Jest jeszcze ciepło, ale zaczęła się już - wyjątkowo wcześnie - zimowa miejska plaga: śmierdzący bezdomni w środkach komunikacji (i nie tylko).
Już mam za sobą pierwszą przymusową ewakuację z tramwaju. W wagonie po prostu nie dało się wytrzymać, pan (?) zakutany w szmaty, siedzący z tyłu, śmierdział niemiłosiernie, a motorniczy nie wykazał najmniejszej chęci do reagowania, mimo próśb pasażerów. Takich nieco mniej śmierdzących ("Dam radę, nie jest źle, otworzę szerzej okno i dojadę!") było już kilku.
Kilka wieczorów temu mąż znalazł w windzie śpiącego bezdomnego. Godzina 1 w nocy, na zewnątrz nie najzimniej, 200 metrów stąd jest pustostan - a pan niesamowicie śmierdział. Prośby i groźby nie pomogły, odmówił opuszczenia windy, pomogła straż miejska (serio, przydali się, byli mili i szybcy, wow).
Taksówkarz, który odwoził mnie ostatnio do domu (firma funduje, gdy kończy się pracę po 23), opowiadał, że mieli niedawno podobny desant. Pan nocował na klatce, regularnie jednak był wypędzany. Któregoś razu postanowił wyrazić swoje niezadowolenie z tego faktu i na każdym piętrze kamienicy pozostawił niespodziankę, rozsmarowując ją przy okazji na poręczach.
Trudno to spuentować. Śmierdzący niesamowicie brudem i alkoholem bezdomni to problem każdego większego miasta. Służby sobie nie radzą najwyraźniej, kanarzy i kierowcy/motorniczy mają to na ogół w nosie mimo próśb i skarg. Jak żyć, pani premier, jak żyć?
Ostatnio musiałam pójść równoległą uliczką, bo przede mną kuśtykało państwo menelstwo - powolne i śmierdzące ludzkimi ekskrementami. I nawet nie jest mi szkoda takich ludzi, bo żyją na ulicy na własną prośbę - mogliby korzystać z noclegowni czy innych przytułków, ale tam jest ważna zasada: trzeźwość. Sami na własną prośbę pozbawiają się człowieczeństwa.
Odpowiedz@kayetanna: Niekoniecznie. Czekając na pociąg rozmawiałem z nudów z jednym bezdomnym. Jakiś taki ucieszony był, więc pytam co taki zadowolony. A on na to, że zdobył ciapki (znaczy kapcie takie). Zdziwiłem się, po kiego bezdomnemu ciapki. Przecież zimno. A on na to, że teraz pojedzie do jakiegoś schroniska z prysznicami i jakąś super łazienką, żeby się w końcu wykąpać. A w regulaminie mają, że wstęp tylko z kapciami :) Jeśli nie kłamał i czegoś nie pomylił, to znaczy że nie wszędzie wystarczy być trzeźwym.
Odpowiedz@asmok: ja bym stawiała, że w regulaminie było, aby kąpać się w ciapciach, a nie że bez nich won. Chociaż w naszym kraju pełno jest absurdów to kto wie :P Z drugiej strony zawsze mnie zastanawia jakim człowiekiem trzeba być, aby wylądować na ulicy. Przecież każdy z nas ma jakąś rodzinę i znajomych, nie wyobrażam sobie, aby każdy się wypiął. A jak nie znajomi to instytucje, które pomagają stanąć na nogi. Zdobycie jakiejkolwiek pracy nie jest trudne.
Odpowiedz@kayetanna: mało życia jeszcze znasz. 11lat temu wylądowała na ulicy. Wszystko przez przez jedną osobę z rodziny, która zmanipułowala resztę rodziny. Spędziłem w ośrodku dla bezdomnych 3 tygodnie. Minęło 11lat, ale prawda wyszła na jaw, zostałem przeproszony kilkanaście tygodni.
OdpowiedzMotorniczy też brzydzi się dotknąć. A kanarowi nie zależy, bezdomny i tak kary nie zapłaci, bo jak go zmusisz?
OdpowiedzNa śpiących i śmierdzących w klatkach i w windach jest prosty sposób. Ubierasz glany, albo inne ciężkie buty, podchodzisz do takiego delikwenta i mu robisz masaż twarzy zanim zdąży otworzyć oczy. Procedurę powtarzasz aż do wyprowadzki delikwenta z twojej klatki schodowej. Oczywiście metodą bezkontaktową jest dobry domofon i dyscyplina lokatorów, ale przy dużej liczbie pięter (a tym samym i mieszkańców) oraz przejściach pomiędzy klatkami trudno ustrzec się zagnieżdżenia nieproszonych typów.
Odpowiedz@Fomalhaut: „Ubierasz glany” W co?
OdpowiedzDomofon nie pomaga jak jeden z lokatorów ma kumpli od kieliszka pośród okolicznych meneli/bezdomnych. :/
Odpowiedz@Bydle: ja tam ubieram ciuchy, skoro ludzie mogą mówić "chwyć za ręke mIe" zamiast mnie, lub robic inne błędy ortograficzne, które spotykam w co drugim komentarzu, to ja mogę ubierać ubrania i trudno!
