Ostatnia moja historia trochę negatywna była, teraz dla zmiany tonu postanowiłam opisać…
Ostatnia moja historia trochę negatywna była, teraz dla zmiany tonu postanowiłam opisać perełki z życia farmaceuty.
1. O co można poprosić w aptece?
- papier toaletowy ("podpaski macie, a papiru nie??")
- kostki albo płyn do toalet, albo jedno i drugie.
- ryzę papieru ("Paniii, macie tu drukarkę, odsprzeda mnie Pani ryzę?" jeden papierniczy 100 metrów dalej, drugi 500 - apteka w centrum miasta)
- pastę do butów
- żyletki do golenia (no dobra, to jeszcze ujdzie, bo mamy nieco kosmetyków i może to mylić)
- obrożę przeciwpchelną
- tabletki na robaki dla psa/kota
- spirytus na nalewkę (nie wolno nam sprzedawać postronnym ludziom, ścisłe zarachowanie i tego typu historie, pani ostatecznie zrezygnowała, jak usłyszała cenę)
2. Zagadki od pacjentów:
- Lek ze zwierzęciem w nazwie (Aleve)
- Hna (Xenna)
- Tabletki aviomaryja (aviomarin)
- Płyn na żoładek z Jezusem i Maryją (Melisana)
http://www.doz.pl/apteka/p3216-Melisana_Klosterfrau_plyn_doustny_155_ml
- "proszę Pani, takie tabletki na gardło dla dzieci reklamują w telewizji, takie truskawkowe, tabletka wyskakuje z opakowania i tak tańczy", po czym pani podniosła ręce do góry, i zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę... (pierwsza reklama junior angin, tak to wyglądało:
- "Pani kochana, ja tu jakoś rok temu kupowałem takie pastylki na gardło, jakie dobre były, wie pani może jakie? A może to nie u was, ale proszę mi dać".
3. Logiczne dialogi:
- Kaszel suchy czy mokry?
- Tak.
.....
- To dla dziecka czy dorosłego?
- Tak.
.....
- Co boli? Ząb, głowa, czy plecy?
- Tak.
.....
Dla usprawiedliwienia tych przypadków dodam, że zazwyczaj miało to miejsce w godzinach nocnych bądź wczesnoporannych, więc słuchanie ze zrozumieniem nie zawsze działało :)
4. Ale czasem Farmaceuta też nie za dobrze usłyszy:
Pacjent wraca do apteki:
- Proszę Pani bo ja kupowałem tutaj lek, ale to chyba nie ten, bo ja miałem tym siniaki smarować, a tu mam proszek do picia.
Pacjent dostał Gelacet na włosy, skórę i paznokcie, a prosił o Altacet :D
5. Tytułem wstępu - czasem, naprawdę wyjątkowo udzielamy leków na receptę (oprócz psychotropów) zaufanym pacjentom, jak mają dobre wytłumaczenie, zresztą wiemy, że nam receptę doniosą. "Niezaufane" przypadki wysyłamy na pomoc doraźną.
Dialog właściwy (Pani, ok 55-60l.):
- Proszę Panią, skończyły mi się moje leki na serce, moja doktórka na urlopie, w przychodni mi problem robi inny lekarz, ja doniosę receptę w przyszłym tygodniu, bardzo proszę niech mi Pani pożyczy.
- No dobrze, tak wyjątkowo mogę, a jaki to lek?
- No takie małe, białe tabletki, na serce.
- Proszę Panią, w szufladach za mną (5 w kolumnie, kolumn 6) połowa leków jest "na serce", z czego większość jest mała, biała. Pamięta może Pani nazwę, dawkę albo jak opakowanie wyglądało?
- No takie małe, białe...
- (Wdech, wydech) trochę więcej informacji potrzebuję.
- Poczeka Pani, mam je przy sobie!
Eureka? Pani wyciąga słoiczek po Apapie, wysypuje na dłoń garść różnych tabletek, pokazuje palcem na "mała, biała" i z radością rzecze:
- To ta!
Po sprawdzeniu kilkunastu paczek leków "na serce" i porównaniu wizualnym do pożyczenia leku nie doszło.
Piekielne sytuacje, nie ma co się kłócić. Mnie zastanawia coś innego... jakim cudem przeczytałem "obroża przeciwpchelna" jako "mina przeciwpiechotna"? :(
Skąd ja to znam. K(klient)J:(ja).
K:Poproszę witaminy dla psa.
J:Pokazuję kilka różnych opakowań.
K:Nie, nie te, tamte były inne.
J:Może pamięta pan nazwę, coś charakterystycznego z wyglądu opakowania?
