Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracując na kasie spotkałam więcej chodzących diabłów niż w całym moim życiu.…

Pracując na kasie spotkałam więcej chodzących diabłów niż w całym moim życiu. Czasami mam wrażenie, że ludzie przy kasie pragną się dowartościować i podnieść swoje już rozdmuchane ego. Pokażę tylko kilka kwiatków, które zapadły mi w pamięć:

Mój DRUGI dzień pracy na kasie, tydzień wcześniej miałam szkolenie które trwało plus minus sześć godzin. Ok, nieważne, już pracuję. W pewnym momencie zacięła się moja kasa, nie było w tym niczyjej winy, ot złośliwość rzeczy martwych. Kolejek nie było, dużo kas czynnych, na rozwiązanie sprawy z moim stanowiskiem czekała oczywiście pani, którą kasowałam i z własnego wyboru mała rodzinka za nią. Ogarnięcie kasy trwało jakieś 10 minut, w końcu doszłam do rodzinki. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że walały się jej papryki, z czego cena była tylko na jednej. Tego dnia położyli nam koło kasy wagę i kazali sprawdzać takie sytuacje. Więc położyłam te papryki na wadze i odezwała się Piekielna:

- Co pani wyprawia?! Najpierw pół godziny czekamy na kasę, a teraz pani jeszcze opóźnia?!
- Przepraszam, ale takie coś jest zabronione (tłumaczę, że waży się w woreczkach), jeżeli nie sprawdzę mogę dostać karę (i to był fakt, tego dnia nieźle patrzyli nam na ręce)
- I dobrze, należy się pani! Zgłoszę to do pani przełożonego! To do cholery niepodobne, żeby tyle czasu stać przy kasie, jest pani zbyt powolną kasjerką by tu pracować!
Oczywiście nie zgłosiła, co mnie wcale nie dziwi. Najciekawsze, że ta powolna kasjerka na koniec miesiąca dostała premię za szybkość kasowania.

Druga pani. Spokojny poranek otwartych było naprawdę wiele stanowisk, nigdzie nie było kolejki. Mi wyszły banknoty 50, 10 i 20zł, miałam sam bilon. Akurat zdarzył się jakiś mały wypadek na sklepie i kazali mi poczekać na rozmiankę 10 minut. Ok, nie problem. Widzę, że następna pani ma w ręku 200zł i przepraszam mówiąc, że nie będę jej w stanie wydać, spytałam czy nie ma karty - nie miała. Poprosiłam, by przeszła do koleżanki bo zwyczajnie musiałabym jej dać worek bilonu. I awantura, że co proszę, ona ma się z tym wszystkim przenosić?! Ja rozumiem, normalnie bym wstała i pomogła jej przenieść rzeczy, z tym, że pani (nie staruszka, młodziak) miała na taśmie... Jogurt i kajzerkę. Nie przeszła, czekała uparcie na rozmiankę patrząc na mnie morderczo, a obok były kasy bez kolejki - z tym, że nam nie wolno rozmieniać między sobą.

Trzeci przypadek to Pan i Władca, tak go nazwałam. Siatki wiszą u nas przed kasą. Pan poprosił mnie o reklamówkę. Poprosiłam, by wziął i pokazałam gdzie wisi. I takie panisko w moim wieku zrobiło mi raban, że on nie będzie brał, bo ja tu jestem od podawania i mam mu wstać i tę siatkę dać. A takiego wała. Nie wstałam, powiedziałam, że nie mogę co było zgodne z prawdą. Gdy nie odpuściłam wziął siatkę... I chciał ją za darmo za to, że nie podałam.

Praca na kasie to czasami zwyczajny kabaret na żywo.

sklepy

by Izamirabela
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
0 18

skoro sklep jest SAMOOBSŁUGOWY i inne towary sam brał to czemu nie siatkę?

