Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pewien chłopak kończył anglistykę na prywatnej uczelni. Efekt był taki, że "zadania…

Pewien chłopak kończył anglistykę na prywatnej uczelni. Efekt był taki, że "zadania domowe" poprawiałam mu ja, z moim angielskim po liceum, zaśmiewając się do rozpuku z typowych błędów (w stylu fabric=fabryka).

Przyszedł czas na pisanie licencjatu. Przepraszam, kupienie licencjatu. Chłopakowi nie chciało się nawet go czytać, a zatem dodatkową usługą zamówioną u piszącego pracę było jej ustne streszczenie klientowi.

Obronił z wyróżnieniem.

W międzyczasie chłopak postanowił obrać inną życiową drogę i zostać rekinem biznesu. Na studia magisterskie jednak poszedł, bo kto bogatemu zabroni?

Przyszedł czas na pisanie magisterki. Tym razem nie mógł jej pisać byle kto, zatem chłopak załatwił sobie wizytę u kuzynki i jej męża - oboje specjalizowali się w interesującej go dziedzinie.

Usłyszawszy propozycję, oboje roześmiali mu się w twarz (są "z tej gorszej części rodziny" i obcy jest im sposób myślenia patologii stanowiącej jej zdrowy trzon).
Pomijając już to, jak bardzo bezczelny wydał im się sam pomysł kupowania pracy, nie mogli zrozumieć, po jakiego ciężkiego grzyba tytuł komuś, kto postanowił iść przez życie sprzedając garnki emerytom.

Jak chłopak próbował ich przekonać?
- Przecież nie liczy się papier. Liczy się to, co się ma w głowie.

Nie nie, moi drodzy. To nie pomyłka. Ta ludowa mądrość padła z ust niedoszłego klienta...

co się ma w głowie

by KoparkaApokalipsy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar MyCha
26 28

Najbardziej piekielne w tym wszystkim jest istnienie uczelni i promotorów którzy pozwalają na takie kwiatki. Student jak student, obecnie na studia może się zapisać prawie każdy, ale osoba z tytułem doktora powinna trzymać poziom i sprawdzić czy praca którą się promuje jest pisana przez właściwą osobę. A student który nie trzyma poziomu powinien szybko przestać być studentem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2014 o 9:59

avatar Devotchka
16 16

@MyCha: Autorka dodała, że szkoła jest prywatna. I to wiele wyjaśnia. W dużym skrócie: Mój chłopak jest Amerykaninem, który mieszka w Polsce. Sytuacja życiowa nas nagliła i z tego powodu musiał znaleźć sobie jakiś powód do dostania pozwolenia na pobyt czasowy. Poszedł więc do szkoły prywatnej, studiować właśnie anglistykę. W życiu widziałam wiele, ale to co tam zobaczyłam nieźle mnie zszokowało. Pozwolę sobie wymienić najbardziej żenujące sytuacje. 1. Chłopak chciał pogadać z kimś ze swojego roku - wiele ludzi nie umiało sklecić zdania w języku angielskim, żeby z nim pogadać. Niektórzy nawet się słowem nie odezwali. 2. Mniej niż 50% jego wykładowców w ogóle zna język angielski na poziomie komunikatywnym. 3. Zdał pierwszy rok pisząc same prace, żadnego testu. Nie mógł zaliczać w normalnym trybie ponieważ nikt mu na to nie pozwolił. Wykładowcy nie potrafili mu nawet podać książek, z których mógłby się pouczyć. Oczywiście bierzemy tu poprawkę na fakt, że on sam powinien umieć język polski itp. Podstawmy sobie jednak pod ten system osobę, która rzeczywiście ma jakieś umiejętności i ma od takich ludzie zdobywać wiedzę.

Odpowiedz
avatar MyCha
10 12

@Devotchka: Też jestem z trójmiasta :). "Podstawmy sobie jednak pod ten system osobę, która rzeczywiście ma jakieś umiejętności i ma od takich ludzie zdobywać wiedzę." To niech taka osoba omija szerokim łukiem uczelnie krzaki. Na uniwersytecie Gdańskim również rewelacyjnie na anglistyce nie jest ale chociaż większość wykładów jest po angielsku i studenci na nudę nie narzekają. Swoją drogą nigdy nie byłam stanie zrozumieć sensu płacenia, całkiem pokaźnych kwot z resztą, za studia na kiepskiej nikomu nie znanej uczelni. Taniej już wybrać się do Bangkoku i zakupić stosowny papierek z pieczęcią dowolnej np. Harvardu :P (SarkazmMode();). Przecież w takim trójmieście w przypadku większości kierunków lepszym wyborem są Uniwersytet Gdański, Politechnika Gdańska, Akademia Medyczna, nawet ASP i AWF mamy. Studia za darmo (czyt. z podatków które i tak zapłacić trzeba), na wyższym poziomie*. Do prywatnych szkół idą chyba tylko ci którzy matury porządnie napisać nie potrafią. *Tylko nie wypisujcie mi pod spodem tzw. przykładów potwierdzających tą regułę.

