Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nawinął mi się dzisiaj taki demotywator: http://demotywatory.pl/4408340 Przypomniał mi on pewną piekielno-zabawną…

Nawinął mi się dzisiaj taki demotywator: http://demotywatory.pl/4408340
Przypomniał mi on pewną piekielno-zabawną sytuację, mającą miejsce podczas jednego z wypadów w moje strony ojczyste, którą postanowiłam się z Wami podzielić.

Na wstępie zaznaczę, że z natury jestem osobą, która nie koniecznie lubi się dzielić swoim prywatnym życiem z innymi. Mój fejsbukowy profil jest tak ubogi w informacje o mnie, że wielu z moich bardzo starych znajomych, których nie widziałam od lat (czyli od okresu sprzed wyjazdu za granicę) nie ma pojęcia, gdzie obecnie mieszkam, gdzie pracuję, a nawet jak aktualnie wyglądam. Sytuacja ma się podobnie z moim narzeczonym - jest równie anonimowy.

Pewnego razu siedzieliśmy sobie na piwku w knajpie w dość sporym gronie naszych bliższych znajomych, gdy dosiadł się do nas dawny kumpel mojego lubego. Jak się okazało kumpel ten od 8 miesięcy mieszkał w Anglii, gdzie planował zostać na stałe.
Po wymianie powitalnych grzeczności kolega zaczął z nami rozmawiać, używając bardzo irytujących (według mnie) wstawek typu: "you know", "oh well", "yeah", "sure", "no problem", czy używał sformułowań typu "u WAS w Polsce" itp., oraz strasznie "przeinaczał", a właściwie wręcz kaleczył polskie słówka, nawet te najprostsze, albo próbował wstawiać ich angielskie zamienniki.
Kto miał kiedyś do czynienia z takim osobnikiem ten wie, jak bardzo żenująco i idiotycznie, żeby nie powiedzieć prostacko wygląda takie zachowanie. Ot, zwykłe buractwo w stylu "kim to ja nie jestem" i "skąd to ja nie przybywam".

Po kilkunastu minutach takiej męczącej konwersacji z naszym "more-english-than-polish friendem" mój luby zaoferował koledze pomoc w postaci konwersacji w języku angielskim, jeśli ułatwiłoby mu to wysławianie się w wygodniejszym dla niego języku. Wytłumaczył koledze, że tak się składa, że my również za granicą mieszkamy, z tym, że nie 8 miesięcy, a lat (kolega tego nie wiedział), i że nie ma najmniejszego problemu, by komunikować się z nami w języku angielskim, jeśli tak mu łatwiej. Koledze mina jakby lekko zrzedła, ale zapewnił, że of kors, noł problem, lets tok! I właściwie to były jedne z jego ostatnich słów wypowiedzianych tego wieczoru :)

Oczywiście każdy wyczuł, że to była podpucha ze strony lubego, i że nasz kumpel-burak zbłaźni się jeszcze bardziej, ale każdy ochoczo pomysł podłapał i jak jeden mąż zaczęliśmy niczym biegli lingwiści konwersować w, przyjaznym dla przybysza z Zielonej Wyspy, języku angielskim :) Koledze szczena opadła, bo najwyraźniej takiego obrotu sprawy chłopak się nie spodziewał, i jak się domyślacie ewakuował się przy najbliższej sprzyjającej ku temu okazji, gdyż rozmowa "nieco" przerosła jego umiejętności językowe.

Teraz traktujemy tamto spotkanie, jak taką naszą anegdotkę, ale nieraz zdarzyły się podobne sytuacje, gdzie "świeżo upieczeni" emigranci udają, że po polsku już nie mówią, choć po angielsku jeszcze się nie nauczyli. To taki bełkot pomiędzy językami, gdzie czasem ciężko zrozumieć, o co mówcy właściwie chodzi. I już nie wiem, czy to szpan, czy trend jakiś? A może to ja przesadzam? - oceńcie sami.

'polska języka być trudna'

by guineaPig
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PooH77
11 31

"(...)wielu z moich bardzo starych znajomych nie ma pojęcia, gdzie obecnie mieszkam, gdzie pracuję, a nawet jak aktualnie wyglądam. Sytuacja ma się podobnie z moim narzeczonym." Twój narzeczony nie wie, gdzie mieszkasz, gdzie pracujesz, a nawet jak aktualnie wyglądasz?!? Hardkor. Ju noł :p. Najprostsze. Poprawić, proszę. A to żaden szpan, to Dżoana Krupa style ;).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 października 2014 o 19:48

avatar guineaPig
6 14

@PooH77: Mam na myśli znajomych, których nie widziałam od lat, czyli od dnia wyjazdu. No dobra, poprawię:)

Odpowiedz
avatar mitzeh
2 4

@guineaPig: podejrzewam, że chodziło o to, że pisze się "najprostsze", nie "najprostrze" ;) Ale zdarza się.

Odpowiedz
avatar guineaPig
-1 3

@mitzeh: tak jest:) poprawione, dziéki!

Odpowiedz
avatar Pasiekal
14 16

NOŁ ŁEJ ;)

Odpowiedz
avatar Garrett
13 15

Zgadnijcie co to są tomatory :) Moje ulubione :)

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 9

@Garrett: Pomidory?

Odpowiedz
avatar PooH77
20 22

@Garrett: Jak to ma tory to będzie kolej :p...

Odpowiedz
avatar Garrett
0 0

@archeoziele: tak jakby :)

Odpowiedz
avatar Taczer
23 31

Owszem, bywa i szpan. Ale w nauczaniu przez zanurzenie pojawiają się takie fazy, jak mieszanie dwóch języków, którym towarzyszy niemożność przypomnienia sobie znanego od dziecka ekwiwalentu. Choć zwykle nie dotyczy to 'you know' ;). Zawieszasz się na najprostszym słowie typu krzesło, albo podnieść - i umarł w butach, w głowie tylko angielski odpowiednik a polskiego ni hu hu. Angole robili fajne badania na parolatkach dzieciach imigrantów do UK - niektóre maluchy miały nawet półroczną przerwę w mówieniu w ogóle, zanim im sie to poukładało w odpowiednich szufladkach. Potem nadganiały gadając w dwóch językach jednocześnie ;)

Odpowiedz
avatar Olena
16 26

@Taczer: Jako dorosła osoba rzucona nagle między (wyłącznie) Niemców mam właśnie takie doświadczenia. Wracając do domu po kilku miesiącach za zachodnią granicą odruchowo odpowiadam "danke" w sklepie. Zdarzyło mi się też gubić słowa takie jak "kolor", "kanapa" czy "sok" chociaż językiem niemieckim nie posługuję się wcale biegle.

