Z przystanku na jednym z krakowskich rond prawie wszystkie autobusy jeżdżą w jedną stronę - ku dużym, raczej nowszym osiedlom na południu miasta. Trasy autobusów prawie nie różnią się od siebie, oprócz jednego przystanku, na którym tylko jeden z nich się zatrzymuje, a reszta jedzie uliczką równoległą.
Nie ma na tej jednej ulicy nic specjalnie ciekawego, głównie zakłady przemysłowe, ale pechowo właśnie tam musiałam dojechać w pewien deszczowy dzień.
Rozkład zaplanowany jest na tyle sensownie, że w godzinach szczytu autobus w tamtą stronę można złapać co 4-6 min, ale i tak są często bardzo zatłoczone.
Tak się złożyło, że kiedy czekałam na "swój" autobus, przeczekałam dwa prawie puste, jadące popularniejsza trasą, widziałam też następny, dopiero co podjeżdżający - wszystkie były prawie puste.
Ten, na który czekałam, okazał się, niestety, zapełniony jak za komuny - ludzie leżeli sobie dosłownie na plecach i rozpłaszczali się na szybach, no ale trudno, jakoś trzeba dojechać.
Na kolejnych przystankach ludzi nie ubywało, raczej wręcz przeciwnie, a do tego wszystkiego w cały ten Sajgon wjechała pani z niepełnosprawnym chłopcem na wózku. I zaczął się czardasz.
Chłopiec bardzo głośno krzyczał, że mamy go natychmiast przepuścić, bo chce zając miejsce dla wózków, że jesteśmy głupi, bezczelni i on ma pierwszeństwo. Na to jego mama wrzeszczała raz po raz "nie drzyj się!!!" i krzyczała na cały autobus, że skoro my jesteśmy tacy, to ona będzie stała na samym środku i nie będzie się przejmowała niczym. I na pewno przez nas będzie wypadek. Duet wrzeszczał przez całą drogę, nawet kiedy już upragnione miejsce otrzymał i zajął.
Oczywiście rozumiem, że miejsce jak najbardziej im się należało i nikt złośliwie im go nie odmawiał, ale nie było miejsca nawet żeby się obrócić, a co dopiero żeby się nieco przetasować i pozamieniać. Przy najlepszych chęciach nikt nie wejdzie na sufit ani nie wyskoczy przez okno,żeby pani się zmieściła.
Na przystanku częściowo wysiedliśmy, żeby przepuścić mamę i chłopca i zająć miejsca bliżej drzwi. Nie ukoiło to nerwów dwójki pasażerów, bo stało się to za późno, za wolno i w ogóle robiliśmy tłok, wisieliśmy nad jej synkiem, i oni mieli cały czas za mało miejsca.
Rozumiem, że nie wolno patrzeć tylko na koniec swojego nosa i powinno się pomagać tym, którzy mają trudniej, ale trudno mi też winić osoby - starsze, zmęczone po pracy, z ostatnimi kilkoma minutami na bilecie - za to że chcą spokojnie dojechać do domu, skoro już zapłacili, i zajęli miejsca na początku trasy. Może rozsądniej byłoby, wobec przewidywanych problemów logistycznych, poczekać chwilkę i wsiąść do następnego autobusu, gdzie było by więcej miejsca, a podróż byłaby przyjemniejsza i bezpieczniejsza? Zwłaszcza, że z wypowiedzi pani (ja nie będę z dzieckiem aż na K. jechać w takich warunkach!) wynikało, że pozostałe trasy również by im odpowiadały, a ta jedna uliczka wcale ich nie interesowała.
Ale o co Ci chodzi? Miejsce dla wózków było zajęte? Było. Pani z dzieckiem na wózku nie mogła z niego skorzystać? Nie mogła. Miała prawo się zdenerwować. Zrozum, że miejsca dla niepełnosprawnych to nie są miejsca, które można zajmować ot, tak. Powoź sobie takim, jak to piszesz, "przepełnionym jak za komuny" autobusem dziecko na wózku - duże dziecko na ciężkim wózku - i zachowaj spokój. Miejsca w autobusie dla wózków są dla wózków, nie dla pasażerów pełnosprawnych. Toalety dla niepełnosprawnych są dla osób, które z powodu uszkodzeń neurologiczno-urologicznych muszą skorzystać z urządzeń pomagających w mikcji - tu i teraz. I naprawdę niepełnosprawnego nie obchodzi, że ktoś "tylko z dzieckiem na chwilę, bo w normalnej toalecie kolejka", albo że w autobusie nie można wjechać z wózkiem, bo gawiedź wepchnęła się na miejsce, na którym nie miała prawa nawet czubka obcasa postawić. Zajęliście miejsce niepełnosprawnego, nie mając prawa, to się teraz martwcie, jak je zwolnić w sytuacji, gdy nie ma gdzie się obrócić. Widzisz nad miejscem symbol inwalidztwa? To na jakiej podstawie tam siadasz albo stajesz? A skoro już wyłudzasz nielegalnie - bo zajmujesz miejsce, nie mając do tego prawa - to Ty się martw, jak je sprawnie opuścić, gdy pojawi się legalny, uprawniony użytkownik. I to w podskokach! Zrozum, że taka kobieta nie tylko z pasażerami tego autobusu się użera, że wszędzie ma pod górkę, bo naród gremialnie ma w dupie zakazy i przepisy. I szlag ją trafia, jak nie może dostać się na przyznane je miejsce, bo hołota je zajęła, a potem ma problem "nikt nie wejdzie na sufit ani nie wyskoczy przez okno". Było nie zajmować, zostawić wolną przestrzeń. Ale nie, hołota musi zająć miejsce dla wózków, a potem żale na Piekielnych.
Odpowiedz@didja: Na jakiej podstawie zajęli to miejsce? Jechałeś kiedyś tak zatłoczonym autobusem? Jeśli tak, chyba nie wyobrażasz sobie, że ktoś w takich warunkach WYBIERA sobie miejsce swojego postoju. Stajesz tam, gdzie się zmieścisz i nie marudzisz. Natomiast pani z niepełnosprawnym synem miała prawo upomnieć się o swoje miejsce. Jednak wciąż nie zwalnia jej to z odrobiny kultury... Szczegolnie, że - z tego co zrozumialam - ludzie zaczęli się na jej widok potulnie przesuwać, na ile było to możliwe, więc wystarczyło chwilkę poczekać.
Odpowiedz@Kalafior: Nie wystarczy się "przesunąć", kiedy jest"zapełniony jak za komuny". Trzeba wysiąść, wózek ma tę przypadłość, że zajmuje sporo miejsca. Odrobina kultury? Tak, ale z obu stron.
Odpowiedz@didja: Chodzi mi o to,że pani utrudnia życie sobie i innym, a mogła nie tylko pojechać dwie minuty później w lepszych i bezpieczniejszych warunkach następnym autobusem, ale też bez awantur poczekać jeden przystanek, aż ludzi jej ustąpią, bo nikt jej nie chciał zrobić na złość. Trudno sobie wyobrazić sytuacje, w której w godzinach szczytu ludzie będą sobie siedzieć na głowie, ale w samym środku będzie pusty kwadrat podłogi, na wszelki wypadek. Wbrew pozorom ludzie nie są większości dzikusami, którzy chcą odebrać wszelkie prawa potrzebującym i chętnie ustąpią, ale można sobie tak zorganizować podroż,żeby nie piętrzyć sobie problemów. Niekoniecznie trzeba być na wózku,żeby mieć trudniej - autobusami jeżdżą tez starsi, chorzy, ludzie z małymi dziećmi - mają zmarnować swój bilet i wysiąść, bo komuś się bardziej należy? Jeżdżą też ludzie bez żadnych praw do zagwarantowanego miejsca i bezpłatnego przejazdu, którzy wracają często po 14 godzinach pracy, z której podatki idą między innymi na bezpłatny przejazd dla innych. Muszą mieć zepsuty dzień i się nasłuchać przez 40 minut jazdy, bo mieli pecha wsiąść do autobusu, który się nadmiernie zapełnił i zająć nieuprzywilejowane miejsce stojące? Hołota zajmuje jakiekolwiek miejsce, bo za nie zapłaciła i musi się jakoś przemieszczać;a ma pretensje,że ktoś drze ryja, nawet jak dostanie to, czego żąda.
Odpowiedz@kinkaid: "Na przystanku częściowo wysiedliśmy,żeby przepuścić mamę i chłopca i zająć miejsca bliżej drzwi" ? Nie było mnie w tamtym miejscu, więc trudno mi oceniać sytuację. Ale skoro ludzie ścisnęli się jakoś pod drzwiami, możliwe, że nie miażdżyli wózka. Nie popieram zdania autorki, że kobieta z synem powinni czekać na inny autobus - bo niby na jakiej podstawie. Ale, z drugiej strony, gdybym nie miała innego wyjścia (takiego jak - autobus jadący w to samo miejsce za kilka minut), też bym w takiej sytuacji dla niej nie wysiadła.
Odpowiedz@Kalafior: Nie musieli czekać na następny, ale dla mnie to logiczne - jeśli się źle czuje, jestem chora, mam pod opieką małego siostrzeńca albo schorowaną babcię, jednym słowem, wiem,że będą problemy i dobrze byłoby usiąść albo chociaż mieć się czego złapać to odpuszczę i pojadę następnym, zwłaszcza jak będzie za kilka minut, a nie za godzinę.
OdpowiedzNajwyraźniej nie jestem w stanie wytłumaczyć, co znaczy jazda autobusami z wózkiem inwalidzkim. Spróbujcie kiedyś, choćby dla poznania "kultury" ze wszystkich stron, wypożyczyć od kogoś wózek i pojeździć po mieście w godzinach szczytu.
Odpowiedz@didja: Tak już pomijając wszystko inne, to już widzę taką scenkę: Autobus zapełniony po brzegi, dosłownie nie idzie się ruszyć, ludzie leżą na sobie nawzajem (nie przesadzam :)). Magiczna, niewidzialna blokada powstrzymuje ich od wstąpienia na nieoddzielony żadną barierką wyznaczony prostokąt na podłodze z ikoną wózka. Serio? W takiej sytuacji nawet jakby ludzie chcieli, to nie da się tam nie wejść. Ludzie wsiadający napierają i siłą rzeczy CAŁA przestrzeń się zapełnia.
Odpowiedz@kinkaid: Stąd udogodnienia dla takich osób, jak na przykład oddzielne miejsce w autobusie. Ale nie możesz wymagać od ludzi, żeby ryzykowali spóźnieniem się gdzieś (większość ludzi na mieście, niestety, gdzieś się spieszy), aby zapewnić ci stuprocentowy komfort. Robią, co mogą, ale bez przesady.
Odpowiedz@Transport_mocy: Jedyny powód, dla którego miałaby czekać, to miejsce przeznaczone na wózek inwalidzki zajęte przez inny wózek. Wtedy ok. Ale ono było zajęte przez osoby, które powinny się liczyć z tym, że jadą/siedzą tam warunkowo - do chwili pojawienia się użytkownika, dla którego to miejsce zostało przeznaczone. Analogicznie należy natychmiast i bez proszenia zwolnić miejsce dla matki z dzieckiem czy inwalidy. Darcia się nie pochwalam. Twojej postawy pt. a niech sobie poczeka na następny autobus nie pochwalam tak samo.
Odpowiedz@kinkaid: Na pewno panią i chłopca spotkało wiele piekielnych problemów i trudno im się poruszać, ale trzeba robić rozróbę na zapas? Nikt się z nimi nie wykłócał i nie migał się od ustąpienia miejsca, ale co ci ludzie mają zrobić w takiej sytuacji?
