Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed…

Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed poślizgiem, zarysowaniem czy obiciem.

Dziś będzie o konkurencji. Już kiedyś o nich wspominałem, przypomnieli się ostatnio dość mocno, to dlaczego o nich nie napisać.

Mam pracownika, już będzie ze dwa lata naszej współpracy. Tak ostatnimi czasy mój pracownik dostał nową propozycję pracy, jak pewnie się domyślacie, właśnie od konkurencji. Po co szkolić skoro można podebrać, prawda? Jeżeli ktoś jeździ jako przedstawiciel ponad dwa lata i nie jest zwalniany, to znaczy że ma wyniki. Tak, mój kierowca ma wyniki. W tym samym czasie u konkurencji na jego terenie było chyba ze 4 przedstawicieli, każdy po jakimś czasie odchodził bądź był zwalniany.

Kierowca poinformował mnie, że dostał taką propozycję, wie co o nich sądzę, on także ma wyrobione zdanie na temat konkurencji, ale z ciekawości można tam pojechać. Pomysł pochwaliłem. Był w piątek. Teraz przejdziemy do opisu jego doświadczeń z tego spotkania.

Spotkanie odbyło się w siedzibie konkurencji. Został zaproszony do pokoju i zaczęła się rozmowa z dwoma prezesami.
[P1] - Spotkaliśmy się tutaj w celu zatrudnienia Cię, na pewno dojdziemy do porozumienia.
Tutaj taka prosta gadka szmatka jak u każdego pracodawcy, przejdźmy do omawiania zadań i wynagrodzenia.
[P2] - Możemy Ci zaproponować 1600 brutto na rękę i 3% od sprzedaży. Rejon twojej pracy zostanie odrobinę zmniejszony od tego, na którym obecnie pracujesz.
[K] - Odrobinę, to znaczy ile zostanie zmniejszony? Jedno miasto to jest mało. Proszę o konkrety.
[P1] - Zostanie Ci zabrane:
Tutaj litania ile zostanie mu zabrane.
[K] - No to nie mamy o czym rozmawiać, chcecie mi zabrać 1/5 terenu sprzedaży, na którym są największe miasta i na którym robię największe obroty. Na dodatek wasza podstawa nawet nie pokrywa się z moją podstawą w obecnej firmie, a jak zabierzecie mi ten teren to będę naprawdę sporo mniej zarabiał. Co mnie nie interesuje, jeżeli miałbym do was przejść to tylko na lepszych warunkach, a nie gorszych. Po 1. Teren zostaje bez zmian, i chcę zarabiać minimum 2000zł brutto i 3% od sprzedaży faktycznej, czyli faktur, a nie pieniędzy ściągniętych, bo takie słyszałem plotki, że te 3% to od pieniędzy, które faktycznie trafią do waszej firmy.
[P2] - Ale u nas nikt tyle nie zarabia i u nas są mniejsze tereny.
[K] - A co to mnie obchodzi, że są mniejsze? Jak już wam mówiłem jak mam do was przejść to muszę mieć z tego więcej, jestem obecnie zadowolony z mojej obecnej pracy.
[P2] - Okej, okej zostanie teren ale nie możemy Ci podnieść płacy.
[K] - To dalej nie mamy o czym rozmawiać, bo obecnie zarabiam więcej. To mogę już wyjść, bo na razie to tylko chyba są jakieś żarty.
[P1] - Spokojnie! To tylko negocjacje.
[K] - Ale tutaj nie powinno być negocjacji, bo na razie to mnie zniechęcacie do pracy u was, a nie zachęcacie.
[P1] - Dobrze już dobrze, to ile pan chciałby zarabiać?
[K] - Jak wspominałem minimum 2000 i 3% od sprzedaży.
[P2] - Ale nikt u nas tyle nie zarabia! To bardzo dużo!
[K] - A mnie to obchodzi, tyle chcę dostać i nie zejdę niżej, mogę tylko podnieść.
[P2] - Możemy dać 1800.
