Niechcący „wynegocjowałem” swojemu pracodawcy lepsze stawki, ale po kolei :).
Dzisiaj miałem spotkanie z jednym z podwykonawców, podjechałem do niego do biura z „papierkologią”, chwila rozmowy i nagle pada „Panie Vege dał by się pan namówić na lunch, ja stawiam …” – chwila zastanowienia – no dobra z kierownikiem zrobiliśmy deal, że z papierami pojadę, ale do firmy już nie wracam, to i tak z czasem jestem do przodu, w sumie trochę głodny jestem - „ Nie ma problemu Panie Sławku, ale każdy płaci za siebie …”
W sumie zaciekawiło mnie skąd u pana Sławka nagle taki „biznesowy bon-ton”
Poszliśmy do pobliskiej knajpki, każdy zamówił na co ma ochotę. Pan Sławek „z pewną taką nieśmiałością” zaczyna się dopytywać, czy w najbliższym czasie jakiś zleceń nie będzie, żeby o nim pamiętać przy zapytaniach ofertowych, on nam da preferencyjne stawki, z nami mu się zawsze świetnie współpracowało …
Pytam się faceta co się nagle odmieniło, bo ostatnio dał nam odpowiedź, że jest zaangażowany w duże zlecenie, a nie chce się podejmować czegoś gdzie nie ma 100% pewności, że będzie w stanie się wywiązać, że uczciwe nas uprzedzał, że będzie średnio dostępny …, a tu taki zwrot o 180 stopni.
W tym miejscu pan Sławek „jednym przyłożeniem” dopił ½ piwa które miał w szklance i odpowiedział.
„Panie Vege z tym zleceniem co Państwu pisałem to ja myślałem, że Pana Boga za nogi chwyciłem, jak by to mi wypaliło to po tym projekcie ja bym mógł na spokojną emeryturę iść, ale z takimi sku……mi się nie da współpracować”.
Powiem szczerze, że w tym momencie trochę mi szczęka opadła bo od faceta w życiu gorszego wulgaryzmu niż „do diabła” czy „do cholery” nie słyszałem, a gość z branży „około budowlanej”.
Pan Sławek kontynuuje – „Panie Vege, ja myślałem, że to poważna firma z renomą mi to zleca, a to się okazało, że to jakaś firma córka, powołana do konkretnego projektu, na miejscu sami podwykonawcy nikt nic nie i każdy struga głupka.
Realizacja 200 km od Warszawy, ja ich informuje, że ja w takim razie coś muszę pracownikom wynająć, jakieś miejsce gdzie by mogli sprzęt cały trzymać. Oni mi na to, że nie oni mi wszystko zapewnią pracownicy będą mieli miejsce w hotelu pracowniczym wszystko miało być załatwione po Bożemu – ja to wszystko w umowie mam.
I co wysłałem 2 pracowników na pomiary - cały bus sprzętu. Dojechali na miejsce pytają się gdzie mogą sprzęt rozładować i kierownik im pokazuje jakąś szopę na klepisku gdzie ciągle ktoś wchodzi i wychodzi i oni tam mają sprzęt za kilkaset tysięcy trzymać?
Zadzwonili do mnie ja tego całego dyrektorka co z nim umowę podpisywałem, ten głupka rżnie - coś ma załatwiać, coś wyjaśnić i brak odzewu.
Jeden stał pilnował samochodu drugi się przeszedł po obiekcie – tam prawie nic nie gotowe i jeszcze długo gotowe nie będzie. Ja w umowie mam wpisany nieprzekraczalny termin i kary za opóźnienia, znowu do mnie dzwonią ja im mówię żeby przenocowali, zrobili rozpoznanie – nic na gębę wszystko na piśmie, na noc niech załatwią jakiś parking strzeżony i jutro niech wracają”.
Robi się coraz śmiesznej, w tym miejscu usłyszałem clou – Pan Sławek kontynuuje
„Z tym noclegiem dla pracowników to dopiero jazda – chłopaki się pytają gdzie ten hotel pracowniczy?, a ten kierownik robi wielkie oczy, bo nie ma gdzie swoich chłopaków położyć spać, żadnego hotelu nie ma tylko kwatery z piętrowymi łóżkami i moim zaproponował nocowanie w przyczepie kempingowej bez prądu i wody, jeszcze z informacją żeby po nocy nie wychodzili bo psy są spuszczane … .
