Żeby nie było, że tylko w sieciowych zoologicznych dzieje się zło.
Dla wyjaśnienia - lubię odwiedzać inne sklepy ze zwierzakami. Nie dlatego, by ogarnąć konkurencje pod kątem towarów czy usług, nie robię wywiadów - po prostu lubię zwierzaki i lubię je oglądać (zostało mi jeszcze z dzieciństwa, że muszę zajrzeć do każdego sklepu jaki mijam). A nuż inni mają zwierzaka, jakiego nie sprowadzamy albo takiego, jakiego w ogóle jeszcze nie widziałam na żywo.
Do rzeczy...
Szefostwo otworzyło kiedyś drugą filię naszego sklepu w markecie o realnej nazwie - niewielki jednoosobowy boks na uboczu galerii. Jakiś czas później na drugim końcu galerii jakiś inny prywaciarz otworzył podobny sklepik, może o trochę większej powierzchni - odwiedziłam go raz, ale po tym co zobaczyłam, nigdy więcej tam nie wróciłam:
- żółw stepowy o średnicy ok. 20 cm (pominę rozwarstwiającą się skorupę) siedział na trocinach w akwarium o boku ok. 25/40 cm (nie miałam miarki, więc podane wartości mogły odbiegać od rzeczywistości, ale proporcje się zgadzają - ogólnie zwierzak mógł tylko stać w miejscu bez możliwości odwrócenia się),
- króliki i świnki morskie miały tak przerośnięte pazurki, że można by było z nich zaplatać warkocze,
- do rażącego przeludnienia (przerybienia?) w akwariach, dochodzi krzywica u połowy ryb, braki w łuskach, zwłoki w każdym zbiorniku,
- po co sprzątać martwe zwierzaki? niech myszki pobawią się swoim martwym kolegą,
- na 5 koszatniczek 4 nie miały ogonów (odpadają im, kiedy się je ciągnie lub podnosi za ogon),
- większość gryzoni miała rany od walki ze sobą,
- ogólnie zwierząt było ok 3x więcej niż pozwalały na to warunki i wielkość klatek.
Nasz sklep zyskał na tyle popularność, że przy pierwszej okazji przenieśliśmy się do większego boksu na środku galerii - po krótkim czasie konkurencje nie wytrzymała takiego ciosu i postanowili zamknąć biznes. A może to nie przez nas tracili klientów tylko przez niekompetencję i nieuprzejmość, na którą skarżyli nam się klienci?
Przychodzi do nas właściciel z zapytaniem, czy nie przygarniemy kilku zwierzaków, bo on zamyka interes i nie ma co z nimi zrobić. Ok, jak za darmo daje, to nawet tak zapuszczone biedactwa możemy przyjąć. Przyniósł nam w kartonie wyrośniętego króliczka z pazurami niemal dookoła łapek i podstarzałą koszatkę (oczywiście bez połowy ogonka), ale nic - po doprowadzeniu do porządku nawet gratis do klatki można wydać, byle tylko miały lepiej (w takich przypadkach informujemy klienta, że możemy sprzedać zwierzaka albo gratis dać takiego po przejściach).
Mało piekielne?
No to wisienka na torcie:
Zamknęli sklep. Boks pusty kilka miesięcy, dopóki mały wędkarski sklepik nie postanowił powiększyć metrażu. Czego dowiedzieliśmy się, kiedy wędkarski się przenosił? Otóż, tego, że nie wszystkie zwierzaki gość oddał do nas - po ponownym otwarciu boksu cały market uderzył smród z akwariów i klatek. Tak - panu szanownemu nie chciało się nie tylko przynieść do nas wszystkich zwierzaków, ale i w ogóle wydać ich gdziekolwiek, posprzątać, zlać wodę z akwarium. Po prostu wysprzedał ile się dało do dnia zamknięcia, zabrał kilka wartościowszych rzeczy, a resztę zostawił jak stało - w tym również pełne akwaria z rybami i klatki z gryzoniami, które z braku pokarmu zaczęły zjadać się nawzajem.
Jestem zszokowana tym jak zachował się właściciel tego sklepu! Jak można zostawić zwierzaki samym sobie??!! Nie wyobrażam sobie tego po prostu. Może tego pana też tak zamknąć w ciasnej klatce z innymi i zostawić bez niczego?
