Wśród komentarzy dt. mojej poprzedniej historii (
http://piekielni.pl/61253#comments)znalazło się sporo głosów, ze kamienice to dziadostwo i wszelkie zło budownictwa mieszkaniowego. Z mojej perspektywy to wygląda trochę inaczej - zrozumcie, dla budowlańca budynek to pacjent. Lokatorzy którzy swoimi idiotycznymi akcjami doprowadzają go do ruiny jakoś tak nie wywołują u mnie ani życzliwości ani współczucia.
Więc wyobraźcie sobie pacjenta: kamienica, koniec XIX w. Dach wymieniony w 1/8, do 110 cm wilgoć, dwa gigantyczne pęknięcia przez całą grubość muru przez wszystkie kondygnacje od strony północnej i południowej, zalane pianką montażową (taką jak do okien).
Kamienica ma cześć wykupionych mieszkań, ale dwa są PGM-owskie, i to właśnie Spółdzielnia woła o pomoc. Bo nie może dogadać się ze Wspólnotą. Tzn. Wspólnota ma fundusz remontowy, ale nie może sobie przegłosować tego, by zacząć z niego korzystać, bo:
- ci z północy nie będą płacić za zszywanie pęknięć z południa i vice versa
- ci z parteru nie będą płacić za remont dachu, chcą żeby zająć się wilgocią
- ci z piętra nie będą płacić za robienie izolacji na parterze, ma być robiony dach, tylko że jedna pani wyremontowała sobie bezpośrednio nad sobą za swój własny kredyt i ona wszystkim będzie głosowała na nie.
- wszyscy uważają, że klatka schodowa to skandal, ale są bardziej palące roboty do zrobienia.
I w tym wszystkim jest PGM, który postanowił wpisać kamienicę do rejestru, żeby móc pozyskać W OGÓLE jakiekolwiek środki na remont. Na szczęście argument finansowy przekonał wspólnotę.
A mieszkania wszystkie odpacykowane i tylko jęczą, że sąsiedzi źli i wilgoć, zalania i zacieki a rok temu było remontowane, tyle roboty na darmo, łojesusmaraia i dlaczego ja?
A mnie tylko żal mojego pacjenta.
Polacy. Byle sąsiadowi żyło się gorzej.
Odpowiedz@MrRIP: Rozumiem, że ty jesteś Chińczykiem...
Odpowiedz@MrRIP: Jak jeszcze raz usłyszę taką jęczydupę, to daję słowo, porzygam się.
Odpowiedz@MrRIP: Moja koleżanka przez kilka lat była administratorem wspólnoty mieszkaniowej w Brukseli i też mi takie kwiatki opowiadała. W związku z tym bądź łaskaw zabrać swoje kompleksy gdzieś indziej.
Odpowiedz@gorzkimem: Skąd wiedziałeś? @zendra: To rzygaj dziecko, kto ci broni. @Jorn: A ilu Polaków było w tej wspólnocie. Czy tylko twoja koleżanka wystarczyła, żeby gnoju narobić? I to nie kompleksy tylko lata doświadczenia.
Odpowiedz@MrRIP: Polactwo buractwo to TYLKO NARZEKA, siedzi na dupie i nic nie robi. Jedyne co robi dobrze, to napierdziela o tym jacy to Polacy źli
Odpowiedz@MrRIP: Domyśliłem się, bo tylko od jedzenia psiego mięsa może się tak mózg zlasować.
Odpowiedz@gorzkimem: To musiałeś chyba wszystkie burki we wsi zjeść.