K:(Z irytacją) No dla psa, takie z psem na opakowaniu(90% preparatów weterynaryjnych dla psów, ma psa na opakowaniu).
J:(Informuję klienta o tym fakcie). Czy na pewno kupował je pan u nas nie przypominam sobie takiego preparatu?
K:(Irytacja narasta, klient czerwienieje) Jak to, nie wie pan na k.
J:Szukam po cennikach, nijak nie wiem o co chodzi. W końcu trafiłem na caniviton, pokazuję ulotkę.
Może to te?
K: (Punkt krytyczny)To pan tu jest lekarzem, pan powinien wiedzieć!
J: A może zdecydowałby się pan na preparat z naszej oferty?
K: (Punkt wrzenia) Nie mam żadnego opakowania!
Widząc, że nic nie wskóram, ani go nie przekrzyczę, ani mu nie pomogę. Olałem go i przeszedłem do obsługi następnej osoby z kolejki. Facecik postał chwilkę podumał, pogapił się, odzyskał normalną barwę(zbiło go z tropu, że zamiast się przed nim kajać i płaszczyć, potraktowałem go jak powietrze) i poszedł sobie. Do dzisiaj nie wiem o co mu chodziło.
@mailme3: nie zastawiałam żadnej pułapki. Chodzi mi o to, że każde leki na receptę to nie cukierki. Psychotropy, nasercowe, jakiekolwiek. Osobiście nie widzę żadnej różnicy między wydawaniem bez recepty psychotropowych i innych leków. I trochę wiem, o czym mówię.
@Aribeth: inne leki też mogą uzależnić. Psychotropy bardziej, na pewno, ale generalnie psychiatra kontroluje zachowanie pacjenta w odniesieniu do przyjmowanych leków
@Greenberry:
Hmmm... a wydawało mi się, że ktoś, kto napisał taki komentarz, powinien zrozumieć.
Ludzie tłumaczą się, dlaczego nie wydają po znajomości psychotropów, gdy twoje pytanie właściwie brzmiało: "dlaczego wydajecie na lewo JAKIEKOLWIEK leki na receptę", czego można się było dowiedzieć czytając Twój następny komentarz.
Reasumując, Twoje pytanie było pułapką mającą na celu pokazanie, że wydawanie jakichkolwiek leków na receptę, bez recepty, nie jest dobrym pomysłem.
Ale to moja opinia.
@mailme3: może źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że psychotropy w zasadzie nie różnią się jakoś szczególnie od innych leków. Też są na receptę, mogą uzależnić i przerwa w ich przyjmowaniu może skutkować tragedią, nie tylko dlatego, że pacjent sobie coś zrobi, są też fizyczne objawy odstawienia.
Jeśli ja zawsze kupuję te same leki w tej samej aptece, to nie wiem, czemu nie miałabym dostać listka bez zbędnych recepty, tylko dlatego, że to psychotropy, a nie inne leki. Leki jak leki.
@Aribeth:
dokładnie, dlatego jak pożyczamy leki to tylko te które sa potrzebne do kontynuowania terapii albo dop przeżycia (np wziewy na astmę). zależy bardzo indywidualnie czy pożyczymy. przede wszystkim czy mu sie nie chce chodzić do lekarza i próbuje na nas wymusić, czy naprawdę wydarzyło się coś, że jest 'usprawiedliwiony". bez leku na sen przeżyje 2 dni zanim dojdzie do lekarza.
@nisza:
Pewnie musi kupować te leki przez jakiś czas wcześniej normalnie na receptę. Jeśli się po nich nie przekręci, to znaczy, że przyjmuje je odpowiedzialnie i żadnego numeru nie wykręci.
Ogólnie to... chyba jest ZAKAZ sprzedaży leków na receptę bez recepty? Mógł pacjent wcześniej postarać się o zapas, a nie. Takie coś to można tylko i wyłącznie zgłosić.
@ihoujin: Jasne, że jest zakaz. I pewnie jakby ktoś "nakablował", to farmaceuta miałby problemy. Niemniej są sytuacje, w których zdrowy rozsądek i minimum człowieczeństwa wygrywają... Moja żona jest bardzo poważnie chora. Prawie zawsze kupujemy leki w jednej aptece ("w sąsiedztwie"). Farmaceuci nas znają, wiedzą, o jakie leczenie chodzi (trudno to ukryć, jak na receptach widnieje pieczątka lekarza z adnotacją "onkolog"). No i czasami (rzadko, staramy się uważać…) zdarzy się tak, że w czasie wizyty u lekarza zapomnimy poprosić o receptę. Lek się kończy jutro, następna wizyta za trzy dni, a brać trzeba codziennie. A lek taki, którego internista wypisać nie może. I co? I nasza pani farmaceutka daje nam lek, bo WIE, że za te trzy dni weźmiemy receptę i jej dostarczymy. Bo wie, że jak nie da, to będziemy musieli specjalnie jechać 30 km do Warszawy, do naszego lekarza prowadzącego, tylko po receptę. Więc daje. Pewnie trochę ryzykuje...