Chłopaki dzwonią do mnie z pytaniem czy mają wynajmować gdzieś pokój na noc czy wracać do Warszawy. Kazałem im szukać hotelu ze strzeżonym parkingiem, znowu dzwonię do tego całego dyrektora wyłuszczam mu że to jest niepoważne i co słyszę w odpowiedzi – jak żeś Se pan królewiczów pozatrudniał to zapewniaj im pan królewskie warunki pracy we własnym zakresie.
Panie Vege całą noc nie spałem, punkt 6 następnego dnia dzwonię do chłopaków, żeby sprawdzili czy ze sprzętem wszystko OK.
Chłopaki pół segregatora uchybień w stosunku do tego co w umowie miało być zrobione wypisali, także umowę wypowiedziałem bez żadnych konsekwencji, ale nie tylko wam powiedziałem, że nie mam mocy przerobowych i teraz szukam na cito zleceń.
Napiszę szczerze, że długo mi po tej opowieści szczęka wracała na normalną pozycję, a tekst o „królewiczach …” rozwalił mnie na atomy – ot „kapitalysty” pełną gębą.
Wszystko ładnie, pięknie :-) Tylko po co to "cito"? Nie można urzyć polskiego wyrażenia? Nie chcę sie czepiać, lubię czytać Twoje historie, ale "cito" jakos mnie zniechęca.
Odpowiedz@GlaNiK: Qrwa, "urzyć"? Polskie słownictwo, powiadasz...
Odpowiedz@GlaNiK: "Cito" prawie każdy Polak, zwłaszcza starszej daty, zna. Z przychodni choćby. Poza tym to raczej nie do autora pytanie, czemu jego rozmówca wyraził się tak jak się wyraził. Lepszy cytat wierny, niż piękny.
Odpowiedz@bloodcarver: Z tym "... zwłaszcza starszej daty, zna" to mnie przeraziłeś, bo jakoś "na cito" nie kojarzy mi się bardzo obco. Z tym cytowaniem to gościa nie nagrywałem to też nie dam sobie nic uciąć, że jest w 100% wiernie z oryginałem (poza tekstem o "królewiczach" - to mi się wryło w pamięć).
Odpowiedz@PooH77: „"urzyć"? Polskie słownictwo, powiadasz” Oj, tam, pomylił się tylko trochę: === 8 WIRYDARZ 605-611 606. Omnia sunt hominum tenui pendentia filo. Wiszą rzeczy człowiecze, jak na cienkiej nici, Tak żeby je mógł urżnąć kozikiem przy rzyci. === Rzyć, żyć - ludziom prostym to się wciąż myli - zwłaszcza od, nakazanej przez radę paprotkową, zmiany pasorzyta na pasożyta. :-)
Odpowiedz@Vege: Dzisiejsza młodzież w wieku 16-20 lat przywykła już raczej do słowa "pilne". To miałem na myśli pisząc, dość niefortunnie, o "starszej dacie".
Odpowiedz@PooH77: Moj blad, nie jestem geniuszem :( Sprawdzanie pisowni jezyka polskiego niestety jest niedostepne (na tym etapie).
Odpowiedz@GlaNiK: A co do "cito", to wybaczcie mi, ze jestem prostym czlowiekiem, ale wczesniej nie spotkalem sie z tym slowem. ("Wujek" Google nie jest mi obcy)
Odpowiedz@Bydle: Oj tam... naważyłem słodu i z tego nawarzyłem piwa ;p
Odpowiedz@GlaNiK: Nie trzeba być geniuszem, żeby ogarniać zasady gramatyki. Podstawy. Swoją drogą - dlaczego kardynalne błędy, wynikające zazwyczaj z lenistwa i niechlujstwa, ludzie, zwłaszcza ci młodzi, zwalają na iloraz inteligencji, którego zbyt niska wartość nie pozwala im być geniuszem...?
Odpowiedz@PooH77: Hmmm mam wrazenie, ze "urzyc" jest bledem ortograficznym a nie gramatycznym (przynajmniej wg wujka Google, ale moge sie mylic). Jak juz powiedzialem, moj blad, nie zwrocilem uwagi na to jak napisalem (a powinienem), a nie mam sprawdzania pisowni (z roznych powodow), co by mi pomoglo w unikaniu bledow, przede wszystkim, ortograficznych. Tak, masz racje odnosnie ilorazu inteligencji. Mialem cos innego na mysli, ale wyrazilem to uzywajac niewlasciwego slownictwa. Moim zdaniem, jezeli chcesz komus wytykac bledy to powinienes spojrzec najpierw na siebie.
