Historia ze sklepu "Nie dla idiotów", tym razem w szwedzkiej wersji ;)
Parę miesięcy temu zastanawialiśmy się z żoną nad prezentem dla teściów (moich teściów a żony rodziców), a że zepsuł im się ekspres do kawy, postanowiliśmy że im taki ekspres kupimy. Nie jakieś tanie badziewie, ale "wypasiony, z każdym dzwonkiem i gwizdkiem jaki można sobie wyobrazić".
Wybór padł na Saeco-Philips. Sprawdziliśmy w internecie, cena ok, zamówiliśmy, po dwóch dniach dostajemy info, że niestety ale już nie maja tego modelu. Pech.
Drugi w kolejności (ze względu na cenę) był sklep NieDlaIdiotów. Wprawdzie na miejscu w moim mieści nie mieli, ale na stronie info, że mają w sąsiednim mieście.
Podjechałem do sklepu, wpłaciłem zaliczkę 10%, kobieta z obsługi klienta mówi, że nie ma problemu, oni sobie go ściągną z tego drugiego miasta. To było we wtorek. Ekspres miał być na piątek. Super - akurat się dobrze składało, na sobotę mieliśmy zaproszenie do teściów - więc prezent będzie na czas.
W piątek jestem w sklepie, ale ekspresu nie ma - cóż zdarza się... Za to z obsługi skierowali mnie do szefa działu AGD, bo on będzie lepiej zorientowany. Szef poinformował mnie, że pracownik, który miał ten sprzęt przywieźć zachorował i będzie dopiero w przyszłym tygodniu, więc ekspres byłby na wtorek. Ale jakbym chciał to oni maja jeden egzemplarz na wystawie/półce, on mi obniży nawet cenę 1000koron (420PLN). Ok, poszedłem zobaczyć - oglądam - a tam jedna rysa z boku obudowy (obudowa metalowa typu Inox), jedna rysa na wyświetlaczu, w środku resztki kawy... Podziękowałem, stwierdziłem, że to ma być na prezent, więc chcę żeby był nowy...
We wtorek przychodzę ponownie (3 raz, licząc zamawianie), ekspresu nie ma. Pytam się o co chodzi, a kierownik że "nie mieli jak przywieźć, ale że jeśli bardzo chcę to on już dzwoni do pracownika i będzie na jutro". I pyta mnie czy ja chcę, żeby dzwonił (?!?) Kurcze - ukryta kamera czy co?
OK, ekspres ma być na jutro.
Kolejny dzień - środa - dzwoni telefon do mnie, pani z informacji potwierdza, że urządzenie jest już na miejscu i mogę przyjechać odebrać. Jadę po pracy, w sklepie byłem około 18.20. Pani wynosi wielkie pudło, przyszedł nawet kierownik, stwierdził, że trochę niefajna sytuacja, bo opóźnienie, więc opuści mi cenę 500 koron i dorzuci jeszcze paczkę kawy jako gratis. Miły gest, zapakowałem do samochodu i jadę do domu.
W domu wniosłem opakowanie do kuchni, rozpakowuję żeby pokazać żonie.
Żona jeszcze zażartowała, że "byłyby jaja, gdyby to był ten ekspres z wystawy".
Wyciągam - a tam oczywiście - rysa z boku, rysa na wyświetlaczu, w środku - resztki kawy - czyli sprytny kierownik zapakował mi po prostu egzemplarz z wystawy...
Naprawdę - niewiele razy byłem równie wkurzony co wtedy - bo co innego jakaś pomyłka czy opóźnienie, a co innego bezczelne wciskanie klientowi używanego egzemplarza jako nowego, w dodatku, po tym jak wyraźnie powiedziałem facetowi, że chcę NOWY egzemplarz...
W sklepie byłem 5 minut przed zamknięciem. Gość idzie w zaparte, że to ten nowy co przywieźli z miasta obok. Egzemplarza z półki oczywiście nie ma, gość twierdzi że "wysłali do serwisu". Akurat wtedy, gdy przyszedł ten mój egzemplarz. Co za zbieg okoliczności...
