W maju postanowiłem wyjechać z Polski. Przyczyn było kilka, ale główna - brak płatności od firmy dla której pracowałem przez ponad rok na umowę o dzieło (ponad 20 000 złotych).
Jak już się na miejscu ogarnąłem z pracą i mieszkaniem po pierwszej wypłacie postanowiłem upomnieć się o swoje. Najpierw grzecznie - to usłyszałem te same wymówki co zwykle, czyli, że już pod koniec miesiąca albo na początku kolejnego "jakieś" pieniądze będą. Takie przekomarzanie trwało już wcześniej kilka miesięcy, ostatecznie wysłałem do Sądu pozew. I tu stał się swego rodzaju cud. Po otrzymaniu nakazu zapłaty księgowa z tejże firmy odnalazła mój numer, a nawet e-mail, napisała, żebym się nie wygłupiał, iże pieniądze już czekają, niech no tylko będę łaskaw podać numer konta. Podałem.
Następnego dnia na moim rachunku zagościła kwota netto z pierwszej z pięciu umów jakie miałem z tą firmą podpisane.
Uprzejmie poinformowałem, że to trochę mało, ale jestem wdzięczny chociaż za to. Tydzień później kolejna wpłata - tym razem drobna część z drugiej umowy. To było w lipcu.
Na początku sierpnia kiedy nakaz się uprawomocnił przesłałem firmie pismo, iż odsetki rosną, zwrot kosztów procesu również się należy, a do tego z kwoty głównej ponad połowy dalej nie zobaczyłem. Otrzymałem odpowiedź (na e-mail), której fragment pozwolę sobie przytoczyć:
"(...) Ponieważ w chwili obecnej przebywa Pan poza granicami kraju, gdzie według naszych informacji otrzymuje Pan wynagrodzenie miesięczne wyższe od naszego zadłużenia wobec Pana, może Pan chyba jeszcze trochę poczekać, a odsetki przecież nie są Panu do niczego potrzebne. W końcu chcielibyśmy aby nasza współpraca zakończyła się korzystnie dla obu zainteresowanych stron".
No cóż - dla nich na chwilę obecną na pewno zakończyła się korzystnie, a dla mnie jakoś nie. A najbardziej na naszej współpracy skorzysta chyba komornik, do którego niedługo trafi tytuł egzekucyjny z wnioskiem o wszczęcie egzekucji :).
praca
"...może Pan chyba jeszcze trochę poczekać..." a konkretnie do sądnego dnia. To już nawet nie jest bezczelność, nawet nie arogancja. To jakaś posrana mentalność. Na litość chcą cię wziąć, czy co?
Odpowiedz@Armagedon: Tylko za taką argumentację nie podjąłbym żadnej próby polubownego załatwienia sprawy. Tym bardziej że autor już poniósł dodatkowe koszty związane ze sprawą. Tylko i wyłącznie egzekucja komornicza z wyrokiem sądowym do wglądu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 sierpnia 2014 o 20:45
@Armagedon: To faktycznie jest szczyt szczytów... Nie damy Ci Twoich pieniędzy bo masz jeszcze inne więc Ci niepotrzebne. Tak jakby ktoś był skłonny uwierzyć, że gdyby autor przymierał głodem to by mu litościwie zapłacili.
Odpowiedz@chiacchierona: raz przedzwoniłem pod koniec kwietnia właśnie z takim problemem - tu kasę mi wiszą, weekend majowy się zbliża, a ja po zapłaceniu rachunków i kredytów w zasadzie nie mam na chleb. Gdyby się inny klient nie zlitował i nie zapłacił wcześniej (ponad 2 tygodnie przed terminem) to faktycznie zostałbym bez pieniędzy na dobry tydzień. I to też było katalizatorem wyjazdu. Zastanawiałem się nawet czy nie opisać wszystkich telefonicznych, mailowych i bezpośrednich rozmów ( a przynajmniej kilku najbardziej piekielnych), ale zwyczajnie nie chce mi się do tego wracać. Ale ten ostatni email tak mnie, hmmm "rozbawił" , że gdzieś chociaż część musiałem z siebie wyrzucić i przypomniałem sobie o piekielnych.
Odpowiedz@advocatusdiaboli: Za taką argumentację - to ja bym jeszcze zażądała odszkodowania za straty moralne (konieczność wyjazdu z kraju) i uszczerbek na zdrowiu (nerwica sytuacyjna). @chiacchierona: Gdyby przymierał głodem - traktowaliby go z góry, jak petenta, którego mogą zlewać, lub ubogiego krewnego, co po prośbie przyszedł. Jak mówiłam - posrana mentalność.
Odpowiedz@lish: opisuj co tylko się da! I wielki plus za to że wziąłeś sprawę na drogę sądową.
Odpowiedz@Armagedon: akurat konieczności wyjazdu nie było - ale wydało mi się to najlepsza alternatywą, tym bardziej, że akurat dostałem wtedy propozycję pracy. ale o tym uszczerbku na zdrowiu to pomyślę - bo chyba nie ma gorszego wnerwienia, kiedy wiesz, że zarobiłeś/aś, pieniądze od dawna powinny być na koncie a tu w kasie pusto.
