Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tematyka, z jaką jeszcze nie spotkałam się na Piekielnych, ale zawsze musi…

Tematyka, z jaką jeszcze nie spotkałam się na Piekielnych, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.

Szefostwo jakiś czas temu postanowiło niedaleko sklepu otworzyć gabinet weterynaryjny dla małych zwierząt z psim fryzjerem. Co do opcji nr 2 trafiło na mnie i koleżankę – kursy, praktyki, certyfikat i strzyże sobie SzynSzylka psiaki wg wzoru lub indywidualnych życzeń właściciela psa (a czasem kota). Klienci różni, ale z reguły właściciele wychodzą z uśmiechem i zadowoleni z efektów – ale dziś, chyba z racji dyżuru w 13-tego trafiła się Pani Piekielna.

Krótkie wyjaśnienie realiów:
- pies musi być uwiązany, by zapobiec wyrywaniu się i ewentualnemu skaleczeniu psa,
- pies ZAWSZE zachowuje się inaczej w obecności właściciela, co NIE ułatwia pracy z psem, więc nie bez powodu strzyżenie odbywa się w osobnym gabinecie a nie w poczekalni przy pańci,
- psi fryzjer może zwykłego kundelka obciąć tak, by wyglądał jak pies z wystawy i na odwrót, możliwe są również najwymyślniejsze fryzury, ale TYLKO pod warunkiem, że pozwala na to stan okrywy włosowej.

A teraz właściwa historia.
Nie każdy chce, by jego psa strzyc wg wzoru, więc jak zwykle przed zabraniem się do pracy wypytuję się o szczegóły i powtarzam 2 razy, by mieć pewność, jak psiaka obciąć. Jedno z pytań:
Ja - Czy zostawiamy falbankę?
PP- Nie, brzuszek na łyso.

Klientka wyszła do poczekalni, a ja wzięłam się do pracy. Po paru minutach klientka wraca do gabinetu, a pies na widok pańci zaczyna się wyrywać.

PP – Falbankę pani obcięła?
Ja – Przecież powiedziała pani, że brzuszek na łyso.
PP – No ale falbanka miała zostać!
Ja – Przepraszam, widocznie się nie zrozumiałyśmy.
PP – No trudno, stało się.

No nic, strzygę dalej. Z czystej uprzejmości nie wyganiam babki, która co chwilę zagląda do gabinetu, co wywołuje ataki szału u psa, który myśli, że zaraz go zabierze. Co jest do przewidzenia - szarpanina wywołuje efekt psa ciągnącego na smyczy, czyli po prostu zaczyna charczeć. Podczas dalszej pracy okazało się też, że psiak ma kilka miejsc na łapach, na których włos jest przerzedzony, co miejscami dało efekt nadmiernego wycięcia sierści. Sprawdzałam dokładnie, czy to ja czegoś nie zepsułam, ale przerzedzenia pojawiły się w miejscach do których jeszcze nie doszłam, więc raczej nie mogłam zepsuć. Zostało mi jedynie przycinanie i układanie w taki sposób, by jak najwięcej tych przerzedzeń ukryć, jednocześnie nie skracając włosa, którego i tak było niewiele - najdłuższe włosy na psie miały max 3 cm, więc i tak niewielkie pole do popisu.

PP – (znowu weszła ku wariacjom psa) No brzuch ok., ale na nogach czemu pani falbanki nie zostawiła?
Ja – Przecież zostawiłam i (uprzedzając jej kolejne pytanie) nie skracałam nic, tylko wyrównałam te i tak krótkie włoski.

Nie zdążyłam skończyć strzyc, kiedy kobieta zaczęła zdejmować pętlę z szyi psa. Stwierdziła, że wystarczy stresu zwierzaka.

