Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wesele znajomych. Para młoda finansowała od a do z swoje wesele. Płacili…

Wesele znajomych.

Para młoda finansowała od a do z swoje wesele. Płacili za wszystko z własnej kieszeni. A że na dorobku to lista gości ograniczona do najbliższej rodziny i przyjaciół. I tak długa bo rodzice państwa młodych mają sporo rodzeństwa, a każde z nich min. 2 dzieci. A dzieci mają dzieci itd.

Znajomi uprzedzali - na weselu nie zapraszamy dzieci (takich do 15 r.ż.), nie będziemy w stanie zapewnić dzieciom opieki, pokoju by poszły spać, atrakcji. Ja ich rozumiem - dzieci biegają, gdy roznosi się posiłki czy talerze, nie patrzą dookoła siebie, szybko się nudzą i ciągną rodziców do domu, często uwieszają się przy sukni panny młodej. A rodzice jakby nieobecni lub upojeni alkoholem - nie zwracają uwagi na dzieci. Tak jest często.

Rodzina to zrozumiała, kto nie mógł załatwić opieki dla dziecka nie przyszedł - jasne. Nie dla wszystkich. W kościele dzieci minimum siódemka, w wieku 3-6 lat. W czasie przysięgi chcą być najbliżej pary młodej, skaczą wokół nich, ktoś je zabiera, znów się pojawiają, szarpią za welon, świadkowie je odsuwają, jeden z chłopców gryzie w rękę świadka. Matki i ojcowie dzieci nie istnieją.
Zaczyna się jazda.

Po wyjściu z kościoła świadkowie delikatnie sugerują rodzicom z dziećmi, że nie ma opieki dla maluchów, że ustalenia były inne, ale wiadomo, już za późno, dzieci nastawione na zabawę, trudno.

Pierwszy taniec.

Po obiedzie zespół zaprosił gości na pierwszy taniec. Para młoda zaczyna tańczyć, mija 10 sekund, dwie dziewczynki biegną prost na parę młodą. Jedna z nich zostaje potrącona, płacz, krzyk, taniec przerwany.
Dziecko wyprowadzone, para młoda tańca nie skończyła, ale przecież najważniejsze, że dziecko stratowane!
Matka dziecka z pretensjami, że tu są dzieci, że trzeba uważać, a nie tak tańczyć. Żeby nie denerwować pary młodej (panna młoda bliska płaczu) powiedziałam jej, żeby dziecka pilnowała bo będzie tragedia, a gdy para tańczy pierwszy taniec dziecka powinna pilnować, a nie je zachęcać słowami "idź Madziu, zatańcz z ciocią i wujkiem".

W czasie zabawy dzieci biegają, niektórzy rodzice za dziećmi, inny-olewka. Dzieci rzucają się ciastem, owocami, plują na siebie, ciągają pannę młodą za welon. Fantastyczna zabawa! Zgadałam się ze świadkową i mamami pary młodej,że musimy coś zaradzić, bo wesele będzie zaraz koszmarem (o ile już nie było).
Podeszłyśmy do rodziców dzieci i zasugerowałyśmy, że możemy wynająć im taksówki by odwieźć dzieci do domów, albo sami te dzieci zabiorą, bo to nie kinderbal a wesele, nie dzieci mają mieć zabawę, a dorośli.

Domyślacie się reakcji rodziców...

"Przecież nas zaprosiliście, teraz wypraszacie?"
"Ale mój Adaś jest grzeczny" (właśnie bawi się w berka między stołami).
"Wesele z dziećmi jest takie pocieszne, one dają radość". Może rodzicom tak, niekoniecznie parze młodej i reszcie gości.
"Zachowują się tak, bo nie ma klauna. Niech zespół zorganizuje zabawę dla dzieci to się uciszą!" Bo wesele to impreza dla dzieci, nie dla pary młodej, prawda?
"Mogliście wynająć pokoje dla dzieci". Nie, para młoda nie ma obowiązku wynajęcia miejsca do spania Twojemu dziecku. to TWOJE dziecko, skoro wzięłaś je na wesele to licz się z konsekwencjami.

Jeden z chłopców upadł. Nieszczęśliwie na tyle, że wybił jedynki, rozciął wargę. Para młoda wkurzona, goście ich pocieszają, że to nie ich wina. Rodzice dziecka drą się a to na dziecko, a to na młodych, że nie zapewnili dzieciom zabawy i to przez nich wypadek. A wiecie jak do niego doszło?
W domu weselnym był hol-recepcja. Po prawej sala bankietowa, po lewej schody na drugą salę. Dzieci urządziły zawody - kto zeskoczy na dół schodów omijając ich jak najwięcej, tzn kto "przeskoczy" najwięcej schodów.
Dziecko - dam radę 7!
Ojciec (równo nastukany) - Synu, pokaż im!
Pokazał.

A para młoda miała wspaniałe wesele, cudowne wspomnienia, udaną zabawę. A gratis mają w rodzinie łatkę tych skąpych i nieznoszących dzieci.

Wesele w zachodniej Polsce

by Gonzo
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar micwoj13
31 59

Dziwne te dzieci rodziny twoich znajomych, bezstresowe wychowanie czy co? Odkąd pamiętam na weselach były zawsze małe dzieci i takich cyrków nigdy nie było...

Odpowiedz
avatar maszkarsx
28 44

@micwoj13: Zgadzam się z Tobą. Na ilu weselach bym nie była ( a byłi ich sporo) na każdym były dzieci i jakoś nie było przykrych incydentów. Każdy rodzic dbał o swoje pociechy. U mnie na weselu też były dzieci i obyło się bez ciągnięcia za welon. :/ Tylko współczóję młodym...

Odpowiedz
avatar pinslip
35 41

@Zeus_Gromowladny: Bez przesady. Ostatnio na weselu byłam rok temu, dzieci było sporo, takich zachowań, jak w historii nie było wcale, a przecież to to samo pokolenie, o którym mówisz.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
31 33

@micwoj13: Nie dziwne tylko rozwydrzone. Na kilku weselach byłam, animator był tylko na jednym i zajmował się dziećmi od siedmiu lat w górę więc mniejszymi już musieli zająć się rodzice, ale takich cyrków to ja nigdy na oczy nie widziałam podczas takiej imprezy. Toż to istny armagedon... Przynajmniej młodzi wiedzą kogo nigdy przenigdy nie zapraszać do domu.

Odpowiedz
avatar Aniela
17 25

@micwoj13: Byłam na kilku weselach, gdzie bywały dzieci w różnym wieku i też nie było takich cyrków. Wiadomo jak to dzieci bawiły się po swojemu ale nie było biegania podczas pierwszego tańca, krzyków i ciągnięcia młodej za welon. Za to chętnie prosiły parę młodą o taniec i wytrzymały prawie do końca :) Natomiast jestem zdolna uwierzyć w takie potworki w rodzinie do której wkraczam jest taki niewychowany 7-latek. Niestety tu jest tylko i wyłącznie wina rodziców, zrobili dziecko ale wychowywać im się nie chce.

Odpowiedz
avatar Byczek1995
16 40

@Zeus_Gromowladny: Skoro to niby taka super metoda to czemu coraz rzadziej się ją stosuje? Może dlatego żeby uczyć dziecko szacunku i empatii, a nie strachu. Mnie też wychowywano "klapsami", podrosłem to zacząłem oddawać, bo jak to tak, mnie biją a ja oddać nie mogę? Raz w odruchu matce prostego w oko przysadziłem, przez jakiś czas nie widziała na to oko. I nie bałem się żadnej kary. Było mi po prostu głupio i żałowałem że coś takiego zrobiłem. Od tamtej pory przeszła na to wasze "omujborzetakiezłe" bezstresowe wychowanie. Zamiast "klapsów" była rozmowa. Po każdym przewinieniu czułem wyrzuty sumienia, nie ból tyłka. A wyrzuty sumienia to dużo lepszy nauczyciel. To właśnie wyrzuty sumienia zapamiętasz do końca życia, nie ból tyłka. Jedyne co z bólu możesz zapamiętać to złość.

Odpowiedz
avatar butelka
4 10

@Byczek1995: agresja rodzi agresje, jak nie na rodzicu to na psie sie dziecko wyladuje, ale niestety same rozmowy tez nie zawsze zdaja egzamin, trzeba zaczac zawsze od rozmowy zeby dziecko wiedzialo co i dlaczego, a kary mozna stosowac rozne, szlaban na tv albo pojscie do kata o niebo lepiej dziala od bicia.

Odpowiedz
avatar bazienka
6 8

@micwoj13: ale co to a argument, e "odkad pamietam, dzieci awse byly na weselach" to mlodzi ustalaja czy chca dzieci, czy ich nie chca i jesli zaznaczaja to przy zaproszeniach, to nalezy te prosbe uszanowac. albo sie zgadzasz i NIE przyprowadzasz dzieci, albo rezygnujesz z wesela, proste ja bym im juz przy transporcie na sale powiedziala, ze nie taka byla umowa i ze dzieci zwyczajnie na wesele nie wpuszcze, niech kombinuja

Odpowiedz
avatar bazienka
3 7

@Byczek1995: bezstresowe wychowanie nie rowna sie tylko brakowi przemocy, bezstresowe jest be ZADNYCH kar, a nie tylko bez kar fizycznych to nie dziala tak, ze albo dziecko bijesz, albo wychowujesz bezstresowo jesli nie bijesz...

