Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Gonza (http://piekielni.pl/61605) przypomniała mi historyjkę związaną z moim bratem. Tytułem wstępu…

Historia Gonza (http://piekielni.pl/61605) przypomniała mi historyjkę związaną z moim bratem.

Tytułem wstępu - mam dwóch braci - Michała (lat 28) i [M]arcina (lat 31). Ten pierwszy od roku jest w szczęśliwym związku z żoną i dwoma kotami, drugi natomiast bierze ślub na dniach.

Sytuacja właściwa miała miejsce kilka miesięcy temu, przy okazji wręczania zaproszeń na ślub. Marcin wraz ze swoją lepszą połówką zrobili listę gości, poinformowali rodzinę że biorą ślub, ALE chcą urządzić wesele bez dzieci (bo jak Gonzo pisał - dzieci są wszędzie i nie zawsze da się je upilnować). I tutaj na scenę wchodzi moja [k]uzynka (siostrzenica mojego padre), która jest posiadaczką dwójki dzieci. O ile przy pierwszym (obecnie lat 7) była jeszcze w miarę "normalna" (jak to młoda mama), tak przy drugim (obecnie lat 5) nagle doznała odpieluszkowego zapalenia mózgu i zaczęła uważać, że wszystko jej wolno i wszystko jej się należy.

Ad rem. Kuzynka owa na ślub zaproszona została SAMA (znaczy z mężem, ale bez dzieci) i do takiej rozmowy dochodzi:

[k] Marcin, a dlaczego my dostaliśmy zaproszenie wypisane tylko dla mnie i męża? A co z dziećmi?
[M] No była od początku mowa, że robimy ślub i wesele bez dzieci. W restauracji nie ma za bardzo jak zorganizować noclegu dla nich, ani jakiejś zabawy.
[k] Ale to co ja z nimi zrobię?
[M] No możesz u rodziców męża zostawić chyba, prawda? Twoja mama została zaproszona, bo jest siostrą ojca więc nie będzie miała możliwości się zająć, ale teściowie?
[k] Ale co jak dzieci zaczną płakać u teściów? Co ja wtedy zrobię?
[M] A co my wszyscy zrobimy jak dzieci nagle zaczną płakać w restauracji? Albo się znudzą i będą marudzić?
[k] No wiesz co? Ale ty jesteś!
[M] Co ja jestem? Do Michała dostaliście zaproszenie z dziećmi i w ogóle nie przyszliście o czym wszyscy się dowiedzieli od twojej mamy, więc doceń chociaż fakt że ja też cię zapraszam.

Od tamtej chwili kuzynka jest na brata obrażona, a jak jej mama (siostra padre) dowiedziała się, że nie idzie - sama też zrezygnowała, bo ona nie będzie sama tam siedziała.

Osobiście do ludzi z dziećmi nic nie mam, ale w momencie kiedy ponad pół roku wcześniej jest coś ustalane żeby był czas na przygotowania, a ludzie i tak nie stosują się do tego, to zaczynam się w środku gotować.

Ślub

by Blumen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Marta
11 55

Ustalenie, że dzieci ma nie być - ok, jak kto woli. Mówienie "doceń, że ja też cię zapraszam" jest nie na miejscu. Nie przyszłabym, gdyby ktoś tak do mnie powiedział.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
43 45

@Marta: jeżeli w obrębie najbliższej rodziny wycina się numer z nieprzyjściem bez poinformowania (przecież za każdą osobę się płaci!), to każdy by się zastanowił nad zapraszaniem kogoś takiego. Osobiście nie dziwię się bohaterowi historii.

Odpowiedz
avatar Bydle
10 86

@Monomotapa: „Osobiście nie dziwię się bohaterowi historii.” A nieosobiście się dziwisz? ;>>>

Odpowiedz
avatar Bydle
47 47

@qaro: „Ty masz chyba jakiś problem z tym słowem” Jesteś przykładem dobrego obserwatora wyciągającego błędne wnioski. Widzisz, że reaguję na to słowo, ale wydaje ci się, że jest ono używane poprawnie (a to wynika z ignorancji). Więc wyciągasz wniosek, że problemem nie jest błędne używanie. Osobiście - oznacza fizyczną osobę. Nie można lubić osobiście czegoś, można osobiście z kimś porozmawiać. Nie można dziwić się osobiście, można osobiście napisać list. Nie można pisać, że myślało się osobiście, gdyż nie można tego procesu powierzyć komuś innemu. Nie można przyjść osobiście na bal, gdyż nie da się przyjść nań nieosobiście. Można wziąć ślub - osobiście lub per procura. Można reprezentować (np. urząd) osobiście lub przez wysłannika. Można dopilnować sprawy - osobiście, lub pruczając to komuś. NIE MOŻNA myśleć osobiście, lubić osobiście, widzieć osobiście - ale można przeczytać osobiście. A ty mnie obarczasz winą za idiotyczne używanie tego słowa przez innych. I choć piszesz osobiście (tak zazwyczaj bywa), to nie zwracasz mi uwagi osobiście, gdyż cię tu (obok mnie) nie ma. Robisz to korzystając z komputera i internetu... Wiń tych, którzy - maskując braki w wykształceniu - używają słów, znaczenia których nie rozumieją. ;>

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 października 2014 o 10:46

avatar Bydle
17 91

„Osobiście do ludzi z dziećmi nic nie mam” A przez pełnomocnika co do nich masz? ;>