Odpowiedz
avatar Agness92
8 22

@Taczer: ja tak mam wcale za granicę nie wyjeżdżając. Oglądam filmy i seriale po angielsku i konwersuję w necie i czasami zdarza mi się pamiętać zwrot użyty w danym kontekście po angielsku, a po polsku nie mogę sobie przypomnieć.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
15 23

@Taczer: w pewnym momencie życia intensywnie uczyłam się rosyjskiego - zaczęłam polskie słowa zapisać cyrylicą, a odróżnienie "b" od "w" to była kwestia dogłębnych przemyśleń. Szpan szpanem, ale naprawdę łatwo się zawiesić w niewłaściwym języku.

Odpowiedz
avatar alexiell
5 9

@grupaorkow: O ile zachowanie kolegi uważam za buractwo tak muszę przyznać, że bywają zwroty czy nawet pojedyncze słówka, które najnormalniej w swiecie lepiej pasują do kontekstu wypowiedzi bądź po prostu nie mają odpowiedniego tłumaczenia na polski. I przyznam sie bez bicia- korzystam z angielskiego masowo i tez zdarza mi się zawiesić na jakimś banalnym podstawowym słowie

Odpowiedz
avatar Kubin
-1 1

@Taczer: Ano. Sam miewam podobnie, mieszkajac od ponad szesciu lat na Wyspach. Jak najbardziej rozmawiam na co dzien z Polakami (rodzina, znajomi itp.), ale kiedy w pracy, w filmach i w internecie caly czas angielski, to czasem bywa, ze nie tylko mowie, ale i mysle po angielsku (co niezbyt mi sie podoba, szczerze mowiac, i przestawiam sie na polski, gdy sie na tym przylapie, ale jednak tak juz bywa :P). Jakkolwiek jest to skutek niemal calkowitego otoczenia przez ten jezyk na przestrzeni wielu lat, a nie ledwie miesiecy ;D

Odpowiedz
avatar Moby04
0 2

@Kubin: Znam ten ból. Sam za granicą jestem wprawdzie stosunkowo krótko ale praktycznie od początku studiów (dobre 10 lat) moja styczność z angielskim jest na porządku dziennym. Faktycznie bywa tak, że myślę po angielsku - dzisiaj złapałem się na tym w drodze do pracy (co jest ciekawe bo "na wyspach" w życiu spędziłem jeden dzień - no ale w pracy nie stosuje się praktycznie żadnych innych języków). I też "opieprzam się wewnętrznie" zawsze jak się na tym złapię. Poza tym przy każdej możliwej okazji staram się rozmawiać po polsku (chwilami mnie uważają za maniaka jak na lekcji niemieckiego po angielsku wyskakuję z "o w polskim jest tak samo" albo czym równie błyskotliwym). :) Niezależnie jednak od starań faktycznie czasami zwyczajnie nie ma możliwości wpasowania w dany kontekst polskiego słowa i niejednokrotnie ratuję się wtedy słowem angielskim/niemieckim/rosyjskim dodając zwykle, że to słowo odbierane jest jako coś pomiędzy słowem A a słowem B w języku polskim. Najprostszy przykład: jakkolwiek polski słynie z bogactwa wulgaryzmów to życzę powodzenia na znalezienie odpowiednika słowa "fuck" albo "bitch" w odpowiednim poziomie wzburzenia ale bez nadmiernego chamstwa...

Odpowiedz
avatar gomez
21 23

Mam taką Ciotkę z Ameryki, typu więcej kasy niż klasy. Jak przyjeżdża, to uszy więdną: "na tą ajlent to się płynie na ferry, a ferry to jest taka duża bout" albo "Jasiek ma własny biznes, czyści karpety"

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
15 19

@gomez: Luknij przez łindoł, tam moja kara stoi na sajdłoku. Masz jakiś kesz, bo mi dwa kakrocie zabrały łolet?

Odpowiedz
avatar alexiell
8 8

@Fomalhaut: Zakiliłem snejka w grasie drejwowałem po hajłeju :)

Odpowiedz
avatar bobylon89
7 7

@gomez: Karpety strasznie mnie drażnią.

Odpowiedz
avatar Moby04
0 0

@Fomalhaut: Ej... ten sajdołek to z jakiej polskiej gwary? Bo autentycznie nie ogarniam :)

Odpowiedz
avatar tigotrios
0 0

@Moby04: sajdłok - sidewalk - chodnik.

Odpowiedz
avatar Devotchka
3 11

Bardzo mnie cieszy, że ktoś podziela moje zdanie! Od dwóch lat mieszkam z chłopakiem- Amerykaninem. Angielskiego uczyłam się już od dziecka, teraz polepszył mi się trochę akcent. Wypowiadanie się w tym języku jest dla mnie wręcz naturalne. Jak tylko słyszę sposób mówienia młodzieży to nie wiem czy śmiać się czy płakać. Zupełnie nie rozumiem dlaczego ludzie wplatają w opowiadania całe zdania w innym języku. To przecież nawet nie brzmi fajnie. A o ludziach, którzy UWIELBIAJĄ cytować zupełnie nieśmieszne kawały z pierwszej-lepszej strony z końcówką ".com" już nawet nie wspomnę.

