Na piekielnych pojawia się mnóstwo historii o źle zachowujących się, rozpieszczonych dzieciach. Równie często pojawiają się pod nimi komentarze o bezstresowym wychowaniu. Zwolennicy tej teorii mówią, że rodzice nie powinni używać wobec dziecka siły, tylko konsekwencji, oraz tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć. Tą historię miałam opisać w komentarzu, ale stwierdziłam, że wyszło by za długo. Będzie zatem o piekielności idei bezstresowego wychowania w praktyce.
Jakiś czas temu, gdy wracałam autobusem do domu zaobserwowałam taką scenkę: wsiada mama z dwójką dzieci, na oko 6-7 i 4 latka. Starsze spokojnie zajmuje miejsce na podwójnym siedzeniu i zajmuje się patrzeniem przez okno, natomiast młodsze uparło się za wszelką cenę stać obok krzesła, ledwo co trzymając się rurki. Pierwsze trzy razy mama poprosiła: "Usiądź, proszę, bo jak autobus nagle zahamuje, to nie dasz rady się utrzymać i się przewrócisz". Logiczne, prawda? Ale nie dla czterolatka, który dziarsko dał trzy razy nie i dalej uparcie stoi.
No to mama zaczęła tłumaczyć. Tłumaczyła dobre kilka minut, że jak autobus rusza, to przechylamy się do tyłu, a jak hamuje, do przodu, że chłopiec ma za mało siły, żeby się samemu trzymać, że jak się przewróci, to uderzy głową w rurkę za nim i będzie miał guza, albo co gorsza przewróci się na podłogę i doleci do przedniej szyby, która może się stłuc i on może przez nią wypaść...
Kusiło mnie, żeby wręczyć mamie kartkę do rozrysowania praw dynamiki Newtona, ale się powstrzymałam.
Po całym, niesłychanie cierpliwym wywodzie mamy, pada ostateczny, najwłaściwszy czterolatkowi kontrargument: NIE!
Co miała w takiej sytuacji zrobić mama - tłumaczyć dalej, ryzykując, że za chwilę rzeczywiście wydarzy się tragedia, czy zapobiec jej używając tak pogardzanego argumentu siłowego?
Oczywiście mama się opamiętała, złapała krnąbrnego chłopczyka, ze sporym impetem usadziła i trzymała za ramiona do końca podróży, w akompaniamencie wrzasków i pisków "więzionego".
Naprawdę, nie demonizujmy tak stosowania siły wobec dziecka. Nie robimy tego przecież dla własnego widzimisię, bo być może narażamy dziecko na pewną dozę stresu, ale za to bezwzględnie zapobiegamy zdarzeniom, których tragiczne konsekwencje tylko my, jako dorośli, jesteśmy w stanie przewidzieć.
komunikacja_miejska
Niestety - czasami słowna argumentacja nie daje efektu. Można tłumaczyć, tłumaczyć i tłumaczyć. Gdybym parę lat temu nie zareagował w inny, niż słowny sposób - w najlepszym razie Syn mój byłby kaleką. W najgorszym - nie miałbym dziecka. A chodziło o zwykłe przechodzenie przez ulicę. Pomimo posiadania tej umiejętności - Syn wbiegł tuż przed nadjeżdżający samochód. Ot, taka zabawa na przekór Rodzicom. Dostał siarczystego klapsa w tyłek. Ręka mnie bolała i serce też. Ale od tego momentu - a minęło już z 8 lat - wie, dlaczego się prawidłowo przechodzi przez ulicę.
Odpowiedz@Alexander_74: a nie wystarczyło trzymać dziecko za rękę podczas przechodzenia przez ulicę?
Odpowiedz@Alexander_74: Tak, Twój syn wie, dlaczego trzeba prawidłowo przechodzić przez ulicę - bo jak się przejdzie nieprawidłowo, to tata da klapsa w tyłek. Ciekawe, jak to działa, gdy taty nie ma w pobliżu. Po drugie - piszesz, że gdyby nie taka Twoja reakcja, nie miałbyś syna. Przecież klapsa dałeś mu już po tym, jak wbiegł pod nadjeżdzajace auto - więc w jaki sposób uderzenie zapobiegło nieszczęściu? Prawda zapewne jest taka, że widząc syna wbiegającego prosto pod koła samochodu poczułeś, że w jednej chwili wali Ci się świat. Ogromne przerażenie w połączeniu z ulgą, jaką odczułeś, gdy dziecku jednak nic sie nie stało sprawiły, że zareagowałeś w taki, a nie inny sposób i nie ma co do tego dorabiać ideologii.
