Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia http://piekielni.pl/62064#comments przypomniała mi jedno śmieszne zdarzenie... Od jakiegoś czasu bawię się…

Historia http://piekielni.pl/62064#comments przypomniała mi jedno śmieszne zdarzenie...

Od jakiegoś czasu bawię się w rekonstrukcję historyczną i wraz ze znajomymi odtwarzamy tzw. wczesnych Słowian - mniej więcej IX-XI wiek. Czasem zdarza się, że na wspólny wyjazd wybieramy się razem z grupami "późnymi", czyli z rekonstruktorami XIV w.

Głównym źródłem piekielności są zazwyczaj nie tyle turyści czy goście obsługiwanych przez nas festynów, co pojedynczy miejscowi, którym nasza działalność z jakiegoś powodu nie pasuje. I tak też pewnego razu skromną imprezą uraziliśmy trzech łysych Wojowników Ortalionu, którzy postanowili zrobić potężną burdę i rozpędzić towarzystwo rekonstrukcyjne. Panowie przygotowali więc plan: wzięli jeden całkiem solidny kij i ruszyli "te szyskie ludzie dziwne przegonić, bo sie tu panoszo".

Przyszli w środku nocy, przeleźli przez płot i z bojowym okrzykiem na ustach rzucili się do ataku... wpadając prosto na grupę kilkudziesięciu uzbrojonych wojów i rycerzy w pełnych zbrojach.

Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale jednak "dziwnych ludzi" nie przegonili. ;)

rekonstrukcja słowianie rycerstwo

by KomandorKot
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mru
9 19

Też "się bawię" w reko. Od 13 lat. I doświadczenie mi mówi że pełna zbroja w środku nocy raczej przeszkadza w trzymaniu naczynia z napitkiem. No chyba że to jakaś nowa moda spać w zbroi :)

Odpowiedz
avatar toomex
12 22

@mru: Nie wiem, czy historia jest prawdziwa, bo mam wątpliwości (bardzo podobna była historia na innej popularnej stronie internetowej: Kolega opowiedział historie która miała miejsce niedawno. Mam znajomego który para się rycerstwem, czyli ma miecz, zbroję, kolczugę i inne narzędzia do zabijania. Razem ze swoim bractwem organizują pokazy walk inscenizacje bitew itp. Pewnego razu wracał z treningu, miał założona kolczugę, na to kurtka i miecz na plecach. Szedł sobie spokojnie ulica i nagle wyskoczył do niego jakiś ćpun. Ćpun, jak to ćpun, kasy chciał, a że rycerze ćpunów nie lubią, powiedział mu: - Spie**alaj. Napastnik na to wyciągnął nóż i dźgnął go w brzuch. Musze jeszcze dodać, że narkoman zrobił oczy jak spodki, no bo wsadził kosę w brzuch człowiekowi a ten nic (kolczuga). Rycerz amator był już wkurzony i dobył miecza. Narkoman widząc to, przeraził się niesamowicie i krzyknął: - O ku**a, nieśmiertelny! - i uciekł z miejsca zdarzenia. ) Z tak poza tym... mowa o okresie IX-XIV w. W tym czasie zbroi płytowych albo nie było, albo były jeszcze niepopularne. Mieli najpewnej kolczugi, a te nie krępują aż tak bardzo ruchów.

Odpowiedz
avatar Painkiler
9 13

@toomex: Dobry urban legend, nie ma co. Pchnięcie noża bez problemu rozjedzie oczka kolczugi, chyba że narkoman chlastał w co wątpię.

Odpowiedz
avatar ihoujin
3 9

@Painkiler: Zależy jaka kolczuga... jak dobra, a nie z aluminiowych kółeczek, to wytrzyma. Zwłaszcza, jak nóż ma jeszcze na swej drodze kurtkę...

Odpowiedz
avatar Painkiler
5 7

@ihoujin: Ok, rozumiem jakby miał nitowaną kolczugę to jeszcze. Zwykła kolczuga robiona metodą 'tradycyjną', czyli zaplatanie oczek wyciętych z drutu nie jest w stanie przetrwać odpowiednio silnego ciosu, po prostu oczka nie są ze sobą zespolone i się rozsuwają. Owszem, opór napotka, ale nie na tyle silny, żeby wytrzymał cios nożem z zamachu(chyba że to jakiś anemiczny narkoman na miesięcznym głodzie).

