Jestem tłumaczką. Oto fragment oferty otrzymanej za pośrednictwem jednego z portali ogłoszeniowych:
"Nowo powstałe i dynamicznie rozwijające się Biuro tłumaczeń poszukuje tłumaczy z języka francuskiego, zarówno do tłumaczeń zwykłych jak i specjalistycznych. Mamy grupę stałych tłumaczy, lecz ze względu na dużą ilość tekstów do translacji musimy powierzać tłumaczenia osobom z zewnątrz. Stawka jaką możemy zaproponować jest niższa ze zrozumiałych względów od wynagrodzenia naszych zaufanych tłumaczy.
Proszę o podanie danych kontaktowych oraz proponowanej stawki za stronę tłumaczenia. Zaproponowane wynagrodzenie nie może być wyższe niż 10zł/1800 znaków.
Dwie najatrakcyjniejsze cenowo oferty zostaną wybrane."
Cóż, żadnej pracy się nie boję, więc odpisałam.
"Szanowni Państwo,
Dziękuję za kontakt. Jestem tłumaczką z trzyletnim doświadczeniem w branży oraz wykształceniem wyższym kierunkowym. Doskonale rozumiem, że stawka nie może być wyższa niż 10 zł/1800 znaków, jest to i tak już dość wygórowane wynagrodzenie za tłumaczenie (nawet specjalistyczne). Ponieważ Państwa oferta bardzo mnie zainteresowała, proponuję następujące warunki: Pragnę dopłacać do każdego zleconego mi przez Państwa tłumaczenia (10 zł/1800 znaków). Płacę przelewem, proszę jedynie o fakturę, aby móc odliczyć sobie tę kwotę od podatku. Ze swojej strony zapewniam terminowe i rzetelne wykonaniu zlecenia.
Jedynym warunkiem, który stawiam przed rozpoczęciem współpracy, jest dostarczenie mi wehikułu czasu, ponieważ niezbędne wydaje mi się przeniesienie w czasy XIX-wiecznego kapitalizmu.
Cena jest oczywiście do negocjacji. Ponieważ zdaję sobie sprawę z jak dużym zainteresowaniem spotka się Państwa oferta, chcę zwiększyć swoje szanse oddając Państwu również mojego pierworodnego, nerkę oraz poczucie godności.
Z poważaniem,
S. Rabbit"
tłumaczenia
Odpowiedzieli?
Odpowiedz@archeoziele: Jeszcze nie... Pewnie ktoś mnie przelicytował:(
Odpowiedzhahaha :) dopisz tylko proszę, jaka jest normalna stawka za takie tłumaczenia, bo nigdy nie korzystałam i nie wiem jak bardzo pojechali po bandzie ;)
Odpowiedz@pasia251: Trudno powiedzieć, dużo zależy od tłumacza. Moje stawki to 25-50zl/strona (zależy od ilości, trudności, etc...), ale wiem, że zdarzają się spore odchylenia w obydwie strony.
Odpowiedz@SillyRabbit: dzięki :)
Odpowiedza 1800znaków to ile mniej więcej? właśnie strona?
Odpowiedz@8eska88: mniej więcej 3/4 strony :) fontem 12 :) Autorko - czy ja mogę popełnić bezczelny plagiat Twojej odpowiedzi? Bo następnym razem jak podam stawkę i ktoś mi powie że "za drogo" to wybuchnę...
Odpowiedz@8eska88: "Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat. Duis aute irure dolor in reprehenderit in voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur. Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui officia deserunt mollit anim id est laborum." Section 1.10.32 of "de Finibus Bonorum et Malorum", written by Cicero in 45 BC "Sed ut perspiciatis unde omnis iste natus error sit voluptatem accusantium doloremque laudantium, totam rem aperiam, eaque ipsa quae ab illo inventore veritatis et quasi architecto beatae vitae dicta sunt explicabo. Nemo enim ipsam voluptatem quia voluptas sit aspernatur aut odit aut fugit, sed quia consequuntur magni dolores eos qui ratione voluptatem sequi nesciunt. Neque porro quisquam est, qui dolorem ipsum quia dolor sit amet, consectetur, adipisci velit, sed quia non numquam eius modi tempora incidunt ut labore et dolore magnam aliquam quaerat voluptatem. Ut enim ad minima veniam, quis nostrum exercitationem ullam corporis suscipit laboriosam, nisi ut aliquid ex ea commodi consequatur? Quis autem vel eum iure reprehenderit qui in ea voluptate velit esse quam nihil molestiae consequatur, vel illum qui dolorem eum fugiat quo voluptas nulla pariatur?" "At vero eos et accusamus et iusto odio dignissimos ducimus qui blanditiis praesentium voluptatum deleniti atque corrupti quos dolores et quas molestias excepturi sint occaecati cupiditate non provident, similique sunt in culpa qui officia deserunt mollitia animi, id est laborum et dolorum fuga. Et harum quidem rerum facilis est et expedita distinctio. Nam libero tempore, cum soluta nobis est eligendi
OdpowiedzPięknie napisane.
