Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję jako fryzjerka i mimo, że uwielbiam swój zawód chciałabym opisać kilka…

Pracuję jako fryzjerka i mimo, że uwielbiam swój zawód chciałabym opisać kilka irytujących sytuacji, które są z tym związane.

Na początek może to, że gdziekolwiek się nie pojawisz i poznasz nowych ludzi (spotkanie ze znajomymi, impreza, autobus, wycieczka za granicą) spotkasz się z pytaniami "jaka fryzura by mi pasowała?", "myślisz, że powinnam ściąć włosy?", "jak uważasz, w blondzie będzie mi do twarzy?" Oczywiście chętnie odpowiem na te pytania, ale gdy usiądziesz na moim fotelu fryzjerskim. A dziś, wybacz, mam wolne ;) Esencją smaku jest np odwiedzanie znajomych "może mnie ostrzyżesz jak już jesteś?" Tłumaczenie, że nie mam przy sobie nożyczek nie pomaga, bo przecież "nie szkodzi, ja mam KRAWIECKIE." NIE! Nożyczki krawieckie nie nadają się do strzyżenia włosów. To tak jakby chirurg rozcinał pacjenta nożem kuchennym.

Na koniec moje ulubione, często spotykane w rodzinie: "wpadnij do nas na kawę, (tak, czekam tylko aż padną słowa:) a i PRZY OKAZJI weź nożyczki..." wiem, że to może nic aż tak piekielnego, aczkolwiek niekiedy zatruwające życie ;)

uslugi

by querida
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kasiunda
33 35

Współczuję, to faktycznie musi być irytujące! Przyjaciółka studiowała medycynę, już od pierwszego roku na imprezach rodzinnych wysłuchiwała litanii dolegliwości ciotek. Dramat.

Odpowiedz
avatar Garrett
27 29

Powiedz znajomym, że oprócz nożyczek musisz też wziąć kasę fiskalną, żeby im rachunek wystawić :) Ciekawe czy zrozumieją, że za usługi się płaci? Ja mam podobnie, tyle że często ktoś marudzi, że komputer mu wolno działa, albo internet zrywa, a przy okazji to bym mu coś zainstalował, czy "tylko zerknął" Wiadomo, czasem głupio odmówić, trudno też zawsze brać kasę, chyba tak już musi być :) aaa, i moje ulubione "coś mi stuka w samochodzie", no nie wiesz co?? To może byś podjechał :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 września 2014 o 22:14

avatar ncc1701
6 10

@Garrett: Nope. nie brac kasy i odmawiac ;) wyjatek - BLISKA rodzina (brat/siostra czy rodzice). Lub dziewczyna z ktora chcesz sie umowic ;) W kazdym innym przypadku wykrecac sie - "nie jestem na biezaco", "kupilem tablet i rzadko zagladam do kompa", "uzywam Linuxa", "mam Maca", "mam znajomego, ktory jest w tym dobry i nie bierze duzo" itd. I tak za kazdym razem - bo to nie jest nigdy ze "tylko zerkniesz" ale zawsze co najmniej kilka godzin przy jakims starym gracie sprzed 10 lat, ktoremu i tak wiele nie pomoze. I nawet po totalnej reinstalacji systemu historia powtorzy sie za pare miesiecy (w optymistycznym przypadku). Nie ma sensu.

Odpowiedz
avatar Moby04
4 4

@ncc1701: Pół biedy, że zejdzie pół dnia stracisz na walkę z rupieciem. Jak dla mnie najgorsze jest to, że od momentu kiedy dotknąłeś myszki/klawiatury WSZYSTKO, co dzieje się z komputerem, nieważne ile lat później, jest TWOJĄ winą "bo coś namieszałeś"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

Tak z ciekawości. Moja koleżanka chodziła do zawodówki fryzjerskiej. Szkoła organizowała konkursy. Koleżanks raz wygrała nożyczki o wartości 200zł. To jest średnia,wysoka czy niska półka cenowa?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@osvinoswald: jak szukałam nożyczek do własnego, domowego użytku (chciałam sobie bardziej profesjonalnie tępić rozdwojone końcówki :P), to najtańsze profesjonalne nożyczki kosztowały chyba 6 dych, a także chyba jednak za 200 złotych to wyższa półka niższej półki ;)

