Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historii o współlokatorach było sporo. Nie mówię, że moja przebija pozostałe, ale…

Historii o współlokatorach było sporo. Nie mówię, że moja przebija pozostałe, ale z pewnością jest inna. Bo czy ktoś prowadził wojnę z całą (choć pokręconą) ideologią w ciele niewielkiej kobiety? Dramat w czterech aktach.

PROLOG

Jakiś czas temu kupiłem mieszkanie. Nie apartament, nie penthouse, tylko 3 pokoje w ramie H z lat '60. Wyremontowałem, zaaranżowałem i mieszkam. A że kredyt ciąży, zdecydowałem się na znalezienie współlokatora. Jednak zamiast dawać ogłoszenie w internetach, zaciągnąłem języka wśród znajomych, czy ktoś nie poszukuje lokum na cito.

Po dwóch dniach spotkałem się z siostrą kuzynki ze strony szwagra bratowej dziewczyny dobrego kumpla mojego kumpla. Nie wiem skąd wygrzebali takiego pociotka, ale wywnioskowałem, że dziewczyna naprawdę potrzebowała pokoju na dobrych warunkach, skoro rozpuściła wici tak daleko.

Dziewczę o dumnym imieniu Marlena wywarło na mnie dobre wrażenie. Sympatyczna, uśmiechnięta, energiczna. Może trochę zakręcona (wiecie, sto wisiorków i ciuch z firanki w zestawie z glanami z kolorowymi sznurówkami), ale dogadaliśmy warunki, pokój się spodobał tak samo jak wysokość opłat, więc podpisaliśmy umowę. I tutaj zaczyna się seria mniejszych i większych szpilek wbitych w mój zad. Ale po kolei.

AKT I

Punktem pierwszym było obudzenie mnie o 3 w nocy, kiedy spałem smacznie po ciężkim dniu w pracy. Czym zostałem obudzony? Krzykiem i płaczem, i to o takim natężeniu, że człowiek ma ochotę wejść pod kamień z nadzieją, że tam go nie znajdą. Ale jako facet poszedłem sprawdzić co się dzieje. Co się okazało? Redagując artykuł na stronie fundacji dla której pracowała, Marlena natrafiła na filmik przedstawiający ubój rytualny. Dostała spazmów, bezdechu, histerii, palpitacji serca i rozdwojonych końcówek. Uspokoiłem ją, zaproponowałem herbatę. Siedzieliśmy do rana. 4 godziny słuchania o bezdusznych oprawcach, masakrach zwierząt, występnej naturze ludzkiej i zagładzie ku której zmierzamy. Na każdą delikatną sugestię, że może by tak pójść spać, Marlena purpurowiała i groziła powodzią. O 8:00 wyszedłem do pracy i chciałem włożyć do stacyjki klucze od domu. Pojechałem taksówką.

AKT II

Sytuacja numer dwa to raczej trend niż jednorazowe zdarzenie. Okazało się bowiem, że jestem faszystą, Hitler mógłby się ode mnie uczyć antyludzkiej postawy i powinni mnie prewencyjnie zamknąć. Dlaczego? Bo jestem kibicem. Bo chodzę na mecze, a jak nie chodzę to oglądam z kumplami w barze lub w domu. Bo mam koszulkę, szalik i tatuaż. Starałem się puszczać to mimo uszu, ale takie litanie wypowiadane przez cały dzień meczowy od samego rana są irytujące jak ujadanie wkurzonego ratlerka. Aż chce się oblać lodowatą wodą, prawda?

AKT III

Trójką w tym zestawieniu jest moment, w którym naraziła mnie i moją firmę na niemałe koszta. Całą załogą byliśmy przez tydzień w terenie. Od kolejnego tygodnia mieliśmy wejść z pracami w miejsce, gdzie BHP było ważniejsze niż Biblia, Koran i Talmud razem wzięte. Musiałem zaopatrzyć chłopaków w odpowiednie ubrania ochronne. Pojawił się jednak problem z dostępnością, ale w hurtowni zobowiązali się ściągnąć wszystkie potrzebne rzeczy i dostarczyć w terminie. OK, czekamy na informacje ze sklepu.

