Moja koleżanka nauczycielka miała w ubiegłym roku szkolnym problemy w pracy. Jedna z mam napisała na nią skargę do dyrekcji.
Skarga dotyczyła rozmowy koleżanki z ojcem dziecka, z którym piekielna się rozwiodła. Ojciec nie ma odebranych praw rodzicielskich, zatem wg prawa należy mu udzielać wszelkich informacji na temat jego dziecka. Piekielna jednak nie może tego pojąć. Stwierdziła, że sobie tego nie życzy i że ma być tak, jak ona powie. Postraszyła sądem.
Dyrekcja była jednak po stronie koleżanki (prawo zresztą też). Mamuśka dostała szału. Oczekiwała od dyrekcji surowego ukarania nauczycielki, może nawet zwolnienia. Rzuciła złowieszczo, że ona tak tego nie zostawi i wyszła.
Jej następnym krokiem było napisanie skargi do kuratorium oświaty.
Finał tej sprawy na pewno nie będzie zgodny z oczekiwaniami piekielnej, bo prawo jednoznacznie jest po stronie koleżanki (denerwowała się tym wszystkim tak bardzo, że poszła nawet upewniać się u prawnika). Szkoda tylko, że nigdy nie pojmie, ile zdrowia napsuje jednej zarabiającej grosze kobiecie...
szkoła
Któreś zdradziło i teraz się nienawidzą. A dzieciak cierpi
Odpowiedz@osvinoswald: Nie ważne, które zdradziło - co to ma do rzeczy w sprawie dowiadywania się o wyniki w nauce dziecka? Mamuśka jest pieprznięta.
Odpowiedz@zendra: O ile w ogóle któreś zdradziło. Zdrada to niejedyny powód rozpadu małżeństwa.
Odpowiedz@archeoziele: W tym wypadku powodem rozpadu małżeństwa mogło być na przykład to, że pani ma nierówno pod sufitem.
OdpowiedzNie wiem co siedzi w głowach takich mam, chyba nic.
Odpowiedz@elda24: myślę, że wyładowują swoje frustracje. Na małżonku nie może to na szkole, bo może.
Odpowiedz@elda24: Ojców też. Konflikty rodzinne to koszmar dla dziecka, a kiedy wciągają w to szkołę, również dla szkoły. Do dziś wspominam, jak matka nie poinformowała szkoły o odebraniu praw ojcu a potem poszła do prokuratora, że ojcu pozwolono dziecko ze szkoły odebrać. I co z tego, że niewinni, jak śledztwo krwi napsuło wszystkim.
Odpowiedz@mijanou: Obawiam się, że jej chodziło jednak o odegranie się na ojcu, jej awantura miała na celu zastraszenie pracowników szkoły tak, aby uniemożliwiali ojcu dowiadywanie się o sprawach dziecka. Na szczęście szkoła nie dała się sterroryzować.
OdpowiedzJak ja nie lubie tego jojczenia- bo mało zarabia. Może się przekwalifikować. GHRRR!!!!
OdpowiedzTo samo przyszło mi do głowy - nikt jej nie zmuszał go wyboru takiej ścieżki :)
OdpowiedzNo jasne, bo to przecież takie proste jest... Nie od dziś wiadomo jak "dochodowy" jest zawód nauczyciela. Poza tym kto powiedział, że bohaterka historii nie dorabia jako tłumaczka albo korepetytorka? Może jest nauczycielem z powołania? Co nie zmienia faktu, że pensja podstawowa to często śmiech na sali.
Odpowiedz@enttauscht: jak w każdym innym zawodzie. Jakoś nie widze tu jojczenia innych tylko nauczycieli "Łolaboga jak ja mało zarabiam a muszę uczyć gimbusy". Nie podoba się to się przekwalifikuj i znajdź inną pracę.
Odpowiedz@enttauscht: To jak nie od dziś wiadomo to albo: -kształcić się w innym kierunku -brać odpowiedzialność za swoje decyzje i nie wkurzać jojczeniem
Odpowiedz@Izura: Patrz cytat "może jest nauczycielem z powołania" i robi to, bo lubi i być może jest w tym dobra. Chyba żyjesz w utopii, jeśli myślisz, że każdy człowiek może wybrać sobie dochodowy zawód, a wcześniej jeszcze kształcić się w tym kierunku. Wtedy mielibyśmy samych prawników, lekarzy i programistów. Chyba są pewne ograniczenia, bariery, predyspozycje, czyż nie?
