Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tata kolegi (powiedzmy p. Włodzimierz) kupił działkę na wsi. Właściwie kilka działek…

Tata kolegi (powiedzmy p. Włodzimierz) kupił działkę na wsi.

Właściwie kilka działek obok siebie. Właścicielami byli bracia, którzy dostali pole w spadku, podzielili się i uprawiali. Minęło trochę czasu, bracia się zestarzeli, jeden z nich stwierdził, że swoją działkę sprzeda, a po dłuższym czasie udało się dogadać, że wszyscy sprzedadzą swoje działki.

Działka teraz nie jest mała, ma dokładnie 55 metrów szerokości na 585 metrów długości i jak wynika z map jest prawie idealnie prostokątna. Działka była nieuprawiana przez wiele lat, miedze zarosły i nie było widać granic, wzięty został więc geodeta do dokładnego wyznaczenia granic działki. Przyjechał, pomierzył, wbił cztery paliki, narysował pomarańczowym sprayem kilka linii, żeby na długości było wiadomo gdzie jest granica i pojechał.

No i się zaczęło...

Przyleciała sąsiadka lat około 80, zobaczyć co się dzieje i jakim prawem na jej ziemi ktoś łazi i coś maluje... Przyleciał jej syn lat około 60 z żoną, przyleciał jeszcze jeden facet z widłami i afera, bo ziemie kradno!!! W biały dzień kradno!!

Nie dociera do nich, że kiedyś metody pomiaru były mniej dokładne.

Nie dociera, że skoro z jednej strony „weszli” sąsiadowi 25 metrów w działkę, to znaczy, że z drugiej strony działki 25 metrów pola jest ich.

Nie dociera, że jeżeli się nie zgadzają z pomiarem, to mogą wziąć swojego geodetę, który sprawdzi ich działkę.

Nie dociera, że za machanie widłami można zostać aresztowanym.

Nie dociera, że wykopanie palików i zasypanie działki nie zmieni jej granic.

Nie dociera, że im głośniej będą krzyczeć to nie będą mieć „bardziej” racji.

Nie dociera, że krzyczenie na policjantów i wyzywanie ich od tłumoków, co nie widzą jak im ziemię kradną w biały dzień nie jest najlepszym pomysłem.

Nie dociera, że za bezumowne korzystanie z cudzej ziemi też może być naliczona przez właściciela opłata dzierżawna (wstecz również).

Najpierw pan Włodzimierz pokazał policjantom akt notarialny, pokazał, że geodeta tak wymierzył i tyle, ziemię kupił i już. Panowie policjanci poczytali, stwierdzili, że wszystko jest zgodnie z prawem i nie mają nic do roboty.

No to babcia w krzyk: że jej ziemia, z dziada pradziada, zawsze tak orali, że do tych brzózek to jest ich, że kradną, że policja jest po stronie złodziei i w tym stylu. No cóż, nikogo nie przekonała, policjanci poradzili jej żeby albo wzięła geodetę, albo poszła do sądu, oni tu nic nie mogą zrobić. Pojechali.

Zaraz również pan Włodzimierz odjechał.

Jeszcze krótko o panu Włodzimierzu - jest to tzw. dusza człowiek, o wszystkim można porozmawiać, nikt go nigdy nie widział zdenerwowanego, nigdy się nie kłóci, z każdym się dogada, wszystkich zna i wszyscy w okolicy go znają, jak trzeba komuś pomóc to jest pierwszy, jak kilka domów zalało, to organizował motopompy ze straży, kierował kto komu jak może pomóc. Naprawdę z każdym żyje w zgodzie, do czasu jak widać...

Kilka dni później przyjechała ekipa wyciąć krzaki i drzewka, nieznani sprawcy spuścili im powietrze z kół... Następnego dnia stanęli dalej, ale chyba nic nie zrozumieli, bo tym razem ktoś im oponę przeciął, ewidentnie z boku, więc na pewno sami jej nie rozcięli. Kolejnego dnia samochodem wjechali na działkę i mieli go na oku więc nic się nie stało, za to w nocy ktoś nieznany naszykował deseczki z gwoździami... No cóż, ekipa się wkurzyła, deseczki po cichu przełożyli i co?

W dzień policja do nich przyjechała, bo sąsiad sobie nogę przebił jak w nocy po działce łaził i zgłosił, że sąsiad złośliwie na swojej działce pułapki zastawia...

Dodatkowo chłopaki gałęzie zbierali w jedno miejsce, żeby łatwo było je zabrać. Ktoś je w nocy podpalił, po czym wezwał straż pożarną oraz policję, że sąsiad las(!) pali i zaraz jego dom spłonie...

