Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak zostać promotorem stulecia? Przyjąć w kwietniu pracę magisterską studentki do ostatecznego…

Jak zostać promotorem stulecia?
Przyjąć w kwietniu pracę magisterską studentki do ostatecznego sprawdzenia. Trzymać ją przez półtora miesiąca. W ostatnim tygodniu maja przypomnieć sobie, że wypadałoby oddać prace z naniesionymi uwagami. Oddać pracę, której się wcale nie przeczytało (nie było nawet parafki), wrzeszcząc na studentkę, co ona za g**no napisała i że to się do niczego nie nadaje. Najlepiej, żeby napisać pracę od podstaw!
Planowana obrona magisterki za (bagatela!) półtora tygodnia... Oczywiście, wtedy nie ma szans, obrona w październiku.

Studentka we łzach wraca do domu, daje pracę do przeczytania zaprzyjaźnionemu redaktorowi. On po przeczytaniu owej "g**nianej" pracy napomyka, że zmieniłby kolejność dwóch rozdziałów i może tytuł jednego podrozdziału. Studentka stosuje się do rad.
Nadchodzi wrzesień. Studentka oddaje promotorowi pracę w niewiele zmienionej formie. Ten po przeczytaniu obwieszcza, że praca jest idealna, obrona na 100%, same superlatywy! W październiku magistrantka broni się na same piątki.

Po dziś dzień nie wiem, co dziadowi odwaliło. W taki sam sposób potraktował jeszcze cztery czy pięć osób. Teraz moja koleżanka ze studiów robi u niego doktorat. Na opisanie jego wyczynów brak słów. Przytoczę jeszcze jedną sytuację: obrona pracy doktorskiej. Pracy, której facet jako promotor w ogóle nie przeczytał i przerwał obronę w trakcie jej trwania, twierdząc, że on nie patronował takiej beznadziei...

PS. W czasie półtoramiesięcznego "czytania" pracy, promotor był o nią pytany na cotygodniowych seminariach. Za każdym razem stwierdzał, że "sprawdza".

polska kadra profesorska...

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Draco
9 15

To jest akurat dość często spotykana sytuacja. Co tu dużo pisać, wielu doktorów i profesorów nie nadaje się na swoje stanowiska, a ich tytuły naukowe nie odzwierciedlają ich rzeczywistej wiedzy. Natomiast druga, równie liczna grupa doktorów i profesorów świruje od władzy jaką dostają nad studentami. No i wielu jest po prostu leniwych. Przykład widziałem na własne oczy. Żona i jej koleżanka studiowały na tej samej uczelni na tym samym kierunku. Koleżanka miała półtoraroczną przerwę w nauce. Potem wróciła na studia i wybrała tego samego promotora co żona. Żona doradziła koleżance kilka rzeczy które jej mówił promotor (np. specyficzny sposób podziału na podrozdziały), a które uważał za podstawę dobrej pracy. Koleżanka oddała pracę do sprawdzenia, a promotor pokreślił ją i WYŚMIAŁ te rzeczy, które żonie sam nakazywał by były w pracy. Oczywiście promotor to ma tytułów jak sowiecki oficer medali i jego opinia zawsze ma być najlepsza i nie podlega jakiejkolwiek dyskusji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 października 2014 o 15:01

avatar Dominik
-4 8

Rany bzdeta - miałem tak samo, tylko sie broniłem w grudniu zamiast w pażdzierniku.

Odpowiedz
avatar Pauldora
6 10

@hated: Urban legend.

Odpowiedz
avatar mailme3
7 7

@Pauldora: Możliwym jest też, że wszystkie uczelnie mają takiego psora, który, sam zasłyszawszy ową historyę, z ochotą stosował się do instrukcyj w niey zamieszczonych.

Odpowiedz
avatar Pauldora
-3 5

@mailme3: Sama miałam kilka razy ochotę, żeby tak zrobić. Ale obecnie to by nie przeszło, studenci biegają ze skargą na byle co.

Odpowiedz
avatar jass
3 3

@Pauldora: no faktycznie "byle co", w końcu co z tego, że łaskawe sprawdzenie prac należy do obowiązków, za które uczelnia takiemu "profesorowi" płaci...

Odpowiedz
avatar FaceOfInsane
4 4

@Pauldora: No u mojego taty na uczelni było podobnie (jeden z najbardziej prawdomównych i uczciwych osób na świecie i nawet nie wie co to urban legend, więc mu wierzę), z tą różnicą, że jak spadało na biurko to 5, na krzesło 4, a jak na ziemię, to sprawdzał i wstawiał ocenę należną.

