Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pomyślałam, pomyślałam i przypomniałam sobie kilku klientów, przez których stwierdzam, że w…

Pomyślałam, pomyślałam i przypomniałam sobie kilku klientów, przez których stwierdzam, że w jakimkolwiek handlu zwierzętami powinna zostać wprowadzona klauzula sumienia pozwalająca odmówić sprzedaży. W końcu, jeżeli "nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy" to w przypadku zwierząt... oceńcie sami:

1. Znawca.
On - Jak bede chciał kupić tego wenża to pani mi go wyjmnie?
Ja - Oczywiście.
On - I nie boi sie pani?
Ja - Nie.
On - To ja kupie bo jednego już mam.
Ja - A z ciekawości, jakiego pan ma?
On - No takiego jak tu jest w klatce(?) (może szczegółów się czepiam, ale już lampka zaświtała, że posiadacz gada nie pomyliłby terrarium z klatką)
Ja - No ale ja o gatunek pytam.
On - No taki jak ten co tu siedzi, ja hodować bende to musze drugiego mieć.
Ja - Ale skoro pan uważa, że takiego ma, to pytam o nazwę gatunku, a w przypadku planów co do hodowli, muszę zapytać o płeć posiadanego już zwierzaka.
On - Troche miejszy bendzie wienc pewnie to samniec jest a ja mam samice.
Ja - Gatunek?
On - Taki sam. To pani wyjmnie go bo kupie.
Ja - Obawiam się, że nie wyjmę.
On - Czemu? Ja kupie!
Ja - Nie sądzę, zwierzę to nie zabawka - pooglądać można sobie przez szybę albo na Animal Planet, a z pana wypowiedzi wnioskuję nie tylko, że pan nie ma w domu zwierząt, ale i nie ma o nich zielonego pojęcia.
On - Ja sie znam! Ja jestem hodowcą!
Ja - Jakoś wątpię, skoro nie zna pan nawet gatunku zwierzęcia.

2. Kochany tatuś.
Tata z 2 rozwrzeszczanych szkrabów, na oko nie starszych niż 3-4 lata, króliczek wybrany, oprzyrządowanie zapakowane, kwota do zapłaty w trakcie odliczania... nagle olśnienie tatusia!
KT - W razie co to rozumiem, że można oddać.
Ja - Ale zaraz zaraz, po pierwsze to co oznacza "w razie co", a po drugie to dlaczego oddać? Sprzęt nowy, nie uszkodzony, przecież oglądał pan przed chwilą.
KT - No ale królik...
Ja - Co królik? Młody, zdrowy, sam pan z dziećmi wybierał.
KT - No ale wie pani jak to jest (pokazuje na szkraby) bo dzieciaki, bo kaprys, a jak się znudzi to kto będzie sprzątał? (?!) (wyjmuję zwierzaka z pudełka i zaczynam rozpakowywać zakupy). Co pani robi?
Ja - Odkładam wszystko na miejsce.
KT - Ale z jakiej racji? Przecież kupuję.
Ja - Nie kupuje pan, a to nie jest wypożyczalnia.
KT - No wiem, przecież płacę.
Ja - Już pan nie musi i zwierzaka też nie mam prawa panu sprzedać, skoro pan tak stawia sprawę, powtarzam - to nie wypożyczalnia! To żywe zwierzę, a nie zabawka, którą po zabawie można rzucić w kąt. Potrzebuje opieki i uwagi i nie nadaje się dla ludzi nieodpowiedzialnych.
KT - Ja na panią doniosę do kierownika!
Ja - Proszę bardzo - kierownik, pomijając fakt, że w przypadku zwierząt i niektórych produktów nie obowiązują zwroty, jak dowie się o pana pomyśle, sam wyprosi pana ze sklepu. Odpowiedzialni ludzie przed przyjęciem do domu nowego "mieszkańca", starają się poznać chociaż podstawy dotyczące utrzymania zwierzęcia, a jestem pewna, że pan takowych nawet nie próbował poczynić, bo wiedziałby pan, że królik to dodatkowa odpowiedzialność na następne 8 lat (minimum) a nie na kilka dni, żeby dzieci się pobawiły i znudziły.

