Historia z mojej pierwszej stłuczki.
Na początku zeszłego roku w końcu zmotywowałam się do dorobienia sobie kategorii B. Prawko zdane, dokument odebrany.
Żeby od razu uniknąć komentarzy, że przedstawiona sytuacja była moją winą etc, bo świeży kierowca - pragnę nadmienić, że prawo jazdy miałam wtedy od 2 lat, tylko inną kategorię, a obycia z samochodem i przepisami tata uczył mnie odkąd zaczęłam sięgać nogami pedałów, więc swoje już przejeździłam.
Tak czy siak - jadę sobie grzecznie, mam już wjeżdżać na skrzyżowanie (miałam zielone), gdy nagle przede mną wyrasta jebitne dziursko (ja wiem, że u nas to norma, ale w samym centrum miasta to może trochę dziwić). Nie jechałam szybko, więc wyhamowałam, wrzucam jedynkę, zaczynam ruszać, gdy nagle ŁUP. Ktoś wpakował mi się w tył. Ja rozumiem, żeby jeszcze tuż po hamowaniu, ale coś takiego?
Wysiadam, a kierowca drugiego auta wyskakuje na mnie z krzykiem, że co ja robię, że zielone, że ja mam jechać, że powoduję zagrożenie.
O nie, tak się bawić nie będziemy, wszak to on nie zachował bezpiecznej odległości. Ot złota zasada: w 99% przypadków, gdy ktoś wiedzie wam w tył - jest to jego wina.
Zjechaliśmy na bok, mówię, że spisujemy oświadczenie o winie, na co facet wkurzony;
- A co pani chce niby w nim pisać?
- Ja? To pan wjechał mi w tył.
- TO BYŁA PANI WINA. NA ZIELONYM SIĘ JEDZIE!
Sprzeczałam się z nim dłuższą chwilę, po czym piekielny stwierdził, że dzwoni na policję. A proszę bardzo, niech dzwoni.
Policjanci przyjechali, zebrali dokumenty od uczestników kolizji, po czym któryś żartem rzucił, że "ho, ho, 6 dni temu wydane, a tu już taki pech". W tym momencie w głowie piekielnego wskoczył jakiś trybik i jak nie zacznie się awanturować, że trzeba mi wystawić mandat, bo powinnam mieć zielonego listka naklejonego na szybę (przepis ten ciągle nie wszedł w życie), że tacy jak ja nie powinni się po drogach poruszać i tak dalej. Policjanci rozmówili się krótką chwilę, po czym wystawili mandat na 300 zł i 6 pkt karnych... piekielnemu :)
Bardzo współczuję im późniejszej godziny tłumaczenia facetowi, że to była jego wina, a ja mimo zielonego mogłam zahamować.
Gość praktycznie nie hamował, tylko zjechał na bok. Co ciekawe zamiast uciekać w prawo, gdzie miał wolny pas - odbił w lewo, prawie uderzając w barierę. Przez całą resztę zajścia (i w kłótni ze mną i policjantami) praktycznie nie mógł odkleić się od telefonu, który trzymał w prawej ręce. Nie sądzę, aby była to kwestia przypadku. Moim zdaniem facet po prostu gadał przez telefon albo wysyłał smsa nie patrząc na drogę, a kiedy wyrosła przed nim przeszkoda pociągnął kierownicę jedyną ręką, którą na niej trzymał - czyli lewą.
Facet właśnie jechał sprzedać samochód. Rozwalony przód chyba nie przekonał kontrahenta do zakupu :D
kolizja
Jak miałaś prawko od 2 lat innej kategorii to pewnie C+E i tirami popylałaś, bo A i WSK to raczej nie, prędzej Traktor (tylko na polu) lub Tramwaj (tylko na szynach), bo NA ZIELONYM SIE JEDZIE i nikt nie myśli, że jeżeli przed samochodem blondi nie ma innych pojazdów, z prawej i z lewej pusto to blondi zacznie hamować! "Wina tego co przód rozbity jego" więc gośća wina, Ja bym sie tłumaczył "cofała i przy..bała". Co prawda jeździć umie tylko jako pasażer i to z tyłu ale widziałem podobny przypadek na TVN Turbo i wiem!