Odpowiedz@GlaNiK: ZAWSZE najpierw zaczynam naprawianie błędów od siebie - masz rację, popełniłem błąd w pośpiechu; użyłem złego określenia czegoś oczywistego - niczego ci nie wytykam, po prostu zwróciłem uwagę na babola jak arbuz. Ty natomiast się czepiasz, do tego nie stosujesz polskich znaków, co jest (bez względu na przyczynę) jawnym przejawem lekceważenia i lenistwa właśnie. I każda litera napisana przez ciebie niepoprawnie to błąd ortograficzny. Luz, nie spinam się, tak to już jest w dzisiejszym świecie. Niestety.
Odpowiedz@PooH77: Moje nie stosowanie polskich znaków nie jest jawnym przejawem lekceważenia i lenistwa. Powodów nie używania nie będę tłumaczył (nie mam też zazwyczaj czasu na kopiowanie znaków diakrytycznych z internetu). Nie czepiam się, zwróciłem Ci uwagę tak jak i Ty zwróciłeś uwagę mi. Zgadzam się, że to błąd, nie ukrywam tego, ale jak już wspomniałem, nie zawsze mam możliwość sprawdzania pisowni, tak teraz piszę, nie zawsze mam dostęp do polskich znaków. Na tym zakończę tę konwersację bo zacząłeś się czepiać po tym jak zwróciłem Ci uwagę na Twój błąd.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2014 o 22:00
@GlaNiK: Spoko, strzelaj focha jak 8-letnia dziewuszka, wisi mi to. Teraz napisałeś po polsku, cieszę się bardzo. Od początku chodziło mi tylko i wyłącznie o to, że w wypowiedzi, w której zwracasz komuś uwagę na błędy, jest wielbłąd. Dostęp do polskich znaków? A co to, zakazane jest? Ukryte? Ciężko dodać polski układ znaków na każdym komputerze, którego się używa? Nieważne zresztą, już się poprawiłeś :). Nie wstawiłeś natomiast przecinka przed "bo"...:P Tak, teraz się czepiłem ;).
Odpowiedz@PooH77: A jednak Ci odpiszę. Dostęp do polskich znaków (czytaj zainstalowana polska klawiatura) jest niemożliwy z powodów niezależnych ode mnie (tyle musi wystarczyć). Nie jest ciężko dodać, nawet potrafię to zrobić, ale nie zawsze jest to możliwe. Za brak przecinka przepraszam :) Z interpunkcją jest u mnie zdecydowanie gorzej niż bym chciał.
Odpowiedz@GlaNiK: Dooobra, luz:). Enigmatyczne odpowiedzi w temacie niemożliwości instalacji polskich znaków nie będą mi spędzać snu z powiek :P. Pozdrawiam.
Odpowiedz@tick: „naważyłem słodu i z tego nawarzyłem piwa” Najważniejsze, by ucząc się bawić, a bawiąc - uczyć. :)))
Odpowiedz"Przeleć" historię ze 2 razy jeszcze, zrób kilka akapitów i przerw między nimi, wstaw przecinki, gdzie trzeba. I będzie świetna historia, którą się świetnie czyta :).
Odpowiedz@PooH77: Masz rację. Ortografia i interpunkcja leżą i kwiczą. I to zniechęca.
OdpowiedzSzkoda, że kary umowne były jednostronne. W takich sytuacjach to zleceniodawca powinien zapłacić karę za niewywiązanie się z umowy, tak by niedoszły zleceniobiorca za bardzo stratny nie był.
OdpowiedzZawsze można ich ściągnąć z ujemnego interesu umowy.
OdpowiedzAbstrahując od interpunkcji i reszty (bo to nie takie ważne) - Ot i obraz pracowników i pracodawców. A dopóki będzie mniej pracy, niż bezrobotnych, sytuacja niewiele się zmieni.
Odpowiedz@ParanoicznyKomentator: „Abstrahując od interpunkcji i reszty (bo to nie takie ważne)” Z historii dawnej: === Wypuścić nie wolno rozstrzelać. === Wstawienie przecinka w durnym miejscu ma kolosalne znaczenie. Z historii współczesnej (omówię ową współczesność na życzenie): === Nie czekaj na rozkaz (otwarcia ognia). === Tam się pojawił - lub był od początku - przecinek. Ważny. Twierdzisz, że interpunkcja nie ma znaczenia? Bo dla ludzi wykształconych ma znaczenie kolosalne...
Odpowiedzto w czym problem? jak nie mieli nic przygotowane to powinni koszty zapłacić i jusz
Odpowiedz