Wkrótce zadzwoniła do koleżanki z recepcji z żalem, przez co dowiedziałam się, że jestem niekompetentna, bo:
- nie umiem obsługiwać sprzętu bo walczyłam z maszynką – nie mogłam założyć ostrza, bo okazało się, że technik dzień wcześniej używał mojej maszynki do ostrzyżenia kotki przed operacją i jakoś zablokował mi uchwyt na ostrze – to było pierwsze strzyżenie od tamtej operacji więc wcześniej nie wiedziałam, że coś popsuł - co wyjaśniłam kobiecie podczas jej naprawiania (ale chyba do niej nie dotarło).
- nie radzę sobie ze zwierzakiem – obchodzę się ze zwierzakami delikatnie, choć tylko głupi myśli, że każdy pies stoi spokojnie, pozwala manewrować przy każdej części ciała różnymi narzędziami i nie wierci się. A czy jakbym użył siły albo szarpnęła psa zabierającego łapę to z kolei powiedziałaby, że nie mam podejścia albo się znęcam?
- pies dusi się na pętli – dopóki nie wchodziła to stał spokojnie i się nie szarpał to się nie dusił.
- pies był obcięty nierówno – żeby nie się nie powtarzać, patrz akapit o plackach rzadkiej sierści.

Dla porównania właściciel drugiego strzyżonego dziś psiaka jasno umiał określić swoje wymagania – nie dopowiadał niektórych szczegółów wyłącznie w myślach licząc, że jestem jasnowidzem, ani nie wymagał by z 3 cm włosów wyczarować falbanę do podłogi. Można? Można! I dodam, że psiak był jednym z najgrzeczniejszych na moim stole.

psi fryzjer

by SzynSzylka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar minus25
2 34

Groomer kuźwa. A mieliście tam jakiegoś instruktora, czy coaching tylko? A historia.. no co zrobić z ludźmi. Ile to razy będąc u fryzjera (ludzkiego) słyszałem że "poproszę przyciąć tak o połowę" a potem 'przecież prosiłam tylko troszeczkę!", to czemu u psiego fryzjera miałoby być inaczej :) ?

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
1 15

@minus25: W moim przypadku kurs wyglądał tak: jeden instruktor na jednego ucznia i skupiał na nim całą swoją uwagę, do tego uczyłam się na wiercących się psach a nie na lalkach, więc uważam, że przygotowanie miałam niezłe. A co do historii to wiem, że są ludzie i parapety, ale najbardziej wkurzył mnie fakt, że baba, skoro i tak już przeszkadzała, to mogła zwrócić uwagę, że coś się jej nie podoba, jednak ona wolała walnąć focha i żalić się wszystkim dookoła.

Odpowiedz
avatar Rejna
21 23

Koledze chyba nie chodziło o jakość twojego kształcenia, ale o niepotrzebne używanie słów obcojęzycznych, kiedy mamy na nie polskie odpowiedniki.

Odpowiedz
avatar Izura
-2 20

@minus25: Ja powiedziałam fryzjerce "max 3 cm na długości włosa, mocno wycieniować, grzywkę zostawić w spokoju bo zapuszczam". Zdjęłam okulary co u mnie jest równoznaczne z oślepnięciem. Wyszłam od niej jak nożyczki zbliżyły mi się do twarzy, włosy miałam za łopatki, teraz do ramion. I co, powiedziałam źle? Niedokładnie? Groomer jest zrozumiałe, każdy wie o co chodzi. Możemy i na komputer mówić inaczej, na telefon, smartfon i pendriva. Ale po co komplikować na siłe?

Odpowiedz
avatar minus25
9 33

@Izura: Nic nie powiedziałaś źle. Do czego pijesz? No to nie chodźmy to kawiarni tylko do Caffe, nie jedz obiadu tylko dinner i nie pij wody tylko water. Też każdy zrozumie, po co używać języka ojczystego? A jeśli masz chłopaka, to tylko "darling", nie "kochanie". A może Ty już po weddingu? Całe szczęście jak ja byłe ostatnio u barbera to ostrzygł moje hair prawidłowo, i nawet tip dostał za good service. Po to komplikować na siłę że nie jesteśmy krajem kolonialnym i mamy własny język.

