Studiuję za granicą.
Obecnie udało mi się znaleźć pracę i mieszkanie w całkiem niezłej lokalizacji. Wieści, jak to w rodzinie, szybko się rozchodzą. Rodzice dumni, że córka studiuję na zagranicznej uczelni, z chęcią odpowiadają na wszelakie pytania rodzinki.
Któregoś razu, podczas codziennej rozmowy na Skypie, delikatnie ostrzegli mnie, żebym spodziewała się kontaktu z dawno niewidzianą ciotką, która coś trochę za bardzo wypytawała o to jak sobie daję rade, czy ciężko o pracę etc.
I faktycznie, następnego dnia dostaję wiadomość na Facebooku.
- Witaj, Lilka. Co tam u ciebie? Jak sobie dajesz radę?
Nic niezwykłego, odpisałam i zapomniałam o sprawie. Po 10 min dostaję kolejną wiadomość.
- Bo wiesz, nam tu ciężko... pracy nie ma, Misia (kuzynka) maturę pisze w tym roku, a Tomek (kuzyn) to studia zaczął, ale coś ciężko mu idzie. A tobie tam tak dobrze, to może my byśmy przyjechali do ciebie, co? Przenocowałabyś nas kilka tygodni, zanim znajdziemy jakieś mieszkanie. I pracę mogłabyś dla mnie i Tomka załatwić. Tylko wiesz, bo my po angielsku to tak nie bardzo... A Misia by po maturze do nas dołączyła. Co ty na to? Widziałam, że są tanie loty tam do ciebie, więc my za tydzień przyjedziemy, zgadzasz się?
Zaskoczyła mnie. Z lekką kpiącym uśmieszkiem na twarzy odpisałam, że rozumiem sytuację, ale moje mieszkanie 3 osób nie pomieści (jeden pokój, kuchnia i łazienka), a poza tym bez angielskiego w tym kraju to raczej o pracę ciężko. Ja, owszem, mogłabym jakoś pomóc, jakby się zdecydowali przyjechać, ale nie w taki sposób jak to sobie ciocia wyobraża.
Po chwili uzyskałam odpowiedź i myślę, że już wszyscy wiedzą jak ona brzmiała.
- Jak to tak, rodzinie nie pomóc?
*
W celu wyjaśnienia: ciocia zerwała z moimi rodzicami (a przez to i ze mną) kontakt jakieś dwa lata temu, kiedy rodzice odmówili pożyczenia jej 10,000 zł na nowe auto. Wykrzyczała nam do słuchawki, że nigdy więcej się nie odezwie i tyle się widzieliśmy.
Jak widać "nigdy więcej" to pojęcie względne.
rodzinka
Mam nadzieję, że kiedyś w dalekiej/niedalekiej przyszłości, kiedy na świecie będzie już za dużo ludzi osobników z takimi genami jak twoja ciotka będzie się sterylizować aby takie chamstwo się nie przenosiło dalej.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Oczywiście minusy:) Bo czym więcej bydła na świecie, tym lepiej co? Ważna jest tyko WOLNOŚĆ - a raczej jej złudzenie, jak w naszym przypadku. Nie każdy człowiek zasługuje na ludzkie traktowanie. Niektórych traktować trzeba jak zwierzęta - czym prędzej to zrozumiecie tym lepiej:)
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Po co sterylizować, lepiej kulkę w łeb.
Odpowiedz@abcd1234: Taniej. A czy lepiej? Zależy od tego, kto miałby strzelać...
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: podpisuje się obiema rękoma.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: „Oczywiście minusy” Może nie chodzi o eksterminację. No bo jeśli chcesz czekać, aż takich ludzi będzie dużo, to i powiększasz koszty (każdy nabój kosztuje, lufy mają ograniczoną trwałość (choć przy strzale w potylicę z paru centymetrów celność nie jest najważniejsza), tak samo jak mechanizmy broni, no i dochodzi problem, z którym borykały się Niemcy - ograniczona odporność psychiczna oddziałów egzekucyjnych), i tworzysz chaos organizacyjny. Prościej - co weszło do języka potocznego - zdusić rzecz w zarodku - czyli bardziej zapobiegać, niż leczyć. Więc może minusy są za to, że każesz czekać... ;-)
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: zabijcie to nim zlozy jaja, zgadzam sie
OdpowiedzSkąd ja to znam.
