Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym jak niektórzy dorabiają sobie na dobrych sercach innych. Mam 18…

O tym jak niektórzy dorabiają sobie na dobrych sercach innych.

Mam 18 lat i w tym roku szukałam pracy na wakacje. Wielkich ambicji, mówię to szczerze, raczej nie miałam. Zależało mi tylko na tym, żeby uzbierać pieniądze na kurs prawa jazdy i parę innych głupot. Poszukiwania zaczęłam pod koniec czerwca i w tedy właśnie znajoma poleciła mi firmę, w której pracowała jej sąsiadka. Troszeczkę zdesperowana zgodziłam się tam zadzwonić. Umówiłam się z właścicielką na rozmowę kwalifikacyjną i już godzinę później byłam na miejscu.

Biuro okazało się dwupokojowym mieszkaniem w kamienicy w centrum miasta, przerobione tak, żeby zmieściły się tam dwa rzędy biurek przy ścianie i gabinet szefowej. Całość stanowiła może połowę mojego mieszkania, a jakoś udało się tam upchnąć 6 kobiet.
Z tego co powiedziała mi znajoma, miała być to firma telemarketingowa zajmująca się sprzedażą artykułów i pomocy szkolnych. Rzeczywistość była nieco inna.
Z punktu widzenia właścicielki działalność skupiała się na zbieraniu datków na szkołę, za które będą te artykuły kupowane. A jak wyglądało to naprawdę?

Dostałam następnego dnia półmetrowy odcinek biurka, komórkę i słuchawkę. Dodatkowo dane szkoły (jakaś podstawówka na krańcu Polski), kilkanaście stron danych kontaktowych firm znajdujących się w regionie szkoły, znalezionych na internecie i listę rzeczy, które miały być kupione za datki. Na oko koszt całej listy nie przekraczał 250-300 zł. (a może nawet mniej), były na niej głównie zabawki, jakieś planszówki 3w1, ale raczej nic ciekawego.

Moim zadaniem było dzwonienie do przedsiębiorców i powtarzanie ciągle takiej samej, narzuconej mi przez szefową formułki, w której dosadnie rzecz ujmując wciskałam ludziom kit. Pracowałam w Katowicach, miałam mówić, że dzwonię z ich rodzinnego miasta, że dyrektorka szkoły zna mnie i zleciła mi to zadanie, że w zamian za udzieloną pomoc firma dostanie od szkoły piękny dyplom z podziękowaniami i jakaż cudowna będzie to reklama, itd, itd.

Ogólnie wyglądało to tak, że jeśli ktoś zgadzał się "pomóc szkole", tak naprawdę zamawiał "usługę reklamową", a większości pieniędzy szkoła nigdy na oczy nie widziała.
Pracowałam jeden dzień, po 8 godzinach stwierdziłam, że prędzej wyskoczę z okna kamienicy w której znajdowała się siedziba firmy, niż wykonam chociażby jeden telefon więcej.
Co więcej, na początku szefowa obiecała mi umowę i stawkę 6 zł. za godziną + prowizje. Potem zmieniła zdanie, stwierdziła, że (cytat) "jestem młoda i nie mam co się bawić z ZUSem i podatkami", a stawkę da mi 4 zł. za godzinę (jak to usłyszałam, myślałam, że padnę).
Następnego dnia przyszłam tylko po to, żeby się zwolnić.

Później poszperałam trochę w internecie i dowiedziałam się, że ta firma często była oskarżana i pozywana za wyłudzanie pieniędzy. Często musiała zmieniać nazwy. Sąsiadka znajomej jest w stanie zarobić 2500 zł. miesięcznie, w ciągu jednego dnia zbiera po 300, 400 złotych. Datki na szkołę są zbierane przez 2-3 miesiące. A szkoła dostaje tylko kilka zabawek.
A najgorsze jest to, że zbierając tą sumę, gra się na uczuciach naprawdę miłych ludzi, którzy wspierają szkołę, bo chodzą tam ich dzieci, albo sami byli kiedyś jej uczniami.

call_center

by askorpis
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kulka
17 21

Cieszę się, że to przeczytałam. Dzwoniono do mnie w tej sprawie z identyczną formułką dwukrotnie. Mimo, że przy okazji pierwszej rozmowy powiedziałam, że teraz nie mogę pomóc, ale proszę o kontakt przed Świętami... już lepiej poszukać we własnym zakresie komu na swoim terenie można pomóc i jak.

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 15

No cóż, takie firemki są w stanie prosperować i to całkiem nieźle, bo są ludzie tacy, jak sąsiadka twojej znajomej, którym zupełnie nie przeszkadza to, że pieniądze zarabiają niezupełnie uczciwie. Czyli - robię, co mi każą, reszta mnie nie obchodzi.