Odpowiedz
avatar Salemone
5 5

@Painkiler: Część nieprofesjonalnych rekonstruktorów robi kolczugi z podkładek. No i wszystko zależy od slotu, jeśli był gęsty, to nóż najprawdopodobniej po niej po prostu zjechał.

Odpowiedz
avatar ihoujin
0 2

@Painkiler: no tak, ale też zalezy jaki nóż. Zwykłym kuchennym do mięsa czy warzyw krzywdy wielkiej i tak nie zrobi... musiałby to być naprawdę ciężki i ostry nóż wojskowy albo inny.

Odpowiedz
avatar mru
5 5

@toomex: Heheheee.... Ta historia krąży też już ładnych kilkanaście lat;)

Odpowiedz
avatar Painkiler
1 1

@ihoujin: Eh, zaraz się okaże, że bez noża rambo to nie podchodź, a najlepiej weź katanę, przecież są najlepsze nie? Do przebicia kolczugi bez problemu wystarczy zwykły kuchenniak o grubości 2-3mm, a taki fileciak to powinien przejść jak przez masło. Żeby nóż miał utrudnione zadanie, to splot powinien składać się z kółek max 2-3mm średnicy, a to jest praktycznie niewykonalne do zrobienia. Robiłem już takie testy z różnymi splotami, z dodatkowym materiałem pod i nad kolczugą(przeszywanica pod, na zewnątrz płaszcz). Przeciętny człowiek z jego siłą pchnięcia bez problemu przebije się przez taką osłonę.

Odpowiedz
avatar yannika
6 6

@toomex: Raczej urban legend bo słyszałam ją z trzech nie znających się wzajemnie źródeł.

Odpowiedz
avatar toomex
0 0

@yannika: @mru: ależ wiem... i jej wiarygodność oceniam podobnie. Dowodem na to niech będzie, że próbowałem ją znaleźć na Bashu :D

Odpowiedz
avatar KomandorKot
0 0

Żadna moda, panowie sobie akurat postanowili poćwiczyć manewry, a że miód się strumieniami lał i w odpowiedni stan wprowadzał, to i środek nocy im nie przeszkodził w zabawie. Do dziś też pamiętam kolesia, który wrócił z bohurtu, a tak go po głowie ponapieprzali, że mu się cały hełm powginał do środka... i naprawdę długo smutny siedział, bo hełmu nie mógł ściągnąć ;)

Odpowiedz
avatar KomandorKot
0 0

@toomex: "(...) Wraz ze znajomymi odtwarzamy tzw. wczesnych Słowian - mniej więcej IX-XI wiek. Czasem zdarza się, że na wspólny wyjazd wybieramy się razem z grupami "późnymi", czyli z rekonstruktorami XIV w." Sorry, że tak sama siebie cytuję, bo może to mało samokrytyczne albo co, ale o ile my jako wcześni istotnie nie mamy zbroi (i za każdym razem, jak na nam na chłopaków ktoś krzyknie "rycerze", odpowiadamy głośnym "WOJOWIE, do cholery!"), o tyle XIV już jak najbardziej. Zresztą akurat to info nietrudno sobie wygooglować. A siedzieli w nocy w zbrojach, bo niektórym o tej porze zupełnie poważnie zbiera się na manewry, albo wcielają się w postać sir Lans-a-lota. ;) Co do historii o narkomanie, odrobinę ciężko mi znaleźć związek, bo jest dużo bardziej nieprawdopodobna. Jak ten kolega nosił kolczugę? Na gołą skórę? Bo tak wynika z Twojej wypowiedzi, a jeśli nie, to nie wiem, jakiego rozmiaru to musiałaby być kurtka, żeby zmieścić pod nią na przykład kolczugę i przeszywanicę i nie wyglądać jak ludzik Michelin, co raczej nie zachęca potencjalnych zadymiarzy do ataku. No i kwestia splotu kolczugi, ktoś już słusznie zauważył, że ręcznie gięte kółka choćby i nie pękły, to się rozejdą w miejscu złączeń...

Odpowiedz
avatar bukimi
4 4

@Painkiler: Widzę wiele osób obeznanych w temacie, więc zapytam, bo rozbudziliście moją ciekawość. To po co było w ogóle produkować i nosić taką kolczugę, skoro "zwykły kuchenniak" ją przebija? Pytam serio, bo kolczugi w rękach oczywiście nie miałem.

