zajmuj. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Mam identyczna sytuacje w moim bloku, z tym ze dzieciaczki troche wieksze okolo 8-10 lat. Sytuacja wypisz wymaluj jak u Ciebie, ba dokladnie wiem o ktorej dzieci wracaja ze szkoly/wychodza/ida spac. Odglosy przyblizone do skokow z mebloscianki na podloge, dzieci chodza a wlasciwie biegaja na pietach, oprocz w/w skakania najlepsza zabawa to berek po mieszkaniu. Halas taki jakby slonie sie gonily. I co? Pani mama rowniez nie widzi problemu. U mnie czasem pomaga walenie w sufit/rury w rytm biegania/skakania dzieci, czasem bardzo glosne nooosz ku...a skierowane w sufit. Powodzenia, wiedz ze nie jestes sama!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

Łączę się w bólu i beznadziei! Na poprzednim mieszkaniu za ścianą przy łóżku miałam dwójkę bachorów, które w ogóle nie wychodziły na dwór, za to nauczone były, że wszystko można wymusić histerią... Efekt: codziennie od 6 rano do późnej nocy (na początku było lepiej, ale na dwa miesiące przed wyprowadzką potrafiło to już trwać do 2-3 w nocy) NON STOP histeryczne wrzaski, jakby te dzieci ze skóry obdzierano, rzucanie rzeczami w ścianę, tupanie "na złość" (wiecie, dziecko rzuca się na podłogę i wali pięściami i nogami)... Uczyć się - zero szans, odpoczywać - tym bardziej (pomagały jedynie słuchawy BHP), spanie - istny luksus, sypiałam po 3-4h na dobę. Na obecnym mieszkaniu jest trochę lepiej (choć i tak uważam, że przegięciem jest słyszenie co chwilę drących się dla zabawy bachorów przez ścianę, szafę wnękową, jeden pokój, ściankę działową i drugi pokój - łącznie co najmniej 8m i 2 ściany od ściany pomiędzy nami a sąsiadami), ale wciąż kiepsko... Wstaję przez 6 dni w tygodniu o 5:30 rano, więc często jedynym, o czym marzę, jest po przyjściu do domu zdrzemnąć się z godzinkę - nie ma szans, dzieci nie są "wybiegiwane", więc szaleją po mieszkaniu niczym Katrina po USA, potwornie tupiąc, skacząc i wyjąc dla zabawy (a rejestry osiągają zabójcze). W dodatku sąsiedzi mają "cudowny" zwyczaj: kiedy wychodzą gdzieś (np. co niedzielę rano do kościoła), to wypuszczają obydwa pomioty szatana na klatkę schodową, a sami się w spokoju ubierają, tak więc co niedzielę o 7 rano (a jest to jedyny dzień, w którym mogłabym się wyspać) budzi mnie półgodzinna kakafonia wrzasków, pisków, łupania butami, rzucania zabawkami etc. etc.... Tłumaczenia w obu przypadkach są takie same ("To tylko dzieci i muszą się wybiegać / wywrzeszczeć / wyżyć artystycznie smarując nam drzwi farbami / wpisz swoje"), a prawo niestety nie daje mi żadnej podpory do walki o prawo odpoczynku we własnym mieszkaniu. :/ Myślałam, czy nie spróbować tego jakoś podciągnąć pod szkodzenie zdrowiu (mój chłopak przez ciągły hałas i niewyspanie ma 2 razy częściej migreny i jedzie naprzemiennie na ketonalu i frimigu...), ale tak jak piszesz, ciężko cokolwiek udowodnić. -_- Przez takich pożal się Boże rodziców od stanu "po prostu nie lubię dzieci" w ciągu niespełna dwóch lat przeszłam do stanu, w którym cierpnie mi skóra na sam widok dziecka, na darcie się bachora reaguję tikami nerwowymi (ostatnio na zakupach tak mną "targnęło", że stłukłam słoik) i generalnie po raz pierwszy w życiu odkrywam w sobie takie pokłady nienawiści i agresji wobec czegokolwiek i kogokolwiek.