Odpowiedz@babubabu89: Widzę, że czcza dyskusja to będzie, ale dodam, że jeżeli nigdy nie byłeś w roli nauczyciela muszącego uczyć tzw. gimbusy to proszę, nie zabieraj na ten temat głosu.
Odpowiedz@enttauscht: czy ja wiem czy taki śmiech na sali... http://www.wynagrodzenia.pl/artykul.php/wpis.2774/p.121 "jeżeli nigdy nie byłeś w roli nauczyciela muszącego uczyć tzw. gimbusy to proszę, nie zabieraj na ten temat głosu." jak zaczniemy w ten sposób dyskutować, to się okaże, że mało kto będzie godzien zabierać głos na tym forum
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2014 o 16:00
@inka_in: Rany daj spokój z tymi tabelkami. Nie wiem na jakiej podstawie obliczane są te dane ale nawet po przeliczeniu na płacę netto wychodzą kwoty których moja matka na oczy nie widziała. Dotarła już do etapu "nauczyciela dyplomowanego" i jedyne co ma na rękę to jakieś 2400 zł (a według tego co napisano pod koniec twojego artykułu powinna dostawać 700 zł więcej). Fakt, że są niższe płace i bynajmniej nie narzekam, iż podana przeze mnie kwota to za mało, ale na prawdę te tabele, które wiecznie są w internecie przytaczane budzą we mnie zdegustowanie.
OdpowiedzOjca poinformować trzeba koniecznie, co matka wyprawia. Może to jej trzeba prawa ograniczyć.
Odpowiedz@JanMariaWyborow: No właśnie, może to okropne z mojej strony, ale śmiałabym się jakby przez to ktoś doszedł do wniosku, że ona jest jakaś nienormalna i to jej ograniczyli prawa rodzicielskie :D
Odpowiedz@JanMariaWyborow: Jakoś tak się przyjęło że często to tata jest zły, tata bije, daje klapsy a mama to ta co chowa za plecami i broni. Niestety często ojcowie są dyskryminowani w sądzie a matki są faworyzowane jako te u których teoretycznie dzieciom powinno być najlepiej. Najgorsze jest to że matki są momentami gorsze, dużo gorsze niż ten stereotypowy model ojca.
Odpowiedz"Zarabiającej grosze kobiecie" - tak? Moja matka od 30 lat jest nauczycielką i nie widzę, żeby było jak piszesz. W historii jasno widać pokutujące jeszcze przekonanie, że po rozwodzie wszystko należy się kobiecie - dziecko napewno, a idę o zakład, że wspólne mieszkanie też.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Jeżeli uczy od 30 lat to zapewne ma tytuł nauczyciela dyplomowanego. A oni zarabiają jednak dużo więcej od takiego np. nauczyciela mianowanego.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: dziwne, bo po rozwodzie moich rodziców to ojciec został we wspólnym mieszkaniu...
Odpowiedz@archeoziele: no cóż licząc godziny przepracowane w szkole i wolne dni to i tak dużo płacą temu mianowanemu Ja mam taka albo nawet niższą wypłatę przy prcy 40h tygodniowo i urlopie 26 dni
OdpowiedzNiech zarabia ile chce ale ma 2 miesiące płatnych wakacji :P
Odpowiedz@Farmer: Oj, zdziwiłbyś się ile razy nauczyciele muszą wracać w wakacje do szkoły, czasem tylko po to, żeby posiedzieć. Wszystko zależy od dyrekcji.
Odpowiedz@MademoiselleInconnue: Trochę przesadzasz. Co prawda moja mama jest nauczycielką i wiem, że w wakacje ma tyle wolnego co nic, bo ktoś poprowadzić półkolonię dla dzieciaków musi, wszystkie inne konferencje i tak dalej i dalej. :) Nie raz słyszałam, że za wakacje w ogóle nie powinno się im płacić... A ile nerwów się w szkole zje na niektórych, za przeproszeniem, bachorach(a nawet częściej ich rodzicach) to tylko nauczyciel wie i po prostu trzeba odpocząć. :)
Odpowiedz@Farmer: Jakoś za dzieciaka dwumiesięczne wakacje ci nie przeszkadzały pewnie.