Pewnego dnia dostaję telefon od dostawcy, że dotarły na magazyn zamawiane przeze mnie ubrania i buty. Nie wiedzą tylko gdzie je wysłać. Cóż, siedziba pusta, bo wszyscy ze mną. No to zaprzęgniemy Marlenę do odbioru przesyłki w domu. Telefon z pytaniem, czy mogłaby odebrać, gwarancja tego, że kurier wniesie wszystko na górę itd. Nie ma sprawy, załatwi to. Nie załatwiła. Dlaczego? Bo na liście przewozowym było napisane "Buty ochronne skórzane model XXXX". Skórzane to zło, ona odebrać nie może, bo to tak jakby wspierała mordercę. Paczki wróciły na magazyn firmy kurierskiej, dotarły do mnie dwa dni po planowanym rozpoczęciu prac.
Efekt: przed pierwszym wbiciem szpadla potrącone z kontraktu za dwa dni opóźnienia. Marlena oddała mi pieniądze w ratach. Stosunki między nami popsuły się diametralnie.

AKT IV

Czwarte zdarzenie tak mi podniosło ciśnienie, że koło od Stara napompowałbym ustami do 8 barów. Otóż dostałem od znajomego comber jeleni. Ucieszyłem się jak dzieciak, bo lubię takie frykasy. Szykował mi się akurat kilkudniowy wyjazd poza miasto, więc zamarynowałem mięso z myślą, że jak wrócę to od razu wrzucę je na blachę i wieczorem będę się delektował smakowitym pieczystym. Po powrocie zaglądam do lodówki, a tu Zonk. Nie ma wędliny. Nie ma kiełbasy i kurczaka. Mleka nie ma i masła też nie ma. I co najgorsze - nie ma mojego jelenia! Marleny również nie było w domu, ale do niej mogłem chociaż zatelefonować. Co się okazało? Że Marlena wprowadza w domu dietę wegańską i wyrzuciła wszystko, czego nie można do niej zaliczyć. Zaniemówiłem na chwilę. Kiedy odzyskałem głos i wątek zapytałem, jakim prawem coś takiego zrobiła. Dowiedziałem się, że ona ma w sobie więcej moralności i empatii niż ja i w związku z tym jej obowiązkiem jest sprowadzenie mnie na drogę wolną od niepotrzebnego cierpienia. Obcesowo odparłem, że ona będzie cierpieć, jeżeli jeszcze raz zrobi coś podobnego. Pokłóciliśmy się ostro. Po raz pierwszy użyłem argumentu, że to ona mieszka u mnie, więc ma przestrzegać moich zasad. Wydawało się, że zrozumiała.

EPILOG

W piątek wróciłem z pracy i w lodówce przywitało mnie echo. Zakłócane było jedynie jakąś dziwną śmierdzącą breją stojącą w garnku na honorowym miejscu i opakowaniem tofu (swoją drogą, sama nazwa mnie odrzuca - zdaje się mówić prewencyjnie "To jest FU"). Marlena dziwnym trafem znów była poza domem. Telefon wykonałem, zj****em jak rudego węża. Dowiedziałem się, że jestem nieczułym barbarzyńcą, że ona niesie mi światło i chce uwolnić od zła, które wyrządzam zwierzętom, a ja tego nie doceniam i najwyraźniej jestem tak przesiąknięty okrucieństwem, że nie ma dla mnie ratunku. Poinformowała mnie, że się wyprowadza i nie ma zamiaru dłużej przebywać ze mną pod jednym dachem. Cóż, twoja wola. Wypłaciłem w bankomacie równowartość ostatniego czynszu (a niech ma, nie zbiednieję), przygotowałem formularz rozwiązania umowy najmu i czekałem na jej powrót. Wybłagała u mnie (czyli strasznego barbarzyńcy) dwa dni na zorganizowanie sobie noclegu. Dzisiaj rano się wyniosła, a ja odetchnąłem z ulgą.

Ja rozumiem przekonania, poglądy i indywidualny system wartości. Ale tego typu rzeczy powinny być jak dupa: każdy jakąś ma, ale niekoniecznie trzeba ją pokazywać i mówić, że najładniejsza.

mieszkanie

by lomempojajach
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
33 43

Nazistką to ona jest, w końcu Hitler był wegetarianinem z aspiracjami na weganina :)

Odpowiedz
avatar TruskawkowyBigos
12 26

Jak ja lubię takie hipokrytki. Niby obrończyni zwierząt, a glany nosi.