Odpowiedz@thebill: Ale bzdury pierd*****
Odpowiedz@thebill: jest jeszcze kategoria B1; zamiast dziury na skrzyżowaniu mogło pojawić się dziecko, za kierownicą trzeba myśleć, dobrze tak pacanowi durnemu
Odpowiedz@thebill: A po obejrzeniu "Na dobre i na złe" wiesz jak zoperować wyrostek robaczkowy. Każdy kierowca jest zobowiązany do zachowania bezpiecznej odległości i musi być gotowy do awaryjnego hamowania. Nigdy nie wiesz co zdarzy się na drodze. Ja ostatnio przestałam całe zielone światła, bo przechodziła przez przejście spora wycieczka dzieci, która na jednym zielonym dla pieszych nie zdążyła przejść. I nic to, że z tyłu sobie trąbili. NIE ZAWSZE NA ZIELONYM SIĘ JEDZIE.
Odpowiedzpo jaką cholerę dajecie żryć trolowi ja mu dodatkowo plusa dałem aby statystyki minusów popsuć :)
Odpowiedz@thebill: Spójrz w mój avatar i wszystkie wątpliwości co do kategorii powinny się rozwiać...
Odpowiedz@bwie: Your trolling is a art. :D
Odpowiedz@mailme3: I see what you did there xD
OdpowiedzSłaby troll, nawet nikomu nie chce się wchodzić w debatę ani się burzyć XD
OdpowiedzFacet piekielny, ale piszesz że miał z prawej wolne żeby Cię ominąć. Czemu Ty tej dziury nie ominęłaś tylko się zatrzymałaś?
Odpowiedz@metaxa: To była taka podłużna szczelina (dość szeroka jak na tego typu dziurę) przez prawie cały pas. Miałam do wyboru albo się zatrzymać albo zajechać drugi pas. Wolałam to pierwsze :)
Odpowiedz@FaceOfInsane: Ale jak się zatrzymałaś to i tak potem musiałabyś zjechać na drugi pas, żeby dalej jechać, nie? No, chyba że próbowałaś pokonać dziurę pooowoooli.
Odpowiedz@Zmora: Niekoniecznie, bo co innego dziura przy dużej, a co innego przy minimalnej prędkości ;) A z resztą nawet jeśli to jest mała różnica we wjechaniu na sąsiedni pas z kierunkowskazem i czekając na wolne miejsce, niż gwałtownie, wpychając się komuś pod maskę ;)
Odpowiedz@FaceOfInsane: No tak, to zmienia postać rzeczy.
Odpowiedz@FaceOfInsane: No przecież mówię, że nawet po zatrzymaniu i tak byś musiała dziurę ominąć albo pokonać ją powoli. A skoro dziura taka duża jak opisujesz, to bardzo poowoooli (minimalna prędkość, czyż nie tak?). xD
Odpowiedz@FaceOfInsane: Jeśli się sama tak panicznie bałaś zjechania na prawy pas, dlaczego masz o to samo pretensje, to drugiego uczestnika kolizji?
Odpowiedz@Jorn: Albo nie umiesz czytać ze zrozumieniem albo lubisz popisywać się swoim jakże wyszukanym sarkazmem, bo innego wyjścia dlaczego napisałeś ten komentarz nie widzę. Napisałam, że facet ewidentnie miał czas, żeby się zatrzymać, więc nie musiał nigdzie zjeżdżać, tak jak i ja - primo. Secundo - jeśli już musiałabym zjechać to owszem, na prawy pas, którego tak PANICZNIE się boję, bo lepsze to, niż rąbnąć w betonową bandę, która była po lewej stronie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2014 o 18:53
Co za troglodyta, hehe...