Dobra - tak to my się bawić nie będziemy - zostawiłem ekspres, dostałem zwrot pieniędzy.
Ale na tym nie koniec. Ponieważ byłem naprawdę wkurzony bezczelnością kierownika działu, napisałem zaraz e-mail do głównego szefa sklepu NieDlaIdiotów w moim mieście oraz do szwedzkiego oddziału Philipsa z opisem sytuacji.
Na drugi dzień dostaję odpowiedź na e-mail.
"Przepraszamy, za zaistniałą sytuację. W ramach przeprosin w załączeniu przesyłamy kartę rabatową na 1000 koron do wykorzystania w naszym sklepie." Lol.
Czyli w wolnym tłumaczeniu "nic się nie stało, masz tu parę groszy i siedź cicho".
Napisałem kolejny mail w odpowiedzi, w skrócie, że myślałem, że ta sytuacja była wyjątkiem, ale po ich mailu widać, że to raczej normalna praktyka, więc z chęcią opiszę to na kilku stronach oraz opowiem moim kolegom w szpitalu - będą wiedzieć gdzie robić zakupy na prezenty pod choinkę (rzecz działa się w listopadzie, trochę zmyśliłem z tym szpitalem - w moim mieście jest baaaardzo duży szpital który obsługuje cały region, ja pracuję w przychodni, ale co tam).
Zaraz po tym mailu dostaję telefon. Dzwoni zastępca szefa sklepu z mojego miasta i pyta się mnie "Czego bym sobie życzył. Czego od nich oczekuję". Lol - po raz kolejny.
Odpowiadam więc grzecznie, że "życzyłbym sobie, żebym mógł kupić w ich sklepie, za moje własne niemałe przecież pieniądze (8500SEK, czyli niemal 4000zł), towar, który oferują i żeby to był normalny, i nieużywany sprzęt". Czyli tylko i wyłącznie tego czym się teoretycznie na co dzień zajmują...
Pan kierownik był naprawdę miły, przeprosił za całą sytuację, obiecał zamówić nowy egzemplarz jeszcze tego samego dnia, zaproponował rabat (2500 koron) i obiecał zadzwonić osobiście za tydzień, kiedy sprzęt do nich dotrze.
Co też uczynił, więc w końcu po 3 tygodniach udało mi się kupić upatrzony ekspres za niezłą cenę (5999).
Pan kierownik AGD zaś nadal tam pracuje i nadal wciska ludziom używki (tudzież stare, przeceniane sztuki) - o czym dowiedziałem się niedawno od znajomego, który z kolei zamówił przenośny TV i trafił na "bardzo miłego kierownika działu AGD". Tyle że po dostarczeniu do domu okazało się, że dostał nie ten TV który zamawiał...
Tak więc - jak widać - jest to normalna praktyka w tym sklepie...
zagranica
W Niemczech robi się to nieco inaczej- po rozpakowaniu pudła i stwierdzeniu, że to jest ten z wystawy, podniszczony, którego ewidentnie nie chciałeś oddaje się sprawę do adwokata (dla mnie jako Polaka to też czasem dziwne, żeby z taką pierdołą się sądowac, ale tak się robi, w końcu to nie mały grosz)... Adwokat tam dorzuca koszty paliwa i amortyzacji samochodu, bo kilka razy musiałeś się tam pofatygowac, straty moralne, bo przecież wyszedłeś na głupka przed teściową i relacje z nią Ci się pogorszyły i jeszcze swoje koszty i coś tam i coś tam, także wychodzi się na tym czasem dobrze... Osobiście, jeszcze takiego numeru nie zrobiłem, ale praktyka jest na tyle powszechna, że wystarczy w rozmowie wspomniec o ewentualnym adwokacie i wszystkim zapalają się czerwone lampki we łbach...