[K] - Tyle to obecnie zarabiam, czy pan uważa że będę zmieniał pracę tylko dlatego że lubię? Ja muszę wiedzieć, że wam na mnie zależy! A teraz to pan mnie ewidentnie wkurza tymi negocjacjami.
[P2] - Ale ja nie wierzę, że pan zarabia te 1800 u Nyord'a. Toż to straszny skąpiec. Ale dobrze, damy panu 1850.
Tutaj uśmieszek.
[K] - To niech pan uwierzy, teraz pan jest niepoważny. Do widzenia!
[P1] - Dobrze już, dobrze dostanie pan te 2000.
[K] - Teraz to ja chcę już 100 zł więcej. Bo państwo mnie obrażaliście takim podejściem do sprawy.
[P2] - Teraz to pan jest niepoważny, tak podnosić w czasie negocjacji żądania!
[K] - A panowie byliście poważni grając ze mną w kotka i myszkę? Albo 2100 albo do widzenia.
Tutaj zbiera się do wyjścia.
[P1/P2] - Dobrze niech będzie. Od kiedy będzie pan mógł zacząć pracę?
[K] - Sądzę, że gdzieś za 4 miesiące, licząc od dzisiaj.
[P1/P2] - ZA 4 MIESIĄCE?! JAK? JAK TO?!
[K] - W umowie z Nyord'em mam miesiąc wypowiedzenia i 3 miesiące zakazu konkurencji.
[P2] - To weźmiesz urlop i będziesz pracował u nas, bo nikt zakazu konkurencji nie przestrzega, toż trzeba płacić na osobę niepracującą.
[K] - Urlopu niestety nie mam praktycznie, zostało mi chyba z 3 dni. A co do zakazu, on pewnie mi będzie wypłacał pieniądze z prostego powodu, ma za dużo do stracenia, o czym on sobie zdaje sprawę i na pewno wy.
[P2] - To weźmiesz zwolnienie, pojeździsz trochę i jak Ci zapłaci pierwszą "wypłatę" to wtedy przestaniesz.
[K] - Pan jest poważny? Jakie zwolnienie, zakaz mam cały czas nawet w umowie! Nawet jak bym tego zakazu nie miał, to nawet jakbym wziął zwolnienie łatwo by mnie sprawdził, bo mieszka kilka ulic dalej. Pewnie by codziennie zachodził.
[P2] - To spisz nam jego bazę danych i po tych 4 miesiącach my Cię zatrudnimy.
[K] - To najpierw poproszę gwarancję zatrudnienia na 2 lata.
[P2] - Po co ta gwarancja, chodzi nam o to żeby rynek nie stał.
[K] - To za bazę danych chcę pieniądze, taka baza kosztuje z 40tys. Bo znając was to byście już mnie nie zatrudnili.
[P1] - Nie ufasz nam?
[K] - Po tym co o was słyszałem i teraz się przekonałem to nie, nie ufam wam. Albo gwarancja zatrudnienia po 4 miesiącach albo po prostu nie będziemy współpracować.
[P2] - To chyba nie dojdziemy do porozumienia, te wydumane kwoty co do zarobków, nie jest to nam opłacalne, na dodatek 4 miesiące czekać na pracownika? To także nie jest opłacalne, nam jesteś potrzebny od zaraz!
[K] - Jak od zaraz to po prostu mnie wykupcie od Nyord'a. Żeby mnie zwolnił z klauzuli.
[P1/P2] - A ile to by kosztowało może wiesz? Tylko żeby nie jakoś dużo!
[K] - Tego nie wiem, ale pewnie te 3 miesiące pracy czyli jakieś 100tys.
[P1] - COOO?! Chyba nie będziemy mogli współpracować. Do widzenia.
[K] - Cóż, jednak to prawda co o was mówią. To teraz na ile zatrudnicie nowego przedstawiciela. Pobijecie rekord pół roku? Cóż, do widzenia.

Właśnie tak w mojej branży niektóre firmy postępują. Najlepiej pracować za darmo.

F. AS

by Nyord
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar poincare_duality
13 29

Piekielnosc jak rozumiem polega skorzystaniu z okazji i wyslaniu swojego pracownika na przeszpiegi do konkurencji. Podoba mi sie.