Odpowiedz
avatar Venefica
24 28

@TruskawkowyBigos: Można kupić glany ze sztucznej skóry i pewnie takie miała po zadręczeniu sprzedawcy pierdylionem pytań czy na pewno to eko-skóra, jak się mogę domyślać.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyBigos
1 19

@Venefica: jeszcze się nie spotkałam z glanami ze sztucznej skóry, może to dlatego, że wybieram jedynie buty ze skóry naturalnej :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

@TruskawkowyBigos: nawet mój umiłowany New Rock ma linię vege :)

Odpowiedz
avatar murhaaja
32 36

Skórzane buty to złe, ale sama glany nosiła -.- Ja rozumiem niejedzenie mięsa (sama nie jem), ograniczanie używania skórzanych wyrobów (też się staram), przejmowanie się losem zwierząt i działanie na rzecz tych pokrzywdzonych, ale tego już nawet bezczelnością nazwać nie można, żeby laska chamsko Ci z lodówki Twoje własne żarcie wywalała, bo ją w oczy razi. Już nie mówiąc o narzucaniu poglądów.

Odpowiedz
avatar Armagedon
13 65

A w jakim wieku ta panna? Duża różnica wieku między wami? Bo prawdę mówiąc zachowanie panienki wskazuje na całkowity brak dystansu w relacji właściciel-podnajemca. Za to twój kompletny brak asertywności w stosunku do niewiasty - sugeruje naturę... hmmm... uległą, że tak powiem. Coś tam między wami musiało "być na rzeczy", skoro ona bezczelnie pozwalała sobie na takie numery, a ty to potulnie tolerowałeś. W końcu to nawet nie ty ją wywaliłeś, tylko sama "odeszła". Powiem ci, że już ta pierwsza noc byłaby dla mnie podejrzana. Panna darła się wniebogłosy, bo chyba właśnie na to liczyła, że cię obudzi. I może spodziewała się innej pociechy, a nie szklanki herbaty i gadki-szmatki o podłości natury ludzkiej? No chyba, że - ogólnie rzecz biorąc - panienka powinna "wynajmować" pokój w szpitalu psychiatrycznym i to na stałe.

Odpowiedz
avatar klara
14 14

Ona przypomina mi trochę moją znajomą (może to kuzynka/koleżanka z jakiegoś dziwnego stowarzyszenia?). Moja też była trochę kopnięta i ciągle namawiała mnie na chodzenie na koncerty. Nie interesowało jej, że mamy inne gusta muzyczne, że koncert poezji śpiewanej mnie zanudzi, że jakieś metalowe dźwięki też nie są dla mnie, podobnie jak rytualne śpiewy powiązane z tańcem. Pamiętała o tym, dopóki nie zapomniała, czyli kilka razy w miesiącu nękała mnie zaproszeniami.

Odpowiedz
avatar Bydle
-3 85

Fajna historia, ale nie trzyma się kupy. W momencie, w którym rzekoma sublokatorka płaciła karę za opóźnienie w rozpoczęciu prac przez jakąś firmę, wszystko się zawaliło. „Trójką w tym zestawieniu jest moment, w którym naraziła mnie i moją firmę na niemałe koszta.” Gdzieś zniknął ci fakt zatrudnienia rzekomej Marleny na stanowisku koordynatora prac. Bo w Polsce sublokatorzy nie odpowiadają za błędy jakichś firm, z którymi nie są w żaden sposób powiązani. ;>>> „Po powrocie zaglądam do lodówki, a tu Zonk. Nie ma wędliny. Nie ma kiełbasy i kurczaka. Mleka nie ma i masła też nie ma.” I brak złoszenia kradzieży - to się po prostu nie trzyma kupy, chyba że ją posuwałeś i dlatego pozwalałeś na wszystko (ale wtedy nie pasuje ta kara za twoje błędy w organizacji pracy). „Ja rozumiem przekonania, poglądy i indywidualny system wartości.” A ja nie rozumiem powodów opowiadania takich bajek... ;>