Odpowiedz
avatar inmymind
3 3

@DeadAgain: Współczuję. Sama pamiętam jak za dzieciaka widziałam na własne oczy spadający tynk z sufitu na nasz stół. Nad nami mieszkało małżeństwo z czwórką dzieci plus jeden zięć. z racji, że dwie czwórki było niewiele starsze ode mnie to jakoś się zakolegowałyśmy i raz kiedy u nich byłam widziałam jak się bawią - przeskakując pufy, skacząc z fotela na kanapę - przy czym nigdy nie doskakiwały z niezłym przytupem spadały zawsze na podłogę pomiędzy meblami. Nie każdy potrafi dziecku zorganizować zabawę nieuprzykrzającą życia innym. Więc chociaż sama padam często na twarz to zbieram się i proponuję swojemu dzieciakowi zajęcie ciche. Tyle że odkąd poszedł do przedszkola to często mówi bardzo głośno, czasami wręcz krzyczy i chociaż sama najchętniej wystawiłabym go za drzwi, to z racji bycia rodzicem tłumaczę, wyjaśniam i tak jak zdarta płyta. Bo rodzicielstwo nie jest proste. Z jednej strony zazdroszczę takim rodzicom, którzy mają to gdzieś i im wrzeszczące dziecko nie przeszkadza ;) - mnie doprowadza to do szału, lubię ciszę i spokój; z drugiej - jeśli samo zgłaszanie sprawy takim ludziom nie przynosi żadnych rezultatów to może rzeczywiście trzeba zgłosić to gdzieś, chociażby anonimowym telefonem, że tam się dzieje chyba krzywda dzieciom, bo non stop krzyczą - oczywiście w trosce o dzieci :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@inmymind: Widzisz, jest jedna podstawowa różnica tobą i twoim synem, a moimi sąsiadami czy ludźmi, przez których dostaję tików w markecie - ty masz dziecko i o nie DBASZ, w taki dobrze rozumiany, fundamentalny sposób, czyli poświęcasz mu uwagę, organizujesz czas i konsekwentnie tłumaczysz. Tymczasem wszyscy ci pożal się Boże "rodzice" totalnie olewają, co robi ich pociecha, a w razie zwrócenia im uwagi potrafią tylko w kółko powtarzać "to tylko dziecko". :/ Ja byłam dzieckiem potwornie wręcz gadatliwym, miałam zawsze miliard pytań na sekundę, ale byłam tak wychowana, że w kościele / sklepie / pociągu nie kłapałam jadaczką jak najęta, bo wiedziałam, że to ludziom przeszkadza. I jakoś potrafiłam jako pięciolatek podróżować z moją matką pociągami po 5-8h jednego dnia, nie roznosząc całego przedziału i nie zamęczając ludzi swoimi wrzaskami. Jeszcze co do wrzasków: czym innym jest głośne mówienie / krzyknięcie sobie czegoś, a czym innym dwójka bachorów, która po prostu wyje i piszczy, bez żadnej artykulacji, po prostu dla samej radochy robienia hałasu. :/ Przychodzą do domu i zaraz się zaczyna: AAAAAAAAaaaaaaaaaa!!! ŁUP ŁUP ŁUP ŁUP! IIIIIIIIiiiiiiiiIIIIIIIIIIII!!! ŁUP ŁUP ŁUP ŁUP ŁUP! I tak pół dnia...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2014 o 15:16

avatar inmymind
0 0

@DeadAgain: no właśnie, tu się zgadzamy - dlatego trzeba zgłaszać gdzie się da. Niestety, dla wielu rozrodników dziecko jak już jest - to niech jest, ważne, że nakarmione.

Odpowiedz
avatar tick
-3 11

Ja pitole... dlaczego ludzie, którzy nie mają bladego pojęcia o wychowaniu i postępowaniu z dzieckiem decydują się na jego posiadanie? Każde dziecko da się wychować, dla każdego dziecka można wypracować odpowiedni sposób podejścia, dotarcia, aby zrozumiało. Jak czytam @dodolinkę, @quaro to aż się słabo robi...

Odpowiedz
avatar qaro
2 6

@tick: a może tak konkretniej? Od czego w moich wypowiedziach robi CI się słabo? Bo jeśli jesteś kolejną osobą, która mi zarzuca, że uważam całodzienne, dzikie szaleństwa dzieciaka za normalne, to proponuję przeczytać więcej niż jeden mój komentarz pod tą historią.

Odpowiedz
avatar mailme3
0 0

@tick: "Każde dziecko da się wychować, dla każdego dziecka można wypracować odpowiedni sposób podejścia, dotarcia, aby zrozumiało." A teraz przeczytaj swój post i postaraj się zrozumieć słowa, których użyłeś (aś): a) wypracować, b) wychować oba wyrażenia operują pojęciem czasu. Czasem to dłuższy okres, czasem krótszy. Ważne, żeby zrozumieć, że to PROCES.