Odpowiedz
avatar honey515
1 1

@bazienka: popieram!

Odpowiedz
avatar ziaja
34 50

W zeszłym roku byłam na weselu kuzynki, na 120 gości była tam tylko trójka dzieciaków (6, 4, 3 lata), a robili takie zamieszkanie, jakby była ich trzydziestka, a nie trójka...

Odpowiedz
avatar Eander
13 13

@ziaja: To trzeba było wyjaśnić łopatologicznie rodzicom jakie mają obowiązki.

Odpowiedz
avatar Izura
44 52

Byłam na weselu, gdzie młodzi byli koło 30, wesele na 180 osób w tym ze 40 sztuk dzieci w wieku od 4 miesięcy(biedny maluszek) do 7 lat. Tańczyć się nie dało bo dzieci stworzyły bande. Kinderbal a nie wesele. Do tego kilka mamusiek darło się, że przy dzieciach wódkę piją! I palą na ławeczkach a dzieci by chciały polatać po dworku.

Odpowiedz
avatar Eander
23 25

@Izura: Jeśli ktoś robiąc wesele na 180 osób i spodziewając się jak to ujęłaś "40 sztuk dzieci" nie planuje żadnego zajęcia dla nich jest sam sobie winny. Najprostsze rozwiązanie, zapraszać BEZ DZIECI.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
42 82

Tam gdzie się pije wódkę nie ma miejsca dla dzieci. I to bynajmniej nie dla bezpieczeństwa dzieci tylko dlatego, że dorośli ludzie chcą się zrelaksować bez nieustannego słuchania pisków, wrzasków i oglądania plujących jedzeniem dzieci. W takich miejscach płaci się za alkohol 2-3 razy tyle co w sklepie dlatego, że w cenę wliczony jest komfort, więc jeżeli ktoś zabiera tam dzieciaka, to powinien mi oddać 2/3 ceny za każdy kieliszek. Historie o tym, że w ogródku czy knajpie mamusia potrafi poprosić kogoś, żeby ten nie palił bo "tu są dzieci" znam tylko ze słyszenia, ale jakby mi się coś takiego przytrafiło, to bym zrobił piekło na ziemi. Zabieranie dzieci do ogródków piwnych czy restauracji (gdzie te obrzydzają jedzenie innym klientom) to jest potężna chamówa. Ale zabranie dzieci na wesele pomimo wyraźnego zakazu powinno być karane liściem na odmułkę w ryj.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 23

@monikamaria: Muszę się niestety zgodzić z opinią o młodzieży. Jednak co do dzieci to nie ma wątpliwości - najgorsi są rodzice. Kiedy rodzi się dziecko to najnormalniejsza osoba staje się potworem (inaczej zwanym "rodzicem"). Najzwyczajniej w świecie pociechy stają się w takiej sytuacji całym życiem i wszystko jest z nimi związane. Rodzic często nie myśli w innych kategoriach niż "co jest najlepsze dla MOJEGO dziecka". Czasami często się opamiętać, instynkt jest ważniejszy.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
25 51

@monikamaria: "Nie ma powodu, dla którego rodzice nie mogliby ze swoimi pociechami usiąść"- jeżeli płacę za obiad, to chcę żeby mi smakował. Plujący ziemniakami dzieciak powoduje, że od razu przechodzi mi apetyt na cokolwiek. Oczywistym jest, że dziecko nie wysiedzi grzecznie przy stole tyle ile dorosły człowiek- musi coś robić dla zabicia czasu. A jeżeli ktoś przychodzi zjeść obiad ze znajomymi, z kobietą czy załatwiać interesy, to uwierz mi-przewracające krzesła i biegające pod nogami kelnerów piszczące dziecko bardzo przeszkadza. Marzą mi się strefy wolne od dzieci, gdzie dzieci nie wpuszcza się choćby nie wiem co.

Odpowiedz
avatar Izura
31 47

@chiacchierona: A mi nie przeszkadza srający pies, mam psa, sra, nie brzydzi mnie to bo to normalne. Chcesz patrzeć jak mój pies sra jedząc? Nie w talerz, na stolik obok. Nie? No widzisz, ja też nie chce patrzeć jak dziecku wylatują rozemłane ziemniaki.

Odpowiedz
avatar monikamaria
0 28

@fenirgreyback: Dla zabicia czasu to dziecko nie musi biegać i przewracać krzeseł. A co do plucia - powiem szczerze, mam chyba w życiu dużo szczęścia, bo ani moje dzieci, z którymi jeżdżąc sporo po Polsce rozmaite restauracje odwiedzam, ani też dzieci będące aktualnie w lokalu nie obrzydziły mi jedzenia plujac. Nigdy.

Odpowiedz
avatar komentator555
28 50

Fenir ma rację w obu postach, w przypadku wesela ludzie mają nie być swobodni, bo dzieci są? W dodatku cały świat, łącznie z młodymi ma ich pilnować? A niech młode mamusie, które myślą, że cały świat podziwia ich zaślinione szczenięta, minusują, co mi tam

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 sierpnia 2014 o 17:39

avatar Misza
24 34

@fenirgreyback: Jak rzadko zgadzam się z tobą. Wesele nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci. Męczy to i dzieci i rodziców i, co najważniejsze, resztę gości.

Odpowiedz
avatar monikamaria
-5 29

@Devotchka: ale zobacz, skąd się bierze ta postawa. Wystarczy poczytać posty pod tą historią. Większość osób pisze tylko: ja, mnie, moje. I jak tacy egocentrycy dorobią się potomstwa, to zachowują się dokładnie tak samo, jak teraz - nie licząc kompletnie z innymi ludźmi. Żyj i daj żyć innym - i dotyczy to nie tylko młodych rodziców.

Odpowiedz
avatar DasUberVixen
25 37

@fenirgreyback: mimo, że sama mam dwóch szkrabów... zgadzam się w 100%. Są knajpy i restauracje z kącikami dla dzieci i tam jest miejsce dla rodzin z maluchami. Nie każdy musi dzieci lubić, a każdy ma prawo posiedzieć w spokoju. Nie widzę problemu w zorganizowaniu opieki na kilka godzin, a jeśli to niemożliwe to trudno. Jak się człowiek decyduje na dzieci to powinien sobie zdawać sprawę z konsekwencji.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
2 16

@Izura: Zasadniczo srający pies mi też nie przeszkadza, chociaż jeszcze mi się nie zdarzyło podziwiać przy jedzeniu.;) Ale trochę racji jednak masz, komuś może przeszkadzać plujące żarciem dziecko nawet jak jest poza zasięgiem. Tylko że tak jak w restauracjach bywam tak jeszcze żaden dzieciak w zasięgu mojego wzroku się nie popluł. Może dlatego, że wcale na nie nie patrzę? Równie dobrze, ktoś mógłby powiedzieć,że stary człowiek jest brzydki jak je i mu odbiera apetyt postulując przy tym aby starych nie wpuszczać do restauracji...

Odpowiedz
avatar Jotka
11 19

@fenirgreyback: Nie dalej jak jakieś 2 miesiące temu w Toruniu, ok godziny 23.00-24.00 w lokalu, który już w samej nazwie ma wódkę siedziała para rodziców i małe, może dwuletnie dziecko. Menelownia aż miło, lubię takie klimaty, ale na pewno nie dla dzieci. Dodatkowo ogródki były remontowane piwne, więc na ziemi pełno szkła i gwoździ. Rodzice pili piwko, dziecko oprowadzali za ręce jacyś obcy panowie, też już nieźle wstawieni, dookoła lokalu. Mnie to zaraz gul skacze, poszłam, pan zachwiany, niezbyt uprzejmie, ale jednak podziękował za zbytek troski. Poszłam drugi raz, poszłam i trzeci, kiedy zamówili kolejne piwo, pan już grzeczny nie był wcale, na szczęście znajomych miałam sporo ze sobą w lokalu, więc i rzucać się nie zaczynał. Generalnie się skończyło na straszeniu strażą miejską czy policją. A co dziwniejsze, część zebranego w lokalu towarzystwa uznała, że ja mam z deklem, bo psuję zabawę jak widać, że rodzice to nie jest żadne menelstwo tylko normalnie przyszli na parę piw. Ta. Z dzieckiem. O północy... Tak odnośnie do wprowadzania dzieci do miejsc, gdzie jest alkohol.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 sierpnia 2014 o 18:51

