Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w niedużym miasteczku, a obok mojego domu sąsiedzi wybudowali kort tenisowy,…

Mieszkam w niedużym miasteczku, a obok mojego domu sąsiedzi wybudowali kort tenisowy, za korzystanie z którego pobierają opłaty.

Wszystko spoko, z sąsiadami żyjemy dobrze, kort jest oddzielony od mojej posesji wysokim na około 4 metry płotem. Z sezonie letnim na korcie niemalże cały czas ktoś jest, ale jest to zrozumiałe. Dodam, że mieszkam z dziadkiem, lat 88, który jak na swój wiek trzyma się znakomicie, jednak jak to starsza osoba - szybko się męczy, źle sypia i tak dalej.
Co piekielne w tej historii? Niektórzy użytkownicy kortu.

Pomijam fakt, że jak przyjeżdżają, to zastawiają nam wjazd do domu. Zdarzyła się sytuacja, kiedy zostawiliśmy na chwilę otwartą bramę, a na naszym podwórku zaparkowało kilka samochodów, "bo otwarte było, a my gdzieś musimy postawić". Kolejną zmorą są wszędobylskie piłeczki. Średnio 5 razy dziennie domofon i "czy mogę wejść, bo mi piłeczka wpadła". Rozumiem, że nie każdy jest Federerem i piłeczki wpadają, ale jak ta sama osoba przychodzi do mnie po raz dziesiąty i pyta, czy podam piłeczkę, to szlag mnie trafia. Niektórzy chcą wejść na własną rękę - co mnie niezwykle wkurza, bo pies, choć mały, charakterek ma i swojego broni.

Wracałam kiedyś ze sklepu i widzę, jak koleś bez pardonu, bez dzwonienia, wchodzi na naszą posesję. Pytam się, co robi, a on że piłeczka wpadła. Na to ja, że to teren prywatny i nie życzę sobie, żeby ktoś mi ot tak wchodził, tym bardziej, że mam psa, który nie lubi obcych. "Ale pani, to tylko po piłeczkę".

Sprawa z piłeczkami jest o tyle irytująca, że często gdy dziadek jest sam w domu, ludzie również dzwonią i proszą o podanie. Nie wyobrażam sobie staruszka, który buszuje w krzakach w poszukiwaniu piłek. Czasami ludzie potrafią grać na korcie do godziny 23 i o tej 23, jak już kilka piłeczek uzbiera się w naszym ogrodzie, słyszymy domofon i pytanie, czy można podać. Ludzie, serio? Widać przecież, że światła w domu pogaszone, późno już... Powinnam chyba pobierać opłaty za każdą podaną piłkę, byłabym chyba milionerką.

Nie mam pretensji do sąsiadów, bo to nie ich wina. Zachowanie ludzi na korcie to po prostu zwykły brak kultury i nic więcej. Wiem, zdarza się że piłeczki wpadają, nawet przez wysokie ogrodzenie (jak pisałam, ok 4 metrów), ale bez przesady. No i kocham, jak w ferworze sportowej walki niczym miód na moje uszy leją się wszystkie możliwe przekleństwa świata.

by Avaritia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ohne
55 57

No to zakładaj biznes! Wywieś cennik (Podanie piłeczki - 2 zł - podanie 3 piłeczek jednocześnie - 5 zł. Po godzinie 20 płatne 200%) Albo się dorobisz, albo dadzą Ci spokój - tak czy siak korzyść jest.

Odpowiedz
avatar katem
28 30

@ohne:jestem tego samego zdania.

Odpowiedz
avatar Draco
13 19

@ohne: Oczywiście jeżeli autorka ma zarejestrowaną działalność gospodarczą i odprowadzi od wszystkich tych usług podatek. W innym wypadku wystarczy, że któryś z tych bucy wykona kilka telefonów do odpowiednich instytucji i Avaritia ma kontrolę i mandacik.

Odpowiedz
avatar Papio
7 7

@Draco: "Panie, przecież to tylko straszak aby nikt nie wchodził,nikt jeszcze nie zapłacił. A piłki następnego dnia rano właściciel zabiera"

Odpowiedz
avatar sla
37 39

Lecz z drugiej strony - co mają zrobić, jak im faktycznie wpadła ta piłeczka? Najlepiej dogadać się z sąsiadem, albo niech podniesie płot, albo wywiesić informację, że piłki oddajesz hurtowo, np. raz na kilka dni.