Odpowiedz@Armagedon: Raczej nie tyle na litość, co może myślą, że jak będą zwlekać wystarczająco długo, człowiek sobie odpuści. Szczególnie, że przecież "Otrzymuje Pan wynagrodzenie miesięczne wyższe od naszego zadłużenia wobec Pana, może Pan chyba jeszcze trochę poczekać, a odsetki przecież nie są Panu do niczego potrzebne."
Odpowiedz@Chomiczek: a jak poczeka wystarczająco długo, to dług się przedawni (z tego co pamiętam długi z tytułu umowy o dzieło przedawniają się dość szybko, bo już po 2 latach) i w ogóle będą mieli spokój. Możliwe, że już niejednego pracownika tak wzięli na przetrzymanie do skutku i tym razem też na to liczyli.
Odpowiedz@zyxxx: Ogólnie z tym co się teraz dzieje na rynku pracy to jawna kpina. Ja też mam umowę zlecenie, płatne niby do x każdego miesiąca, a jak robię już z pół roku to nawet raz nie dostałam kasy w terminie. Zawsze jest x+2/3 dni. Nie rozumiem po co w umowie pisać akurat taką datę wypłaty, do której wiadomo i tak, że pracodawca się nie wyrobi. Między innymi dlatego też szukam innej pracy.
Odpowiedz@Chomiczek: jeśli jest to x+2/3 dni to i tak masz sporo szczęścia, wielu ludzi dostaje wypłatę z umowy zlecenie z opóźnieniem paru tygodni. Też miałem już tego dość i po 6 tygodniach od ustalonego terminu (czyli kiedy powinienem już dawno dostać kasę za czerwiec a nie dostałem jeszcze za maj) założyłem jednoosobową działalność i zwinąłem do siebie wszystkich klientów z którymi pracowałem. Zarabiam teraz jakieś 3x tyle i zawsze w terminie. Tylko ZUS wkurza niemiłosiernie.
Odpowiedz@zyxxx: jak ma nakaz zapłaty to przedawnia się dopiero po 10 latach i to tylko w przypadku, kiedy nie podejmie żadnych kroków - skierowanie nakazu do komornika przerywa bieg przedawnienia i liczy się od nowa 10 lat...
Odpowiedz@pasia251: tak, ale jeśli będą kogoś zwodzić i przeciągać i przez 2 lata nie podejmie żadnych kroków, to dupa.
Odpowiedz@zyxxx: jak ktoś się daje przez dwa lata zwodzić to jest dupa i nie ma go co żałować...
OdpowiedzKurcze,chyba muszą cię jakoś śledzić,skoro wiedzą o miejscu twojego pobyty i sytuacji finansowej. Człowiek musi walczyć o własne,ciężko zarobione pieniądze z takimi mendami...szkoda gadać
Odpowiedz@osvinoswald: akurat przed wyjazdem powiedziałem dyrektorowi dokąd jadę i co mnie tam czeka, więc się specjalnie nie wysilili. chociaż kwotę zawyżyli (albo nie znają obecnych kursów walut).
OdpowiedzJestem w podobnej sytuacji. Mam umowę słowną i facet nie chce mi zapłacić za wykonaną pracę. Kwota co prawda niższa, bo ok. 300 PLN, ale mimo wszystko. Co mogłabym zrobić?
Odpowiedz@Antalya: Twoja sytuacja nie jest podobna. Autor miał umowę o dzieło, a ty słowną czyli żadną. Możesz co najwyżej zgłosić do skarbówki, że facet zatrudnia na czarno i liczyć, że mu się dobiorą do dupy. Ale kasy to już raczej nie zobaczysz bo Państwo nie jest zainteresowane egzekwowaniem dochodu z którego nie ściąga haraczu w formie podatków.
Odpowiedz@Antalya: Nic z tym nie zrobisz , nie masz żadnego potwierdzenia tej umowy na piśmie ani nawet faktur/rachunków . W zasadzie jesteś na lodzie - poza nasłaniem na nich fiskusa nic nie zdziałasz .
Odpowiedz@Antalya: oczywiście umowę bez świadków?
Odpowiedz@minus25: Nie do końca tylko słowną. Mam rozmowę na portalu społecznościowym, w której jest mowa o kwocie, czasie zapłaty, itp. Mam również zapis rozmowy telefonicznej z obietnicą, że pieniądze dostanę na konto do 5.08. A zgłoszenie oszustwa na policji?
Odpowiedz@Antalya: masz coś, co może posłużyć jako dowód, że wykonałaś umowę? jakąś rzecz, dokument, zdjęcie, świadka? To po to, żeby określić, że ty wywiązałaś się ze swojej części. Jako pomocniczy dowód rozmowa z fb też się przyda. A teraz co dalej - możesz napisać pozew na formularzu o wydanie nakazu zapłaty w trybie upominawczym. jeśli sąd uzna twoje uzasadnienie + to co napisałem wyżej za wystarczająco wiarygodne wyda nakaz zapłaty. jeśli nie to skieruje na rozprawę w trybie uproszczonym najpewniej. możesz też powyzszym pozwem postraszyć faceta - umowy słowne są jak najbardziej formą zawierania umowy i mozna je sądownie egzekwować. najlepiej przy tym dorzucić coś o tym, żeby się dobrze facet zastanowił czy chce oprócz tych 300 złotych płacić jeszcze za sąd i komornika. część ludzi po takich ostrzeżeniach mięknie ( a część niestety nie).
