Najbardziej piekielna baba jaką spotkałam:
Kilka lat temu, leniwe piątkowe popołudnie, w domu urzęduje moja siostra. Nagle do domu wpada kobieta ok 40 lat, od razu z krzykiem "żądam rekompensaty".
Siostra przestraszona, "ale co, dlaczego?"
Okazało się, że tego samego dnia rano, przez naszą wieś przejeżdżała wycieczka rowerowa, kilkanaścioro dzieci ok 12 lat. Nagle nie wiadomo skąd przyplątał się jakiś mały kundelek, zaplątał im się między rowery i najwyraźniej wystraszony skrobnął ząbkami jakąś dziewczynkę i uciekł. Dziewczynka się rozpłakała, opiekun grupy podjął odpowiednie kroki, czyli udał się do naszego sołtysa żeby zgłosić wydarzenie. Sołtys usłyszawszy że to był mały, kudłaty kundelek od razu wydał wyrok że to był nasz pies Lolek, po czym ze szczegółami podał wycieczce nasz adres, nazwiska itd.
Muszę nadmienić, że wydarzenie miało miejsce kilkaset metrów od naszego domu, podwórko mamy ogrodzone, a Loluś to był najłagodniejszy pies na świecie. Ale cóż, machina ruszyła...
Piekielna, która wparowała nam do domu była mamą tej dziewczynki, zawiozła ją najpierw na obdukcję lekarską, gdzie lekarz stwierdził "lekkie otarcie naskórka", a potem przyjechała do nas żądać rekompensaty.
Siostra zapytała ją czy pies podarł ubranie dziecka, okazało się że nie, bo było w szortach, ale Pani i tak chce rekompensaty. Została więc grzecznie wyproszona z domu, ze słowami że nikt nie udowodnił że to nasz pies, a poza tym gdyby był taki agresywny to by nie wpuścił Pani na podwórko, a tymczasem Lolek nawet nie zareagował że jakaś obca baba się nam tarabani do domu. Pani wykrzyczała że tak tego nie zostawi i wyszła.
Trzy dni po tym wydarzeniu, tym razem moja mama w domu, nagle do drzwi puka jakiś człowiek, w towarzystwie dwóch policjantów. Przedstawił się - jest ojcem ugryzionej dziewczynki i żąda przedstawienia dowodu szczepienia psa.
Mama odparła, że nadal nie ma dowodu, że to był nasz pies, ale ok, pokazała mu świadectwa szczepień Lolka z 3 ostatnich lat i zapytała czy koniecznie musiał przyjeżdżać z policją, na co odparł, że inaczej na pewno nie zostałby wpuszczony na podwórko.
Następnego dnia dostaliśmy wezwanie z Sanepidu, że pies ma zostać dostarczony do kliniki weterynaryjnej na obserwację.
W domu od razu panika, bo jak to, zabiorą nam Lolusia, zamkną w klatce, może już nigdy go nie zobaczymy. Na szczęście Pan Weterynarz nas uspokoił, że trzeba będzie przywozić psa co tydzień i po trzech tygodniach dostaniemy potwierdzenie że pies jest zdrowy.
Dwa dni później przybiega do nas sąsiadka ze świeżym numerem naszej lokalnej gazety i z krzykiem, że jesteśmy opisani. Włos nam się zjeżył na głowie. Piekielna baba poleciała do gazety i naskarżyła że została przez siostrę obrażona, wyproszona z domu, że odmawiamy okazania dokumentów szczepienia i w ogóle czyhamy na zdrowie całej ich rodziny. Artykuł był dodatkowo uzupełniony zdjęciem owczarka niemieckiego z wyszczerzonymi kłami, dla dodania dramaturgii, tymczasem Loluś był wielkości ogona tego owczarka.
Po tygodniu znów wizyta tej Piekielnej Baby w towarzystwie policji, tym razem przyjechała zobaczyć psa, czy przejawia jakieś objawy wścieklizny. Tym razem trafiła na mnie. Zacisnęłam zęby, ale wskazałam jej Lolka, który wygrzewał się na słońcu - proszę, niech Pani go sobie ogląda. Obejrzała, znów zażądała okazania dokumentów szczepienia, więc kazałam jej sp....., a przy okazji zapytałam policjantów czy naprawdę nie mają co robić tylko wozić chorą psychicznie babę żeby sobie zobaczyła pieska. Odpowiedzieli, że zrobiła im awanturę na posterunku i zagroziła że opisze ich w gazecie, więc dla świętego spokoju przyjechali.