Odpowiedz
avatar MyCha
9 9

@Devotchka: Mała poprawka abyś źle mnie nie zrozumiała. Twój chłopak obchodził prawo ale czego się nie robi dla miłości ;). Jego wybór akurat jest zrozumiały, nie zabierał miejsca ambitnym skoro te studia dla niego to pic na wodę fotomontaż.

Odpowiedz
avatar Devotchka
4 4

@MyCha: To bardzo miłe co napisałaś :D No i słuszne. Swoją drogą, mój tata jest wykładowcą. Od zawsze mawia, że niektóre miejsca i kierunki należy po prostu unikać. Teraz większość studiuje tylko dla papierka i wiele uczelni istnieje tylko po to, żeby im ten proces ułatwić. Jeden dyrektor placówki "artystycznej" w moim mieście ma wykształcenie rolnicze (i jak widać niezłą smykałkę do interesów).

Odpowiedz
avatar inmymind
1 5

@MyCha: Tak dla pewności zapytam, bo być może coś się zmieniło - ale chyba studia w systemie zaocznym są płatne nawet na państwowych uczelniach? chyba, że coś się zmieniło... A sarkastycznie odpowiadając na pytanie czemu wybierają szkoły-krzaki? Przecież na państwowych trzeba się będzie uczyć! i bywać na wykładach! i jeszcze jakieś egzaminy zdawać po wejściu na nie za okazaniem indeksu pewnie!

Odpowiedz
avatar MyCha
5 5

@inmymind: Ja akurat miałam na myśli studia dzienne. Zaoczni jak najbardziej płacą, zawsze i wszędzie w Polsce. Ostatnio nagromadziło się stado studentów którzy w ogóle nie pasjonują się dziedziną którą studiują. Po co i na co komu takie studia. Przecież uczelnia to nie jest szkła zawodowa.

Odpowiedz
avatar Zgubas
2 2

@MyCha: Z mojej historii. Na studia publiczne się nie dostałem ze względu na to, że zawaliłem matematykę rozszerzoną - tylko 60% (pierwszy rocznik obowiązkowej "nowej" matury), przyznaję. Jako, że wojsko jeszcze obowiązkowe było, a ja moją fizycznością specjalnie nie błyszczałem, padł wybór na jedną z większych uczelni prywatnych. Było różnie, od bardzo słabych, do bardzo wymagających zajęć (mój kierunek: Informatyka). Na mojej uczelni pracowali również doktorzy z placówek państwowych (UJ, UW), szczególnie na kluczowych przedmiotach. Moim promotorem też był człowiek z publicznej, i nie - nie dostałem papierka za ładne oczy. Po co poszedłem na studia platne? - Uniknąć wojska - Nie płaciłem za powietrze. Dziś siedzę może w Anglii (w Polsce pokutuje idiotyczne myślenie na temat 'prywatnych uczelni'), ale pracuję w wyuczonym zawodze. Uczelnia dała mi kopniaka we właściwym kierunku. Teraz robię studia w Londynie, które mają nieco inny charakter od tych w Polsce. Tak więc co człowiek, to opinia. Zalezy jak wykorzystasz dany Ci / kupiony czas. Co natomiast mi się w historii nie podoba, to duża dawka pogardy zarówno dla uczelni prywatnych, jak i własnego chłopaka...