OdpowiedzOooj... To się gość "przejechał"! :D Aha, jedna uwaga językowa, jeśli można. "Czytając jeden wpis przypomniałam sobie historię". Albo "Podczas czytania jednego wpisu przypomniała mi się historia". ;-)
Odpowiedz@wumisiak: Już zmieniam. Polska mowa czasem jednak być trudna :)
OdpowiedzTo była twoja wina. On się najwyżej do kolizji przyczynił przez swoją nieuwagę. Gdy się widzi przed sobą dziurę, należy ją ominąć (sama napisałaś, że była taka możliwość), nie należy się przed nią zatrzymywać. Nie wiem też, skąd w społeczeństwie to błędne przekonanie, że prawie zawsze (wielu twierdzi, że zawsze) winny jest ten z tyłu.
Odpowiedz@Jorn: Nie zawsze winny jest ten z tyłu (ot chociażby przy zajechaniu drogi tak nie jest, albo jak rąbniesz kogoś na wstecznym), ale akurat w tym wypadku tak jest. Jadąc za kimś powinieneś utrzymywać taką prędkość, żeby móc się zatrzymać kiedy on zacznie nagle hamować. Teraz była to dziura i masz rację, że zwykle lepiej ominąć, niż zwolnić, ale równie dobrze mogło to być wyskakujące na jezdnię dziecko, albo rowerzysta bez instynktu samozachowawczego. Jadąc z konkretną prędkością zawsze spodziewaj się, że samochód przed tobą może nagle zahamować awaryjnie. Poruszając się w korku 5km/h możesz sobie ewentualnie pozwolić na przyklejenie się komuś do zderzaka, bo wtedy i tak zdążysz się zatrzymać.
Odpowiedz@Jorn: wielki KIEROWCA? Zachowanie bezpiecznego odstępu coś ci mówi? Chyba nie bardzo... Co do historii to niektórzy kierowcy nie wiem co mają z tym że pchają się pod sam zderzak... Jak jeździłam eLką to chociaż z tyłu jest tabliczka "Zachowaj odstep" to i tak niektórzy trzymali się pod zderzakiem... Ale w razie gdyby mi zgasł pod górką i szarpnęło by samochodem do tyłu to by była jego wina, nie moja. Bo nie dostosował się do ostrzeżenia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2014 o 23:48
Wina ewidentna faceta, ale też kultura na drodze wymaga aby w takich przypadkach (nagłe hamowanie na autostradzie, dziura na jezdni itd, ogólnie kiedy hamujesz ostro w momencie w którym kierowca z tyłu może się tego nie spodziewać)włączać światła awaryjne. Wtedy ten z tyłu wie że coś się dzieje. Niestety w Polsce kierowcy lubią używać świateł awaryjnych do parkowania na poboczach lub zatokach przystankowych.
Odpowiedz@goodfather: Często nie ma czasu włączyć awaryjnych przed hamowaniem. W wielu samochodach przełącznik jest umieszczony tak, że trzeba się nagimnastykować żeby go dosięgnąć. (Ot choćby w moim starym fordzie był za kierownicą i trzeba przełożyć rękę żeby go nacisnąć - na postoju bez problemu ale w czasie jazdy ryzykowne)
Odpowiedz@zyxxx: Wiesz jeżdżę nie tylko po Polsce ale też po za granicami naszego pięknego kraju. Jakoś dziwnym trafem w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy choćby Czechach kierowcy nie mają tego problemu i właśnie w takich sytuacjach jak nagłe hamowanie na autostradzie, hamowanie kiedy jest się ostatnim w korku czy właśnie kiedy przed tobą coś się wydarzy, włączają światła awaryjne. Można? ano można.
Odpowiedz@goodfather: Zazwyczaj można. W obecnym samochodzie włączam. Ale są takie wynalazki, gdzie genialny projektant uniemożliwił, albo przynajmniej znacznie utrudnił, takie działanie. W Escorcie włącznik awaryjnych jest przy zegarach więc musisz przełączyć rękę przez kierownicę, tym czasem tracąc na chwilę możliwość skręcania. Mimo wszystko w przypadku niespodziewanej sytuacji wolę mniej sygnalizować, ale móc szybciej zareagować.
Odpowiedz