Odpowiedz@jyyli: Nie masz dzieci, prawda?
Odpowiedz@monikamaria: Mój Syn ma obecnie 14 lat... Od tej pory nawet nie pomyśli, żeby źle przejść.
Odpowiedz@Alexander_74: ponawiam pytanie: jak zachowuje sie Twój syn, kiedy nie ma Ciebie w pobliżu i wie, że nie dostanie klapsa? Cały problem w tym, że nauczyłeś go strachu przed Twoją reakcją, strachu przed uderzeniem, a nie strachu przed pędzącym samochodem.
Odpowiedz@monikamaria: Piszesz bzdury. Ale dobrze. Ważne, że Ty wiesz jak się zachowuje mój Syn. Nie. Nie nauczyłem go strachu. Widocznie piszesz to przez pryzmat swojego dziecińtwa.
Odpowiedz@Alexander_74: Piszę tylko to, co Ty sam napisałeś. Twierdzisz, że uderzeniem syna sprawiłeś, że wie, dlaczego należy prawidłowo przechodzić przez ulicę. Rozumiem więc, że zakodowałeś mu, że jak przejdzie nieprawidłowo, do dostanie w tyłek kolejny raz.
Odpowiedz@monikamaria: Widzę,że na bakier u Ciebie z poprawnym rozumowaniem. Cóż. To nie mój problem - tylko Twój. Widać, że masz traumę związaną z biciem. Czyżby rodzice Cię lali?
Odpowiedz@Alexander_74: daruj sobie osobiste wycieczki, tym bardziej, że trafiasz kulą w płot. Brak logiki jest widoczny u Ciebie, a nie u mnie. Przeczytaj swój post jeszcze raz. A potem jeszcze raz, i jeszcze, aż sam pojmiesz, co próbujesz wmówić nam, a może i sobie. Dziecko, które dostanie klapsa będzie unikać zachowania, które może go na ten klaps narazić. W tym wypadku powstrzyma się od wejścia na jezdnię w Twojej obecności, bo tylko wtedy grozi mu kara. Żeby nie robił tego nigdy potrzebne jest tłumaczenie, nie bicie. Po drugie, nadal nie rozumiem jakim cudem uratowałeś tym klapsem syna, gdy był na jezdni - mógłbyś jakoś dokładniej to opisać?
Odpowiedz@monikamaria: prawda w oczy kole. Trafilem w czuly punkt... Jak mówił Sofronow: "Mądremu wystarczą dwa słowa a głupiemu to i referatu mało".
Odpowiedz@monikamaria: Dostałem klapsa, to do dziś mam wyrobiony odruch prawo-lewo-prawo.
Odpowiedz@LunaOP: bo się klapsa bałeś. Nie tego, że samochód Cię przejedzie.
Odpowiedz@Alexander_74: trafiłeś kulą w płot. Nie mam takich doświadczeń. Co do cytatu całkiem się zgadzam, Twoja postawa w naszej rozmowie dokładnie tę prawdę odzwierciedla. Uparłeś się tkwić w błędzie to w nim pozostań. To jest wygodniejsze niż przyznanie się , że po prostu puściły Ci nerwy, więc sam przed sobą się tak tłumaczysz. Nie będę Cię namawiać, abyś przeczytał fachową literaturę , opracowaną przez ludzi poważnie badających ten temat, bo jak napisałeś - i referatu Ci mało.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lipca 2014 o 7:58
@LunaOP: Szkoda pisać. Przecież @monikamaria i tak wie lepiej :)
Odpowiedz@monikamaria: Komu mało referatu to właśnie widać :) Ale nie przejmuj się - masz jeszcze sporo czasu :)
Odpowiedz@monikamaria: Wtrącę się bo już nie mogę czytać kolejnej nawiedzonej osoby która wierzy we wszystko co przeczyta w książce, tak jakby autorzy tych prawd byli nieomylni. Wyjaśnij nam może jak wygląda takie "badanie" mające na celu określenie jaka metoda wychowawcza jest dobra a jaka zła? Jak można określić wpływ np. bezstresowego wychowania który będzie widoczny po kilkunastu albo kilkudziesięciu latach od czasu powstania tej bzdurnej teorii? Przecież kilkadziesiąt lat temu nikt tak dzieci nie wychowywał. To na kim to badano? Odpowiedź jest prosta. To zwykła teoria która wymyślił jakiś profesorek właściwie tylko po to aby zaistnieć. Wmawia się idiotom, że to nowoczesne i trendy a Ci jak wiadomo ślepo podążą za każda nawet idiotyczną modą bo nie potrafią już samodzielnie pomyśleć. A to, że za te pokolenie czy dwa okaże się to wszystko idiotyzmem to kogo by obchodziło. Ważne ,że profesor po brylował, pojeździł z wykładami i kasę zarobił. Alexandra nie oceniaj. Zachował się prawidłowo. Każdy rozsądny rodzic by postąpił tak samo. Nawet jeśli puściły mu nerwy to co w tym dziwnego? Mógł stracić dziecko. No ale fakt, w książce przecież napisano, że powinien ze stoickim spokojem na środku skrzyżowania dziecku tłumaczyć, że nie powinno tak zrobić. Nie powinny nim targać emocje. Ma być jak robot. Jak chcesz to hoduj swoje dzieci według tych cudownych poradników.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: monikamaria nie pisze o metodzie wychowawczej jako takiej, ale o najzwyklejszym warunkowaniu, bardzo dobrze zbadanym. Może jednak poczytaj trochę książek autorstwa "profesorków".