Odpowiedz@rahell: Cała przestrzeń zapełniona powinna się całkowicie opróżnić w momencie, gdy na przystanku pojawia się osoba na wózku. To nie jest trudne do zrozumienia, to jest trudne do pojęcia, że kultura postępowania tak by wymagała ;)
Odpowiedz@didja: Takich idiotyzmów w życiu nie słyszałem! Sorry ale to mogła napisać tylko osoba niepełnosprawna ... umysłowo. Jak to sobie wyobrażasz? w autobusie koło jednego słupka widnieje znak "niepełnosprytni" i nagle w zatłoczonym autobusie nikt nie przekracza "magicznej lini" metr na metr? POMYŚL !!!! (jeżeli możesz) popatrz na to z góry głowapry głowie, ludzie po sobie deptają i nagle "pusta" wysepka. i tak w karzdym autobusie, i przejazd do tego miejsca, też pusty. NIe mam nic do niepełnosprawnych, należy im się pomoc O.K. Ale co sobie wyobrażasz, że w takim wypadku kilka osób opuści autobus "bo niepełnosprawny" wsiada? Podobnie z parkingami np.pod marketami Niepełnosprawny ruchowo -TAK, Inwalida niedosłyszący NIE.
Odpowiedz@didja: W godzinach szczytu czasem po prostu nie da się wsiąść. A czasem jest to trudne i (dość dosłownie) bolesne. Nie powinno tak być, ale tak bywa. I tu pojawiają się magiczne słowa - równouprawnienie i niwelowanie różnic. Zwykle o to upominają się niepełnosprawni. Ale gdy pełnosprawni nie mieszczą się do autobusu, to jakoś niepełnosprawni nie chcą już likwidowania różnic, oni chcą się mieścić od razu, lekko i bez problemów. Taka to często hipokryzja walki o "równe" prawa, gdzie tak naprawdę często walczy się nie o równość, tylko o przywileje z równością nie mające nic wspólnego. Swobodne wsiadanie do autobusu? Wygodny i bezpieczny przejazd? Popieram! Ale dla wszystkich, nie dla wybrańców.
Odpowiedz@bloodcarver: To w takim razie daj mi 92 miejsca w autobusie, czy ile ich tam jest, dla wózków inwalidzkich. Wtedy będzie dla wzystkich, nie tylko dl wybrańców.
Odpowiedz@kinkaid: doskonale rozumiem, że wygodny i bezpieczny oznaczają różne rzeczy dla różnych osób, i uważam że te różnice powinny, jak najbardziej, być uwzględniane. Po prostu nie uważam, że istnieją sytuacje w których jednym się wygoda i bezpieczeństwo należy, a innym nie. A miejsc przewidzianych na wózki jest procentowo znacznie więcej, niż osób na wózkach w społeczeństwie.
Odpowiedz@kinkaid: A co ma się stać z tymi ludźmi, skoro nie maja gdzie się przesunąć?i którędy mają się NATYCHMIAST ewakuować? przez okno?
Odpowiedz@bloodcarver: Ośmielę się zakwestionować Twoją wypowiedź. Nie, nie rozumiesz. Co mnie w sumie cieszy, tak jak minusy w moich komentarzach. Znaczy to po prostu, że znakomita większość oceniających może używać nóg. Głowy niekoniecznie, ale nóg owszem. Jeśli nie ustępuję miejsca kobiecie w ciąży, to robię to z braku kultury, która wymagałaby ode mnie takiego zachowania. Jeśli natomiast siedzę na miejscu oznaczonym jako dające pierwszeństwo dla kobiet w ciąży, a obok mnie stoi ciężarna kobieta, to jest to zwykłe buractwo i kobieta ma święte prawo poprosić lub wymóc na mnie ustąpienie jej miejsca, skoro ja jestem takim głąbem, że na to nie wpadam. To samo odnosi się do miejsc przeznaczonych na wózki. Określenie "procentowo więcej" nie ma sensu. Byłby sens, jeśli każdy inwalida na wózku miałby wyznaczone, imienne miejsce w każdym autobusie. Wtedy można by było rozmawiać o procentach. Tu chodzi o to, że każdy inwalida na wózku ma prawo przemieścić się autobusem i zrobić to w miejscu do tego przeznaczonym. Komfortu w tym niewiele, ale bezpieczeństwo powinno być zapewnione dla obu stron. Dlatego właśnie istnieją specjalnie wyznaczone miejsca dla wózków, z oznaczonym dla nich pierwszeństwem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2014 o 10:59
@kinkaid: "To samo odnosi się do miejsc przeznaczonych na wózki." - owszem, odnosi się. Ale jeśli zwyczajnie nie ma dokąd się przesunąć, ani którędy, to co? Jeśli wszyscy zostają na przystanku, bo się nie mieszczą, to czemu osoba na wózku miałaby nie zostać? Wszyscy opłacili swoje prawo do przejazdu przecież. Osoba na wózku ma prawo do miejsca dla wózków, ale osoba na nogach też ma prawo do miejsca! Stojącego, ale ma. Czemu jej prawo miałoby być gorsze? Czemu tylko niepełnosprawni mieliby w takich sytuacjach mieć prawo zawsze jechać od razu?
Odpowiedz@Transport_mocy: To właśnie jest kwestia kultury zachowania, tak przez Ciebie wymaganej od matki z dzieckiem na wózku. Z autobusu należy wyjść, żeby wózek mógł wjechać tam, gdzie może być zabezpieczony, po czym można wejść z powrotem.
Odpowiedz@bloodcarver: Wszyscy mamy prawo, kultura jest przywilejem.
Odpowiedz@bloodcarver: To wtedy ta kobieta i jej syn zwyczajnie by się nie zmieścili. Żadna matka z dzieckiem na wózku nie będzie się pchała do zatłoczonego autobusu, jeśli nie jest to konieczne. To pierwsza historia, której opis kwestionuję, pewnie dlatego, że doskonale znam takie historie i od podszewki znam zachowania co poniektórych paseżerów. Napisałam gdzieś na dole, pewnie już znikło, że nie wierzę, że pasażerowie autobusu zachowali się w porządku, a matka z synem psioczyli.
Odpowiedz@kinkaid: miejsc jest proporcjonalnie do ilości korzystających osób sprawnych/niepełnosprawnych
Odpowiedz@hated: Nie kwestionuję ilości miejsc przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych tylko tego, jaki się z nich robi użytek w mmomencie, kiedy ich potrzebuje osoba na wózku. Nawiasem mówiąc, to na wózkach w Polsce jeżdzi ok 3 mln ludzi. Jeśli matematyka nie jest tylko opinią, to w stosunku do całości społeczeństwa jest to, zaokrąglając do 40 mln, dobre 7,5%. Czyli na 100 miejsc w dużym autobusie, idąc Twoim tokiem myślenia, powinno być przynajmniej 7 miejsc dla osób niepełnosprawnych, przynajmniej 3 w normalnym.
Odpowiedz@kinkaid: OK, źle to określiłem. Powinienem był napisać dokładniej, że chodzi o osoby które muszą dojechać do szkoły albo pracy. Swoją drogą, jak czytam dane rządowe, to niepełnosprawnych w ogóle mamy jakieś 4, 5 milionów (4,7 mln na rok 2011). Biorąc pod uwagę jak szerokie spektrum problemów pozwala przyznać orzeczenie o niepełnosprawności, ciężko mi uwierzyć w te 3 miliony na wózkach. Albo ktoś tu kłamie, albo znacznie więcej niż co drugi niepełnosprawny trafił na wózek... A co, to niewidomych, głuchych, niepełnosprawnych intelektualnie, epileptyków i tak dalej jest tak mało?
OdpowiedzMoje dane są gazetowe, więc pewnie przekłamane. To akurat jest najmniej ważne w tej historii. To, co chciałabym tu przekazać, już bez zbędnych dyskusji, to uświadomienie, że wyjście z autobusu i zrobienie miejsca dla wózka od razu tam, gdzie ma stać i ponowne wejście do autobusu, wbrew pozorom zabiera mniej czasu niż międzypasażerska przepychanka. To tak, jak ze zjeżdżaniem na suwak: jeśli wszyscy się trzymają schematu, to zwężenie drogi jest mało odczuwane - a jak jest w praktyce, to niestety każdy widzi. Dlatego mówię o kulturze zachowania, bo jej brak. I, jeszcze raz powtarzam, jeśli miejsca by nie było w autobusie, to by do niego babka z wózkiem nie weszła. Wystarczyłoby niewiele, żeby usprawnić wszystkim podróż.
Odpowiedz@kinkaid: Zgoda + 4 dla matek z dzieckiem + 3 dla matek z wózkiem + 5 dla osób starszych... a gdzie miejsca dla chorych na raka?, A nosiciele HIV? Kombatanci? Pier..le ide pieszo!
Odpowiedz@hated: A żebyś wiedział, jak często wypowiadam Twoje ostatnie zdanie :D
OdpowiedzZgodzę się- para nie powinna czekać na kolejny autobus, bo skąd miała wiedzieć, że tylko ten jest zapchany? Z drugiej strony, pchać się to pełnego autobusu, to głupota. Czego oczekiwała matka? Jasne, osobom na wózkach przysługują specjalne miejsca, ale wszyscy pasażerowie mieli prawo do przejazdu i może nie mniej ważne sprawy do załatwienia. Jak to zatem powinno wyglądać? Pierwsze 10 osób od lewej wysiada, by zrobić miejsce i czeka na kolejny autobus? Z jakiej racji? Też wstali odpowiednio wcześnie żeby zdążyć, też odstali swoje na przystanku. Jak sobie to wyobrażacie, czekacie na wolontariuszy, czy wskazujecie palcem, kto ma wysiąść? W komunikacji miejskiej bywa taki tłok, że sprawna, szczupła osoba nie wsiądzie i musi czekać dalej. Przykro mi, jeśli ktoś jest na wózku, ale tu jesteśmy równi. Zgoda, taka osoba musi czekać dłużej, bo zajmuje więcej miejsca. Chętnie zatem pomogę, poproszę ludzi, żeby weszli głębiej, ale dlaczego ja mam nie jechać? A co, jeśli w autobusie miejsce dla niepełnosprawnych jest już zajęte przez inny wózek i kolejnego nie ma ja bezpiecznie postawić? Do kogo mieć wtedy pretensje? Wiem, że czasem nie da się inaczej zaplanować, ale jak się wie, że podróżowanie komunikacją jest dla nas problematyczne, to nie ma się co dziwić, że w godzinach szczytu jest jeszcze gorzej. W miarę możliwości należy unikać tych godzin, a nie drzeć się od wejścia. Jedyne realne rozwiązanie, jakie przychodzi mi do głowy, to żeby miejsce dla niepełnosprawnego było albo w kabinie kierowcy, albo pod kluczem, za kabiną kierowcy, albo ogrodzone czymś takim jak nadkola. To nie dopuściłoby do tego, że ludzi jest tylu, że wózek nie wjedzie, lub że któryś w równoprawnych współpasażerów musi opuścić pojazd. I nie ma czegoś takiego, jak uprzywilejowane miejsca w autobusie, tylko uprzywilejowane osoby. Miejsca się ustępuje, bez względu gdzie się siedzi, ale zawsze to tylko nasza dobra wola.