Odpowiedz
avatar Izamirabela
8 18

@thebill: Bo chciał się poczuc jak Panisko

Odpowiedz
avatar Morfeusz
3 9

@thebill: widocznie to "uwłaczało" jego "godności" :D

Odpowiedz
avatar Izamirabela
3 9

Do Julia Łucja Kamińska: U mnie nie mogą. Mamy to wpisane w szkoleniu. Czasem chyba przymykają oko, jeżeli kasjerki siedzą obok siebie, ale ja miałam koleżanki dwie kasy dalej, a tym bardziej wstac bez pozwolenia nie wolno.

Odpowiedz
avatar Litterka
17 19

Trzeci przypadek to zwykłe chamstwo nowobogackiego buraka - człowiek ze wsi wyjdzie, wieś z człowieka nigdy. Ale dwóch pierwszych pań nie rozumiem - z głupiego, oślego uporu stać kilka(naście) minut więcej, żeby pokazać tej głupiej kasjerce z zasadówy ;), kto tu rządzi - toż to zwykłe marnowanie SWOJEGO czasu.

Odpowiedz
avatar Bydle
4 44

@Litterka: Oj, chyba nie wiesz, jak bardzo dla takich ludzi ważna jest wygrana. Wygrana warta jest zadłużenia się, bankructwa i w ogóle najważniejsza na świecie. W dowcipach taki typ ludzi dziurawi skórę widelcem (czy nożem), by ludożercy nie mieli jak zrobić bębenka...

Odpowiedz
avatar Bydle
3 47

„Widzę, że następna pani ma w ręku 200zł i przepraszam mówiąc, że nie będę jej w stanie wydac” Nie zapominaj też o tym, że zgodnie z kodeksem cywilnym to klient ma mieć odliczoną kwotę, nie sprzedawca resztę do wydawania. Więc nie stresuj się samym faktem, że czasem nie będziesz mieć po ręką wystarczającej liczby banknotów czy monet. Wiem, że kierownictwo może coś bredzić o tym, że klient jest ich panem, ale prawo jest jednoznaczne w tej kwestii.

Odpowiedz
avatar Bydle
7 31

@CHErwonaWolnosc: „ Bo jeśli na art. 535, tak jak już kilka razy słyszałem, to taka jego interpretacja jest moim zdaniem błędna” A zdaniem praweników nie. Masz zapłacić cenę, a ona wynosi 7,47. Nie 8, nie 10, nie 50, nie 200, a 7,47. Tak zapisano w ustawie regulującej sprzedaż. „Znaki pieniężne emitowane przez NBP są prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej." i jako takie nie mogą być nie przyjęte przez sprzedawcĘ” Ale nikt nie odmawia przyjęcia 7,47 zł! „Innymi słowy kasjer ma wręcz obowiązek przyjąć banknot i wydać resztę” Nie. Gdyby tak było, to byłoby to ujęte w przepisie. Prob lemem jest w tym przypadku zakodowane w głowach ludzi debilne „klient nasz pan”, co jest oczywistą bzdurą, gdyż to prowadzący interes decyduje o tym, czy będzie obsługiwał wszystkich, czy np. stworzy klub tylko dla członków. I jeśli nawet obsługiwać będzie wszystkich, ale handlować będzie chciał tylko gorczycą, to nie ma siły, by klient zmusił go do handlowania masłem. „Oczywiście jest to przepis niemożliwy do wyegzekwowania w każdej sytuacji, ale jednak jest ;)” Jeśli masz na myśli przepis, który wyraźnie mówi, iż kupujący ma zapłacić cenę, to tak, piszemy o tym samym - sprzedawca ___nie musi__ mieć reszty, to kupujący ma zapłacić odliczoną cenę. I jest nie do wyegzekwowania, jak zauwałyłeś, z czym się zgadzam. :-)