OdpowiedzWidziałam dzisiaj to ogłoszenie na FB w grupie/forum tłumaczy, bo ktoś też to dostał mailem i zamieścił jako ciekawostkę:D Wszyscy mieli niezły ubaw. Tyle tylko, że... mimo że to stawka śmiesznie niska, to na pewno znajdzie się chętny jeleń i się podejmie, niestety :/
Odpowiedz@rekawiczka: często w takich przypadkach odpowiadają osoby, które miały język obcy w ogólniaku i wydaje im się, że już wszystko są w stanie przetłumaczyć. No i wtedy biuro dostaje za swoją dychę tłumaczenie o adekwatnie niskiej jakości... Wiara we własne siły to dobra rzecz, ale jak widziałam ogłoszenie maturzysty, który chciał zostać tłumaczem biegłym, bo zrobił FCE (podstawowy, łatwiutki certyfikat z angielskiego), to ręce opadły.
Odpowiedz@kalaallit: Jaka praca taka płaca. Ja tam im nawet życzę takiego maturzysty z FCE :P.
Odpowiedz@rekawiczka: swoją drogą, mogłabyś podać nazwę grupy? Chętnie dołączę :)
Odpowiedz@kalaallit: grupa nazywa się po prostu "Tłumacze" (zamknięta) ;) jest jeszcze kilka podobnych, np. TŁUMACZE-GRUPA OTWARTA-PRACA DLA TŁUMACZY, jak się dołączy do jednej to te inne grupy jakoś same się znajdują, z anglojęzycznych polecam "Things translators never say", ale tam trzeba jakąś weryfikację dość ostrą przejść, bo moderator jest dość humorzasty ;)
Odpowiedz@rekawiczka: Dzięki :) jak dotąd nacieszałam się kwiatkami zapostowanymi na "Tłumacze z polskiego"
Odpowiedz@subway: A ja nieraz redagowałam po takich "tłumaczach". I jednak wolę, by ich nie zatrudniano. :P
Odpowiedz@kalaallit:o taaak, "tłumacze z polskiego" to bardzo fajna grupa, wielu ciekawych rzeczy można się dowiedzieć ;)
OdpowiedzI cóż jest tak niewłaściwego w moim komentarzu? Pracuję jako redaktor i naprawdę przez jakiś czas byłam w wydawnictwie, które - aby ciąć koszty - zatrudniało "tłumaczy". Co często w efekcie prowadziło do tego, że musiałam sama weryfikować tłumaczenie, zgadywać, co znaczą "czarne jamy" (a fragment dotyczył jazzu) i generalnie miałam podwójną robotę do zrobienia. Wciąż za te same pieniądze. I dlatego wiem, jak kończą się takie "oszczędności" w stawkach dla wszystkich. Tak, każdy kiedyś zaczynał. To niech zaczynają od ulotek, a nie książek. Ja też nie usiadłam od razu do kroniki rocznej, najpierw były łatwiejsze rzeczy.
Odpowiedz@sajrinka: Prawdopodobnie to, że jako redaktor, masz obowiązek sprawdzać tłumaczenie z oryginałem.
Odpowiedz@mailme3: Więc właśnie sprawdzałam. Przy dobrym tłumaczeniu wystarczyło. Przy złym musiałam de facto tłumaczyć sama, a za to już nie płacili. Tak, zgłaszałam to szefowej. "Jakoś sobie pani musi poradzić".
Odpowiedz@sajrinka: No cóż. Taka praca redaktora. Też mnie to zdziwiło kiedyś. Redaktor odpowiada za zgodność z oryginałem, co oznacza, niezależnie od poziomu tłumacza (który również może się pomylić) czytanie słowo w słowo, wers w wers.