Odpowiedz
avatar lomempojajach
-4 58

@Bydle: Nie zatrudniałem jej, bo była moją współlokatorką, a gdyby nawet chciała się u mnie zatrudnić to nie miałaby na to szans. Dla wygody własnej i w myśl dobrze zorganizowanego czasu pracy postanowiłem poprosić ją o przysługę, na co przystała. Świadomie się z tego nie wywiązała, z absurdalnych jak dla mnie powodów. A faktu, że z tego powodu firma poniosła straty w wysokości prawie dwóch tysięcy złotych nie miałem zamiaru ignorować. Wyegzekwowałem to od niej prywatnie i bez papieru, bo tak też się da. W cywilizowanym świecie czasami słowo i argumenty są silniejsze niż A4 z dwudziestoma parafkami i urzędową pieczęcią. Po tekście o posuwaniu stwierdzam, że znudziło Ci się oddychanie prostym nosem. Nie toleruję wulgarnego języka w kontekście stosunków damsko - męskich, niezależnie na jakim poziomie intymności je umiejscowimy. To tak, jakbym powiedział Ci, że... No właśnie, nie powiem. Kradzieży nie zgłaszałem, bo to byłoby niepoważne. Opieprzyłem osobiście i miałem wrażenie, że dotarło. Poza tym, płynąc z prądem ekstremalnego legalizmu, którego jesteś fanem, powinienem zgłosić zniszczenie mienia, a nie kradzież. Wywaliła to mięso do śmietnika, a nie zjadła czy sprzedała. Uczyniła je niezdatnym do spożycia, nie ukradła.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2014 o 16:37

avatar Bydle
11 53

@lomempojajach: „Nie zatrudniałem jej” WIęc nie mogłeś jej obciążyć karą za to, że nie załatwiłeś prawidłowo dostawy zamówionego towaru do firmy. „ postanowiłem poprosić ją o przysługę,” I spisałeś z nią umowę? Łącznie z częścia dotyczącą kar umownych za niewykonanie __przysługi__? ;>>> „Po tekście o posuwaniu stwierdzam, że...” że nie odpowiesz na zarzuty, bo poplątałbyś się w zeznaniach jeszcze bardziej? Jakiś ty dorosły i dzielny... „No właśnie, nie powiem” Wiem. Nie przymyślałeś opowieści - to się zdarza. Następna pójdzie ci lepiej. „Kradzieży nie zgłaszałem” Więc odebrałeś sobie moralne prawo do narzekania. Serio. Postaraj się przy następnej historii i nie usiłuj już obarczać lokatorów winą za twoje (nie)działania, które narażają firmę na straty. Bo się kompromitujesz....

Odpowiedz
avatar reinevan
25 25

Wykazałeś się iście anielską cierpliwością. Ja bym kopnął w cztery litery już po I akcji.

Odpowiedz
avatar alexiell
32 34

I właśnie dlatego jak wynajmuję komuś pokój to za każdym razem pytam czy ewentualny najemca nie jest wojującym (niewojujący mi nie przeszkadzają, a i czasem ciekawą dyskusję można poprowadzić ) wegetarianinem/weganinem/frutrianinem/freeganem czy co tam jeszcze jest. Mi naprawdę nie przeszkadza, że ktoś wpieprza na okrągło żarcie dla królików i poci się w eco-skórze ale jak mi nad moim schabowym wisi i wyzywa mnie od morderców to oznacza wojnę. w moim otoczeniu wege jest kilku ale zawsze potrafią się dostosować i problem jest tylko na imprezie kiedy trzeba zorganizować jakieś jedzenie bezmięsne, żeby nie skończyło się na tym, że jedynym co mogą zjeść to dekoracja z półmiska wędlin

Odpowiedz
avatar Vege
14 14

@alexiell: Kiedyś w pracy mieliśmy w jednym pokoju lewicowca oraz miłośnika poglądów wyrażanych przez JKM, była cisza i spokój (co bardzo cenię nikt nie poruszał tematów politycznych i światopoglądowych, nawet jak były luźniejsze dni w pracy) do momentu jak prawicowiec nakrył lewicowca jak ten słuchał (miał słuchawki na uszach) pewnej Pani profesor co skomentował "jak można tej jazgoczącej lewackiej ... słuchać. No i pół dnia słuchania różnorakich wywodów. Do momentu do którego dwóch dorosłych facetów nie zaczęło analizować wzajemnie jak się prowadzą ich matki to było śmieszne, później już kierownik musiał zareagować.

Odpowiedz
avatar Zmora
22 26

Jezu, za wywalenie mojego jelenia to ja bym zaszlachtowała, a ty jej wciąż z mieszkania nie wywaliłeś?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
36 38

Wobec takich ludzi mi się włącza tryb "w przeciwieństwie do soi, krowa miała przynajmniej teoretyczną szansę uciekać" oraz "na moje kotlety zginęła tylko jedna świnia, a ile roślin umarło za twoją zupę?".