Odpowiedz
avatar GoHada
12 14

@Devotchka: Myślą, że są fajni i tyle. Kilkaset lat temu była moda na makaronizmy i na dworach używano francuskich słówek lub całych zwrotów wplecionych w dialogi. Dziś to jednak wygląda dosyć komicznie, gdy trzeba słuchać takich pokaleczonych wypowiedzi. Szczytem było dla mnie zdanie wypowiedziane przez mojego znajomego, cytuję "Łejtaj na mnie", gdy chciał, żebym na niego chwilę poczekała.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 7

@GoHada: Hahahaha! Hit o którym ja słyszałam to dziewczyna z klasy IB (dwujęzyczna) pisała notatki z j. polskiego w języku angielskim.

Odpowiedz
avatar Bydle
18 28

@Fomalhaut: Wybacz, ale będę. Tak długo, jak długo żyła będzie kobieta mieszkająca w USA jakieś 40 lat i mająca __już__ amerykański akcent przy polskim słownictwie. Fakt, czasami prosi o pomoc, bo nie zna polskiego odpowiednika amerykańskiego słowa. Nie wiedziała jak się w Polsce mówi na taser, pytała o Facebook, czy ma swoją nazwę, nie miała pojęcia jak mówimy na smartfone. Dziwna, prawda? W ogóle nie przypomina takiej np. panienki wystęĻującej w telewizji w latach 90. ub. wieku w programie Miss (prawdziwej) Polonii. Pokazała doopę, uśmiechnęła się i powiedziała, szczerząc zęby do kamery; - Barco szę tszeszę, s fyboru, mieszkam Austria, Wienna, już szósty mesząc, fczeszniej ja mieszkała Polska s rodzicamy. (pamiętam ten program - panienka NAPRAWDĘ tak mówiła) I o nich jest ta historia, a nie o osobach, którym CZASEM zdarzy się nie przypomnieć sobie, jak brzmi dany wyraz w innym języku...

Odpowiedz
avatar bobylon89
3 5

@Bydle: Z chęcią bym tego posłuchał.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
0 10

@Bydle: Nie wybaczę. I nie dlatego, że będziesz się z takich osób śmiał, tylko dlatego, że nie zrozumiałeś ironii. Tym bardziej, że wstawiłem link do filmiku z jednym, któremu się zdarza wtrącić polskie słówko ;-)

Odpowiedz
avatar Bydle
9 11

@Fomalhaut: „Nie wybaczę.” Oj, boczę się, że nie wybaczysz. :-) „dlatego, że nie zrozumiałeś ironii” To prawda. Nawet nie podejrzewałem jej. Fragment z premierem celowo zignorowałem (nie lubię próżnych dyskusji o złodziejach, kłamcach i oszustach), a w odsyłacze nie zawsze klikam - jestem... ee... no wolę przeczytać, niż oglądać, a w adresie był jutub. IMHO winieneś dodać emoticon - pomógłby prawidłowo ocenić intencje. A tak, to minusów nakładli.

Odpowiedz
avatar Bydle
9 9

@bobylon89: Trzebaby odszukać archiwa telewizyjne - ale biorąc pod uwagę rzeź, jakiej dokonano w radio (kasując taśmy z audycjami), to i w telewizji nie zachowali, gdyż to program... wyjątkowo mało rozrywkowy był. :-)

Odpowiedz
avatar grruby80
-3 7

@Bydle: pierwszy raz się zgadzam z tym co piszesz. Pewnie jesteś pijany.

Odpowiedz
avatar Moby04
-2 2

@Bydle: Akurat o zmianę akcentu jest względnie łatwo. Na przykład Robert Downey Jr. po kilku latach w Hollywood zapisał się do szkoły językowej w Londynie jak się zorientował, że mu się akcent zmienił. Poza tym jak już chcesz się śmiać z ludzi mających problemy z polskim to odpuść sobie "doopę" bo to taki sam (jeśli nie gorszy) "anglicyzm"...

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 15

Mieszkam w Anglii od 3 lat i ostatnio zauważyłam u siebie, że niestety gubię polskie słowa. Czasami nie mogę sobie jakiegoś słowa po polsku przypomnieć. I czasami zdarza mi się przestawiać szyk w zdaniach jak piszę po polsku. Ale taki ponglisz jak w historii to chyba tylko w komediach. Mojemu ojcu zdarza się mieszać polski z angielskim, ale on od kilkudziesięciu lat mieszka za granicą i na co dzień nie rozmawia po polsku wcale. No i nie w takim stopniu. Tyle, że u mnie jest nieco inna sytuacja. Dzieciństwo spędziłam za granicą i polskiego uczyłam się dopiero po powrocie z rodzicami do kraju.

Odpowiedz
avatar glut
-5 27

@Bryanka: Żadne tłumaczenie. Byłem na wykładach paru profesorów mieszkających i pracujących od kilkudziesięciu lat w Austrii i Australii. Żaden nie miał problemów ze słownictwem. Ba, nawet akcent mieli dobry. O kilku znanych reżyserach czy aktorach nie wspominając. Moja siostra po kilkunastu latach w Londynie jakoś ciągle umie prowadzić normalną rozmowę nie wtykając ani jednego angielskiego słowa. Zatem kit.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 października 2014 o 21:53

avatar Devotchka
4 6

@Bryanka: Jedyne co ja zaobserwowałam u siebie i rzeczywiście jest to skutkiem mówienia dużo po angielsku to zubożenie słownictwa.

Odpowiedz
avatar inmymind
6 8

@glut: dokładnie - mam koleżankę, od ponad 8 lat mieszka na wyspach, pracuje i mieszka wśród samych anglojęzycznych osób i jakoś nie wtrąca angielskich słówek, żadnego ponglisza czy "ju noł". Jeszcze co innego kiedy wtrąca się angielskie słówko, bo zapomniało się polskiego, na co dzień nieużywanego, a co innego ten nieszczęsny ponglisz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@Devotchka: To może polskich książek więcej czytaj, co by język nie zubożał do reszty. Ps. Nie mówię tego złośliwie.

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 4

@LuckyOne: Tak, tak. Ostatnio już na to wpadłam. Czytam co mi tylko wpadnie w ręce :). (Nie miało to złośliwego wydźwięku).

