Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Coś o dawaniu rąk i łokci. Mieliśmy, ta znaczy ja i mój…

Coś o dawaniu rąk i łokci.
Mieliśmy, ta znaczy ja i mój mąż, samochód. Nie był nowy. Do pełnoletności trochę mu brakowało, ale w wieku gimnazjalnym już był. Czasem coś się w nim psuło, trafiał na warsztat, palił sporo (bo to spory samochód był), ale jeździł.

Jakiś czas wcześniej moi teściowie w dosyć burzliwych okolicznościach stracili swój - jeszcze starszy - samochód, a wiadomo, że to rzecz bardzo wygodna i kto miał i się przyzwyczaił, to łatwo się nie odzwyczai. Zaczęli myśleć o nowym. No nie fabrycznie nowym, bo emerytów nie bardzo na to stać.

Nam trafiła się okazja zakupu nieco krócej używanego samochodu, więc staruszka mieliśmy "na zbyciu". Mało tego, postanowiliśmy teściom go sprezentować.
Mówiłam mężowi, żeby dał go tak jak stoi, ojciec oddałby do wybranego przez siebie warsztatu. Ojciec przekonał męża, że on nie zna żadnego warsztatu, zapłaci za naprawę, samochód chce sprawny.

Oddaliśmy pojazd tam, gdzie dotąd był zawsze robiony, pan przyłożył się, przygotował samochód na badanie techniczne, bo akurat był termin, więc wszystkie rzeczy odpowiedzialne za bezpieczeństwo jazdy, do tego jeszcze przeżarta rdzą blacharka, wszystko odstawione elegancko, przegląd przebiegł bez zarzutu. Jedno "ale" - to jest stary samochód, zrobienie WSZYSTKIEGO przekroczyłoby wartość samochodu, więc za jakiś czas muszą wyjść inne usterki. Teść zapłacił, samochód mu zawieźliśmy, jeździł jak trzeba, przekazaliśmy umowę darowizny i wszystkie dokumenty, mój mąż opowiedział o wszystkich usterkach i możliwościach. Wszyscy wyglądali na zadowolonych.

Minęło kilka miesięcy. I się zaczęło.

Okazało się, że samochodem teść nie jeździ, bo się boi, na jakimś warsztacie (jednak warsztat się znalazł) wykazano mu 15 usterek (nie wiem jakich i jak istotnych), tamten fachowiec wziął pieniądze za nic, i w ogóle to on najchętniej by nam ten samochód oddał. Od oszustów wyzwał nas, jak okazało się, że ubezpieczyciel upomniał się o pieniądze, a przecież samochód ubezpieczony był do października. Jak mogliśmy za ubezpieczenie płacić w ratach, bo on teraz musi dopłacić. No cóż, nie wiedział, że i tak musiałby zapłacić, jako nowy właściciel? Ja umowę z ubezpieczycielem rozwiązałam.

Każda rozmowa z teściami (bo teściowa też ma swoje do powiedzenia) dotyczy głównie strasznego przekrętu, jaki zrobiliśmy dając im samochód, każąc płacić za naprawę i ubezpieczenie.
Wiem jak to załatwić - więcej nic nie dostaną.

rodzina

by myscha
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Zeus_Gromowladny
26 30

Niektórym nie dogodzisz. Daj im 100 tysięcy złotych w prezencie to zaraz oplują cię, że nie 110 tysięcy.

Odpowiedz
avatar Bydle
1 33

Jak brzmiało to powiedzenie o miękkim sercu i twardej sempiternie? 1. nie przegląd rejestracyjny, a badanie techniczne. (to tak samo różne rzeczy jak sukienka i spódnica, szminka i szmizjerka czy zalotka i zalotnik :-)) 2. miałaś rację; rzecz się daje jaką ona jest, oczywiście po umyciu. 3. z rodziną, to na zdjęciu najlepiej...

Odpowiedz
avatar myscha
6 8

@Bydle: Racja z przeglądem, poprawiłam.