OdpowiedzJuż widzę ich "kilka tygodni". Pewnie by wzięli kilka słoików jedzenia jako "wkupne" a potem hulaj dusza piekła nie ma, gospodarz ugości rodzinę! Pobalowaliby z miesiąc (samemu nie kupiliby nawet chleba, ale coś mi się widzi, że na imprezki dla kuzyna i maturzystki by było), a potem wróciliby na ojcowiznę, opowiadając, jak to nieużyty, wywyższający się kuzyn im nie pomógł, pracy nie znalazł, a w ogóle to wcale mu się nie wiedzie, mieszkanie małe, brudno. Najlepiej, rzucić studia i rodzinie pomóc, w dodatku takiej
Odpowiedz@komentator555: Nieużyta i wywyższająca się kuzynka, jak już. :> Wiem, że teraz panuje moda na wybieranie sobie płci, ja jednak zostanę przy mojej. Jestem do niej dość przywiązana. ;)
OdpowiedzPiekielne jest to: „odpisałam, że rozumiem sytuację, ale moje mieszkanie 3 osób nie pomieści (jeden pokój, kuchnia i łazienka), a poza tym bez angielskiego w tym kraju to raczej o pracę ciężko” W takich sytuacjach odpisuje się: „Nie” i nie tłumaczy się swojej decyzji. Tłumaczyć się możesz ewentualnie rodzicom, partnerowi czy dzieciom. Innym nie udziela się informacji o sobie... ;> Alternatywnie można odpisać tak: - Oczywiście, że się cieszę! Mam pomysł - po co się gnieździć? Kupię każdemu z was mieszkanie i samochód, oraz dożywotnio opłacę czynsz, jedzenie i 4 razy do roku dwutygodniowe wczasy na Majorce, nie zapominając o drobnych prezentach gotówkowych w wysokości 5000€, wręczanych co drugą dekadę miesiąca. No i na życzenie będę wam opłacać prywatny samolot na wizyty w Polsce - ale to tylko latem. W soboty będę wam przychodzić sprzątać, a w środy będę robiła wam zakupy spożywcze. Może tak być? Tu zapadnie chwila ciszy, zapewne padnie wreszcie taki komentarz: - Żartujesz? Na co odpowiesz: - No ale to ty zaczęłaś pierwsza żartować...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2014 o 17:33
@Bydle: Co do wersji alternatywnej: Gorzej jakby ciotka się z miejsca zgodziła na takie warunki all inclusive. xD
Odpowiedz@Bydle: Co do sposobu odmowy, to zapewne masz rację. Niestety z mówieniem "Nie", zawsze byłam na bakier. Asertywność nie jest moją mocną stroną, co nie znaczy, że daję sobie wejść na głowę.
Odpowiedz@Zmora: Wtedy to dopiero by się zawiedli i zaczęli opowiadać wszystkim jaka to niedobra kuzynka xD
Odpowiedz@Bydle: Gorzej jakby się ciotka obraziła za taką ofertę bo prywatnego odrzutowca do Kraju Kwitnącej Cebuli na każde zawołanie nie ma...
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Cebula. Dziękuję za przypomnienie - idę robić smalec. :-)
Odpowiedz@Bydle: Nie ma za co Panie Bydle:)
Odpowiedz@Zmora: „Gorzej jakby ciotka się z miejsca zgodziła” Niemożliwe. Oszuści, złodzieje, naciągacze i wampiry nie wierzą w takie oferty. Więc nie zgodziłaby się. Idę o zakład. :-) @Zeus_Gromowladny: Zrobione. Studzi się. Będzie się czym objadać zimą. A - jak mawiają Starkowie - zima nadchodzi... :-)))
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2014 o 21:47
Do mnie ostatnio siostra napisała: to kiedy mnie do Anglii zaprosisz?"
Odpowiedz@osvinoswald: Mnie rodzice powiedzieli, że w sumie to mogliby mi siostrę do UK przysłać jak już skończy podstawówkę, to się angielskiego dziewczyna nauczy, jak tu do szkoły pójdzie. xD Oczywiście odmówiłam.
Odpowiedz@Zmora: Bo to takie wygodne dzisiaj... najlepiej wysłać dzieciaka za granicę "bo tal lepsze życie jest" a samemu nic w tym kierunku nie robić. A po jakimś czasie domagać się załatwienia roboty, dachu nad głową za free itp. itd.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Też mnie to irytuje. A tym bardziej, że psuje to generalnie stosunki międzyludzkie. Są ludzie i parapety jak to się mawia, ale takie zachowania zaburzają jakieś takie zaufanie społeczne... Czym innym jest wymiana pomysłów, idei, które wzbogacają każdą osobę, a czym innym akcje typu żerowanie. Ewolucja jak widać działa wybiórczo.