Odpowiedz@mailme3: Tak, taka praca. Istota mojej wypowiedzi odnosi się jednak do oszczędności na zatrudnianiu słabych tłumaczy i dlaczego jestem temu przeciwna.
Odpowiedz@sajrinka: Słabi tłumacze, później słabi redaktorzy, za tym idzie słaba korekta, jeszcze słabsi edytorzy i na końcu wychodzi jedna wielka wiocha.
OdpowiedzBrawo, brawo, brawo :D W końcu ktoś szanujący się, a nie niewolnicy z Oferii.
Odpowiedz"niezbędne wydaje mi się przeniesienie w czasy XIX-wiecznego kapitalizmu"- usiadłem i zapłakałem.
Odpowiedz@fenirgreyback: To samo. To prawda, że nie było wtedy kolorowo, ale PRZED TYM KAPITALIZMEM to była bieda z nędzą. Dopiero ów osławiony XIX-wieczny kapitalizm dał milionom szansę na jako takie życie. To właśnie w czasach kapitalizmu w Europie był największy przyrost naturalny. Dlaczego? Bo poprawiała się bardzo szybko opieka medyczna... i rodziców było stać na dzieci.
Odpowiedz@toomex: Bzdura. Obraz polskiej nędzy jest wywołany po pierwsze ciągłymi wojnami, po drugie zaborami. W średniowieczu chłopi byli naprawdę bogaci. Do tego stopnia iż było prawo zakazujące ubierać im się w jedwab.
Odpowiedz@krogulec: Czy w Polsce (poza niektórymi regionami zaboru pruskiego) był kiedykolwiek kapitalizm?
Odpowiedz@toomex @fenirgreyback a co wy pieprzycie, przecież wszyscy wiedzą że dopiero za komuny to się dobrze żyło, każdemu gówno ale po równo niech żyje socjalizm i darmowe leczenie :D
OdpowiedzXIX wieczny kapitalizm wcale nie był taki zły. Początkowo faktycznie ludzie stanowili tanią siłę roboczą, ale tylko dlatego, że nie mieli wyjścia. W momencie kiedy spadło bezrobocie płace zaczęły rosnąć, bo role się odwróciły i to przedsiębiorcy nie mieli wyjścia.
Odpowiedz@SillyRabbit: czyzby. Wy tlumacze potraficie przetlumaczyc RUSLAN na ZADZA ZEMSTY. Przyklady mozna mnozyc.
Odpowiedz@pawel78: Tłumacze nie zajmują się tłumaczeniem tytułów filmów.
Odpowiedz@pawel78: a Ty masz tylko jeden argument?
Odpowiedz@pawel78: Akurat tłumaczenie to inna bajka, więc i przykład zupełnie z dupy wzięty. A co mi tam, zabawmy się. Przetłumacz tytuł Good Will Hunting na polski żeby było zgodnie z Twoimi oczekiwaniami i z treścią filmu oczywiście.
Odpowiedz@Ninja: "Mniejsza o Fieldsa" (Przy okazji nadmieniam, ze kolejne medale Fieldsa zostana przyznane juz za miesiac na kongresie w Korei)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2014 o 23:22
@Ninja: gdzież tam - tak banalnej roboty to pawel78 się nie podejmuje ;)
OdpowiedzBrawo! Cieszę się, że nie jestem sama w procederze walki z debilami dumpingu. Dałabym Ci więcej plusów, ale można tylko raz zagłosować :).
OdpowiedzNie rozumiem o co wam wszystkim chodzi. Jak ktos jest na poczatku swojej drogi zawodowej to dlaczego nie mialby sie zgodzic dla zdobycia doswiadczenia. Nie ma potrzeby ironizowac. Ja swoje pierwsze tlumaczenia robilem za sporo mniej (niz 10zl/strone)
Odpowiedz@poincare_duality: Według mnie tak się psuje rynek. Ja nie robiłem tłumaczeń dopóki nie uznałem, że mogę brać normalną stawkę. W końcu studenciaki zaczną obniżać, za chwilę będą brali 5 złotych za stronę i z cenami będzie musiał zejść każdy.
Odpowiedz@Kudlik: Wlasnie, Ty uznales, ze mozesz brac normalna stawke! A ja zmierzam do tego, zeby to rynek ustalal, czy Ty juz mozesz brac normalna stawke. I wtedy bedzie wiadomo, dla kogo sa oferty tlumaczen za 10, a dla kogo za 25 PLN.