Odpowiedz
avatar KermitTheMysterFrog
-2 4

Przepuszczam ze dostaja kilka/nascie pileczek a pozatym o ile dobrze mi sie wydaje to w tenisa sie gra na wysokosci tak do 2m a nie wypier*** pileczke w kosmos a pozniej problem ze gdzies poleciala, i tak dobrze ze autorka niema pretensji do sasiadow, mysle ze najlepiej bedzie wywiesic informacje iz pileczki na tym terenie staja sie wlasnoscia wlasciciela terenu, a defakto poprostu np na nastepny dzien przy okazji oddawac je sasiadom ktorzy maja kort, i tak uwazam za szczescie ze jeszcze zadna szyba nie poleciala, ew na brame mozna przywiesic tabliczke "dobiegam do bramy w 5sekund, a ty?" Czy jakos tak ;)

Odpowiedz
avatar glan
22 26

Na terenie, gdzie spadają piłeczki możesz posadzić dziką różę. Niech zawodnicy przedzierają się przez krzaki i kolce szukając piłeczek. Twoja działka, możesz sadzić co chcesz. :)

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
12 14

Kup jakiegoś rottweilera albo innego bullteriera i udawaj że cię nie ma w domu ;) A cennik tez można wywiesić.

Odpowiedz
avatar bakaneko
30 30

Porozmawiaj z sąsiadem - najlepszym rozwiązaniem jest puszczenie siatki nad kortem - wtedy piłeczki pozostaną na terenie kortu.

Odpowiedz
avatar Strach
2 8

Tylko i wylacznie cennik, moze to nauczy ich grania poprawnie, a jak nie beda chcieli daj pileczke psu niech sie pobawi potem oddaj

Odpowiedz
avatar bloodcarver
17 23

Nie wina sąsiadów? Przecież dwie tyczki i kawał siatki mogli by kupić, to ani drogie nie jest, ani szczególnie trudne w montażu.

Odpowiedz
avatar ampH
14 18

@bloodcarver: Zwłaszcza jako nadstawka nad istniejącym ogrodzeniem - walnać dodatkowe 2-3m z jakąś siatką polipropylenową i po sprawie. Raptem kilkanaście stów sąsiadów to wyniesie, a raczej za pięć złotych kortu nie wynajmują.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
12 12

@ampH: @ampH: kilkanaście stów? Za około 1000zł (+ VAT, ale chyba prowadzą firmę, więc ich to nie boli) można kupić 300 metrów kwadratowych siatki ochronnej do paintballa. Siatka do piłek tenisowych nie musi być ani tak gęsta, ani przede wszystkim tak duża. Dwumetrowy kątownik aluminiowy kosztuje z dychę. Jestem przekonany, że gdyby chcieli, mogliby istniejący płot o 2, 3 metry siatki podnieść i zmieścić się przy tym w 500zł. Pewnie nawet mniej.

Odpowiedz
avatar ampH
4 6

@bloodcarver: No możliwe, ja znam jedynie ceny porządnego sprzętu z pełnymi atestami, certyfikatami i aprobatami technicznymi także przyjąłem trochę wyższe ceny żeby nikt się nie czepiał, że za tanio. :) Nawet biorąc pod uwagę jakąś linkę PP z oczkiem 5x5 i grubością koło 2 mm to mamy koło dychy z metra kwadratowego także się w tysiaku spokojnie zamkniemy. Mimo wszystko nawet jakby mieli wydać kilkanaście stów (czyli na pewno i tak mniej niż dwa tysiące) to by nie zabolało.