Odpowiedz
avatar ross13
19 27

@Izura: Nie, nie każdy wie co to jest groomer. Ja na ten przykład nie mam pojęcia. @minus25 Popieram! Tak trzymać!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2014 o 7:32

avatar SzynSzylka
-3 27

@minus25: Nie przeginacie trochę? Nie napisałam co 3 słowa w innym języku, tylko jedno zapożyczenie, powszechnie używane w naszym języku. Skoro tak Was boli to zmieniam i życzę miłego weeke... wróć - wolnego końca tygodnia obejmującego sobotę i niedzielę. PS. Czekam na czasy, kiedy znów komentarze będą dotyczyły historii i zawartych w nich piekielności a nie czepiały się takich głupich szczegółów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 23

@minus25: Akurat tu trafiłeś kulą w płot, bo groomer nie ma polskiego odpowiednika i jest to po polsku poprawna nazwa. Tak jak np. pendrive czy komputer. Można oczywiście powiedzieć pamięć masowa, maszyna licząca zamiast pendrive czy komputer albo fryzjer dla psów, ale to tak jakbyś się rzucał że ktoś powiedział jabłko zamiast owoc z jabłoni. Przy okazji jak Ty byś chciał naukę strzyżenia przeprowadzać poprzez coaching? Coach to nie trener albo instruktor. Nie używaj słów których nie rozumiesz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 23

@ross13: Nie każdy też wie co to jest prokrastynacja czy czym się zajmuje endokrynolog ale nie znaczy to, że mamy ograniczać słownictwo bo ktoś czegoś może nie wiedzieć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@Gbursson: Jak na razie to jesteśmy raczej kolonizatorami i to zaraz po krajach trzeciego świata.

Odpowiedz
avatar minus25
5 7

@SzynSzylka: bardziej niż na Ciebie narzekałem na Izure, która broniła durnego zangielszczania. @Sharp_one: Groomer to po prostu jedno słówko zamiast dwóch- fryzjer zwierząt. Plus nie powiedziałem że chcę nauki strzyżenia przez coaching. To był taki malutki żarcik, jako że 'coaching' to chyba najdurniejsze i najpopularniejsze bezsensowne zangielszczenie językowe.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 9

@SzynSzylka: groomer "powszechnie używane w naszym języku"? Chyba twoim... Jak dla mnie to używanie branżowego slangu w tekstach kierowanych do osób (w większości) spoza branży jest po prostu niegrzeczne.

Odpowiedz
avatar minus25
4 8

@Sharp_one: No to chyba wzbogacenie słownictwa nie polega na szukaniu drogi na skróty, prawda? :) Bogate słownictwo to według Ciebie... uboższe słownictwo ? Bo jeśli używamy skrótowców (nie tylko zangielszczonych) to słownictwo nijak nie jest bogatsze, zasobniejsze ani bardziej rozwinięte. Prosta matematyka - 2 słowa > 1 słowo. A jeśli ktoś chce rozwijać znajomość języka obcego- polecam kurs językowy lub lekcje angielskiego w szkole. Bo poznawanie pojedyńczych słówek to wcale nie jest dobra droga do wzbogacenia języka. Coaching- najzwyczajniej w świecie trenowanie/szkolenie. Coach to po prostu synonim dla "trainer". Nie mam nic przeciw używaniu anglojęzycznych nazw własnych lub zapożyczeń słów bez dobrego (trafnego i nie archaicznego) odpowiednika w naszym języku, np "jogging". Ale "groomer" i "coaching" mają bardzo proste odpowiedniki, i upieranie się przy używaniu ich to albo niechlujstwo językowe, lenistro lub chęć bycia nowoczesnym na siłę. I mam nadzieję że nie odbierasz tego co mówię jako wycieczki osobistej, bo moim celem nie jest w żadnym wypadku Cię obrazić.

Odpowiedz
avatar lezard
-1 5

@SzynSzylka: komentarz zgodnie z Twoimi oczekiwaniami: najwidoczniej źle strzyżesz. teraz jesteś zadowolona? Złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy. :)

Odpowiedz
avatar minus25
6 10

@Sharp_one: Odpisałbym, ale użyłeś argumentu "gimnazjalista", czyli argumentu at personam, więc kończę z Tobą dyskusję. Żal mi Cię. ps- to o czym Ty piszesz to tzw trener osobisty lub tzw "life coach", czyli "trener życia".