OdpowiedzNo, sorry. To "market" nie ma danych człowieka, któremu wynajmował pomieszczenie? To market odbiera klucze od pomieszczenia i nie sprawdza w jakim stanie je pozostawiono? To market wynajmuje pomieszczenie innemu użytkownikowi i nie sprawdza, co jest w środku? Nie ma czasem obowiązku lokalu odnowić i przekazać w stanie odpowiednim do zagospodarowania? A osoba chętna, ZANIM wynajmie pomieszczenie - nie ogląda go uprzednio, żeby sprawdzić, czy się nadaje? Dziwne to wszystko.
Odpowiedz@Armagedon: To samo mnie zastanowiło. Mam wątpliwości odnośnie tego, że nie zrobiono odbioru lokalu, nawet po to, by oszacować potencjalne uszkodzenia jakie mógł dokonać wynajmujący i zażądać od niego zapłacenia za remont. Wynajmujący oddał klucze i koniec? Nikt tam nie zajrzał przez dłuższy czas?
Odpowiedz@fak_dak: To nie do końca tak, powiem ci jak to wygląda na podstawie jednej z galerii w moim mieście. Wynajmujesz powierzchnię i praktycznie gołe ściany z wystającymi z nich kablami lub jak trafisz lepszy box to masz gniazdka. Następnie robisz wg własnego widzi misie ściany, półki itd. Normą jest, że niektóre sklepy zalegają z czynszem po kilka miesięcy, po wyprowadzce albo skończeniu umowy często nie zabierają półek, stolików i reszty mało wartościowego sprzętu. Pewnie po wyprowadzce ktoś sprawdził box. Zobaczył, że nie wszystko jest zabrane zamknął na głucho i czekali aż właściciel się upomni o swoje rzeczy lub ktoś wynajmie box i posprząta po poprzedniku.
Odpowiedz@Armagedon: Bo to może kolejna historyjka :D Nie ma co się napinać bo może to kolejna baśń pisana przez bujne umysły :). Ale miło się czyta
Odpowiedz@footman1986: Ale w niewidzialnego pana nad tobą to już wierzysz?
OdpowiedzZastanawia mnie tylko, że nikt nic z tym nie zrobił, zwłaszcza ty jako miłośniczka zwierząt. Jest pełno organizacji rządowych i pozarządowych, które mogłyby się tym zająć. No cóż, trudno.
OdpowiedzUrwałam historię i nie zdążyłam wyjaśnić paru kwestii, które zdążono już poruszyć w komentarzach. Przepraszam. Po prostu rozpisałam się korzystając z luzu w pracy i nagle okazało się, że zaraz ucieknie mi pociąg do domu. Teraz już siedzę w domu i śpieszę, by dokończyć. @Armagedon: Wiem, że to dziwnie wygląda, ale tak - market od zdania przez kolesia kluczy do otwarcia lokalu dla nowego najemcy ani razu nie sprawdził pomieszczenia. Na początku trudno mi było w to uwierzyć, ale potem przypomniało mi się, że z naszym było tak samo, czyli dostaliśmy informację o metrażu lokalu a po wyrażeniu zgody na zmianę lokalu dostaliśmy klucze. To samo z odnawianiem - sami to musieliśmy zrobić, tak samo jak wyposażyć go we własną roletę antywłamaniową i szyld. Nie znam całej polityki Reala, ale tak było i jest nadal - wiem, że wciąż nie zaglądają do zdanych lokali, bo od 3 lat nie mamy już sklepu w tym markecie (bo właśnie z powodu problemów z zarządem) a nawet nie zdjęli szyldu - to i zmianę rolety zostawili dla kolejnego "jelenia". Co do pytania nr 1 - skoro, jak wyjaśniłam, właściciele lokalu nie zaglądali do niego, póki nie znalazł się kolejny najemca, to wcześniej nie było wiadomo, jaka tragedia się tam rozgrywa. Kiedy prawda wyszła na jaw, tak samo my, jak i zarząd marketu mogliśmy sobie pogwizdać, bo o ile mieli dane najemcy lokalu, to chyba nie miał on obowiązku zostawiać danych miejsca swojego pobytu po rozwiązaniu umowy, czyli jednym słowem - przepadł jak kamień w wodę. @pandora153: Nawiązując do w/w wyjaśnień,jako miłośniczka zwierząt mogłam jedynie cieszyć się, że udało się uratować zwierzaki, które facet nam przyniósł.