Odpowiedz
avatar Nyord
34 42

Nie wiem na jakich negocjacjach byłeś do tej pory ale jak chcesz zachęcić kogoś do pracy u siebie w taki sposób jak tu został pokazany to znaczy że mało wiesz o handlu. Przyjmijmy że dostałeś ofertę z konkurencyjnej firmy i oni proponują Ci jakies 30% niższe zarobki, a ty je przyjmujesz bo zostałeś przez nich zauważony?! Gratulacje jesteś pracownikiem roku!

Odpowiedz
avatar Nyord
4 14

@Xirdus: Doskonale wiedzieli ile zarabia, jedna zasada, dużo wiedz o sobie, jeszcze wiecej o konkurencji. Wiedzieli ile zarabia mniej wiecej z prowizji, to nie znali podstawy? Nie chce mi się wierzyć. Chodziło tylko o baze danych. Pracownik im potrzebny nie był. Zresztą jak wysyłają paczki z towarem, a obok sklep odwiedza przedstawiciel żeby tylko prowizji nie zapłacić od sprzedaży. Chyba chora sytuacja?

Odpowiedz
avatar ross13
17 21

Ciekawe ile konkretnie kwotowo wychodzi miesięcznie wspomniane 3% prowizji, bo bez prowizji same zarobki rzędu 1800 brutto to tragedia panie Nyord.

Odpowiedz
avatar khartvin
2 2

@ross13: z historii wynika ze to okolo kafla

Odpowiedz
avatar shango
7 9

Podejrzewam, że 2 tys brutto to masz na opłaty a prawdziwe pieniądze są z prowizji. Chorą konkurencję trzeba tępić. Zdrowia życzę i pozdrawiam Mirek

Odpowiedz
avatar Nyord
14 16

@shango: W tej branży zarabiasz właśnie na prowizji. Nie które firmy nawet nie proponują podstaw, tylko na prowizjach. Wole dać chociaż mało zarobić na urlopie niż w ogle nie dbać o pracownika na urlopie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 5

@Nyord: Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 8 stycznia 1997 r. § 6. Wynagrodzenie za czas urlopu wypoczynkowego, zwane dalej "wynagrodzeniem urlopowym", ustala się z uwzględnieniem wynagrodzenia i innych świadczeń ze stosunku pracy, z wyłączeniem: - i na liście wyłączeń NIE ma prowizji. Czyli pracownik w pełni prowizyjny, ale na umowie o pracę, na urlopie stratny nie jest. I tak, można taką umowę o pracę zawrzeć, po prostu wtedy w miesiącach gdy prowizje nie osiągną minimalnej krajowej, pracodawca wypłaca minimalną krajową zamiast tego, co wyszło z prowizji.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Zupełnie jakbym czytała o eks-firmie mojego męża. Tylko oni dawali 1000 zł podstawy przez pierwsze trzy miesiące, prowizja od zapłaconych faktur. Po trzech miesiącach stwierdziliśmy, że zawiesza działalność i szuka innej pracy, bo inaczej pracowałby tylko na koszty. Kpina.

Odpowiedz
avatar Nyord
2 2

@UglyDream: Firma z jakiego regionu Polski?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@Nyord: dolnośląskie, ale branża kompletnie inna :) ot po prostu wszyscy u nas tak zaczęli traktować pracowników. Dlatego teraz siedzimy w Szwajcarii już prawie całą rodziną, w tym dwaj naprawdę dobrzy handlowcy (jeden z 20letnim doświadczeniem).

Odpowiedz
avatar Nyord
5 5

@UglyDream: Widzisz a konkurencja tylko zlecenie na 1200 zł na rękę, podstawy 3% od sciągnietych pieniedzy, a jak za dużo zaczniesz zarabiać to zabierają punkty na których własnie tą prowizje wypracowujesz. Po co dać zarobić swoim pracownikom jak lepiej wysłać kurierem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

@Nyord: typowo polskie prowadzenie firmy. Tutaj może i nie jest idealnie, ale przynajmniej jakoś bardziej szanuje się własnych pracowników.

Odpowiedz
avatar Draco
6 12

@UglyDream: Nie powiedziałbym, że "typowo polskie". Takie opcję zdarzają się wszędzie na świecie. Tylko, że w krajach, w których przepisy prawa nie są tak porąbane jak u nas i przedsiębiorca nie jest karany kontrolami i chorymi podatkami za to, że chce zarabiać, to tacy cwaniacy szybko wypadają z rynku. A niestety u nas funkcjonuje sporo firm, którymi szefują cwaniacy i który wiedzą jak prześliznąć się pomiędzy przepisami.