Odpowiedz@drumm: „a tam ubieram ciuchy” W co je ubierasz? ;>>> „ja mogę ubierać ubrania i trudno!” Ależ masz do tego święte prawo, by normalnym ludziom przedstawiać się tak, by nie mieli wątpliwości z kim mają do czynienia. Konstytucja RP zapewnia takie prawo każdemu.
Odpowiedz@Bydle: naprawde przyczepiacie sie takiego słowa jak ubieram ciuchy? jest taka ogromna róznica miedzy zakładam ciuchy a ubieram ciuchy? I tak niedługo stanie się to poprawną formą tak samo jak "przyszłem"
Odpowiedz@drumm: "I tak niedługo stanie się to poprawną formą tak samo jak "przyszłem" - weź nie kracz...
Odpowiedz@drumm: „naprawde przyczepiacie sie’ Towarzyszu, od 1989 roku już nie musicie używać wobec nas pluralis majestatis. „jak ubieram ciuchy” No właśnie - jak ubierasz te ciuchy? Bo normalni ubierają dziecko, siebie, choinkę... A ubrania zakładają. ;>>> „jest taka ogromna róznica miedzy zakładam ciuchy a ubieram ciuchy?’ Tak. Szczęściarzom wykładają to rodzice. Pechowcom - nauczyciele w szkole podstawowej. Słowa mają swoje znaczenie nie dlatego, by kogoś gnębić,ale by móc się porozumieć. Im bardziej ktoś nie jest gimbusem, tym bardziej to rozumie. (ale rozumiem, że niektórzy muszą być impertynentami, choć nie rozumieją co to słowo znaczy) „I tak niedługo stanie się to poprawną formą tak samo jak "przyszłem"” Na szczęście nie. Tzn. ludzie gminu być może tak będą mówić - ale wykształceni - nie. I po tym (m.in.) będą się rozpoznawać.
Odpowiedz@drumm: "Przyszłem", tak samo jak "wziełem" NIE JEST i NIGDY NIE BĘDZIE poprawną formą. Wybij to sobie z głowy i nie ciesz się przedwcześnie. Raczej popracuj ze słownikiem.
Odpowiedz@Bydle: "...nie musicie używać wobec nas pluralis majestatis." Do kogo to piszesz? Prostymi słowami się zwracaj i po polsku, żeby cię WSZYSCY zrozumieli, a nie tylko "nieliczne jednostki". Z niezrozumienia są nieporozumienia i... minusy, kolego, minusy...
Odpowiedz@Armagedon: To że nie jest i w najbliższym czasie nie będzie to nie znaczy, że nie będzie nigdy. Może mi się to nie podobać, ale jeśli stanie się kiedyś językową normą dla większości, to w końcu i oficjalnie się poprawną wersją stanie. Język to żywy, a nie sztuczny, narzucony twór.
Odpowiedz@Bydle: Bydle, nie bądź bydle ;) "ubieram" w stosunku do ciuchów też może być formą poprawną. Zakładam gacie = Ubieram się (SIĘ) w gacie
Odpowiedz@tick: Owszem, ale tylko w połączeniu z "się w", jak sam napisałeś. Chociaż w zasadzie można też na przykład ubrać buty. W szalik i czapkę, żeby nie zmarzły;)
Odpowiedz@Bydle: te, Miodek, "ubrałem buty/kurtkę/czapkę" to regionalizm, ale dopuszczalny. A jeżeli nawet autorytety pokroju Mirosława Bańko nie widzą w tego rodzaju zwrotach żadnego problemu, to znaczy że po prostu się czepiasz dla samej idei. Czyt.: jesteś trollem.
Odpowiedz@Armagedon: Mam nadzieję że masz rację. Naprawdę. Mnie bardzo irytuje wymowa słowa Ketchup [Keczup] zamiast [Keczap], a niestety niepoprawna wymowa przeszła do języka polskiego i została już uznana za poprawną. Część słowa wymawia się po polsku (up->up), a część po angielsku (Ketch->kecz) . Język "polgielski".
Odpowiedz@santiraf: Keczap. :-) Rozumiem ból. Wszystko zależy od tego, jak długo dany wyraz funkcjonuje i kiedy delikwent się z nim spotkał. Gdy ktoś usłyszał od rodziców keczup, to nie uwierzy nigdy, że to keczap. Ale tak samo jest masztardą robioną z mastard sids (!). Choć dla wielu keczapowców musztarda jest już prawidłowa. No i żyj tu, człowieku, z takimi problemami. :-)))
Odpowiedz@mg1987: Chyba mieszkamy w tym samym wieżowcu:D
OdpowiedzKulka i do piachu.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Pierdo*isz.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Bo?
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Bo pier*olisz!
Odpowiedz@Armagedon: Zapachniało dniem, w którym kobieta gotuje obiad w siedmiu garnkach... ;-)))
Odpowiedzpowiem wam cos. Rozumiem ze może byc szkoda bezdomnych menelów itd, ale jesli byscie kiedys z nimi pogadali, to oni mają się lepiej od nas! Ich nie obchodzi za co wysla dzieci do szkoły, za co opłacą czynsz, wode, gaz. Za co opłacą ogrzewanie, kupią dzieciom ubrania. Ich obchodzi tylko to żeby kupić sobie winiacza i gdzieś przekimać i uwierzcie mi,ze ich zdaniem oni są bardziej szczęsliwi niż my. Podejdz do takiego menela i powiedz mu żeby sie ubrał, zrobił coś ze swoim życiem, zaczął zarabiac pieniądze, ogarnął się to ci powie ze jestes smieszny bo wszystko na czym mu zależy to na winiczu, więc on nie potrzebuje zarabiać kasy bo potrzebuje tylko 2 zł na wino!