Odpowiedz@monikamaria: Według twego toku rozumowania, dziecko powinno było wpaść pod auto, wtedy by się nauczyło, że nie należy wbiegać nagle na ulicę. Bo tak to można zrozumieć. Dla mnie klaps wychowawczy (bo za taki uważam ten przypadek) działał w sposób taki, że nie posłuchał rodzica, dostał klapsa za to. Potem mogło nastąpić dokładne wyjaśnienie. Sęk w tym, żeby dziecko zrozumiało, może i za pomocą klapsa, ze jego rodzic chce mu zapewnić bezpieczeństwo. Przecież normalni ludzie nie katują dzieci, bo to jest przegięcie, mówimy o zwykłych wychowawczych klapsach.
Odpowiedz@magic1948: "Sęk w tym, żeby dziecko zrozumiało, może i za pomocą klapsa, ze jego rodzic chce mu zapewnić bezpieczeństwo." ?? Jak ktoś Cię bije to masz poczucie, że chce Ci zapewnić bezpieczeństwo?
Odpowiedz@BialaKredka: Ale to nie jest BICIE, tylko klaps. Trzeba rozróżnić takie rzeczy. Bo tego klapsa nie dostaje dziecko dlatego, że tatuś miał takie widzimisię, tylko za to, że nie posłuchało ojca, który chciał jego bezpieczeństwa.
OdpowiedzAle według politycznie poprawnych lewaków za to że go siłą przymusiła powinna mieć odebrane dziecko. Oczywiście jakby się młody przewrócił i uderzył również zabraliby jej dziecko. A potem oddali pedałom.
OdpowiedzStrasznie jadowity komentarz. "Lewaki", "pedały", jeszcze tylko muzułmanów zabrakło w komentarzu do historii o dziecku w autobusie. Zapewniam, że historyjka nie miała mieć politycznego podtekstu ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2014 o 12:10
@Sharp_one: Polecam definicję słowa lewak wg. Wikipedii :) http://pl.wikipedia.org/wiki/Lewak
Odpowiedz@spy02: Jak już linkujesz to chociaż przeczytaj co - na samej górze artykułu masz: "Ten artykuł dotyczy rodzaju broni białej. Zobacz też: skrajna lewica", a zaraz obok "Zobacz hasło lewak w Wikisłowniku", gdzie znajdujemy "znaczenia: rzeczownik, rodzaj męskoosobowy (1.1) pejor. osoba o skrajnie lewicowych poglądach" Chciałeś się zgryźliwie przyczepić, ale nie do końca wyszło. :P
Odpowiedz@spy02: Polecam się nie kompromitować. http://pl.wiktionary.org/wiki/lewak#lewak_.28j.C4.99zyk_polski.29
OdpowiedzDziecka nie wolno katować ale nie wolno też wychowywać go bezstresowo! Stres jest elementem naszego życia, więc pod kloszem wychowamy życiową kalekę. Po "wylocie z gniazda", niby dorosłe dziecko, nagle, w krótkim czasie, zaliczy wiele sytuacji stresowych i nie da sobie z nimi rady.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2014 o 12:20
@Wiewior84: bezstresowe wychowanie nie oznacza puszczania dziecka samopas, co jest bardzo popularne wśród dzisiejszych rodziców. Niestosowanie przemocy wobec dzieci powinno być normą. Przemoc nie tylko nie przynosi efektów wychowawczych (albo przynosi, ale odwrotne od zamierzonych - dziecko traci szacunek do rodzica i uczy się rozwiązywać problemy bez użycia mózgu), to, jak się okazuje, prowadzi do nieodwracalnych zmian neurologicznych. Można wychować dziecko na normalnego człowieka bez przemocy, ale trzeba chcieć. Jeśli ktoś jest leniwy, to rzeczywiście łatwiej kompletnie olać dziecko albo sprać, żeby dało spokój.