Odpowiedz@Kudlik: jeżeli ktoś zaproponuje ci butelkę dobrego piwa za 1,50 to będziesz kupował ile wlezie, czy może ochrzanisz go, że "psuje rynek", bo inni producenci piwa będą musieli sprzedać je taniej?
Odpowiedz@fenirgreyback: Jeśli za obniżką ceny idzie obniżka jakości ochrzaniam;) Jako pracodawca nie do końca się z Tobą zgadzam. W mojej branży jest też kilka firm, które obniżają ceny usług. Czy wzorem ich mam wypowiedzieć moim pracownikom umowy o pracę i zatrudnić ich na śmieciówkach i ciąć maksymalnie koszty obniżając standard usług?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2014 o 23:35
@fenirgreyback: Na tłumaczenia i obniżanie cen patrzę jako tłumacz, nie klient. Klientowi się oczywiście podoba jeśli nagle widzi, że coraz częstsze są tłumaczenia 10zł/A4, mnie nie bardzo bo za chwilę jeśli tendencja się utrzya sam będę musiał tak zejść i pracować za bezcen żeby w ogóle jakaś kasa była. W ten sposób, przez ludzi nie potrafiących się cenić, zejdziemy kiedyś w końcu do "piwo za tłumaczenie". Spytaj fotografów ślubnych o ile spadły im obroty jak małolaty z lustrzankami i photoshopem z piratebaya zaczęły włazić na rynek. Grunt to się cenić. Gdyby ktoś kiedyś nie wpadł na pomysł robienia tłumaczeń 10/a4 to pracodawca sam by wiedział, że taka kwota to śmieszność. A tak, to wie, że jakiś studenciak się złapie i będzie miał półdarmowego pracownika na pełen etat.
Odpowiedz@Kudlik: I wlasnie o to chodzi. Jak taki gosciu z lustrzanka zacznie od niskich stawek, i bedzie robil dobre zdjecia, to bedzie mogl brac coraz wiecej, a przy okazji sie nauczy. Jak bedzie robil kiepskie zdjecia, to wypadnie z rynku. Jak cie nie stac na dobrego fotografa, i bedziesz chcial zaryzykowac ze mozesz dostac dziadostwo, to wybierzesz tanszego fotografa, jak nie, to drozszego ale z lepsza reputacja. Tak samo z tlumaczami. Nie wyobrazam sobie, ze w mojej branzy moglby wejsc na rynek i domagac sie takich samych stawek jak ludzie ktorzy sa tam juz od 10 lat i zrobili 100 razy wiecej projektow ode mnie.
Odpowiedz@Kudlik: "Na tłumaczenia i obniżanie cen patrzę jako tłumacz, nie klient"- na produkcję piwa producent też nie patrzy jak klient. Tylko klient patrzy jak klient, to jest chyba dość oczywiste. "jeśli tendencja się utrzya sam będę musiał tak zejść i pracować za bezcen żeby w ogóle jakaś kasa była"- tak samo nie podobały się woźnicom samochody, a zdunom grzejniki- i co z tego? Najwidoczniej znajomość jednego języka nie jest aż tak premiowaną na rynku umiejętnością. Dochodzimy tu do dość elementarnej kwestii, mianowicie "ile warta jest usługa/towar?". Skoro ktoś oferuje taką samą usługę za 10 pln/ stronę, to najwidoczniej tyle jest warta...
Odpowiedz@fenirgreyback: Nie do końca rozumiem Twój tok rozumowania. Zaniżanie cen jest złe. Oprócz czysto ekonomicznych skutków - zarabiam mniej, więc mniej wydaję dochodzi sprawa jakości. Zobacz co się dzieje w przypadku realizacji przetargów, gdzie głównym kryterium była najniższa cena. Negatywne przykłady można mnożyć począwszy od dróg, a na projektach edukacyjnych z funduszy unijnych kończąc. Dochodzi jeszcze jeden problem. Klienci widząc niskie ceny domagają się od ciebie tego samego. Cześć jest w stanie zrozumieć, że za niską ceną kryje się słaba jakość, część nie i odchodzi do konkurencji. Nawet jeśli po jakimś czasie wracają do ciebie przez pewien okres musisz sobie radzić bez kilku klientów. W przypadku tłumaczeń żaden normalny tłumacz nie zgodzi się pracować za 10 PLN za stronę. Na taką kwotę prawdopodobnie zgodzi się student rozpoczynający naukę na jakieś filologii. I tu pojawia się problem bowiem klient biura tłumaczeń najczęściej nie wie kto wykonywał tłumaczenie, (biura lubią się chwalić kilkoma uznanymi tłumaczami-którzy czasami dają tylko nazwisko) nie jest też w stanie wychwycić błędów. Prawdopodobieństwo, że student popełni błędy nie jest małe - w przypadku tłumaczenia specjalistycznego np. instrukcji - błąd może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji.