Odpowiedz@MyCha: teraz tez by mi nie przeszkadzały.. a nikt mnie nie oszczędza w pracy przez wakacje. Półkolonie na 4-5h dziennie? straszne..
Odpowiedz@Rammsteinowa: A ile nerwów zje taki pracownik infolinii na niektórych klientach - i jakoś nie słyszałam, żeby dostawali dwa miesiące wakacji na podratowanie zdrowia psychicznego. Denerwuje mnie traktowanie zawodu nauczyciela jako uprzywilejowanego i wielkie halo, że musi w wakacje do pracy chodzić. Ja też muszę - i mnie jakoś nikt nie żałuje.
Odpowiedz@Mysha_x86: Może wreszcie dotrze, że nauczyciele mają wolne nie dlatego, że urlop, ale dlatego, że dzieci mają wakacje? I że w zamian za to, nie mamy urlopów na żądanie, kacowego, możliwości wyjazdu w góry we wrześniu? Coś za coś. Lubię swoją pracę, wszystkim odpornym na hałas i stres, posiadaczom żelaznego opanowania polecam pracę w szkole. Ale nie radzę szykować się na luz, zbijanie bąków i odpoczynek, bo będzie duże rozczarowanie :)
Odpowiedz@Taczer: Dziękuję za wyjaśnienie. A co ma nauczyciel robić podczas wakacji, które bądź co bądź są dla dzieci? Kopać rowy czy zamiatać ulice? Nie gloryfikuję tego zawodu ale kiedy słyszę takie rzeczy, że zawód nauczyciela jest nic niewymagający, prosty i w ogóle to za dobrze płatny to mnie szlag trafia.
Odpowiedz@Farmer: Farmer, moja mama jest kierownikiem i praktycznie pół wakacji(tak, tego urlopu który jej się nie należy) nie było jej w domu, bo jeździła i załatwiała, a często zostawała do późna w szkole żeby to wszystko ogarnąć. Opiekunowie-owszem, 4-5 h i do domku, ale kierownik niestety zapieprza 2 razy tyle, więc nie wypowiadaj się kiedy g*wno się znasz.
Odpowiedz@Rammsteinowa: ojej jakie mocne słowa, ała ała nie bij Zapewne Twoja mama pracuje charytatywnie jako kierownik albo ją zmusili, więcej obowiązków za tą samą kasę.. wątpię. Jak się człowiek na coś decyduje to niech nie narzeka a jak tęsknisz za mamusią w wakacje bo sie nudzisz w domku, to jej powiedz o tym a nie mieszaj z g*wnem ludzi, którzy mają inny pkt. widzenia.
Odpowiedz@Farmer: Jesteś co najmniej żałosny.:) Nie narzeka, bo kocha to co robi, ale ludzie, którzy mówią, że nauczyciel nic nie robi, g*wno wiedzą. Niestety, ale żeby samemu utrzymać dwójkę dzieci, cały dom i wszystko inne trzeba pracować nawet w wolne czy się chce czy nie. I swoje głębokie przemyślenia o tym za kim tęsknię i co robię w wakacje wsadź sobie tam gdzie światła nie widać. Punkt widzenia swoją drogą, a to, że nic na ten temat nie wiesz swoją.
Odpowiedz@Rammsteinowa: co Ty ma z tymi odniesieniami analno-fekaliowymi, chyba coś Ci się marzy.. myslisz że jedyni jesteście? że Tylko Twoja matka sama wychowuje dwojke dzieci? a może ktos ma podobnie a nawet ciężej bo nie ma stanowiska kierowniczego? Tylko, że nie papla o tym na około, żeby wzbudzac litość i uzasadniać swoje tezy jako to nauczyciel ma ciężko w wakacje. poza bluzgami mało merytoryki w Twoich wypocinach, a ja dalej twierdzę, że nauczyciel w wakacje ma LŻEJ = mniej roboty ≠ nic nie robienie.. tak dla jasności bo chyba nadinterpretujesz moje poprzednie komentarze.