Odpowiedz
avatar Bryanka
10 10

@inmymind: Co innego ten cały kretyński ponglisz, a co innego zapominanie niektórych polskich słów co wlaśnie zdarza się w moim przypadku i w przypadku mojego taty. Zresztą z tego co pamiętam to tata zawsze nie najlepiej mówił po polsku. @glut: Napisałam "zdarza się" czyli nie jest to normą. A co do akcentu to podobno ja mam dziwny mówiąc po polsku. Podobno zawsze miałam, uroki uczenia się języka w późniejszym czasie.

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
6 6

@inmymind: Ale Bryanka nigdzie nie napisała, że wrzuca do wypowiedzi jakiś ponglisz, tylko że czasem jej się zdarzy zapomnieć jakiegoś słowa, zawiesić się i musi sobie je przypomnieć. To się przecież nawet normalnemu człowiekowi, który za granicą nie mieszka zdarza, że czasem jakieś słowo mu ucieknie i musi sobie przypomnieć.

Odpowiedz
avatar grruby80
1 5

@glut: mylisz się. Mieszkając dłużej za granicą, jeśli spędzasz większość czasu z tubylcami, może się zdążyć że na CHWILĘ zapomnisz słowa w ojczystym języku. Często się to zdarza jeśli nie używałeś danego słowa po polsku. Miałem tak parę razy ze słowem urlop. Po prostu pracując w Polsce na umowach smieciowych nie miałem urlopu. Miałem taką zawieche dwa razy.

Odpowiedz
avatar sutsirhc
2 6

To nie tylko sie zdarza mieszkajacym za granica. Mieszkam na gornym slasku, jestem jak to tu mowia gorolem. Od kilkunastu lat pracuje z tzw. hanysami z rybnika, sam sie lapie na tym, ze mowiac przestawiam sie na gware slaska.

Odpowiedz
avatar guineaPig
9 17

Ponglish po kilku miesiacach za granica? Dobre :) Jak sie chce udawac bardziej angielskiego, niz sie jest to sie wymysla takie wlasnie dziwadla jezykowe. Dlaczego nikomu z moich znajomych (ani tych bi, czy multi jezycznych - urodzonych tutaj, ani tych przyjezdnych z Polski) nie zdarza sie kaleczyc polskiego? Dlaczego ja nie zapominam slowek, ani tez mi one nie umykaja, pomimo ciaglej pracy z Anglikami i nieustannego kontaktu tak slownego, jak i pisemnego w jezyku angielskim? Moze dlatego, ze szanuje moja mowe ojczysta i staram sie jej po prostu nie okaleczac i nie wypierac? A propos tego "slangu" uzywanego przez kolege. Nie, to nie jest normalne, gdy czlowiek swiruje z jezykiem, popisujac sie watpliwa znajomoscia angielszczyzny podczas posiedzenia w gronie starych kumpli ze szkolnej lawki, gdzie dla wiekszosci z nich swiat emigracyjny konczy sie wraz z granica wojewodztwa, z ktorego pochodza. Uwazam taki przejaw buractwa za mocno nietaktowny w naszym swojskim gronie i tyle. Proponuje zapoznac sie z takimi pojeciami jak "prostactwo" i "szpanerstwo". Ps. I prosze nie czepiac sie braku polskich liter, ale nie uzywam swojego komputera i nie chcialabym tutaj czegos komus poprzestawiac.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 11

@guineaPig: "Ponglish po kilku miesiacach za granica? Dobre :) Jak sie chce udawac bardziej angielskiego, niz sie jest to sie wymysla takie wlasnie dziwadla jezykowe. " Jak pisałam, być może kolega trafił do środowiska posługującego się ponglishem i mówił tylko i wyłącznie nim przez te parę miesięcy. Zresztą szybkość nabycia jakiegoś języka jest zależna od naprawdę wielu czynników, począwszy od indywidualnych predyspozycji, poprzez środowisko właśnie, a skończywszy na tym, jak bardzo ci dany język jest potrzebny. Skoro w ciągu krótkiego czasu można opanować profesjolekt, to dlaczego nie odmianę terytorialną, zwłaszcza że kolega zapewne znał oba języki, choć angielski zapewne w bardzo podstawowej wersji, więc musiał je tylko połączyć. I serio, kto sam wymyśla dziwadła językowe, żeby zabłysnąć? Przecież to piekielny wysiłek tak się bawić językiem, zwłaszcza że i ośmieszyć się wtedy można. Dużo łatwiej jest zaszpanować nowymi butami czy złotym rolexem, co się je za zarobione za granicą pieniądze kupiło :P "Dlaczego nikomu z moich znajomych (ani tych bi, czy multi jezycznych - urodzonych tutaj, ani tych przyjezdnych z Polski) nie zdarza sie kaleczyc polskiego?" Bo nie obracacie się w środowisku ponglishowym, poza tym staracie się mówić poprawnie w każdym języku, nie mieszając ich? :) Serio, jeśli jesteś świadomym użytkownikiem języka i starasz się go szanować i nie kaleczyć, to chwała Ci. Dzięki temu łatwiej jest zapanować nad dwujęzycznością i nie przerzucisz się na odmianę mieszaną języka, szczególnie jeśli nie masz z nim dużego kontaktu. Ale w całkiem innej sytuacji znajduje się człowiek, który trafia do środowiska, gdzie wszyscy mówią dajmy na to ponglishem czy gwarą. Tu nie chodzi nawet o świadome naśladownictwo, po prostu elementy tej odmiany przenikną do jego języka. Ponglishem posługują się zazwyczaj ludzie mniej wykształceni, nieprzywiązujący aż takiej wagi do poprawności językowej. Zazwyczaj nie mają pojęcia, że robią coś źle i nie myślą o tym, że kaleczą język, po prostu chcą się porozumieć z innymi. A że inni mówią slangiem, to nie mają zbyt wielkiego wyboru. Porównywanie tak różnych przypadków nie ma sensu. Jedni mówią ponglishem, innym udaje się tego uniknąć, tak samo jak w obrębie jednej wsi część dzieci nabywa gwarę, a część po prostu się jej nie nauczy, bo rodzice do nich nie mówią w dialekcie. " propos tego "slangu" uzywanego przez kolege. Nie, to nie jest normalne, gdy czlowiek swiruje z jezykiem, popisujac sie watpliwa znajomoscia angielszczyzny podczas posiedzenia w gronie starych kumpli ze szkolnej lawki, gdzie dla wiekszosci z nich swiat emigracyjny konczy sie wraz z granica wojewodztwa, z ktorego pochodza. " Nie znam kolegi i nie wiem, kiedy wrócił do kraju i czy zamierza jeszcze wyjeżdżać, nie mam pojęcia, czy jest typowym szpanerem i prostakiem, ale powiem jedno: z opisu przytoczonego w historii wynika, że on po prostu mówił ponglishem. Jeśli przerzucił się na inną odmianę językową i niedawno przybył do Polski, trudno mu będzie wrócić do polszczyzny ogólnej i pewnie zajmie mu to sporo czasu. Wątpię, żeby się popisywał, po prostu mówił, jak potrafił. Równie dobrze mogłabyś się posądzać o "szpanerstwo" i "prostactwo" moją babcię, która dobrych parę lat temu wróciła z Ameryki, a do tej pory wtrąca ponglishowe słówka i kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Jak już pisałam - może w tym indywidualnym przypadku kolega był bucem i chciał się popisać, a trafił na osoby, które potrafią się lepiej popisać od niego, nie wiem. Ale takie krytykowanie zjawiska językowego (które, notabene, nie jest "nową modą" tylko istnieje, odkąd istnieje masowa emigracja) to dla mnie zwykły przejaw ignorancji. I żeby nie było - jestem purystką językową, a jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że powinnam ośmieszać tych, którzy świadomości językowej nie mają, ani krytykować za coś, nad czym i tak nie mogą zapanować.