Odpowiedz@kertesz_haz: ale co to jest "zaniżanie cen"? Oferowanie ceny niższej niż konkurencja? LOL, faktycznie-tak najgorzej. Nie rozumiesz chyba tego, że nie ma jakiejś obiektywnie ustalonej ceny za stronę tłumaczenia, chleb czy butelkę wody. Gdybyś stał przed supermarketem i ktoś chciałby ci sprzedać butelkę wody za 5 zł, to byś go wyśmiał. Gdyby tę samą butelkę wody ktoś ci zaproponował na pustyni, w odległości dnia drogi do najbliższego źródła, to zapłaciłbyś za nią więcej niż za kilogram złota. Nie można nikomu zabronić korzystania z usług słabej jakości. Jak komuś wystarcza kiepsko przetłumaczony tekst, to jest jego sprawa.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2014 o 7:40
@kertesz_haz: Zgadzam się z Tobą w 100 %. Kwestia przetargów jest tu doskonałym przykładem. Taka mordercza konkurencja i niewolnicze stawki nie wychodzą wcale konsumentowi na dobre. Student, który za wykonanie usługi bierze prawie nic wykona zlecenie dobrze lub nie - nie jest firmą, więc nie przysługuje nam reklamacja, nie ma możliwości sprawdzić opinii o jego usługach (w końcu to osoba prywatna). Z drugiej strony komuś komuś kto zajmuje się tym zawodowo zwyczajnie nie opłaca się wykonać pracy po kosztach i najprawdopodobniej nawet nie przyjmie takiego zlecenia. Nie będę udawać, że rynek tłumaczeń to Eldorado, jest wręcz odwrotnie. Moja sytuacja wygląda tak, że tłumaczenia pojedynczych dokumentów traktuję jak zarabianie kieszonkowego, a prawdziwe pieniądze mam z obsługi firm i szkoleń językowych. I, mówiąc szczerze, w sytuacji kiedy miałabym wybór tłumaczyć za grosze albo żreć gruz, to bym się po prostu przebranżowiła. Nie ma nic złego w niskich cenach, ale chyba nie do końca zdajemy sobie sprawę kto tak naprawdę traci na niewolniczych stawkach, bo specjalista często i tak znajduje jakieś wyjście z sytuacji, ale konsument nie ma już takiego luksusu i musi brać co jest.
Odpowiedz@SillyRabbit: "łumaczenia pojedynczych DOKUMENTÓW traktuję jak zarabianie kieszonkowego, a prawdziwe pieniądze mam z obsługi firm i szkoleń językowych"- no właśnie- doświadczony tłumacz prawdziwe pieniądze zarabia na poważnych zleceniach. Ale skąd doświadczenie ma zdobyć młody człowiek? Ano przyjmując tanie zlecenia.
Odpowiedz@fenirgreyback: Ja doświadczenie zdobywałem tłumacząc z nudów różne teksty i dając znajomym do sprawdzenia. Jak wiedziałem, że jestem na tyle dobry żeby to sprzedawać to zacząłem to robić. Studenciak tłumaczący prace za 10zł/a4 robi sobie krzywdę według mnie, bo jak się wyskiluje to będzie mu ciężko przekonać klientów, że nagle z 10 skoczył na 25 złotych za podobny tekst. Wtedy oni uciekną do tych studentów, którzy nadal mają 10, a on będzie narzekał, że ciężko o klienta :) Ewentualnie może robić kiepskie tłumaczenia za taką kwotę, ale wtedy nikt ich nie będzie chciał bo i tak będzie musiał szukać kogoś do poprawek, a po co płacić dwa razy za jeden tekst? Według mnie takie coś to tylko szkoda dla zawodu i człowieka który tak robi. Jak chce zarabiać na studiach to niech udziela korki.