Odpowiedz@Farmer: No cóż, jeśli ktoś siedzi i narzeka, a nie robi nic to przepraszam bardzo. Moja matka sama wyszła z każdą inicjatywą, bo jakoś nikomu się nie chciało czegokolwiek zorganizować. Rozumiem, że ty w swój urlop masz taki zapiernicz, że hej i nie masz prawa do odpoczynku ani żebyś miał lżej? Polecam przejść na prywatne wiadomości jeśli masz zamiar dalej się czepiać.:)
Odpowiedz@MademoiselleInconnue: chciałabym sobie do pracy w wakacje przyjeżdżać od czasu do czasu, aby posiedzieć. Ciekawe jakby nauczycieli przestawili na 40 godz. tydzien pracy i 26 dni wolnego ;D
Odpowiedz@Taczer: oj jak ciężko ma ten anuczyciel Musi siedzieć w domu 2 miesiące latem Musi z tymi bachorami jeździć na wycieczki, biedny tydzień przed Bożym Narodzeniem w domu już siedzi, idzie do pracy po Nowym Roku. No i te ferie zimowe i te długie weekendy, a nie wspomne o rocznym płatnym urlopem na podratowanie zdrowia ... Mój teściu był nauczycielem i śmieje się jak nauczyciele zaczynaja narzekać ...
OdpowiedzWiem, że nie to było głównym motywem historii, ale jak widzę, że wszyscy płaczą, jak to nauczyciele mało zarabiają i jacy są biedni, to mnie szlag jasny trafia. 1. Jasne że na początku pracy kokosów nie dostanie, ale w jakiej pracy tak jest, że na starcie dostajesz cholera wie ile?? Ścieżka awansu zawodowego jest na prawdę nieźle rozwinięta. To doprawdy okropne, że trzeba kilka lat popracować na awans... 2. Etat wynosi 18h tygodniowo!!! Tak tak, wiem, praca w domu. Gówno prawda - sprawdzenie klasówek często odbywa się w szkole na innych lekcjach, sprawdzanie zeszytów jest zazwyczaj bardzo pobieżne, przygotowanie do zajęć - owszem, przez pierwszy rok/dwa pracy. Potem się leci ciągle na tym samym. 3. Ktoś wcześniej pisał, że taki biedny i poszkodowany nauczyciel musi przyjść kilka razy przez wakacje do pracy. Toż to straszne! Ma TYLKO 35 dni urlopu w ciągu roku, które musi rozplanować na wakacje i ferie. Do tego wolne soboty, niedziele + 10 dni w ciągu roku "do dyspozycji dyrektora". 4. Prawo do wcześniejszej emerytury (tak, jeszcze jest). O czymś zapomniałam? Nie, nie jestem zazdrosna, sfrustrowana, bogowie wiedzą co tam jeszcze wymyślicie. Po prostu stwierdzam fakty, notabene poparte codziennością ;)
Odpowiedz@deepolice: Myślisz że papierowa robota kończy się na sprawdzaniu kartkówek i zeszytów? To dopiero wierzchołek góry lodowej. Większość papierów do wykonania to zestawienia i plany naprawcze. Początkujący nauczyciele (i nie tylko) nie mogą uzbierać sobie godzin nawet na ten jeden etat, muszą się często podyplomowo dokształcać, żeby oprócz np. historii uczyć matematyki.
Odpowiedz@deepolice: Zauważ, że o tych groszach nie pisała nauczycielka, tylko jej koleżanka. Kokosów nie ma, ale przeżyć się da. Do zalet należy też wysoka stabilność pracy - ruch kadrowy belfrów ogranicza się do czerwca, potem wiesz na bank, że przez rok masz pracę. Wypłaty w terminie. Nie pisz proszę bzdur o etacie, bo równie dobrze możesz chirurga rozliczać wyłącznie za czas prowadzenia operacji albo aktora jedynie za przedstawienia - ma to tyle samo sensu, co liczenie tablicówek za etat. Są okresy, kiedy pracuję około 30h/tygodniowo i takie, kiedy spędzam w szkole po 12h/dziennie. Zależy od miesiąca. CO do wakacji i dni wolnych - chciałbym móc wziąć urlop w październiku. Albo w lutym. Albo z jakiejś okazji ze trzy dni w innym terminie niż lipiec/sierpień. Nauczyciele mają przerwę wakacyjną nie dlatego, żeby sobie odpocząć, tylko dlatego, że odpoczywają dzieci. A zapomniałaś o urlopie zdrowotnym, to rzeczywiście rzadki przywilej i mocno kole w oczy wszystkich dookoła.