avatar elda24
5 31

@fenirgreyback: no to co mają zrobić rodzice z dzieckiem, jeżeli chcą iść do restauracji wg ciebie? Ja na ten przykład nie mam rodziny tu gdzie mieszkam, więc jak chce w ciągu dnia coś zjeść i jest to weekend to zabiorę swoje dziecko ze sobą. Nie wiem jakie potworki cię otaczają, ale zwykle dzieciaki w restauracjach, gdzie jadam, są grzeczne. Zjedzą, co zjeść mają a potem albo idą do ogródka (jak takowy jest) albo siedzą z rodzicami i coś tam sobie robią. Jak rodzic wychowuje dziecko normalnie to uwierz, że nie produkuje taki maluch więcej hałasu, niż przeciętny Kowalski siedzący przy stoliku obok, tylko rodzic musi być ogarnięty i zawczasu się przygotować (ja zabieram malowanki, kredki, książeczki i jakoś syn potrafi usiedzieć te 2 godziny w spokoju). Oczywiście spotkałam się z dzieciakami, które bym chętnie zakneblowała, ale to na prawdę nie jest 10% ogółu, trochę wyrozumiałości. Ja za to zauważyłam, że bardzo wielu ludziom dzieci przeszkadzają wszędzie. W restauracji, w kawiarni, na basenie, na ulicy, na przystanku, w lesie, w parku, nad morzem, nad jeziorem, w aucie, na rowerze - wszędzie. To ja się pytam - gdzie te dzieci w takim razie wam nie przeszkadzają? Bo nawet w mieszkaniach wam przeszkadzają, psom na więcej pozwalacie. Co do wesela to dla mnie jakiś kosmos - nigdy nie widziałam tak zachowujących się dzieciaków, chyba bym och*ała. Pewnie jako rodzic mam trochę większą tolerancję niż ktoś, kto tych dzieci nie ma i mu dzieci po prostu przeszkadzają, ale też bez przesady. niektórzy rodzice to powinni się zastanowić, co oni ze swoimi dzieciakami robią.

Odpowiedz
avatar Meti
22 26

@Morog: Fenir jasno i wyraźnie pisze o strefie dla palących, powtórzę, żeby dotarło- palących. Zatem, jeśli masz taki problem z palaczami, po co na siłę ładujesz się w ich towarzystwo? ;]

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
15 37

@Morog: chyba dawno nie byłeś w żadnej knajpie. Teraz lokale są albo z całkowitym zakazem palenia, albo z palarnią. Jakbym spróbował palić w części dla niepalących, to ty nic byś mi nie musiał robić, bo obsługa by mnie wyśmigała. A jeżeli spróbowałbyś mi zwrócić uwagę żebym nie palił w palarni, to byłbym cię zmuszony obrazić. @elda24: "bardzo wielu ludziom dzieci przeszkadzają wszędzie"- nie, nie "wszędzie"- rodzice po prostu mają inną tolerancję. Jeżeli dziecko krzyczy o połowę mniej niż w domu, to rodzice uważają, że zachowuje się grzecznie, ale to ciągle jest męczący i irytujący krzyk. "co mają zrobić rodzice z dzieckiem, jeżeli chcą iść do restauracji wg ciebie?"- iść do takiej z kącikiem dla dzieci? Zostawić dzieci u znajomych? Powinni zrobić wszystko, byle nie przeszkadzać innym.

Odpowiedz
avatar zyxxx
10 18

@fenirgreyback: zgadzam się w 100%. Od dawna szukam jakiejś w miarę rozsądnej knajpy gdzie nie wpuszczają dzieci, ale nie ma. Mogliby chociaż zrobić oddzielną salę dla wrzeszczących.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
14 20

@zyxxx: @zyxxx: Wiesz, teoretycznie jeżeli restauracja nie ma kącików dla dzieci, nie ma krzesełek dla dzieci i nie ma menu dla dzieci to to jest lokal nie dla dzieci. I na pewno wszystkim żyło by się lepiej gdyby ludzie postępowali zgodnie ze starą dobrą zasadą, która mówi "Nie pcham się tam gdzie mnie nie chcą.". Wtedy taki, któremu obecność dziecka przeszkadza szedłby tam gdzie ich nie ma albo siedziałby cicho i nie zawracałby dupy bo wiedziałby do jakiego lokalu się wybrał. Nie uważam, że dzieciom należy zakazać wstępu do restauracji, uważam natomiast, że w każdym mieście powinny istnieć restauracje przystosowane do ich potrzeb bo podejrzewam, że większość rodziców wolałaby pójść do takiej.

Odpowiedz
avatar monikamaria
0 22

@DasUberVixen: konsekwencją posiadania dzieci jest rezygnacja z wizyt w restauracji? No nie wiedziałam. Jeżdżę z dziećmi po Polsce i zabieram je do różnych lokali, może właśnie dzięki temu potrafią się w nich odpowiednio zachować, bo nie jest to dla nich nic nowego. I nie z każdej miejscowości jest knajpa z kącikiem dla dzieci. Czy w takim razie mam według Ciebie zostawić dzieci w hotelu albo w samochodzie i wziąć im obiad na wynos, byle nie urazić jaśniepaństwa? Poza tym potem takie dzieci faktycznie na dzikusów wyrosną, bo nigdy z rodzicami w eleganckim miejscu nie były i nie czują się tam komfortowo.

Odpowiedz
avatar zyxxx
10 18

@elda24: Dorośli mają całkiem inny ton głosu niż płaczące dziecko. Póki dzieciak jest grzeczny i siedzi przy stole, niech sobie będzie. Ale jeśli ktoś zamiast dziecka ma pomiot piekielny z motorkiem w dupie i zagwarantowaną przyszłą karierą jako syrena straży pożarnej, nie powinien ciągnąć go gdzieś gdzie uprzykrza ludziom życie. Podsumowując: w restauracji nie wrzeszczymy, nie biegamy, nie zaczepiamy gości przy innych stolikach, nie plujemy, nie bekamy, nie pierdzimy, w miarę możliwości nie mlaszczemy. Te normy obowiązują zarówno dorosłych jak i dzieci. Jeśli Twoje dziecko potrafi się zdyscyplinować na tyle, żeby się do nich dostosować, super! Jeśli nie, lepiej idź z nim do McDonalda. Oczywiście jeśli Twój dorosły kolega nie umie się do nich dostosować, też powinien iść do McDonalda,, nie dotyczy to tylko dzieci, ale u dzieci szansa na wyżej wymienione zachowanie jest znacznie wyższa, więc obrywa im się trochę zbiorowo.

Odpowiedz
avatar Legionistka666
-1 21

@fenirgreyback: mądre słowa. A myślałam, że tylko ja mam alergie na dzieci.

Odpowiedz
avatar theBeetle
3 17

@fenirgreyback: Po raz pierwszy się z Tobą zgadzam :D a pomyśl jeszcze, jakby to było... supermarkety bez dzieci... Można by było spokojnie zrobić zakupy bez potrącania wózkiem dziecka latającego jak potłuczone po całym sklepie, darcia mamuśki że potrąciłeś jej dzieciąteczko, darcia dzieciąteczka "MAAAAAAAAMOOOOO KUUUP MIIIII!"... Chodziłabym nawet gdyby mieli towar gorszy od konkurencji :D

Odpowiedz
avatar panikasy
-5 17

@chiacchierona: "Wiesz, teoretycznie jeżeli restauracja nie ma kącików dla dzieci, nie ma krzesełek dla dzieci i nie ma menu dla dzieci to to jest lokal nie dla dzieci." może to co napiszę będzie dla Ciebie szokiem, ale dzieci należą do tego samego gatunku co dorośli i jedzą to samo, mogą posługiwać się tymi samymi przedmiotami i tymi samymi sztućcami (z pewnymi ograniczeniami)

Odpowiedz
avatar hola
-2 12

@theBeetle: A pomyśl jeszcze, jakby to było... cały świat bez dzieci... Można by było spokojnie żyć, prawda?

Odpowiedz
avatar mijanou
6 10

@DasUberVixen: ja pójdę dalej w rozważaniach. Nie musi to być restauracja z kącikiem dla dzieci i matka z maluchami nie musi zamykać się w czterech ścianach i nie chodzić do restauracji. Wystarczy, że rodzice na zmianę będą się swoimi dziećmi opiekować (czytaj: zabawiać tak, by nie przeszkadzały innym). Jako kilkulatka bywałam z rodzicami w restauracji i rodzice zawsze mieli dla mnie książeczkę, kolorowanki, jakieś mini puzzle, małą grę czy cos tam, co mnie zajmie. Nie latałam po lokalu, nie ściągałam ze stołów i nie roztrącałam innych gości.