Odpowiedz
avatar Draco
4 4

@bukimi: Bo prawdziwe kolczugi wytrzymywały takie pchnięcia nożem. Dlatego wraz z upowszechnieniem się kolczug zmienił się trochę kształt noszonych sztyletów na bardziej wydłużony, no i sporo ludzi miało przy sobie coś w stylu szpikulca który był w stanie wejść w oczko kolczugi i przebić się przez przeszywanicę (wielowarstwowe ubranko noszone pod kolczugą). Obecnie dużo osób w rekonstrukcji leci po "taniości" i ich sprzęt obronny do prawdziwej obrony się nie nadaje. Taką właśnie sytuację omawia Painkiler i pozostali. Kolczuga robiona "po taniości" to zwykły drut stalowy nawijany na pręt i cięty na kółka. O ile ten drut będzie w miarę gruby to kółka w takiej sytuacji rozejdą się tylko trochę, o tyle sporo osób ułatwia sobie sam proces robienia kolczugi i stosuje drut cieńszy - żeby łatwiej go zawijać i zaginać kółka. Taka kolczuga będzie łatwo się odkształcać i posłuży tylko raczej do pokazów. Podobnie sprawa wygląda z przeszywanicami. Prawdziwe powinny składać się z 11-13 warstw ścisło tkanego lnu zszytego razem. Takie przeszywanice dawały dość dobrą ochronę, a z historii wiemy, że czasem zatrzymywały nawet pchnięcia zwykłych ostrzy. Tylko, że taka przeszywanica to droga sprawa, więc ludzie często sięgają po coś co nazywam "wypychanicą". Czyli pomiędzy dwie warstwy lnu wpychają watę, ścinki i co tam im przyjdzie do głowy. Takie coś tylko wygląda podobnie do przeszywanicy.

Odpowiedz
avatar archeoziele
1 1

@Draco: Akurat wypychanie przeszywanic runem owczym jest jak najbardziej ok. Ni i nie tylko z lnu je można robić- nie zapominaj o jedwabiach :)

Odpowiedz
avatar Painkiler
2 2

@bukimi: Kolczuga nie została zaprojektowana do odpierania broni kłującej, a bardziej siecznej czy obuchowej(razem z przeszywanicą lub watownicą). Cios sztyletu czy włóczni nie był zbyt dobrze broniony przez tego typu osłonę. Po to właśnie powstały zbroje łuskowe, płytowe i inne tego typu. @Draco, wytrzymać pchnięcie nożem w tamtych czasach to czasami wytrzymywały kolczugi nitowane, a najczęściej również wzmacniane skórzanymi wkładkami w miejscach newralgicznych jak np nerki. Inna sprawa, że w tamtych czasach noże były dużo szersze, bo służyły też jako "łopatka".

Odpowiedz
avatar Draco
0 0

@archeoziele: Jest ok, jeżeli chce się zrobić "waciak" i się zna konsekwencję noszenia czegoś takiego w okresie letnim. Len jest jednak dość przewiewnym materiałem i dobra przeszywanica "jakoś" oddycha. Natomiast bieganie w "waciaku" w lato to już prawdziwa sauna. Po za tym wełna ma to do siebie, że z czasem się "zbija" i schodzi na dół swojej "komórki", co powoduje, że jej góra to tylko dwa kawałki materiału. Istnieje więc potem ryzyko, że w czasie nawet pokazowych walk ktoś przywali akurat w miejsca bez wełny, czyli bez wytłumienia, a to może być bolesne. Natomiast w zimę watowane ubranko jest idealne. Jedwab to jednak był stosunkowo drogi materiał. Co prawda idealny na lato bo pozostaje chłodny i jest wytrzymały, ale jednak to była droga impreza. @Painkiler własnie o tego typu ostrza mi chodziło. Pchnięcie nożem o wąskim ostrzu prawie zawsze oznaczało ranę i tylko jakość kolczugi i przeszywanicy dawała szansę na to, że nóż za głęboko nie wejdzie.

Odpowiedz
avatar archeoziele
2 2

@Draco: Racja, życie waciaka jest niezbyt długie. Pamiętam TMD Grunwald 2013- mój mężczyzna zapomniał własnego pikowańca pod hełm. Pożyczył od kogoś pikowaniec produkcji bardzo znanej firmy... okazało się, że to nie był pikowaniec, tylko czapa wypchana watą. Pierwsza walka- trafił na jednego z najlepszych zawodników w kraju. Jeden z ciosów trafił go w kość policzkową momentalnie przerabiając go na ofiarę przemocy domowej. Ledwo zdjął hełm po tej walce. Do drugiej jeszcze wyszedł. Trzecią musiał oddać bo tak spuchł, że o założeniu hełmu już nie było mowy. A co do jedwabiu- ja jestem entuzjastką jedwabiu do wszystkiego. Idealne na upały- połączenie wełna+jedwab i latam jak malowanie. Jedwab był dość drogi, ale nie na tyle aby rycerstwo nie mogło sobie pozwolić na jego zakup.