OdpowiedzZaznaczam, że mam córę na wózku, czyli nie do końca jestem obiektywna, ale za to doskonale znam takie sytuacje. A powiedz mi teraz, proszę, z jakiej racji to ja z wózkiem mam czekać na następny autobus, skoro to moje, j e d y n e miejsce zostało zajęte przez ludzi, którzy nie mieli do tego uprawnień? A jesteś pewna, że ta matka nie przepuściła już dwóch poprzednich pełnych autobusów i z tego powodu syn się zdenerwował? Ktoś przeprosił za nieprzyjemną sytuację? Osoby, które zajmowały miejsce dla osoby niepełnoprawnej wysiadły i poczekały na następny autobus, czy wsiadły z powrotem, mocno naciskając na wózek i matkę?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2014 o 21:54
ja historię zrozumiałem tak, że problemem nie było zajęcie miejsca dla niepełnosprawnych tylko zawalony ludźmi autobus. Chyba nie sądzicie że miejsce dla niepełnosprawnych jest świętością u pod żadnym pozorem nie wolno na nim usiąść? jeśli miejsce jest wolne a żadnego inwalidy nie ma, to na nim usiądę z czystym sumieniem, ale jeśli inwalida się pojawi, bez zastanowienia ustąpię, proste. W tej sytuacji nawet gdyby miejsce czekało na nich puste, i tak nie mieliby jak tam się dopchać z powodu tłoku w autobusie. Dla mnie pasażerowie nie są tu winni. Co do matki z dzieckiem, klasyczny przykład drącej się wieśniary z tak samo wychowanym dzieckiem. Dziecko niepełnosprawne czy nie, trzeba wychować. Oczywiście jest trudniej, są problemy, ale mnóstwo dzieci/ludzi niepełnosprawnych to miłe, uprzejme osoby. Niepełnosprawność nie zwalnia z kultury.
Odpowiedz@kinkaid: Jestem pewna, bo sama przepuściłam te dwa pozostała, raczej luźno zapełnione autobusy. Nie jechały przez tę jedna, przemysłową uliczkę,więc mi nie pasowały. Raczej nie zapełniły by się w ciągu dwóch przystanków. Następny autobus ( przystanek podwójny) też nie był przepełniony - akurat to widziałam. Ja musiałam jechać akurat tym, bo chciałam wysiąść na konkretnym przystanku, inaczej musiałbym czekać pół godziny albo błądzić po osiedlu, którego nie znam. Pechowo dużo osób albo chciało wysiąść tej okolicy i inne trasy nie pasowały, albo po prostu musiało z innych powodów pojechać akurat tym, więc pani z synkiem trafiła na tłok.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2014 o 22:24
@kinkaid: Osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich, które czasami widuję podróżując autobusami, zawsze zatrzymują się po przeciwnej stronie środkowych drzwi gdzie z reguły stają również mamy z dziećmi w wieku wózkowym. Rozumiem, że ludzie tłoczący się w autobusie mają zostawić tam zawsze wolną przestrzeń bo raz na ruski rok może wsiąść ktoś na wózku? Trochę bezsensu. Dlaczego miałabyś w takiej sytuacji czekać na kolejny autobus? Z takich samych powodów dla jakich ja stosuję tą samą taktykę jadąc z większym bagażem. Dla własnej wygody.
Odpowiedz@kinkaid: Kinkaid, o tym właśnie mówię. Ja też znam takie sytuacje - nagminne, dodajmy. I zauważ, że obie zostałyśmy zminusowane. A ja chciałam dać Ci teraz plusa - i zniknęła mi możliwość głosowania na Twoją wypowiedź, chociaż jestem zalogowana. Cuda, panie, cuda!
Odpowiedz@MyCha: Mycho, dlaczego bez sensu? Widziałaś oznaczenia tych miejsc? Są dla osób z wózkami. Jeśli na parkingu wszystkie miejsca są zajęte, a wolne jest to dla inwalidów, to będziesz tam parkować, bo bez sensu, żeby stało puste? W zatłoczonej przychodni wchodzisz do pomieszczenia socjalnego dla personelu, bo bez sensu, żeby było puste, skoro poczekalnia zapchana pacjentami? W szpitalu siadasz na wózku inwalidzkim, bo szkoda, żeby się miejsce marnowało tylko dlatego, że raz na ruski rok trzeba będzie przewieźć na nim jakiegoś pacjenta? Mając bilet na 2 klasę, siadasz w 1-szej, bo bez sensu, żeby przedział w pierwszej był pusty, jeśli raz na kilka godzin ktoś kupi do niego bilet, w "dwójka" cała zapchana? Nie jesteś niepełnosprawna? Nie zajmuj miejsca niepełnosprawnym. A jeśli już zajęłaś, Twoją sprawą jest, jak je zwolnić, gdy będzie tłok, a wejdzie osoba uprawniona. "Zabierasz moje miejsce - zabierz moje kalectwo" - pamiętasz to hasło? I o wygodzie, moja droga, to można mówić, jak się ma wybór. Osoba niepełnosprawna często takiego wyboru nie ma, bo jej funkcjonowanie zależy od choroby. Byłaś w ciąży? Jeśli nie, to popytaj koleżanek - nagle w okolicach 6-8 miesiąca okazuje się, że blisko 100% ciężarnych narzeka na nieustępowanie miejsc, nieprzepuszczanie w kolejkach. Czemu dla własnej wygody nie czekają dwie godziny w kolejce po awizo albo nie jadą 40 minut na stojąco w zatłoczonym autobusie? A czemu prawie wszystkie matki przewijają dzieciaki w miejscach publicznych i "wysadzają" na trawnikach? Co, dla własnej wygody nie mogą poczekać, aż wrócą do domu?
Odpowiedz@didja: Jak sobie fizycznie wyobrażasz zostawienie wolnego miejsca w zatłoczonym autobusie? A nawet jeśli - osoba na wózku ma się tam teleportować?
Odpowiedz@Transport_mocy: Nie wiesz, skąd ta kobieta jechała i iloma autobusami, ile z nich musiała przepuścić ze względu na tłok, być może musiała się już wykłócać o miejsce. Jeżdżąc wózkiem jest bardzo łatwo o piekielne sytuacje.
Odpowiedz@didja: Poza tym, każda sytuacja ma swoją specyfikę.To nie jest historia o parkingu, poczekalni u lekarza, przedziale w pociągu. Jak ktoś musi podróżować komunikacją miejską i w dodatku niemało za nią płaci, to nie może pojechać autobusem, który mu pasuje, nawet w tłoku? Tak jak napisałam -pasażerowie ustąpili i ci co mogli wysiedli - mało? Co jeszcze można zrobić w takiej sytuacji?
Odpowiedz@MyCha: Dla własnej wygody, mówisz? Większy bagaż, mówisz? Większy bagaż nie będzie Ci się wydzierał, bo zmęczony, bo mokra pielucha, bo właśnie skurcz złapał, bo właśnie pić, jeść, cokolwiek, a jedyną formą komunikacji jest płacz lub jęk. Na większy bagaż nikt nie będzie się gapić, często bez poczucia umiaru i przyzwoitości, choćby względem dzieciaka. Większy bagaż nie załapie zapalenia oskrzeli przy glupim wietrze, ponieważ większemu bagażowi nie odkładają się katary w płucach ze względu na paraliż. Wiele rzeczy można zrobić z większym bagażem, czego nie można z dzieckiem niepełnosprawnym. Choćby odstawić w kąt.
Odpowiedz@kinkaid: Oczywiście,że nie wiem, dlatego od niej takiego czekania nie żądam. Ale ja tak robię, jak jestem z dzieckiem, psem, mam nogę w gipsie itp, zwłaszcza jak komunikacja jest dobra i następny pojazd za kilka minut. Piekielne jest to,że pani wszyscy idą na rękę, a i tak przez jej reakcje czują się się jak śmieci. Pojechali tym autobusem, co chcieli - źle, ustąpiono jej najszybciej jak to było fizycznie możliwe - za wolno, stanęła tam gdzie chciała - ciasno im!. Część ludzi wysiadła- trzeba nadal wypominać dotychczasowe krzywdy. Prawdopodobnie to nie były jedyne osoby, które miały w tym autobusie jakiś problem, ale podniosły go do rangi kosmosu, chociaż wszyscy starali się im potulnie pomóc
OdpowiedzMam wrażenie, że niektórzy komentujący nigdy nie jechali autobusem w godzinach szczytu...
Odpowiedz@Transport_mocy: Z mojego doświadczenia: nigdy nie jest potulnie. Nigdy. Zawsze, powtarzam, zawsze, jeśli jest tłok, należy komuś prawie wrzasnąć nad uchem, żeby się przesunął i przepuścił w miejsce, w którym mogę zabezpieczyć wózek. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby ktokolwiek został na przystanku dlatego, że ja weszłam, wszyscy się zawsze wcisnęli, niektórzy przysiadając na stoliku, który młoda ma przy wózku, lub opierając się o rączki. Ja natomiast często zostawałam (i zostaję) na przystanku, przepuszczam nawet niejeden autobus, szczególnie kiedy widzę entuzjazm, z jakim ludzie potrafią robić miejsce na wózek inwalidzki. Nie odstępuję natomiast od mojego prawa, kiedy widzę, że córa się denerwuje, lub przy złej pogodzie. Dlatego też mam lekko inną wizję sytuacji, którą opisałaś.
Odpowiedz@didja: Jestem pełnosprawna, mam 24 lata i nigdy nie byłam w ciąży. Raz tylko skręciłam nogę w kostce i w tedy w autobusach siadałam gdzie tylko było miejsce, jak i w różnych poczekalniach. Do sklepu wysyłałam brata, chłopaka, sąsiada. Ale to był stan przejściowy, a ja miałam 20 lat. Co do rzeczy bardziej na temat historii. Jak wsiadam do autobusu to siadam tam gdzie jest miejsce. Najlepiej jak najdalej od drzwi bo nie lubię jak się ludzie mi nad głową przeciskają. Jeśli wolne zostają tylko te specjalne, to też tam siadam bo stać nie lubię. Jak wsiądzie ktoś komu się to miejsce bardziej należy to wstaję bez specjalnego proszenia. Jeśli zaś już stoję w autobusie to najwygodniej się stoi w miejscu dla wózków bo jest tam czego się wygodnie trzymać. Oczywiście wózkom również miejsca ustępuję, no bo dla mnie nie problem stanąć metr dalej. Jeśli zaś podjeżdża tak zatłoczony autobus, że się do niego nie mieszczę to nie wsiadam bo nie ma jak. Każdy zapłacił za bilet i nikt mu za niego nie zwróci jeśli wysiądzie abym ja mogła wsiąść. Miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych akurat zajmuję tylko z przypadku jak jadę z dziadkiem który jest akurat niepełnosprawny i również szlag mnie trafia jak parkuje tam ktoś zdrowy. Coś robię nie tak jak trzeba? Kobieta w tej historii powinna dać znać, że najlepiej byłoby aby część ludzi na chwilę wysiadła aby dało się tym wózkiem z bezpieczne miejsce przejechać. Czyli zamieszanie z następnego przystanku przenieść na ten na którym wsiadała. Tylko nieco dobrej woli bo ludzie chcieli współpracować. Swoją drogą czemu nie miałabym się przejść podjazdem dla niepełnosprawnych skoro nikt na wózku z niego aktualnie nie korzysta. Dlaczego nie miałabym korzystać z toalety dla niepełnosprawnych w pracy skoro w całym budynku nie pracuje żadna osoba niepełnosprawna, a takie toalety są aż cztery. Miejsc parkingowych akurat zdrowi zajmować nie powinni. Głusi z resztą też. PS: Jeszcze zapomniałam dodać. Nie mam zamiaru się nad nikim litować bo to uczucie kojarzy mi się negatywnie. Jak mogę pomóc to pomogę ale dwa razy biletu kupować nie będę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2014 o 23:30
@Agness92: Jechałam z pasażerami siedzącymi praktycznie na wózku mojej córki. Jeśli mogę, unikam. Jeśli nie mogę uniknąć wymagam tego, co zapewnia mi prawo.