Więcej się u nas nie pokazała, ale na każdej kolejnej wizycie Pan Weterynarz opowiadał, że wydzwania do niego codziennie z pytaniem czy zauważa zmiany chorobowe u psa.
Na zakończenie tej historii, kiedy już orzeknięto, że Lolek jest zdrowym i łagodnym psem, dostaliśmy odpowiednie zaświadczenie, które musieliśmy dostarczyć do Sanepidu żeby zamknąć sprawę. Panie w Sanepidzie, po zobaczeniu czego dotyczy sprawa, stwierdziły że od początku współczuły naszej rodzinie że trafiliśmy na taką wariatkę. Podobno i tak już w dniu ugryzienia nakazała lekarzom żeby zaszczepili jej córkę serią tych nieprzyjemnych zastrzyków, a dodatkowo zastanawiała się też czy nie pozbyć się z domu ich własnego psa, bo dziecko nabawiło się strachu przed zwierzętami.
Wiadomo, że każda matka trzęsie się nad swoim dzieckiem i to jest zrozumiałe, ale tej dziewczynce naprawdę nic się nie stało i nie było to warte kilku tygodni nerwów.
To jakie wy macie to ogrodzenie, że nawet nie wiecie czy wasz pies urządza sobie wycieczki po okolicy? Psiak plączący się między rowerami, to się mogło skończyć dużo gorzej.
Odpowiedz@Vella: Ogrodzenie mamy dość solidne i od początku wiedzieliśmy,że to nie Lolek dziabnął tą dziewczynkę.
Odpowiedz@fionka1: Zaczynam się zastanawiać nad tym jak ta sytuacja była w ogóle możliwa czasowo! Na początku historii piszesz, że baba przyszła do Ciebie kilka dni temu pierwszy raz. Potem nagle mija tydzień od badań psa. No i na końcu jest już po całej sytuacji, mimo tego, że badania weterynaryjne miały odbywać się przez trzy tygodnie. Czyżby fake?
Odpowiedz@Devotchka: Nie wiem czy zauważyłaś, ale napisałam "kilka lat temu"
Odpowiedz@fionka1: Jestem w 100% pewna, że edytowałaś historię po moim komentarzu. Przed napisaniem komentarza dwa razy sprawdzałam...
Odpowiedz@Devotchka: Co takiego? Sorry, ale nawet nie wiem czy można edytować historię jeżeli jest już dodana do poczekalni. Nie zarzucaj mi kłamstwa, tylko czytaj uważniej. Zresztą chyba można to jakoś sprawdzić u moderatora.
Odpowiedz@fionka1: Okej. Przepraszam, może byłam zaspana. Poniosło mnie. Jeśli się mylę to zwracam honor.
Odpowiedz@Devotchka: Fejk, czy nie fejk, ale ja wiem jedno. Gdyby to moje dziecko zostało ugryzione przez obcego psa, nie wiadomo, czy szczepionego, w dodatku daleko od domu - to stanęłabym na głowie, żeby odnaleźć WŁAŚCIWEGO psa. Tu wygląda na to, że matka dziewczynki zadowoliła się wskazaniem JAKIEGOKOLWIEK małego kundelka tylko po to, by móc wyłudzić rekompensatę. Dziwne to, bo w końcu panienkę mógł ugryźć całkiem inny pies, który, powiedzmy, faktycznie był chory. Jakiś bezpański, na przykład. Zastanawia mnie, jak cały ten "aparat sprawiedliwości", czyli gazeta, policja, weterynarz, sanepid - ruszył z kopyta na podstawie zwykłego pomówienia? Wszyscy uwierzyli w nieomylność sołtysa i dawaj obserwować stworzenie, które, być może, wcale nie było winne? Psa nie rozpoznało dziecko, ani opiekun wycieczki. Poleciał, co prawda, do sołtysa, dopytał o kundelka, ale już nie sprawdził "od ręki", czy wskazany psiak to właśnie ten "gryzoń" i czy biega sobie spokojnie po podwórku, czy, na przykład, w ogóle go w zagrodzie nie ma, czyli lata swobodnie po wsi. Można przypuszczać, że jednak wszyscy mieli pewność, że to pies autorki ukąsił dziecko. Dlaczego? Może w tej wsi był tylko jeden mały, kudłaty, brązowy piesek z "klapniętym" uszkiem i łatką koło ogona? Ponadto profilaktyka po ugryzieniu przez nieznanego psa (a tu przecież pewności nie było?) wygląda tak, że szczepionkę przeciwwirusową podaje się jak najszybciej, na - tak zwany - wszelki wypadek. Więc interwencja matki w sanepidzie i żądanie zaszczepienia dziecka natychmiast - nie było wcale pozbawione sensu. Podanie szczepionki po kilku tygodniach - mija się z celem. Zwykle, po odnalezieniu ZDROWEGO psa - serię szczepień, po prostu, się przerywa. Tu nie podano dziecku szczepionki, obserwowano, być może, nie tego psa, który pogryzł, gazeta wypisuje niesprawdzone bzdury, policję to wszystko bawi... a sołtys powiedział swoje i całą resztę ma w dupie.