Odpowiedz@jyyli: rozumiem, że należysz do tej grupy, która uważa, że "stresowe" wychowanie musi od razu oznaczać przemoc? Dlaczego stawiasz między tymi pojęciami znak równości? Znasz temat, na który się wypowiadasz? Gładko przechodzisz od razu do przemocy... Napisałem, że dzieci nie wolno katować, prawda? Jak najbardziej się z Tobą zgadzam, że wychowanie bezstresowe to nie jest to samo, co puszczenie dziecka w samopas i pozwalanie mu robić co chce.
Odpowiedz@Wiewior84: "Napisałem, że dzieci nie wolno katować, prawda?" wyjątkowo odkrywcze, naprawdę... jak na to wpadłeś? Każdy doświadcza strasu od najmłodszych lat, bez względu na wychowanie, bo istnieją miliony innych stresujących czynników, których nie da się wyłączyć. Bezstresowe wychowanie oznacza ograniczenie postrzegania opiekunów jako czynników stresujących.
Odpowiedz@jyyli: W dzieciństwie zdarzyło się parę razy, że dostałam klapsa i wbrew temu co piszesz szacunku do rodziców nie straciłam. Problemy również potrafię rozwiązywać w normalny sposób.
Odpowiedz@jyyli: Klaps to nie to samo co przemoc i powiem dostadnie ale ówno prawda ze nie przynosi efektów wychowawczych. Oczywiscie mowie tutaj o klapsie zasluzonym i raz za ruski rok a nie bicie za byle glupote
Odpowiedz@Lavender: a ja nigdy klapsa nie dostałam, szanuję rodziców i jestem normalnie funkcjonującym człowiekiem. czary?
Odpowiedz@broccoli: a ja dostałam nie raz klapsa i nie mam problemów ani z psychiką ani z prawem, czary?
Odpowiedz@Wiewior84: Różne są dzieci, jak rodzice mi coś wytłumaczyli to tego nie robiłam, ale jak kiedyś dostałam od ojca klapsa to go ugryzłam i poszłam zrobić znowu to samo... z przekory
OdpowiedzWedług mnie metoda mamy nadal mieści się w definicji bezstresowego wychowania, czyli wychowania bez przemocy. Wielu krytyków bezstresowego wychowania szuka po prostu wymówki żeby prać i drzeć się na własne dziecko bez ponoszenia konsekwencji, ponieważ nie radzą sobie z własną agresją.
Odpowiedz@SillyRabbit: też nie widzę w historii żadnej formy przemocy. Rodzice nie radzą sobie z własną agresją i nie potrafią albo nie chce im się rozwiązywać problemów w sposób normalny. Cóż, nic dziwnego, że później mamy kolejne pokolenie dorosłych nieradzących sobie z agresją i uważających przemoc za najlepsze rozwiązanie.
Odpowiedz@SillyRabbit: Dokładnie. Co innego w takiej sytuacji siłą posadzić dzieciaka na krzesełku dla jego własnego bezpieczeństwa, a walnąć go pasem, albo zacząć samemu drzeć ryja. Choć czasami warto dać dziecku ponieść konsekwencje jego działań. Jak się raz nie groźnie ale boleśnie oparzy żelazkiem to już na pewno do końca życia zapamięta, że się gorących rzeczy nie dotyka. Dziecku przede wszystkim trzeba wyznaczać granice i jasne zasady, i przede wszystkim je respektować. Zawsze i wszędzie.