3. Akwarysta specjalista (tym razem trafiło na kolegę).
3.1.
AS - Panie, rybki do akwarium!
K - ... (standardowy wywiad - jakie akwarium, jaka obsada, jakie warunki - by polecić odpowiednie gatunki)
AS - No takie (pokazuje gestem rozmiary mniej więcej standardu ok. 60 litrów), ryby różne, takie normalne, spokojne (wymienia przykładowe nazwy, choć dziw, że można wymienić 10 gatunków ryb z czego żadnego poprawnie), ze 40 jest...
K - Ale tak po prawdzie to już trochę przeludnienie (przerybienie?), będzie im ciasno i mogą zacząć walczyć o terytorium.
AS - Ale chociaż parę wybiorę, żeby kolory urozmaicić.
K - Tłumaczę panu, że za ciasno będzie.
AS - Co mi pan wciska! Pan mnie obraża, ja jestem doświadczonym akwarystą i wiem ile mogę mieć ryb! Ja mam akwarium już rok! (tu już jako świadek miałam problem, by nie wybuchnąć śmiechem, ale znając kolegę poczekałam na odpowiedź).
K - Oczywiście, ma pan rację. Czymże jest moje 27 lat posiadania akwarium (dodam, że ma w domu ponad 700 litrów), nauki, powodzenia w rozmnażaniu najbardziej wymagających gatunków ryb i roślin. Czuję się niegodzien obsługiwać tak doświadczonych i obeznanych akwarystów, bo moja wiedza jest niczym, w porównaniu z pańską.

3.2.
- Rybki do kuli poproszę.
K - Bardzo proszę, jaka kula?
- No spora (składa ręce w wanienkę, jakby chciała nabrać wody - rozmiar powalający, pewnie kieliszki do wódki ma w domu większe)
K - Wie pani, właściwie, to na jedną rybkę będzie już ciasno. (ale klient nasz pan) Proszę, tu są bojowniki, można sobie wybrać.
- Ale ja już tam sobie wybrałam (i pokazuje na akwarium z delikatnymi i wymagającymi pielęgniczkami).

3.3.
- Rybkę poproszę, o tą! (tak! nie TĄ w sensie TĄ ODMIANĘ, lecz TĄ w sensie TĄ KONKRETNĄ!, czyli 300 neonków w akwarium, a pan szanowny raczy pokazać, którą sobie upatrzył, ponieważ jest o 0,01 mm większa).
- Ale wie pan, że to stadna rybka, powinno być ich więcej, ponieważ bez stada stresują się, chowają, a w ostateczności mogą nawet paść bez przyczyny? (może i rybka za 2,50 ale jednak żywa istota)
- (myśli - poznałam po dymie uchodzącym uszami) Stadne pani mówi? To 3 poproszę.

4. Starsza pani.
SP - Poproszę papużkę i klatkę - takie śliczne tu macie, a ja miałam kiedyś taką i ona tak po domku latała i przychodziła i śpiewała... (bywają dni, kiedy ma się ochotę nieuprzejmie odpowiedzieć, gdzie się ma fakt, że ktoś kiedyś miał papużkę, ale cierpliwie słucham wywodów starszej pani, zanim łaskawie przejdzie do rzeczy i pokaże, co wybrała, zamiast blokować kolejkę, z której dochodzi już marudzenie, ileż to ludzie w kolejce muszą czekać)
Ja - Dobrze, proszę pani, którą papużkę złapać?
SP - Tą (nimfa - dorodny i pięknie ubarwiony samczyk)
Ja - A klateczka? (staram się unikać zdrobnień, ale jakoś jak się stoi za ladą to samo nieświadomie przychodzi, nawet koledze 2x większemu i szerszemu ode mnie).
SP - Ta jest piękna, kiedyś miałam podobną i taka papużka w niej mieszkała...
Ja - Ale (teraz jej przerwałam) zdaje pani sobie sprawę, że to klatka dla kanarka?
SP - No to co? piękna jest i do papużki też pasuje...
Ja - No właśnie nie pasuje. Kanarek to maleńki ptaszek, a te nimfy, choć już 3x większe, to jeszcze młode i urosną, zwłaszcza samce.
SP - No przecież dość duża, zmieści się w niej...
Ja - ... żeby siedzieć i nie móc się ruszyć, a ta nie jest egzystencja jaką lubią papugi. Ona musi mieć klatkę na tyle dużą, by móc rozłożyć skrzydła, nie mówiąc już o możliwości przefrunięcia się choć trochę. (pokazuję klatkę, która by się nadała, a tylko 10 zł różnicy, bo ta mała ze względu na kształt i materiał też nie była tania)
SP - No to będzie wychodzić na pokój i latać ja ta co miałam i co przychodziła i jadła z ręki...
Ja - Ile czasu ją pani oswajała, by mogła bez strachu latać i przychodzić i jeść z ręki?
SP - No kilka miesięcy.
Ja - I przez te kilka miesięcy papuga ma wegetować w za małej klatce bez możliwości ruchu, zanim oswoi się na tyle, by można było ją wypuszczać z klatki?
SP - Ona się szybko oswoi. Proszę zapakować.
Ja - Proszę bardzo.