Odpowiedz@fenirgreyback: nie nawrócisz ludzi którzy chcieliby stawki minimalnej za swoją pracę...
Odpowiedz@fenirgreyback: Ciekawe za co cię tak zminusowali? Jak widać większość polactwa ma łby tak przeorane socjalizmem, że zwykłe mechanizmy rynkowe typu "usługa jest warta tyle ile ktoś jest skłonny zapłacić" do tych pustych łbów nie docierają. Myślą, że jak sobie tupną nóżką, klikną minusa i stwierdzą "pierd..lę nie robię (za 10 zł/h) bo mam wyższe wykształcenie itp." to kogoś to obejdzie. A chlebek sam się posmaruje masełkiem. Yhmm. A najlepiej w ogóle żeby były jakieś stawki minimalne, gwarancje państwowe "godnego" oczywiście wynagrodzenia i zabezpieczenia przed "psuciem rynku" bo inaczej to jest XIX-wieczny krwiożerczy kapitalizm - normalnie jakbym słuchał tych zidiociałych nierobów z Solidarności.
OdpowiedzCelna riposta, Króliku! Max 10 zł za 1800 znaków? No łaskawcy. Ciekawe, ilu desperados podejmie się tłumaczenia np. specjalistycznego tekstu za tak oszałamiającą stawkę.
Odpowiedz@mijanou: Jak jaśnie tłumacz jest taki dobry, to niech zostanie tłumaczem przysięgłym. Wtedy będzie mógł brać 80 zł za stronę, co np. się przekłada na 160 zł za przetłumaczenie prawa jazdy, bo przecież zadrukowane z obu stron i nieistotnym jest, że tekstu tam niewiele, że jego połowa to dane osobowe, których się nie tłumaczy, a reszta jest taka sama w każdym z milionów identycznych dokumentów, więc przetłumaczyć wystarczy raz, a każdego klienta kasować oddzielnie.
Odpowiedz@Jorn: Tłumacze przysięgli, z tego co wiem, posługują się stronami rozliczeniowymi, które wynoszą 1125 znaków. Tekst obliczany jest nie według ilości kartek, a faktycznej długości tekstu. A na dokumenty typu prawo jazdy, certyfikaty czy akty urodzenia stawka jest z góry określona na poziomie kilkudziesięciu zł. Poza tym do większości zleceń uprawnienia tłumacza przysięgłego nie są potrzebne. Nie tylko literatury, ale też np. filmów, gier komputerowych, różnorodnych instrukcji obsługi, ogólnych tekstów prawniczych, medycznych, rolniczych i czego tylko jeszcze sobie zażyczysz. Zaniżający ceny student bez odpowiedniej znajomości języka może skopać wszystko. I o ile denny poziom tłumaczenia np. w filmach może jedynie irytować (nie zdarzyło się to Wam?), to w przypadku zlecenia wykonania przekładu "po kosztach" ulotki lekarstw czy instrukcji obsługi skomplikowanych maszyn może okazać się naprawdę fatalne w skutkach. Problem polega na tym, że angielskiego uczy się teraz niemal każdy i zdarzają się maturzyści z FCE, którzy chcą dorobić, nie zdając sobie sprawy z własnej niewiedzy. Poznać ich można często po tym, że oferują "tłumaczenia we wszystkich dziedzinach", a kiedy trafi im się tekst np. o tematyce chemicznej, nie są po prostu w stanie sobie z nim poradzić. Pół biedy, jeśli po prostu koleś wycofa się wtedy z projektu i przyzna do nieznajomości tematu. Często po prostu tłumaczą "jak im się wydaje"... Taki "tłómacz" na rynku długo się nie utrzyma, ale pojawią się następni, gotowi za bezcen podbierać profesjonalistom pracę, bo "ja przecież znam angielski".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2014 o 11:27
@Jorn: Tłumaczenia przysięgłe to wcale nie taki złoty interes. Przejrzałem oferty kilku biur tłumaczeń, prawo jazdy nigdzie nie było droższe niż 80 zł. Niestety, ale u przysięgłego dopłacasz za ważność dokumentu w urzędzie. Poza zleceniami prywatnymi (praca dla policji/sądu/prokuratury) stawki są ustawowe i nie bierze się pod uwagę tego, że "kawałek plastiku jest zadrukowany z dwóch stron, więc bierzemy za dwie strony". Przysięgli za 1125 znaków (strona przeliczeniowa) pracy w najpopularniejszych językach dostają 23 złote. Na dodatek jeśli głównie utrzymują się z pracy dla sądów, to mogą na wypłatę czekać i rok, bo sądom się nie spieszy. http://www.tepis.org.pl/pdf-doc/prawo/stawki.pdf