Odpowiedz
avatar renifer
0 2

Mój mały, mieszkający nade mną sąsiad jeździ cały dzień na hulajnodze. Mama nie reaguje:)

Odpowiedz
avatar anaid
1 3

Kurde, mam wrażenie że czytam o sytuacji w moim bloku! Dokładnie to samo, przez cały dzień codziennie od jakiegoś miesiąca biega nad nami dziecko. Kiedyś jacyś sąsiedzi wywiesili ogłoszenie w windzie dotyczące tej sytuacji. Z ogłoszenia tego dowiedziałam się, że to dziecko znajduje się prawdopodobnie 2-3 piętra nad nami (mieszkamy na 2)... A jak nam się trzęsie sufit nad głowami, nie możemy się skupić na nauce czy pracy ani zdrzemnąć przez ten hałas, to co dopiero muszą przeżywać sąsiedzi bezpośrednio pod tym dzieckiem? :/ A może to ten sam blok? ;) Miasto na "W", ulica na "B"? :P

Odpowiedz
avatar josefine
0 2

do państwa zostało dzisiaj wysłane pismo od adwokata. doszło do tego, że administracja dość agresywnie reagowała na nasze odzewy mówiąc wprost, że jak zaczniemy wojnę, to jej nie wygramy. ja wierzę, że jednak może nam się udać - nie może być tak, że ktoś celowo mi skacze nad głową, a ja mam to z pokorą przyjmować, bo jakaś gruba świnia nie umie wychować swojego dziecka. Może i jestem niemiła i wredna, ale nie sypiam po nocach, wiecznie boli mnie głowa, efektywność mojego pracowania drastycznie spadła przez to coś na górze. na moje stukanie w sufit, szczeniak podskakuje taką samą ilość razy.

Odpowiedz
avatar josefine
1 1

dla chętnych, ciąg dalszy: sprawa wygląda następująco: był u nas dzielnicowy. porozmawiał, wysluchał, zobaczyl, jak sprawa wygląda. zaraz po rozmowie z nami poszedł na górę. powiedział nam, że tamtej kobiecie jest potrzebny psycholog, bo jest agresywna, ma 'dużą burzliwość', a PRZY NIM dziecko biegało po całym mieszkaniu. kobieta jest tak głupia, że nawet przy nim nie probowała dziecka uspokoić, co dla mnie jest objawem naprawdę kretynizmu, bo ja bym wtedy właśnie starała się robić wszystko, żeby tylko nie było, że sąsiedzi mają rację. wyszło oczywiście na nasze, no bo cóż - pan miał jak na tacy podane, że sobie nie wymyślamy. powiedział, że załatwi sprawę w administracji, bo rodzina nie jest normalna. teraz ta niezrównoważona baba BIEGA nam nad głową, dziecko odbija piłkę, jest gorzej niż zwykle. ok, byliśmy na to gotowi. Grunt, że sprawa zgłoszona, że administracja może zadziała, skoro dzielnicowy nawet przyznał nam rację. całość też sobie opisuję na portalu z ubraniami (piszę, żeby potem nie było zdziwienia, jak ktoś nagle znajdzie tam tę historię)

Odpowiedz
avatar anufia
0 2

Nie lubisz, nie masz, nie chcesz mieć... dzieci. Po 22 masz ciszę? Jeśli nie to masz powód do narzekań. W dzień chyba dzieciom wolno coś robić. A może jesteś zwolenniczką postawienia na trawie przed blokiem tabliczki z napisem "zakaz gry w piłkę"?

Odpowiedz
avatar josefine
0 0

@anufia: a czy ty zrozumiałaś cokolwiek z moich komentarzy, czy po prostu na sam widok 'nie chcę dzieci' włączyła ci się głupota i dalszego ciągu nie doczytałaś? wolno coś robić, ale NIE PRZEZ 10 GODZIN DZIENNIE, non stop. jak tego nie rozumiesz (a nawet dzielnicowy zrozumiał, wow!) no to przykro mi, ale widać sama jesteś taką agentką jak matka z historii. A gra w piłkę super, sama bym jeszcze pograła.

Odpowiedz
Udostępnij