Odpowiedz
avatar enron
5 7

@theBeetle: Autobusy bez dzieci, chodniki, parki, kina. Zamknąć w domach, a najlepiej w klatkach dźwiękoszczelnych zarówno dzieci jak i ich rodziców.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 2

@fenirgreyback: Zależy, jak ktoś sobie wychował dzieci. Jak długo żyje, to nigdy w realu (a np. w TV tak) nie widziałem dziecka plującego jedzeniem. Na weselach, jeżeli ktoś zjawił się z dzieckiem, to z reguły przynajmniej jeden rodzic nie pił i miał oko na dziecko, żeby sobie i inny krzywdy nie zrobili. Hałas? Brak, no chyba że orkiestra lub wodzirej zarządzili, że dzieci, dla pary młodej "zaśpiewają" piosenkę.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 1

@mijanou: Dobry pomysł.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
0 0

@elda24: że bardzo wielu ludziom dzieci przeszkadzają wszędzie. . No nie, przeszkadzają jedynie rozwydrzone dzieciaki, jak w powyższej historii, wpadające na pare młodą, łazące pod stołami , wrzeszczące i nie nauczone przez swoich rodziców kultury osobistej

Odpowiedz
avatar Dominator
25 29

Ja organizowałem moje wesele rok temu. Gości nie było dużo ale w tym ok 6 dzieci w wieku 1-12 lat. I nie było takich cyrków. Czasem jak czytam tutaj historie to nie wiem skąd tacy ludzie się biorą

Odpowiedz
avatar panikasy
7 9

@Dominator: dokładnie to samo mi przychodzi do głowy; mam wrażenie że mieszkam na jakiejś innej planecie niż ludzie wypisujący tu historie o takich "dzieciach"! przecież to co autor tu opisuje to jakiś kosmos; jeszcze bym zrozumiała jakby na 5 dzieciaków 1 się zachowywało nadpobudliwie czy źle, ale z tego co zrozumiałam to wszystkie były jakieś takie nie halo; może autor powinien się zastanowić czy w tej rodzinie nie ma jakichś zaburzeń psychicznych

Odpowiedz
avatar Aniela
33 37

Nie rozumiem jak można iść na wesele z dziećmi mimo uprzedniego zakazu zabierania pociech. Taka para powinna być wyproszona szczególnie jeżeli dzieciaki to dzikusy. Ja mam w październiku ślub ze skromnym przyjęciem dla najbliższej rodziny (max 20 osób) w tym została zaproszona trójka dzieci 3,5 i 6 lat. Z tym, że te dzieci są dobrze wychowane i na pewno nie będą pluły i krzyczały. Wiem jak się zachowują w takich sytuacjach więc się o to nie martwię. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że 3 latek nie będzie siedział kilka godzin grzecznie słuchając dorosłych ale miejsca do zabawy jest dużo. Znam za to jednego małego "potworka", którego nigdy nie chciałabym mieć na swoim ślubie (ba, nawet na niedzielnym obiedzie!) bo dziecko jest niedopilnowane i źle wychowane, a rodzice albo nie reagują albo wydzierają się na pół miasta.

Odpowiedz
avatar Nulini
14 26

Sama mam dziecko - Anioła, ale absolutnie nie toleruję dzieci na weselach. Na swoje wesele nie zapraszaliśmy dzieci, było to wyraźnie zaznaczone. Oczywiście problemy robiła tylko rodzina męża - bliscy kuzynowie - ale jak to, bez dzieci, bez dzieci to oni nie przyjdą, bo dzieci lubią się bawić na weselach. Bardzo bliska ciotka - MUSIMY zaprosić jej wnusia z jego dziewczyną, bo oni rok później mają wesele i muszą się "pokazać", inaczej ona nie przyjdzie na wesele (pominę, że wnusio wpadł, wziął nogi za pas, żadnego ślubu nie było, a ciotka i tak nie przyszła na imprezę!). Matka chrzestna męża przyszła z całą trzyosobową czeredą, z czego najmłodsza sześciolatka z podwójnym ADHD, miałam dość... Uprzedzając pytania - my niestety nie mogliśmy kazać spadać na drzewo niezadowolonej rodzince, ponieważ to rodzice opłacali gości i teściowie naciskali, że wszyscy muszą być i wszyscy mają być zadowoleni... KOSZMAR!!!

Odpowiedz
avatar CatGirl
12 16

Tak to bywa, gdy się od kogoś kasę bierze. Nie widzę sensu w tym, żeby moi rodzice oplacali moją imprezę i wszystko po to, żeby moja daleka rodzina mogła się nazrec i napić, a potem mnie obgadac albo zepsuć wesele.

Odpowiedz
avatar zielonylis
10 10

@Nulini: "i teściowie naciskali, że wszyscy muszą być i wszyscy mają być zadowoleni...". Wszyscy... oprócz państwa młodych, prawda?

Odpowiedz
avatar mijanou
1 5

@zielonylis: tak to niestety jest. Jeśli rodzice opłacają wesele to para młoda rzadko kiedy ma coś do powiedzenia w kwestii zapraszania gości.

Odpowiedz
avatar komentator555
30 40

Wiedz, że wiele tych zachowań było złośliwych, jakim zerem trzeba być, by kazać parze młodej uważać na swoim pierwszym tańcu, bo tu dzieci są. Jakim zerem trzeba być, by zachęcać dziecko do przerwania tańca. Coś jak panna młoda miałaby miejsca ustąpić starszym paniom. Masakra

Odpowiedz
avatar toomex
0 24

@gorzkimem: Minusujecie gorzkimem, a chodziło tylko o dosyć rażący błąd ortograficzny (lub rzeczowy, zależnie od interpretacji)...

Odpowiedz
avatar Eander
7 13

@toomex: Wszyscy wiedzą o co chodziło @gorzkimem minusują raczej czepianie się. Oczywiście nie zmienia to faktu, że ma on rację.

Odpowiedz
avatar galatea
12 20

No to widzą jak to jest: wydać niemałe pieniądze na jedną imprezę, która i tak okazuje się nie być do końca udaną. Byłam na kilku weselach, żadnego nie wspominam jakoś wyjątkowo, szału nie było na żadnym, żadne nie utkwiło mi szczególnie w pamięci. Nie mam pojęcia skąd się bierze presja robienia weselisk za kilkadziesiąt tysięcy.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
4 4

@galatea: Dla mnie wesela to MASAKRYCZNA NUDA. Jedyne, co mi się podoba, to jedzenie za darmo. A że tańczyć nie umiem, alkoholu nie piję a disco polo nienawidzę, to na weselach cierpię. Ja wesela albo nie zrobię wcale, albo małą imprezę na max. 30 osób, bez "zespołu" ani żadnych wydziwieństw.

Odpowiedz
avatar Morog
14 18

ja tylko nie rozumiem dlaczego ktoś nie powiedział w końcu WON!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 22

Dzieciaki potrafią narobić zamieszania, o taaak... Ale jedno muszę powiedzieć. Jeśli młoda para nie życzyła sobie dzieci na weselu to czy dziecko jest najgrzeczniejsze na świecie czy też małym diabełkiem rodzice powinni dostosować się do decyzji zapraszających i nie brać latorośli z sobą.

Odpowiedz
avatar Latte
10 10

Powiedz mi proszę jak była załatwiona sprawa z miejscem dla tych dzieci? Na ilu weselach byłam i o ilu słyszałam to zawsze trzeba było potwierdzać przybycie - z osobą towarzyszącą czy z dziećmi. Rozumiem, że para młoda nie wiedziała o 7 nadmiarowych gościach i nie zamówiła dla nich jedzenia ani krzeseł. I jak to rozwiązali na miejscu?

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
2 4

@Latte: Od siebie powiem tyle, że niedawno byłam na weselu bliskiej mi osoby i tam sytuacja była taka, że narzeczeni podawali zbliżoną liczbę osób. To, ile koniec końców było nieco się różniło od pierwotnej liczby i dopiero kilka dni po weselu spotykali się młodzi z menadżerem restauracji i płacili za całość (nie licząc zaliczki, którą wpłacili przed weselem). Z dostawieniem miejsc nie było problemu - dobrze wiem, bo sama leciałam z kościoła do restauracji, żeby dorzucić trzy miejsca dla dorosłych ;)

Odpowiedz
avatar Gonzo
5 5

@Latte: w umowie z salą weselną mieli zapis, że w przypadku zwiększenia liczby gości w dniu wesela, płaca cenę wg karty, czyli jak za osobę płacili np. 150, to wg karty restauracyjnej, która obowiązuje w normalne dni, wychodziło ponad 200zł

Odpowiedz
avatar Latte
4 4

Ja jestem ciekawa, bo o ile 3 miejsca to nie duży problem. Zazwyczaj ok 10% potwierdzonych gości nie przychodzi. To nadal jestem ciekawa jak to rozwiązali. Takie maluchy często dostają inne jedzenie. A naprawdę ciężko mi uwierzyć, że inni goście po tym co te dzieciaki wyrabiały to stoją po stronie rodziców a nie młodych...

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
-1 3

@Latte: Jeśli chodzi o dzieci to do lat 13 nie były w ogóle liczone, a dodam, że wesele było robione w znanej sieci hoteli. Nie wiem natomiast jak jest gdzie indziej, ale w niektórych restauracjach podczas imprez nie liczą dzieci do któregoś roku życia podczas rozliczenia.

Odpowiedz
avatar Xenopus
18 20

To już któraś z kolei historia, gdzie łapię się za głowę z myślą: "gdzie są rodzice?". Jeżeli gdzieś wychodzę z mężem i synkiem to ZAWSZE co najmniej jedno z nas pilnuje małego i zajmuje go w razie potrzeby. A bywamy w restauracjach, w kościele, jeździmy pociągami itp. Ostatnio byliśmy w parku linowym (!) i jakoś byliśmy w stanie się świetnie bawić i zająć dzieckiem tak, aby zminimalizować dyskomfort innych. Co więcej we wrześniu jedziemy na ślub szwagra i nie mamy żadnej możliwości zostawić z kimś dziecka. Od razu wiem, że będę na zmianę z babciami siedzieć z małym w pokoju hotelowym i się nim zajmować i jakoś nie widzę w tym problemu (babcie też nie, bo już z nimi obgadaliśmy sytuację). Dlatego w głowie mi się nie mieści jak można własnym dzieckiem obarczać każdego tylko nie siebie.