Odpowiedz@Armagedon: Tak naprawdę od początku domyślaliśmy się czyj pies ugryzł dziewczynkę. Tam gdzie to się stało mieszka rodzinka , można ich nazwać pijąco-niepracująca, młodzi ludzie, którzy wolą coś wyżebrać od opieki społecznej zamiast iść do pracy. Mają pięcioro dzieci i zawsze pałętało się u nich kilka niedożywionych psów. Po całym tym wydarzeniu nagle wszystkie ich psy zostały pozamykane w komórkach i przez kilka dni nie były wypuszczane na wieś. Oczywiście przy którejś wizycie wspomnieliśmy o tym Matce lub Ojcu tej dziewczynki, że powinni się zorientować o szczepienia też u tamtej rodziny, ale oni byli tak zaślepieni złością, że daliśmy sobie spokój. Nie wiem na jakiej zasadzie Sanepid przyjmuje zgłoszenia, my zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Pies ma trafić na obserwację i koniec. I tak byliśmy pewni że obserwacja nic nie wykaże bo pies od początku był szczepiony, więc dla świętego spokoju poddaliśmy się całej procedurze.
Odpowiedz@fionka1: Ależ ja ci wierzę. Przeraża mnie tylko świadomość, że nikt, tak naprawdę, nie chciał dociekać, który zwierzak ze wsi pogryzł dziecko. Wszyscy wykazali się niefrasobliwością. Podejrzewam, że to dlatego, iż nikt nie wierzył, żeby jakikolwiek pies we wsi był wściekły. Niemniej, wyobraź sobie sytuację, że twój pies jest zdrowy, szczepień zaniechano, a u dziewczynki po kilku tygodniach wykrywają objawy wścieklizny. Na szukanie właściwego psa byłoby już zdecydowanie za późno. I ciekawe, kto, według prawa, byłby winny tej sytuacji? Właściciel psa - to oczywiste. Ale czy tylko? Bo właściciel psa mógł nie wiedzieć, że zwierzak jest chory, mógłby nie wiedzieć, że kogoś pogryzł, a jeśli się domyślił - mógł zataić sprawę ze strachu przed konsekwencjami i cichcem psa uśmiercić. Nie wspomnę już o sytuacji, gdyby dziewczynkę pogryzł bezdomny, wałęsający się po lasach, chory pies, którego nikt nigdy by nie znalazł. Wścieklizna jest ŚMIERTELNA i żartów z nią nie ma. Uważam więc, że piekielni w historii byli wszyscy "bohaterowie", nie tylko matka.
Odpowiedz@Armagedon: Mnie zastanawia tylko brak asertywności ze strony rodziny autorki. Gdyby to mnie nękano i oskarżano, raczej obróciłabym kota ogonem i kazała przedstawić dowody na to, że to mój pies był agresorem i dodatkowo (jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie) żądałabym sprostowania w gazecie. Dlaczego autorka dała się bezkarnie oczerniać i potulnie przyzwalała na takie traktowanie?
OdpowiedzNie bardzo wierzę w tę opowieść. Żeby w ogóle te wszystkie późniejsze czynności były możliwe, to trzeba udowodnić że to wasz pies ugryzł dziewczynkę. Pytanie - czy dziewczynka była u was w domu i rozpoznała psa? Jeśli nie, to dziękuję i dobranoc. Bajka była ciekawa.
Odpowiedz@sportowiec: Sądzę, że matce wystarczył sam opis psa. Nie wpadła na to, żeby "okazać" go dziecku. A "kudłatych kundelków" może być dowolna ilość. Kobieta poszła po najmniejszej linii oporu i tyle. Ktoś wskazał jej tego konkretnego psa i nawet nie pomyślała, że to może być pomyłka. Cel został obrany i jazda...