Odpowiedz
avatar qaro
4 6

@bloodcarver: Nie wiem skąd się biorą ceny takich rzeczy, ale ostatnio miałam następującą sytuację: niedaleko mnie jest plac zabaw, a obok boisko do piłki nożnej (czyli szumnie zwany - zieleniec;-) Boisko jest z trzech stron otoczone wysokim na sześć metrów płotem, a tylko od strony placu zabaw zwykłym może dwumetrowym płotem. Nietrudno się domyślić, że piłka raz po raz z całym impetem wpada na plac zabaw. Że jeszcze nikomu nic się nie stało, to chyba jakiś cud. Ale kiedy piłka ominęła moją córkę w odległości może pół metra postanowiłam interweniować. Pisałam i dzwoniłam do Zarządu Zieleni Miejskiej, itp. aż w końcu odesłano mnie do Rady Osiedla i podano kontakt do radnego. Okazało się, że płot będzie moze w przyszłym roku, bo faktycznie niebezpieczne itd., a jego koszt to ok. uwaga... 15 000 zł. Chodzi o "podniesienie" płotu na długości ok. 30 metrów. Już nie pytałam skąd ta cena, ale pozostaję w szoku.

Odpowiedz
avatar ampH
4 6

@qaro: Wiesz, zależy co sobie zażyczy ten, który zamawia, zapewne będzie to szło z pieniędzy publicznych, czyli życzą sobie różnych rzeczy. :) Przykładowo masz typowe ogrodzenie wysokości 4 m z siatki plecionej - taki ten "ślimak". Kosztuje to jakieś 180 zł netto z metra bieżącego, tak bardzo zaokrąglając, praktycznie ceny katalogowe. Takie samo ogrodzenie, ale na pierwszym metrze wysokości uzupełnione sklejką wandaloodporną kosztuje już około 800 zł za metr. :) Niby nic, a jednak. Jak wydajesz publiczne pieniądze to masz gdzieś czy jakieś rozwiązanie jest naprawdę potrzebne czy też nie - po prostu je wydajesz.

Odpowiedz
avatar Draco
4 8

@qaro: Bo wszyscy muszą zarobić. Zwłaszcza nasze państwo. Bo to jest na boisku gdzie się bawią dzieci i to musi mieć atesty! A atesty są drogie. Tego tez nie może zrobić nikt przypadkowy. To musi zrobić wyłoniona w przetargu firma posiadająca swoje certyfikaty i atesty. Ale wcześniej to musi przyjść jeszcze architekt i projekt zmodyfikować. Widzisz już gdzie znikają pieniądze? Bo przecież kto to widział, by po prostu jakaś firma bez certyfikatów, zespawała szkielet z metalu nie posiadający atestów, a potem zamocowała go na płocie i naciągnęła na niego 30 m siatki z marketu. Przecież to jest niedopuszczalne ;) I tylko podatników obchodzi, że zamiast kilku tysięcy złotych wydawane jest 15000 zł.

Odpowiedz
avatar awruk
2 8

@Draco: strzelam, że gdyby z jakichkolwiek przyczyn coś się z tym "nieatestowanym" ogrodzeniem stało i np. spadło na jakieś dziecko, to wtedy byś wrzeszczał, że za pieniądze podatników zrobiono niebezpieczna chałę. Zgadłem?

Odpowiedz
avatar ampH
2 4

@awruk: Jeśli wymagają tylko głupiego atestu PZH i deklaracji zgodności z odpowiednią normą to spoko, niech wymagają. Ale kiedy np. wymagają, aby producent sztucznej trawy należał do ESTO oraz chcą przedstawienia certyfikatu FIFA 2 Star to już jest chore zawyżanie ceny trawy, które W OGÓLE nie wpływa na jakość, a jedynie na ilość wydanych publicznie pieniędzy. :) Podobnie jest często z ogrodzeniami - musi być rozwiązanie systemowe, o parametrach co najmniej tak wysokich, że jeden producent spełnia normy i jego produkty są oczywiście cholernie drogie, trzeba masą certyfikatów i kart poświadczyć równoważność i wydać cztery razy tyle, co za produkt takiej samej jakości, ale powiedzmy o grubości ścianki 5 mm a nie 4,73 mm. A jak ktoś sprzedaje bardzo drogie produkty to może sobie dowolne certyfikaty nawet zagraniczne wyrobić i żądać ich, mimo że nie wpływają w ogóle na jakość wykonania i bezpieczeństwo.