Dla wyjaśnienia - zdzieranie gardła nie kosztuje, a im więcej się produkuję dla samego spokoju sumienia, tym większa szansa, że czasem coś dotrze do zakutego gara i w 1 na 10 przypadków jest szansa, że człowiek się ogarnie i zwierzak nie ucierpi. Dlatego zaproponowałam jeszcze na odchodne, że jakby jednak się zdecydowała, to zapraszam - wymienię klatkę na większą. I JEST! NA NASTĘPNY DZIEŃ POJAWIA SIĘ ŚWIATEŁKO W TUNELU!

SP - Nie stoi w kolejce, a informuje, że poczeka aż JA będę wolna (czyżby coś?) Dzień dobry, ja w sprawie tego, co pani mi wczoraj mówiła... (trochę zawstydzona, mówiąc do mnie liczy kafelki na podłodze, znaczy można się spodziewać sukcesu wychowawczego).
Ja - Słucham. Jak papużka się czuje?
SP - No bo wie pani, bo ja tą klatkę kupiłam, bo ona mi się tak podobała, taka ładna (...) ale ona tak siedzi na dole i się nie rusza i taka smutna i jeść nie chce, a pani tak tłumaczyła, że to za mała i mi się wydaje, że to o to chodzi i że myślę, że pani rację miała i ja nie wiem co teraz zrobić...
Ja - W sensie, że wymieniamy klatkę na tą większą?
SP - Bo jak się przyjrzę, to ta też nie jest wcale brzydka, a mój papużek by się lepiej poczuł... Tylko ja nie wiem, bo on już siedział w tamtej klatce i nie wiem co zrobić.
Ja - Wie pani, możemy się umówić, że zostawi pani pieniądze za klatkę jako zastaw, przełoży do niej papugę, a tamtą pani umyje i przyniesie a wtedy oddam pieniądze i wezmę tylko te 10 zł różnicy w cenie.
SP - Byłaby pani taka kochana? Jest pani wspaniała! (no cóż, bywam wredna, ale jednak jeśli chodzi o dobro zwierzaka, to budzi się we mnie siostra miłosierdzia).

Epilog bez happy endu: Z relacji kolegi dowiedziałam się, że pani, a jakże, małą klatkę przyniosła wypucowaną, wymieniła, odzyskała resztę pieniędzy, które jednak zaraz przeznaczyła na kupno papużki. Towarzystwo dla pierwszej zapytacie? Nie - nowa! No bo kto to słyszał zamykać okno przy próbie przełożenia nieoswojonego ptaka z jednej klatki do drugiej?

sklep zoologiczny

by SzynSzylka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Gojka
22 34

Bez kitu, sprzedawcy w zoologach powinni mieć swoją "klauzulę sumienia". A co do węża: Mieliśmy w sklepie zbożówki, dzieciaczki jeszcze, grubości palca. Przychodziła dziewczyna kilka dni patrzeć i w końcu się zdecydowała na węża i cały osprzęt. Dostała gratis oseska mysiego, mrożonego. Przyszła po dwóch dniach, czy ona może temu wężowi dać sałatę, bo ona jest wegetarianką i nie ma serca podać tego oseska. Żeby nie było, to była uświadomiona przez nas czym i jak karmić. To po prostu oszałamiające, że wybierając lodówkę czy telefon ludzie potrafią przekopać cały internet wzdłuż i wszerz, a jak chodzi o kupno zwierzęcia (czy to węża, czy psa) to nawet nie chce im się w google wpisać i przeczytać czym to karmić.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
23 27