OdpowiedzNie wierzysz? To postaw się w naszej sytuacji. Do domu wkracza ci policja, przychodzi nakaz z Sanepidu. Co mieliśmy zrobić? Spier...ć z psem za granicę i ukrywać się tam? Czy udowodnić babie że jest zdrowy i mieć święty spokój.Myślisz że ktokolwiek zapytał naszego wspaniałego Sołtysa czy jest pewien że to nasz pies, albo pokazał Lolka tej dziewczynce żeby go rozpoznała? nie , od razu policja , żądanie rekompensaty. Zresztą dla uwiarygodnienia mogę wygrzebać z archiwów naszego skierniewickiego szmatławca artykuł, który przedstawia naszą rodzinę jako chamów z groźnym psem.
Odpowiedz@fionka1: Chyba bym zażądała sprostowania tych bzdur co napisali. A tak poza tym - każdy ot tak może sobie wejść na waszą posesję? Trochę to mało bezpieczne.
Odpowiedz@fionka1: No tak, jacyś obcy ludzie wywracają wam życie do góry nogami, doprowadzają do sytuacji, że musicie jeździć z psem "na przeglądy" do weterynarza, oczerniają waszą rodzinę w jakimś lokalnym brukowcu, a wy jak potulne owieczki spuszczacie głowę i posłusznie wykonujecie rozkazy, zamiast zażądać dowodu lub chociaż mocnego uprawdopodobnienia, że to was pies pogryzł dziecko. A gdyby baba wpadła do domu i powiedziała, że wasz syn/córka pobiła jej dziecko, ale oczywiście nie ma dowodu, wystarczy że sprawca miał blond włosy, takie jak wasze dziecko, a to że blondynów w okolicy jest jeszcze 20 to nie ma znaczenia. A jeśli chodzi o artykuł w szmatławcu to trzeba było podać ich do sądu o zniesławienie. Skoro sprawa nie zakończyła się na ukaraniu was za zachowanie psa, to odszkodowanie mielibyście jak w banku. Ale to trzeba walczyć o swoje, a nie nadstawiać drugi policzek.
Odpowiedz@Bryanka: Od tamtej pory już nie tak łatwo, furtka zamykana na klucz i dwa większe psy na podwórku (niestety Lolka już z nami nie ma) Co do artykułu- moja mama nie chciała robić sensacji - i tak byliśmy na ustach całej wsi przez długi czas, a wiadomo jak to jest w małych miejscowościach.
Odpowiedz@Owieczka: „Kobieta poszła po najmniejszej linii oporu” NIe występuje w przyrodzie coś takiego jak najmniejsza linia oporu. ;>>>
Odpowiedz@Bydle: Za to występuje coś takiego, jak linia NAJMNIEJSZEGO oporu.
Odpowiedz@Armagedon: A o czym napisałem? Właśnie o tym, że nie istnieje taka konstrukcja, której użyła Owieczka... ;>>> (choć z ocen wynika, że spora grupa przygłupów w to nie wierzy)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 września 2014 o 11:14
@Bydle: Po prostu sporą grupę ludzi denerwuje twoje czepialstwo. (też czasem poprawiam cudze błędy, o ile sama mam coś do powiedzenia, ale żeby specjalnie po to pisać komentarz? kilkadziesiąt komentarzy?)
Odpowiedz@Kalafior: Ot, wiara w ludzi. Niektórzy są przekonani, że jeżeli wytknie się komuś błąd, to on weźmie to sobie do serca i będzie pisał poprawnie. W większości przypadków jest to oczywiście założenie błędne, bowiem im człowiek głupszy, tym gorzej znosi zwracanie mu uwagi.
OdpowiedzPytanie zasadnicze - czy to był Wasz pies, czy nie? Bo to nigdzie nie jest jasno powiedziane, a z Twojej opowieści wynikałoby, że sama nie jestes do końca pewna. Fakt, że pies jest łagodny nie oznacza, że możecie go puszczać luzem po ulicach.
Odpowiedz@qaro: To nie był nasz pies. Lolek był u nas 8 lat i nigdy nikogo nie ugryzł, wyglądał jak pluszowa maskotka i tak się zachowywał.Nigdy nie puszczamy psów luzem po okolicy,ale różnie może się zdarzyć. Bywało że listonosz nie domknął furtki, albo jakaś sąsiadka, więc pies mógł się wymknąć.