Odpowiedz
avatar Draco
4 6

@awruk: Nie. Czekałem na tego typu komentarz. Bo to jest jedna z bzdur jakie serwują nam media i rządy od lat. Atestami to sobie można tyłek podetrzeć, tak samo różnymi certyfikatami. Większość to po prostu urzędowe stwierdzenie, ze produkt jest ok. Takie ogrodzenie ktoś by musiał odbierać i pewnie by to był ktoś kto się zna na tym. Robota musi być zrobiona dobrze i solidnie. Tyle w temacie. Jak się takie ogrodzenie na dzieciaki zawali to różnicy nie ma czy atestowane, czy nie. Zwłaszcza, że firmy robiące takie rzeczy w ramach przetargów, często korzystają z tańszych zamienników, których komisja z urzędu nie rozpozna. Jak myślisz, domy w których mieszkamy, a są starsze niż ostatnie 20 lat były robione z atestowanych i certyfikowanych produktów? A co było wcześniej? Co ze starymi mostami!? Jak ludzie mogli egzystować bez atestów i certyfikatów jakości... no ja nie wiem. ;)

Odpowiedz
avatar awruk
0 2

@ampH: ja poddałem w wątpliwość jedną skrajność, a ty od razu leziesz w drugą. Może to i mądre, nie wiem, ale nie piszę się na tego rodzaju dyskusję. @Draco: wcześniej ludzie nie latali do sądów, bo nie było informacji na kubku, że kawa jest gorąca i się poparzyli. To tak à propos urzędniczych dupochronów. > Takie ogrodzenie ktoś by musiał odbierać i pewnie by to był ktoś kto się > zna na tym. Robota musi być zrobiona dobrze i solidnie. Tyle w temacie. To niedużo. Tak konkretnie, to kto by miał to robić? Każdy samorząd, miasto, osiedle, spółdzielnia, gmina itd. mają zatrudniać specjalistów z każdej dziedziny do odbiorów? Myślisz, że ile taki rzeczoznawca powinien zarabiać, biorąc na siebie odpowiedzialność za robotę każdego "pana Zenka ze spawarką"? Sorry Winnetou, ale aż tak prostu ten świat już nie jest. A szkoda.

Odpowiedz
avatar ampH
1 3

@awruk: Tak, muszą zatrudniać specjalistów. :) Może nie od konkretnego materiału, ale do każdej budowy muszą mieć Inspektora Nadzoru Budowlanego w odpowiedniej branży. Inspektorem Nadzoru Budowlanego można zostać tak samo jak kierownikiem robót - mgr inż (dla uprawnień bez ograniczeń) branżowe, praktyka, dziennik praktyk, egzamin państwowy i dopiero uprawnienia. Owszem, często ostatnimi czasy inżynierowie to dupy wołowe bo pościągają na studiach, ale na szczęście zdarza się to najczęściej wśród projektantów, nie kierowników i inspektorów nadzoru. Już raz na szczęście mądry inspektor cofnął pomysł projektanta w postaci wystających obrzeży wokół boiska dla dzieciaków. Wiedza takiego inspektora jest wystarczająca, aby wiedzieć czy dana konstrukcja jest bezpieczna i może zostać wybudowana. Nie wiem czy wiesz, ale w większości przypadków inspektor czepia się każdego szczegółu - jak ma być linka o grubości 2 mm, to ma być 2 mm a nie 1,9 mm i koniec.

Odpowiedz
avatar awruk
0 2

@ampH: no a teraz odnieś to do omawianej propozycji, przypomnę: "prostu jakaś firma bez certyfikatów, zespawała szkielet z metalu nie posiadający atestów". I taki inspektor ma sprawdzić teraz *każdy* spaw naszego symbolicznego pana Zenka? Załóżmy, ale jak ma w takim razie sprawdzić ten szkielet? Wleźć na niego i poskakać? Przecież bierze na siebie odpowiedzialność za tę robotę. To na serio nie te czasy.

Odpowiedz
avatar Draco
0 2

@awruk: Jakiego pana Zenka???? Ty przechodzisz z jednej skrajności w drugą. Cały czas pisałem o NORMALNEJ firmie, robiącej takie rzeczy za NORMALNĄ cenę. A nie podpitego pana Zenka robiącego spawy po brzegach byle się trzymało jako tako, za kasę na browary. Przypominam Ci też że żyjemy w Polsce i tutaj jak ktoś pójdzie do sądu skarżąc kawiarnie, że poparzył się gorącą kawą którą zamówił, bo na kubku nie było ostrzeżenie, że gorąca kawa jest gorąca, to sędzia stwierdzi, że jest debilem. To nie USA, gdzie jest cała masa prawniczych hien którzy udowodnią nawet, że Ziemia jest płaska byle tylko zarobić.