@ihoujin:
Wyobraź sobie że jest piątek wieczór, źle wyliczyłeś swoje stałe leki (jak masz kilka, to często jedne są pakowane po 28, jedne po 30 szt), nie możesz przerywać kuracji, na doraźnej ci nie wypiszą, bo nie wypisują leków stałych i co? na tym właśnie polega sytuacja wyjątkowa.
Należę chyba do ostatniego pokolenia, które rozumie, dlaczego klientce Xenna skojarzyła się z hną :) A właściwie rosyjską henną (zwaną Хна) z czasów PRL.
@inga: Chyba nie, bo rozumiem, a jestem rocznik '98, to dla nas i rok starszych znajomych wymyślono określenie „gimbus".
I naprawdę nie macie już co robić, musicie nam wypominać, że nie używamy kaset czy czegoś innego?
@Innaodreszty: tu nie chodzi o wiek, tylko o nawiazanie do tego, ze jezyk rosyjski byl najczesciej uczonym w szkolach jezykiem obcym
a ze literki inne, to i wizualnie sie moze kojarzyc
Co do punktu 3, to zwykle nie jest to kwestia niesłuchania ze zrozumieniem, a tempa reakcji. Zwłaszcza w godzinach porannych i późnych wieczornych jest ono wolniejsze, bo człowiek niewyspany/zmęczony.
Np. pierwsze pytanie: "Kaszel suchy czy mokry?"
Pacjent ma kaszel suchy i jak słyszy już "kaszel suchy?" to od razu się zgadza i chce powiedzieć "tak". Ale zanim przetworzy informację w dźwięk (z ucha to mózgu, tam przetworzyć, zrozumieć, wybrać właściwą odpowiedź, przesłać do ust i strun głosowych... trochę to zajmuje czasu), to farmaceuta już zdąży dodać "czy mokry?" I wtedy nagle pacjent mówi "tak", odpowiadając jedynie na pierwszą część pytania i tak po prostu głupio wychodzi.
@Aptekara85: Zazwyczaj apteki najbliższe gabinetom weterynaryjnym mają w ofercie preparaty dla zwierząt. Nie tylko te na receptę. Jeżeli ludzie często dopytują się o takie środki to może warto spróbować?
@archeoziele:
akurat niezwykle rzadko ludzie pytają się o artykuły dla zwierząt, także nawet by nie było rotacji, ale jest multum zoologicznych, i wszystkie są nastawione na psy i koty, jeden sklep przy przychodni weterynaryjnej (największa chyba w mieście) jest na tyle profesjonalny, jeśli chodzi o obroże, karmy i inne pigułki że sama do niego jeżdżę z moim kotem. Oczywiście zdarzają się często recepty weterynaryjne na "ludzkie" leki, ale które można też u ludzi stosować (maści, krople, antybiotyki, czasem nawet Luminal)
@Aptekara85: Napisałaś w historii, ze ludzie proszą o "tabletki na robaki dla psa/kota" - a co w tym dziwnego? Przecież w większości to są te same leki co dla ludzi. Wszystkie lekarstwa moim zwierzakom kupuję w aptece.
Jedno, co mnie potwornie irytuje w kontekście aptek, to nazywanie ich klientów "pacjentami". Pacjentów ma lekarz. Apteka to - specyficzny, ale jednak - sklep. W sklepach są klienci, nie pacjenci.
@timo:
klient ma prawo zwrócić towar do sklepu jak mu sie odwidzi - w aptece nie można, no chyba że farmaceuta źle wydał lek na podstawie recepty. w żadnym innym wypadku apteka nie ma obowiązku przyjąć zwrotu leku do apteki. to taka choćby jedna różnica.
@timo: Czy gdy przychodzi człowiek i mówi, że tu go boli, tam strzyka, a farmaceuta daje mu lek (taki nie na receptę), to jest on nadal klientem, czy może staje się pacjentem?
@timo: Apteka to placówka medyczna a nie sklep, farmaceuci i technicy farmaceutyczni to pracownicy służby zdrowia. W sklepie masz prawo zwrócić zakupy, w aptece produkty nie podlegają zwrotowi, z wyjątkiem wad jakościowych lub produktów źle wydanych.