Odpowiedz@fionka1: No wybacz, ale to znaczy, że to jednak mógł być Wasz pies. To, że na codzień jest łagodny, to nic nie znaczy. Jeśli wybiegł na ulicę i dostał się między rowery, to mógł spanikować i ugryźć. "różnie może się zdarzyć" - nie, nie może. Jeżeli pies biega po posesji, to się sprawdza za każdym wychodzącym czy furtka jest zamknięta. A jeśli ktoś miałby np. złośliwie podejść i otworzyć furtkę, to się montuje odpowiedni zamek. Wtedy byłabyś pewna, że to nie był Wasz pies.
OdpowiedzSołtys ma prawo szastać danymi osobowymi na prawo i lewo?
Odpowiedz@Damasu: Sołtys nie prowadzi żadnego zbioru danych osobowych, więc nie można tu mówić o szastaniu takimi danymi, a to że znał adres jakieś rodziny to inna para kaloszy. Ty też na pewno znasz mnóstwo adresów, ale jak komuś jakiś podasz, to nie znaczy że szastasz danymi osobowymi. Sołtys to taki przewodniczący klasy w szkole. Nie spełnia on żadnej funkcji administracyjnej, decyzyjnej, wykonawczej.
Odpowiedz@sportowiec: Dzięki za rozwianie wątpliwości ;)
OdpowiedzJesteś sprawna umysłowo inaczej? „Najbardziej piekielna baba, jaką spotkałam” Baba? Pozwól, że zacytuję samą ciebie: „Sołtys usłyszawszy że to był mały, kudłaty kundelek od razu wydał wyrok że to był nasz pies Lolek, po czym ze szczegółami podał wycieczce nasz adres , nazwiska itd.” To sołtys jest piekielnym idiotą, a nie matka dziecka, na które napadł jakiś pies... ;>>> (poza tym niemożłiwe jest u normalnych ludzi, by ktoś obcy wszedł przez zamkniętą furtkę, zamkniętą bramę, a następnie przez zamknięte drzwi - u normalnych stałby przed domofonem, więc coś w tej historii nie gra - chyba że pies 24h jest na łańcuchu...)
Odpowiedz@Bydle: Zapewniam cię że z moją sprawnością umysłową jest wszystko w porządku i naprawdę nie ma powodu żebyś mnie obrażał. Owszem Sołtys zachował się jak idiota, nie przeczę, ale to ta kobieta przyjeżdżała do nas z policją i narobiła w naszym życiu tyle zamieszania. Poza tym, jak już pisałam, ta kobieta lub jej mąż doskonale wiedzieli że nie mogą się tak do nas ładować na podwórko bezkarnie, więc dlatego przyjeżdżali z policją, a policja wchodziła jak do siebie. I zapewniam cię że jesteśmy normalną rodziną, mimo że nie zamykamy się w domu jak w twierdzy.
Odpowiedz@Bydle: A ty już szukasz możliwości hejtowania. Bo ludzie na wsi siedzą w pootwieranych na oścież domach, trzymają psy na łańcuchu i w ogóle są sprawni umysłowo inaczej... Zastanów się jak twój komentarz świadczy o twojej kulturze.
Odpowiedz@mish: Wydaje ci się, że mój komentarz na temat historii nie trzymającej się kupy i ludzie mających pootwierane wszystko na oścież, ale pitem dziwiących się, że z tego powodu mają problemy, świadczy cokolwiek poza tym, jacy dziwni ci ludzie są? Twoja reakcja jest typowa - wolno publikować, ale już nie wolno komentować. No, chyba że kretyńskim: popieram, też tak mam, rozumiem. Otóż - dziecko - jeśli ktoś publikuje swoje historie, to musi się liczyć z tym, że ktoś je przeczyta. W tym i ktoś myślący... Nawet, jeśli nie rozumiesz związku między przyczyną, a skutkiem i nie widzisz błędów w opowieści.