Odpowiedz
avatar CatGirl
13 15

Także jestem trochę zdziwiona zachowaniem dzieci, na weselach, na których byłam ja albo moi znajomi dzieci naprawdę grzecznie się bawiły i wcale nie trzeba ich bylo zabawiac.

Odpowiedz
avatar no_serious
17 19

Jeżeli zapraszają Cię bez dzieci, nie bierz ich. Naprawdę nie rozumiem głupoty gości. Co nie zmienia faktu, że dzieciaki naprawdę nie wiem skąd wzięte. Jak ostatnio byłam na weselu, to dzieci były i bez szaleństw się obeszło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

Ilekroć byłem na weselach, a na kilku byłem, nigdy dzieciaki nie przeszkadzały w ceremonii, w pierwszym tańcu, nie rzucały się jedzeniem. Współczuję sytuacji, widać młodzi wiedzieli co robią, szkoda że goście się nie dostosowali.

Odpowiedz
avatar mesiaste
4 6

Ja jako berbeć właśnie byłam na weselach kuzynek, kuzynów, ciotek i z opowieści oraz z tego co sama mgliście pamiętam, jak byłam troszkę starsza, to byłam raczej dzieckiem, które szybko na takich imprezach szło spać, a nie szalało po stołach. Generalnie jednak nie rozumiem tego: młodzi wyraźnie zaznaczyli, że dzieci nie, ale jak sądzę, kilka osób nawet nie próbowało szukać opieki dla berbeci, tylko z góry założyli, że a tam, młodzi o tak sobie powiedzieli. Tylko jak już bierzesz dzieciaka pod pachę, to albo nie pij rodzicu i pilnuj pociechy albo zwijaj się wcześniej albo dobrze je wychowaj, ew. combo któregoś z powyższych. A liczenie, że w trakcie wesela ktoś będzie robił za niańkę dla dzieciaków: niech w takim razie uiści dodatkową opłatę młodym albo zatrudni biegającą za nim niańkę na weselu na swój koszt.

Odpowiedz
avatar adela845
11 13

Tak czytałam komentarze i wszystko po prostu rozbija się o podejście rodziców - jeśli rodzice są ogarnięci, nie maja pieluchowego zapalenia mózgu to normalnie zajmą się pociechami, tak,że nie będą one uciążliwe dla osób postronnych na weselu/w restauracji/sklepie itp. A co do zabrania dzieci na wesele gdzie wyraźnie było zaznaczone w zaproszeniu, że wesele bez dzieci - zastanawia mnie dlaczego nie zostali wyproszeniu przy takim zachowaniu dzieci i słabym zainteresowaniu rodziców?

Odpowiedz
avatar Irasiad
0 12

@the: to ja inaczej - ojojoj, jak to dobrze, że maleństwa były na uroczystości. Bez dzieci to nie to samo. Szkoda tylko, że nie było atrakcji dla naszych maleństw no i obowiązkowo noclegu. Totalny brak szacunku i organizacji. Na szczęście dzieciaczki dobrze się bawiły i uratowały całą imprezę.

Odpowiedz
avatar honey515
0 0

@Irasiad: to oczywiście sarkazm ?

Odpowiedz
avatar natalia
-3 23

Mała poprawka "Bo wesele to impreza dla dzieci, nie dla pary młodej, prawda?" - nie, to impreza dla gości. Ogólnie czytając historię mam wrażenie, że wasza rodzina to jakieś bydło. Ile razy byłam na weselach, tyle razy zawsze trafiały się dzieci w różnym wieku, i nigdy nie było podobnych sytuacji. Dzieci czasami rozrabiały, ale wystarczyło im zwrócić uwagę i chociaż przez chwilę był spokój. Nawet lepszy skutek był wtedy, kiedy robiła to obca osoba, niż tylko i wyłącznie rodzice. Nigdy dzieci nie pchały się do młodych podczas ślubu, nigdy nikt nie ciągnął za welon. Nikt nie miał pretensji, że nie ma atrakcji dla dzieci, nie ma noclegu, nie ma czegoś tam. Nigdy zresztą nie było takich udogodnień dla rodzin z dziećmi, nawet jeśli dzieci były na wesele zaproszone i nikt nie robił problemów. Jeśli jakieś dziecko ucierpiało podczas wesela nikt nie miał pretensji do organizatorów. Innymi słowy wasza rodzina to coś zahaczające o patologię, gdzie dzieci się nie wychowuje, dzieci biegają luzem, dorośli to debile i gdzie wymienione przeze mnie opinie nie dotyczą jednostek, a niemal całej rodziny. Jeśli historia jest prawdziwa to współczuję z całego serca. A i trzeba mieć tupet, żeby wypraszać gości z wesela. Jak pisałam na początku, wesele jest dla gości, nie dla pary młodej i zasugerowanie, że goście powinni się zmywać z wesela jest wielkim nietaktem.

Odpowiedz
avatar Irasiad
1 15

@natalia: tak, bo przecież ludzie, którzy nie uszanowali prośby Młodych zachowali się bardzo fair. W stosunku do takich osób trzeba myśleć o kurtuazji...

Odpowiedz
avatar natalia
-5 17

@Irasiad: Nie wiem jeszcze jakich powodów dzieci nie były zaproszone. Jeśli finansowych, to prawdopodobnie nie było problemu, bo pewnie nie było potwierdzenia, że będą dzieci i młodzi za nie nie płacili. Za to ja tu widzę nie oszczędność, a jakąś nienawiść do dzieci. Wyszło na to, że dzieci zepsuły wesele przede wszystkim młodym, którzy chcieli się dobrze bawić. Odkąd pamiętam wesela były imprezami rodzinnymi, a nie wykwintnymi bankietami tylko dla dorosłych. Wesele organizuje się według własnych upodobań i możliwości finansowych, ale biorąc pod uwagę przede wszystkim gości, a nie własne kaprysy.

Odpowiedz
avatar Irasiad
10 14

@natalia: jakie to ma znaczenie, dlaczego nie zostały zaproszone? I dziwisz się, że Młodzi chcieli się dobrze bawić na własnym weselu? :D Są ludzie, którzy po prostu nie lubią dzieci i nie chcą się z nimi użerać, kropka. A kaprysem było właśnie zabranie potomstwa, najprawdopodobniej przez mamunie, które nie mogą przetrawić, że świat nie kręci się wokół ich dzieciaczków. Jeśli jesteś gościem, to ty masz się dostosować, nie odwrotnie.

Odpowiedz
avatar Gonzo
3 9

@natalia: To ja Ci współczuję, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. To nie moja rodzina, a bardzo dobra koleżanka. Żadna jej wina w tym, że rodzice swoich dzieci nie pilnowali i że je w ogóle wzięli mimo braku zaproszenia. Restauracja życzyła sobie za dziecko cenę o 50 zł niższą niż za dorosłego, a przy 15 dzieci, które byłyby zaproszone wychodziło prawie 2 tys. zł. A jak pisałam, młodzi sami za wszystko płacili, a jak Tobie za wesele zapłacili/zapłacą to powodzenia, bo ze swojej kasy byś tak łatwo nie wyskakiwała na dzieci, które podczas takiej imprezy jedzą dużo mniej lub w ogóle nie jedzą.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 sierpnia 2014 o 8:32

avatar Gonzo
7 13

@natalia: Nikt nie sugerował wyproszenia gości, a jedynie zabranie dzieci do domów bądź innego miejsca z dala od wesela. Przypomina-dzieci, których nikt nie zapraszał, więc o jakich gościach mowa? Jakby na Twoje wesele ktoś wziął z ulicy 7 bezdomnych to też byś nie wyprosiła, mimo że musiałabyś zapłacić dodatkową, nieplanowaną kasę i cieszyłabyś się, że świętuje z Tobą więcej ludzi? I nie chciałabyś tych ludzi na weselu?

Odpowiedz
avatar natalia
-4 12

@Gonzo: Nie widzę, żeby w historii było jasne napisane, że dzieci nie zostały zaproszone ze względów finansowych. "Znajomi uprzedzali - na weselu nie zapraszamy dzieci (takich do 15 r.ż.), nie będziemy w stanie zapewnić dzieciom opieki, pokoju by poszły spać, atrakcji. Ja ich rozumiem - dzieci biegają, gdy roznosi się posiłki czy talerze, nie patrzą dookoła siebie, szybko sie nudzą i ciągną rodziców do domu, często uwieszają się przy sukni panny młodej. A rodzice jakby nieobecni lub upojeni alkoholem - nie zwracają uwagi na dzieci. Tak jest często." Tylko ot, nie zapraszamy dzieci, bo będą zawadzać. No naprawdę współczuję komuś tej rodziny, bo na żadnym weselu dzieci nie były problemem, nawet jeśli ktoś nie lubił dzieci to po prostu je olewał, nie musiał się z nimi bawić. I o jakim dopłacaniu mowa? Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś podczas wesela chodził po sali i liczył gości, czy przypadkiem ktoś nie doszedł. Po prostu jeśli dzieci nie były zaproszone, a koniecznie ktoś musiał je wziąć, to nie ma dla niego miejsca, bierz je na kolana i dziel się z nim swoim kotletem i tyle. Wiele razy tak było i nikt z obsługi nie miał nic przeciwko. Po prostu dla mnie to co tam się wydarzyło to jakaś abstrakcja. Ja bym się bała opisywać w taki sposób swoją czy czyjąś rodzinę.