Odpowiedz
avatar crash_burn
23 23

@bloodcarver: Argument z krową mnie rozwalił. Do zapamiętania przy dyskusjach z wegeterrorystami...

Odpowiedz
avatar virus
14 16

Dlaczego nie zakończyłeś "współpracy" po akcie II? Życie Ci niemiłe czy po prostu lubisz słuchać czyjegoś zrzędzenia? ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 27

Nie rozumiem wegetarian, większość mięsa(ze sklepowych półek) pochodzi ze zwierząt HODOWLANYCH, więc nie zagrażamy wyginięciu tych zwierząt. Zwierzęta niehodowlane(jeleń, dzik) też nie wyginą, BA! gdyby nie myśliwi to rozmnożyłyby się aż nadto. Jeżeli zwiększy się liczba wegetarian to zmniejszy się tylko liczba zwierzątek HODOWLANYCH(na ich miejscach powstaną farmy), zaś zwierzątek w lasach będzie tyle samo. (nie licząc wycinek itp.)

Odpowiedz
avatar smeg
12 34

@Ewer0vsky: Chodzi o to, w jaki sposób te zwierzęta hodowlane są hodowane i zabijane - a pozostawia on wiele do życzenia. Większość zwierząt w masowych hodowlach cierpi przez całe życie w barbarzyńskich warunkach, żeby w końcu skończyć na talerzu. Nie jestem wegetarianką, ale jestem w stanie zrozumieć osoby, które z tych względów nie jedzą mięsa, bo nie chcą popierać takiego sposobu jego pozyskiwania - o ile oczywiście nie narzucają na siłę swoich poglądów innym.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 29

@smeg: "w masowych hodowlach cierpi przez całe życie w barbarzyńskich warunkach, żeby w końcu skończyć na talerzu." - tak samo jak rośliny na polach, więc w czym różnica niby?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 24

@Ewer0vsky: Tak jak pisze @smeg, większość wegetarian sprzeciwia się traktowaniu tych zwierząt. Tych należy odróżnić od psycholi żyjących na liściach sałaty czy samej wodzie i wciskających kit, że ludzki organizm nie jest zaprojektowany do jedzenia mięsa ;)

Odpowiedz
avatar Miryoku
26 26

@Ewer0vsky: Nie każdy rezygnuje z mięsa, żeby ratować zwierzęta. Są tacy, co robią to dla zdrowia albo dlatego, że po prostu nie lubią mięsa. Zresztą niech sobie ludzie jedzą, co chcą, byleby nie wpieprzali się innym do talerza (i dotyczy to zarówno wojujących wegetarian, jak i wojujących mięsożerców).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 12

Ja rozumiem, ale zwierząt niehodowlanych - dzik, sarna - już raczej nie będą w "barbarzyńskich warunkach" hodować, więc tu nawet nie mają czego się przyczepić. Ale cóż widzę, że wegetarianie zbyt GENERALIZUJĄ.

Odpowiedz
avatar murhaaja
9 11

@Ewer0vsky: nie musisz rozumieć. Tak naprawdę to nie jest Twoja sprawa, co jedzą inni, dopóki Ci się nie wpieprzają w życie i nie narzucają swoich racji, tak samo nikomu nic do tego, co Ty jesz, dopóki się nie narzucasz inny.

Odpowiedz
avatar InYourFace
3 3

@bloodcarver: Ano w tym, że rośliny nie odczuwają bólu.

Odpowiedz
avatar elefun
11 17

Moim zdaniem laska czula do Ciebie miete ale nie do konca pasowalo jej to ze jestes w troche innych klimatach ;) nie zgadzam sie z tym ze miedzy Wami MUSIALO do czegos dojsc, moim zdaniem nawet tego nie zauwazyles ;) zachowanie laski iscie piekielne.

Odpowiedz
avatar Krwawamary
9 11

Dobrze się to czytało :)

Odpowiedz
avatar Devotchka
-2 16

"siostrą kuzynki ze strony szwagra bratowej dziewczyny dobrego kumpla mojego kumpla" Ale siostra kuzynki to chyba też kuzynka?