Odpowiedz
avatar awruk
0 0

@Draco: i napisałeś to tuż pod moim " odnieś to do omawianej propozycji"? Pisać potrafisz, a czytać już nie, jak ty to zrobiłeś?

Odpowiedz
avatar ampH
-1 1

@awruk: normalnie, jeśli zamawiający nie wymagał atestów ani systemowego rozwiązania to inspektor nie miał prawa ich żądać tylko sprawdzić czy konstrukcja jest stabilna, czy nie zostały wykorzystane np. zbyt cienkie ściany w stosunku do wysokości słupów, nie zrobiono zbyt płytkich fundamentów ze zbyt chudego betonu, nie zaoszczędzono na jakichś linkach napinających czy stężeniach i tyle. :) Da się wiele rzeczy zrobić dobrze, porządnie i tanio - po prostu takie rzeczy nie mogą posiadać atestów i certyfikatów. :) Płacisz nie za jakość, tylko podpis na papierku wydanym przez jakiegoś urzędnika.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 16

@Przemek77: i skarbówkę na karku.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
13 25

Obojętnie w co by Polacy nie grali strach dziecko na boisko czy na kort wziąć bo w najgorszej mordowni tyle bluzgów nie usłyszy co na arenach sportowych. Piłka nożna to jeszcze rozumiem bo to plebejska gra ale tenis, sport dżentelmenów tak ostatnio schamiał że k*urew tam więcej niż w burdelu. Dziwić się potem że dzieci unikają wuefu. A jak mają nie unikać jak przykładowo źle piłkę chłopaczek kopnie i już klasowe byczki drą mordę na niego: "ty ch*uju złamany gdzie k*urwa masz oczy balasie pier*dolony, ojciec to cię chyba krzywym ch*ujem robił".

Odpowiedz
avatar Draco
10 18

Niestety ale chamskie zachowania i robienie wszystkiego by odzyskać "swoją piłeczkę" to będzie standard. Ci ludzie mają gdzieś, co sobie myślisz, czy śpisz, czy wbili się samochodem na Twój prywatny teren. Czemu? Bo oni grają w tenisa! Rozumiesz? W tenisa se grają, taką grę dla pięknych i bogatych ;) Tak niestety to najczęściej wygląda. Gra wiele normalnych osób, ale spory procent wciąż stanowią "biznesmany", nowobogaccy, banany i inne buraki. Bo przecież jaki oni mają inny sport uprawiać? W piłkę grać jak jakiś motłoch? Nie. Oni muszą uprawiać sport dla elit, tak by to ładnie brzmiało jak będą gadać z innym podobnym do nich typem. Podobno drugą obleganą przez nich dyscypliną jest golf. Myślę, że to właśnie ten typ ludzi, bo takie owlecze i samolubne podejście, połączone z skąpstwem (bo piłeczkę muszą odzyskać) bo pewnie za utracone piłki jest jakaś opłata (jeżeli są własnością kortu), lub płacą za nie "wielkie piniądze" w sklepach sportowych. Doradzam pogadać z sąsiadem, żeby jakoś podniósł zabezpieczenia z siatki, a jak nie pomoże i dalej będą buraki przyłazić, to proponuję posadzić po swojej stronie płotu krzewy "żółtnicy pomarańczowej" ta roślinka ma duże kolce i elastyczne gałęzie. W USA przez wiele lat zastępowała drut kolczasty.

Odpowiedz
avatar natalia
1 1

@Draco: Dokładnie tak. Nie znam żadnego poważnego biznesmena, który gra w tenisa. Jak już to ostatnie wsiochy, które się za takowych uważają. Poważni biznesmeni albo mają gdzieś jakikolwiek sport, albo nie grają po różnych kortach, bo mają własne. ;) A na pewno nie będą biegać przez płoty po jakąś piłeczkę za 7zł. Zdecydowanie rozmowa z sąsiadem będzie jak najbardziej na miejscu. Na przekleństwa nic się nie poradzi, bo jak się gra to różne dźwięki się wydaje, ale można pogadać z sąsiadem, żeby po 22 już nie musieć tego słuchać i żeby założył wyższą siatkę. I zorganizowanie parkingu oczywiście też byłoby z jego strony miłe.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
10 10