Odpowiedz
avatar minus25
5 7

@Sharp_one: "językowy purysta z gimnazjum"- jeśli to według Ciebie nie ma pejoratywnego wydźwięku to ja już nie wiem co jeszcze jest z Tobą nie tak. A co do kołczów - mów mi jeszcze, mieszkam u takiego :)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 5

@Sharp_one: tynkarz jest w polskim języku od dawna, i wszyscy znają. Taka o, różnica. A zwierzęcy fryzjer nie dorobił się jeszcze powszechnie znanej w naszym kraju nazwy. Jak ja ci zacznę mówić o stronce, która zalicza WSODa na co trzecim submicie to też uznasz, że to nie slang, tylko nazwy zdarzeń? I za dowód przyjmiesz, że nie są slangiem określenia "rozlać" i "podać" w odniesieniu do kompotu? Owszem, groomer to nazwa zawodu. Tyle, że nazwa nadal slangowa. Z czasem słowa migrują ze slangu do mainsreamu ;) Ale dla tego słowa czas jeszcze nie nadszedł.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 5

@Sharp_one: To, że nazwy zdarzeń są nowe, nie oznacza że są slangiem. To jest zupełnie co innego. I co, przekonuje cię to niby?

Odpowiedz
avatar Katka_43
8 12

Po pierwsze, to ja znam swojego psa, ja go potrafię uspokoić i nigdy przenigdy mój (a raczej jego) fryzjer nie zgodziłby się na zostawienie psa samego.I wtedy też unika się takich nieporozumień, go fryzjer na bieżąco się pyta co ciąć, a czego nie.Jeden raz miałam taką sytuację, że był u innego fryzjera, baba kazała zostawić, mój mąż niedojda nie wiem czemu się zgodził i odebrałam straszydło:(

Odpowiedz
avatar lezard
-5 9

no widzisz SzynSzczylko... po prostu nie ogarniasz. :) nie umiesz strzyc psów i tyle, a teraz uzewnętrzniasz się jak źle Cię potraktowano. :) pokory trochę, Dziewczyno! :)To zupełnie jak historia z owczarkiem, którego chciałaś rozmnażać. niby taka mądra jesteś, a jednak bzdury pleciesz.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
1 7

Skoro uważacie, że coś zrobiłam źle - wasza sprawa. Zdarzało mi się coś spaskudzić i potrafię się przyznać do błędu, a wtedy dogaduję się z właścicielem, że np następnym razem kąpiel dodaję gratis i jest ok. Ale gdybym uważała, że to jeden z przypadków, że faktycznie coś się stało z mojej winy, to nie uznałabym tego za historię na piekielnych. A tu opisałam osobę, która nie potrafiła jasno określić swoich wymagań, o co miała żal do mnie i potem czepiała się już wszystkiego co popadnie. Wy to nazwiecie tłumaczeniem się, a ja to nazywam opisem z mojego punktu widzenia, na który to punkt widzenia miałam świadka w osobie koleżanki z recepcji. Gdyby klienci uważali, że sobie nie radzę, to nie polecali by nas znajomym, a od tamtego czasu ostrzygłam 4 kolejne psy i właściciele byli bardzo zadowoleni z efektów. @katka - nie wątpię, że znasz swojego psa i gratuluję Ci, takiego przygotowania go do strzyżenia - pies nauczony spokoju i przyzwyczajony do maszynki, grzebienia i nożyczek to prawdziwy skarb dla fryzjera i wtedy nie ma znaczenia czy właściciel jest w gabinecie. Ale u nas takie psiaki to rzadkość i wierz mi, że w takim wypadku obecność właściciela tylko pogarsza sprawę - choćby dzisiejszy shih-tzu, który rzucał się na wszystkich z zębami, a po wyjściu pana i postawieniu na stole stał spokojnie i nie było z nim problemu.

Odpowiedz
Udostępnij