Odpowiedz
avatar munitalp
2 6

@Bydle: ad.3 najlepiej na zdjęciu i to ustawiać się w środku, mniejsze ryzyko wycięcia :)

Odpowiedz
avatar Bydle
2 18

@munitalp: :-))) O tym nie pomyślałem, choć zazwyczaj na zdjęciach robię za oś symetrii.

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
5 5

@munitalp: W dobie photoshopu to i środek ci nie pomoże.

Odpowiedz
avatar pandora153
16 16

Szkoda tylko waszych nerwów. To jak teściu chce oddać to bierzcie z powrotem, może uda się sprzedać.

Odpowiedz
avatar myscha
7 9

@pandora153: Ale pieniądze, które włożył, to chciałby też odzyskać.

Odpowiedz
avatar Bydle
11 27

@myscha: To typowe dla piekielności: „...panie, dostałem za darmo, więc ktoś musi mi oddać pieniądze, bo inaczej będę stratny!...”

Odpowiedz
avatar chiacchierona
15 19

@myscha: Ale jakby się udało samochód sprzedać, teściowi jego wkład w naprawy oddać i jeszcze coś by zostało to też byłby wrzask. Czemu sam nie pomyśli żeby sprzedać?

Odpowiedz
avatar pasia251
1 1

@myscha: sprawdźcie ile kosztuje doba w wypożyczalni i mu policzcie razy ilość dni, przez które samochód użytkował... pewnie się jeszcze okaże, że powinien dopłacić ;)

Odpowiedz
avatar j3sion
7 13

Nie oddaje się rodzinie nic za darmo, było wiele historii jak ktoś chciał oddać meble, książki i sprzęt agd za darmo. Budzi to tylko postawę roszczeniową, bo jak jest za darmo i ja to otrzymuję to mi się należy. Z rodziną jest jeszcze gorzej, bo stykasz się z nimi często i jak coś będzie nie tak to wypomną za każdym razem. Lepiej było sprzedać za 500 zł na złom i kłopot z głowy.

Odpowiedz
avatar mesiaste
6 10

Nawet jakbyście oddali za darmo i dopłacili, to byłby pisk. Nie wiem na co liczyli teściowe, że oddacie i jeszcze będziecie im dokładać pieniądze do ubezpieczenia czy dodatkowe przeglądu? no bez żartów.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
12 12

@myscha: ostatnie zdanie jest najistotniejsze w historii. Tego się trzymajcie :-) Oni by pewnie chcieli żeby jeszcze do paliwa im dokładać :-)

Odpowiedz
avatar mesiaste
6 6

@Jasiek5: to tak sobie teraz myślę, czy bardziej nie opłacałoby się oddać auto komuś obcemu, miałby więcej pożytku i wdzięczności dla darczyńców.

Odpowiedz
avatar Bydle
10 14

@mesiaste: „czy bardziej nie opłacałoby się oddać auto komuś obcemu” Sprzedać. Darowiznę właśnie omawiamy. :-)

Odpowiedz
avatar mesiaste
4 4

@Bydle: no to sprzedać :P nawet najmniejszym kosztem :P

Odpowiedz
avatar Karl
1 11

a teściowa na mietle to już zapomniała jak się lata?! naklejkę "wal śmiało-samochód teściowej" nakleili?

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 4

Może teściom zdawało się, że oddacie im ten "nowszy" samochód i teraz się odgrywają ze złości.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 6

Jeden z moich "pociotków" ma żelazna zasadę. NIGDY nie sprzeda swojego samochodu nikomu w rodzinie, żadnemu znajomemu, ani nawet znajomemu znajomego. Wyjaśnił mi to tak. "Każdy używany samochód ma jakieś wady. Gdybym go chciał sprzedać tobie - musiałbym ci o nich powiedzieć, bo prędzej, później wylezą i przylecisz z pretensją. Zatem musiałbym również zjechać z ceny. A i tak przylecisz z pretensją, jeśli za chwilę dupnie coś, co do tej pory było sprawne i powiesz, że przepłaciłaś, bo wcisnąłem ci rzęcha. Po co mam z przyjaciół robić sobie wrogów?" Mądry człowiek. Tu sytuacja jest nieco inna, bo pojazd darmowy, ale wszystko inne pasuje, jak ulał...