Odpowiedz@drumm: Dodalbym do tego ze zima Straz Miejska rozwozi po ich legowiskach gorace zupy. Znacie jakis przypadek kiedy to bezrobotny, niepijacy i z chata dostaje gorace zarcie pod nos za pieniadze podatnikow?
Odpowiedz@Pytajnik: chciałabym tylko dodać,że to nam sie wydaje ze kazdy dąży to stabilizacji ustatkowania i że wszyscy powinniśmy mieć te same priorytety i wartosci, otóż nie, niektórzy chcą się tylko zachlać i przekimać. Można to ując jeszcze w inny sposób, otóż każdy ma inną definicję szczęscia
Odpowiedz@drumm: No wiesz, jak sie zastanowic to zycie opierajace sie na spaniu w najcieplejszym znalezionym miejscu, zebranie o kase oraz zachlanie sie kazdego dnia to jest pewna stabilizacja :D
OdpowiedzPani premier ma bezdomnych z polskich miast pozbierać? Jakby ludzie nie dawali żulom kasy to większość bezdomnych, pozbawiona kasy na codzienne pijaństwo, może w końcu poszłaby do przytułków, umyłaby się, ogoliła, wyprała ciuchy i może nawet poszukała jakiejś drobnej pracy. Ale nie, oni tacy biedni pokrzywdzenie, dajmy im na wino, niech mają coś z życia
Odpowiedz@komentator555: po co maja isc do pracy jak do pełni szczescia wystarczy im żarcie ze śmietnika i 2 zł na winiacza? a 2 zł zawsze uzbieraja, im nie potrzebna jest wypłata, bo oni nie potrzebuje 100 winiaczy, do zachlania się wystarczy jeden. Pewnych rzeczy nie zmienisz
OdpowiedzDawanie im kasy tylko utrudnia ich powrót do społeczeństwa i utwierdza ich w przekonaniu, że zawsze na alkohol i jakiś chlebek uzbierają. Gdyby tak nie uzbierali kilka dni z rzędu to może w końcu poszliby do tych domów pomocy, a to już jakiś krok ku lepszemu. Może przesadziłem, że większość, ale jakaś część zrezygnowałaby z żebractwa, gdyby przestałoby to być wygodne. Nie mówię tu o tym, że by bezdomni firmy rozkręcili, ale może jakieś ulotki, jakieś koszenie trawy, wrzucenie węgla do kotłowni, sprzątanie ulic. A jakby się wcześniej (raczej w "codziennym" stanie pracy nie znajdą) wykąpali, odwszawili, wyczyścili ubrania i ogolili to już byłoby lepiej i na ulicach i w tramwajach, i w parkach i skwerach. Wątpię, żeby większość była beznadziejnymi alkoholikami. Piją, bo to sposób na życie, nie trzeba brać odpowiedzialności, cel - tanie wino - codziennie zrealizowany, wchodzi w nawyk, uciekają od życia i problemów, a potem już nie wiedzą, czy są na ulicy tydzień, rok czy 10 lat
Odpowiedz@drumm to trochę błędne myślenie. Nie ukrywajmy, większość meneli to nie są "romantyczni" outsiderzy, dla których domem jest cały świat, mają gdzieś normy oraz wszystko, co wiąże się z życiem w społeczeństwie i po prostu cieszą się pełną wolnością. Oczywiście, im do szczęścia nie jest potrzeba wiele, a to głównie z tej przyczyny, że są alkoholikami. A z alkoholizmem jest jak z każdym nałogiem - na pewnym etapie szczęście = środek uzależniający. Tyle, że to nie ma nic wspólnego z takim prawdziwym szczęściem. Alkoholikowi na tym etapie faktycznie, jest wszystko jedno w co się ubierze, co zje i co będzie jutro, bo liczy się tylko ta jedna flaszka jakiegoś mózgotrzepa. Ona i tylko ona. To nałóg za niego myśli i to nałóg wyłącza w nim wszystkie instynkty, które normalnego człowieka od takiej sytuacji chronią.
Odpowiedz@LTM87: Masz wiele racji, ale... Nawet ciężki alkoholik nie stoczy się na samo dno, dopóki ma czego pilnować. Na przykład pracy. I jeśli ma wsparcie. Na przykład rodziny. Niepijącej, oczywiście. I jeśli ma jeszcze poczucie własnej wartości. Prawda jest taka, że dopóki alkoholik ma gdzie mieszkać i za co pić - nie musi żebrać pod sklepem i nocować po klatkach. Więc na razie dba o to, żeby nadal nie musiał. A alkoholizm nie wybiera. Może dopaść absolutnie każdego. Wojskowego, policjanta, prawnika, polityka, naukowca, sportowca, pilota, maszynistę, pisarza, aktora... i sławnego kardiochirurga też. Ale także sprzedawcę, akwizytora, robotnika bez kwalifikacji, fryzjerkę, bileterkę w kinie, ciecia, sprzątaczkę... I wszystko zależy od tego jakimi dysponują finansami, ile mogą sobie przepić bezkarnie, jak elastyczny mają czas pracy i jak wysoką tolerancję na alkohol. A także - w jakim stopniu mogą liczyć na rodzinę. Jeśli stracą robotę (niekoniecznie przez alkohol), albo zaczynają przepijać więcej, niż zarabiają - zaczyna się także równia pochyła. Tracą mieszkania, potem godność i szacunek ludzki, rodzinę, wszelkie ambicje i - tak zwane - wyższe potrzeby. Lądują na ulicy, bo nie mają odwagi strzelić sobie w łeb. Bardzo byś się zdziwił, gdyby okazało się, że ten menel w tramwaju był jeszcze 10 lat temu właścicielem sporej firmy, zarabiał niezłe pieniądze, jeździł bmw i chodził w szytych garniturach? A potem firma mu zdechła, żona zostawiła, bo nędzarz, komornik zlicytował chałupę i nagle okazało się, że już nie ma za co wychlać codziennie, nie tylko 0,7 whiskey, ale nawet 0,5 najtańszej gorzały. A PIĆ SIĘ CHCE!