Odpowiedz@kinkaid: a dlaczego ktoś miałby wysiadać, żeby tobie było milej jechać? Każdy chce dotrzeć na miejsce, każdy zapłacił za bilet. Dosiadające się osoby, mogą już nawet na widzieć, że przy oknie stoi wózek, a napierają na tych, którzy stoją bliżej. Ludzie ustępują miejsca, ścieśniają się, pomogą wjechać, ale jak sami się ledwo obracają, to mają wejść innym na kolana? Zerknij kiedyś na tablicę z ilością miejsc siedzących i stojących. Miejsce na wózek jest opcjonalne, jeśli wózka nie ma, każdy ma prawo je zająć. Zgadzamy się na rekompensowanie niepełnosprawnym pewnych niedogodności, dlatego mają przywileje, zniżki. Nie są to jednak święte krowy, które tylko rzucają hasła, a my stajemy w szeregu. Niektórzy są skłonni odjąć sobie, byle być uprzejmym i pomóc, tacy nawet wysiądą, żeby zrobić miejsce. Ale to miły gest z ich strony, a nie obowiązek. Zgodzę się, że wysiąść powinna osoba, która przewozi rower lub bagaż w miejscu dla wózków, bo je można przewozić tylko wtedy i do póty nie przeszkadzają innym pasażerom.
OdpowiedzDo osób biorących stronę prostaczki z synem prostakiem: sam jestem niepełnosprawny i przysługuje mi ustawowo wiele ulg. I z żadnej ulgi nie korzystam, bo nie mam takiej potrzeby. Nie dostaję tez żadnych pieniędzy z państwa - mimo, że jestem niepełnosprawny od urodzenia. Wypowiem się jako osoba niepełnosprawna. Takie osoby jak ja powinny być wdzięczne, że mają to miejsce i mają je za darmo. Roszczeniowa postawa to zwykłe prostactwo. Podatki tych ludzi (zapłacili również za bilety) dają większe prawo do jazdy autobusem. Argument, że ja mam ciężej w życiu to argument z d*py. Nie oszukujmy się - osoby niepełnosprawne, które nie pracują a pobierają od państwa wiele ulg, dostają zasiłki, renty itp są zbędnym balastem, przez który często okręt tonie. Dlatego całe życie robię co mogę by pracować, płacić podatki, żyć jak normalny człowiek bez niczyjej pomocy - w przeciwnym razie nabrałbym wstrętu do siebie.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Zeusie, nie wiem, z jakiej przypadłości wynika Twoja niepełnosprawność. Ale ja też jestem osobą niepełnosprawną. I w wielu przypadkach nie mogę funkcjonować nie z powodu tejże, tylko z powodu a) łamania podstawowych praw człowieka w instytucjach publicznych (transport, szpitale, urzędy, banki itd.), b) zabierania mi przez osoby pełnosprawne dostępu do urządzeń, bez których nie funkcjonuję (toalety, miejsca siedzące). Cieszę się, że radzisz sobie bez udogodnień dla osób niepełnosprawnych - z całego serca życzę Ci, żebyś nigdy nie musiał z nich korzystać. Ale jeśli już ktoś ich potrzebuje, to nie może być tak, że jest uziemiony, bo ludek miał w rzyci jego uprawnienia. Przecież pani opisana w historii nie miała jakichś kosmicznych roszczeń - ona tylko chciała skorzystać z miejsca przeznaczonego dla wózków inwalidzkich, które zostało nielegalnie zajęte przez osoby pełnosprawne.
Odpowiedz@didja: Ja absolutnie nie popieram zabierania, zajmowania miejsc i utrudniania korzystania z udogodnień niepełnosprawnym ani nikomu, komu jest ciężko i fajnie byłoby zrobić,żeby było im mniej ciężko. Ale trudno w godzinach szczytu zostawić w zatłoczonym autobusie miejsce na wszelki wypadek, bo każdy chce wrócić, śpieszy się, kończy mu się bilet itp. Pasażerowie przeorganizowali by się bez awantury, bo nikt się nie migał, nie wykłócał, po prostu jak tylko się dało ruszyć to się przesunęli. A to,że pani i tak narzekała całą drogę, już stojąc tam gdzie powinna, trochę piekielne jednak jest.
Odpowiedz@didja: Tylko że w tym autobusie ludzie chcieli ją do tego miejsca przepuścić, co z resztą na następnym przystanku zrobili. Problem w tym, że było tak ciasno, że nikt nie miał miejsca aby się przesunąć by dało się przejechać wózkiem. Co by dało tej kobiecie, że ludzie zostawiliby przy barierkach pusty kwadrat metr na metr skoro tak czy siak tłok wokół taki, że wózkiem nie da się tam przecisnąć. Co zaś się tyczy usprawnień dla niepełnosprawnych. W wielu miejscach ich brakuje, w wielu jest przesada w drugą stronę. Nie da się wszystkiego zrobić w rok, w wielu miejscach nawet się nie da z fizycznego punktu widzenia. @Zeus_Gromowladny: Pewnie twoja niepełnosprawność nie jest czymś poważnym. Miałeś również sporo czasu aby się z nią oswoić. Ogólnie twoja postawa się chwali, że nie użalasz się nad sobą i robisz swoje. Tylko, że nie którzy mają gorzej i fizycznie nie są wstanie postępować tak jak ty.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2014 o 23:04
@Zeus_Gromowladny: Ja też całe życie poświęciłam na to, by moją córkę nie traktowano jako "zbędny balast, przez który okręt tonie". Dla niektórych to postawa roszczeniowa, dla mnie walka o jej prawa. Bo ona sama bronić się nie może. W przeciwnym razie nabrałabym wstrętu do siebie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2014 o 23:15
@Zeus_Gromowladny: "Takie osoby jak ja powinny być wdzięczne, że mają to miejsce i mają je za darmo." - na pewno są bardzo wdzięczne również za swoje kalectwo i za to, ze szlachetne społeczeństwo rzuci im czasem jakiś ochłap. "Roszczeniowa postawa to zwykłe prostactwo" - poczytaj sobie komentarze. Większość z nich to właśnie roszczeniowa postawa ludzi sprawnych. Bo co to ja jestem gorszy, ze mam ustąpić? "Dlatego całe życie robię co mogę by pracować, płacić podatki, żyć jak normalny człowiek bez niczyjej pomocy" - i chwała Ci za to. Ale nie wszyscy mają taką możliwość. Może powinno się ich uśpić? "Podatki tych ludzi (zapłacili również za bilety) dają większe prawo do jazdy autobusem" - człowieku, czy Ty to przeczytałeś zanim wysłałeś???
Odpowiedz@qaro: Tak, przeczytałem. Znam doskonale problemy niepełnosprawnych w kraju. Rozumiem, niepełnosprawnych, którzy nie dają sobie rady ale są mimo wszystko kulturalni. Ale chamskich niepełnosprawnych korzystających z ulg najchętniej wysłałbym do piachu.
OdpowiedzNie do końca się zgadzam z Zeusem, przede wszystkim nie godzę się, by kogokolwiek traktować jako balast. Osoby niepełnosprawne, również te niepełnosprawne umysłowo są wartościowe, mogą mieć wiele talentów i zasług. Zgodzę się natomiast, że argument, że ktoś ma w życiu trudniej jest z dupy, bo nikt nie wie, jak mają inny i nie sposób oceniać problem w oderwaniu od osoby. Z różnymi rzeczami ludzi sobie różnie radzą i nie sposób ustalić gradację utrudnień. Ponadto nie wszyscy postrzegają swoją "ułomność" fizyczną, jako faktyczną niepełnosprawność, a wiele też znajdzie się osób, które mimo zdrowego ciała, zawsze miało pod górkę.
OdpowiedzNie każdy też jest niepełnosprawny od urodzenia. Niektórzy w wyniku wypadku, niektórzy z powodu głupoty własnej.
OdpowiedzSpotkałem się wielokrotnie z roszczeniową postawą osób niepełnosprawych. Należy się! I już! Żeby nie wiem co, należy się! Otóż nie, nie należy się. Tylko dzięki ucywilizowaniu człowieka, jego humanitaryzmowi osoby na wózku mają przywileje. Bo cała reszta sprawnego społeczeństwa umówiła się że oni będą mieli łatwiej. Bo mają trudno z definicji. To nasza dobra wola te autobusy z pochylniami, te podjazdy wszędzie, miejsca wiecznie wolne w najlepszych miejscach w każdym mieście. I to trzeba doceniać, a nie zachowywać się jak ostatnie chamstwo z Pierdziszewa. Niepełnosprawność nie upoważnia do takich zachowań. Obojętnie czy człowiek jest sprawny czy nie, jeśli w trudnej dla niego sytuacji zachowa się kulturalnie i taktownie na pewno znajdzie zrozumienie i pomoc od innych. Chama można potraktować z kopa, tyle że takiego na wózku nie wypada.
Odpowiedz@tatapsychopata: I co z tego, że są autobusy z pochylniami i miejsca, skoro ostatnie chamstwo nie stosuje się do niby to umówionych zasad? Skoro owo pełnosprawne społeczeństwo najwyraźniej oczekuje, że niepełnosprawny ustąpi całej reszcie i będzie czekał na następny autobus i szukał miejsca niezajętego przez pełnosprawnych? A weź je sobie. Najlepiej razem z kalectwem, będzie sprawiedliwie.
Odpowiedz@Taczer: Cóż to za demagogia: weź je sobie... Nie wezmę, nie chcę. Czy to znaczy że jestem gorszy? Że coś mi się "nie należy"? A gdybym chciał zostać pilotem myśliwca to też mam "sobie wziąć"? Na szczęście urodziłem się sprawny, coś tam w życiu robiłem, ale na pilota myśliwca jestem za krótki. Tak samo osoba niepełnosprawna jest za krótka na wiele różnych rzeczy. Sprawne społeczeństwo umożliwia im to czy tamto. I oni powinni być za to wdzięczni. Że nie urodzili się w Sparcie. Bo mogą więcej niż standard. Bo mają te pochylnie i miejsca parkingowe wiecznie puste.
Odpowiedz@Taczer: No zgoda, ale czy to moja wina? (niepełnosprawność Twoja lub dziecka), Ty masz przez to przechlapane, ale ja Cię nie znam i nie muszę współczuć! A mnie kto współczuje, że mam raka? tego nie widać więc ject O.K.?
Odpowiedz@tatapsychopata: och, rzeczywiście, powinni być wdzięczni i na każdym kroku bic pokłony łaskawemu społeczeństwu, który nie wydał ich na pożarcie lwom, albo nie wywiózł na pustynię! Jak mamy tak rozumować, to może od razu cofnijmy się w rozwoju jako cywilizacja i eksterminujmy od razu niepełnosprawnych jako nieprzydatnych. "Bo mają te pochylnie" -na szczęście jestem zdrowa i nie mam do czynienia na codzień z nikim niepełnosprawnym, ale wystarczyło, że ok. półtora roku jeździłam dużo z wózkiem dziecięcym. Przychodnia? Zapomnieć. Tramwaj - jeśli poczekam aż przyjedzie niskopodłogowy, to owszem. Sklepy, apteki, kładki nad torami kolejowymi - niedostępne. A do tego jeszcze genialni kierowcy parkujący samochody tak, ze zostaje 40 cm dla pieszego. @hated: "ja Cię nie znam i nie muszę współczuć! " - brawo, hodujmy znieczulicę, niech się rozwija, w końcu liczę się tylko JA! "A mnie kto współczuje, że mam raka? tego nie widać więc ject O.K.? " - jeśli masz raka, to gorąco Ci współczuję (choć Cię nie znam). Na pewno spotykasz się z mnóstwem trudnych sytuacji i nikt nie ma prawa np. mieć do CIebie pretensji, że nie ustąpisz miejsca starszej osobie, piszę całkiem serio. Ale co to zmienia w kontekście osób na wózkach?