Odpowiedz
avatar Bydle
7 11

@sutsirhc: „Od kilkunastu lat pracuje z tzw. hanysami” Te, kluk, a ty żeś jest ptok czy krzok? :-)

Odpowiedz
avatar mesing
4 4

@sutsirhc: Znaczy się jesteś gorol ale oswojony. :) I to nie sarkazm. Ja też jestem gorol oswojony :)

Odpowiedz
avatar guineaPig
1 5

Cóż, nie ma tu co polemizować, jako że każde z nas ma inne zdanie, którego będzie sie kurczowo trzymać. Według mnie i wszystkich moich znajomych miesszkających za granicą jeśli ktoś chce mówić poprawnie, to po prostu mówi i tyle. Ja nie mieszkałam we flacie z karpetami, pomimo tego, że przez pierwsze dwa lata pobytu mieszkałam z Rodakami używającymi chyba wszelkich możliwych przeinaczeń językowych, a także z obcokrajowcami. Nie ważne w jakim środowisku się przebywa. Są książki, jest telewizja, jest internet. Jeśli kolega-burak używał stwierdzień "u mnie na flacie", "u WAS w Polsce" czy "mój mejt" wśród ludzi, z których część słowa "flat" czy "mate" nawet nie kojarzy, to nie powinno Cię dziwić, że ludzie odbierali go jak kosmitę i buca, co po kilku miesiącach polskiego zapomniał. Nie my go ośmieszyliśmy, a sam się ośmieszył. Jakikolwiek proces w jego głowie by nie zaszedł, to wybacz, ale nie miał chłop lat kilku czy kilkunastu, a był grubo po trzydziestce i nie wierzę, by jego język był tak ekstremalnie podatny na wpływy obcych naleciałości. Na dodatek stawianie piwa 20 osobom (niby miły gest, ale można się poczuć bardzo niezręcznie) i kpiny (choćby żartobliwe) na temat zadupia, z jakiego wszyscy pochodzimy naprawdę nie są na miejscu - może powinnam zawrzeć to w historii, ale nie chciałam zbytnio podjudzać. I uwierz mi, że miałam do czynienia z ludźmi przeróżnego pokroju i jedyną osobą, która wybiła się ze swoim pongliszem (wybacz, ale już sama ta nazwa zaczyna mi brzmieć idiotycznie) był wyżej wspomniany znajomy. Dodam jeszcze, że tak się składa, że aktualnie uczęszczamy na nauki przedmałżeńskie, w których bierze udział ok 100 polskich par. Z kimkolwiek nie zagadamy, każdy mówi normalnie. Da się? Da się.

Odpowiedz
avatar guineaPig
4 4

@mailme3: Wydaje mi sie, ze to zdanie sformulowalam poprawnie, ale moze jednak nie wystarczajaco jasno. Chodzilo mi o to, ze zadna z osob, z którą mielismy przyjemnosc sie zapoznac i pogawedzic nie kaleczy jezyka.

Odpowiedz
avatar sutsirhc
2 2

Bydle, messing zalezy jak spojzec,urodzilem sie na slasku,dziecinstwo mialem nad morzem, i trafilem spowrotem na poludnie kraju. Wiec czy hanys czy gorol to kwestia sporna. Lecz gware zdazylem poznac bardzo dobre.

Odpowiedz
avatar mailme3
-5 7

@guineaPig: "Z kimkolwiek nie zagadamy" to rusycyzm. Poprawną formą jest "z kimkolwiek byśmy gadali".

