Trzy miesiące zamieszkałam w małej wsi na końcu świata. Wieś jak to wieś, ma swój lokalny koloryt i oczywiście ławeczkę rodem z Rancza, na której panowie spożywają tanie wina. Jako że jestem nowa, wszyscy starają się mnie "wybadać".
Siedzę wieczorem w domu, cisza, spokój. Raptem nieziemskie walenie do drzwi. Wylatuję na podwórko spodziewając się katastrofy. A tu stoi lokalny Żulermo, stały rezydent ławeczki. Stoi to za dużo powiedziane - on się chwieje i kołysze. Czy ja bym mu dwóch dyszek nie pożyczyła. Jak mamusia dostanie rentę, to mi odda. No nie, nie pożyczę, ani dwóch ani jednej, ani nawet pięć złotych i już! Na to Żulermo mi zagroził-zastanów się, jak mi nie pożyczysz, to więcej tu nie przyjdę!
Słowa chłopina dotrzymuje ;)
Radzę bardzo uważać na rzeczy w komórce, jeśli jakąś koło domu masz.
Odpowiedz@Xirdus: Nie mam komórki. Pilnuję, żeby nic nie zostało na podwórku. Na razie spokój.
OdpowiedzJak wieś na końcu świata, to zapewne kwitnie życie towarzyskie. I pan zagroził Ci ostracyzmem. To może być kara:)
Odpowiedz@chozjor: Też tak myślę - że mnie omijają np zaproszenia na ławeczkę. A może Żulermo ma jakieś cudowne właściwości?
Odpowiedz@pomidorek1410: moze lepeij tych 'właściwości' nie sprawdzać... :)
OdpowiedzI jak sobie radzisz z tą straszną karą? Na pewno bardzo Ci przykro, że tak zacne towarzystwo już Cię nie odwiedza!
OdpowiedzPrzyzwoity zuleromo, ma swoj honor, inny by wibijal szyby kradl kury sral na wycieraczke ;)
Odpowiedz@KermitTheMysterFrog: Ale na szczęście tamten pan nie jest taki, jak Ty ;)
Odpowiedz