Odpowiedz@Bydle: Po pierwsze - nie jestem dzieckiem i wypraszam sobie ten pobłażliwy ton. Wbrew twojemu przekonaniu, nie tylko ty jesteś mądry i myślący, zachowało sie na tym świecie jeszcze kilka takich jednostek. Po drugie - jak możesz widzieć błędy merytoryczne w czyjejś opowieści(bo zakładam, że o takie błędy ci chodziło) skoro nie uczestniczyłeś w wydarzeniu. Uwierz mi że ludziom przytrafiają się różne dziwne historie, w które czasami aż ciężko uwierzyć, ale widzę że tutaj wszyscy ekscytują się opowieściami typu " niemiła babcia w autobusie" Po trzecie - przestań wreszcie się czepiać, że ktoś nie zamyka domu. To, że ty mieszkasz w bloku i administracja założyła ci drzwi na klatce i domofon , to nie znaczy że wszyscy mieszkańcy tego kraju muszą tak mieszkać. Naprawdę uważasz, że autorka tej historii uniknęłaby wizyty tej kobiety czy policji gdyby zaryglowała się w domu??? Czy uważasz, że Sanepid nie wysłałby jej wezwania??? Skoro jesteś takim Mądralą to czytaj ze zrozumieniem. Po czwarte - to ty nie rozumiesz związku między przyczyną i skutkiem w tej konkretnej historii - bo na pewno przyczyną kłopotów autorki nie były otwarte drzwi.
Odpowiedz@fionka1: No to na tym się skupić, nasz pies jest w domu, nigdzie się nie włóczył, ogrodzenie szczelne, nigdzie nie był więc nikogo nie ugryzł, kropka. A tymczasem się tłumaczyliście bez sensu, że piesek malutki (w końcu to malutki ugryzł), że łagodny (ten co ugryzł był przestraszony, nie świadczy to o jego agresywności), bagatelizujecie, że "drapnął ząbkami" jakbyście usprawiedliwiali własnego psa. Po co? Pies stworzył zagrożenie, albo wasz i przyjmujecie odpowiedzialność, albo nie wasz i zaprzeczacie oskarżeniom.
OdpowiedzSzkoda też tej dziewczynki, na pewno przeżyła większy szok przez działania swojej matki niż przez ugryzienie przez psa.
OdpowiedzA jakieś roszczenia, przeprosiny za nieprawdziwe fakty opisane w gazecie? Nic z tym już nie zrobiliście?
Odpowiedz@Slayer1989: "Nieprawdziwe fakty" - hardkor.
Odpowiedz@Slayer1989: Przyznam się że z czasem odpuściliśmy. Oczywiście w pierwszym odruchu zadzwoniłam do tego dziennikarzyny i nakrzyczałam na niego, że pisze bzdury, że zamieścił wersję tylko jednej strony, a zwłaszcza że okrasił artykuł zdjęciem wilczura. Pan dziennikarz stwierdził że opisał historię wzburzonej matki i skrzywdzonego dziecka, po czym wyraził chęć opisania naszej wersji. Moja mama poprosiła jednak, żebym dała sobie z tym spokój, bo nie chciała jeszcze bardziej prowokować tej kobiety.
Odpowiedz@sportowiec: pojechałem po bandzie :D
Odpowiedz@fionka1: A nie pomyśleliście, żeby skierować sprawę do sądu? Chociażby o zniesławienie. Skoro były tam podane dość jednoznaczne informacje to chyba moglibyście uzyskać pewną sumkę pieniędzy i przynajmniej przeprosiny.
OdpowiedzCo za pukur.wiony babsztyl! Mam nadzieję, że rzeczywiście kazałaś szmacie spier.dalać, a nie powiedziałaś tego grzeczniej xD.
Odpowiedz@MordercaKatoli: Nie dało się grzeczniej, zwłaszcza że ciśnienie podnieśli mi również Policjanci, bo stali sobie z boku i podśmiewali się z całej sytuacji.
Odpowiedz@fionka1: Policjanci dupy wołowe. A lokalne dziennikarzyny to niezłe zwierzęta. Jak można tak kłamać?
Odpowiedz@MordercaKatoli: Co się czepiasz? wg mnie kobieta nie dostała takiej pomocy jakiej wymagała sytuacja. W końcu dziecko zostało ugryzione i miała prawo do rzetelnej informacji.