Odpowiedz@Karl: Jak to mówią - "doswiadczenie to coś co zdobywa się zaraz po tym jak sie tego potrzebowało". Teraz zrobiłbym fotke z numerem seryjnym tego ekspresu z wystawy i bym miał 100% dowód, a tak to było moje słowo przeciwko jego słowu...
Odpowiedz@ncc1701: akurat to by mi nie przyszło do głowy... tak samo z resztą jak to, że jak mówię NIE CHCĘ TEGO Z WYSTAWY, to jednak ktoś mi go wciska...
Odpowiedz@ncc1701: Szczerze mówiąc, z Twojego opisu wynika, że faktycznie może być to typowa praktyka w tym sklepie. Pewnie na kilka - kilkanaście % klientów takich jak Ty, którzy nie dadzą sobie wcisnąć badziewia, trafi się reszta, której nie będzie się chciało walczyć / nie zauważy problemu. Sklep od czasu do czasu co bardziej "wojowniczym" klientom wciśnie kartę rabatową (tak, jak próbował Tobie wcisnąć) - a na sprzedaży używańców po cenie nowego sprzętu i tak wychodzą na tym na plus, nawet uwzględniając koszta "amortyzacji" gniewu niezadowolonych...
OdpowiedzA co (i czy) odpisał Philips?
Odpowiedz@Litterka: Do Philipsa napisalem, bo gosc twierdzil, ze to normalne, ze sa resztki kawy w srodku, bo producent testuje kazdy egzemplarz. Dostalem w odpowiedzi, ze owszem, ekspresy sa testowane, ale nie ma prawa tam byc zadnych resztek, poza tym nowy sprzet ma ochronne naklejki np na wyswietlaczu, na chromowanych elementach itd. Zapytali mnie w ktorym sklepie tak robia i ze zglosza sprawe dalej. Dla mnie byla istotna informacja ze w srodku nie ma prawa byc zadnych resztek - chcialem miec argument w dyskusji z kierownikiem marketu.
Odpowiedz@ncc1701: W moim ekspresie z Krupsa były resztki i było to tez napisane w instrukcji, żeby się nie denerwować :) Fajnie, że Phillipsowi udaje się to doczyścić :D
OdpowiedzPracowalam w blizniaczej firmie( Saturn) w Belgii, moge uwierzyc w historie z ekspresem ale w to, ze koles od Agd sprzedal Twojemu koledze telewizor( chociaz nie wiem, jaki to jest" przenosny" ) to juz nie. U nas nie bylo mozliwosci, zeby pracownik innego dzialu polecal i sprzedawal produkty z mojego!
OdpowiedzKupowałem ekspres w listopadzie zeszłego roku. Korespondencję z MM i Philips mam zachowaną do dziś. Ze znajomym rozmawiałem na wakacjach - historia z TV zdarzyła się jakues dwa lata temu, może gościu pracował wtedy na innym dziale. Znajomy podał jego imie i nazwisko wiec wiem że to ten sam. TV przenośny? Bodajże 12 czy 13 calowy telewizorek z zasilaniem 12V do samochodu i akumulatorem żeby dzialal tez bez podlaczenia. W Szwedzi uwielbiają wakacje w przyczepach i wozach kempingowych - stad dużo takiego sprzętu.
Odpowiedz@ncc1701: Pan kierownik AGD zaś nadal tam pracuje i nadal wciska ludziom używki (tudzież stare, przeceniane sztuki) - o czym dowiedziałem sie niedawno od znajomego, który z kolei zamówił przenośny TV i trafił na "bardzo miłego kierownika działu AGD" Twoje slowa- jezeli pracowal w innym dziale to niemozliwe, zeby byl kierownikiem Agd! Tak wiem, czepiam sie ale badz rzetelny.