Odpowiedz@MademoiselleInconnue: Nie, nie myślę tak. Wybacz, ja WIEM jak to wygląda, bo siedzę w tym już jakiś czas. Ale z tą górą lodową to trochę przesadzasz. Zestawienia? Dwa razy do roku. Świadectwa? Raz do roku. Plan naprawczy? No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że każdy nauczyciel to robi? O.o Głupoty w stylu scenariuszy, konspektów lekcji etc. Ale szczerze, czy nauczyciel przed każdą lekcją to robi? Nie. Robi to raz, a potem na tym "leci" przez lata dostosowując je do wymagań programowych. Niestety, z etatami masz rację. Coraz częściej dochodzi do absurdów w stylu: jedna szkoła wiejska ma 5 czy 7 nauczycieli, bo każdy ma po dwa czy trzy przedmioty...
Odpowiedz@Taczer: też chciałabym wziąć urlop w innych miesiącach, ale też nie mogę, choć nie pracuję bezpośrednio w oświacie (ale też nie mam łatwo). U mnie nie ma ścieżki awansu zawodowego. Zarabiam dokładnie takie same śmieszne pieniądze, jak cztery lata temu. Ale wiedziałam na co się piszę od momentu rozmowy o pracę. I nie płaczę, jak mi źle (choć powinnam). Najważniejsze: w żaden sposób NIE DYSKREDYTUJĘ pracy nauczyciela - jest ważna, ciężka, cholernie wymagająca i POWINNA być dobrze płatna. Ale masa przywilejów, których inni nie mają, jednak trochę to łagodzi, nie? ;)
Odpowiedz@deepolice: Ja nie wiem, w jakiej szkole Ty pracujesz, ale w tej, gdzie ja miałam praktyki nauczyciele zap.... jak mały Kaziu po dużym piwie. Ciągle rady ( raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie), masa papierologii (oczywiście bezsensownej), programy naprawcze pisane na bieżąco, zstawienia z każdej możliwej dziedziny działlności szkoły. Takie były wymagania. Do tego zwyczajowe obowiązki. Takie są realia współczesnej szkoły. Plus nowa podstawa programowa, nowe podreczniki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2014 o 10:38
@mijanou: cóż, pozostaje pogratulować dobrego zarządzania... Niestety w szkołach i u nauczycieli, z którymi ja się spotkałam, wygląda to trochę inaczej. BTW, Rada raz na tydzień/dwa to już jest dla mnie całkowity absurd. Ale co ja się tam znam.
Odpowiedz@deepolice: dla mnie też jest to absurd i to oczywisty. Ale tak, niestety, teraz działa większość szkół. Produkuje tony papierów.
OdpowiedzJeżeli jest naprawdę tak jak piszesz, to super, bo ja właśnie chcę być nauczycielem i podniosłas mnie na duchu :D
Odpowiedz@deepolice: Jeśli piszesz o 18h, to ciężko mi uwierzyć, że masz do czynienia z oświatą. To samo dotyczy pisania o pracy na konspektach sprzed 20 lat. Tę samą lekcję w równoległej klasie przeprowadzam inaczej w zalezności od tego, czy to klasa integracyjna, czy mam zajęcia w sali z tablicą interaktywną, w ciasnej kanciapie czy w pracowni plastycznej. Czy mam 2/5 dyslektyków albo tyleż samo zaburzeń koncentracji (mam takie klasy). Różnica w zakresie omówionego materiału sięga w zależności od grupy 50% treści. W jednym zespole nie wykroczę poza podstawę programową, w innym połowę lekcji będę robić zadania spoza podstawy. I za to mi płacą, nie za otwarcie kajecika z konspektem sprzed 20 lat. Te tony papierów, o których pisze mijanou to też nie są gotowce, każdy durny świstek trzeba wyprodukować własnymi rękami. Nie ma roku, żeby nie pojawiła się kolejna durnostrojka, w tym obowiązkowa forma pisemna deklaracji chodzenia/nie chodzenia na religię lub etykę.