Odpowiedz
avatar pinslip
3 5

@natalia: Młodzi na swoje wesele mogą zapraszać kogo chcą i nikt nie powinien roztrząsać powodów, dla których pewne osoby zostały zaproszone, a inne nie. Czy to były uciążliwe dzieci, czy nielubiana ciotka, czy jeszcze ktoś inny, nie jest tutaj ważne. Zaproszenia nie dostali, więc nie powinni się na weselu zjawiać. Jakoś nikt się nie tłumaczy z tego, ze np. nie zaprosił wujka szwagra od strony cioci Krysi - nie dostał zaproszenia i już i jakby się pojawił na weselu to by było wielkie oburzenie "ale jak tak można, bez zaproszenia?!", ale jak na weselu pojawiły się niezaproszone dzieci, to "no ale co to za problem te kilkoro dzieci". Młodzi mogli dzieci nie lubić, mogli uważać, ze to nie czas i miejsce dla dzieci, mogli chcieć oszczędzić, bo mogli nawet część gości zaprosić z dziećmi, a część bez nich i nic nikomu do tego - ich prawo! To jest ich dzień, a goście mają się z nimi weselić i go razem z nimi przeżywać, a jak się nie podoba, to droga wolna.

Odpowiedz
avatar natalia
-2 4

@pinslip: Ciotka czy wujek to dorosłe osoby, które same o sobie decydują. Dzieci to dzieci, to ich rodzice decydują, czy zabierać je na rodzinną imprezę czy, jeśli mają taką możliwość, lepiej zostawić w domu i się spokojnie bawić. Ja raz zostałam wykluczona z rodziny w taki sposób, że nie zostałam zaproszona na wesele. I nie miałam wtedy 10, 14 lat, a było to całkiem niedawno, byłam już na studiach (młodzi też). Dlaczego tak się stało - nie wiem, nie roztrząsałam tego, ale to dziwne, kiedy się odwołuje spotkanie ze znajomymi, się siedzi w domu, czeka aż młodzi przyjdą prosić na wesele, w końcu przychodzą, dają zaproszenie rodzicom, babci, bratu, siostrze... "Mamy nadzieję, że przybędziecie". I pytanie co robić, pytać "A ja...?", siedzieć i udawać że wszystko jest ok, czy sobie pójść i nie przeszkadzać? Młodzi to nie święte krowy, które mogą sobie robić co chcą, jakieś granice przyzwoitości muszą zachować...

Odpowiedz
avatar honey515
0 0

@natalia: naraziłaś się? nie lubią cię?

Odpowiedz
avatar MalyCzarnyKot
7 7

Tragedia... Byłam na wielu weselach z dziecmi, ale w życiu takich cyrków nie widziałam. Tak samo nie było żadnych klaunów, żadnych animatorów ani pokojów dla dzieci, po prostu dziecmi zajmowali sie rodzice czy dziadkowie i rzeczywiście było pociesznie. W tej historii widac jak bardzo rodzice mają je gdzieś i liczą, że ktoś się zajmie ich bachorami a oni będą się fajnie bawic. Żenada

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

I oczywiście nie było ANI JEDNEGO dobrze wychowanego dziecka? I ani jednego rodzica, który ogarnąłby swoją latorośl? Moim zdaniem mocno przesadzone, chyba że tyle się pozmieniało w ciągu tych 2 lat kiedy nie byłam na weselach... Z drugiej strony, ja jako mały dzieciak szybko się nudziłam i po godzinie zabawy zasypiałam, a muzyka niech gra, mi to nie przeszkadza :D

Odpowiedz
avatar natalia
-1 7

@Hypnos: I oczywiście mimo, że niektórzy uszanowali wolę młodych i nie wzięli dzieci lub nie przyszli, to w kościele i tak było 7 dzieci 3-6 lat. To naprawdę rozmnożona rodzina! Ile razy byłam na weselach, mniejszych i większych, to nawet na tym największym na 300 osób, gdzie dzieci były zapraszane, tyle dzieci nie było. Może 10 było, ale w przedziale 0-10 lat.

Odpowiedz
avatar Gonzo
3 7

@Hypnos: Ja nie widziałam. Pewnie zostały w domu z opiekunką, babcią itp. Rodzice panny młodej mają w sumie 9 rodzeństwa, każde z nich ma min. 2 dzieci to już 18 sióstr bądź braci ciotecznych, jeśli chociaż połowa z nich ma dziecko to dzieci robi się 9. Ja także byłam na weselach, gdzie dzieci albo były do 21-22 i rodzice je odwozili lub dzieciom organizowali miejsce do spania, byłam na weselu, gdzie dzieci znudzone znalazły sobie zabawę dość niebezpieczną, ale odpowiedzialni rodzice przemówili im do rozsądku i mieli dzieci na oku. Tutaj zabrakło rozsądku rodziców. Bo nie można winić dzieci, które do końca jeszcze nie wiedzą co wolno, a czego nie. I jeśli rodzice im tego nie uświadamiają, a tylko zachęcają do głupich zachowań (sytuacja z tańcem pary młodej), to nie ma się co dziwić, że te dzieci gdy dorosną będa czuły się bezkarnie.

Odpowiedz
avatar mijanou
6 6

To były dzikie dzieci :D W parze z nieodpowiedzialnymi rodzicami to mieszanka wybuchowa. Nie mam nic do obecności dzieci na weselach, ale trzeba też uszanować życzenia mlodej pary by dzieci nie przyprowadzać.

Odpowiedz
avatar justine
-3 19

Chyba zawsze tak jest, kiedy zaczyna się od dyskryminacji, a później narzeka na to, że i "nas" dyskryminują. Moim zdaniem powiedzenie komuś, żeby nie przychodził bez dziecka, to tak jak powiedzenie "słuchaj, ale nie bierz swojej siostry, bo ona jest na wózku inwalidzkim i może przypadkiem przejechać po mojej sukni ślubnej". Może straszne porównanie, ale czy na pewno? Dyskryminacja zawsze jest dyskryminacją. Nieważne, czy dotyczy dzieci, osoby chorej, osoby z psem (bo co jakby ktoś był niewidomy i miał psa przewodnika? Niech nie przychodzi, bo to wesele, a nie szpital? A poza tym i tak nic nie zobaczy?), to jest dyskryminacja. I jasne, nieposłuchanie woli Młodej Pary to też dyskryminacja, jednak może była w stylu "oko za oko"? Tylko wtedy bym zrozumiała milion dziwnych przypadków od rozbicia pierwszego tańca do wybicia zębów. Mam gigantyczną rodzinę, chociaż słowo "gigantyczna" jest zbyt małe, by ją opisać. Byłam na wielu weselach. Nigdy żadne dziecko tak się nie zachowało. Nigdy! Mam tylko nadzieję, że za x lat, jak Para Młoda będzie miała dzieci, historia się powtórzy i ktoś z odrazą im powie, że ich ukochane dziecko w sumie albo ma zostać gdzieś, albo mają się z nim nie pokazywać :) ciekawe jak wtedy zareagują, kiedy ich ukochany skarbuś w oczach innej osoby będzie niepotrzebnym czymś, czego ma nie być. Tragedia na wagę światową, już to przewiduję, ha ha! :) A dyskryminacji nadal nie popieram i zawsze podkreślę, że jest zła i jakoś się odbije na pewnym etapie życia. :) Tu chyba nawet bardzo szybko i dobrze, a co!