Odpowiedz
avatar querida
0 0

@osvinoswald: zależy od firmy. Ale myśle ze że całkiem nieźle zważywszy że najtańsze nożyczki dla poczatkujących zaczynają się od stowki a i tak malo kto kupuje za wiecej niż 400zl ;)

Odpowiedz
avatar Aniela
4 4

@osvinoswald: Ja kupiłam nożyczki do użytku domowego za około 50 złotych. I to są dobre, ostre i porządne nożyczki w sam raz dla kogoś początkującego. Moja fryzjerka kupuje nożyczki do salonu za około 200 złotych, ale z tego co wiem osiągają one cenę nawet kilku tysięcy :)

Odpowiedz
avatar dab68
15 23

Moja kuzynka przez pewien czas po skończeniu szkoły i podjęciu pracy w zawodzie fryzjerki również miała podobny problem z rodziną. Problem się jednak szybko rozwiązał. Nie znam co prawda bliższych szczegółów, ale podejrzewam, że istotną rolę odegrał jej standardowy tekst do ciotków/pociotków - "Bardzo chętnie przyjadę, ale nie potrafię dokładnie określić czasu, bo dorabiam sobie jeszcze w zakładzie pogrzebowym przy makijażu zwłok". Tak jakoś brzmiał ten tekst. O dziwo, pomógł...

Odpowiedz
avatar Bydle
11 31

To już było. Tzn. prawidłowe odpowiedzi na stawiane pytania/żądania (po kolei): - taka, jaką wybrałabym ci w salonie - nie, powinna zrobić to fryzjerka - po godzinach pracy nie wiem - nie (i bez tłumaczenia się!) - moje nożyczki nie piją kawy I już.

Odpowiedz
avatar querida
8 12

@Bydle: dobre, nie powiem. Z drugiej strony, ile można ;)

Odpowiedz
avatar Kalafior
10 10

@querida: Myślę, że wystarczyłoby raz odpowiedzieć w taki sposób i jednego delikwenta masz z głowy. I tak każdemu z osobna ;)

Odpowiedz
avatar querida
-1 3

@Kalafior: nie mogę się z Tobą nie zgodzić, ale ogólnie nie dotyczy to tylko mnie i zostało to napisane z nadzieją,że jednak do kogoś trafi trochę ten przekaz ;)

Odpowiedz
avatar yannika
5 5

"Przy okazji przygotujcie dwie stówy za strzyżenie."

Odpowiedz
avatar didja
12 20

@Satsu: Ale ileż można? Kilka minut razy kilkadziesiąt osób - to już się robi kawał czasu, prawda? Poza tym człowiek nie po to ma czas wolny, żeby z niego robić drugi etat.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 25

@Satsu: Bardzo rozsądna wypowiedź. O ile, faktycznie, strzyżenie, czy farbowanie zajmuje czas i jest po prostu pracą, o tyle prośba o wyrażenie zwykłej opinii na temat ewentualnej fryzury, czy koloru włosów nie wydaje mi się niczym niewłaściwym. A może chodzi ci o to, żeby ktoś nie wykorzystał twoich porad w innym zakładzie fryzjerskim? Wiesz co? Nie sadzę. I tak każda fryzjerka ma inną wizję, chyba, że jest bez polotu. A taka bez polotu i tak nie uczesze (ostrzyże) dokładnie tak, jak się jej powie.

Odpowiedz
avatar soraja
16 20

@Armagedon: Zasadniczo pytania w stylu jak mi będzie w takiej fryzurze/butach/sukience zadaje się po prostu znajomym, nie zwracając uwagi na ich zawód. Przeciętny człowiek na wizycie towarzyskiej chce po prostu pogadać, a nie główkować, czy jego koleżanka nie pracuje przypadkiem w butiku czy u fryzjera.

Odpowiedz
avatar PooH77
9 9

@soraja: No tak, ale jeśli wiesz, czym zajmuje się Twój znajomy to czasami tego typu pytania wyskakują po części z automatu...:p. To tak, jakbyś się zastanawiała, spotykając się ze znajomym psychologiem, czy czasem właśnie Cię nie ocenia, nie wystawia profilu psychologicznego :).