OdpowiedzUwielbiam zebrania Wspólnoty, te wszystkie awantury, bo jedna pani życzy sobie plac zabaw, a pan spod siódemki chce, żeby zrobić parking, a państwu spod dwójki wchodzi wilgoć do mieszkania, a panu spod jedenastki kapie z dachu, a w ogóle to czemu wszystko jest takie drogie i dlaczego nie można wszystkiego zrobić naraz... Dobrze, że zebrania członków Wspólnoty mamy tylko raz do roku :) I tak jeszcze dorzucę sytuację z mojego osiedla. Jestem członkiem Zarządu Wspólnoty. To my kombinujemy, jak by tu najlepiej spożytkować wspólne pieniądze. Jest nas pięć osób i nijak nie możemy dojść do porozumienia przez jedną panią. Jakikolwiek powstanie projekt, Szanowna Pani mówi nie. A mówi tak, bo ma synka i dlatego wszystkie pieniądze należy przeznaczać na plac zabaw. W końcu ona się nie będzie dzieckiem zajmować, przecież jak będą zabawki, to młody będzie ganiał na dworze i da jej spokój... Także jedyne, co ona aprobuje, to place zabaw. Inna kwestia, że każde urządzenie ma tzw. strefę ochronną, żeby jak dzieciak spadnie, nie zrobił sobie krzywdy o kolejną zabawkę. Już trzeci rok z rzędu tłumaczymy jej, że faktycznie, piracki statek jest śliczny, ale nie ma na niego miejsca! No, ale jej synkowi tak się podoba... Ma być, nieważne jak i gdzie... Z tłumokiem nie pogadasz...
Odpowiedz@Litterka: To się zmieni wraz z dorastaniem potomka.Ja mieszkam w domu,ale niedaleko mam bloki.I znajome w tych blokach,posiadające dzieci w wieku mojej córki.Jak młode były małe,to moje znajome biadoliły,że obok,mieszkańcy przegłosowali skwerek,a ich dzieci mają tylko piaskownicę i mizerną huśtawkę.Teraz panny maja po 16 lat i jest znajomych narzekanie na wrzaski bachorów pod oknem i zazdrość,że w blokach obok takie fajne patio jest:)))))))))))))
Odpowiedz@Katka_43: Mam taką cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie. Mieszkanie jest na osiedlu strzeżonym, zamkniętym, w sumie wyszła taka fajna enklawa, bo teren położony jest kawałek od głównej drogi i nie ma tam miejsca na jakieś skwerki - jedna ławeczka i tyle! Może to i dobrze? Tak z narzekania jeszcze: przypomniała mi się największa dla mnie bolączka: wyprowadzanie psów. Bloki ustawione są prostopadle do drogi dojazdowej przez osiedle. Żeby wyjść z psem, należy pójść ową drogą do bramy wjazdowej, za którą jest wielkie, szczere pole. Pies może biegać do woli po trawie. Oczywiście, na osiedlu jest zakaz wyprowadzania zwierząt, można psa na smyczy przeprowadzić do bramy i potem spuścić. Wiesz, ile g*wien napotykam po drodze? Sama mam psa i przeprowadzenie jej 3 minuty na smyczy nie przerasta możliwości przeciętnego człowieka, uwierz mi!
OdpowiedzI dlatego nie chodzimy z mężem na spotkania wspólnoty. Też mieszkam w starej kamienicy, co prawda nie tak starej, ale przedwojennej. Pamiętam jedną sytuację sprzed paru lat, kiedy pękła rura kanalizacyjna i ludziom, za przeproszeniem, gówno górą się lało, ale jedna pani nie chciała pozwolić na wymianę rur, bo ona sobie 2 miesiące wcześniej wyremontowała łazienkę i wyłożyła ją hiszpańską terakotą i nie życzy sobie, żeby jej to skuwali. Na szczęście nasza administracja się tym nie przejmuje i robi co należy.
Odpowiedz@Hausgestapo: Jak nie chodzicie to sami odbieracie sobie prawo głosu.
OdpowiedzNie odbieramy, bo potem chodzą z listą i zbierają podpisy pod jakimś projektem. Wolę podpisać na tak lub nie i mieć z głowy, a nie wysłuchiwać kłótni sąsiadów.
Odpowiedz