Odpowiedz
avatar Gonzo
5 17

@justine: Kolejna matka Polka, która poza dzieckiem nie widzi niczego. A w dodatku zawistna, podła i życzy złego. Nowa odmiana czy co? Ja, mimo że mam dziecko, w życiu bym nawet nie pomyślała, że mogę z nim iść na imprezę, gdzie: a) się pije alkohol b) ludzie są często nieuważni c) ludzie chcą się wyluzować i bawić d) roznosi się gorące potrawy, a dzieci przez nieuwagę mogą wpaść na taką osobę i narobić sobie i innym biedy. I nie znaczy to, że nie kocham dziecka. Po prostu jedną noc na 150 mogę wyjść z domu bez dziecka, nie czuję dyskomfortu. Oczywiście tęsknię, ale bez przesady. Na weselu ludzie chcą się dobrze bawić, może nie chcą, by dzieci widziały pewne zachowania dorosłych. A państwo mlodzi nie chcą, by o 22 goście masowo wyszli, bo im dzieci płaczą, że do domu, spać, że już mają dość. Porównania do osób niepełnosprawnych są megasłabe, odpuść sobie bo chyba nie miałaś nigdy styczności na co dzień z takimi ludźmi. Brałaś ślub? Będziesz brała? A co jeśli jakiejś dziewczynie zamarzy się pójść w białej, długiej sukience na wesele? Powiesz-nie ma sprawy, przychodź, możesz nawet w sukni ślubnej. Raczej nie. Ale już nie nazwiesz tego dyskryminacją. Tylko powiesz, że takie zachowanie byłoby w złym tonie itp. Nie znasz ludzi-nie oceniaj, nie wiesz jak się zachowają. Ja wiem, na pewno uszanują decyzję innych, a raczej dziecka nie wezmą na wesele, bo mają takie samo podejście jak ja do dzieci na weselu. Jak chcesz się wyżyć, proponuję gdzieś, gdzie anonimowa nie jesteś, ciekawe czy tak łatwo przyjdzie Ci mówienie o dyskryminacji. A moze sama byłaś dyskryminowana (tusza? wygląd? wzrost?) i teraz chciałabyś odbić te wszystkie piłecki z lat mlodości/dzieciństwa? A tak poza tym wszystkim, w sytuacji nie chodziło o piekielność młodych, ale o piekielność rodziców, którzy nie szanowali decyzji. Czytamy ze zrozumieniem, nie umiemy? Podstawówka!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2014 o 8:49

avatar natalia
-4 14

@Gonzo: Boję się wyobrażać sobie, na jakich ty weselach bywałaś, że wolałabyś nie brać dziecka na wesele, żeby nie widziało niektórych zachowań dorosłych. "A tak poza tym wszystkim, w sytuacji nie chodziło o piekielność młodych, ale o piekielność rodziców, którzy nie szanowali decyzji. Czytamy ze zrozumieniem, nie umiemy? Podstawówka!" Problem w tym, że to chyba jednak młodzi byli tu bardziej piekielni. I jeśli pojawiło się tyle komentarzy na ten temat, a ty dalej nie potrafisz tego zrozumieć to "Podstawówka!". Goście mogą uszanować decyzję dotyczącą ubioru, prezentów i innych rzeczy, nawet najgłupszych, typu pod kościołem ustawiamy się w wielki napis "seks" i robimy zdjęcie, ale niezapraszanie na wesele rodziny w jakimś tam przedziale wiekowym było bardzo niestosowne. Rozumiem uprzedzić, że dla dziecka nie będzie opłaconego miejsca, bo nas po prostu nie stać, ale mówić, żeby go w ogóle nie brać, bo dzieci to zło, jest bardzo nie w porządku.

Odpowiedz
avatar hola
-1 11

@Gonzo: Te twoje wypunktowanie dotyczy ludzi, a nadmieniam, że dzieci to też ludzie... Jasnym jest, że ktoś nie podporządkował się woli Państwa Młodych, to przykre, fakt. Jednak bardziej przykrym jest nakładanie takich ograniczeń na zaproszonych gosci. Nawet niekulturalne troszkę. Wybieranie, kto z danej rodziny pójdzie. Wszyscy piszący komentarze zapomnieli chyba, że dzieci są elementem świata, kultury, a przede wszystkim rodziny. A tu na rodzinną uroczystość się ich nie zaprasza, bo tak wygodniej. Ale to też współczesny świat wypaczył sens wesela i ślubu. Ma być wszystko doskonale, a że dzieci doskonałe nie są, to wiadomo - ich się nie zaprasza... I tak na marginesie - dzieci należą do rodziców i jeżeli rodzice zdecydują, że zabierają dzieci ze sobą (kiedy sa proszone) to wiadomym jest, że ich pilnują, bo to ich obowiązek. Zachowania opisane w histroii swiadczą, że te dzieci są po prostu niewychowane. To jeszcze bardziej przykre. najpierw wychowujemy dzieci w aktualnych trendach wychowawczych, potem zamykamy je w domu, bo okazuje się, że nigdzie nie potrafią się zachować. Ba, nawet niektóre mamy podpisują się pod trendem, że z dziećmi to tylko w miejsca specjalnie ku temu wyznaczone. Przykre

Odpowiedz
avatar justine
-1 11

@Gonzo: A błąd, dziecka nie mam! :) Kolejny błąd- bliski przyjaciel mojej rodziny jest niepełnosprawny, z psem przewodnikiem i wiesz co? Był na weselu. Z psem. Obaj bawili się świetnie, pies nawet był atrakcją dzieci. I nie, nikt sobie nie wybił zębów, a pies/dziecko nie przeszkodziło Młodej Parze w wykonywaniu pierwszego tańca. Śmieję się na głos czytając ten komentarz, bo właśnie to ja jestem osobą, która broni dyskryminowanych, a nie dyskryminuję tu nikogo, a na dodatek teraz dzięki Tobie mam poprawiony humor. Pokaż mi fragment, w którym to ja się wyżyłam. Później natomiast przeczytaj swój komentarz i na czerwono zaznacz ataki na mnie- anonimową osobę, której nie znasz. Gdybym miała określić siebie na jego podstawie byłabym grubą matką polką, która bierze swoje dzieci tam, gdzie jest alkohol, jest stara i nie umie czytać. Błąd. Czytać umiem i zauważyłam po prostu więcej, niż jedną piekielność. Wiem, w Polsce dążymy do tego, by wszystko było pod klucz odpowiedzi, jednak uwierz, w każdym tekście, historii i życiu jest więcej, niż "czarne i białe". Ja tu zauważyłam po prostu zielone i okej, niektórych może to szokować, może sprawić, że w ich oczach będę zakompleksioną starą (grubą, brzydką itp) kobietą- w porządku. Masz prawo do takiej opinii. Ja, jako dziecko bywałam na weselach- nie mam tragicznych wspomnień i raczej nikt dzisiaj mi tego nie wypomina, szok, co? Kilka lat temu, kiedy miałam może 19 czy 20 lat zostałam zaproszona przez jakąś kuzynkę na wesele- bez rodziców. Wyraźnie zaznaczyli, że "wiesz, bo my chcemy imprezę dla młodych, bo starzy to siedzą i nie tańczą", zaśmiałam się i tyle, bo z jakiego powodu ktokolwiek ma być wykluczany z rodzinnej imprezy? Przy takim myśleniu na chrzciny będą zapraszane jedynie dzieci 0-3, na komunie 6-8 i tak dalej. A wszystko to jest taką samą imprezą rodzinną! I jasne, dyskryminacja i za tym będę stała. Dyskryminacja w drugą stronę (bo czytać tez umiem)- ludzie pomimo prośby przyszli z dziećmi. To działa w dwie strony, tak jak pisałam już w moim poprzednim komentarzu (który CHYBA czytałaś, bo nie jestem pewna po Twojej uroczej odpowiedzi...). A poza tym, przepraszam, przyczepię się do tego fragmentu: "Na weselu ludzie chcą się dobrze bawić, może nie chcą, by dzieci widziały pewne zachowania dorosłych. A państwo mlodzi nie chcą, by o 22 goście masowo wyszli, bo im dzieci płaczą, że do domu, spać, że już mają dość. " Czyli jak rodzice zostawią dzieci pod opieką, to nie wyjdą masowo o 22? Moim zdaniem nawet wcześniej, bo chyba mało kto na przykład (zakładając, że jest to wesele rodzinne i babcie/ciotki na nim też są) chce wydać pieniądze na prezent, wyjazd i dodatkowo na 12 godzin pracy opiekunki, prawda? A druga sprawa, naprawdę, naprawdę, możesz mi wierzyć, możesz nie wierzyć.... na żadnym weselu nie widziałam tak strasznych scen, których by się dziecko przestraszyło lub które by je zgorszyło. Przecież to wesele, a nie impreza w klubie, prawda? Chyba, może od kilku miesięcy bardzo dużo się zmieniło i coś mnie ominęło? Cóż, tyle gwoli anonimowego wyżycia się na ludziach, odbicia sobie lat poniżania i nowej formy macierzyństwa, którą propaguję. :) Ach, cytując kogoś... "Nie znasz ludzi-nie oceniaj" :)

Odpowiedz
avatar Alien
3 7

@justine: "Mam tylko nadzieję, że za x lat, jak Para Młoda będzie miała dzieci, historia się powtórzy i ktoś z odrazą im powie, że ich ukochane dziecko w sumie albo ma zostać gdzieś, albo mają się z nim nie pokazywać :) ciekawe jak wtedy zareagują, kiedy ich ukochany skarbuś w oczach innej osoby będzie niepotrzebnym czymś, czego ma nie być. Tragedia na wagę światową, już to przewiduję, ha ha! :)" Przewidujesz, powiadasz? Tarot, fusy, czy szklana kula? A może nie wzięliby dziecka nawet gdyby mieli taką możliwość? Bo chcieliby się na luzie napić, pogadać, potańczyć, a nie tylko rozglądać się na wszystkie strony, czy "ukochany skarbuś" przypadkiem nie wbija sobie właśnie widelca w oko czy coś. Ja tu żadnej dyskryminacji nie widzę. Jest milion możliwych powodów, czemu ci ludzie nie chcieli na weselu dzieci. Może znali te dzieci z innej imprezy rodzinnej i wiedzieli, do czego są zdolne. Może nie chcieli czuć się odpowiedzialni, jakby jakiemuś dziecku się stała krzywda. Może lokal nie był przystosowany do obecności dzieci (np. były tam jakieś szklane ozdoby). Poza tym, uważam, że na własną imprezę za którą płacę mogę sobie zaprosić lub nie zapraszać kogo mi się żywnie podoba, end of story.