Odpowiedz@lish: Tak. Zlecenie miałam na montaż filmu ślubnego. Mam na komputerze projekt, surówkę i potwierdzenie wysłania gotowego filmu. Dodatkowo ok. 6 świadków, którzy widzieli, że montowałam to przez tydzień. Dziękuję bardzo za pomoc. Jutro rano napiszę pozew. :)
Odpowiedz@Antalya: Nie słuchaj tych głupków znających się na prawie jak kura na pieprzu. Umowa zawarta ustnie jest również wiążąca. Takie umowy zawieramy codziennie. Przykłady: umawiasz się z kioskarzem na sprzedaż biletu: on daje Ci bilet, Ty mu dajesz określoną kwotę. Umowa ustna jest uważana za ważną chyba, że przepisy prawa wymagają dla czynności prawnej wymóg pisemności np.: umowa sprzedaży gruntu, mieszkania itp. Do uprawdopodobnienia faktu dokonania czynności prawnej (umowy) posłużyć może jakikolwiek i sporządzony przez kogokolwiek pisemny dokument, który nie stwierdza co prawda treści samej czynności prawnej, ale którego treść uzasadnia mimo wszystko prawdopodobieństwo zaistnienia takiego faktu. Dowodem może być: zarówno dokument prywatny jak i urzędowy, list, dowód wpłaty, wycinek prasowy, wydruk komputerowy, telefaksowy, telegram, itp. Można również przedstawić wiadomość sms czy e-mail. Sam fakt zawarcia umowy jest zazwyczaj prostszy do udowodnienia. Znacznie gorzej jest już udowodnić szczegółowe warunki tej umowy, takie jak terminy, czy zakres umowy
Odpowiedz@zmywarkaBosch: No dobra, rozumiem. Jak wspomniałam wcześniej. Wszystko mam, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nagrania rozmów, rozmowa na fb, surówka. Gość dał mi nawet nielegalną wersję programu, co mnie trochę zdziwiło, ale może też da się to jakoś wykorzystać?
Odpowiedz@Antalya: Wyślij mu (najlepiej przez kancelarię prawną) przedsądowe żądanie zapłaty. Jak nie pomoże to e-sąd z nielegalną kopią programu natychmiast na komisariat. Dodatkowo możesz w jakikolwiek sposób (najlepiej mailowo) poinformować twórcę programu o piractwie. Samo kopiowanie, ściąganie z netu programów komputerowych jest już piractwem, nie musi być dystrybucja.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: A czemu Cię minusują?
Odpowiedz„Ponieważ w chwili obecnej przebywa Pan poza granicami kraju, gdzie według naszych informacji otrzymuje Pan wynagrodzenie miesięczne” Odpisujesz: „...ponieważ mam głęboko w doopie, co się wam wydaje na podstawie waszych informacji, sprawę przekazałem komornikowi. NIkt w Polsce nie może bogatemu zabronić płacenia więcej...” I podpis: uniżony sługa, imię i nazwisko. :)
Odpowiedz@Bydle: podoba mi się :) zwłaszcza podpis :)
OdpowiedzPodoba mi się historia. Konkretnie, bez zbędnego biadolenia. Najpierw prywatne przypomnienia, później pozew. Winszuję rozwiązania problemu :-).
OdpowiedzZa wykonaną pracę należy się płaca i to w terminie. Wielu przedsiębiorcą trudno jednak ten fakt zrozumieć. Choć może to nie brak zrozumienia a zwykłe cwaniactwo nimi powoduje.
OdpowiedzJa bym jeszcze ich pościgał za to, że wiedzą że autor mieszka za granicą i co najciekawsze, znają jego wynagrodzenie, wynajeli kule szpiegule?
Odpowiedz@Nihil: juz pisalem - wiedzieli ze wyjezdzam, nie wiedzieli ile zarabiam - a chcialbym tyle miesiecznie dostawac ile mi sa jeszcze winni :)
OdpowiedzAha.. a co jesli bym mial 3dzieci i przez rok nie dostawal wyplaty? Zadluzyl sie, komornik bo raty nieplacone i wgl ale no przeciez wyjechalem za granice zeby mie co do gara wlozyc i nie zostac bezdomnym to przeciez moge jeszcze poczekac na pieniadze ktore juz dawno powinienem miec, rok, dwa, 5 ewentualnie 15lat, a noz widelec zapomne, bagatela 20 000zl przeciez to nawet na chleb nie starczy na miesiac... masakra, dziwic sie czemu ludzie chcac nie chcac spier*** za granice...
Odpowiedz