Mam znajomą która pracuje w aptece. Z jej relacji wynika, że najbardziej wkurzającą grupą klientów są osoby proszące o lek z reklamy, nieznające jego nazwy, ale za to fabułę reklamy - owszem. Znajoma i jej współpracownicy najczęściej odpowiadają w takich sytuacjach: "Nie oglądam reklam, proszę pani/pana". Reakcją zwykle jest oburzenie, a nawet wymyślanie...
@Piekielnaaaaa:
No bo utrudnia sobie życie. Mam też dalszą znajomą która prowadzi aptekę i ona traktuje oglądanie reklam jako obowiązek zawodowy. Wręcz często zamawia leki których reklamy właśnie się pojawiły.
Dzięki temu nawet tacy ,,piekielni'' klienci wychodzą zadowoleni i pewnie wracają później, dając zarobek -- można się wkurzać, a można zarabiać -- wybór należy do ciebie ;)
@piotrs72:
Tak samo ja, przed telewizorem siądę, to z notatnikiem i spisuję nowe nazwy leków i ich substancje czynne, żeby w razie czego zaproponować zamiennik
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
23 października 2014 o 16:35
@Piekielnaaaaa:
Stałam ostatnio w kolejce przed babciowinką która chciała "taki reklamowany lek na trawienie". Ale jaki? "No, ten co w telewizji jest." Ale proszę pani, my mamy 20 rodzajów leków na trawienie. "To niech mi pani wyciągnie wszystkie, ja się po opakowaniu zorientuję który to". Aptekarka się nie zgodziła i powiedziała babci żeby przyszła jak będzie znała nazwę tego leku na co babciowinka się zapowietrzyła że jak to ona leku kupić nie może?! Ona wie jaki chce, ten z telewizji!
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
31 października 2014 o 15:23
@Piekielnaaaaa: „najczęściej odpowiadają w takich sytuacjach: "Nie oglądam reklam, proszę pani/pana". Reakcją zwykle jest oburzenie, a nawet wymyślanie...”
Patrz, pani, to tak samo jak na Piekielnych. Gdy zasugerowałem jednej zdenerwowanej kobiecie, by nie oglądała reklam, skoro drażni ją głupota w nich zawarta, to gremialnie się na mnie oburzono; No jak to, nie oglądać reklam?!
;)
tabletki aviomaryjne :)
w kwestii zagadek dla sprzedawcow, pozdrawiam pana, ktory gdy pracowalam w kiosku typu inpost, relay, rzucil mi na podkladke garsc drobnych i poprosil o papierosy
spytalam jakie, a on- niech pani zgadnie, mam odliczone
po doliczeniu se w monetkach 12,70 impas- jakies 10-15 rodzajow papierosow w tej cenie...
Z tym 'tak' odpowiadanym na sporą liczbę pytań to jest kosmos :) wczoraj przyszła pacjentka, z karteczką (daną dzień wcześniej) z numerkiem, odebrać leki. Dla upewnienia zawsze pytamy na jakie nazwisko jest recepta - kiedyś numerki się powieliły. I dialog wyglądał podobnie. "Ja: recepta jest na nazwisko...? Pacjentka: tak". Dopiero po powtórzeniu pytania i chwili namysłu pani się zorientowała w sytuacji :) Odnośnie małych białych to też bywa zabawnie. Pani chciała tabletki 'w takim o takim małym prostokątnym opakowaniu, kosztowały 8zł'. Po tłumaczeniach, że większość opakowań to takie małe i prostokątne udało się wyciągnąć informację, że to jakieś tabletki na głowę, które polecił jej neurolog. Cóż... Okazało się, że chodziło o Cardiamid z kofeiną :) Po zobaczeniu pudełka kobieta stwierdziła, że to te, ale gdy powiedziałam cenę niższą niż podaną przez nią, stwierdziła, że to chyba jednak nie te, bo tamte były droższe. A na moje pytanie czy nie chce tych samych tabletek w tańszej cenie, tylko wolałaby zapłacić więcej odpowiedziała "tak" :)
Kiedyś miała starszego pacjenta, który chciał takir żółte tabletki.
-Na co te tabletki?
-takie żółte
-dobrze, a,e opakowanie żółte czy same tabletki?
-takie małe żółte
-może pan pamięta na jaką literkę chociaż, albo na co one były, co panu dolega?
- takie małe, żółte
I tak dalej :-)
Z poprzekręcanych nazw:
aleos, maść z końskim pazurem, syrop dupelek, ketanol, dupastalina (duspatalin), syrop prawośluzowy lub lewoślazowy (prawoślazowy), test strumykowy (strumieniowy)
i wiele wiele innych, które sobie zapisuję u siebie w pracy w specjalnym notesie
Proszę, nie pisz więcej takich rzeczy. Po przeczytaniu o tańczących tabletkach i lekarstwie z lwem w nazwie, nie dość, że się popłakałam, to jeszcze nie mogę oddychać ze śmiechu. Będę się z tego śmiać do końca dnia.