Odpowiedz@Armagedon: Są takie dwa fajne powiedzenia: "Co było a nie jest nie pisze się w rejestr" I drugie IMO lepsze: "Niech zamilkną ci, co się przeszłością szczycą, albowiem każda dziwka była kiedyś dziewicą"
Odpowiedz@Armagedon: "A alkoholizm nie wybiera" - chyba sie z chu..m na głowy zamieniłeś! Jeżeli ktoś nie pije lub pije okazjonalnie to mu to ie grozi, podobnie jak narkotyki, palenie tytoniu itd. Jak mi firma padła to miałem ważniejsze wydatki niż alkohol, a jak "A PIĆ SIĘ CHCE!" to kup mineralną bo tańsza!
Odpowiedz@Armagedon: Tylko jest mały problem. Alkoholizm to choroba, a większość żuli to po prostu pijaczki-nieroby. Jak jeden czy drugi trafi do aresztu/więzienia i jest dłuższy czas trzeźwy to nie wykazuje jakiegoś "głodu". Po prostu on by się chciał napić. CHCIAŁ a nie MUSI. Olbrzymia większość żuli pije bo chce, a nie bo musi. Dla nich ich życie to szczyt marzeń, sączą jabola z kumplami, pogadają sobie jakieś żarcie się skołuje, gdzieś się prześpi noc. A pieniądze? Zbierają puszki, butelki i złom. Jak ktoś ma "dobry rewir" to po "piąteczku" ma kilka reklamówek butelek po piwie i puszek.
Odpowiedz@Armagedon: Co do alkoholizmu, napisalas duzo, przy czym nie wszystko jest prawda. "Nawet ciężki alkoholik nie stoczy się na samo dno, dopóki ma czego pilnować. Na przykład pracy. I jeśli ma wsparcie. Na przykład rodziny. Niepijącej, oczywiście. I jeśli ma jeszcze poczucie własnej wartości. Prawda jest taka, że dopóki alkoholik ma gdzie mieszkać i za co pić - nie musi żebrać pod sklepem i nocować po klatkach. Więc na razie dba o to, żeby nadal nie musiał." To jest tylko w czesci prawda. Alkoholik nie dba o prace, nie mysli o tym zeby jej nie stracic itp. Prawda wyglada tak, ze (w wiekszosci przypadkow) alkoholik musi stoczyc sie na samo dno zeby zrozumiec swoj problem. Zrozumienie problemu jest pierwszym krokiem do zmian.
Odpowiedz@GlaNiK: Dokładnie. Może Armagedon nie poznała za wielu alkoholików. Jeżeli mówimy o alkoholizmie to to jest bardzo silne uzależnienie psychiczne i fizyczne. Alkoholik MUSI się napić, bo inaczej nie jest w stanie funkcjonować. Wszystkie inne potrzeby i obowiązki idą na dalszy plan. Taka osoba może jakoś balansować i łączyć picie z normalnym życiem, ale to ZAWSZE kończy się tak, że normalne życie przegrywa z alkoholem. Jeżeli alkoholik będzie miał wybór - zapłacić rachunki albo kupić alkohol to wybierze alkohol. I nie ma znaczenia, czy alkoholikiem jest pani profesor pijąca gin, czy budowlaniec pijący wódkę. Alkohol staje się ich jedynym celem, sposobem na relaks, sposobem, żeby się dobrze bawić, remedium na wszelkie kłopoty itp. Alkoholik prędzej czy później pójdzie do pracy pijany, albo w pracy będzie pił co doprowadzi do jej utraty. W przypadku rodziny alkoholik będzie wolał się napić, niż np. bawić się z dziećmi. No i alkoholik ZAWSZE twierdzi, że nie ma problemu z piciem. I to jest pierwszy krok na drodze do trzeźwości, on musi się przyznać, ze ma problem i musi chcieć coś z nim zrobić. Odstawienie alkoholu powoduje reakcje organizmu. Organizm się domaga alkoholu i daje tego objawy. Alkoholik będzie rozdrażniony i zdenerwowany. Będzie myślał tylko o tym jak by się tu napić. ______________________________________ Natomiast czym innym jest zwykłe pijaństwo. Pijak pije bo lubi. Jak trzeba to pić przestanie i nie ma skutków ubocznych. Dla niego picie to jest super sprawa, bo najczęściej pije razem z kolegami. Alkohol daje mu dobry humor i fajnie szumi w głowie. Nie przejmuje się też zbytnio co inni powiedzą. Alkohol powoduje u takich osób agresję i wyniszcza im organizm, ale oni nie są uzależnieni. Powtórzę to jeszcze raz. Alkoholik pije bo musi, a pijak pije bo chce.