Odpowiedz
avatar Satsu
12 20

@didja: Praca, którą wykonuje jest też przy okazji moją pasją i lubię o niej rozmawiać nawet w czasie wolnym. Autorka podobno uwielbia to co robi, więc dziwi mnie jej irytacja na same pytania. Poza tym uważam, że wyjechanie do członka rodziny albo bliskiego znajomego z tekstem "Pogadamy o tym na moim fotelu fryzjerskim." jest troszkę chamskie. I zaznaczam, że chodzi mi tu tylko o pytania. Reszta opisanych sytuacji jest denerwująca i nie mam zamiaru się z tym sprzeczać. Nie ma to jak telefon od ciotki Jadzi, piąta woda po kisielu, która prosi o naprawę tego, tego. A zapłata? Jaka zapłata, przecież my rodzina jesteśmy!

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 13

@Satsu: No widzisz, wszystko zależy od podejścia. Moja rodzina jest dość liczna, zresztą rozsiana po Polsce. Ale duża jej część mieszka w Warszawie, lub okolicy. Wszyscy wykonują jakiś zawód, lub potrafią coś robić amatorsko, ale dobrze. Jeden wujek jest ginekologiem, drugi stomatologiem, mamy glazurnika, programistę, mechanika samochodowego, elektryka, elektronika, matematyka, pedagoga, księgową, stylistkę, wizażystkę, krawcową, oczywiście kierowców, budowlańca, handlowca, jeden z wujków potrafi naprawić każdy sprzęt AGD... No i współżyjemy sobie na zasadzie "dziś ty mnie - jutro ja tobie". Tak się jakoś utarło. Nikt od nikogo, na ogół, pieniędzy nie bierze i wszelaka pomoc traktowana jest jako rodzinna przysługa. Ale zasada jest jedna - z UMIAREM. Jeśli ciotka jest stylistką - to wiadomo, że przed weselem połazi z panną młodą po sklepach, ale nie będzie doradzać wszystkim w rodzinie przed każdą, większą imprezą. Wyrwiząb nigdy nie bierze grosza od rodziny, ale wiadomo, że do niego chodzi się tylko w trybie pilno-awaryjnym, czyli rzadko. Ciotka rozliczała wszystkim PIT co roku "za gratis", ale odkąd można to zrobić samemu przez internet - straciła większość chętnych. No i jest nieszczęśliwa, bo to znaczy, że nie jest już potrzebna. Ten temu zajrzy pod maskę, ten temu pomoże przy remoncie, zreperuje pralkę, doradzi przy zakupie kompa, albo usprawni przeprowadzkę. I dotąd mi się wydawało, że tak jest w każdej rodzinie...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 września 2014 o 13:24

avatar Devotchka
2 2

@Satsu: Ja się z Tobą jak najbardziej zgadzam. Rozumiem, że cięcie włosów to praca, ale doradzanie komuś nie jest niczym złym. Ja np. znam się na angielskim (prowadzę korepetycje), ale jeśli ktoś pyta mnie na roku o pomoc w rozwiązaniu zadania na zajęcia to nie mówię "zapłać za godzinę lekcyjną" albo "sprawdź se w słowniku". Dodatkowo, czasem zrobię komuś ulotkę, innym razem wizytówkę (jestem na studiach graficznych) i robię to z sympatii. Nie wiem dlaczego wyświadczanie sobie przysług miałoby być złe.