OdpowiedzW szwajcarii przynajmniej w tym sklepie w którym pracuje, do produktu z wystawy masz prawo do 5% rabatu. Ale nie może być ani troszkę uszkodzony czy broń Boże używany. Nawet zwrotu nie przyjmują gdy jet otwarte opakowanie, chyba ze musza z jakiegoś powodu innego niz kaprys czy zmiana zdania klienta, ale taki produkt nie ma prawa wrócić na sprzedaż. I fakt nawet szef działu nie ma prawa sprzedać cos z innego działu. I tutaj facet nie przepracowalby na tyle długo żeby mógł to zrobić jeszcze raz
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2014 o 23:43
@Kikoo: pozdrawiam rodaczkę ze Szwajcarii ;) Zgadzam się, że tutaj by to nie przeszło. Ale zasada o nieuszkodzonym opakowaniu na bank nie działa w marketach. Kiedy do Aldiego rzucone są fatałaszki dość szybko połowa jest wyjęta z opakowań i rozwleczona po kosztach. Całkiem jak w naszych rodzimych sklepach :)
Odpowiedz@UglyDream: dziekuje i pozdrawiam rowniez :) na ogol tak jest i si et tym zgadzam. Z tym ze media to sklepy nie do końca takie same-nastawione na rynek lokalny gdzie każdy dyrektor to współwłaściciel. To dlatego zaznaczyłam ze w tym w którym pracuje bo tu otwarte produkty nieuszkodzone możemy kupić tylko my pracownicy po zniżkach. Na sprzedaż do sklepu to nie wraca
OdpowiedzBo wszyscy myślą, że jak napiszą skargę na pracownika to od razu zostanie zwolniony, potrącona pensja
Odpowiedz@vidal: pracownik dostał pochwałę - próbował sprzedać produkt powystawowy, zalegający i przynieść zysk dla firmy, za działanie w interesie firmy nagana się nie należy. A klient? Dla firmy tak naprawdę pojedynczy klien niewiele znaczy
Odpowiedz@vidal: Nie, chyba nikt nie spodziewa sie ze po jakims jednorazowym incydencie goscia zwolnia. Ale jesli podobne rzeczy sie powtarzaja (i nie tylko w tym konkretnym sklepie - wielokrotnie czytalem o podobnych sprawach w polskich marketach tej firmy - konkretnie chodzi mi o sprzedaz uzywanego sprzetu jako nowego) - to swiadczy nie o przypadku, ale o ogolnej polityce firmy i zezwoleniu na takie praktyki. Automatyczna niemal odpowiedz na mojego emaila z zaproponowaniem okreslonej kwoty do wykorzystania "jako rekompensaty", zamiast proby rozwiazania problemu, tylko to potwierdza. I jeszcze raz - nie mam nic przeciwko sprzedawaniu egzemplarzy z wystawy, zwrotow itd. Tutaj to bardzo popularna praktyka, ze sprzet mozna oddac do 30 dni po zakupie, czesc sklepow pozwala zwracac tez sprzet rozpakowany i wyprobowany. W porzadku. Tylko taki sprzet jest potem odpowiednio oznaczony. W tym przypadku piekielnosc (chamstwo wrecz) polegalo na tym, ze mimo iz wyraznie powiedzialem, ze nie chce kupic sprzetu z wystawy (mimo oferowanego rabatu) - sprzedawca zapakowal ten sprzet i probowal sprzedac jako nowy (i to za wyzsza cene niz pare dni wczesniej proponowal).
OdpowiedzSuuuper! Może dotrze do co poniektórych, że tego typu sytuacje bywają nie tylko w polsce!!!
Odpowiedzhistoria spoko, daję +, ale jednak te "lol" trochę mnie odepchnęły. to tak szczeniacko brzmi. :D Ale historia niezła.
OdpowiedzKopara opada, myślałam, że takie cyrki tylko u nas. Swoją drogą, Twoi rodzice to dla żony świekrowie, nie teściowie :)
OdpowiedzNo cóż... Z informacji przeze mnie "gdzieś tam" zasłyszanych dowiedziałem się swego czasu, że to sklep sprzedający generalnie używki czy egzemplarze "powystawowe", a nawet odrzutki z linii produkcyjnej. Oczywiście odpowiednio zakamuflowane. Po wielu tutaj historiach coś jest na rzeczy chyba...
Odpowiedz