OdpowiedzPani Skarpetko, Nie wiem w jakim mieście pani jechała tramwajem, ale uważam, że te same reguły panują wszędzie... Jako motorniczy z powołania - NIE MOGĘ takiej osoby dotknąć, niby mogę poprosić o wyjście, ale jak sądzisz, co mi odpowie? Mogę się uprzeć i zrobić zatrzymanie, powiadomić straż miejską,a w tym momencie zdecydowana większość pasażerów nagle się obudzi i zacznie współczuć temu "biednemu" człowiekowi... przecież ten człowiek tylko siedzi (i śmierdzi) a ja się nad nim znęcam... zacznie się wołanie, jaki to ja jestem bezduszny i chamski, zacznie się cyrk na kółkach bo pasażerowie nie dojadą na czas itp itd.. Nawet nie wspominając o konsekwencjach takiego zatrzymania u kierownictwa.. Pomijam sam fakt zatrzymania- to przecież zatrzymanie tramwaju- stoją wszystkie za mną ( bo mnie nie ominą :P ) zrobi się zamieszanie, itd itp Mógłbym się rozpisać na kilka stron, a efekt będzie ten sam... system chory - NIE motorniczy... my mamy niestety związane ręce... Proszę Cię jeszcze o jedno, wyobraź sobie taką sytuację, jaką miałem zeszłej zimy : do tramwaju wszedł typowy menel, śmierdział strasznie - łzy z oczu wyciskał - i usiadł sobie zaraz za kabiną motorniczego... zrobić mu nic nie mogłem, patrz wyżej, na każdej końcówce, grzecznie wysiadał, i szedł na przystanek dla wsiadających, i znowu wchodził do mnie do tramwaju i siadał za mną... i tak przez DZIESIĘĆ GODZIN czujesz klimat?
Odpowiedz@zieloneglany: Za kolejnym nawrotem rzekłabym mu tak. "Panie menel, śmierdzisz tak, że śniadanie przez gardło mi nie przejdzie. Rozumiem, że zimno, a tramwaj ogrzewany. Ale nie tylko mój. Bądź pan uprzejmy przesiąść się do następnego, przynajmniej na kolejne kółko, coś się pan tak na mnie uparł? Jak se pan pójdziesz, dam ci, panie menel, moje drugie śniadanie, którego i tak już nie przełknę, a jeszcze dorzucę dwójaka na napój. No, to jak?" A tak naprawdę, to chyba masz telefon komórkowy? Przecież na pętli stoisz czas jakiś? Nie można było zadzwonić po straż miejską, żeby podjechali na tę pętlę i zaopiekowali się śmierdziuchem?
Odpowiedz@zieloneglany: Albo jesteś mało pomysłowy albo strasznie srasz w gacie przed szefostwem. Wystarczyło w momencie gdy stał sam na przystanku podjechać tak żeby menelik miał przed sobą pierwsze/ostatnie drzwi i otworzyć mu na drugim końcu wozu i pod żadnym pozorem nie włączać przyzwolenia na otwarcie przez pasażera. Zanim by dobiegł zamknąć i odjechać. Przystanek obsłużony, drzwi były otwarte na przystanku i wszystko ok w papierach i elektronice. A przecież menel się nie poskarży że mu nie otwarłeś drzwi. Chyba że jedyną opcją otwarcia drzwi to właśnie otwarcie przez pasażera to odpada.
Odpowiedz@Armagedon: ten tekst do pana menela dał mi uśmiech na co najmniej pół dnia :)
Odpowiedz@zieloneglany: Amen. Współczuję, mam relację codziennie :/
OdpowiedzJesli bezdomny nie zrozumie, dwa maksymalnie trzy razy uwag że go nie chcą, to lać... byle mocno.
Odpowiedz@misiafaraona: No!!! Najlepiej bejsbolem, żeby krew tryskała na boki i kości pękały. A jeszcze lepiej od razu zabić!!! Lubisz takie obrazki??? Wiesz ty co? Sama się zlej. W gacie.
Odpowiedz@Armagedon: Uwielbiam, wiesz kajdanki pejcze takie tam...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2014 o 7:51
@misiafaraona: Ale koniecznie z menelem???
OdpowiedzA co miał niby zrobić pan motorniczy? Podejść i powiedzieć do kolesia: panie żulu proszę opuścić pojazd bo śmierdzisz pan? Druga sprawa skoro z ciebie taka hrabianka to podróżuj sobie własnym samochodem albo taksówką.
Odpowiedz@jeery22: Poczytaj regulaminy przewozu. W wielu jest już "zakaz śmierdzenia" i to nawet jak masz bilet, to kierowca/motorniczy może taką osobę wyprosić. Jednak siły użyć nie może.
Odpowiedz@Draco: pierwszy z brzegu regulamin przewozu bydgoskiego zdmikp: II 15: "Osoby uciążliwe dla innych pasażerów (...) mogą być usunięte z pojazdu chyba, że naruszałoby to zasady współżycia społecznego." Nie ma konkretnego zapisu i "zakazie śmierdzenia", niestety... może gdzieś indziej są, z chęcią się zapoznam.