Odpowiedz
avatar justine
0 2

@didja: Jeżeli ten "drugi etat" potraktuje się jako reklamę, a nie focha i narzekanie, to można zyskać sporo klientów :) Załóżmy, że fryzjer/ka musi być osobą zaufaną (przynajmniej w moim odczuciu), miłą i ogólnie przyjemną, to nie może być opryskliwa, kiedy ją się pyta o zdanie np na imprezie. Ja wtedy bym na przykład nigdy jej nie wybrała jako "osoby, do której chętnie pójdę", gdyby na proste pytanie odpowiedziała mi w sposób opryskliwy lub obrażony. Moja mama na przykład jest projektantką wnętrz, ma mega pasję i odwiedzając rodzinę, czy znajomych- jeżeli temat przejdzie na chwilę na kolor ścian, przestawienie mebli lub polecenie sklepu, czy coś, mama wykorzystuje to jako też reklamę jej wiedzy i umiejętności. Nawet nie uwierzysz ile osób się zgłosiło, bo znajomy znajomego powiedział, że dużo wie o farbach i chciałby jej pomocy (płatnej, żeby nie było, wcale nie darmowej!) :) Tu działa to podobnie! - Znasz dobrą fryzjerkę? - Ty, słuchaj, byłam na imprezie i była serio przemiła panna, do końca jej nie znam, ale widać, ze lubi swój zawód i zaraz Ci dam jej numer/stronkę/adres. A w momencie focha i odsyłania na fotel, ignorowania pytań o głupi kolor włosów, oj... bym to potraktowała jako antyreklamę :) szczególnie, że jednak do takiej osoby trzeba mieć zaufanie. A po prostu to, że irytują ją pytania od razu tworzy znaki zapytania w głowie, bo a co jak mi się coś nie spodoba i odmówi poprawienia? co, kiedy nie zrozumie czego ja od niej oczekuję jako klientka, skoro w sumie chyba nie lubi swojej pracy? i takie tam :) Nie mówię o strzyżeniu na imprezach, co o traktowaniu dorad i porad jako fajnej i bezpłatnej formy marketingu :) Bo takie nieufne klientki, jak ja, szybciej przyjdą do otwartej osoby z pasją, niż do kogoś, kto unika tematu, bo jest poza pracą;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 października 2014 o 2:06

avatar dodolinka
2 2

I jak odpowiadasz na tego typu propozycje ?

Odpowiedz
avatar PooH77
7 7

Mam podobne doświadczenia, tylko z racji wykonywanego zawodu, przez obecną sytuację polityczną na wschodzie, wciąż pierwszym pytaniem przy każdym spotkaniu ze znajomymi bądź rodziną jest: będzie wojna?

Odpowiedz
avatar KooZaa
7 7

@PooH77: Mam to samo! A nie ma chyba takiej głowy na świecie, która przewidziałaby, czy wojna w końcu będzie czy nie- wiele razy miała być i jakoś się uspokajało, wiele razy ówcześni zakładali, że żadnej wojny- i mieliśmy najpotężniejsze konflikty. A siedź teraz przy stole na imieninach cioci, między tortem, a rosołkiem i analizuj wszystkie polityczne powiązania i możliwe scenariusze. Polacy zawsze sobie znajdą przyjemny temat do rozmowy na przyjęciu ;)

Odpowiedz
avatar PooH77
2 2

@KooZaa: Echhh...dokładnie. Te rozmowy, o życiu, o śmierci - przy śledziku :P. Zwłaszcza że wojskowi mają być apolityczni :).

Odpowiedz
avatar hated
6 8

Jeżeli ktoś z rodziny/znajomych prosi mnie o "przysługę" wynikającą z mojej branży, ja się zgadzam, zrobię to zaraz po tym jak: wymienisz mi kran, wytapetujesz mieszkanie, itp. Przysługa za przysługę - działa !!!

Odpowiedz
avatar bloodcarver
12 14

Każdy przedstawiciel wolnego zawodu tak ma: - A przy okazji zrób zdjęcia naszym kotom - A przy okazji zerkniesz co mi nie działa w komputerze - A przy okazji pomożesz mi napisać wezwanie do zapłaty i tak dalej. I są trzy rodzaje znajomości: Części osób robię za darmo, a one mi, nikt nikogo nie rozlicza, ale też i się nie certolimy i nie silimy na pozory, ot, jest sprawa i już. Części osób owszem, zrobię, za pieniądze albo barterem, nawet jeśli w prywatnym czasie. A części osób odpowiadam, że sorry, teraz mam wolne - i jeśli chcą mnie znać tylko przez to, co umiem, to znajomość zdechnie, a jak nie tylko, to w końcu się nauczą.

Odpowiedz
avatar vigilum
9 9

Tak, skąd ja to znam... U mnie jest to samo. Za każdym razem gdy poznaję nowe osoby, gdy się dowiadują że pracuję w policji to nagle poznaję ich wszystkie historie związane ze spotkaniem mundurowych, wszelkie mandaty, skargi... Nagle zostaję lokalnym ekspertem w sprawie wykroczeń, przestępstw i niesprawieliwości prawa

Odpowiedz
avatar Karl
0 0

kolega przytargał ostatnio zwolnienie lekarskie- boli go łokiec i nie może kierownicy trzymac, więc lekarz dał mu 2 tygodnie zwolnienia, którego nikt nie zakwestionował... powiedz, że Cie paznokcie swędzą i nie możesz ich strzyc...