Odpowiedz@Taczer: to się chwali :) Oby więcej takich nauczycieli, którzy rzeczywiście wiedzą co robią. Szacun! Widocznie mam pecha do szkół :( Ale tak jak pisałam wcześniej, nie pracuję ściśle w oświacie, mój ośrodek podlega pod Ministerstwo Pracy (swoją drogą, papierologia w podobnej ilości), ale współpracujemy na co dzień z dwoma szkołami... I niestety, tak to tutaj wygląda.
Odpowiedz@deepolice: 18h/tydzień, tj 3h36' /dzień, dni nauki w roku szkolnym 2014/2015 jest 188. 188*3h36'= 676h48' - tyle godzin dydaktycznych pracuje rocznie nauczyciel.(pomijam sprawdzanie klasówek,zesztów i.t.p.) samodoskonalenie, studia dodatkowe myslę, że w każdym zawodzie jest wskazane więc to pomijam całkowicie. Pensja netto 1800zł. 1800*12=21600zł/rok. 21600/678=31,85/h czy to wiele? sami oceńcie.
Odpowiedz@sqby: a myślisz, że tak jest tylko w zawodzie nauczyciela? I na prawdę uważasz, że jak na standardy chorego systemu budżetówek w tym kraju, 31,85zł/h to mało?
Odpowiedz@MademoiselleInconnue: a to w innych zawodach się już nie uczą? Nie dokształcają, nie zostają po godzinach??? Głupoty piszesz. A księgowa? A prawnik? A lekarz?
Odpowiedz"Szkoda tylko, że nigdy nie pojmie, ile zdrowia napsuje jednej zarabiającej grosze kobiecie... " Czyli jakby zarabiała dużo to można jej zdrowie psuć takimi akcjami?
OdpowiedzSppkojnie. Jeśli koleżanka postąpiła zgodnie z prawem (a postąpiła, bo ojciec dziecka nie ma ograniczonych praw rodzicielskich) to postępowanie zostanie umorzone w fazie wstępnej. A kobieta może pisać skargi nawet do trybunału i dyrekcji dzwonków tramwajowych.
OdpowiedzW obecnych czasach nauczyciel dyplomowany ma ciężej ze znalezieniem pracy bo zazwyczaj szkoły nie stać na wypłacenie odpowiedniej stawki dla takiej osoby. Wolą zatrudnić nauczyciela mianowanego bo taniej..
OdpowiedzCo do całej dyskusji odnośnie pensji nauczycieli i ich benefitów. Nie jest to zły zawód, jak to ktoś dobrze okreslił - jest stabilność zatrudnienia, pensja 1800 netto przy 18h tyg tez jak na polskie warunki wydaje sie ok. Jak sie trafi fajna grupa dzieciaków to praca jest czystą przyjemnoscia (przynajmniej dla mnie). ;) Ale z drugiej strony porównajcie sobie zarobki z innymi zawodami ''biurowymi'', np. ksiegowosc, HR itd i wyjdzie wam że pensje sa podobne jesli nie wyższe, a nie ma odpowiedzialnosci za drugiego człowieka. Przewazajace jest tez negatywne podejscie ludzi do zawodu nauczyciela i ogolnie urzedników w PL ;) jesli ksiegowa chce wiecej zarabiac to nikogo to nie interesuje, jesli nauczyciele to jest raban ze ho-ho :D (tak wiem, nauczyciel moze udzielac korepetycji itd - ale szczerze, to chyba każda osoba chciala by o danej godzinie skonczyc swoja prace i odpoczac, a nie dorabiac po godzinach do pensji).
Odpowiedz@kaede: jak księgowa chce podwyżkę to może usłyszeć "jak sie pani nie podoba to proszę się zwolnić", albo jest zwalniana A nauczyciela karta nauczyciela nie pozwala tak łatwo zwolnić
OdpowiedzKoleżance należy życzyć więcej pewności siebie i odporności. Jeszcze nie raz jakiś rodzic będzie ją straszył kuratorium, np. jeśli postawi niedostateczny na koniec roku.
Odpowiedz