OdpowiedzMały pies ugryzł dziewczynkę. Nadpobudliwa baba zareagowała nieadekwatnie do sytuacji. Czego dowiaduję się od komentujących? -Piekielna autorka, piekielna matka autorki, piekielny sołtys, piekielna policja,piekielni dziennikarze, piekielni wszyscy, cały świat! -Autorka jest głupia, nie potrafi zająć się psem, niech najlepiej od razu zmienia zamki w całym obejściu bo była możliwość, że pies uciekł na wioskę. Dziwię się, że jeszcze nikt nie postuluje odebrania jej prawa do opieki nad zwierzętami a może i do posiadania dzieci w przyszłości. -Sołtys powiedział gdzie ktoś mieszka? JAKIM PRAWEM?!! -wyzywanie się od idiotów i upośledzonych -FEJK! -zakładaj sprawę w sądzie! ... Ludzie, na litość boską. Zastanawiam się jak wielu komentujących widzi, że ich wypowiedzi zmieniają się w parodię samego sensu istnienia tej strony.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 września 2014 o 14:00
@Rumburak: Dzięki ci Dobry Człowieku. Historia jest prawdziwa, pies w ogóle się tym nie przejął, no może odczuł tylko pewien dyskomfort, bo podczas wizyt Pan Weterynarz mierzył mu temperaturę przez mały Lolkowy odbycik :)
Odpowiedz@Rumburak: "► komentarz 1. uwaga na temat kogoś lub czegoś, najczęściej krytyczna lub złośliwa;". Czyli jakby nie było mamy prawo się zgodzić lub nie. Jeśli nie wolno nam się w KOMENTARZACH wypowiadać na temat historii uwzględniając nasze zdanie i skrytykować TO WŁAŚNIE TO mija się trochę z celem. Może najlepiej zrobić listę możliwych tekstów do wybrania. Żeby przypadkiem kogoś nie urazić. I tam będą znajdowały się trzy pozycje: - wow, daję plusa, - zgadzam się, - dokładnie tak. No i może ewentualnie coś dla buntowników: - Nie mam zdania.
Odpowiedz@Devotchka: A, pozwolę jeszcze sobie dodać, że możliwość wcale nie znaczy, że należy być nieuprzejmym.
Odpowiedzalbo twój łagodny i szczepiony pies jednak nie lubi rowerów, biega luzem i ugryzł dziewczynkę, albo zrobił to jakiś obcy nieznany pies - a wtedy bolesne zastrzyki na wściekliznę są jak najbardziej wskazane. Historia pt. "to nie mój pies ugryzł dziewczynkę, ale nic się jej nie stało i po co te zastrzyki" brzmi jednak dziwnie - bo skoro to nie twój pies zawinił, to skąd ta pewność? A swoją drogą dziwne, że od razu zgarnęli psa na obserwację zamiast chociaż spytać dzieciaka, czy to ten sam pies...
OdpowiedzZastrzyki vs wściekliźnie nie są bolesne już od długiego czasu. Właściwie niczym się nie różnią od zwykłych.
OdpowiedzPrzeanalizujmy tę __fszczonsajomcom__ hist(e)orię. - pies napadł na dziecko ((pogryzł, podrapał, źle patrzył lub krzywo machał ogonem - bez znaczenia) - sołtys wskazał podejrzanego na podstawie opisu - matka dziecka wpadła do domu - nie pogryzł, jak twierdzi autorka histo(e)rii. Jeśli matka wpadła do domu, to znaczy, że furtka/brama nie były zamknięte. Inaczej dzwoniłaby, a pies nie mógłby napaść. Jeśli pies nie mógł napaść, to oznacza, że wejście na teren posesji jest zamknięte, ale wtedy matka nie mogłaby wpaść do domu. No a już kompletnie niewiarygodne jest to, że sołtys rozpoznał psa na podstawie opisu i wskazał dom koło miejsca zdarzenia... Wszyscy są źli i się uwzięli - tylko Lolek to najłagodniejszy pies na świecie (tak mówią wszyscy właściciele psów, którzy nie mają pojęcia o czym mówią - specjaliści twierdzą, że każdy pies może zaatakować, dlatego odpowiedzialni pilnują swych zwierząt i nigdy nie mówią, że ich pies nie gryzie czy że jest łagodny. zwłaszcza wobec rowerzystów...) Taka to piękna historia nie trzymająca się kupy... ;>>>
Odpowiedz@Bydle: Drogi Użytkowniku, jeżeli tak bardzo nurtuje cię kwestia łatwego czy trudnego wejścia na moją posesję - wyjaśniam: furtka była zawsze zamykana, ale nie na klucz. Dorosły człowiek może bez problemu nacisnąć klamkę i otworzyć sobie furtkę. Mały pies klamki nawet nie dosięgnie. Ale oczywiście mogło się zdarzyć,że Lolek jakoś się wydostał, a jeżeli wpadł między 20 rowerów , mógł się przestraszyć i ugryźć któreś dziecko. Pies to pies. Dlatego też , jak opisałam w powyższej historii poddaliśmy go obserwacji bez protestów, żeby nikt nas nie oskarżył że hodujemy wściekłego psa. Oburzenie naszej rodziny wywołało zachowanie Matki dziecka, wizyty policji i obsmarowanie nas w gazecie.