Odpowiedz
avatar Bydle
7 7

@sutsirhc: „Wiec czy hanys czy gorol to kwestia sporna.” Nienienie. Nie pytałem o to, bo sam zeznałeś, żeś gorol (oswojony ;-)). Pytałem o to, czyś ptok czy krzok. Bo pniokiem nie jesteś z definicji. Pniokiem może być tylko hanys - ktoś, kto od wielu pokoleń __żyje__ na Śląsku. Krzok zapuścił tu korzenie. Założył tu familyjo, albo z nią osiadł. A ptok? Przilecioł, posiedzioł i polecioł... :-)

Odpowiedz
avatar Chevelle
0 4

@guineaPig: tylko nie rozumiesz jednej rzeczy, którą Ameleta stara ci się wytłumaczyć - nie każdy jest "odporny" na wpływy językowe, tak samo jak nie każdy tak samo szybko łapie obcy język albo akcent. Jeśli spędza się czas tylko wśród ludzi, którzy mówią w określony sposób, to niektórzy (nawet tego nie zauważając) po prostu zaczną to podłapywać. Inni niekoniecznie, dlatego przykład "bo ja tak nie robię" ma bardzo mało sensu. Każdy jest inny, ja na przykład wpływom językowym ulegam bardzo łatwo, po pół roku po wyjechaniu na studia do Lublina zaciągałam aż miło (większość moich znajomych to byli tubylcy) i nawet tego nie zauważyłam, dopóki rodzice i znajomi nie zaczęli mi zwracać uwagi, że "o, koleżanka trochę zacjąga", a 3 lata po wyjeździe stamtąd dalej mi czasem to wraca, szczególnie po odwiedzinach u kolegów. Po angielsku na przykład rozmawiam głównie z Amerykanami, więc akcent siłą rzeczy mam amerykański, ale już po kilku godzinach rozmowy ze Szkotem zaczęłam łapać się na tym, że i słownictwo i akcent mi się trochę przestawia. A po kilku tygodniach intensywnej nauki francuskiego zaczęłam się zawieszać i na polskim i na angielskim, bo ich wtedy używałam dużo mniej, a francuskiego wcale dobrze nie znam. Też jestem szpaner i burak?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2014 o 13:08

avatar Mei
4 14

Chodziłam do liceum bardzo dwujęzycznego (matura międzynarodowa), gdzie wszystkie przedmioty były wykładane i zdawane w języku angielskim, ale uczniowie byli oczywiście w 90% Polakami (mieliśmy w klasie jednego obcokrajowca, ale i tak całkiem nieźle sobie radził po polsku). Teraz tak samo studiuję - na polskiej uczelni, z Polakami, ale w języku angielskim. W takich środowiskach tak się mówi. Dla nas to normalne, że wszyscy jesteśmy co najmniej dwujęzyczni i bardzo często zmieniamy język z polskiego na angielski i vice versa po kilka razy w jednej wypowiedzi, a czasem nawet w jednym zdaniu. Tak wygodniej, które słowo pierwsze przyjdzie do głowy (polskie czy angielskie) tego się używa i już. Ale to dość specyficzne środowisko, gdzie wszyscy rozmówcy się na to godzą i tak robią, no i każdy doskonale zna oba języki, więc to nie kwestia szpanu kilkoma nowymi słówkami, tylko po prostu wygody. Jednocześnie w czasie dyskusji na zajęciach trzymamy się tylko angielskiego, a np. w domu mówię tylko po polsku. I o ile zdarza mi się faktycznie czasami zapominać słówek, to po prostu robię chwilę przerwy w wypowiedzi i próbuję sobie przypomnieć, albo tłumaczę innymi słowami (co czasami brzmi komicznie, ale przynajmniej jest spójne językowo).

Odpowiedz
avatar Bydle
8 18

Cytat z historii, taki gwóźdź programu: „Koledze szczena opadła(...) i (...) ewakuował się przy najbliższej sprzyjającej ku temu okazji, gdyż rozmowa "nieco" przerosła jego umiejętności językowe.” @Mei: „Dla nas to normalne, że wszyscy jesteśmy co najmniej dwujęzyczni i bardzo często zmieniamy język z polskiego na angielski i vice versa po kilka razy w jednej wypowiedzi”” Czy czytanie ze zrozumieniem sprawia ci problemy w obu językach? Bo historia nie jest o ludziach dwujęzycznych... ;>>>

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 października 2014 o 23:49

avatar konto usunięte
6 8

Wpadnij do mnie do pracy. To dopiero multikulti językowe. Polshing to nic w porównaniu ze spanishingiem. Moja viserka( czy jak tam to się pisze) zna angielski na poziomie trochę lepiej niż komunikatywny. Lubi wtrącać hiszpańskie słówka. Jak czegoś nie wie,to pyta się naszych Angielek:) jeden hiszpańsko języcznych kolegów co prawda mówi biegle po angielsku,ale ma bardzo mocny akcent hiszpański i jak mówi szybko, to ciężko go zrozumieć. Drugi ostatnio mi powiedział,że jest na mnie głodny( miało być zły). Dogadujemy się normalnie,ale też ze względu na akcent jest czasami słabo. Kolega nienawidzi rozmawiać po angielsku przez telefon. Koleżankę Słowaczkę rozumiem w 90%. Z Litwinką nie ma problemu. Aha. Jedna nasza Hiszpanka poszła na college i dzięki Bogu, bo angielski miała bardzo słaby. A Tajka to chyba tylko dziękuję i dzieńdobry potrafi powidzieć. Ale rozumie co do nie powiemy

Odpowiedz
avatar Taczer
3 9

Bo język nie służy ani do ćwiczenia puryzmu, ani do szpanu. Służy do komunikacji i nie jest szczególnie istotne, jak mówisz, jeśli osiągasz cel w postaci porozumienia się z zespołem. Połowa problemów Polaków uczących się angielskiego (czy innego obcego) to wbite do łba przekonanie, że jak się nie użyje właściwej formy, to się lepiej nie odzywać.

