Odrobina lokalnej polityki. Odrobina, bo wiadomo jak wszyscy politykierów lubią.
Jadąc dziś samochodem przez moje miasteczko, widzę na każdym słupie, płocie i kawałku wolnego miejsca słitfocie wyborcze, wiadomo, za tydzień wybory, trzeba się wylansować. O ile nie ma w tym nic złego, na tym polega demokracja, że sami wybieramy swoich przedstawicieli.
Jedyne co akurat mnie trafia to hasła wyborcze. Rozumiem, że w kilku słowach trudno obiecać wszystko wszystkim, ale 95 % to obiecanki typu:
"Miasteczko na drodze rozwoju"
"Więcej miejsc pracy"
"Więcej inwestycji"
itp., nie będę zanudzał, wiadomo co jest na plakatach, więcej, więcej i więcej wszystkiego dla wszystkich, świetlana przyszłość narodu pod naszym światłym kierownictwem… (prawie)
A jak to wygląda w rzeczywistości?
Jest sobie pan Z. Pan Z jest znanym lokalnym biznesmenem, między innymi ma duży sklep w centrum. Pan Z startuje w wyborach, obiecuje oczywiście różne różności, pamiętam doskonale, że obiecywał "walkę" ze sklepami wielkopowierzchniowymi (powyżej 400 m2), bo niszczą lokalnych sklepikarzy, powodują zamykanie sklepów, utratę wielu miejsc pracy, zamykanie hurtowni. Czyli są złem wcielonym i koszmarem każdego przedsiębiorcy.
Pan Z został wybrany i przez dwie kadencje pracował w Urzędzie Miasta. Chyba nieźle mu się tam powodziło, bo wkrótce kupił bardzo dużą działkę. Na części pobudował osiedle, a drugą część wynajął.
Na market spożywczy. Taki robak w kropki jest w logo.
Tyle są warte te hasełka na plakatach, a te obiecanki po prostu mnie obrażają, bo zakładają że jestem idiotą, który wszystko łyknie. ŻENADA. (w moim subiektywnym odczuciu).
Pewne nieistotne drobiazgi zostały zmienione, żeby pan Z nie został rozpoznany, ale główne podane fakty niestety są prawdziwe.
miasteczko i wybory
Obietnice wyborcze czasem są wzięte z kosmosu. Pamiętam jak przy poprzednich wyborach samorządowych pewien pan - kandydat bodajże do rady gminy, lub na wójta - obiecywał "niższe ceny na produkty pierwszej potrzeby". Zastanawiałam się - czy zamierza do tych produktów sam dopłacać, czy stworzyć "gospodarkę gminnie planowaną", z cenami narzuconymi przez gminę? Ale hasło chwytliwe, sporo ludzi może się nad tym nie zastanowi, a niższe ceny kuszą...
Odpowiedz@kasiunda: a gmina może coś takiego wprowadzić? Od tego są chyba wyższe szczebla władzy jeżeli już
Odpowiedz@osvinoswald: Oczywiście, że nie może, to była ironia :) Na szczęście czasy gospodarki centralnie planowanej już minęły.
Odpowiedz@kasiunda: czyli pan kandydiat bezczelnie kłamał mając ludzi za debili?
Odpowiedz@osvinoswald: Na to wychodzi, chyba, że zamierzał jednak ludziom dopłacać do tych produktów :)
Odpowiedz@osvinoswald: a który kandydat tego nie robi? :D
Odpowiedz@kasiunda: W sumie dopłacanie z kasy gminy do tych produktów byłoby niezłym pomysłem - taki pośredni zwrot podatku dochodowego. ;)
OdpowiedzPozwólcie, że też napiszę piekielną historię o polityce. Oto ona: Polityka. No, i to by było na tyle ode mnie.
Odpowiedz@Zmora: I właśnie dlatego mamy taką władzę, a nie inną. Dziękujemy tobie i innym osobom z podejściem takim jak twoje.
Odpowiedz"Żadna praca nie hańbi" - powiedziała, lekko zarumieniwszy się, prostytutka do polityka.
Odpowiedz@Yennefer_: Tylko że za "pracę" należy się zapłata. Niejaki Piotr Sz. jakby o tym zapomniał. Obecnie z małżonką upokorzoną na plakacie. To jest dopiero wsza łonowa!
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Mówi się "wesz".
OdpowiedzCo obchodzi polityka, co przed wyborami naobiecywal, w wiekszosci - klamstwa. Mogloby sie tylko wszystko zmienic, jesliby politycy odpowiadali karnie i cywilnie za swoja bezmyslna rozrzutnosc na cudze (podatnika) koszty i byloby to bezlitosnie i konsekwentnie egzekwowane.
OdpowiedzNo cóż. U mnie jest kandydat, który chwali się z plakatu wyborczego, że "potrafi nie tylko gotować". Bardzo bezpieczne hasło, chyba tylko nie pomyślał, że nikogo za wyjątkiem fanów Master Chef (tak wnioskuję z fartuszka na zdjęciu, nie oglądam za wiele telewizji) w ten sposób nie przekona ;)
OdpowiedzPowinno być tak że albo spełnia obietnice wyborcze albo kulka w łeb.
Odpowiedz@abcd1234: Za komentarze na pewnym poziomie idiotyzmu tak samo.
OdpowiedzDorzucę kolejną historię o polityce lokalnej. Pani Iksińska obiecała rozbudowę dróg w miejscowości X. Wszyscy ucieszeni, bo w X rzeczywiście było to potrzebne. Za kadencji Iksińskiej była szansa na pieniądze z UE na drogi. Przepadły, bo Iksińska wykłócała się z innymi ważnymi ludźmi i nic nie uzgodnili. Drogi zbudowano w miejscowości Y, bo tam prezydent umiał sobie poradzić. Y i X leżą niedaleko siebie i od zawsze się nienawidzą. Teraz bardziej.
OdpowiedzA dlaczego żeby nie został rozpoznany? Jak ktoś jest nieuczciwy, to czemu go kryć? Jeśli to wszystko prawda, to czego się obawiać ją ujawniając? Jeśli nieprawda, to po co pisać taką historię?
OdpowiedzNie rozumiem oburzenia. Przecież o to właśnie chodzi w tej całej demokracji. To jej immanentna część.
OdpowiedzKiedy społeczeństwo przepchnie zasadę, że obietnica wyborcza jest umową cywilnoprawną, a jej niedotrzymanie - złamaniem umowy, obciążonym karami umownymi. Jeśli kandydat miałby zapłacić trzykrotność sumy diet ze swojego stanowiska za całą kadencję, to raczej nie rzucałby obietnic bez pokrycia...
Odpowiedz"Polityka to syf i puste obietnice". Wow, thanks Captain Obvious.
Odpowiedz@ShitStorm: Nie, polityka to zabawka dla malych dzieci, przynajmniej tak powiadal Jozef Szwejk.
Odpowiedz"Obiecaliśmy wam już wszystko, czego wy jeszcze chcecie?"
Odpowiedz