Odpowiedz
avatar Vege
-1 3

@Draco: Ojojoj Draco - takie frazesy w Twoim wydaniu? To że system kar i kontroli w Polsce, to jest żywy przykład na to, że "ogrodzenie lew przeskoczy, waż się prześlizgnie, a bydło stoi" to jest jedna strona medalu (o podatkach nie piszę bo te są chyba wszędzie). Druga to taka, że w normalnych krajach kontrolę nie są prowadzone od tak sobie i żeby dowalić przedsiębiorcy tylko tak żeby faktycznie wyłapać nieprawidłowości (a jak się ich nie znajdzie to się wystawia odpowiednie certyfikaty które nota bene są mocno cenionymi zaświadczeniami), z zachowaniem takich procedur żeby były jak najmniej uciążliwe dla kontrolowanego. Z tym, że jak już nieprawidłowości się znajdą to nie ma zmiłuj - kary są takie, że cwaniaczek nie tylko traci firmę, ale i dom.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 października 2014 o 10:30

avatar krzysieks
1 1

@Vege: Z tego co mówił mi prezes mojej byłej firmy w UK HMRC (ang. urząd skarbowy) daje czas na naprawienie nieprawidłowości. I jeśli firma ma problemy, to między HMRC a firmą zawierana jest umowa po to aby przede wszystkim uratować firmę a nie dobić.

Odpowiedz
avatar Draco
1 3

@Vege: To nie są frazesy, to są doświadczenia znajomych którzy mieli/mają swoje małe działalności. Wygląda to tak, że na starcie mieli już kilka kontroli i osoby które ich kontrolowały przybyły w celu przywalenia kary. Czepiali się wszystkiego, każdej pierdoły i bywało tak, że potrafili w bardzo "interesujący" sposób interpretować przepisy. No i co chwila były insynuacje i bardzo wymowne gesty pod tytułem "daj kopertę". Jeden znajomy prowadzący malutką restaurację i który przygotował w niej naprawdę czystą i schludną kuchnię dostosowując się do norm i przepisów. Przyszła kontrola z sanepidu. Pani kontrolująca już od samego wejścia zaczęła narzekać i "kręcić nosem". Nic poważnego nie znalazła to się przyczepiła do jakichś totalnych pierdół w kuchni i zapowiedziała, że przez nie czas wydawania wszystkich pozwoleń się bardzo wydłuży, a przez ten czas restauracyjka nie będzie mogła funkcjonować i na siebie zarabiać. Znajomy w końcu zrozumiał wszystkie insynuacje i dużo mówiące spojrzenia. Włożył kilka stówek do koperty, kopertę przekazał pani z sanepidu i cud! Nagle te totalne pierdoły w kuchni zmieniły się z "poważnych uchybień" na "dopuszczalne", a spodziewany czas oczekiwania na wszystkie pozwolenia znacząco się skrócił. Inny przykład to przepisy. W każdym normalnym kraju jest jedna interpretacja przepisów i spory są rozstrzygane na korzyść obywatela. Ale nie w Polsce. Tutaj korzyść ma zawsze mieć urząd, a każdy urzędnik ma swoją interpretację. Osobiście się z tym spotkałem pracując w urzędzie. Kierowniczka miała swoją wykładnie przepisów ustawy. Co z tego, że była sprzeczna z logiką i interpretacją powszechnie uznawaną, a nawet kolidowała z prawem? A co do cwaniaków, to poznałem kilku pracowników zatrudnionych u takowych. Wiesz jak wyglądały kontrole? Kontrolerzy z różnych urzędów zazwyczaj kończyli kontrolę na gabinecie właścicieli. Czasem dla zachowania pozorów coś przejrzeli, gdzieś przeszli i tyle. A np. jedna księgowa opowiadała mi jaki mają bajzel w papierach i jakie przekręty odchodzą. Ale kontrole niczego nie wykazały. ;) A ile uczciwych firm zostało zarżniętych przez pomyłki urzędników? Czekaj co było ostatnio omawiane w mediach? A wiem, mała firma produkująca lody typu "sople". Taki płyn w plastikowych woreczkach, który się zamraża. Co z tego, że są przeznaczone do spożycia jako lody, co z tego, że jest o tym wyraźna informacja na opakowaniu. Urzędnik stwierdził, że to nie jest produkt spożywczy (pod który kwalifikują się lody), a napój czyli VAT skoczył 8% na 23%. I co z tego, że firma się odwoływała, karę i zaległy VAT zapłacić trzeba było.