No i tak wojenka trwa, p. Włodzimierz wziął geodetę, ale Kargul zza płota wie swoje i sprawiedliwość być musi, ale po jego stronie. Taka mentalność...

wsi spokojna wesoła

by Garrett
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
7 19

@xUmcyk: No to ja chyba czytałam inny tekst, bo wynikało z niego, że od lat nieuprawiane 3 działki postanowili sprzedać trzej starzy właściciele (bracia) - jako jedną dużą - i sprzedali je bez żadnych pomiarów. A obecny właściciel, pan Włodzimierz, wezwał geodetę do ustalenia precyzyjnych granic owej działki, żeby, na przykład, dokładnie wiedzieć, w którym miejscu płot postawić.

Odpowiedz
avatar GorzkaCzekolada
21 23

Sprzedaję obecnie działkę, geodeta nie jest wymagany. Wystarczy wpis z rejestru gruntów wraz z mapą. Tak mnie zapewniał notariusz. 3 lata temu sąsiadka wycięła drzewo, innym to nie spodobało się bo uważali że drzewo rosło na ich działce. Skierowali sprawę do sądu, ten wyznaczył geodetę a w danym dniu wszyscy właściciele mieli się stawić na wyznaczanie granic. Co wbijanie słupka to awantura "bo ojciec/dziadek itp. pokazywał inną granicę", jeden prawie chciał pobić geodetę, cyrki.

Odpowiedz
avatar xUmcyk
4 4

@Armagedon: Rzeczywiście. Nie powinienem się odzywać po 24:00. :)

Odpowiedz
avatar CherryPie
21 25

@jennefer: bez postępowania administracyjnego to było wznowienie znaków granicznych - geodeta odszukał stare dokumenty na granice i na tej podstawie jakby odnowił stare punkty graniczne, ale tak czy inaczej musiał zawiadomić sąsiadów, żeby podpisali protokół przyjęcia. Czasami ludzie sami mają jakieś stare papiery na granice, które mogą pomóc w jej wznowieniu. Rozgraniczenie to zupełnie inna bajka. A swoją drogą to, że są tacy ludzie, którzy sąsiadowi worają się w pole x metrów, ale jak ktoś upomni się o swoje to jest lament, że kradną ziemię.

Odpowiedz
avatar sharpy
4 4

@CherryPie: Oj, jak nam sąsiad z prawie dwóch metrów pasa między tyłem domu a granicą parceli płotkami, palikami, konarami obciętymi z drzew podjeżdżał tak, że pod ścianą nie szło już przejść... Aż rodzice odkopali słupki na narożnikach parcel. Oj jaka była rozpacz! A jak sprawdzał te słupki czy nie fałszywe!

Odpowiedz
avatar jennefer
-2 2

@CherryPie: historia nie trzyma się kupy. jak miedze zarosły to nie było znaków granicznych do wznowienia, a nawet jak geodeta, przekonany finansowo, zaszalał i postanowił bez postępowania rozgraniczeniowego na nowo postawić znaki to miał obowiązek zawiadomić sąsiadów, a nie ot tak pomalować spreyem i wbić słupki. ergo - czynność geodety do uwalenia, a z drugiej flanki hops do sądu z wnioskiem o zasiedzenie, wystarczy 30 lat nieprzerwanego posiadania, a jak do 1990 r. to nawet i 20 lat by starczyło.

Odpowiedz
avatar Pantograf
1 1

@jennefer: Otóż to. Podejrzewam że to było jakieś nieformalne dla nowego właściciela, bo wznowienie granic wymaga wezwania sąsiadów. I o ile ich zachowanie jest skandaliczne to nie zdziwiłbym się jeśli mieliby rację. Mapy bywają oderwane od rzeczywistości - przekształcenia gruntów w poprzednim ustroju i geodezja w tamtych czasach nie są zbyt wiarygodne. Niektórzy uważają,że papier jest święty. Nie zawsze. Miałem kiedyś taką sytuację. Była działka A, wykupiona przez napływową ludność (wezwali geodetę), która sąsiadowała z działką B. Działka B sąsiadowała dalej z działką C. Wznowienie, ludzie wezwani, okazanie granic. I co? Ludzi z działki B niezorientowani, rozjechali się po świecie. Ale przyszedł Pan od działki C - nie był wezwany (A i C nie graniczą) i twierdzi, że słupek graniczny A-B wbito na jego działce (C). Pół wsi przyleciało i potwierdza, facet niemal łzy w oczach a państwo z A co mówią? Nie jest pan stroną w postępowaniu, nie masz pan prawa interweniować, wynocha...