Odpowiedz
avatar Zgubas
0 0

@Zgubas: Pardon, źle przeczytałem. Chodziło o 'jakiegoś' chłopaka ;)

Odpowiedz
avatar InuKimi
-1 1

@Devotchka: Możliwe że istnieją szkoły o jakich piszesz, ale jako studentka uczelni również prywatnej muszę podnieść sprzeciw. Nie każda prywatna szkoła oznacza parodię czy patologię. U mnie przedmioty są wykładane porządnie przez światłych profesorów i doktorów, a na zaliczenie nie wystarczy ładnie się uśmiechnąć. Student przyłapany na próbie plagiatu wyleciał z wilczym biletem i miał problemy z prawem. Są obowiązkowe szkolenia i obozy. To, że uczelnia jest prywatna nie oznacza że jest koniecznie zła. Nie zamierzam wspominać o którą uczelnię chodzi, bo nie chodzi tu o reklamę, ale taki stereotyp jest krzywdzący. Wybrałam prywatę tylko dlatego, że kierunku który wybrałam nie było na uczelniach państwowych w okolicy, a wyjeżdżać nie miałam zamiaru. Otwarto kierunek dopiero w tym roku - a ja i tak nie zamierzam zmienić szkoły. Może dopiero na magisterkę - przez takie właśnie przekonania, że prywatna szkoła musi być beznadziejna.

Odpowiedz
avatar kemotekk
0 0

@MyCha: Niestety, według aktualnego prawa uczelnie to li tylko szkoły zawodowe. Wyższe ale zawodowe. Muszą dać zawód, a istotne są pierdoły typu "matryca efektów kształcenia". Urzędnicy ministerialni decydują o tym, co ma być nauczane.

Odpowiedz
avatar LaChupacabra
0 0

Nawiązując do dyskusji - nie tylko na uczelniach-krzakach można zaobserwować takie zachowania. Studia wieczorowe, UJ(czyli jedna z bardziej prestiżowych uczelni w Polsce), kierunek oblegany, na dzienne dostałam się dopiero przy drugim podejściu(niestety). Ale co przez rok się naoglądałam, to moje. Ludzie potrafili nie rozumieć podziałów komórkowych(dodam, na dzienne niezbędna jest rozszerzona biologia, ew. matematyka), czy też najprostszego rozbioru logicznego zdań, nie czytać tekstów i... mieć pretensje, że prowadzący zrobił wejściówkę(chociaż na 1 zajęciach była mowa o 3 takich sprawdzianach wiedzy w ciągu semestru), i muszą poprawiać. Przecież oni płacą za te studia! No i prace - notorycznie dostawałam wiadomości "LaChupacabra, napisz za mnie raport z tych badań, dostałaś 5, więc musisz umieć, zapłacę Ci 50/100/dwie paczki fajek", oczywiście miesięczna obraza, gdy odmawiałam. Oczywiście było kilka osób takich jak ja, że im się po prostu nie poszczęściło i poprawiało maturę. Wiele osób robiło 2 kierunki, czy też pracowało i po prostu nie mogli sobie pozwolić na studia dzienne ze względów prywatnych. Dlatego nie uważam, że każda osoba płacąca za edukacje jest ignorantem. Niestety, dobre 60% to osoby, które miały bogatych rodziców, maturę jedynie wymaganą(czyli podst. polski, angielski i matematyka), i uważały, że skoro płacą 5000 rocznie, to powinni ich po stopach całować. Wiele osób po niezdaniu nie zdecydowało się powtarzać roku tu. Poszło na pewną prywatną uczelnię. Z kilkoma takimi rozmawiałam po tej decyzji, pytając o powód takiej a nie innej decyzji. Podsumowując ich odpowiedzi: "No bo na UJ to się trzeba tyle uczyć... Tam to nie będę musiał/a nawet chodzić na zajęcia, żeby mieć zaliczenie". - Bo przecież studiujemy nie dla wiedzy, lecz dla papierka ;)

Odpowiedz
avatar Draco
15 21

Obstawiam, że studiował na jakiejś "Wyższej Europejskiej Szkole Obierania Bananów i Innych Owoców". Bo w normalnej uczelni nie przeszedł by pierwszego semestru. Oceny to nie tylko prace pisemne, ale i wypowiedzi ustne. Prowadzący od razu by wykryli, że chłopak angielski ma na poziomie gimnazjum.

Odpowiedz
avatar the
7 19

moja znajoma studiowała 8 lat studia w toku 5letnim, psychologię. ktoś napisał jej pracę. nic z niej nie rozumiała. pracę oceniono na 5, obroniła się na 3-, bo nie rozumiała pytań. 2 lata szukała pracy. tatuś jej załatwił pół etatu, obecnie pracuje 4 h dziennie, nie robi NIC, bo nie ma klientów, a 950 zł wpada co mc. fachowcy, psia jego mać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2014 o 11:20

avatar Taczer
0 20

Prywatne zawsze lepsze a państwową oświatę należy zlikwidować? Tyle na temat kompletnej wolności w nauczaniu i promowaniu.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
5 21

@Taczer: ty nie wiesz o tym, że wszystkie uczelnie (również te prywatne) działają na podstawie ustalanych przez ministerstwo przepisów i wytycznych? Taka patologia dzieje się za zezwoleniem państwowych organów... W normalnym systemie prywatnej edukacji takie uczelnie mogłyby istnieć, a i owszem- tyle że nadawane przez nich tytuły nie byłyby przez nikogo poważnego uznawane. Dziś magister to magister, niezależnie po jakiej uczelni. Chyba nie do końca pojmujesz istotę problemu.