Odpowiedz
avatar mijanou
3 7

@Armagedon: wszystko zależy od człowieka. Ja swoje poprzednie autko kupiłam od koleżanki. Koleżanka jasno powiedziała: "wskaż mechanika, pojedziemy obie do wskazanego przez Ciebie warsztatu i niech go przepatrzy z dołu do góry, żebyś miała pewność, co kupujesz". Cena była sprawiedliwa, nie obdarła mnie ze skóry ani nie narzekała, że ja ją obdarłam w imię koleżeństwa. I nigdy nie miałyśmy do siebie żadnych żali i wątów a koleżankujemy się do dziś.

Odpowiedz
avatar zyxxx
3 3

@Armagedon: Ja i tak sprzedając samochód mówiłem kupującemu o wszystkich znanych mi wadach. I nie ja jeden - chociaż pewnie ukrywanie wad sprzedawanego towaru jest bardziej powszechne, a na pewno bardziej opłacalne, to nie uważam żeby było powodem do dumy. Natomiast z drugą częścią wypowiedzi się zgadzam. To że coś jest w samochodzie sprawne w wieku 15 lat nie oznacza, że będzie nadal sprawne w wieku 15 lat i 3 miesięcy. Niby jest to oczywiste, ale nie dla każdego, więc po co robić sobie wrogów.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 6

Wiesz, jak darmowe, to zawsze można wybrzydzać. Gdyby sami mieli zapłacić choćby za mechanika (niechby sami go wskazali) przed darowizną to mniej by wybrzydzali. A tak,to "daj kurze grzędę, jeszcze wyżej siędę".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 sierpnia 2014 o 7:58

avatar dodolinka
-2 4

Zalezy od człowieka... siostra męża dostala od nas samochód - pełnoletni. Teść sprawdził i ew.usterki ponaprawial, ubezpieczenie jeszcze ponad pół roku ważne. Z miesiąc się zastanawiala czy wziąć, bo ubezpieczenie potem drogie itp (do pracy dojeżdżala autem od swojego teścia, takim zapasowym starym trupem, ktorym jeździł jeszcze jej szwagier, no a że blizsza koszula cialu, tamten mlody szczyl to wiadomo kto realnie z auta korzystal ). Ale auto przyjęła, bo fajnie sie prowadzi, male, zwinne, niedużo pali. Pojezdzila że trzy lata, no ale blacha pordzewiala, naprawić się nie oplaca. W międzyczasie jej siostra zmieniała auto, dekade mlodsze, brakowalo jej 2.5 tys do wymarzonego. Proponowana siostrze sprzedaż. Nie chciała. Drogo? Wiedziała, że jej trup się sypie. W końcu tamta sprzedala gostkowi za 3.5 tysia- facet zadowolony, auto zadbane. A bohaterce autko odmowilo posluszenstwa. Tesc tamto wspólne w międzyczasie sprzedal, do pracy 40 km - więc wstaje o czwartej w szpilkach i popierdziela na pociag :) ale chociaż na zlomowaniu zarobila ...

Odpowiedz
avatar Boozar
-2 2

Niestety zdanie o wypowiedzeniu przez autora historii ubezpieczenia po darowiźnie samochodu jest nieprawdziwe. W Polsce sprzedający/darczyńca nie ma takiej możliwości. Jesli to w historii jest zmyślone to co z resztą ?

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

no tym ubepieczeniem to akurat nie do konca tak. sprzedajesz samochod, ubezpieczenie przechodzi na nabywce, ty nie masz do gadania nic w tej kwestii, nabywca moze przejac, moze zrezygnowac. gdy przejmie, a ty placilas w ratach, to musi doplacic kwote brakujaca do konca- rekalkulacja lub bez, zaleze od TU, jesli zrezygnuje, to twoja ewentualna 'nadplata' wraca do ciebie. i tyle TU wystawia aneks na nabywce, ty nie koncyzs zwypowiedzenia z momentem sprzedazy

Odpowiedz
Udostępnij