A mnie pani w aptece poratowała kiedyś lekiem na receptę, sama z siebie. Weekend, nie przyjęli mnie na dyżurze, w sumie nie wiem czemu, niby nie było jak sprawdzić czy jestem ubezpieczony. Aptekarka jak tylko mnie zobaczyła oznajmiła że to jednak nie może poczekać. Dostałem jakiś antybiotyk "nieogólny" i coś przeciwbólowego ("zwykłe" przeciwbólowe nie działały). Zadziałało prawie natychmiast. Powiedziała że w takiej sytuacji ma prawo sama wypisać receptę. Uratowała mi weekend a może i uchroniła przed komplikacjami.
Piekielne sytuacje, nie ma co się kłócić. Mnie zastanawia coś innego... jakim cudem przeczytałem "obroża przeciwpchelna" jako "mina przeciwpiechotna"? :(
Odpowiedz@toomex: Wyłącz na tydzień CoD'a, to od razu Ci się poprawi.
OdpowiedzSkąd ja to znam. K(klient)J:(ja). K:Poproszę witaminy dla psa. J:Pokazuję kilka różnych opakowań. K:Nie, nie te, tamte były inne. J:Może pamięta pan nazwę, coś charakterystycznego z wyglądu opakowania? K:(Z irytacją) No dla psa, takie z psem na opakowaniu(90% preparatów weterynaryjnych dla psów, ma psa na opakowaniu). J:(Informuję klienta o tym fakcie). Czy na pewno kupował je pan u nas nie przypominam sobie takiego preparatu? K:(Irytacja narasta, klient czerwienieje) Jak to, nie wie pan na k. J:Szukam po cennikach, nijak nie wiem o co chodzi. W końcu trafiłem na caniviton, pokazuję ulotkę. Może to te? K: (Punkt krytyczny)To pan tu jest lekarzem, pan powinien wiedzieć! J: A może zdecydowałby się pan na preparat z naszej oferty? K: (Punkt wrzenia) Nie mam żadnego opakowania! Widząc, że nic nie wskóram, ani go nie przekrzyczę, ani mu nie pomogę. Olałem go i przeszedłem do obsługi następnej osoby z kolejki. Facecik postał chwilkę podumał, pogapił się, odzyskał normalną barwę(zbiło go z tropu, że zamiast się przed nim kajać i płaszczyć, potraktowałem go jak powietrze) i poszedł sobie. Do dzisiaj nie wiem o co mu chodziło.
OdpowiedzZ ciekawości, psychotropowych nie wydajecie nawet zaufanym z jakiego powodu?
Odpowiedz@Greenberry: Bo to nie są cukierki.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: jak każde inne leki na receptę.
Odpowiedz@Greenberry: I wszyscy złapali się w pułapkę, którą zastawiłeś. Dokładnie - leki na receptę są NA RECEPTĘ.
Odpowiedz@mailme3: nie zastawiałam żadnej pułapki. Chodzi mi o to, że każde leki na receptę to nie cukierki. Psychotropy, nasercowe, jakiekolwiek. Osobiście nie widzę żadnej różnicy między wydawaniem bez recepty psychotropowych i innych leków. I trochę wiem, o czym mówię.
Odpowiedz@Greenberry: Psychotropy z tego co pamiętam mogą być uzależniające, także ten "sympatyczny, znajomy" klient może po prostu próbować wyłudzić działkę.
Odpowiedz@Aribeth: inne leki też mogą uzależnić. Psychotropy bardziej, na pewno, ale generalnie psychiatra kontroluje zachowanie pacjenta w odniesieniu do przyjmowanych leków
Odpowiedz@Greenberry: Hmmm... a wydawało mi się, że ktoś, kto napisał taki komentarz, powinien zrozumieć. Ludzie tłumaczą się, dlaczego nie wydają po znajomości psychotropów, gdy twoje pytanie właściwie brzmiało: "dlaczego wydajecie na lewo JAKIEKOLWIEK leki na receptę", czego można się było dowiedzieć czytając Twój następny komentarz. Reasumując, Twoje pytanie było pułapką mającą na celu pokazanie, że wydawanie jakichkolwiek leków na receptę, bez recepty, nie jest dobrym pomysłem. Ale to moja opinia.
