Studenckie piekielności (od drugiej strony).
Pracuję jako asystent na uczelni.
Większość studentów i studentek to naprawdę fajni ludzie, ale trafiają się też piekielni (głównie we wrześniu :).
Wrześniowe zaliczenia.
Studenci powinni mieć zorganizowane 3 poprawy sprawdzianów (1 w semestrze, 1 w sesji i 1 w sesji poprawkowej), ja robię 2 razy więcej i jeszcze dodatkowo 2 razy w sobotę. Niestety to dalej za mało.
Jeszcze w tej chwili (3 tygodnie po zakończeniu sesji okazuje się, że kilka osób nie zdążyło/pracowało/kot zachorował/myślało że jeszcze będzie termin/było na wycieczce i piszą do mnie wiadomości o różnej treści (nawet strasząc dziekanem), że jeszcze potrzebują czasu.
Oddawanie projektów/sprawozdań.
Zazwyczaj zakładam, że przez 2 miesiące wakacji student powinien znaleźć trochę czasu na zrobienie zaległego zadania, które zajmuje 2-4 godziny.
Nie, niestety. On potrzebuje jeszcze dodatkowych 3 tygodni.
Umawianie się na zaliczenia.
Często zdarza się, że ulegam błaganiu i przychodzę w terminie, który pasuje studentowi - np. sobota 19:30, niedziela 9:00, itp.
Okazuje się, że student zapomniał.
państwowa uczelnia techniczna gdzieś w Polsce
A niby dorośli ludzie... Dobra rada - nie idź nigdy aż tak na rękę. Ci szanujący naukę na pewno nauczą się na oficjalny termin (pierwszy, drugi, trzeci, ale jednak), a ci nieszanujący tak czy inaczej zleją.
Odpowiedz@Xirdus: Już sobie od kilku lat obiecuję, że nie będę taka dobra, ale to nie takie proste niestety.
Odpowiedz@ChausieMist: to niestety przygotuj się, że będzie coraz gorzej, "daj palec to wezmą całą rękę", jeśli trwa to od kilku lat, to już masz pewnie łatkę głupiej, którą można zawsze urobić a i sympatii Ci to raczej nie przysporzy, bo tych uczciwych może wkurzać to, że tak pomagasz nieukom i leserom, natomiast ci którym pomagasz na pewno nie darzą Cię sympatią, skoro nie szanują Ciebie i Twojego czasu
Odpowiedz@ChausieMist: jak mówi staropolskie przysłowie, jak ktoś ma miękkie serce to musi mieć twardą...
OdpowiedzJak sobie dałaś wleźć na głowę, to co się dziwisz i żalisz?
Odpowiedz@timo: To nie autor musi tworzyć takie zasady. Mam zajęcia na 3 roku - mogę podawać zasady zaliczenia, grozić, że je będę respektować. I co? Nic. Przez 2 lata ktoś nauczył studentów, że regulaminy są niepotrzebne, że jest pińćset terminów, a jak ja mówię że będą max 3 i są trzy, to jest szok i niedowierzanie. I jeszcze dochodzi dziekanat, który zaczyna burczeć jak zbyt dużo osób nie dostanie zaliczeń... Hipokryzji uczelnianej w pojedynkę się nie pokona.
Odpowiedzuwielbiam na piekielnych historie, w których autor sam tworzy sobie piekielność a potem się żali, że ktoś go nie szanuje. Studentom NIE WOLNO popuszczać, bo każdy to wykorzysta. Gdy student wie, że ma tylko 2-3 szanse na poprawę to się zbierze w sobie, gdy jednak trafi na prowadzącego jak ty, który pobłaża to uwierz - nigdy nie zdobędziesz szacunku wśród studentów, polubią ale i tak zwyzywają, jak zaliczenia nie dasz. Daj sobie spokój z tyloma terminami, nikomu, a już na pewno nie sobie, tym nie pomagasz.
OdpowiedzTak sobie przeczytałem drugi raz i zastanowiła mnie jedna rzecz: jesteś kobietą, a pracujesz jako asystent? Masz może jakieś problemy z określeniem swojej tożsamości płciowej?
Odpowiedz@timo: w umowie ma stanowisko asystent, nie asystentka.
Odpowiedz@Xirdus: a więc pracuje na stanowisku asystenta, a nie jako asystent. To różnica.
Odpowiedz@timo: nie, nie jest to różnica. Na pewnym anglojęzycznym forum nauczyłem się pięknego określenia na takich ludzi jak ty - "pedantic dickweed".