Odpowiedz
avatar Draco
5 13

@Taczer: Wiele uczelni prywatnych ma dobry poziom. Jednak to wolny rynek, jest dużo potencjalnych klientów, którzy by chcieli mieć "papier" a nic się nie uczyć i nie robić, to powstają uczelnie "krzaki". Szkoda, że przy obronie nie ma komisji jak np. przy zdawaniu egzaminu na technika, czyli obce osoby oceniające według wiedzy, a nie znajomości. Niestety wartość dyplomu magistra straciła wiele na wartości, przez ludzi którzy nie powinni być studentami i tych którzy pozakładali takie nic nie warte uczelnie.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-2 22

@Draco: "to wolny rynek"- raczysz żartować. Sytuacja w której zaakceptowane przez ministerstwo uczelnie kształcą ludzi na podstawie ministerialnych wytycznych i podlegają ministerialnej kontroli to jest wolny rynek? nie sądzę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@Taczer: To czemu na tym "zgniłym, spedalonym, tolerancyjnym Zachodzie" prywatne i płatne studia są oblegane i prestiżowe? A na wschód Odry to przechowalnia bananowej młodzieży.

Odpowiedz
avatar Draco
-2 6

@fenirgreyback: Dziwi mnie to czemu Ciebie tak minusują, bo też masz rację. Wolny rynek działa, natomiast nadzór ministerstwa leży i kwiczy. Nikt chyba nie weryfikuje jak są realizowane wytyczne co do kształcenia. A kontrole to na wielu uczelniach, chyba kwestia wejścia i wyjścia z gabinetu właściciela szkoły (niekoniecznie posiadającego jakikolwiek tytuł naukowy). No i niestety u nas w kraju nikt potem nie patrzy z czego jest "magister", liczy się tylko, że jest.

Odpowiedz
avatar Taczer
0 10

@Draco: Dogadajcie się z fenigreyback, czy ministerialny nadzór to nadal wolny rynek, czy nie. W uczelniach państwowych nie ma takiego parcia na utrzymanie studenta, w prywatnej to już nie pierwszy taki przypadek. MrRIP, owe uczelnie pracowały na swoją renomę i podlegały konkurencji i ewolucji jakieś 200+lat. Po drodze upadło większość z nich i te zwykle zmarnowały czas i pieniądze swoich uczniów. Chcesz tyle czekać, zanim Twoje dziecko pójdzie na studia, czy będziesz robił za testera? Fajny skrót myślowy, pozornie wszystko gra, ale tylko pozornie, bo sztywno przełożyłeś ukształtowany system edukacyjny na warunki polskie. Zapomniałeś tylko, ile zabrało to czasu.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
3 11

@Taczer: w wolnorynkowej konkurencji na rynku edukacji za "testera" poziomu nauczania mogłyby robić przyznające certyfikaty prywatne firmy- tak jak ma to miejsce w prywatnych szkołach językowych. Tam jakoś nie ma problemu z tym, że ktoś uczy się języka 12 lat i nie umie się przedstawić...

Odpowiedz
avatar inga
0 6

@fenirgreyback: Nie wyobrażam sobie, żeby jakaś prywatna firma miała dawać certyfikaty za właściwe nauczanie filozofii na UJ albo fizyki jądrowej na UW. JAK? Na podstawie jakich kryteriów? Ministerstwo wymyśla coraz więcej warunków, jakie ma spełnić szkoła wyższa, by nadawać tytuł lic/mgr z danej dziedziny. Krajowe Ramy Kwalifikacji, efekty kształcenia wpisywane do odpowiednich tabelek, konieczność wyszczególniania, jakie kompetencje społeczne nabędzie student podczas wykładu z gramatyki łacińskiej. Skutek? Słabych uczelni marketingu i majsterkowania nie ubywa, poziom nauczania na nich się nie poprawia, a wykładowcy na prawdziwych uniwersytetach grzęzną w biurokracji zamiast uprawiać naukę.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-3 15