Odpowiedz@mailme3: może źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że psychotropy w zasadzie nie różnią się jakoś szczególnie od innych leków. Też są na receptę, mogą uzależnić i przerwa w ich przyjmowaniu może skutkować tragedią, nie tylko dlatego, że pacjent sobie coś zrobi, są też fizyczne objawy odstawienia. Jeśli ja zawsze kupuję te same leki w tej samej aptece, to nie wiem, czemu nie miałabym dostać listka bez zbędnych recepty, tylko dlatego, że to psychotropy, a nie inne leki. Leki jak leki.
Odpowiedz@Aribeth: dokładnie, dlatego jak pożyczamy leki to tylko te które sa potrzebne do kontynuowania terapii albo dop przeżycia (np wziewy na astmę). zależy bardzo indywidualnie czy pożyczymy. przede wszystkim czy mu sie nie chce chodzić do lekarza i próbuje na nas wymusić, czy naprawdę wydarzyło się coś, że jest 'usprawiedliwiony". bez leku na sen przeżyje 2 dni zanim dojdzie do lekarza.
OdpowiedzA w jaki sposób pacjent staje się na tyle zaufanym, że dajecie mu leki bez recepty?
Odpowiedz@nisza: Pewnie musi kupować te leki przez jakiś czas wcześniej normalnie na receptę. Jeśli się po nich nie przekręci, to znaczy, że przyjmuje je odpowiedzialnie i żadnego numeru nie wykręci.
OdpowiedzOgólnie to... chyba jest ZAKAZ sprzedaży leków na receptę bez recepty? Mógł pacjent wcześniej postarać się o zapas, a nie. Takie coś to można tylko i wyłącznie zgłosić.
Odpowiedz@ihoujin: Jasne, że jest zakaz. I pewnie jakby ktoś "nakablował", to farmaceuta miałby problemy. Niemniej są sytuacje, w których zdrowy rozsądek i minimum człowieczeństwa wygrywają... Moja żona jest bardzo poważnie chora. Prawie zawsze kupujemy leki w jednej aptece ("w sąsiedztwie"). Farmaceuci nas znają, wiedzą, o jakie leczenie chodzi (trudno to ukryć, jak na receptach widnieje pieczątka lekarza z adnotacją "onkolog"). No i czasami (rzadko, staramy się uważać…) zdarzy się tak, że w czasie wizyty u lekarza zapomnimy poprosić o receptę. Lek się kończy jutro, następna wizyta za trzy dni, a brać trzeba codziennie. A lek taki, którego internista wypisać nie może. I co? I nasza pani farmaceutka daje nam lek, bo WIE, że za te trzy dni weźmiemy receptę i jej dostarczymy. Bo wie, że jak nie da, to będziemy musieli specjalnie jechać 30 km do Warszawy, do naszego lekarza prowadzącego, tylko po receptę. Więc daje. Pewnie trochę ryzykuje...
Odpowiedz@ihoujin: Wyobraź sobie że jest piątek wieczór, źle wyliczyłeś swoje stałe leki (jak masz kilka, to często jedne są pakowane po 28, jedne po 30 szt), nie możesz przerywać kuracji, na doraźnej ci nie wypiszą, bo nie wypisują leków stałych i co? na tym właśnie polega sytuacja wyjątkowa.
OdpowiedzNależę chyba do ostatniego pokolenia, które rozumie, dlaczego klientce Xenna skojarzyła się z hną :) A właściwie rosyjską henną (zwaną Хна) z czasów PRL.
Odpowiedz@inga: Chyba jesteśmy z tego samego pokolenia :).
Odpowiedz@inga: Chyba nie, bo rozumiem, a jestem rocznik '98, to dla nas i rok starszych znajomych wymyślono określenie „gimbus". I naprawdę nie macie już co robić, musicie nam wypominać, że nie używamy kaset czy czegoś innego?
Odpowiedz@Innaodreszty: be cool, men :)
Odpowiedz@Innaodreszty: tu nie chodzi o wiek, tylko o nawiazanie do tego, ze jezyk rosyjski byl najczesciej uczonym w szkolach jezykiem obcym a ze literki inne, to i wizualnie sie moze kojarzyc
OdpowiedzCo do punktu 3, to zwykle nie jest to kwestia niesłuchania ze zrozumieniem, a tempa reakcji. Zwłaszcza w godzinach porannych i późnych wieczornych jest ono wolniejsze, bo człowiek niewyspany/zmęczony. Np. pierwsze pytanie: "Kaszel suchy czy mokry?" Pacjent ma kaszel suchy i jak słyszy już "kaszel suchy?" to od razu się zgadza i chce powiedzieć "tak". Ale zanim przetworzy informację w dźwięk (z ucha to mózgu, tam przetworzyć, zrozumieć, wybrać właściwą odpowiedź, przesłać do ust i strun głosowych... trochę to zajmuje czasu), to farmaceuta już zdąży dodać "czy mokry?" I wtedy nagle pacjent mówi "tak", odpowiadając jedynie na pierwszą część pytania i tak po prostu głupio wychodzi.