OdpowiedzTo i tak lekka wersja tego, co ja czasem widzę u swoich koleżanek i kolegów z roku. Raz dziewczyna dostała dwóję, ale o tym nie wiedziała (była pewna, że zaliczyła pracę i nie sprawdziła oceny w USOSie). Dała koleżance indeks po wpis i wkurzyła się mocno, że tam piękna dwója. Poszła z pretensjami do wykładowcy, traktowała go jak kolegę, dopóki on nie powiedział, że dokonczą rozmowę, jak on wróci z dziekanatu zgłosić jej plagiat. Mina jej zrzędła. Potem kilka semestrów miała problem z tym przedmiotem. Swojej winy nie widziała, tylko tego, jak go nazwała, kutaf..a.
OdpowiedzKażdemu mogą się zdarzyć wypadki losowe, a Ty za bardzo idziesz im na rękę. Najlepiej powiedzieć kiedy jest ostateczny termin - nie stawią się bez "prawdziwego" usprawiedliwienia (np. L4) to warun i do zobaczenia za rok. Szybko się nauczą.
Odpowiedz@Marley: Niby tak, ale... Kiedyś to było tak, że student miał pewne prawa ale żeby je 'podtrzymać' musiał spełniać pewne wymogi. Potem przyszła UE i 'kapitał ludzki' i nagle student ma być po prostu zadowolony! Mąż jest wykładowcą... Studenci się kompletnie nie uczą i nie myślą! Nie widzą żadnej swojej winy w braku zaliczenia/oblanym egzaminie. Potrafią za to wysłać ANONIMA na wykładowcę - tacy odważni. A i sami rektorzy czy dziekani nie znają często regulaminu studiów, które prowadzą! Mąż miał tak, że jeszcze na początku ubiegłego roku akademickiego w regulaminie studiów jak byk stało, że egzamin komisyjny przysługuje w określonych i ściśle uzasadnionych przypadkach... A już w obecnym roku zapis się zmienił - teraz student może przystąpić do egzaminu komisyjnego po III niezdanym terminie egzaminu, ot tak! Już nie musi uzasadniać... Tak że można sobie gadać... :(
OdpowiedzNajgorsze jest to, że jak się postawisz to faktycznie jeden z drugim potrafią pójść do dziekana na skargę, naopowiadać jaki to prowadzący jest zły i niedobry i potem lądujesz na dywaniku gęsto się tłumacząc, dlaczego nie chcesz pozwolić udręczonemu studentowi podejść do zaliczenia.
OdpowiedzTeż tak miałam. Mam miękkie serce, bo sama kończyłam dwa kierunki (w rekordowym roku realizowałam program w sumie trzech lat studiów) i gdyby nie dobre serce wykładowców, którzy zgadzali się na przedterminy lub odrabianie nieobecności na ćwiczeniach, nie przebrnęłabym nawet przez pierwszą sesję. Ale zawsze zgłaszałam, że będę chodzić na zajęcia w kratkę na początku semestru, więc tego samego oczekuję od studentów. Gdy przychodzą w sesji poprawkowej (!) marudząc, że mają 0% obecności bo praca, drugi kierunek itp, pytam - czy zauważyli to dopiero po 5 miesiącach? Obiecałam sobie" nigdy więcej chodzenia na rękę bardziej niż to konieczne, po jednej akcji studentki. Nie przyszła na swoją prezentację, bo ją zalało. Ale pracę ma, prześle, dziękuje i w ogóle. Następnego dnia spotkałam ja w bibliotece, szukającą dopiero materiałów do pracy... Niestety, studenci potrafią donieść na wykładowcę, który dla nich nagnie regulamin, więc teraz odsyłam każdego takiego delikwenta do sekretariatu. Chce być przepytany po sesji - niech złoży pismo do dyrekcji. Nie może chodzić na ćwiczenia - niech złoży wniosek o indywidualny tok studiów.
OdpowiedzPozwalacie takim kombinatorom kończyć studia, więc trudno się dziwić, że potem ten sam olewczy stosunek jest w pracy i przenosi się na klientów.
OdpowiedzNie no mają się za dorosłych, to niech się też tak zachowują. Jak to mówią, dasz palec a wezmą całą rękę.
OdpowiedzPo co im dajesz tyle szans? Student to taki zwierz, który się szybko uczy ... gdzie i na ile może sobie pozwolić.
Odpowiedz