@inga: "JAK? Na podstawie jakich kryteriów?"- na tym polega właśnie piękno rynku konkurencyjnych usług. Jedna firma mogłaby przyznawać certyfikaty dajmy na to na podst takich przepisów, jakie obowiązują dziś- ale inna, konkurencyjna, na podstawie jakichś zupełnie innych. Jedne certyfikaty cieszyłyby się renomą i byłyby powszechnie poważane, a inne byłyby nic nie warte-ale o tym zadecydowaliby ludzie- czyli studenci i pracodawcy. Jeżeli do pracy zgłosiłoby się 2 kandydatów-absolwentów dwóch wydziałów matematyki, jeden wydziału z certyfikatem z firmy A, a drugi- z certyfikatem firmy B, to właściciel firmy mógłby wybrać, który certyfikat poważa bardziej i którego z nich woli zatrudnić.

Odpowiedz
avatar Draco
-1 7

@inga: A wyobrażasz sobie, żeby jakaś prywatna firma oceniała państwa i dawała im jakieś punkty? No niedomyślenia co nie? Coś takiego przecież nie może istnieć. Ale czekaj... przecież coś takiego istnieje! To się nazywa "Firma ratingowa". I czekaj... działa tam mechanizm jaki opisał fenir i ludzie interesują się tylko kilkoma takimi firmami i ich ocenami, a jakieś "ratingowe firmy krzaki" są ignorowane.

Odpowiedz
avatar MordercaKatoli
-2 10

@fenirgreyback: Akurat te wytyczne z ministerstwa na pewno nikomu nie nakazują utrzymywania skandalicznie niskiego poziomu. Jakimś cudem ten jest głównie na prywatnych uczelniach, a na państwowych coś takiego nie przechodzi. Na pohybel korwinowcom!

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-4 12

@MordercaKatoli: popatrz sobie, śmieszny chłopcze, na których miejscach w międzynarodowych rankingach są najlepsze polskie uczelnie, a na których dobre zagraniczne uczelnie prywatne. Kompletnie nie zrozumiałeś mojego wpisu i odezwałeś się kompletnie nie na temat. Dostałeś kapciem po uszach w innej dyskusji, więc teraz będziesz pisał losowe bzdury pod innymi moimi wpisami? :D Kiedy będziesz kontynuował swoje mądrości tutaj http://piekielni.pl/61719#comment_708487 ?

Odpowiedz
avatar MordercaKatoli
-5 9

@Draco: Firmy Ratingowe powinny zostać zdelegalizowane.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-3 9

@MordercaKatoli: ty naprawdę nie jesteś w stanie pojąć, o czym się tu rozmawia. To jest po prostu smutne. BTW, nie wiesz zapewne nawet, po co firmy ratingowe istnieją.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-4 10

@MordercaKatoli: musiałeś się chyba pomylić, nie jestem twoją matką. No, kiedy będziesz kontynuował dyskusję którą rozpocząłeś pod podanym przeze mnie linkiem?

Odpowiedz
avatar MordercaKatoli
-5 11

@fenirgreyback: Słyszałem, że będziesz kontynuował rodzinną tradycję. Zostaniesz klechą tak jak twój ojciec, a wcześniej dziadek.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-3 7

@MordercaKatoli: aha, to szybciutko wracaj do dyskusji tutaj: http://piekielni.pl/61719#comment_708487 wszyscy na ciebie czekają. Przecież nie jesteś "głupim katolem" i potrafisz argumentować lepiej, prawda? :D Czy może sam już widzisz, jak mocno się ośmieszasz?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

Historia nawet nie tyle piekielna co śmieszna, jak dla mnie. Śmieszna od ogromu głupoty jaki gromadzi się już nawet na uczelniach. Co wcale nie znaczy że każda prywatna uczelnia to wczasy, nie nauka i nie trzeba się wcale uczyć. Cóż, ja się uczę na prywatnej, i powiem szczerze że mimo że płacimy za wszystko to walka z belframi jest ostra o oceny. Jak robisz coś źle, niedokładnie, na odwal, nie mówiąc już o nierobieniu wcale to cie nie przepuszczą i koniec.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Ja mam co roku takich klientów, co sierpień/wrzesień wysyp prac dyplomowych do napisania. Pasuje mi to bardzo, bo kasa jest niezła i można się nauczyć nowych technik samokontroli dogadując szczegóły zlecenia z takimi wybitnymi intelektualistami.