Odpowiedz
avatar Przemek77
6 8

Szukasz jakiejkolwiek logiki w postępowaniu polskiej kadry uniwersyteckiej - w szczególności tych starych dziadków przyklejonych Poxipolem do swoich katedr.....? Szukaj dalej, powodzenia.... :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2014 o 7:13

avatar Draco
3 3

@Przemek77: Dodaj do tego nowe pokolenia "doktorów i profesorów" które były ostro "przeczołagane" przez tych starych dziadów i teraz robią dokładnie to samo. Ja chciałem się doktoryzować, ale jeden normalny doktor mi to odradził. Stwierdził, że to nie ma sensu, bo trzeba naprawdę sporo czasu zainwestować w użeranie się ze wszystkimi formalnościami na uczelni, a gdy nie ma się "kontaktów i pleców" to jeszcze trzeba płacić naprawdę dużą kasę za to. On tego żałował, choć mówił, że dużym plusem jest możliwość wykładania na uczelni, tylko, że żeby to osiągnąć też trzeba mieć znajomości. Dodał, że jeżeli chce prowadzić jakieś badania i pisać jakieś prace to bez problemu mogą to robić jako magister, a jak będą dobre to i propozycja doktoryzacji może się sama pojawić.

Odpowiedz
avatar Pauldora
4 4

@Draco: Ktoś Ci bredni naopowiadał. Nie wiem jakie to formalności, za które bez "kontaktów" trzeba płacić. Trzeba opublikować kilka prac, napisać zawierający je doktorat, zdać trzy egzaminy - w zasadzie formalność i obronić pracę. Za co tu trzeba płacić? Żeby pani od angielskiego spojrzała łaskawym okiem? Propozycja doktoryzacji? To nie te czasy. Jak masz napisane kilka prac to możesz otworzyć przewód, i dalej te same formalności.

Odpowiedz
avatar klara
3 3

@Pauldora: Zapomniałaś o odbyciu prakty, w postaci prowadzenia zajęć na uczelni.

Odpowiedz
avatar kasan1512
5 5

Takie akcje sam widziałem na własne oczy. Kolega miał pół pracy do napisania od początku, za tydzień oddał to samo. Nic nie zmieniał, a praca magisterska w cudowny sposób zmieniała się z tragicznej w bardzo dobrą. Niestety takie akcje na polskich uczelniach to normalka...

Odpowiedz
avatar marika_c
0 0

dancereczka - podaj, proszę, konkretne namiary: uczelnia, wydział - wtedy wartość Twojej opowieści wzrośnie stukrotnie; mój błyskotliwy promotor (wrocławski wysrol, wydział rolniczy) o rok przesunął termin mojej obrony, tylko po to, aby mógł uzyskać kilka punktów w swoim "dorobku naukowym"

Odpowiedz
avatar nighty
5 5

Dziewczyna ma szczeście że się obroniła, mnie się nie udało. Moja praca "była tak fatalna" że promotor sprawdzał ją przez ponad rok ("nie miałem czasu sprawdzić pani pracy, zajęty byłem chorymi dziećmi/zepsutym samochodem/konferencją/artykułem/ innymi studentami/po prostu nie miałem czasu). Po tym jak zgłosiłam to do prodziekana, istotnie facet zaczął pracę sprawdzać : Tu jest zła czcionka, nie będę czytał dalej póki pani jej nie zmieni! Po tygodniu : Nie, tamta czcionka była lepsza, niech pani przywróci tamtą. Albo : Czemu ma pani takie byle jakie tabelki, wyglądają jak skopiowane z internetu. Niech pani dołoży jakiś kolor albo coś takiego, tabelki muszą wzrok przykuwać! Po tygodniu : Oszalała pani, niebieskie kolumny?! Niebieski jest nieprofesjonalny! Niech pani to zmieni na zielony. Po kolejnym tygodniu : Ten zielony wygląda fatalnie, po co właściwie pani kolorowe tabelki? Pewnie i tak ich nikt nie obejrzy. (Tabelek w pracy było 23) 2 tygodnie przed terminem oddania pracy do dziekanatu dostałam 4 strony pełne uwag co do mojej pracy. Pewnie nie zdążę tego poprawić, on mnie od razu przeniesie na wrzesień. Ale się uparłam, poprawiłam wszystko i zaniosłam na seminarium. I co? I dowiedziałam się że nie mogę mieć przepisanej oceny z ważnego egzaminu bo "warunki zaliczenia się nie zgadzają". I nie mogę iść na ten egzamin bo nie uczestniczyłam w zajęciach...

Odpowiedz
Udostępnij