Odpowiedz
avatar mailme3
-1 7

@Taczer: W pełni się z Tobą zgadzam. Język nie służy do szpanu. Dlatego dbajmy o jego poprawne używanie. Cytując "Chodzi mi o to, aby język giętki Powiedział wszystko, co pomyśli głowa"... Tylko tyle i aż tyle. Język jest żywym tworem, zmienia się w czasie, ewoluuje, ale, cechą ludzi inteligentnych jest to, że umieją używać narzędzi, które biorą do ręki. Gdy chodzi o język, jakoś nikt nie ma oporów by używać wyrażeń, których znaczenia nie zna. Jak ktoś mnie poprawi nie strzelam focha, nie mówię mu, że się wymądrza, umiem podziękować za zwrócenie mi uwagi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 października 2014 o 10:42

avatar mailme3
-3 13

..."jak ten jeden mąż* zaczęliśmy niczym biegli lingwiści konwersować"... Uwielbiam czytać, jak ktoś na marginesie historii delikatnie i z dużą dozą skromności zaznacza, że posiada pewne umiejętności w jakiejś dziedzinie. * jak który TEN mąż? Znam zwrot "jak jeden mąż". Jeżeli chcesz powiedzieć, że tu chodzi o konkretną osobę, wyjaśnij, proszę, któż to. Naucz się rozbijać związki frazeologiczne, potem ich używaj.

Odpowiedz
avatar guineaPig
-4 10

@mailme3: czepiajmy sie dalej:) tak, z "duza" skromnoscia musze stwiwrdzic, ze mówimy z narzeczonym biegle po angielsku. Kilku z naszych znajomach rowniez posluguje sie tym jezykiem swobodnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@mailme3: A ja uwielbiam czytać, jak ktoś s*a wyżej niż ma du*ę, bo zna się na związkach frazeologicznych i wymądrza się jak by pozjadał wszystkie rozumy. A tak na "marginesie historii" to ja osobiście uważam, że jeśli jest się czym pochwalić to trzeba się chwalić i mnie przynajmniej bardziej imponuje biegła znajomość jezyka obcego niż rozprawianie na temat poprawności jakiegoś frazeologizmu. Każdy zakumał o co chodzi, więc po co to rozkminiać. Idź się lepiej poudzielać na jakimś forum językoznawczym.

Odpowiedz
avatar guineaPig
-1 5

@mailme3: Często tak kogoś cytujesz i wytykasz mu błędy, czy tylko moje wypowiedzi są godne Twojej uwagi? Serio aż tak poważnie podeszłaś do tych "biegłych lingwistów"? Ja potraktowałam to bardziej jak ironiczno-sarkastyczną metaforę (lub coś w tym stylu-możesz mnie poprawić, bo pewnie pomyliłam pojęcia) i mam dziwne wrażenie, że większość czytających potraktowało to zdanie dokładnie tak samo. Nieeeee - Tolkien jest dla mnie zbyt nowożytny. Twórczość Shakespeare'a jest zdecydowanie bliższa moim upodobaniom językowym. Miłego rozprawiania nad resztą moich niewypalonych frazeologizmów i metafor, a ja tymczasem idę się jeszcze trochę popuszyć. A może ponapuszać? Puchnąć też brzmi fajnie...

Odpowiedz
avatar Bydle
6 12

@LuckyOne: „ja osobiście uważam, że jeśli jest się czym pochwalić to trzeba się chwalić” A nieosobiście jesteś przeciwnego zdania? Jak?

Odpowiedz
avatar guineaPig
-5 9

Co wy macie z tym czepialstwem ludzie? Wygląda na to, że gramatyka i ortografia powstała po to, żeby zaistnieć w internetach. Rozumiem poprawić kogoś, gdy robi rażące błędy ortograficzne, ale to wytykanie wszystkich możliwych błędów związanych ze stylistyką zakrawa o zarozumialstwo. Ponadto zauważyłam, że najwięcej do gadania mają użytkownicy, którzy sami nie wstawili nigdy żadnej historii. Podzielcie się czymś z czytelnikami piekielnych (nie wierzę, że was piekielne zdarzenia zupełnie nie dotyczą) i pozwólcie innym również i was pooceniać. Zobaczymy, czy nadal będziecie tacy "mocni w gębie".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2014 o 13:06

avatar mailme3
-4 8

@guineaPig: Lingwista: "Tolkien jest dla mnie zbyt nowożytny" Cóż, okazuje się, że dodatkowo nie znasz słów, którymi się posługujesz. Po pierwsze, Twoje upodobanie nie zmienia nic w kwestii czyjejś [Tolkiena] biegłości językowej. Po drugie, lingwista to inaczej językoznawca. Z definicji. Po zapoznaniu się ze słownikiem języka polskiego. Twoje lubienie bądź nie, nie zmienia tego, że J.R.R. Tolkien lingwistą był. Uznaję za pomyłkę wynikającą z niezainteresowania tematem mówienie "zbyt współczesny" o tym Tolkienie, kierowniku katedry języka staroangielskiego w Oksfordzie, autorze opracowań na temat Beowulfa, twórcy jednego z ważniejszych przekładów poematu o sir Gawenie, autora studiów nad dawnymi językami (przeważnie germańskim i celtyckimi) i porównywanie jego działalności w dziedzinie językoznawstwa, z pisarstwem Shakespeare'a. Po trzecie, nawiązując do głównego wątku, tak - wytykam błędy, jeżeli uznam to za stosowne, wytykam również to, co uznam za, w moim mniemaniu, warte wytknięcia. Po czwarte, tak, wymądrzam się. Ty chwalisz się swoją znajomością języka angielskiego, ja wskazuję na fanfaronadę i wytykam Tobie nieścisłości i niewiedzę. Stawiam znak równości pomiędzy tymi postawami.

Odpowiedz
avatar mailme3
-2 6

@guineaPig: "Podzielcie się czymś z czytelnikami piekielnych" Czy to jakiś przymus jest? "nie wierzę, że was piekielne zdarzenia zupełnie nie dotyczą" Zapewne takie sytuacje dotykają i nas, ale niektórzy (w tym ja) nie uznają za stosowne dzielić się nimi na tym portalu. Niekiedy też uznają, że ich historie nie będą zbyt ciekawe i nie zainteresują szerszego grona. "i pozwólcie innym również i was pooceniać" Nic nie stoi na przeszkodzie temu, by tak oceniać moje komentarze.