Odpowiedz@SzynSzylka: Chodziło mi o sytuację, jaka miała miejsce jak ten sklep poszłaś odwiedzić, a nie co się tam działo po zamknięciu lokalu.
Odpowiedz@pandora153: Kiedyś jak próbowałam złożyć skargę na warunki panujące w pobliskim zoologu w mieście (inna sytuacja), to z góry założono, że chcę zgnoić konkurencję i na pewno nie mam konkretnych dowodów... Mimo to słyszałam, że na gościa z tej historii były skargi - kilka klientek wprost zwróciło nam uwagę, że nasze zwierzaki wyglądają o wiele lepiej niż obok i pytały, czy i gdzie można to zgłosić. Jednak biorąc pod uwagę, że facet zamknął biznes dopiero, kiedy stracił wszystkich klientów, to albo żadna instytucja nie zareagowała, albo zareagowała ale właściciel nic sobie z tego nie robił.
Odpowiedz@SzynSzylka: Bez przesady - to co zrobiliście to zwykły szczyt znieczulicy. Zagłodzenie zwierząt na śmierć to już przestępstwo, a o ile facet nie wynajmował lokalu na fałszywy dowód - mieli go praktycznie na tacy. Mieli jego dane (jeśli wynajął na firmę - to jego dane miał urząd rejestrujący przedsiębiorstwo), rysopis i świadków. Zamiast zgłosić sprawę na policję i do mediów (bo czasami bez tego policji się nie chce kiwnąć palcem) z góry założyliście, że facet pewnie się przeprowadził (niby dlaczego?) i nie warto nic zrobić. "Po co gdziekolwiek zgłaszać, zamiast kiwnąć palcem opiszę sobie historyjkę w internecie bo to takie trendy, a facet niech się w tym czasie poznęca nad innymi zwierzętami".
Odpowiedz@SzynSzylka: Przepraszam, ale czy ja dobrze rozumiem: nie zgłosiłaś sytuacji, bo się bałaś, że znowu pomyślą, że dzwonisz tylko po to, by zgnoić konkurencję? To jakiś żart? A od kiedy to trzeba podawać swoje miejsce zatrudnienia przy zgłoszeniu (zwłaszcza do TOZ-u)? Zresztą zawsze można próbować anonimowo sytuację zgłaszać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lipca 2014 o 3:05
@SzynSzylka: zastanawia mnie jeden szczegół - rozumiem, że boks stał zamknięty jakiś czas, chyba kilka miesięcy, tak? I nie wydobywał się stamtąd żaden dziwny fetorek? Bo jednak smród rozkładających się ciał (ludzkich, czy zwierzęcych) jest dość silny i "powinien" być wyczuwalny w okolicach boksu.
Odpowiedz@SzynSzylka: To znaczy, że obrończynią zwierząt jesteś tylko w teorii. Bo zrobić można było wiele. Ba! Kilka możliwości wypisywałaś pod którąś swoją historią. A teraz odpuściłaś kolesiowi zagłodzenie zwierząt i znęcanie się nad nimi. Hmm, innych ochrzaniasz za mniejsze "występki", a w momencie, kiedy mogłaś się na prawdę wykazać nie zrobiłaś nic.
OdpowiedzZanim zgnoicie już autorkę dokumentnie to wiedzcie że to real a nie ona mieli dane właściciela sklepu zoologicznego. Poza tym wynajmuje u nich lokal. No i przepraszam co ona mogła zrobić skoro real pewnie nie chciał by wyszło na jaw że nie sprawdzają lokalu po zniknięciu najemcy i zataili pewnie wszystko, do nikogo nie zadzwonili, nie daliby pewnie autorce nazwiska a i pewnie narobiliby jej kłopotów gdyby to wszystko zgłosiła? No myślcie przez chwilę.