@fenirgreyback: Może nie "bez podania przyczyny" ale właśnie z jakiegoś uzasadnionego powodu - z resztą na to samo wyjdzie. Jak napisałam - wieszają tabliczki informujące, że "nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy", to hodowcy, czy sprzedawcy zwierząt powinni mieć "debilom żywych istot nie sprzedajemy". Najbardziej jednak boli świadomość, że jeśli ja nie sprzedam np. rybki do kuli w której się nie zmieści, to uparte bydle i tak pójdzie do konkurencji gdzie wcisną mu co tylko chce :(

Odpowiedz
avatar sla
15 19

@fenirgreyback: Wszystko fajnie, gorzej jak Tobie odmówią w jakiejś małej miejscowości, gdzie sklep jest sztuk jeden ot tak, dla kaprysu. W tym jest cały minus w takiej 'klauzurze sumienia' - w mieście, gdzie chociażby aptek masz pod dostatkiem, to żaden problem. Na peryferiach, gdzie kolejną znajdziesz kilkanaście - kilkadziesiąt kilometrów dalej zaczyna się robić mniej ciekawie.

Odpowiedz
avatar inga
9 9

@sla: klauzuli, nie klauzurze ;) Klauzura to zamknięta część klasztoru, do której wstęp mają tylko zakonnicy/zakonnice.

Odpowiedz
avatar sla
8 12

@inga: Przepraszać ja, teraz już nie poprawię :(. @fenirgreyback: Nie zrozumiałeś tego, co chciałam przekazać. Mi to w mieście wcale a wcale by nie przeszkadzało, najwyżej poszłabym do innego sklepu. Sytuacja zaczyna być problematyczna na wsiach oraz co gorsza - w przypadku wiejskich aptek. Jestem przeciwna jakimkolwiek klauzurom sumienia, skoro 'coś' nie pozwala ci wykonywać swojej pracy to zmień zawód.

Odpowiedz
avatar zendra
5 9

Odmowa sprzedaży towaru wystawionego na sprzedaż jest wykroczeniem (art. 135 kodeksu wykroczeń).

Odpowiedz
avatar sla
5 7

@fenirgreyback: Tylko ja nie mam jakoś ochoty na bieganie pomiędzy sklepami, bo sprzedawcy z jakiegokolwiek powodu się nie spodobałam. Sklepami pół biedy, gorzej miejscami, których jest z definicji mało jak apteki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2014 o 19:24

avatar SzynSzylka
6 8

@zendra: Dlatego napisałam, że nie chodzi mi o odmowę sprzedaży z powodu czyjegoś widzimisię, bo klient ma buty nie do pary itp., ale w przypadku żywych istot, jeżeli zachodzi podejrzenie, że zwierzakowi może dziać się krzywda, taka uzasadniona odmowa powinna być jak najbardziej dozwolona.

Odpowiedz
avatar zendra
5 5

@SzynSzylka: Jeżeli zachodzi takie podejrzenie, to tak, ale to podejrzenie musi być obiektywnie uprawdopodobnione. Dlatego odmowa sprzedaży zwierzaka tylko dlatego, że klient nie ma lub nie miał w domu takiego samego zwierzęcia lub w chwili zakupu nie ma wiedzy na temat tego zwierzęcia, nie oznacza automatycznie, że zwierzęciu stanie się krzywda i takie tłumaczenie raczej nie znalazłoby uznania w oczach policji/sądu. Piszę to dlatego, że awanturujący się klienci lubią straszyć różnymi swoimi "mocami", policją, sądem, itp. - ale jeżeli któryś rzeczywiście zadzwoni na policję i będzie umiał przywołać odpowiedni artykuł (policja bywa niedouczona), to zapłacisz mandat.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2014 o 21:41

avatar mijanou
2 8

@Gojka: heh, nie potrafiłabym podać wężowi oseska mysiego, czy żywego, czy mrożonego. Nie umiałabym wrzucić żadnemu gadowi żywego świerszcza. Dlatego nie biorę się za hodowlę gadów. Nie wiem, co niektórzy ludzie mają w głowach. Biorą np. kociaka a potem go eksmitują, gdy okazuje się, że kot ostrzy pazurki na meblach i sprzątać kuwetę po nim trzeba. Psa trzeba jednak wyprowadzać a szczeniak nie zawsze zdąży, więc won. Co będzie sikać na dywany? Naprawdę, części ludzi wystarczyłoby Tamagotchi.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-5 9