Odpowiedz
avatar bukimi
0 0

@Draco: Lody sprzedawane są na VAT 5%, przynajmniej te tradycyjne. Co do lodów "do zamrożenia" to w sumie trudno bezkrytycznie przyznać rację firmie. Jeśli w sprzedaży jest płyn, to nie są to lody. Wiem jaki to produkt i zapewne można długo debatować nad tym do jakiej kategorii go wrzucić.

Odpowiedz
avatar Draco
0 0

@bukimi: Tak, tylko w tym wypadku sprawa wyglądała tak, że przy załatwianiu wszystkiego w US stwierdzono, że ma być ten niższy VAT bo to są lody. Przez wiele lat firma płaciła niższy VAT bo produkowała lody. Co ważne to tylko była sprawa sprzedawcy w sklepie, czy lody będą trzymane w zamrażalniku (forma lodowa), czy jako rozmrożone. Domyślnie miały być trzymane w zamrażalniku. Na pomysł, że lody to napój wpadł jeden z urzędników US. Musieli chyba nieźle główkować komu tu by karę strzelić i za co, że na takie coś wpadli. Całą sprawa była o tyle ciekawa, że ten urzędnik stwierdził, że KAŻDY LÓD powinien być obłożony wyższym VATem bo przecież każdy jest płynem po rozmrożeniu :/

Odpowiedz
avatar Vege
0 0

@Draco: "Wygląda to tak, że na starcie mieli już kilka kontroli ..." - to jest chyba normalne, że zanim coś zostanie dopuszczone do użytkowania musi przejść kontrole chociażby p-poż. " ... i osoby które ich kontrolowały przybyły w celu przywalenia kary" - ja mam kolegę który otwierał knajpę i jakoś takich doświadczeń nie miał - wszystko było zrobione zgodnie z projektem, na wszystko miał stosowną dokumentację. Kontrole przyszły zrobiły co miały zrobić i poszły i mówimy tu o sporym wolno stojącym lokalu (inwestycja na kilka milionów), także szansa na parę stówek łapówki raczej większa jakby zaczęły się czepiać pierdół. Ja rozumiem, że to kuchnia w lokalu twojego znajomego spełniała wszystkie normy, a zła pani z sanepidu chciała tylko w łapę dostać i masz taką ocenę tylko na podstawie jego opinii ? Ja mam kolegę od którego policja zawsze w łapę chce dostać i dlatego dostaje mandaty ze szczytu widełek taryfikatora, tylko jak się popyta o szczegóły to nagle się okazuje, że jechał 110 w strefie przyszkolnej gdzie obowiązywało 40, do tego miał jakąś postawę poszkodowawczo- roszczeniową. „W każdym normalnym kraju jest jedna interpretacja przepisów …, a każdy urzędnik ma swoją interpretację” – Przeraża mnie fakt, że ludzie biorą patologię za normę, druga sprawa jest taka, że ludzie są leniwi i im się nie chce szukać, czy skorzystać z usług prawnika – sam miałem sytuację gdzie US wydał niekorzystną dla mnie opinię i co poszperałem, znalazłem odpowiednie rozporządzenie MF (to nie są żadne dokumenty tajne spec-znaczenia), napisałem odwołanie od decyzji i przyjęli moją argumentację – można? Problem jest w tym, że: 1) Urzędasy postępują jak TU – damy niekorzystną dla petenta opinię, duża szansa, że się nie odwoła i przełknie pigułę (do takiego postępowania zachęca praca sądownictwa) 2) W dalszym ciągu urzędas nie ma odpowiedzialności materialnej za podejmowane przez siebie często bezprawne decyzje – jeżeli nie ponosi za to odpowiedzialności to po co ma się chociażby uczyć obowiązujących przepisów - i tak mu włos z głowy nie spadnie (ewentualnie po premii dostanie) 3) Kary nakładane w trybie administracyjnym – odwołać się możesz, ale i tak najpierw musisz zapłacić - może po wygranej pieniądze odzyskasz 4) Prawo działające wstecz – zmieniła się interpretacja przepisów, mało istotne, że do tej pory wszystko było OK., dowalimy Ci zgodnie z nową interpretacją za 5 lat wstecz 5) Brak zasady precedensu – chore jest sytuacja w której w dwóch takich samych sprawach mogą zapadać dwa diametralnie różne wyroki, bo sędzia miał gorszy dzień To są wszystko przykłady patologii „A co do cwaniaków, to poznałem kilku pracowników zatrudnionych u takowych. Wiesz jak wyglądały kontrole? …” – a wiesz jak to wygląda w krajach gdzie sobie z takim problem poradzono – kontroler nie pójdzie do gabinetu właściciela, ba nawet nie będzie z nim rozmawiał bez świadków, bo jak mu udowodnią łapownictwo to nie dość, że pójdzie siedzieć to zostanie z takimi długami, że jeszcze jego wnuki będą je spłacać. A podpieprzyć kontrolera może jego kontroler wewnętrzny, jedna z nastu instytucji państwowych, albo społecznych. Z kolejnej strony kary są takie (ja już nie mówię nawet o nieuchronności ), że się nie opłaca oszukiwać – z tego co pamiętam w stanach za zatrudnienie pracownika na czarno kary idą w dziesiątki jak nie setki tysięcy dolarów i to od każdej „sztuki”