Odpowiedz
avatar Aeshna
0 0

@toomex: u nas ta historia kończy się zdaniem "O k**wa Duncan McLaud!" ))) Lwów, Ukraina ;)

Odpowiedz
avatar Bezsenna
-1 5

A mnie zawsze nurtowało zachowanie dresów... Dlaczego? Żeby nie wiem, poczuć się lepszym?

Odpowiedz
avatar Bydle
2 18

@Bezsenna: Obstaluj sobie w wypożyczalni film „Pieniądze to nie wszystko” Obejrzyj. Wróć do sceny z pociągiem. Teraz pomyśl, czym mogą się zajmować ludzie tak prości, że aż prostaccy, w wolnym czasie; - książek nie czytają, - filmów prezentowanych na Sundance Festival nie oglądają, - do klubów dyskusyjnych nie należą, - ...to co mają robić? To, co potrafią - przy3,14erdolić komuś. A jeśli delikwent nosi okulary, to zabawę mają lepszą... Dawniej o takich mówiło się, że takie osobniki po mają dwa zwoje mózgowe, każdy z wąską specjalizacją: 1. jak trzymać grabie 2. jak przywalić babie Koniec.

Odpowiedz
avatar galatea
-3 9

Wcześni Słowianie mieli zbroje? Nieźle.

Odpowiedz
avatar Zmora
10 10

@galatea: Mnie się wydaje, że to akurat grupa "późnych" była w tych zbrojach. ;)

Odpowiedz
avatar archeoziele
1 1

@galatea: Kolczuga to też zbroja.

Odpowiedz
avatar bee
1 7

Ta historia była już tutaj publikowana, nie wiem czy identyczna, ale w 90% podobna. Rycerze ortalionu, dziwni ludzie etc.

Odpowiedz
avatar KomandorKot
0 2

Portal jest popularny i przypuszczam, że odwiedza go kilku znajomych z reko, którzy nawet mogli wpaść na pomysł opublikowania tej historyjki ;)

Odpowiedz
avatar tvh
7 9

XX wieczni "wojownicy ortalionu" a uzbrojenie jakby dopiero co zeszli z drzew... ;-)

Odpowiedz
avatar chozjor
8 10

Podobną historię słyszałem od kumpli udzielających się w bractwie. Widać albo niechęć do 'rycerzy' jest dość powszechna, albo to jakaś branżowa legenda miejska:)

Odpowiedz
avatar archeoziele
4 4

@chozjor: Wbrew pozorom takie akcje są dość częste. Dresy napadły na jedną chorągiew podczas Grunwaldu 2010. Na imprezie w Gostyninie dresy robiły trzodę tuż po bitwie. W Besierkierach napadli na zamek akurat gdy szykowaliśmy się do walki. W Będzinie jednego roku też zrobili najazd na zamek. Niestety, te wszystkie historie kończą się tak samo... dres w ortalionie biega szybciej od rycerza w zbroi:( jedynie w Besiekierach zostali ostrzelani przygotowanymi do inscenizacji patynkami.

Odpowiedz
avatar yannika
7 7

Na Falkonie bodaj 2006 była podobna historia tylko nie z bractwem rycerskim a z chłopakami od pokazów szermierki. Jakiejś grupce rycerzy ortalionu przeszkadzali konwentowicze, którzy wyszli sobie na fajkę przed szkołę (tak, to były jeszcze te czasy kiedy konwenty były w szkołach), wynikła jakaś przepychanka, po konwencie poleciało hasło "Naszych biją!" I z budynku wypadło 10 chłopa z mieczami piankowymi. Ale fajnie dresiki spieprzały w dół wzgórza... (Gwoli wyjaśnienia: https://www.google.pl/maps/@51.2539419,22.5721463,3a,75y,238.19h,81.67t/data=!3m4!1e1!3m2!1sm697DIGlyMPJXG_eiDRxvw!2e0!6m1!1e1 Google to niestety trochę spłaszczyło ale tam jest taka dosyć stroma uliczka w dół)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Za kilka lat możesz pojechać na rekonstrukcję bitwy pod piekiełkiem :P. Każda historia ma jakieś plusy.

Odpowiedz
Udostępnij