Odpowiedz@tatapsychopata: Urodziłeś się sprawny fizycznie, ale pozbawiony empatii. To też rodzaj kalectwa. Nikt ci nie gwarantuje bycia pilotem myśliwca ani że się zdrowy urodzisz, ale społeczeństwo cywilizowane potrafi dostrzec konieczność opiekowania się słabszymi jednostkami. Dostrzec nie oznacza jedynie zapisać w prawie, ale też realizować. Na przykład umożliwiając skorzystanie z tych przywilejów, jakim jest wydzielone miejsce w autobusie.
Odpowiedz@Taczer: To jest teoria. W teorii osoba na wózku ma miejsce wydzielone w autobusie, pochylnię, miejsce parkingowe itd. A praktyka jak zwykle wyje pod oknem... Bo co z tego że jest w autobusie miejsce dla wózka jak autobus jeździ co 15 minut zamiast co 5 i dzięki temu zapełnia się po daszek. W godzinach szczytu nikt po dobroci nie wysiądzie aby zrobić miejsce wózkowi. I kto temu winny jest? Ludzie w autobusie? Czy może przewoźnik? Społeczeństwo cywilizowane mamy strasznie. Cywilizacja nam wyłazi wszystkimi dziurkami. Ta sama cywilizacja co ułatwia niepełnosprawnym życie starała się asymilować szmatogłowych. To może zbyt dalekie porównanie, ja po prostu uważam że powinny być zachowywane granice tej cywilizacji, bo nas ci mniej cywilizowani zjedzą. Z przywilejami dla różnych grup niedostosowanych też należy nie przesadzać. Bo to stwarza zjawisko "należenia się".
OdpowiedzAch, jeszcze jedna ważna sprawa: wózek inwalidzki m u s i być odpowiednio zabezpieczony, z a n i m autobus ruszy z przystanku. Najprawdopodobniej chłopcu zostało wkute (i słusznie!), że najpierw należy zabezpieczyć wózek, a potem dać sygnał kierowcy, że może ruszyć. Dlatego, stojąc pośród tłumu, trzymany tylko przez matkę i być może hamulce, wydzierał się o wypadku. Jeśli nastąpiłoby gwałtowne hamowanie, wózek zrobiłby krzywdę któremuś z paseżerów, to kogo byłaby wina? Sądząc po wyczytanych tu poglądach chłopca, bo wykrakał. Chcecie wiedzieć, jakie jest prawidłowe, naprawdę kulturalne podejście? Wysiąść z autobusu, jeśli jest się w obrębie przejścia/miejsca dla osoby na wózku, pozwolić wjechać wózkowi na wyznaczone miejsce, wejść z powrotem do autobusu dając możliwość asystującemu czy samemu inwalidzie na pewne zabezpieczenie wózka hamulcem i pasami. Tylko to trochę niewygodne podejście, łatwiej zwalić na brak kultury matki i dziecka.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2014 o 0:16
@kinkaid: A nie dziwi Cię,że ludzie po całym dniu pracy, emeryci wracający od lekarza, baby z siatami też się niecierpliwią? Że dla przygłuchej staruszki, albo matki z dwoma nadpobudliwymi trzy - czterolatkami problem stanowi wytoczenie się z autobusu, bo się boją,że nie zdąży się wepchnąć z powrotem? Przez dwa lata podróżowałam komunikacją miejską ze starszą osobą z bardzo zaawansowanym alzhaimerem i jakoś się dało. A było ciężko, bo nie tylko trzeba było ogarnąć miejsce siedzące, ale też pilnować,żeby chora nie zaczepiał pasażerów, nie wyzywała nikogo i zrobiła sobie krzywdy. I chociaż to było małe miasto i musiałyśmy dotrzeć w odległe miejsce na określone godziny, to starałam się wybrać jak najmniej przepełniony autobus,żeby nie trzeba było stać, i żeby chora się nie wściekała. I jakoś hołota w autobusie rozumiała i ustępowała.
Odpowiedz@Transport_mocy: Wiele rzeczy się da, wystarczy chcieć i móc. Zabezpieczenie wózka nie podlega ani "chceniu" ani "muszeniu". To podstawowa zasada bezpieczeństwa w autobusie. I, żeby nie było, że tylko zniecierpliwionych ludzi się czepiam, kierowcom muszę notorycznie wykrzykiwać ze środka autobusa "proszę chwilkę poczekać!", albo zabezpieczać wózek w trakcie jazdy na moją odpowiedzialność.
Odpowiedz@Transport_mocy: Różnica między Tobą a mną jest taka, że Ty dziś bylaś świadkiem takiej sytuacji i najprawdopodobniej już jej nie doświadczysz. Ja mam to za każdym razem, kiedy wsiadam do pełnego autobusu z córą. Sławny punkt widzenia zależny od punktu siedzenia. Nieprzyjemna nie byłam ani razu, zdenerwowana niechętną reakcją ludzi - owszem, często. Wiele razy spotkałam się z postawą roszczeniową "pełnosprawnych" i wiele razy nie była ona przyjemna. Dlatego też, powtarzam, mam inny punkt widzenia Twojej historii. Żeby było jasne: nie wierzę, że ludzie zachowali się tak wspaniale, a matka i dziecko utyskiwali na wspaniałe zachowanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2014 o 1:02
@kinkaid: Tylko że nikt nie żyje w próżni, chyba każdy ma wśród przyjaciół czy rodziny kogoś chorego, każdy ma rodziców, którzy się kiedyś zestarzeją, będzie musiał podróżować z niemowlęciem. Moje doświadczenia są inne - ludzie rozumieją i pomagają. Tylko że nie każdy problem jest tak widoczny jak wózek - raka, wypadniętej rzepki, ciąży, anemii, chorób psychicznych nie widać na pierwszy rzut oka, a jak widać nie dają żadnych praw do normalnej podróży. Nawet nie wspomnę o starości czy steraniu po dwóch zmianach ciężkiej pracy pod rząd. Piętnujemy staruszki w chamski sposób żądające ustąpienia miejsca, podczas gdy mogą zrobić to normalnie, to się nie tyczy niepełnosprawnych?
Odpowiedz@Transport_mocy: Owszem, ludzie rozumieją i pomagają. W tym przypadku nie pomogli. Kobieta jechała z synem w niebezpiecznej (również dla pasażerów) sytuacji, bo nikt nie pojął, że trzeba zwolnić miejsce dla osoby niepełnosprawnej, żeby mogła tam postawić i zabezpieczyć wózek. Nie wierzę, że reakcja kobiety i dziecka wzięła się z powietrza.
Odpowiedz@kinkaid: Najpierw piszesz, że kobieta miała prawo się wkurzyć tylko dlatego, że ludzie tam stali (nawet jeśli od razu zaczęli zwalniać miejsce), teraz mówisz, że chyba jednak w historię nie wierzysz. Było od razu napisać, że zarzucasz autorce fejk. Z tym, że osobom na wózku powinno się ustępować miejsce dla osób na wózku chyba każdy tutaj się zgadza, więc nie byłoby o co się kłócić.
Odpowiedz@Kalafior: Nie zarzucam autorce fejka. Nie wierzę, że opisała to, co się działo w autobusie w sposób obiektywny. Nie wierzę, że ludzie potulnie się przesuwali, a źle wychowane babsko z równie źle wychowanym synem rzucali roszczeniami i jadowitymi komentarzami w tych potulnych na prawo i lewo. I że był taki tłum (ale jednak wózkowi udało się wjechać). Znam takie sytuacje z autopsji, co robi ze mnie niedowiarka. Jesteś pewna, że tu wszyscy tacy zgodni co do ustępowania tego jedynego w autobusie miejsca? :D
Odpowiedz@kinkaid: Wierzę w ludzi, ale dla pewności dodałam słowo "chyba", więc dziwne, że o to pytasz. JEŻELI ludzie faktycznie odmówili ustąpienia miejsca to przecież kompletnie zmienia całą historię.
Odpowiedz@Kalafior: Opowiem Ci, jak to mogło wyglądać ze strony matki: weszła do autobusu (no bo przecież weszła, tak?), który był dość dobrze wypelniony ludźmi. Ci za drzwiami przesunęli się, żeby jej zrobić miejsce, ale ci dalej już nie. Zaczęła (być może donośnym głosem) prosić o dojście do dla niej przeznaczonego miejsca, ale ludzie musieliby się za bardzo poprzestawiać, a się nie chciało. To matka się zdenerwowała, bo stała z wózkiem bez asekuracji otoczona ludźmi, na których mogła wjechać w każdym momencie przy każdym szarpnięciu autobusu. Również chłopak się zdenerwował i zaczął krzyczeć, że będzie wypadek. Ludzie się zorientowali, że może jednak dać kobiecie stanąć w miejscu na to przeznaczonym nie jest takim złym pomysłem i na następnym pzrystanku przetasowali się lepiej. Ot, snuję takie luźne przypuszczenia.
Odpowiedz@kinkaid: Właśnie zauważyłam, że sobie snujesz, coraz bardziej odbiegając od historii właściwej...
OdpowiedzBabcia mi opowiadała, że za okupacji też były zarezerwowane miejsca ddla pewnej grupy osób było tam napisane "nur für Deutsche" - to był sarkazm - mający pokazać bezsens sytuacji. Miejsce na wózek jest oznaczone nie jako "rezerwacja" tylko jako miejsce "przystosowane do przypięcia wózka". Nic też nie wiem o pierszeństwie przejazdu autobusem przez osoby niepełnosprawne. Są takimi samymi pasażerami jak każdy zdrowy człowiek. Nie widzę powodu dlaczego sprawny człowiek miał by opuścić autobus i spóźnić się do pracy aby zrobić miejsce dla osoby niepełnosprawnej.
Odpowiedz@hated: otóż to! Rozumiem walkę matki o dobrobyt i bezpieczeństwo dziecka. Wiem, że niepełnosprawnym nie jest w Polsce łatwo. Dlaczego jednak mają utrudniać życie pełnosprawnym? Płacimy składki, z których finansowane są liczne ulgi. To państwo opiekuje się niepełnosprawnymi, nie każdy z osobna jest za nich odpowiedzialny. Zawsze ustąpię miejsca siedzącego, ale żebym miała wysiąść, a niepełnosprawny pojechał zamiast mnie? A dlaczego? Czy to moja wina, że taki jest? A może mnie dolega coś, czego nie widać? Pomagajmy sobie, tak jak możemy, potrafimy i chcemy! Ale traktujmy się, jak równych sobie! Trochę jak w grze. Dajmy im trochę forów, ale żeby ustawiać wygrane? Wyrównywanie szans jest okej, ale specjalne traktowanie nie.