Odpowiedz
avatar Hausgestapo
7 7

I tu się kłania MIŚ: Dlaczego nie verstehen, my wszystko verstehen, Pan usiądzie, poczeka, się załatwi. Żydzi polscy, którzy od 50 lat mieszkają w Izraelu i gdzieś w świecie (oczywiście ci, którzy byli w pełnie zasymilowani), świetnie znają polski i można się do dziś z nimi porozumieć w tym języku. A przecież nie mają obowiązku go pamiętać.

Odpowiedz
avatar yannika
2 4

@Hausgestapo: Kiedy państwo powstawało, to bodaj tylko jednym głosem przeszło, że Polski nie został językiem oficjalnym Izraela. Więc to akurat nie dziwne.

Odpowiedz
avatar alexiell
2 4

@yannika: Akurat wydaję mi się, że dotyczyło to USA... I jednym głosem przeszedł angielski zamiast niemieckiego

Odpowiedz
avatar Lil25
-3 3

Mi się czasami zdarza, że jak wrócę do Polski to często rozpoczynm zdanie po angielsku, tak bezwiednie. Po prostu człowiek przyzwyczaja się do rozmowy w danym języku i to zostaje. Zresztą w drugą stronę jest tak samo; po przyjeździe z Polski do moich kolegów nawijam po polsku, co strasznie ich bawi: "Bo to taki fajny, syczący język jest". :)

Odpowiedz
avatar jonaszewski
7 7

Zawsze sobie w takiej sytuacji przypominam Zbigniewa Brzezińskiego, który Polskę opuścił w wieku 10 lat, a do dziś, mimo 86 lat na karku i całego życia w Stanach, mówi po polsku niemal bez cienia akcentu. Owszem, zdarzało mi się w liceum mieć kolejno polski, angielski i niemiecki i potem przez chwilę myliły mi się języki z wymęczenia, ale nie wyobrażam sobie zapomnieć polskiego po paru miesiącach w innym kraju.

Odpowiedz
avatar guineaPig
-1 5

@jonaszewski: Pierwszy komentarz w 100% trafiony w sedno sprawy, że tak się wyrażę, dzięki:)

Odpowiedz
avatar Czytajacy
4 4

masz 100% racje pelno tego buractwa !

Odpowiedz
avatar Zorba
2 2

Brawooooo!!! Brawoooo!!! owacje na stojaco :) bardzo dobra lekcja dla goscia

Odpowiedz
avatar klemenko
1 1

Tani szpan, ale i dowód na niewielkie kompetencje językowe w ogóle. Ktoś, kto nie opanował dobrze języka ojczystego (a ile słyszy się i widzi w sieci bardzo ubogiej, kiepskiej polszczyzny) nie opanuje dobrze obcego, a z ojczystym będzie miał jeszcze większe kłopoty. Mieszkam w Niemczech; w pracy mówię prawie wyłącznie po angielsku, przy załatwianiu codziennych spraw po niemiecku, w domu po polsku i języki te wcale mi się nie mieszają. Jestem w stanie zrozumieć, że można mieć problem ze słownictwem, zwłaszcza specjalistycznym, z dziedziny, którą poznało się dopiero będąc za granicą. Ale aż żal bierze, kiedy słyszę tutaj rodaków "robiących termin", "meldujących samochody" czy dzwoniących przy użyciu "Handy".

Odpowiedz
avatar Sororvis
0 2

Czasem (choć nie w opisanym po wyżej przypadku) można wyjść na "buraka" niechcący. Rok temu byłam na konferencji międzynarodowej, ale odbywającej się w Polsce. Na konferencji oczywiście trzeba było nawijać w języku angielskim. Dodatkowo poznałam na niej kilkoro naprawdę przemiłych ludzi, w tym moją przyjaciółkę z Rosji. Dziewczyna, zajmuje się co prawda jedną z nauk ścisłych, ale hobbystycznie interesuje się historią narodów słowiańskich. Dla tego bardzo zależało jej żebym oprowadziła ją po mieście, w którym konferencja się odbywała. Oczywiście rozmawiałyśmy głównie po angielsku, ale czasem pomagałyśmy sobie, ja polskim, ona rosyjskim. Zaznaczam mój angielski do rewelacyjnych nie należy więc żeby robić jak naj mniej błędów gramatycznych musiałam się bardzo skupiać w sobie (co prawda błędów nie uniknęłam, ale ich ilość nieco zmniejszyłam). Wracając z muzeum weszłyśmy do sklepu, wciąż rozmawiając. Cóż,do ekspedientki też zwróciłam się moim nie całkiem poprawnym angielskim. Gdzieś tak w połowie zdania palnęłam się w mój głupi łeb, czemu ja nadal nawijam tym koszmarnym łamańcem. Strasznie głupio mi było.

Odpowiedz
avatar Emiatko
1 1

Sama mieszkam na wyspach od ponad 8 lat, jednak wiekszosc ludzi mi nie wierzy, bo nie mam angielskiego akcentu :) Po polsku rozmawiam malo, bo nie mam po prostu z kim, ale to nie znaczy ze jezyk ojczysty od tak mozna zapomniec :D Fakt, faktem, moj Polski jest na poziomie czwartej klasy podstawowki, poniewaz wtedy wyjechalismy, ale miny polakow ktorzy sa tutaj 6 miesiecy i zaciagaja z angielskim akcentem (i robia ogromne bledy w pisowni) sa bezcenne, gdy dowiaduja sie ile ja tu mieszkam i jak biegle NADAL mowie po polsku :) Zwykle po prostu nie utrzymuje z takimi ludzmi kontaktu.

Odpowiedz
avatar Polka007
0 0

Zabawne! Jak można zapomnieć język macierzysty przez pół roku za granica, który używa się od urodzenia.... Znam kogoś kto miał 10 lat jak wyjechał za granice i tam skończył wszystkie szkoły, a teraz ta Osoba ma prawie 60 lat i żadnego problemu w mówieniu po polsku!!! Ja mówie biegle w 3 obcych językach i 4 w drodze uczenia się, alei nigdy nie zdarzyło mi sie tego pomięszać. Tym bardziej zapomnieć polskiego!! pozdrawiam xD

Odpowiedz
Udostępnij