Odpowiedz
avatar lomempojajach
7 35

Zazwyczaj się nie tłumaczę, ale tym razem pozwolę sobie rozwiać wątpliwości, które pojawiły się w komentarzach. 1. Marlena jest ode mnie młodsza o 6 lat. Poza tym ani jej fizyczność, ani "wnętrze" nie działały na mnie w żaden sposób. Ot, współlokatorka. Taki byt z pokoju obok, który płaci za wynajem i czasami posprząta. Tym bardziej, że na dobrą sprawę w mieszkaniu przebywała częściej niż ja. 2. Co do tego, że jestem "miętki" i nieasertywny. Ostrość mojego charakteru jakiś czas temu ukierunkowałem na konkretne chwile i zdarzenia: praca, siłownia, ring i koncerty. W czasie trwania mojego małżeństwa i sprawy rozwodowej nabrałem przekonania, że tylko spokój nas uratuje. Możliwe, że przytępiło to moją percepcję ludzkich charakterów i w życiu codziennym pozwalam ludziom na zbyt wiele, ale dzięki temu nie nakręcam się i zamiast dać komuś na ulicy w ryj walę w worek na sali. Takie zdrowe "zamiast". 3. Jak już wspomniałem w domu nie przebywam za wiele. Traktuję go czasami jak zaprzyjaźniony hotel. Wszystko w zależności od obłożenia pracą i temu podobnych historii. Wychodziłem z założenia, że kij z mięsem, zjem na mieście, a za to będę miał przynajmniej ogarniętą i zdatną do zamieszkania chałupę kiedy wrócę z wyjazdu. Wiem, głupie, ale przez jakiś czas działało.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
19 21

Jakbym miała dziczyznę i ktoś by mi ją wyrzucił, to bym zjadła tego kogoś...

Odpowiedz
avatar Zmora
11 13

@grupaorkow: Ja to chyba jednak nie, bo ludzie podobno żylaści, dziczyzna i jelonek takie dobre, mniam! :D

Odpowiedz
avatar sapphire101
21 21

Gdyby ktoś w moim mieszkaniu dotykał, a co gorsza wyrzucał moje prywatne rzeczy, albo moje jedzenie to bym mu kazała wy....nosić się z mieszkania w trybie przyspieszonym. Mój dom, moje zasady. Swoją drogą, ciekawa logika - lepiej mięso z jelenia zmarnować, bo skoro już zwierzę zginęło, toć niezwykle empatyczne jest wywalić mięso do kosza, ku czci wyższego dobra, rzecz jasna. PS nie zdziwiłoby mnie gdyby glany były skórzane :P

Odpowiedz
avatar FFLORO
14 18

lomempojajach - po pierwsze duży plus dla Ciebie za lekkie pióro i poczucie humoru - dawno się tak nie uśmiałem przy jak by nie patrzeć piekielnej historyjce ;) Po drugie (to już do wszystkich) - ludzie, serio? Ja wiem, że spora część facetów to "nieczułe dranie", świnie itd, ale dla choć trochę wrażliwszego emocjonalnie faceta naprawdę nie jest problemem zarwanie nocy i pomoc dziewczynie jeśli tego potrzebuje - i to naprawdę może być czysto platoniczne, nie trzeba od razu jak to ktoś ładnie określił laski "posuwać" aby zdobyć się na takie rzeczy. No i po trzecie - to naprawdę tak nisko ten świat upada, że współlokatorkę, jak by nie patrzeć z polecenia czy tam od znajomych, przy pierwszym wybryku odnośnie jedzenia w lodówce trzeba od razu na policję zgłaszać o kradzież czy zniszczenie mienia...?

Odpowiedz
avatar katarzyna
2 4

Historia piekielna. I mowie to ja, wegetarianka i dzialaczka prozwierzeca :). Czytalam Twoje wyjasnienia, ale i tak dziwie sie, ze jej nie wywaliles po akcie ll, a jesli te akcje jej darowales, to po kolejnym.

Odpowiedz
avatar Magnic
-3 5

Napisałbym co sądzę o takich wolnomyślicielach, ale nie mam ochoty na zakładanie nowego e-maila na nowe konto. Powiem tylko jedno: nie istnieje coś takiego jak mająca pokrycie w rzeczywistości opinia subiektywna.

Odpowiedz
avatar notoraz
2 2

@Magnic: Czyli wg ciebie istnieją tylko obiektywne opinie mające pokrycie w rzeczywistości?

Odpowiedz
avatar Agness92
1 1

Ad4 Bo wyrzucając mięso do kosza na pewno sprawi, że zwierzak cudownie zmartwychwstanie...

Odpowiedz
Udostępnij