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-3 9

"3% od sprzedaży faktycznej, czyli faktur, a nie pieniędzy ściągniętych" - dla mnie ten kawałek jest bez sensu. Na zwykła logikę to faktyczna sprzedaż jest wtedy, gdy towar wyszedł a pieniądze wpłynęły. Samo wystawienie faktury jeszcze niewiele znaczy, jeśli pieniądze za nią nie idą, i trochę dziwne jest nazywać je "faktyczną" sprzedażą.

Odpowiedz
avatar Vege
0 2

@bloodcarver: Co pracownika który wykonał swoją pracę interesuję, że kontrahent okazał się oszustem i nie płaci faktury? On swoją pracę wykonał i za nią zapłata mu się należy jak psu micha. Na takiej samej zasadzie wykonawca główny nie powinien płacić podwykonawcy za wykonaną i odebraną przez siebie jego część roboty na inwestycji, bo jakaś inna część zlecenia nie została odebrana przez inwestora i ten nie zapłacił mu pieniędzy - co to tego podwykonawcę interesuję? on swoją pracę wykonał i wykonał dobrze bo została odebrana, tak samo jak PH wykonał swoją pracę, bo towar sprzedał - została podpisana zrealizowana umowa, od załatwiania spraw niezapłaconych faktur jest windykacja, sądy i komornik nie PH.

Odpowiedz
avatar panikasy
0 0

@bloodcarver: moment sprzedaży to najczęściej moment dostawy towaru, czyli jak towar dostarczono to faktycznie sprzedaż miała miejsce

Odpowiedz
avatar Draco
13 17

Nyord czyli można powiedzieć, że masz szczęście bo twoja konkurencja to idioci. Może część osób nie rozumie o co chodzi, ale już tłumaczę. To nie były zwykłe negocjację pomiędzy osobą starającą się o pracę, a przedstawicielami firmy. To była próba podkupienia pracownika. W takim wypadku konkurencyjna firma musi kusić lepszymi warunkami i przedstawiać cudowny obraz współpracy. Najczęściej kusi się większymi zarobkami i wyższym stanowiskiem. W końcu to ten pracownik musi "zdradzić" swojego pracodawcę i przejść do jego konkurencji. W historii konkurencja nie dość, że oferuje mniejsze pieniądze to się kłóci z pracownikiem. Coś takiego to tylko totalni idioci mogą robić. Do tego szybko wyszło na jaw, że interesuje ich tylko "baza klientów" i kontakty. No i jeszcze jeden element wskazujący, że to idioci. Takie rozmowy trzeba prowadzić bardzo delikatnie i ważyć każde słowo, ponieważ, gdy pracownik, którego się chce podkupić, się zdenerwuje to jest bardzo duża szansa, że doniesie o wszystkim swojemu szefowi. I tak też się stało.