OdpowiedzCiekawa jestem co by było, gdyby kobieta zwróciła się do kierowcy o umożliwienie jej wstawienia syna na wózku na miejsce przeznaczone dla inwalidów, tj. czy kierowca kazałby ludziom opuścić to miejsce. Albo np zadzwoniłaby po policję czy straz miejską ( tutaj to akurat wydaje mi się ze wiem, kazaliby opuścić miejsce bez szemrania!) Jak tak czytam komentarze to argumenty obu stron przemawiają do mnie tak samo, ale w sumie- jednak po coś to miejsce oznaczono, i wg mnie jeżeli pojawia się osoba uprawniona do jego zajęcia, to powinno się jej to zajęcie umożliwić, jako że osoby zdrowe korzystają z niego tylko warunkowo- kiedy nie ma chorych... A co do komentujących, ze kobieta mogła poczekać na następny autobus: a co jesli tez byłby zapełniony, I następny też i następny? Miałaby tak odpuszczać w nieskończoność? A ona np musiała stawić się z dzieckiem na komisję w zusie, na określoną godzinę? Zdrowy człowiek się latwiej wciśnie niż osoba na wózku, a zakładając ze nastepny transport też może być przepełniony, to dlaczego nie miała wymagać aby wpuszczono ją na miejsce nalezne dziecku właśnie w tym.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2014 o 14:01
@Visenna: Jak to co? Mają to głęboko w podogoniu. Bo ich pośpiech, ich wygoda i ich zmęczenie jest ważniejsze od każdego innego. Kaleki, starca, kobiety w ciąży - a niech sobie stoją i czekają, co mnie to obchodzi, mam bilet, mam prawo dupska z miejsca nie ruszać. Banda egoistów.
Odpowiedz@Taczer: No i teraz pomyśl które prawo jest ważniejsze. Prawo pisane, czyli mam bilet itd, czy prawo zwyczajowe, czyli uprzejmość i empatia (której ja nie mam). Bo jeśli uprzejmość to wysiadam. Mam bilet jednorazowy, czy minutowy. I co teraz? Nie dojadę drugim autobusem, bo czas się skończy lub nie mam drugiego biletu. Kiosku nie widać. Kierowca nie ma wydać, ja szczęśliwy mam same setki w portfelu. I co? W imię uprzejmości wobec obcej osoby mam dymać na piechotę dowolną ilość przystanków? No weź... Mam bilet to jadę. Ta historia porusza zagadnienie którego nikt chyba nie dostrzegł. Mianowicie tak zwana zaradność życiowa. Stwarzam sobie w moim życiu takie możliwości jakie są mi potrzebne. Ja sam! Od nikogo nie oczekuję niczego. Mam dziecko na wózku to na ryj upadnę a samochód odpowiedni zdobędę. I w dupie mam autobusy. Chcę zostać pilotem myśliwca to zdechnę a usiądę za sterami. Bo ja i tylko ja odpowiadam za to co dzieje się w moim życiu. A ci wszyscy sprawni inaczej z pretensjami są rozpaskudzonymi pomiotami socjalizmu. Tam "się należało". I żeby nie było że mówię że wszyscy, nie wszyscy. Jeden mój znajomy nie ma od urodzenia dłoni. Ręce kończą mu się na nadgarstkach. Skończył studia. Pracuje, jest wiceprezesem sporej firmy. I ma prawo jazdy. I gdyby robił zdjęcia ludziom widzącym go po raz pierwszy jak wysiada z samochodu i te zdjęcia sprzedawał po złotówce, byłby milionerem.
Odpowiedz@Visenna: niestety, trzeba mieć świadomość, że z wózkiem jedzie się dłużej i wyjść z odpowiednim zapasem czasowym. W miarę możliwości unikać umawiania się w godzinach szczytu. Po co się samemu denerwować? Jeśli jestem gruba, nogi mi puchną i nie trzymam moczu, to nie pcham się jeśli nie muszę do pełnego autobusu w korku. Załatwiam swoje sprawy w dogodnym terminie. Nie narzekam i nikogo za to nie winię. Jeśli nie ma ja- trudno, nikt nie ma tak, jak po maśle.
OdpowiedzIm dalej brnę w komentarze, tym bardziej oczom nie wierzę. Wpisy didji i kinkaid są z automatu minusowane i oskarżane o roszczeniową postawę, a tymczasem mamy tu do czynienia z roszczeniową postawą ludzi zdrowych! No wybaczcie, ale czy Was, moi drodzy, całkiem popie*doliło??? Miejsce dla wózków jest święte i jak wjeżdża wózek, to należy sie z niego choćby teleportować, a jak nie ma miejsca żeby stanąć, to wysiąść z pojazdu! Proste? Proste. I nikt nie oczekuje, że w zatłoczonym autobusie zostanie wolny prostokąt przestrzeni, to byłby absurd. Ale takie miejsce jest przecież blisko drzwi, więc nikt mi nie powie, że nagle nikt kto tam stał nie zauważył wjeżdżającego wózka. W takiej sytuacji w pierwszej kolejnosci powinni wysiąść pasażerowie zajmujący to miejsce. Wózek wjeżdża, jeśli pasażerowie się zmieszczą, to wsiadają, a jak nie, to zostają i tyle. Zajmując takie miejsce powinni być świadomi, że coś takiego może się zdarzyć. Tak samo jak jadąc w pociągu bez miejscówki możemy się spodziewać, że przyjdzie ktoś, kto ma miejscówkę na to właśnie miejsce i będzie trzeba mu ustąpić choćby nie wiem jaki tłok był w pociągu. Dziwne (i smutne), że trzeba to w ogóle komuś tłumaczyć... Oczywiście nie pochwalam zachowania tej kobiety jesli rzeczywiście darła się na cały autobus (choc relacja wydaje się dość mało obiektywna), co nie zmienia faktu, że miała prawo sie zdenerwować.
Odpowiedz@qaro: aha, czyli teoretycznie jakieś 5 osób musi wg Twojego rozumowania wyjść z autobusu (obojętnie na jakim przystanku by się nie znajdował) tylko po to, żeby mogła wejść osoba na wózku i jej opiekun? Czas, plany i to, że ludzie kupili bilety na ten autobus nie mają znaczenia dlatego, że mówimy o osobie niepełnosprawnej, której wszystko się należy? Błagam... oczywistym jest, że jeśli jest możliwość należy takiemu człowiekowi pomóc, iść na rękę, ale nie popadajmy w paranoję.
Odpowiedz@qaro: Osoba niepełnosprawna jest takim samym obywatelem jak ja! Bez jakichkolwiek przywilejów! Dla ułatwienia życia takich osób są za pieniądze podatników robione podjazdy, windy itp. Owszem to jest w porządku. Jeżeli można komuś ułatwić życie to O.K. Ale przywileju "ty wysiadasz bo ja jadę" wymagać nie można od nikogo.
Odpowiedz@hated: jsśli ktoś był w Pradze czy w ogóle w Czechach niech sobie przypomni czy widział gdzieś podjazdy dla wózków, windy dla niepełnosprawnych itp? U nich niema problemu ? A może, skoro Unia nakazuje takie rozwiązania, są w "innej" Unii?
Odpowiedz@Irasiad: jeżeli te pięć osób zdecydowało się zająć miejsce dla niepełnosprawnych, to tak, powinny wysiąść. Ta osoba niepełnosprawna też ma swój czas i plany. Dlaczego ma je zmieniać, bo ktos zajął należne jej miejsce? Ta osoba nie wciśnie się jako ostatnia do autobusu i nie przyklei do szyby byle tylko przejechać. @hated: "Osoba niepełnosprawna jest takim samym obywatelem jak ja!" - NAPRAWDĘ tak uważasz? Bo ja nie. Jestem zdrowa, co bardzo odróżnia mnie od osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim. Mogę podbiec do autobusu, mogę wejść po schodach, wcisnąć się w ostatnie 40 cm kwadratowych wolnej przestrzeni, mogę postać w autobusie, trzymać się uchwytu żeby sie nie przewrócić, a w dodatku nikt nie musi mi w tym pomagać. A Ty nie?
Odpowiedz@qaro: w takim razie gratuluję. Byłoby sympatycznie dla Ciebie i innych, gdybyś zaczęła dostrzegać coś więcej niż czubek własnego nosa. Odnosząc się do Twojej wypowiedzi - za cholerę nie wysiądę na pierwszym lepszym przystanku, X km. od miejsca docelowego, rujnując sobie tym samym plany, narażając się na spóźnienie, kogoś na czekanie i wywalając dodatkowe pieniądze na taksówkę czy inne środki komunikacji. Nie, wybacz ale to tak nie działa. Miejsce osobie niepełnosprawnej należy się kiedy ZNAJDUJE SIĘ ONA JUŻ W ŚRODKU autobusu. Nikt nie ma prawa wymagać od innych, żeby na pstryknięcie palcami rzucili wszystko w imię tego, że ktoś inny jest na wózku.
Odpowiedz@Irasiad: Pokaż mi jakikolwiek fragment mojej wypowiedzi, który świadczy o tym, że widzę tylko czubek własnego nosa. To nie ja jestem niepełnosprawna i nei swoich praw tutaj próbuję bronić. A sama czułabym się zobowiązana wysiąść gdybym zajęła miejsce dla niepełnosprawnych. Wiec chyba po prostu zabrakło Ci argumentów i już sama nie wiesz co napisać. "za cholerę nie wysiądę na pierwszym lepszym przystanku, X km. od miejsca docelowego, rujnując sobie tym samym plany" - acha, więc osoba niepełnosprawna nie powinna nic planować, a już nie daj Boże w godzinach szczytu, bo musi wziąc pod uwagę, że jakiś burak zajmie należne jej miejsce i nie będzie mogła dojechać tam dokąd chce. Co ma zrobić taka osoba w godzinach szczytu gdy większość autobusów jest zapchana na maks? Jakiś pomysł?
Odpowiedz@qaro: "To nie ja jestem niepełnosprawna i nei swoich praw tutaj próbuję bronić." - w takim razie zwracam honor. Podam Ci przykład, bo nie tylko niepełnosprawni mają problemy w komunikacji miejskiej. Jeżeli wiem, że mam udać się w podróż z małym dzieckiem to liczę się z tym, że może to sprawić kłopot i mnie i innym. Dlaczego? Z doświadczenia, z racji tego, że to tylko dziecko, że jest małe, że trzeba na nie uważać, zająć itd. W autobusie jest miejsce dla rodzica z dzieckiem. Jeśli mogę - zajmuję je. Jeśli nie mogę, nie robię tego, ewentualnie proszę kogoś o ustąpienie. Jeśli stojąc na przystanku widzę, że w autobusie jest masa osób i wiem, że nie ma szans, żeby dostać się na miejsce uprzywilejowane a stwierdzam, że muszę tam siedzieć - nie wsiadam do niego. Czekam na następny, wszyscy są szczęśliwi. Tak samo kiedy mam jechać autobusem i mam nogę w gipsie - to ja dostosowuję się do reszty, nie odwrotnie. Jeśli przewożę paproć, która jest wielkości mnie - również ja się dostosowuję, wybierając inne połączenie, czekając itp. Dlaczego? BO OPRÓCZ MNIE SĄ JESZCZE INNI. MNIEJSZOŚĆ DOSTOSOWUJE SIĘ DO WIĘKSZOŚCI. A co niepełnosprawny ma zrobić w godzinach szczytu? Szczerze? Ma poradzić sobie tak jak każdy inny człowiek. Wszelkie ulgi i udogodnienia powinny wystarczyć, żeby wspomniane wcześniej przykładowe 5 osób nie musiało na tym cierpieć. Proponuję poczekanie na inny autobus, bo nie wmówisz mi, że wszystkie są naładowane w takim samym stopniu. Kwestia dobrych chęci i zaradności.