Odpowiedz@inmymind: To jest właśnie ten zapis. Przewoźnicy ujęli to tak bardzo delikatnie i dołączyli od razu inne przypadki "zakłócania spokoju". Nie ma co się oszukiwać, osoba uciążliwa dla innych pasażerów to w 90% przypadków śmierdzący żul. Pozostałe 10% to Seba którego nie stać na słuchawki i jakieś darcie ryja.
Odpowiedz@inmymind: W warszawskiej komunikacji nie ma może zakazu śmierdzenia, ale jest trochę bardziej dosadnie to sformułowane: "Osoby zagrażające bezpieczeństwu, porządkowi lub wywołujące odczucie odrazy otoczenia mogą być usunięte przez obsługę pojazdu, pracowników nadzoru ruchu, służby metra lub kontrolerów biletów z pojazdu, przystanku lub ze stacji metra, bądź niedopuszczone do przewozu lub wejścia do strefy biletowej metra." Niewątpliwie osoba śmierdząca wywołuje odrazę otoczenia, ale niestety, prawda jest taka, że kierowcy mają odgórne zalecenie, żeby takich ludzi nie tykali, bo to zajęcie dla SM.
OdpowiedzCywilizacja i prawo owszem, ale filarem każdej cywilizacji i każdego prawa jest koniec końców siła fizyczna bo tylko ona jest ostatecznym argumentem. Moralnie i etycznie nie widzę różnicy między wyrzuceniem menela z tramwaju a wezwaniem straży żeby to zrobiła za ciebie. Służby państwowe są jedynie personifikacją woli obywateli i realizują w ich imieniu pewne zadania. Dlatego też rozwiązanie polegające na wytarganiu pana menela za fraki powinno być jak najbardziej akceptowalne, z tym, że państwo nie lubi jak się mu zabiera monopol na używanie siły, materiał na inną dyskusję. A w wielu ludziach już tak zakorzenione zdobycze socjalizmu, że samemu dotknąć menela to barbarzyństwo i koniec świata, ale Policja czy straż to niech go wyrzuca. Hipokryzja.
OdpowiedzNiestety żule to duży problem. Najgorsze jest to, że oni się niczego nie boją, a ich jedyną potrzebą jest tanie winko. Oni mają gdzieś nawet własne bezpieczeństwo i zaryzykują nocleg na mrozie byle tylko żłopać jabola. Jedyną metodą przeganiania ich jest metoda siłowa. Najlepiej wezwać do tego Straż Miejską, albo Policję, oni mają odpowiednie uprawnienia i środki by takiego "gościa" usunąć z klatki czy innego miejsca. Jeżeli oni nie reagują to pozostają inne rozwiązania siłowe na własną rękę. Bo jedyne czego żule się boją to ból i utrata życia.
Odpowiedz@Draco: Coś mi się wydaje, że sam sobie przeczysz.
Odpowiedz@Armagedon: A w którym miejscu? Jeżeli chodzi o to zdanie: "Najgorsze jest to, że oni się niczego nie boją, a ich jedyną potrzebą jest tanie winko." to chodzi w nim o to, że żule nie boją się bezrobocia, bezdomności, braku pieniędzy, pobytu w areszcie, skazania przez sąd itp. Nie boją się też PERSPEKTYWY śmierci z powodu przepicia, zatrucia się jakimś "wynalazkiem", zamarznięcia, czy potrącenia przez samochód. Natomiast w przypadku, gdy są w sytuacji zagrożenia i może ona spowodować ból, lub śmierć to tego się boją. No chyba, że mają już mózgi równo wytrawione przez płyn do szyb i inne wynalazki. Takich też widziałem, oni nie boją się absolutnie niczego. Wyskoczyć przed nadjeżdżającą ciężarówkę? - nie ma problemu, zwyzywać grupę rosłych nastolatków? - nie ma problemu, nasrać komuś na samochód? - nie ma problemu.
Odpowiedz@Draco: Generalnie proponuję, żebyś obejrzał sobie to: http://www.youtube.com/watch?v=RhevWlANpPs Powinno to nieco zmienić twój pogląd na alkoholizm, oraz przekonanie o możliwości kierowania swoim postępowaniem przez alkoholików. Zwracam również twoja uwagę na to, że ci ludzie, w przeważającej większości, NIE WYGLĄDAJĄ na alkoholików, ani tym bardziej na meneli. Film trwa 10 minut, tyle chyba możesz poświęcić. Potem możemy dyskutować nadal.
Odpowiedz@Armagedon: A jak według Ciebie wygląda alkoholik? Bo to mnie bardzo ciekawi. Alkoholikiem może być każdy człowiek i powtarzam to po raz kolejny chyba w każdym komentarzu o tej tematyce. Alkoholizm KAŻDEGO sprowadza na dno. Nawet jak alkoholiczką jest pani prezes dużej firmy, to alkohol w końcu spowoduje, że zawali pracę (wystarczy, że kilka razy pójdzie pijana na jakieś ważne spotkania) i zniszczy jej relacje rodzinne.
Odpowiedz@Draco: Skoro poruszasz tylko temat wyglądu i usiłujesz mnie przekonać do moich własnych wypowiedzi - to oznacza, że jednak NIE obejrzałeś lego filmu. Szkoda...