Rozwiązanie - nauczyć psa zabawy piłką. Moja sunia ma słabość do piłek wszelkiej wielkości i dzieciaki grające w okolicy ogródka, gdzie biega sunia wiedzą, że muszą uważać nie dlatego, że nie zejdę i nie oddam piłki, ale dla tego, że mogę po prostu nie zdążyć :-)

Odpowiedz
avatar marekp
13 13

Mój pies byłby zachwycony piłeczkami, rozpracowanie każdej zajmuje mu zaledwie kilka minut... już mnie nie stać na piłeczki. Więc ja nie miałbym co oddawać. Sąsiad jak sugerują inni nich zainwestuje w siatkę. W ostateczności umów się z sąsiadem że raz czy dwa razy w tygodniu wpadnie do ciebie z kawą i sobie te piłeczki wyzbiera. Niestety na przekleństwa nic nie poradzisz, chyba że zaczniesz nagrywać a potem odtwarzać na jakimś lepszym sprzęcie żeby sami siebie posłuchali :)

Odpowiedz
avatar qaro
5 7

Moim zdaniem pogadać stanowczo z sąsiadem. Niech podniesie płot, załatwi siatkę nad kortem, albo płaci Ci za oddawanie piłek. Jak nie, to zapowiedzieć - co wpadnie, to przepadnie, a natrętów będziesz szczuć rottweilerem;-) A używanie wulgaryzmów, o ile wiem, jest karalne (teoretycznie...), więc gdybyś zgromadziła odpowiednio dużo nagrań i udała się z tym najpierw do sąsiada, potem na policję, to może jednak coś byś zdziałała. Po prawdzie wątpię, bo "niska szkodliwość czynu", albo inne diabelstwo, ale spróbować warto. Mnie by szlag trafił i chyba bym na własną rękę utrudniała życie takim graczom, zwłaszcza że mam małe dziecko, które uczy się mówić i powtarza jak papuga;-)

Odpowiedz
avatar Bydle
8 12

„Nie mam pretensji do sąsiadów, bo to nie ich wina.” Ich wina. Prwawidłowo ogrodzony kort nie wypuszcza żadnych piłek - zwłaszcza na cudzy teren, brak pouczenia klientów, że do sąsiadów po piłkę __się nie chodzi__, bo będą kary finansowe oraz brak parkingu niezbędnego w tej działalności... ;>>> (tak, klienci to buce, ale sąsiedzi też)

Odpowiedz
avatar Kemishi
-3 11

Chyba nigdy nie grałaś w tenisa... Albo trafisz na takiego, który umie i mu nie wyleci, albo na takiego, który nie umie i wylatuje mu co chwilę. I co ma zrobić taki, jak mu wyleciała? Przełazi przez ogrodzenie - źle. Kulturalnie dzwoni - też źle . Może nie wiesz, ale taka piłeczka kosztuje. Ok. 5 zł./szt. Wypadło 5 piłek - 25 zł. 10 piłek - już 50. Ty byś zostawiła? Bo wygląda na to że masz pretensje, że koło twojego domu grają ludzie, którzy grać nie umieją. Wina jak najbardziej sąsiadów - albo wyższą siatkę, albo przykryć siatką kort.

Odpowiedz
avatar natalia
0 0

@Kemishi: Gdzie dają piłki za 5zł/sztukę? To chyba hurtem albo w promocji, ale i tak chętnie wezmę taką taniochę ;)

Odpowiedz
avatar kokomando
-2 2

Auta tych co na twoim terenie parkują powinno sie potraktować młotkiem bądź innym narzędziem. A jakby mieli pretensje to wypadałoby powiedzieć że tak sie kończy parkowanie na prywatnym terenie bez zezwolenia.

Odpowiedz
avatar natalia
2 2

@kokomando: Oj od razu młotkiem. Po prostu zamknąć bramę na kłódkę i potrzymać tak do 22 godziny :)

Odpowiedz
avatar kokomando
0 0

@natalia: Może i lepiej przynajmniej nie będzie problemów z prawem wtedy.

Odpowiedz
Udostępnij