Odpowiedz
avatar Draco
13 17

@UglyDream: Widać było potrzeba Sherlocka, żeby to wytłumaczyć, bo z komentarzy widzę, że kilka osób nie łapię tej różnicy i ocenia to jako zwykłą rozmowę o pracę.

Odpowiedz
avatar Meliana
5 13

Wiesz Nyord, po takim pokazie lojalności, to na twoim miejscu pomyślałabym o podwyżce dla tego faceta. Bo w końcu znajdzie się ktoś z głową na karku i złoży mu prawdziwą propozycję, a ty zostaniesz z ręką nie powiem gdzie... Bo 1800 brutto, to hmmm... ledwie 120zł więcej, niż nasza minimalna, ustawowa jałmużna. Naprawdę nie jest wart nic więcej?

Odpowiedz
avatar archeoziele
2 6

@Meliana: Jeżeli jest dobry to z prowizji wyciąga jakieś 3x więcej niż podstawa.

Odpowiedz
avatar Meliana
1 1

@archeoziele: Zapewne. Ale wysokości prowizji świadczy tylko o nim, podstawa - o pracodawcy.

Odpowiedz
avatar MrSZ
10 12

A ja trochę nie rozumiem negatywnego nastawienia do podkupowania pracowników. Ja rozumiem że ze strony pracodawcy jest to pewien problem, ale tak przecież działa wolny rynek. Mam telefon w play, dzwonią do mnie z orange i próbują mnie podkupić i jeżeli ja na tym zyskam to wszyscy się cieszą. Jeżeli play miałby lepszą ofertę to bym od niego nie odszedł prawda? Pracuję jako programista i na moim rynku pracy to codzienność. Za dobrego pracownika trzeba zapłacić. Pracowałem kiedyś w jednej firmie i gdy kolega chciał podwyżkę, to nieee, nie możemy Ci tyle zapłacić. Jak przyszedł z wypowiedzeniem, to nagle chcieli mu dać więcej niż sam wcześniej proponował ale było już za późno. Także, Panie Nyord, ma pan dobrego pracownika ale o takiego trzeba zadbać bo jak to w definicji jest, A player lubi skakać :)

Odpowiedz
avatar Nyord
4 6

@MrSZ: A kto mówi że o niego nie dbam, tylko trzeba najpierw umieć mi go zabrać. A ta lojalka dużo tutaj mnie ratuje:)

Odpowiedz
avatar MrSZ
0 0

@Nyord: Nie mówię że nie dba Pan, tylko że trzeba dbać :). Teraz miał Pan szczęście że firma była kiepska, ale w przyszłości może znaleźć się ktoś o dobrej reputacji i sypnąć kasą z rękawa.

Odpowiedz
avatar CHErwonaWolnosc
5 11

Nie widzę nic nieetycznego w "podbieraniu" pracowników przez konkurencję. Wyszkoliłeś pracownika, więc myślisz że możesz mu płacić jakieś grosze? Nie. Żeby go nie stracić, musisz o niego dbać. Jeśli konkurencja zaproponuje mu więcej, to naturalne będzie że pójdzie do niej, bo pracuje się po to, żeby zarobić, a nie dla satysfakcji z pracy. PS. Co nie zmienia faktu, że akurat w tym przypadku rekruterzy konkurencji to debile.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 października 2014 o 17:36

avatar Zeus_Gromowladny
1 3

@CHErwonaWolnosc: To byli prezesi:D nie wiem jak ta firma funkcjonuje:D

Odpowiedz
avatar inmymind
0 0

@CHErwonaWolnosc: masz wiele racji, ale nie do końca. Praca powinna dawać satysfakcję, oczywiście - zadowoleniem nie opłacisz rachunków, niemniej wyobrażasz sobie chodzić do pracy, w której zarabiasz kokosy, ale jej nienawidzisz? Są jeszcze inne, poza wynagrodzeniem, profity w miejscach pracy, które trudno wycenić.

Odpowiedz
Udostępnij