Odpowiedz
avatar Bydle
8 32

@CHErwonaWolnosc: „Ale jak ci zapłacę 200 zł to też masz ten banknot przyjąć.” A kto ci odmawia?! Skup się - element rzekomej odmowy wprowadziłeś ty i atakujesz __mnie__ za to. Przecież NIKT NIE ODMAWIA przyjęcia pieniędzy. Masz tylko „zapłacić cenę” - nie „zapłacić za towar”. Pozwól, że zacytuję: === Art. 535. (199) Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę. === CENĘ. Nie wręczyć 200 zł, ale zapłacić CENĘ. A ta - w naszym przykładzie - wynosi 7,47. Szukaj dalej przepisu __nakazującego__ sprzedawcy dysponowanie drobnymi. Przepisu. ;>

Odpowiedz
avatar Bydle
10 26

@CHErwonaWolnosc: „Jak grochem o ścianę :(” ===Mój egzemplarz kodeksu cywilnego=== Art. 537. § 1. Jeżeli w miejscu i czasie zawarcia umowy sprzedaży obowiązuje zarządzenie, według którego za rzeczy danego rodzaju lub gatunku może być zapłacona jedynie cena ściśle określona (cena sztywna), cena ta wiąże strony bez względu na to, jaką cenę w umowie ustaliły. § 2. Sprzedawca, który otrzymał cenę wyższą od ceny sztywnej, obowiązany jest zwrócić kupującemu pobraną różnicę. === Wiesz, że nie można wycinać dowolnie treści przepisów? I na marginesie nie dyskryminuję żadnego banknotu - ale kupujący ma zapłacić cenę. A ona wynosi 7,47. „Nie ma takiego przepisu.” Czyli zaczynamy powoli dochodzoć do zgody w tej materii. (teraz podrażnię - automaty przyjmujące tylko bilon nie dyskryminują żadnego banknotu. serio.) :-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2014 o 19:16

avatar Bydle
6 32

@CHErwonaWolnosc: „Powiem więcej - są automaty, które w ogóle nie przyjmują gotówki, a zapłacić w nich można wyłącznie kartą płatniczą” Cieszę się, że wreszcie zrozumiałeś - to nie jest, wprowadzona przez ciebie, odmowa sprzedaży. (bo zdajesz sobie sprawę, że ciągle usiłujesz obalić coś, co sam wprowdziłeś do rozmowy? i co nie jest na temat?) NIkt ci nie odmawia sprzedaży - po prostu zapłać cenę. A ona wynosi 7,47. To nie jest trudne - zapłacić cenę - do tego zobowiązuje cię przepis. Jak już zgodziliśmy się wcześniej - nie do wyegzekwowania, ale przecież rzecz nie idzie o mandaty, sądy czy egzekucje... :-)

Odpowiedz
avatar bazienka
12 14

@Bydle: „Znaki pieniężne emitowane przez NBP są prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej." i jako takie nie mogą być nie przyjęte przez sprzedawcĘ” Ale nikt nie odmawia przyjęcia 7,47 zł! --> no dokladnie,z awsze mozesz zrezygnowac z reszty ;) a opcja "nasz klient nasz pan" jest po prostu furtka dla osob lubiacych gnoic innych i byc za to przepraszanych

Odpowiedz
avatar Jasiek5
-1 13

Po prostu polskie absurdy. Bareja wiecznie żywy. "powolna kasjerka na koniec miesiąca dostała premię za szybkośc kasowania." Ja wiele lat temu otrzymałem w tym samym miesiącu naganę, a także równocześnie nagrodę głównego szefa firmy w wysokości 1 miesięcznej pensji. "nam nie wolno rozmieniac między sobą." Co do za dziwaczny market? W normalnym właśnie w tym rzecz że kasjerki rozmieniają sobie wzajemnie wyższe nominały. Trzeci przypadek... wszystko przez to że te reklamówki gdzieś tam wisiały. W normalnym markecie są one dostępne na półce przed kasą pod ruchomą półką na której się kładzie kupione produkty.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2014 o 20:54