OdpowiedzOstatnio wracałem nad ranem (ok. 6.00) do domu i na schodach śpi bezdomny. Myślę sobie - spoko. Ok. 14 wychodzę do sklepu, a na schodach zamiast bezdomnego leży śmierdząca pozostałość bo bezdomnym...
OdpowiedzA ja ci życzę żebyś, miała okazję poczuć jak to jest być bezdomnym. Chciał bym żebyś poznała noclegownie, pomoc służb i nastawienie ludzi. Żeby w takie dni jak teraz poczuła jaką temperature odczuwasz, kiedy jesteś głodny i nie wyspany. Los jest nie przewidywalny, dziś jesteś bogaty, ale jedna błędna decyzja sprowadza cie na ulicę. Zalamujesz się i podajesz.
Odpowiedz@grruby80: Zacznij odróżniać ludzi bezdomnych od żuli. Bo to nie jest tożsame pojęcie. Bo zwykły bezdomny może być czysty, nie śmierdzieć i gdzieś pracować. Wystarczy, że nie chla i nagle sporo miejsc gdzie zostanie udzielona mu pomoc stoi przed nim otworem.
Odpowiedz@Draco: Jak ty pierniczysz, w imię ojca i syna... Jakich miejsc, do urwiej nędzy? OPS? Noclegownie? Fundacje? KTO da bezdomnemu DOBRĄ pracę? Czy ty, do cholery, nie pojmujesz, że osoba bezdomna, praktycznie, nie ma już w życiu żadnych perspektyw? Na co ma liczyć? Na wygraną w lotto? Na spadek? Na mieszkanie socjalne? Gówno dostanie, jeśli nie ma dzieci. Nigdy ci nie przyszło do tej pustej, impregnowanej na rzeczywistość łepetyny, że bezdomność NIE MUSI zaczynać się alkoholizmem? Że może to alkoholizm jest skutkiem bezdomności? Czego ty oczekujesz od bezdomnych ludzi? HEROIZMU? Odporności psychicznej WIĘKSZEJ niż przeciętna? I jeszcze coś. Przyjmij wreszcie do wiadomości, że dopóki alkoholik ma wsparcie w rodzinie i ma gdzie mieszkać - nigdy nie będzie zawszonym, śmierdzącym menelem jadącym autobusem. I nie oznacz to, BYNAJMNIEJ, że jest MNIEJSZYM alkoholikiem od tego menela, dlatego, że nie śmierdzi i nie sra po klatkach. Z marszu mogłabym ci wymienić dziesiątki nazwisk znanych alkoholików, którzy funkcjonują, bo ktoś zawsze o nich się troszczył. Takich, którzy się podźwignęli, i takich, którzy się zapili w zaciszu domowego ogniska. A także takich, którzy wylądowali w przytułkach, bo stracili wszystko. Tyle, że u nas takich przytułków nie ma. Jest ulica i śmierdząca noclegownia. Stamtąd już NIE MA powrotu. I powiem ci, dlaczego alkoholik aktor, wokalista, dziennikarz, polityk, LEKARZ, artysta, pisarz - może pić i funkcjonować latami. Bo ma przyzwolenie środowiska, tolerancję, możliwość zarobków i opiekę. Zabierz mu to wszystko - i ląduje na ulicy jak przeciętny zjadacz chleba. Ale dla ciebie, przecież, tacy ludzie to tylko "pijaki", które "lubią wypić", ale mogą przestać, kiedy zechcą. Problem w tym, że już nie chcą. Alkoholizm, jak KAŻDY nałóg - to choroba duszy. Nikt nie planuje zostać alkoholikiem sięgając po pierwszy kieliszek. Dla jednego lata studenckich imprezek skończą się tak, jak i zaczęły. Dla drugiego - będzie już za późno. Tyle, że jeszcze przez długie lata nikt go o alkoholizm podejrzewać nie będzie, nawet on sam siebie. Ot, lubi chłop popić na imprezkach i tyle. A potem jest bolesne przebudzenie z ręką w nocniku i wielkie zdziwienie otoczenia. Bo przecież nie chodził obszczany, nie łaził na czworakach po podwórku, nie lał żony i dzieci, no i ZARABIAŁ.
Odpowiedz@Armagedon: Scenariusz jest najczęściej taki, że to alkoholizm prowadzi do bezdomności, a nie bezdomność do alkoholizmu. Alkoholicy dzielą się na dwie kategorie: Pierwsi to ci, którzy walczą ze swoim nałogiem. Mają poczucie, że to oni sami są winni uzależnienia, wiedzą, że ich życie zależy od ich wysiłku, są świadomi swojego udziału w tym co się z nimi stało. Chodzą na terapię, na grupy AA, unikają alkoholu. Owszem, miewają wpadki, ale zawsze się podnoszą i walczą, lub szukają adekwatnej pomocy. Ci są godni wszelkiego podziwu i wsparcia, bo walczą, często heroicznie, ze swoją wielką słabością. Drudzy to ci alkoholicy, którzy uważają, że to inni są odpowiedzialni za to, że oni piją. Wredna żona, zły mąż, niewdzięczne dzieci, niemiły szef, nie dość opiekuńcze państwo itd. Nie czują się uzależnieni, nie chodzą na terapię, bo uważają, że jej nie potrzebują. Chętnie wysłaliby za to do leczenia tych, który wytykają im picie. Uważają, że to inni powinni zadbać o ich komfort picia i broń Boże nie czepiać się ukochanego piwka. Takich ludzi trzeba "kopnąć w tyłek" i nie dawać im ani odrobiny wsparcia, bo oni wykorzystają to do wzmocnienia swoich mechanizmów uzależnieniowych. Podsumowując - litowanie się nad alkoholikami to klasyczna droga do współuzależnienia. Trzeba alkoholikom oddać pełną odpowiedzialność za swoje życie i picie oraz pomagać wyłącznie tym, którzy sami chcą coś w swoim życiu w temacie alkoholu zmienić. Pijący bezdomni niemal w 100% rekrutują się z drugiej kategorii alkoholików. Chętnie wezmą pomoc, ale sami nic ze swoim życiem nie zrobią. Oni nie dlatego nie mogą znaleźć pracy, bo są bezdomni. Oni nie mogą znaleźć pracy z tego samego powodu dla którego ją stracili i znaleźli się na ulicy tj. alkoholu i nieodpowiedzialności.