Odpowiedz
avatar askorpis
9 13

@Armagedon: Właśnie to najbardziej mnie zdziwiło, dlaczego, do cholery, te kobiety tam wytrzymują? Ta sąsiadka pracuje tam chyba 4 lata i jeszcze wszystkim w koło powtarza, jaką to ma cudowną pracę, jak dużo zarabia. Jak bardzo trzeba być zepsutym i znieczulonym, żeby tak robić?

Odpowiedz
avatar Armagedon
13 13

@askorpis: A widzisz. Bo większość tych kobiet uważa, że wszystko gra! Szkoła jakiś ochłap dostanie, wymaluje dyplomik dla sponsora. Sponsor ma podkładkę, że szkołę obdarował i nie dopytuje się przecież o szczegóły. Dodatkowo zostanie poinformowany, że gdzieś tam ukazała się reklama jego firmy, uważa, że ma to ZA DARMO, więc też jest zadowolony. No to gdzie tu przekręt? A szefowa tego interesu jest na tyle sprytna, żeby nie naciągać darczyńców na zbyt duże kwoty. Trzysta złotych większość da DLA DZIECI - nie chcąc być posądzona o totalne skąpstwo, a jest to suma na tyle znikoma, żeby nie wzbudzała chęci sponsorów do jej rozliczenia.

Odpowiedz
avatar askorpis
4 4

@Ness: Wyłudzanie pieniędzy jest dla ciebie po prostu formą zarobku? Nie mając jeszcze matury, praktycznie zero doświadczenia, oprócz wolontariatu, udało mi się praktycznie bez trudu znaleźć kilka ofert, nawet całkiem poważnych, no może nie 2500,całkowicie uczciwie, bez żadnych niedomówień, czy propozycji pracy na czarno. Problem tkwi tylko w tym, czy wolimy uczciwie pracować czy wyłudzać. Reszta jest kwestią sumienia, ja swoje wolę mieć czyste.

Odpowiedz
avatar doktorek
1 3

@Ness: Należy osądzać! Nie można usprawiedliwiać oszukiwania ludzi chęcią zarabiania na rodzinę. To nie jest forma zarobku!To już uczciwiej zwyczajnie kraść!

Odpowiedz
avatar Taczer
14 16

Właścicielka powinna siedzieć wraz z całą ekipą. Przecież to nie wyłudzenie, tylko podszywanie się pod kogoś i oszustwo. Metoda na wnuczka, tylko w wersji instytucji/firmy.

Odpowiedz
avatar Michail
0 0

Gdzie w Katowicach się mieści ta firma?

Odpowiedz
avatar kamirru
4 4

@Michail: Po kilku zdaniach brzmi to jak firma w której sam pracowałem kilka lat temu. Jeżeli tak, to w niedaleko miejsca gdzie Warszawska przechodzi w 1-maja ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Powiedzieć można cokolwiek... Czy ktoś w to uwierzy, to już kwestia jego inteligencji... Przelać 'gdzieś' 300 zł 'na gębę'? Firma to jedno, a piekielnie naiwni 'darczyńcy' to inna sprawa...

Odpowiedz
avatar chiacchierona
8 8

@kalinka: Nie tyle naiwni co leniwi. Jeżeli czyjeś dziecko chodzi do danej szkoły to co za problem wpaść do dyrekcji przy okazji przyprowadzania albo odbierania? Myślę że większość dyrektorów jak usłyszy, że ktoś chciałby coś placówce ofiarować, przyjmie go bardzo chętnie z marszu i wtedy można się dopytać co szkole potrzebne.

Odpowiedz
avatar askorpis
5 5

@chiacchierona: Z tego co się dowiedziałam - sprawa ze szkołą wygląda tak: Szefowa pisze e-mail do jakieś placówki na przysłowiowym "zadupiu" i oferuje przekazanie zabawek na rzecz szkoły, jeśli tylko szkoła odeśle jakiś kwitek z upoważnieniem, a wiele szkół przecież nie będzie się opierać przed otrzymaniem datków, więc zgadzają się wziąć udział w akcji :P

Odpowiedz
avatar Bydle
3 17

I nie dowiemy się co to za firma? Fajnie. Żeby tylko kombinatorom krzywda się nie stała... ;>

Odpowiedz
avatar askorpis
5 7

@Xirdus: Nie wiem, czy nazwa coś by dała, często się zmienia, telemarketerki przekręcają ją, a firm takich jak ta jest w Polsce sporo - lepiej uważać na wszystkie, nie tylko na tą jedną specyficzną.

Odpowiedz
avatar Bydle
9 9

@Xirdus: Masz rację, poniosło mnie, ta informacja może być tylko pożyteczna dla uczciwych ludzi. Przepraszam, że musiałeś przeczytać to pytanie.

Odpowiedz
Udostępnij