avatar Izamirabela
6 10

@Jasiek5: Pierwsze: nagrodę dostałam za prędkośc kasowania, pracowałam pół miesiąca, więc ciekawe w jaki sposób nadgoniłam tak, by pobic doświadczone panie, ślimacząc się przy tej wspomnianej? Jak już mówiłam, wkurzyła się o stanie 10 minut z powodu zawieszonej kasy i sprawdzenie papryki, co nie wlicza się w szybkośc kasjera, tu jest ten absurd; Drugie: Też nie rozumiem, no ale kary nie chcę. Może chodzi o to,że rozmieniamy się na chodliwe nominały (10, 20zł) więc ta druga kasjerka by nie miała gdyby mi dała, bez sensu. I totalnie się mylisz, ze w normalnym robią to kasjerki, bo jak mówię, żadna nie ma w kasie za dużo, co innego rozmienic 100zł na 2x50, co innego 200 na dwie stówy, ale podejrzewam, że gdybym poprosiła koleżankę o dychy to by nie dała. Od tego jest POK i robi to dobrze, wyjątkowo był zastój. Trzecie: I tu jest wielkopańskośc. Siatki nie były Bóg wie gdzie, ale w odległości metra od tego pana przyczepione na kasie. Pod taśmą są koszyki. Organizacja marketu, która nikomu innemu nie przeszkadza, nic nie normalnego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2014 o 21:07

avatar ranunculus
4 4

@Izamirabela: Kasjerki nie powinny sobie rozmieniać sobie wzajemnie pieniędzy, żeby np. 1. Nie narażać się na kradzież - idziesz z pieniędzmi i ktoś może Ci je wyrwać. 2. Nie zostawiać pustej kasy - w tym momencie któryś klient może zebrać się z zakupami i uciec bez płacenia. A ochrona nie zawsze jest w pobliżu, zwłaszcza w centrach handlowych. 3. Nie narobić sobie manka - rozmieniasz na szybko, bo klienci czekają, etc. W ten sposób któraś z kasjerek może mieć później brak w kasetce. W Realu manko musieliśmy zwracać z własnej kieszeni, superata jednak do naszej wypłaty nie była doliczana ;) Na szczęście już tam nie pracuję. Nie życzę nikomu pracy w markecie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

A wystarczy trochę życzliwości...

Odpowiedz
avatar grupaorkow
11 13

Mam wrażenie, że niektórzy ludzie dostają w sklepach szału bojowego. Kilka dni temu byłam świadkiem jak baba przy kasie wrzeszczała na kasjerkę, że kalafiory są na kilogramy a nie na sztuki. Bo jej zdaniem powinny być na sztuki. Tłumaczenia kasjerki, że przy cenie jest podana jednostka miary nie trafiały i pańcia wyszła ze sklepu z wielkim fochem, bo zapłaciła za kalafiora 2,5 zł a myślała, że zapłaci 2 zł.

Odpowiedz
avatar Izamirabela
7 9

@elprosiako: do domów klientów. Nie wzięłam w cudzysłów, teraz nie edytuje z telefonu, dopiero mogę jutro

Odpowiedz
avatar Bydle
4 32

@elprosiako: „dzie poszły?” Ech... Był taki czas w PRL, w którym owacjami wręcz witano komunikaty w barach mlecznych, że „...ruskie wyszli...”. I nikt nie pytał, dokąd.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

babke nr 2 zabilabym cierpliwoscia- ona patrzy na mnie, ja na nia i czekam jak pracowalam w punkcie prasowym mialam np. pana rzucajacego bilonem ( odliczonym) i kazacego zgadywac, ktore papierosy chce kupic ( cena byla najczesciej powtarzajaca sie akurat) albo pana, ktory nie mogl zrozumiec, ze to salonik samoobslugowy i nie bede okrazac lady by podac mu gazete bedaca na stojaku u wejscia do sklepu, rzucal monety po jednej bo "jakby pani sie chcialo przyniesc mi gazete, to bym pani od razu zaplacil" ciekawe czy za takim dziadem np. w biedronce kasjerka chodzi i nosi kazdy produkt do kasy...

Odpowiedz
avatar Magnic
3 3

Jak to powiadał pewien telewizyjny doktor "Ludzie to idioci".

Odpowiedz
Udostępnij