Odpowiedz@Matsurika: Haha, przecież nikt nie mówi, że autorka ma nazwisko szanownego pana od reala wyciągać. I co potem niby? Zadzwonić do niego z oburzeniem? Pomyśl przez chwilę. My (a przynajmniej ja) mówimy, że autorka powinna powiadomić odpowiednie służby porządkowe (nie musiałaby nazwiska podawać, tylko numer boksu w realu, o który chodzi) i wtedy te służby porządkowe (nie autorka) by wyciągały dane osobowe od reala i się tym wszystkim zajęły, a potem te służby porządkowe (nie autorka) by ustawiły klienta do pionu. Jedyne co trzeba było zrobić do wykonać telefon na jeden z ogólnie znanych i dostępnych numerów. Albo dla pewności, na dwa.
OdpowiedzA takie coś nie jest karalne ?
Odpowiedz@Nemezis2012: jest, ale ktoś musiałby to zgłosić na policję/do prokuratury, a to taaakie męczące - więc lepiej bezstresowo pisać historyjki na piekielnych.
Odpowiedz@soraja: No oczywiście, zamiast pójść samemu dupę skopać to lepiej na policję iść, przecież skopanie dupy jest takie męczące.
Odpowiedzja mam nadzieje ze facet trafi do wiezienia za znecanie sie nad zwierzakami
OdpowiedzPo pierwsze co za chamy i prostaki uznają tą historię za słabą?! Po drugie dziwi mnie, że nie było, żadnego odbioru lokalu przez zarządzających obiektem. Po trzecie czy wezwano policję, faceta znaleziono i oskarżono o to co zrobił?
Odpowiedz@Patapon: Nie "chamy i prostaki", tylko ci, których nie tylko dziwi brak odbioru, ale też wyciągają z niego wnioski każące wątpić w prawdziwość historyjki.
OdpowiedzJorn to tu się ocenia prawdopodobność opisywanych historii czy ich piekielność? Jak ktoś uważa, że dana historia jest nieprawdziwa to niech to wyrazi w komentarzach a oceny "mocne", "słabe" są po coś innego.
Odpowiedz@Patapon: To co mają kliknąć ci, co uważają historię za fejka? Nic? A może jeszcze "mocne" dać, bo przecież piekielny fejk? A potem taki fejk trafia na główną przez takie postępowanie i ta strona traci jakikolwiek sens i realizm. Bzdura. Jak się historię uważa za nieprawdziwą, to też należy kliknąć "słabe", żeby powstrzymać ją przed wejściem na główną. Ja sama kliknęłam "słabe", bo choć myślę, że historia mogła się wydarzyć (choć trochę mało jest przekonująca), to uważam, że historie, w których autor/ka jest jednym z piekielnych i nie widzi swojej winy, nie zasługują na główną, choćbym nie wiem, co się w nich działo.
OdpowiedzO.o nie jestem w stanie pojąć... jak mu się nie chciało zanosić zwierząt, to wystarczyło powiedzieć "no, to jak chcecie za free to sobie przynieście"...
OdpowiedzNie będę wnikać w to czy historia jest prawdziwa, czy nie. Trzeba przyznać, że jest przerażająca i nie znam się na tym zbyt dobrze, dlatego chciałam spytać gdzie w takiej sytuacji należy zgłosić informację o znęcaniu się, lub o złej opiece nad zwierzętami? Myślę tylko o policji, ale wiem, że prędzej pomogą jakieś specjalne służby. Pytam, o chciałabym zgłosić, że w jednym sklepie trzymają chore papużki faliste... (Sama jestem posiadaczką papużki i wiem jak to odróżnić...)
Odpowiedz@Remmy: Do TOZ-u zgłoś. Chyba, że ktoś ma jakieś inne sugestie.
Odpowiedza czy zawiadomiono prokuraturę??? przeciez na to są paragrafy ale oczywiscie kto by się tym zajmowal co nie? lepiej opisywac historyjki na piekielnych... KIEROWNICTWO marketu ale i kazdy praworzadny obywatel powinien zlozyc zawiadomienie do prokuratury o mozliwosci popelnienia przestepstwa a przynajmniej zawiadomic najbliszy osrodek TOZ - za znecenia sie nad zwierzatami grozi do 2 lat wiezienia!
OdpowiedzBrak slow na zwyrodnialca...
OdpowiedzSłów mi brak na takie sku... taką podłość. Zastanawia mnie tylko, dlaczego po wizycie w sklepie nikt nie zgłosił sprawy na policję i do lokalnego TOZ-u. Facet powinien skończyć za kratkami, a zwierzakami ktoś powinien się zająć...
Odpowiedz