OdpowiedzCalkowicie zgadzam sie z moim poprzednikiem i wlasnie jego wypowiedz sklonila mnie do zalpzenia konta. Jako ze ja bylam (i czesciowo wciaz jestem osoba bezdomna) mam duzo do powiedzrnia w tym temacie. Tak! Bezdomny majacy dostep do internetu, ktoru nie jest ciagle pijany i potrafi ulozyc kilka senspwnych zdan! czyz to nie jest niesamowite?! Otoz nie. W polsce istnieje jeden poglad: bezdomny to pijak, cpun ktory ze swojej glupoty stracil wszystko co w wiekszosci przypadkow mija sie z prawda. Moze zabrzmi to idiotycznie ale kazdemu mpze zdazyc sie ttaka sytuacja. wustarczy nie miec szczescia w zyciu. Mieszkam w londynie i gwarantuje ze tutaj kiedy miniesz sie z bezdomnym na ulicy nie bedziesz wiedzial ze rzeczywiscoe jest bezdpmny. Czemu? Bo ttutaj sa swietne instytucje pomagajace takim osobom wyjsc z tego dolka i zaczac normalne zycie. Czego noestety braluje w polsce. Rodacy! Przestancie oceniac, zqcznijcie pomagac. Tyle ode mnie.
Odpowiedz@homeless: I tę różnicę pomiędzy bezdomnym, żulem i pijakiem co chwila podkreślam.
Odpowiedz@homeless: Po ilości literówek wnioskuję, że nie byłaś trzeźwa.
OdpowiedzLub pisalam na telefonie i dodawalam bez wczesniejszego sprawdzania :) ale internetowi wiedza lepiej :)
OdpowiedzJestem żoną motorniczego, żebym ja Ci tu wykładu nie zrobiła, co wolno a czego nie wolno motorniczemu w takich wypadkach. Może łaskawie spojrzeć z drugiej strony?
OdpowiedzA weżcie sobie pomyślcie: opłaca się właściwie zostać bezdomnym! I to nie znaczy pijącym menelem — można być takim "menelem bezalkoholowym"! Zrezygnować należy jedynie z wyglądu, elektroniki i higieny. Zupa za darmo od SM, jak będzie się uczciwie żebrać to się całkiem dużo kasy uzbiera (na jedzenie w zupełności wystarczy) (żeby prawdziwie "uczciwie żebrać", trzebaby wydawać na potrzeby tyle, ile trzeba, a resztę na charity, tylko na jakąś pewną). Do toalet publicznych albo w lokalach co mniej chronionych. Właściwie jedyną rzeczą, która by przeszkadzała, jest okrutne ludzkie chamstwo, szczególnie co gorszej młodzieży, która człowieka na ulicy potrafi zwyczajnie kopnąć, opluć — paradoksalnie jest to pożyteczne, zniechęca bowiem do bycia bezdomnym.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 października 2014 o 19:16
Tym, którzy tak zajadle bronią meneli (tak, meneli nie bezdomnych) proponuję wziąć takiego sobie do domu, nakarmić go, napoić i umyć a także dać przenocować we własnym łóżku. A nie pluć się, że potwory bo menel też człowiek i ma prawo przenocować. Mamy u nas w bloku okolicznego menela. Jedna zima - nocował na klatce jak było -20 i śnieżyca. Może ze 3-4 razy w sezonie. Smród, brud no ale dobra, mówi się trudno. Następna zima pan sobie już nocował codziennie. Na legalu pił wińsko na klatce, rozlewał, zostawiał resztki jedzenia. A i często po prostu s**ł na środku klatki. Tak właśnie. Tak menel odwdzięczał się tym, że mógł zanocować. Stawiał klocka na środku klatki. A ktoś to musi posprzątać, prawda? Gospodarz domu, który też jest człowiekiem, uczciwie pracuje musi sprzątać g**na po menelu. Sorry ale z jakiej paki? Bo sąsiad udaje dobrego samarytanina i otwiera menelowi klatkę? Bo nie on musi po nim sprzątać ale dobry uczunek zrobi. Dodam, że wspomniany menel jest w kontakcie z SM i Policją bo nieraz go widziałam z nimi jak go próbowali zabrać do noclegowni ale on woli chlać.
Odpowiedz