Odpowiedz@qaro: Jeszcze jedno. " osoba niepełnosprawna nie powinna nic planować, a już nie daj Boże w godzinach szczytu, bo musi wziąc pod uwagę, że jakiś burak zajmie należne jej miejsce" Burakiem może być co najwyżej człowiek, który stawia się w pozycji nadrzędnej do innych.
Odpowiedz@Irasiad: też jeżdżę z dzieckiem komunikacją miejską, choć staram się unikać godzin szczytu. Ale co mam zrobić jeśli mam np. umówioną wizytę lekarską o 16:30 w centrum miasta? Nie stać mnie na jeżdżenie taksówkami (zwłaszcza w korkach). Oczywiście jadąc z dzieckiem zawsze daję sobie zapas czasu, ale ile autobusów mam przepuścić? Jasne, jak nie trzeba, to się pchać nie będę, ale czasem trzeba. Podobnie pewnie byłoby z nogą w gipsie. Z tą paprocią to trochę przesadziłaś, bo kto normalny będzie się pchał z czymś takim do tramwaju w godzinach szczytu?;-) "Ma sobie poradzić tak jak każdy inny człowiek" - ale problem w tym, że on NIE JEST jak każdy inny człowiek, właśnię dlatego, że jest niepełnosprawny. NIE W PEŁNI SPRAWNY. Sugerujesz, że ma się przestać wygłupiać, zostawić ten wózek i wsiąść normalnie do tego autobusu "jak każdy inny człowiek"? To miał być jakiś żart? "Wszelkie ulgi i udogodnienia powinny wystarczyć" - i właśnie takim udogodnieniem jest m.in. miejsce dla niepełnosprawnych, a tu okazuje się, że to miejsce będzie wolne, ale tylko jeśli komuś zdrowemu będzie się chciało ruszyć z niego cztery litery.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 września 2014 o 10:49
@qaro: "Z tą paprocią to trochę przesadziłaś, bo kto normalny będzie się pchał z czymś takim do tramwaju w godzinach szczytu?;-)" - mylisz się. Co mam zrobić, jeśli MUSZĘ ją gdzieś zawieźć w godzinach szczytu? Nie stać mnie na taksówkę. Brzmi znajomo? :) Absolutnie nie jest to porównanie, tylko przykład. Jeden z dziesiątków, które można mnożyć. "Sugerujesz, że ma się przestać wygłupiać, zostawić ten wózek i wsiąść normalnie do tego autobusu "jak każdy inny człowiek"? To miał być jakiś żart?" - sugeruję, żeby zacząć myśleć. Nie tylko o sobie, bo dużo niepełnosprawnych ma postawę roszczeniową, jak widać w historii. "okazuje się, że to miejsce będzie wolne, ale tylko jeśli komuś zdrowemu będzie się chciało ruszyć z niego cztery litery." - ruszyć 4 litery trzeba, jak najbardziej i ludzie to zrobili. Każdy normalny człowiek powinien USTĄPIĆ MIEJSCA, pomóc się przemieścić, ale nikt nie powinien wysiadać z autobusu. Taka drobna różnica. Miło się z Tobą dyskutowało, ale zaczynamy się już powtarzać i mam wrażenie, że widzisz w moich wypowiedziach to, co chcesz zobaczyć. Dlatego pasuję. Pozdrawiam!
Odpowiedz@Irasiad: "Każdy normalny człowiek powinien USTĄPIĆ MIEJSCA, pomóc się przemieścić, ale nikt nie powinien wysiadać z autobusu." - oczywiście, że tak, ale mowa była o sytuacji gdy jest na tyle tłoczno, że nie ma dokąd się odsunąć. W takim przypadku moim zdaniem powinno się wysiąść. Ale to tylko moje zdanie. "Miło się z Tobą dyskutowało" - wzajemnie. "mam wrażenie, że widzisz w moich wypowiedziach to, co chcesz zobaczyć." - no cóż, tu również wzajemnie. Napisz mi jeszcze tylko, proszę, jaka to wyjątkowa sytuacja może skłonić kogokolwiek do podróżowania komunikacją miejską w godzinach szczytu z ogromną paprocią:-) Bo rozumiem, że mogą mi nie przyjść do głowy wszystkie możliwe sytuacje, ale to juz przekracza moja wyobraźnię. Dokąd można wieźć pilnie paproć? Do weterynarza? A może raczej na ostry dyżur botaniczny? Umieram z ciekawości;-) "Pozdrawiam" - wzajemnie:-)
OdpowiedzNie wiem jak działa to w Krakowie, ale u nas działa to następująco: Kierowca ze względu na fakt, że prócz kierowcy jest dodatkowo kasjerem biletowym i kanarem (wolałbym byc tylko kierowcą jak mam byc szczery) decyduje kto jedzie, kto nie, dlatego w sytuacji kiedy widzę, że wóz jest pełny wysyłam meldunek do centrali (że jakby się ktoś poskarżył, to żeby była podkładka) i wyświetlam na wyświetlaczu z przodu "Autobus pełny" i zatrzymuję się tylko jak ktoś chce wysiąśc. Jak się już rozładuje wyświetlam z powrotem numer linii, wysyłam meldunek, że wóz znów jest nie pełny i jadę swoje. Osobie niepełnosprawnej mogę odmówic przewozu bo zwyczajnie niema miejsca, wóz jest pełny, przykro mi... za moment przyjedzie następny...
Odpowiedz@Karl: niezły system z tym wyświetlaczem. Ale jednak odmawianie przejazdu osobie niepełnosprawnej podważa sens istnienia specjalnych miejsc dla takich osób. Bo to miejsce zawsze powinno dać się zwolnić, jeśli nie, to po co w ogóle tam jest?
Odpowiedz@qaro: Mnie by chyba coś trafiło, gdyby miały zostać na przystanku osoby, które wcześniej jechały tym autobusem. Jeśli jest pełny, że ani szpilki wcisnąć, to ja tam wpychać dziecka nie będę. To nie o to chodzi. Ale wiele razy zostałam na przystanku również wtedy, gdy autobus był zapełniony w zupełnie normalny sposób, a ludzie stali tam, gdzie mogę zaparkować wózek. Przesuwali się, owszem, metodą "o kroczek", ci, którzy stali dalej nie przesuwali się w ogóle, żeby zrobić miejsce kroczkowcom. Są i ci, i jest ich całkiem sporo, którzy stoją w miejscu przeznaczonym na wózek do ostatniej chwili, potem robią kroczek w tył (tak, też kroczkowcy) i wciskają się w szybę patrząc się na mnie pytająco. Nie, nie mogę zaparkować poprawnie wózka tak, żebyś sobie przy tej szybie nadal mógł/a postać, proszę cię, żebyś się przesunął/a, bo jeśli najadę ci na nogę, to mogę ci zrobić krzywdę, bo wózek swoje waży, nawet jeśli siedzi w nim moja chudzina. Przy wyjściu z reguły jest nieco lepiej, tu nawet czasem wysiądą, żeby łatwiej przepuścić wózek, dadzą więcej pola manewru. I tak za każdym jednym razem.
Odpowiedz@qaro: To NIE jest REZERWACJA !!!!!!!!!! Tylko miejsce przystosowane do przewozu osób na wózkach
Odpowiedz@hated: I jako takie ma być traktowane. Czy Ty jesteś w stanie zrozumieć, że ja nie mogę wózka postawić gdzie mi się chce, czy podoba, w korytarzyku, obok kierowcy, tylko w tym jednym, jedynym miejscu do tego przystosowanym? Że jeśli tego nie zrobię, to stwarzam poważne zagrożenie dla wszystkich? Czy naprawdę tak ciężko zrozumieć, że żeby się dostać do tego miejsca muszę robić manewr pojazdem, który w najlżejszym przypadku waży 50 kg? I że nie jestem w stanie przeniknąć przez ścianę autobusu, by magicznie wpłynąć na przystosowane do tego wózka miejsce? I że nie mogę sobie zarzucić córy na plecy, a wózeczka złożyć i wsadzić do kieszeni?
Odpowiedz@kinkaid: Ja nie w tym względzie. Ja też kilkukrotnie w godzinach szczytu nie zmieściłem się do autobusu bo KZK zamiast "przegubowca" puściło "krutki" autobus. Al powtażam i Ty i córka jesteście Normalnymi ludźmi i tak jesteście traktowani. Pomoc TAK, jeżeli ktoś stoi na miejscu dla wózka i nie chce się przesunąć to mu się o pier..l należy, ale musi mieć się gdzie przesunąć. Nie jesteś lepsza/ ważniejsza od innych.
Odpowiedz@hated: To poczytaj sobie moje komentarze, bo najwyraźniej coś Ci umknęło ;)
Odpowiedz@kinkaid: Czy jesteś w stanie zrozumieć,że jak w autobusie nie ma miejsca - nawet żeby stanąć i nikt więcej się fizycznie nie zmieści- to sie nie wsiada, bo się nie da?
Odpowiedz@Transport_mocy: To jak wsiadła ta kobieta, bo nie rozumiem? Bo jak się nie da, to jak się dało?
Odpowiedz@kinkaid: "Mnie by chyba coś trafiło, gdyby miały zostać na przystanku osoby, które wcześniej jechały tym autobusem. Jeśli jest pełny, że ani szpilki wcisnąć, to ja tam wpychać dziecka nie będę." - rozumiem, że takie masz odczucia, ale różnica między autobusem zapełnionym "normalnie" i takim, że szpilki nie wciśniesz jest jednak dość płynna. Moim zdaniem miejsca dla niepełnosprawnych nie są po to, że "no dobra, nei ma tłoku, to juz ci ustąpię". Takie miejsce powinno się zwolnić zawsze, nawet kosztem innych pasażerów. Jak się wjeżdża na parking, a ostatnim wolnym miejsce jest to zaznaczone na niebiesko, to się zwija żagle i jedzie szukać innego parkingu, a nie zajmuje to miejsce, bo innego nei było, a mnie się spieszy. No ale oczywiście tu wchodzi w grę mandat, co jest wystarczającą motywacją, a w autobusie niestety nie. @hated: "To NIE jest REZERWACJA" - nie wiem jak stanowią przepisy, ale w moim odczuciu to jest rodzaj rezerwacji. Tak jak miejsce dla niepełnosprawnych na parkingu. "Al powtażam i Ty i córka jesteście Normalnymi ludźmi" - znów - jesteś pewien? Normalne jest poruszać się na dwóch nogach i mieć w tym swobodę. Po to te miejsca są żeby osoba jeżdżąca na wózku mogła tam bezpiecznie przejechać, żeby nei musiała walczyć o miejsce jak inni "normalni". Nawiasem mówiąc pisze się "powtaRZam" i "krÓtki".
Odpowiedz@qaro: Po prostu nigdy się nie zdarzyło, żeby ktoś został na przystanku dlatego, że ja się musiałam władować z córą do autobusu. I mam nadzieję, że się nigdy nie zdarzy. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie się wpychał tam, gdzie naprawdę nie ma miejsca, bo to jest i stresujące, i mało bezpieczne. Autobus zapełniony w nieregularny sposób widać dość dobrze z zewnątrz, dużo lepiej niż od środka. A ludzie kiedyś zrozumieją, że robieniem pięciocentymetrowego kroczka w tył niewiele mi pomagają w szybkim zaparkowaniu wózka. I że dostanie się na oznaczone miejsce nie jest żadnym przywilejem, tylko jedyną możliwością przejazdu autobusem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 września 2014 o 5:18
@kinkaid: Jadąc ludziom po nogach i popychając, na co parę osób na następnym przystanku wysiadło, nie mogąc znieść, jak piłuje ryja. Działanie: może i dla innych się nie da, ale ja mogę i wjadę.