Odpowiedz
avatar Draco
-1 7

A co do kupowania prac dyplomowych to widziałem kilka na własne oczy i przeczytałem je. Znajomi mi dali je do przejrzenia, bo czasem doradzałem przy pisaniu prac. Cóż poziom był marny. Gdybym był promotorem to te pracy by były całe czerwone, albo wyleciały by do kosza. Styl na poziomie gimnazjum, pełno "wypychaczy" by praca miała więcej stron, bibliografia brana z neta, a sama praca nie dawała zupełnie nic, bo była tylko przemiałem książek. Najbardziej jednak w oczy rzucały się "wypychacze". Były to cytaty i rozważania wielu autorów o tym czym jest praca magisterska, co jest jej celem, a potem filozoficzne dumania nad każdym słowem z tytułu pracy i jej zagadnienia. Cóż no to zgodnie z prośbą znajomych, czerwony długopis w dłoń i do dzieła. Z prac średnio wylatywało od 5 do 10 stron "wypychaczy" i bełkotliwego lania wody. A same prace w mojej ocenie to była słaba 3. Zgadnijcie ile płacili za napisanie czegoś takiego? Od 1300 do ponad 2000 zł. Przy obronie prace zostały oceniona na 5, a znajomi odpowiedzieli na pytania też na 5, mimo, że temat prac znali średnio. Większość była z uczelni typu "krzak", ale kilka osób studiowało na bardziej szanowanych warszawskich uczelniach. A prace zamawiali w normalnych firmach które oferują "pomoc przy pisaniu prac dyplomowych".

Odpowiedz
avatar inmymind
1 3

@Draco: Chyba zacznę też "pomagać przy pisaniu prac". Miałam koleżankę, której nie chciało się pisać licencjackiej pracy, więc ją zleciła. wpłaciła zaliczkę i czekała. I czekała... czekała... koniec końców - ile można udawać chorób i nie zjawiać się na konsultacjach? W końcu zaliczka przepadła, koleżanka wzięła się ostro do roboty i sama napisała swoją pracę, przyznając potem, że już nigdy więcej nic nie zleci - bo to niby oszczędność czasu, ale przecież łatwiej "nauczyć się" swojej pracy badając źródła itd. niż robić to od tyłka strony... Zlecenie pisania pracy jest dla mnie po prostu absurdalne.

Odpowiedz
avatar Draco
-2 2

@inmymind: Jest absurdalne dla zdrowo myślących osób. Zwłaszcza w przypadku licencjatu to totalna strata kasy, bo to jest po prostu bardziej rozbudowany referat. Cóż, ale jest dużo osób, które wolom wydać kasę i dostać gotową pracę dyplomową do ręki. Takie osoby najczęściej kończą studia tylko po to by mieć papierek i średnio się interesują nawet na jakim kierunku to robią. Najczęściej też, są na tyle durni, że nie czytają od razu tego co dostali za te 1000-2000 zł, tylko na kilka dni przed oddaniem pracy zaglądają do niej, a tam "wypociny" gimnazjalisty nie wiedzącego o czym pisze. Ale muszę przyznać, że ja na pomaganiu przy sprawdzaniu takich zamówionych prac stratny nie jestem. Zależy ile roboty jest przy poprawkach i ogarnięciu pracy, żeby jakoś wyglądała, ale najczęściej w zamian otrzymuję jakiś alkohol, albo pieniądze.

Odpowiedz
avatar nighty
0 0

@Draco: No nie jestem przekonana czy tych "zdrowo myślących" jest tak wiele. W mojej klasie licealnej było 28 osób, samodzielnie pracę napisało osób 6 (w tym ja). Jedna koleżanka była bardzo zdziwiona tym że sama piszę pracę, chce mi się? Przecież szkoła i tak "musi" ten egzamin im zaliczyć a na ile to już nie ważne. Więc po co ona ma marnować swój czas i zdrowie (twierdziła że ma alergię na kurz z książek) na pisanie pracy skoro może zapłacić i mieć więcej wolnego czasu?

Odpowiedz
avatar zdystansu
0 2

Nie wiem o co wam wszystkim chodzi. Ja hodziłem do prywatnej szkoły i nigdy nikomu nie płaciłem za oceny. Nigdy nikt nie robił za mnoe prac domowych, potrafie płynnie mówić po angielsku i nie znam nikogo kto by takowe rzeczy czynił. Przepraszam za błędy ortograficzne

Odpowiedz
avatar zdystansu
-1 1

Zlecanie komuś pracy jest piekielne ale historia jak i komentarze wyrażnie oczerniają prywatne szkoły

Odpowiedz
Udostępnij