Odpowiedz@Zmora: Pewnie jest to jedna z przyczyn, jak juz zatrybi to sam sie śmieje z siebie potem ;)
OdpowiedzMoże jestem dziwna, ale obrożę przeciwpchelną kupowałam ostatnio w aptece. Bo to jakaś taka super-duper medyczna jest. Droga, ale działa.
Odpowiedz@archeoziele u mnie w mieście jest chyba z 50 aptek i chyba nigdzie nie ma nic z artykułów typowo dla zwierząt. jakiś wyjątek :)
Odpowiedz@Aptekara85: Zazwyczaj apteki najbliższe gabinetom weterynaryjnym mają w ofercie preparaty dla zwierząt. Nie tylko te na receptę. Jeżeli ludzie często dopytują się o takie środki to może warto spróbować?
Odpowiedz@archeoziele: akurat niezwykle rzadko ludzie pytają się o artykuły dla zwierząt, także nawet by nie było rotacji, ale jest multum zoologicznych, i wszystkie są nastawione na psy i koty, jeden sklep przy przychodni weterynaryjnej (największa chyba w mieście) jest na tyle profesjonalny, jeśli chodzi o obroże, karmy i inne pigułki że sama do niego jeżdżę z moim kotem. Oczywiście zdarzają się często recepty weterynaryjne na "ludzkie" leki, ale które można też u ludzi stosować (maści, krople, antybiotyki, czasem nawet Luminal)
Odpowiedz@Aptekara85: Napisałaś w historii, ze ludzie proszą o "tabletki na robaki dla psa/kota" - a co w tym dziwnego? Przecież w większości to są te same leki co dla ludzi. Wszystkie lekarstwa moim zwierzakom kupuję w aptece.
OdpowiedzJedno, co mnie potwornie irytuje w kontekście aptek, to nazywanie ich klientów "pacjentami". Pacjentów ma lekarz. Apteka to - specyficzny, ale jednak - sklep. W sklepach są klienci, nie pacjenci.
Odpowiedz@timo: klient ma prawo zwrócić towar do sklepu jak mu sie odwidzi - w aptece nie można, no chyba że farmaceuta źle wydał lek na podstawie recepty. w żadnym innym wypadku apteka nie ma obowiązku przyjąć zwrotu leku do apteki. to taka choćby jedna różnica.
Odpowiedz@timo: Czy gdy przychodzi człowiek i mówi, że tu go boli, tam strzyka, a farmaceuta daje mu lek (taki nie na receptę), to jest on nadal klientem, czy może staje się pacjentem?
Odpowiedz@timo: A gdy przyjdę do apteki z siniakiem na pół twarzy i poproszę farmaceutę o poradę co do leczenia to jestem klientką czy pacjentką?
Odpowiedz@timo: Apteka to placówka medyczna a nie sklep, farmaceuci i technicy farmaceutyczni to pracownicy służby zdrowia. W sklepie masz prawo zwrócić zakupy, w aptece produkty nie podlegają zwrotowi, z wyjątkiem wad jakościowych lub produktów źle wydanych.
OdpowiedzMam znajomą która pracuje w aptece. Z jej relacji wynika, że najbardziej wkurzającą grupą klientów są osoby proszące o lek z reklamy, nieznające jego nazwy, ale za to fabułę reklamy - owszem. Znajoma i jej współpracownicy najczęściej odpowiadają w takich sytuacjach: "Nie oglądam reklam, proszę pani/pana". Reakcją zwykle jest oburzenie, a nawet wymyślanie...
Odpowiedz@Piekielnaaaaa: No bo utrudnia sobie życie. Mam też dalszą znajomą która prowadzi aptekę i ona traktuje oglądanie reklam jako obowiązek zawodowy. Wręcz często zamawia leki których reklamy właśnie się pojawiły. Dzięki temu nawet tacy ,,piekielni'' klienci wychodzą zadowoleni i pewnie wracają później, dając zarobek -- można się wkurzać, a można zarabiać -- wybór należy do ciebie ;)
Odpowiedz@piotrs72: Tak samo ja, przed telewizorem siądę, to z notatnikiem i spisuję nowe nazwy leków i ich substancje czynne, żeby w razie czego zaproponować zamiennik
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2014 o 16:35
@Piekielnaaaaa: jest to denerwujące, zwłaszcza jeśli widziałam tę reklamę imam ten lek, a pacjent dalej twierdzi że to nie to....