Odpowiedz
avatar Kecaw
9 13

@bloodcarver: Nie mogli z "dziada pradziada" uprawiać tej ziemi, jak pan Włodzimierz odkupił od braci całą ich ziemie którą jak sam autor pisze bracia uprawiali do pewnego czasu, (no chyba że kłamał). Więc jest tutaj gdzieś jakieś krętactwo. Ale jeśli pan Włodzimierz ma wszystkie papiery poprawnie to jest w domu a tym tłumokom trzeba wytłumaczyć że to oni się pomylili.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-5 7

@Kecaw: Którą konkretnie bracia uprawiali? Bo całkiem możliwe, że sprzedali wg papierów, a uprawiali wcześniej wg miedzy, którą wszyscy znają, i metry się zgadzały, tylko wszystko było "trochę w lewo". Albo, jeśli uprawiać przestali, a sąsiedzi w uczciwym przekonaniu że to ich zaczęli ponad dwadzieścia lat temu, też się zasiedzenie może należeć.

Odpowiedz
avatar Kecaw
5 5

@bloodcarver: No to w takim wypadku trzeba się dogadać, pokazać co jak i gdzie i zrozumieć ... a nie zaraz! to przecież chciał zrobić pan Włodzimierz ale sąsiedzi niet.

Odpowiedz
avatar hated
0 12

Problem polega na tym, że "niewiadomo czemu" w geodezji matematyka Euklidesa i Pitagorasa nie ma zastosowania. Tales i Kartezjusz to "cieniasy" w porównaniu z polskimi urzędami i geodetami. Przy zakupie działki rekreacyjnej, po wielu perturbacjach z sąsiadami geodeta sądowy się załamał - otóż na obszarze 2000m2 Akty własności, i plany w księgach wieczystych są wystawione na 2315m2. Ziemia się kurczy czy co?

Odpowiedz
avatar katkaTT
3 3

@hated: Pewnie są górki i dołki, pofałdowana powierzchnia to i większa ;)

Odpowiedz
avatar Ammon
0 0

@hated: jako student geodezji mogę Ci powiedzieć, że to co sie odwalało w pomiarach jakieś 10, 15 lat temu faktycznie nie miało z matematyką nic wspólnego. W mojej okolicy kilkanaście lat temu "pracował" geodeta, który każde pomiary zaczynał od flaszki, a punkty stabilizował z dokładnością do metra :/ teraz kontrolują

Odpowiedz
avatar katkaTT
3 3

@Ammon: Słyszałam, że to po to, że najpierw robisz flaszkę a potem butelką stabilizujesz punkt geodezyjny :)

Odpowiedz
avatar halboot
12 12

Bałagan na powierzchni ziemi jest niczym w porównaniu z tym co pod powierzchnią... Jak ktoś nie miał z tym do czynienia to nie ma pojęcia... Ot kilka przykładów z ostatniego miesiąca - (pracuję w firmie wykonującej przyłącza elektryczne): - mamy znaleźć kabel podziemny zasilający zespół budynków i w niego zrobić "wcinkę" aby podłączyć jeszcze coś... rozkopujemy w wyznaczonym wg planów przez geodetę miejscu chodnik i kopiemy, kopiemy a im więcej kopiemy tym mniej widać ten kabel... Przychodzi ktoś z sąsiedniego domu i pyta się co robimy, gdy wyjaśniamy co, to mówi "Tutaj nie ma... tam idzie" i pokazuje fantazyjne łuki na podwórku (kable zwykle kładzie się po prostej) ładnych kilka metrów od wyznaczonego miejsca. Rzeczywiście kabel szedł dokładnie jak człowiek pokazywał. - stawiamy w wyznaczonym miejscu skrzynkę - zgodnie z projektem na granicy działki - tylko, że to wypada na środku drogi (gruntowej)... - kopiemy pod kable - wygląda już z mapy nieciekawie - prawie razem 3 inne kable się krzyżują z naszym - kopiemy - są 3 znalezione... OK? - Nieee znalazł się i 4 i 5 i 6 - już nie naniesione na mapy... 7 w końcu kolega zahaczył koparką i urwał. - kopiemy "w polach" - wg mapy czysto - można kopać i się nie przejmować... Oczywiście pozbawiliśmy fejsbuczków i telefonów całą wieś... Społeczny Komitet Telefonizacji Wsi wykopał, założył kable i dokumentację odłożył na półkę - nie nanosząc je na oficjalne mapy. - zaprzyjaźniona firma też kopała koło jednostki wojskowej i urwała nie naniesiony na mapę światłowód - natychmiast były na miejscu 3 patrole żandarmerii - wojskowe linie są nie nanoszone na mapy.

Odpowiedz
avatar sharpy
3 3

@halboot: Znajomy opowiadał jak koparką naderwali osłonę kabla 3KV. Był na planach, tylko miał być o kilkaset metrów dalej. A operator koparki był dosłownie pół sekundy od sfajczenia...

Odpowiedz
avatar Balzakowa
-1 3

A teraz sąsiedzi złożą wniosek o zasiedzenie i wygrają :)

Odpowiedz
avatar tuxowyznawca
0 0

Zorganizował coś ze straży? Przyczepię się, bo straż sama mogła to zorganizować :) .

Odpowiedz
Udostępnij