Odpowiedz@MyCha: A propo tego że jak sie sparzy to się nauczy, siostra moja miała problem z 3,5 letnim synkiem który ciągle sie wypinał z fotelika, nic nie pomagało, dopiero jak lekko przyhamowała tak że uderzył noskiem w przednie siedzenie, nauczył się że nie wolno. Teraz czasami tylko wspomina, że nie wolno się odpinać, bo potem może nos boleć
Odpowiedz@MyCha:Oczywiście! wiesz jak "niegroźnie" oparzyć dziecko żelazkiem! Podziwiam spokój z jakim podejmujesz dyskusję na tematy najwyraźniej ci obce. W przypadku gwałtownego hamowania (jakiś dureń zajeżdża drogę) dziecko (a nawet zaskoczony dorosły) natychmiast się przewraca. Przy prędkości około 50km/h 20-sto kilogramowy maluch nagle waży około 140kg. tylko Pudzian by wystał!
Odpowiedz@MyCha: masz rację, co prawda nie pozwoliłam córce dotykać żelazka, ale dałam jej dotknąć dopiero wyprasowany materiał jeszcze bardzo nieprzyjemnie gorący, ale nie robiący krzywdy. Poskutkowało, ale to zależy od dziecka, sama widziałam w kościele dziecko, które dotykało żarówek w lampkach choinkowych. To było dawno i nie było lampek ledowych tylko gorące żarówki. Dziecko dotknęło jedną ręką żarówki, zabolało, ale nie odeszło tylko spróbowało czy w drugą rękę też zaboli :)
OdpowiedzPosadzenie dzieciaka na siedzeniu w autobusie to nie użycie siły, ludzie, czy wam się w głowach przewraca?!
OdpowiedzCała historia o prawidłowym zachowaniu matki? Jest tu ktoś kogo trzeba przekonywać że bezstresowe wychowanie jest nieskuteczne? Myślałam że w dzisiejszych czasach używa się tego zwrotu ironicznie przy każdym niewychowanym dziecku. Serio są jeszcze ludzie którzy czytali tamtą książkę i ją stosują w praktyce?
OdpowiedzA ja powiem tak. CAŁOŚĆ postępowania matki począwszy od tłumaczenia, skończywszy na usadzeniu malucha na siedzeniu mieści się bez naciągania w zakresie bezstresowego systemu wychowawczego. 1. Próba wytłumaczenia dlaczego powinien usiąść. 2. Zabezpieczenie dziecka przed wypadkiem. 3. Nienagradzanie (w tym przypadku nagrodą byłoby skupienie uwagi na dziecku) niewłaściwego zachowania. Ja wiem, że dla współpasażerów wrzeszczący dzieciak był pewnie uciążliwy, ale niestety dzieci to do siebie mają, że bywają uciążliwe. Śmiem bezczelnie twierdzić, że cała ta historia jest wręcz czymś przeciwnym niż to co autorka miała na myśli. Jest właśnie pokazaniem jak w praktyce powinno wyglądać stosowanie bezstresowego systemu wychowawczego. Na koniec, dla przypomnienia lub informacji. Bezstresowy system wychowawczy nie opiera się (wbrew obiegowej opinii) na całkowitym usunięciu sytuacji stresogennych z życia dziecka (bo to po prostu nie realne), lecz na maksymalnym (w miarę możliwości) OGRANICZANIU SYTUACJI STRESOGENNYCH. A stosowanie przemocy fizycznej lub psychicznej wobec dziecka jest i będzie zawsze czymś złym i szkodliwym. Ps. Do autorki. Nie myl użycia siły, z zastosowaniem przemocy wobec dziecka bo to nie są równoznaczne pojęcia.
Odpowiedz@reinevan: ja też nie widzę w tej historii przemocy i dręczenia dziecka. Jest róznica pomiędzy używaniem przemocy a unieruchomieniem dziecka tak,by sobie nie zrobiło krzywdy. Gdyby matka go nie usadzila na tyłku a autobus by szarpnął i dziecko rozbiloby sobie glowę to pewnie latałyby zaraz komentarze, że matka dzieciaka nie pilnuje.
OdpowiedzJak ktoś mi mówi o bezstresowym wychowaniu Jak mi ktoś mówi o tym zawsze przytaczam przykład z moim synem. Jak miał 3 lata nauczył się wyciągać ręce z pasów w foteliku. Sprawiało mu to ogromną radochę, a z moich i małżonki uwag nic sobie nie robił o taka zabawa ja się wypinam wy mnie zapinacie. Więc po którymś tam K... nie wypinaj rączek z pasów, stwierdziłem że trzeba inaczej pokazać młodemu dlaczego tak nie wolno. Specjalnie zjechałem na boczną drogę, (którą dobrze znałem) i z prędkości 50 km/h mocno zahamowałem. Trzylatek w płacz pytam co się stało bo uderzyłem się w nos... to ja ciągnę dalej a dlaczego się uderzyłeś... bo się wypinałem z pasów. Koniec od tego dnia nie zdarzyło się żeby dziecko się wypięło co więcej sam pilnuje żeby zapiąć sobie pasy.