Odpowiedz@Mahmurluk: Ja wiem, że ta dopłata jest za potwierdzenie zgodności tłumaczenia z oryginałem i jest wynagrodzeniem za ryzyko z tym związane, jakie tłumacz bierze na siebie. Nie wątpię również, że tłumaczenia standardowych dokumentów na popularne języki w dużych miastach są wyceniane taniej niż te 80 zł za stronę. Jednak gdy musiałem w średniej wielkości mieście przetłumaczyć przysięgle moje prawo jazdy na język niderlandzki, to zostałem postawiony pod ścianą: dokument ma dwie strony, więc opłata wynosi dwa razy stawka za stronę tekstu. I koniec. A musiałem to zrobić, bo flamandzki urząd tego ode mnie wymagał. I nie pomogło, że wymóg ten był podwójnie nielegalny. Dlaczego podwójnie? Ano dlatego, że po pierwsze prawo jazdy jest dokumentem państwowym a nie gminnym czy regionalnym, więc powinienem mieć wybór spośród trzech języków urzędowych Królestwa Belgii, a nie tylko jednego języka obowiązującego w mojej gminie. Po drugie, w przeciwieństwie do belgijskiego, polskie prawo jazdy jest dokumentem wystawianym wg europejskiego wzoru, więc zgodnie z prawem europejskim żadne tłumaczenie nie powinno być wymagane, bo wiadomo, co jest w której rubryce. Ale Europa sobie, a Belgia sobie.
Odpowiedz@Jorn: to Cię tłumacz urządził. Od czasu do czasu muszę mieć tłumaczenia przysięgłe dokumentów napisanych w równie mało popularnym duńskim i nawet mi darują kilka linijek tekstu na ostatniej stronie, zasada 1125 znaków na stronę im problemu nie sprawia, nigdy więcej niż 50zł za stronę nie zapłaciłam. Jak mi w moim mieście nikt na czas nei zrobi, to w innym znajdę tłumacza, który przyjmie dobry skan lub zdjęcie dokumentu i odeśle tłumaczenie listem. Kwestia poszukania innego tłumacza.
OdpowiedzTeż dostałam taką wiadomość! Myślałam, że może tylko do studentów kierowali tą wiadomość, przecież my jeszcze nie mamy prawa szanować wysiłku wkładanego w pracę jakąś godziwą stawką :P Ciekawe, jakie będą najatrakcyjniejsze cenowo oferty. Pewnie wpis do CV ; )
Odpowiedza tak z ciekaowsci... co jesli bys odp ze 1 zl/ za te 1800 ale chcesz duzo zamowien --> wygralabys zawalili by cie praca a ty to siup w googlw translate i odsylac im
OdpowiedzFantastyczna odpowiedź! Tylko co z tego? Obawiam się, że ogłoszeniodawca co najwyżej się pośmieje, ale wniosków nie wyciągnie. Dobrze, że wylałaś wreszcie swoje żale, tylko to nic nie zmieni :(
Odpowiedz@Litterka: Zgadzam się z częścią, że nic to nie zmieni, natomiast absolutnie się nie uskarżam:)
OdpowiedzMoja koleżanka pracowała za tą stawkę jako studentka w biurze tłumaczeń niemieckiego (praktyki zaliczające studia). Ogólnie wrzucała tekst w google translate i poprawiała co większe błędy więc jakość tłumaczeń można było sobie wyobrazić.. Ale to był Lublin, gdzie cena za jedna strone tłumaczenia wynosi 30zł, wiec sama firma kokosów nie zarabia..
OdpowiedzHmm, daj namiar na firmę. Biorę te warunki. Co prawda nie miałem styczności z tym językiem ale wujek google sobie poradzi. Nie mogą mieć pretensji bo w końcu dostają, to za co zapłacili.
OdpowiedzTo smutne, ale pewnie nawet przyjąłbym ofertę. Jako zawodowy tłumacz jeszcze do niedawna pracowałem fizycznie za podobne stawki, a zleceń na tłumaczenia ani widu, ani słychu.
Odpowiedz