Odpowiedz@Bydle: a moze po prostu byly zamkniete klamka, nie na skobel? moja owcarka potrafi sobie otworzyc, ale kundelek wielkosci plusminus jamnika ju niekoniecznie a baba furiatka jak widac w historii, przelalaby nawet pre zzasieki drutu kolczastego.. uwazasz, ze jesli drzwi nieamkniete na klucz,z to kazdy ulicy moze sobie wejsc a wina bedzie po stronie lokatorow?
Odpowiedz@bazienka: „uwazasz, ze jesli drzwi nieamkniete na klucz,z to kazdy ulicy moze sobie wejsć” Oczywiście, że może! KAŻDY. Każdy, kto potrafi obsługiwać klamkę. Prawo nie zabrania wchodzenia do pomieszczeń - gdybyś chciała lege artis, a jeśli na gruncie zwyczajów, to wejść może każdy, choć nie wszyscy powinni. Pomyśl: wypadła ci z torebki portmonetka z pieniędzmi i dokumentami. To są założenia. A teraz analiza: - każdy może ją znaleźć - każdy może ją podnieść - każdy może do niej zajrzeć - każdy może wyjąć z niej pieniądze - każdy może ją oddać lub nie ALE nikt nie powinien zabierać pieniędzy, dkomumentów czy portmonteki. Choć każdy może to zrobić. „a wina bedzie po stronie lokatorow?” Tak, to lokatorzy będą winni, że umożliwili każdemu wejście do ich lokalu. Bo gdyby nie chcieli umożliwiać każdemu - zamknęłiby drzwi od wewnątrz. Tak, jak robią to normalni ludzie - np. zamykają samochody, drzwi chłodziarki, sejfów, szafki w przebieralniach... WIęc tak - do niezamkniętego pomieszczenia może wejść każdy i odpowiada za to ten, kto nie zamknął drzwi. (natomiast za naruszenie miru będzie odpowiadał naruszający - ale nie on jest winien pozostawienia niezamkniętych drzwi) Mam nadzieję, że teraz już jest to jasne. :-)
OdpowiedzWidzę tu masę bólu dupy o psa błakającego sie bezpańsko i atakującego małe dzieci. Tymczasem z historii wynika, że nie ma zadnego dowodu, że to był ten pies. Każde zwierzę w przerazeniu moze ugryźć, ale nikt nie będzie panikował widząc biegajacego swobodnie kota czy chomika. Dlaczego więc taki hejt na autorke za to, ze nie tryzma w betonowym bunkrze pieska - jak rozumiem z historii, kilkukilogramowego kundelka, którego dziecko by sie kopniakiem mogło pozbyć. Troche rozumu, nikt nie ma obowiązku otaczać psa drutem kolczastym pod napięciem, jeśli jest niegroźny.
OdpowiedzJuż pomijając konieczność wizyt u weterynarza co tydzień, obsmarowania w gazecie bym nie popuściła, zarówno od strony tej szalonej Pani jak i samej gazety. Dla zasady bym nie odpuściła ;)
Odpowiedzqurcze czytam i nie mogę uwierzyć... To w końcu ugryzł czy nie? Jak nie ugryzł, to sprawa w sądzie przeciwko gazecie/kobiecie awanturującej się o szkalowanie. No, jak to ktoś o mnie źle pisze w gazecie i ja sobie to ot tak odpuszczam? Policja przychodzi z kobietą bo chcą pieska obejrzeć?? Proszę powiedzieć na jakiej podstawie?? Nie jestem prawnikiem, ale swoje prawa każdy powinien znać ... Tłumaczenie się kobiecie, która awanturę mi robi w moim własnym domu ...
Odpowiedza nie wpadliście na to by zapytać tej dziewczynki co to był za pies? Może gdy by zobaczyła waszego psa odrazu by wyeliminowała was jako winnych - szkoda nerwów na takie baby
Odpowiedzto sie kwalifiikuje pod pozew o znieslawienie i straty moralne
OdpowiedzJakim w ogóle prawem POZWOLILIŚCIE na to aby jakaś baba wam wparowała do domu i na posesje, bez waszej zgody?! Przecież to wtargnięcie, włamanie i napaść
OdpowiedzMyk pozewik do gazety za zniesławienie! Jeszcze jakiś chajs z tego będziecie mieć.
Odpowiedz