Odpowiedz@Bizonek2004: Sadysta :D A mówiąc poważnie, może wybrałbym troszkę mniej "drastyczną" metodę, ale zrobiłbym dokładnie to samo (pokazał dziecku zagrożenie). Paradoksalnie twoje zachowanie również bez naciągania mieści się w POPRAWNIE NIE POTOCZNIE rozumianym systemie bezstresowego wychowania.
Odpowiedz@Bizonek2004: Widzę, że pomysł mieliśmy identyczny, tylko prędkość mniejszą dobrałam. Za to jak przyszło hamować z piskiem opon z 80/h, dzieckiem szarpnęło dzięki zapiętym pasom a nie ubiło na miejscu.
Odpowiedz@reinevan: mądra osoba jesteś, ale niestety, zapominasz, że nie do wszystkich ludzi (a tym bardziej - dzieci) trafiają argumenty słowne. Bizonek2004 zachował się jak najbardziej racjonalnie, a nie drastycznie - niektórzy (nie tylko dzieci !) muszą na własnej skórze poczuć BOLESNE konsekwencje swoich działań, inaczej do nich nie dotrze. Gdyby dzieciaka nie zabolało, uznałby to za nową zabawę. A Bizonek2004 zachował wszelkie możliwe zasady, by nic groźnego się nie stało.
Odpowiedz@katem: przecież słowo drastyczna jest wzięte w cudzysłów :D A za uznanie dziękuję.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2014 o 21:47
Jest słowo klucz: KLAPS. Matka unieruchomiła młodego na swoich kolanach zamiast dać, jakże popularnego, klapsa w dupę. Klaps to taki wyznacznik czy wychowanie jest bezstresowe czy nie. Ściśnięcie młodego ramieniem z pewnością bardziej zapadnie mu się w pamięć, bo to ujma na honorze takie zabronienie zabawy. Klaps jest mocny, ale krótki, bo co gdy młody nie posłucha? Dostanie kolejnego klapsa? I kolejnego? A następnego dnai jeszcze raz żeby nie zapomniał?
Odpowiedzfaktycznie błąd zrobiła- mogła poczekac na awaryjne hamowanie, byłby ryk, ale by się dzieciar czegoś nauczył...
OdpowiedzNie rozumiem dlaczego rozmowa z dzieckiem miałaby być fanaberią rodzica będącego zwolennikiem bezstresowego wychowania. Z dziećmi trzeba rozmawiać, nawet jeśli wydają nam się za małe, żeby wszystko zrozumieć, bo tylko w ten sposób uczą się języka, normalnej komunikacji z drugim człowiekiem. Dawanie klapsów, jak niektórzy wyżej sugerują, niczego dobrego nie uczy i jest - moim zdaniem - jedynie objawem bezradności rodzica. Rozmawianie z dzieckiem wcale natomiast nie znaczy, że rodzic nie powinien być stanowczy, czasem także używając siły, aby nie dopuścić do wypadku. Przy czym "siła" nie oznacza bicia przecież.
OdpowiedzNiestety wiele ludzi myśli, że jak "bezstresowo" to MUSI być bezstresowo. Mam to szczęście, że moi rodzice postanowili wychować mnie w/w metodą, ale założyli że, bez stresu się nie obejdzie. Gdy w wieku niemowlęcym zaczęłam przejawiać duże zainteresowanie ogniem, rzodzice, aby nie doszło do tragedii, przyłożyli mi palec do rozgrzanej szyby kominka. Było szybko, sprawnie i praktycznie bezboleśnie. Ale trochę się wystraszyłam, dzięki czemu zawsze byłam ostrożna. Czyli się da, piekielni rodzice, wychować bezstresowo a dobrze :)
OdpowiedzTo całe bezstresowe wychowanie jest pozbawione sensu. Dziecko musi mieć jasne zasady oraz wiedzieć, że jeśli rodzic choć lekko podnosi głos, to już zrobiło coś nie tak. Generalnie zwłaszcza chłopak powinien mieć w domu wojsko, bo inaczej wyrośnie na łamagę życiową, za którą trzeba będzie wszystko robić
Odpowiedz