Odpowiedz@Piekielnaaaaa: Wychodzi na to, że reklamy są źle zrobione :) No, z wyjątkiem reklamy leku "Ibum"... ;)
Odpowiedz@Piekielnaaaaa: Stałam ostatnio w kolejce przed babciowinką która chciała "taki reklamowany lek na trawienie". Ale jaki? "No, ten co w telewizji jest." Ale proszę pani, my mamy 20 rodzajów leków na trawienie. "To niech mi pani wyciągnie wszystkie, ja się po opakowaniu zorientuję który to". Aptekarka się nie zgodziła i powiedziała babci żeby przyszła jak będzie znała nazwę tego leku na co babciowinka się zapowietrzyła że jak to ona leku kupić nie może?! Ona wie jaki chce, ten z telewizji!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2014 o 15:23
@Piekielnaaaaa: „najczęściej odpowiadają w takich sytuacjach: "Nie oglądam reklam, proszę pani/pana". Reakcją zwykle jest oburzenie, a nawet wymyślanie...” Patrz, pani, to tak samo jak na Piekielnych. Gdy zasugerowałem jednej zdenerwowanej kobiecie, by nie oglądała reklam, skoro drażni ją głupota w nich zawarta, to gremialnie się na mnie oburzono; No jak to, nie oglądać reklam?! ;)
Odpowiedztabletki aviomaryjne :) w kwestii zagadek dla sprzedawcow, pozdrawiam pana, ktory gdy pracowalam w kiosku typu inpost, relay, rzucil mi na podkladke garsc drobnych i poprosil o papierosy spytalam jakie, a on- niech pani zgadnie, mam odliczone po doliczeniu se w monetkach 12,70 impas- jakies 10-15 rodzajow papierosow w tej cenie...
OdpowiedzZ tym 'tak' odpowiadanym na sporą liczbę pytań to jest kosmos :) wczoraj przyszła pacjentka, z karteczką (daną dzień wcześniej) z numerkiem, odebrać leki. Dla upewnienia zawsze pytamy na jakie nazwisko jest recepta - kiedyś numerki się powieliły. I dialog wyglądał podobnie. "Ja: recepta jest na nazwisko...? Pacjentka: tak". Dopiero po powtórzeniu pytania i chwili namysłu pani się zorientowała w sytuacji :) Odnośnie małych białych to też bywa zabawnie. Pani chciała tabletki 'w takim o takim małym prostokątnym opakowaniu, kosztowały 8zł'. Po tłumaczeniach, że większość opakowań to takie małe i prostokątne udało się wyciągnąć informację, że to jakieś tabletki na głowę, które polecił jej neurolog. Cóż... Okazało się, że chodziło o Cardiamid z kofeiną :) Po zobaczeniu pudełka kobieta stwierdziła, że to te, ale gdy powiedziałam cenę niższą niż podaną przez nią, stwierdziła, że to chyba jednak nie te, bo tamte były droższe. A na moje pytanie czy nie chce tych samych tabletek w tańszej cenie, tylko wolałaby zapłacić więcej odpowiedziała "tak" :)
OdpowiedzKiedyś miała starszego pacjenta, który chciał takir żółte tabletki. -Na co te tabletki? -takie żółte -dobrze, a,e opakowanie żółte czy same tabletki? -takie małe żółte -może pan pamięta na jaką literkę chociaż, albo na co one były, co panu dolega? - takie małe, żółte I tak dalej :-) Z poprzekręcanych nazw: aleos, maść z końskim pazurem, syrop dupelek, ketanol, dupastalina (duspatalin), syrop prawośluzowy lub lewoślazowy (prawoślazowy), test strumykowy (strumieniowy) i wiele wiele innych, które sobie zapisuję u siebie w pracy w specjalnym notesie
OdpowiedzProszę, nie pisz więcej takich rzeczy. Po przeczytaniu o tańczących tabletkach i lekarstwie z lwem w nazwie, nie dość, że się popłakałam, to jeszcze nie mogę oddychać ze śmiechu. Będę się z tego śmiać do końca dnia.
Odpowiedzczemu tabletki na robaki sa dziwne?
OdpowiedzA mnie pani w aptece poratowała kiedyś lekiem na receptę, sama z siebie. Weekend, nie przyjęli mnie na dyżurze, w sumie nie wiem czemu, niby nie było jak sprawdzić czy jestem ubezpieczony. Aptekarka jak tylko mnie zobaczyła oznajmiła że to jednak nie może poczekać. Dostałem jakiś antybiotyk "nieogólny" i coś przeciwbólowego ("zwykłe" przeciwbólowe nie działały). Zadziałało prawie natychmiast. Powiedziała że w takiej sytuacji ma prawo sama wypisać receptę. Uratowała mi weekend a może i uchroniła przed komplikacjami.
Odpowiedz