Odpowiedz
avatar natalia
-2 6

@Alien: Powalił mnie argument o nieprzystosowaniu lokalu do obecności dzieci i szklanych ozdobach. Bo wszędzie indziej, gdzie przebywają dzieci, nie ma szkła. Plastikowe kubki i sztućce... A nie, tylko łyżki, bo plastikowym widelcem i nożem też można krzywdę zrobić. Generalnie traktujmy dzieci jak zwierzęta, zamknijmy je w domu, nie zabierajmy do ludzi, bo sobie albo komuś krzywdę zrobią, a potem dziwmy się, że... zachowują się jak zwierzęta. "Poza tym, uważam, że na własną imprezę za którą płacę mogę sobie zaprosić lub nie zapraszać kogo mi się żywnie podoba, end of story." Tak, na swoją imprezę możesz zaprosić sobie kogo chcesz, tylko trzeba się liczyć właśnie z tym, że ktoś będzie niezadowolony, ktoś zrobi coś na złość, ktoś poczuje się urażony. A wtedy można mieć pretensje tylko do samego siebie. "A może nie wzięliby dziecka nawet gdyby mieli taką możliwość? Bo chcieliby się na luzie napić, pogadać, potańczyć, a nie tylko rozglądać się na wszystkie strony, czy "ukochany skarbuś" przypadkiem nie wbija sobie właśnie widelca w oko czy coś." Nie każdy ma możliwość nie brania dziecka na każde wesele. Czasami babcia dziecka też idzie na wesele, a mało kiedy ktoś ze znajomych jest chętny do pilnowania przez całą noc, nie zawsze stać na nianię. Mi byłoby przykro, gdybym jako jedna z nielicznych z rodziny nie mogła iść na wesele do kogoś z bliskiej rodziny bo mam dziecko. Wolałabym je wziąć ze sobą i biegać za nim, ale złożyć życzenia młodej parze i spotkać się z rodziną niż siedzieć w domu z dzieckiem.

Odpowiedz
avatar justine
-3 3

@Alien: Ojej, widzę, że cytujesz i potem komentujesz coś, czego nie czytasz... "Mam nadzieję" wcale nie znaczy, że coś się stanie! Ja nawet nie napisałam, że "Pewnie za kilka lat będzie tak, że...", tylko, ze mam nadzieję. Karma. Ktoś robi coś i mam nadzieję, że później na swojej skórze się przekona jak to jest. Nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe, ale w drugą stronę.:) Więc nie, nie przewiduję, nigdzie tego nie napisałam. Chyba że komentarz odnosi się do czegoś, co nie jest zacytowane, a wtedy kierunek podstawówka i zasady cytowania i takie tam. Przepraszam, ale kiedy cytuję Mickiewicza, to nie piszę komentarza do podobnej treści w wierszu Tuwima :) Mieć nadzieję i ciekawość, to nie przewidywać. Moim zdaniem gwóźdź tkwi w wychowaniu... Bo masz rację, jeżeli skarbuś na weselu pierwszy raz widzi widelec, łyżkę, talerz, ludzi, sukienki, schody itp... To faktycznie, zagrożenie śmiercią tkwi na każdym kroku. "Łoł, co to, włożę sobie w oko!". Kurczę, moim zdaniem dzieci nie są głupie, ale chyba się po prostu wychowywałam w innym środowisku :D Nigdy nie widziałam dziecka z widelcem w oku na weselu, ale dlatego, okej, masz rację, jeżeli masz takie lub doświadczenia, w porządku- żadnych dzieci NIGDZIE. :) Tylko nadal czekam, aż ktoś kogoś nie zaprosi "Bo chcemy tylko ładnych ludzi" "chcemy tylko szczupłych, a Ty jesteś za gruba, więc sorry, nie przychodzisz- nasza impreza, nasze zasady" :)))) oj jak się wszystko odwróci...:) Brak dyskryminacji, można, moja impreza i moje zasady. Tylko bogaci, młodzi, szczupli i piękni.:) A ja w takim świecie nie lubię żyć, bo moim zdaniem wszyscy są równi. I tyle. Widocznie mam tragiczny punkt widzenia. Może to wynika z braku traumy i braku widoku dziecka z widelcem w oku na weselu. Chyba tak.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
1 1

@hola: moze panna mloda wiedziala, jacy NIEODPOWIEDZIALNY sa rodzice tych rozbestwionych dzieci i innym, zaproszonyum gościom, chciala oszczędzić tej przykrości i dlatego nie zaprosila tych konkretnych dzieci, bo wiedziala, jakie z nich urwisY? No coz , nie chcialabym , zeby dziecko z rodziny widzialo chocby , jak sie potykam w dlugiej sukni po jednym kieliszku, bo to nie widoki dla dzieci, no ale niektórzy to przy dzieciach i seks uprawiają pod koldra, w ramach" niech się dziecko zycia uczy"

Odpowiedz
avatar marra
1 9

Zgadzam się z przedmówcami, byłam na kilku weselach i zawsze były dzieci, nigdy nie działy się takie rzeczy jak opisane w historii, owszem szalały, tańczyły i bawiły się-jak to dzieci, zwykle potem zasypiały na pierwszym lepszym krześle bądź sofie w holu. Poza tym nie wyobrażam sobie żeby osoba na której obecności bardzo mi zależy, nie przyszła tylko dlatego, że nie ma z kim zostawić np. 5 letniego dziecka.

Odpowiedz
avatar natalia
-2 12

@marra: Wniosek? Młodzi robili wesele tylko i wyłącznie dla siebie, miało być ładnie, elegancko i wygodnie przede wszystkim im, a że dzieci nie są eleganckie i wygodne to nie zaprosili dzieci, a że ktoś z tego powodu mógł poczuć się urażony lub nie mógł przyjść, to guzik ich obchodziło, goście byli tylko dla ozdoby. Pewnie trochę wyolbrzymiam, ale jak dla mnie to młodzi wykazali nadzwyczaj egoistyczną postawę.

Odpowiedz
avatar kokomando
0 4

Wywalić dzieciakom z buta w morde to by sie może uspokoili.

Odpowiedz
avatar marra
-2 4

@kokomando: Tobie też by się przydało-profilaktycznie.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 3

To nie wiem co to są za dzieci, czy rodzice takich małych dzieci. Byłem na kilku weselach, gdzie było kilkoro dzieci w wieku 2-7 lat i problemu z dziećmi nie było. Ta terenie restauracji i na ogrodzonym terenie wokół restauracji nie było niczego czym dzieci mogłyby się zająć, a jakoś był spokój. W kościele żadne dziecko nie przeszkadzał (no może poza cichymi pytaniami typu "a czemu ciocia jest w białej sukni"), a na weselu dzieci też zajmowały się raczej sobą.

Odpowiedz
avatar panna_s
0 2

Wziąć i zaj*bać, nic więcej..

Odpowiedz
avatar Vege
3 3

Problem tu jest z jakąś dziwną postawą rodziców tych dzieci - byli informowani, że nie będzie pokoju atrakcji, itd. W tym momencie zabierając dzieci mają świadomość, że to na nich spoczywa obowiązek zapewnienia kontroli, opieki i bezpieczeństwa. Absurdalne są dla mnie argumenty, że nie ma klauna, pokoju i że orkiestra ma zorganizować zabawę dla dzieci - jakieś durne i bezpodstawne zrzucanie odpowiedzialności na innych.

Odpowiedz
avatar katarzyna
0 2

Slub a wesele to co innego, czesto tez inni goscie. Nie mialabym pretensji, ze ktos do kosciola przyszedl z dzieciakiem.

Odpowiedz
avatar honey515
1 1

@katarzyna:oczywiście,gdyby siedziało na doopie i nie latało z wrzaskiem po kosciele

Odpowiedz
avatar dorcio
1 1

Co to za dzieci i co za rodzice...,współczuję. My robiliśmy wesele bez noclegów, niektórzy przyszli z dziećmi i nie robili problemów, a sala weselna była dość daleko, na zadupiu można powiedzieć ...

Odpowiedz
avatar praline
3 3

Historia dla mnie iście piekielna, ponieważ jestem zdania, że wesele powinno być dla pary młodej - z DJ/kapelą grającą muzykę taką, jaką para młoda sobie wymarzyła, a nie z grajkami disco polo, by babcie pląsały do "majteczek w kropeczki" czy "córki rybaka", z towarzystwem takim, jakim chce (na przykład bez ciotki kuzynki siostry babci) i gdzie chce (mały, kameralny klub zamiast sali w domu kultury). Para młoda nie chce, by ich impreza zamieniła się w kinderbal, to dzieci nie zaprasza, i powinno się to uszanować.

Odpowiedz
avatar honey515
0 0

@praline: dokładnie!tak powinno być!

Odpowiedz
Udostępnij