Odpowiedz
avatar kostuszka88
1 1

A ja się tutaj nie do końca zgodzę z piekielnością albo inaczej to jest piekielność niezamierzona. Wiadomo, że ludzie są istotami społecznymi mają rodziny i znajomych. Wiadomo też, że wszyscy potrzebują nawet nie tyle usług, ale porad od kogoś kto się zna. I tutaj zapewne większości tych osób nawet nie chodzi o to, żebyś obcieła ich za darmoszkę, bo pytając nawet o tym nie myślą. Instynktownie każdy woli poradę od kogoś kogo bliżej zna, mniejsza szansa na bycie oszukanym. A z drugiej strony ludzie nie zdają sobie sprawy jak często Ty takie prośby dostajesz i że po prachy chcesz zmienić temat i wuluzować. I to ma każdy kto na czymś się zna i ludzie o tym wiedzą. I tak policjakn będzi epytany o przepiy i słuchaj bo jechałem tak, mechanik o to by może zerknął bo coś żempol, informatyk, o to że komp chodzi wolno, znający język o przetłumaczenie, ktoś kto rysuje o jakiś obrazek, fryzjer o porade czy obcięcie, monter uząceń WodKan Gaz o doradzenie w wyborze pieca i podłaczenie kucheniki, a ktoś mający lekkie pióro o sprawdzenie wypracowania. Świat tak działa, można mieć dość i czuć się wykorzystywanym. I nie mówię nawet o szukaniu darmochy. Bo większości nie zawsze o to chodzi więc zostaje cierpliwe tłumaczenie i to trudne tłumaczenie bo zazwyczaj bliskim. Typu fajnie, że ufasz mi na tyle, że chcesz powierzyć mi włosy, ale po tygodniu pracy chciałabym wypić kawę bez ostrza w ręku. Ale jak chcesz zapraszam w tygodniu do salonu na pewno razem coś wymyślimy, nawet z fajną zniżką (dla dobrej znajomej)

Odpowiedz
avatar Aptekara85
0 0

Mam koleżankę fryzjerkę która nauczyła szybko wszystkie znajome żeby do salonu przychodziły - " TERAZ mam fajrant"

Odpowiedz
avatar dww
0 0

Każdy, kto potrafi coś robić dobrze spotyka się z prośbami, żeby coś zrobić. Jest to dobrze i uczciwie - w końcu o to nam wszystkim chodzi, żeby mieć dobrą opinię i żeby na dźwięk własnego nazwiska słyszeć pozytywne oceny swoich umiejętności. Trzeba tylko czasem przypominać ludziom, że każda praca powinna być uczciwie wynagradzana. W przypadku jakichkolwiek obiekcji z tego tytułu zasłaniałbym się fiskusem. Przecież wykonując pracę na rzecz znajomego bez zapłaty narażamy go na powstanie obowiązku zapłaty podatku za świadczenie niepieniężne :)

Odpowiedz
avatar katarzyna
0 0

To z pewnością charakterystyczne dla wielu zawodów, ale w przypadku fryzjerów o ile nie szczególnie uciążliwe, to z pewnością szczególnie specyficzne. Wierzę, że nawet fryzjer kochający swoją robotę, cięcie, stylizację, kontakt z ludźmi ma dość gadania o włosach, zwłaszcza w szczególnie infantylny sposób. Ile można, cały dzień w pracy? Ja chodząc do fryzjera i przedstawiając przed nim swoje wizje fryzur czułam się w pewnym momencie głupio, ale z drugiej strony, kogo innego mam się poradzić, zwłaszcza w czasie, za który płacę? Z trzeciej strony, chciałoby się nawiązać jakąś sympatyczną rozmowę na neutralne tematy, lub zwyczajnie pokazać, że potrafimy rozmawiać o czymś jeszcze. Wielu fryzjerów przyznaje, że na temat fryzur chcą rozmawiać tylko w pracy, a nowych znajomych aż kusi! Nie dziwię się ani jednej, ani drugiej stronie, ale współczuję fryzjerom. I cicho marzę, że spotkam jakiegoś artystę na swojej drodze, który zobaczywszy moją czuprynę, (czy to w salonie, czy na ulicy), uzna mnie za swoją inspirację i z pasją zaproponuje strzyżenie, które wydobędzie wszelkie moje atuty :P.

Odpowiedz
Udostępnij