Odpowiedz@qaro: Każda sytuacja rządzi się swoimi prawami, autobus to nie parking, a niestety, pewne okoliczności przyrody np godziny szczytu i zapchany do granic autobus w korkach, sprawiają,że ludzie są mniej skłonni do rezygnowania z tego, co sobie kupili i zdobyli na rzecz jednostek mniej zaradnych. Normalny stojący człowiek się nie zmieści, ale ona musi, tak? Przy takim podejściu tak samo musi - jeśli takie ma życzenie - ktoś z biletem na tę linię: zarezerwował sobie, to może wsiąść do każdego pojazdu tej linii, a ludzi niech wyrzuca straż miejska, bo mu zajęli.Ktoś pisał,że jakby nie musiał to by nie wsiadała, Najwyraźniej inni pasażerowie też musieli dotrzeć gdzieś na czas i jakby mogli, to by poczekali na luźniejszy. Na tym przystanku, który mnie interesował, a gdzie inne autobusy nie jadą, sporo osób wysiadło. Następny tam jechał za kilkadziesiąt minut, następny na osiedle, gdzie jechała ta pani z synem - za kilka. To jest trochę jak przypowieścią o pannach roztropnych i nierozważnych, czy jakoś tam - jak możesz pomóc, i to Ci nie sprawi dużego problemu, to ustąpisz, ale trudno wymagać,żeby ktoś ustąpił( nie komfort podróży tylko możliwość jazdy!)kiedy przez to straci pieniądze, spóźni się gdzieś gdzie nie może się spóźnić,itd. Z drugiej strony naprawdę mam wrażenie,że ludzie nie są dzicy i pomagają - kiedy sam się zajmowałam osoba niepełnosprawną (co prawda nie na wózku, więc za bardzo robić cyrku i wymuszać współczucia się nie dało, ale jednocześnie poważnie chorą psychicznie i dodatkowo schorowaną, więc musiała siedzieć zawsze, i to z dala od ludzi, którym by mogła coś zrobić) to jakoś piekielni nie było, z nikim nie musiałam się kłócić ani o to miejsce walczyć. Nie miałam też problemów z jeżdżeniem z chorą nogą, dużymi zwierzętami, małym siostrzeńcem w wózku. Ale jak się nie dało wsiąść to na chama się nie ryłam, bo autobus z góry nie jest.
Odpowiedz@Transport_mocy: "ktoś z biletem na tę linię: zarezerwował sobie, to może wsiąść do każdego pojazdu tej linii, a ludzi niech wyrzuca straż miejska, bo mu zajęli." Nie kochanie - robisz podstawowy błąd w rozumowaniu: nie "jemu zajęli", tylko "sobie zajęli", bo są to dwie równorzędne osoby do równorzędnego miejsca, mający takie samo do niego prawo, więc kto pierwszy ten lepszy! I ba, ten który pierwszy jest bardziej uprawniony, bo on już bilet skasował więc kasa już leci, a ten który jeszcze nie wsiadł, ma bilet czysty i nic nie traci (poza własnym czasem). A miejsce dla niepełnosprawnych jest miejscem dla niepełnosprawnych i nie obowiązuje go dopisek że można z niego skorzystać tylko kiedy pełnosprawni go nie zajmują, osoba na wózku ma do niego większe prawo, niż osoba zdrowa. Dwie zdrowe osoby maja takie samo prawo do miejsca dla zdrowych osób, różnicą między nimi jest tylko czas jego zajęcia i skasowania biletu - widzisz różnicę?
Odpowiedz@Transport_mocy: ja już nawet nie mówię o tej konkretnej sytuacji, której byłaś świadkiem. ALE: 1. "ewne okoliczności przyrody np godziny szczytu i zapchany do granic autobus w korkach, sprawiają,że ludzie są mniej skłonni do rezygnowania z tego, co sobie kupili i zdobyli na rzecz jednostek mniej zaradnych" - no wybacz, ale to ma być wytłumaczenie? Korki są usprawiedliwieniem tego ,ze nie ustapię komuś miejsca, bo takie są "okoliczności przyrody". Te okoliczności są takie samo dal osoby na wózku, która ma przy tym dziesięc razy trudniej. 2. "Normalny stojący człowiek się nie zmieści, ale ona musi, tak? " - skoro weszła do autobusu, to znaczy, że jednak dało sie to zrobić. Widziałam pojazdy tak zapchane, że autentycznie kolejny wchodzący napotykał po prostu mur z pleców, toreb i rąk. Tam by na pewno nie wjechała. Skoro tu się jej udało, to oczywiste jest, że próbowała się dostać do odpowiedniego miejsca. Jesli pasazerowie mogli się przesunąć na tyle żeby weszła, to na pewno mogli ją też na to miejsce wpuścić. 3. "a ludzi niech wyrzuca straż miejska, bo mu zajęli" - a to byłby niegłupi pomysł gdyby tylko był wykonalny. Wyobraź sobei co by było gdyby za parkowanie na miejscach dla niepełnosprawnych nie groziły zadne konsekwencje? Gdyby ich pozostawianie zależało tylko od dobrej woli, wszyscy tutaj używaliby dokładnie tych samych argumentów - bo byłem tu pierwszy, bo się spieszę, dlaczego mam zmieniac plany itd. 3. "Najwyraźniej inni pasażerowie też musieli dotrzeć gdzieś na czas i jakby mogli, to by poczekali na luźniejszy." - nie wiem jak było w tej sytuacji, ale wyobraź sobei kogoś niepełnosprawnego (który też nieraz musi dotrzec gdzieś na czas), kto czeka na przystanku. Jedzie jednej autobus - pełen, to nie wsiada. Drugi - nie ten kierunek, musiałby pokonać o własnych siłach 5 kilometrów. Tzreci - pełen, następny - pełen... Dla osoby zdrowej to nie jest duży problem - w końcu się wciśnie i najwyzej będzie trochę niewygodnie. A co ma zrobić osoba na wózku? W końcu musi się wepchnąć, nawet na chama. 4. "To jest trochę jak przypowieścią o pannach roztropnych i nierozważnych" - a mi cała ta sytuacja przypomina inny fragment (chyba z którejs ewangelii) - kto ma temu będzie dane, a temu kto nie ma zabiorą takze to co ma (mniej więcej taki sens). Czyli zdrowi są na dzień dobry w lepszej sytuacji i mogą jeszcze wywalczyć sobie miejsce, a niepełnosprawni nie dość, że są chorzy, to jeszcze nawet miejsca nie dostaną.
Odpowiedz@qaro: jeśli ktoś wysiądzie na przystanku, gdzie jest osoba niepełnosprawna (wciśnie magiczny przycisk STOP) i będzie na tyle miejsca-owszem, obniżę wóz, rozłożę podjazd jeśli trzeba, ale jeśli szpilkę ciężko wcisnąc, to nawet się nie będę zatrzymywał, za moment przyjedzie następny, tej samej linii, co akurat nie zajeżdżał na dodatkowy przystanek pod szkołą, który ma wystarczająco miejsca...
OdpowiedzPanie zejdź pan ze mnie bo ten z podemnie mówi, że ten z pod niego chce zrobić miejsce dla wózka!!!
OdpowiedzDo jasnej cholery!!! Wiecie co jest najbardziej wkur....ające? Roszczeniowa postawa. Jestem niepełnosprawny, mam dziecko niepełnosprawne i MUSICIE mi ustąpić, bo to mi się NALEŻY. I w dupie mają innych ludzi. Wobec nich należy wykazać empatię i zrozumienie, którego oni już nie potrafią wykazać do innych ludzi. Ja mam wykazać zrozumienie, bo ktoś (np. z komentujących tutaj) ma niepełnosprawne dziecko, które jest zmęczone/zdenerwowane czy co tam jeszcze. Ale baba wredna nie ma już chęci zrozumienia, że ja mogę być po 12 godzinach w robocie i po 15 godzinach na nogach, głodny i zły na podwładnych/szefa, że kontrakt spierdzielili. Nie, bo tego nie widać, ale mam skakać wokół niej, bo "JEJ SIĘ NALEŻY". Nie dość, że muszę zaiwaniać na siebie, na swoją rodzinę, na podatki, z których są dofinansowania dla niepełnosprawnych, to jeszcze babsko ma pretensje o to, że żyję. a w dupie!
Odpowiedz@tick: Ale wiesz, że zycie w społeczeństwach wymaga kompromisów i czasem rezygnacji ze swojego egoizmu? W ten sposób myśląc, to ta osoba niepełnosprawna nie pojedzie NIGDY! Bo każdy pracuje, uczy się, bywa zmęczony, niewyspany, obolały i Bóg wie co..i jak każdy będzie tak patrzyl na czubek własnego nosa, to nie ustapi nikt. Ani niepełnosprawnemu, ani staruszkowi, ani babce w ciazy, nikomu. Piszesz, jakby niepełnosprawni jezdzili autobusami codziennie, i tabunami. A ja widziałam w wzyciu w autobusie osoby na wózku może z 10 razy? A żyję lat ponad 30? Bez przesady, można te jendostkowe przypadki przecierpieć! Oczywiście postawa roszczeniowa " wypier..alać bo mi się należy" nigdy i u nikogo dobra nie jest, ale kurna...bez przesady. Ja jestem wiecznie zmęczona w związku z moją cięzką chorobą, ale kurde, ustąpię miejsca tej starszej kobiecie, bo nie jestem pępkiem świata! Takie myslenie jak wyżej prezentujesz przejawiają głwonie nastolatki- i dlatego starsi ludzie w autobusach stoją, bo małolaty wychodzą z założenia " jestem zmęczony i "a w dupie!" "
Odpowiedz@Visenna: właśnie o tym piszę: "Ale wiesz, że zycie w społeczeństwach wymaga kompromisów i czasem rezygnacji ze swojego egoizmu?" to działa w dwie strony. Można normalnie, kulturalnie, bez wyzwiska i pretensji. Nie raz pomagałem wstawić wózek, nie raz ustępowałem. O ile były zachowane podstawowe zasady kultury. Jak ktoś na mnie z mordą, to miły wtedy nie jestem.
Odpowiedztransport a o jakich liniach mówimy?? bo nie mogę skojarzyć :)
Odpowiedz@Drahenfels: strzelam że chodzi o Rondo Matecznego i to, ze wszystkie autobusy poza 164 jadą Kamieńskiego
OdpowiedzTeraz przypomniała mi się pewna historia: swego czasu do liceum chodziła dziewczyna poruszająca się na wózku inwalidzkim i trzeba było ją codziennie przez kilka schód przenieść. Pan woźny zawsze przed i po zajęciach już czekał, aby przenieść, ale samemu jest ciężko, więc zawsze prosił jakiegoś chłopaka o pomoc. Akurat przechodziłem w pobliżu, więc zaoferowałem swoją pomoc. Oczywiście chwyciłem za wózek i przenieśliśmy ją. Starałem się robić w miarę delikatnie, w końcu to niepełnosprawna osoba (ale w normalnym tempie). I wiecie co? Nie oczekiwałem nawet "dziękuję", ale mnie naprawdę wku*wiły wszystkie epitety woźnego i teksty typu: "ale ty słaby jesteś". Naprawdę czasami chyba nie warto pomagać ludziom...
Odpowiedz