Odpowiedz
avatar Szkocka
23 35

Ja byłam na ślubie i weselu przyjaciółki z córką (ba, nawet świadkowałam), wówczas lat 4, tyle, że zorganizowałam sobie mojego tatę, który po 18 przyszedł i zabrał mojego gremlinka... i w końcu mogłam się napić ;) Jednak wesele nie było tłoczne, było w knajpie, i musiałam zamiast bawić się, na początku latać coby moje "nie"szczęście nie rozrabiało zbytnio. Jest to trudne, więc nie dziwie się parom młodym które nie chcą mieć problemów a nie mają zamysłu zatrudniać animatorów dla zgrai rozkrzyczanej latorośli. Wiem też, że teraz nawet jakbyśmy z moim gorszym dostali zaproszenie z dorobkiem naturalnym włącznie to i tak bym nie skazywała ślubnych na męki użerania się z moją trójca. Wolę zostawić gdzieś, w dobrych rękach niż psuć sobie i innym zabawę, bo to w końcu wesele, nie kinderbal.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
23 23

Wiesz, przynajmniej nie było niespodzianki w stylu: " a jednak dzieci wzieliśmy ze sobą,bo..." dopiero piekielność

Odpowiedz
avatar Blumen
9 9

@osvinoswald: JESZCZE takie niespodzianki nie było bo ślub dopiero będzie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Blumen: ok. Niby ona i jej madre zrezygnowały... A jak jednak przyjdą,choćby po złości i z dziecmi na dodatek to co zrobicie?

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@osvinoswald: ja bym poprosila o odprowadenie dizeci zgodnie z wcesniejsymi ustaleniami i tyle to wesele, nie kinderbal

Odpowiedz
avatar morgoroth
1 1

Do nas przyszli (a raczej: przyjechali) i cóż- bardzo wcześnie uciekli bo dziećmi marudne/ zmęczone/znudzone. A sami nie bawili się dobrze bo ani potańczyć, ani wypić, ani usiąść na chwilę. Poza tym reszta rodziców która zgodnie z naszym życzeniem (i ku swojej radości) swoje pociechy zostawiła w domach, patrzyła się na nich z mieszaniną politowania i złości- jak im nie odpowiadały warunki wesela stawiać się nie musieli (bo to nie najbliższa rodzina). Ale ponieważ bardzo szybko poszli, to i problem rozwiązał się niejako sam.

Odpowiedz
avatar krolJulian
5 7

Jak moje rodzeństwo kolejno brało ślub, to zapraszali wujka i ciotkę, bez dwójki dorosłych kuzynów (prosta sprawa, z całą czwórką nie mamy absolutnie żadnego kontaktu, mimo że to najbliższa rodzina, widujemy ich... sama nie pamiętam kiedy ostatnio się spotkaliśmy). Ciotka się obraziła, że jej "dzieciątek" nie zaproszono i, ku uldze wszystkich, nie przyszła na uroczystość.

Odpowiedz
avatar rafi107
-5 7

A dzieci to nie jest rodzina? Jak będą mieć swoje to może ktoś ich też zaprosi bez dzieci - i co wtedy? Będzie ok czy nie?

Odpowiedz
avatar Woona
8 8

@rafi107: Oczywiście, że będzie jak najbardziej okej. A chcesz, żeby dzieci rozrabiały w TWOIM dniu, kiedy to Ty masz się bawić,a nie tylko denerwować, czy przypadkiem czegoś nie zepsują/porwą/pobrudzą/cokolwiek?

Odpowiedz
avatar Karl
8 8

baba z wozu- koniom lżej... nie chcą, niech nie przychodzą __uj im w dupę...

Odpowiedz
avatar Blumen
0 2

@Karl: z jednej strony masz rację, ale z drugiej strony to jest tzw. "bliższa rodzina" i niby należy zachowywać z takową dobre stosunki... generalnie ta kłótnia przypomina mi kłótnię z moją własną rodzoną mamusią/tatusiem (tu proszę dobrać właściwą formę odmiany przymiotników) - po kłótni przez kilka dni się do siebie nie odzywamy... oni uważają to za "karę", ja uważam to za swego rodzaju szansę na wypróbowanie teorii "jak to będzie, kiedy rodziców zabraknie"

Odpowiedz
avatar bazienka
7 7

@Blumen: "ale z drugiej strony to jest tzw. "bliższa rodzina" i niby należy zachowywać z takową dobre stosunki.." cyz to zalozenie nie powinno dotyczyc OBU stron?

Odpowiedz
avatar natalia
1 1

Z jednej strony wkurza mnie moda na zapraszanie najbliższej rodziny bez dzieci, ale z drugiej strony co to za tłumaczenie, że nie można dzieciom zorganizować noclegu i zabaw? Czy takie udogodnienia to jakiś standard? Ja się nigdy nie spotkałam z tym, żeby młodzi opłacali nocleg dla dzieci albo jakieś atrakcje. Noclegi bywały, jeśli przyjeżdżała rodzina z daleka (a i to nie zawsze się wykupowało takim pokój w hotelu), ale nigdy dlatego, że ktoś mieszkający w tym samym mieście wziął dziecko! Prosta sprawa - twoje dziecko, to pilnuj, zabawiaj i zadbaj o spanie, co młodym do tego?

Odpowiedz
Udostępnij