Odpowiedz@fishy222: Ewolucja nie działa w tym ustroju niestety, tutaj sztucznie się takie jednostki utrzymuje aby nie odpadły.
Odpowiedz@fishy222: Niestety współczesność, która jest synonimem demokracji zachowuje jednostki nieprzystosowane, niezaradne, czy też słabe ogniwa przy w miarę "dobrym" poziomie życia. A to pozwala na roszczenia i poczucie własnej wyższości. Dla mnie podobne zjawisko zawsze przywodziło na myśl piękne jabłko, które w środku jest zgniłe.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Znaczy wiesz, oni akurat zaoferowali, że na siostrę kasę będą łożyć, żeby z moich zarobków na nią nie szło. Ale kwestia jest taka, że i w takim wypadku wychodzę na minus, bo czas to pieniądz, a ile czasu trzeba na nią poświęcić, to ja doskonale wiem. Znaczy jasne, u mnie w domu to by dziewczyna w końcu nauczyła, co to znaczy być samodzielną (musiałaby się zaprzyjaźnić z pralką, żelazkiem, robieniem zakupów i podstawowym gotowaniem), ale jednak zajmowanie się kimś czas zajmuje. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze: ja jestem za młoda na wychowywanie nastolatki...
Odpowiedz@Zmora: „oni akurat zaoferowali, że na siostrę kasę będą łożyć” Łaskawcy. Przecież to ich psi obowiązek, a nie łaska. ;>>>
Odpowiedz@Bydle: Oczywiście, że tak: Chodzi mi o to, że ni byli AŻ TAK piekielni, jak gdyby powiedzieli, że ja mam ją utrzymywać. Ale wciąż piekielni. xD
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Wiesz, ja myślę, że generalnie przy takim założeniu trzeba uczyć ludzi takich rzeczy jak ciąg przyczynowo skutkowy. To taka prosta rzecz, ale gdy nawet proste osoby załapią gdzie prowadzą ich działania to nie trzeba będzie jakiegoś wielkiego altruizmu, żeby załapać, że robienie komuś pod górkę zemści się na nich albo na ich dzieciach. Takie nianczenie ludzi dorosłych ma efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego bo powstrzymuje je od nauczenia się konsekwencji swoich działań (a to najlepszy nauczyciel) i dzięki temu UTRUDNIA im się tę ewolucję.
Odpowiedz@Zmora: „ Chodzi mi o to, że ni byli AŻ TAK piekielni” OK - w takim razie źle odczytałem intecję tego zapisu - przepraszam. :-)
OdpowiedzNigdy nie załatwiajcie nikomu pracy. Szczególnie zagranicą!! Ja tak zrobiłam, znajoma i powoli,żałujemy. Miałam choć trochę spokoju w pracy a na własne życzenie przytargałam siostrę-dojrzałą cebulę. Tylko siara i problemy z nią :( a nadodatek reszta ekipy ma na nią alergię...
OdpowiedzJa bym inaczej to rozegrał. Skoro owa rodzina jest o dupę rozbić, to mówię ok, niech przylatują. I co? Przecież z lotniska sami nie trafią na mieszkanie. Wiec jak już dolecą to kontakt się urywa, radzcie sobie sami. Takim byłbym wieprzkiem! Ha!
OdpowiedzI tak jestes szczesciara, ze ciocia na koncu zapytala czy sie zgadzasz:) Do mnie napisala znajoma (kolezankaz podstawowki mojej siostry), zebym zalatwila jej prace, bez ang. Odpisalam, ze oczywiscie, na zmywaku za najnizsza krajowa. A pokoj za tygodniowke. Szybko jej sie odechcialo.
Odpowiedz@ciara: A tam, zapytała...to pytanie retoryczne było...:P
OdpowiedzA ja się dziwię że nie pojawiła się tu jeszcze ta wariatka Armegedon, sugerując, że przecież jak można nie być altruistą i jak można było nie pomóc w tej sytuacji biednemu krewniakowi? Ostatecznie ciotka w miarę uprzejmie poprosiła, więc trzeba było wynająć większe mieszkanie i jeszcze znaleźć młodemu pracę, coby na wszystko było go stać. Autorko historii, okrutna jesteś :)
Odpowiedz