@zendra: to tylko pokazuje jak chore jest prawo, gdy można kogoś zmusić do niekorzystnego-według jego własnego mniemania- rozporządzania swoją własnością...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@fenirgreyback: Zasada rozporządzania własnym mieniem ? Ależ to prawo nie narusza tej zasady, swojego mienia nie musisz wystawiać na sprzedaż. Jeśli jednak wystawiasz je do sprzedaży to automatycznie zawierasz umowę z potencjalnym klientem. Właśnie tej umowy dotyczy wspomniane wcześniej prawo.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
3 5

@zendra: Wiesz, akurat pierwsza historia jest pewnym wyjątkiem - tu nie chodziło o to, że nie sprzedam, bo sądzę, że gość się nie zna, choć podałam mu taki argument. Tu rozchodziło się bardziej o to, że byłam pewna, że on i tak go nie kupi. Ta historia jest przykładem, jak ludzie kombinują - argumenty typu "pani wyjmie to kupię" to niemal codzienność (ewentualnie w przypadku dzieci: "pani, a można pogłaskać?"). Niestety dla takich osób mam swoje zasady, które mówią, że nie niepokoi się zwierząt dla czyjegoś widzimisię. Jak już napisałam - pooglądać to przez szybę albo na Animal Planet. Gdybym miała wyjmować zwierzaka za każdym razem jak ktoś chce pogłaskać itp. to praktycznie nie było by sensu chować ich do klatki. Nie po to każdą wolną chwilę w pracy poświęcamy na oswajanie zwierzaków, (żeby ludzie nie kupowali znerwicowanych kulek futra), żeby potem stresowały się obcymi zapachami. Podobne cyrki są ze sprzętem typu filtry, smycze automatyczne i w ogóle wszystko - nie raz się zdarzało, że ktoś oglądał, dokładnie wypytywał o działanie a w końcu i tak nie kupował, czemu? No bo w internecie taniej, ale nikt działania nie wytłumaczy, więc najlepiej przyjść, pomarudzić i potem kupić w sieci. Choć przynajmniej taki filtr nie będzie się denerwował wyjęciem z pudełka, to jak dla mnie to trochę nie fair, że my się spuszczamy, tłumaczymy po to, by ktoś potem w necie kupił.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
14 18

Eh... Kiedyś myślałam, że fajnie by było pracować w sklepie zoologicznym bo uwielbiam zwierzaki ale, jak tak czytam Twoje historie, chyba jednak dobrze że jakoś nigdy się nie udało...

Odpowiedz
avatar mijanou
0 6

@chiacchierona: ja też bym nie mogła. Połowie (co najmniej) klientów nie wydałabym zwierzaków i sklep by splajtował.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
6 8

@mijanou: Eee tam zaraz splajtował. Może nie znacie realiów, ale prawda jest taka, że sklep bez zwierząt też świetnie by sobie poradził. Fakt, że bez nich w sklepie jakoś dziwnie ale tak na prawdę ze zwierzaków nie ma w sklepach żadnego zysku - trzeba im sprzątać i karmić, więc o ile nie zostaną kupione w ciągu paru dni, to nie ma na nich żadnego zarobku.

Odpowiedz
avatar Aranos
4 4

@SzynSzylka: Nie zgodze sie z tym. Bezposrednio nie zarabia sie na zwierzetach. Ale bez nich tylko co ktory klient kupil by zwierze. Bo wiekszosc kupuje.zwierze razem z osprzetem.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
3 3

@Aranos: Nie zawsze - od paru lat oprócz dużego sklepu mamy również mały sklepik w innej części miasta, w którym warunki nie pozwalają na trzymanie zwierzaków i możesz mi wierzyć, że też całkiem nieźle prosperuje i sprzedają się nie tylko karmy ale również właśnie osprzęt do zwierzaków.

Odpowiedz
avatar kasan1512
1 1

@chiacchierona: Robota nie byłaby taka zła, gdyby nie ci klienci...

Odpowiedz
avatar santiraf
1 1

@SzynSzylka: Do zwierzaków które być może zostały sprzedane w waszym lokalu :P Jak ktoś nie kupi zwierzaka to i karma niepotrzebna :)

Odpowiedz
avatar jasmin
4 8

Ludzie są totalnie niedpowiedzialni. Mam agamę i nieraz w sklepie terratystycznym słyszałam od pracowników historie mrożące krew w żyłach. PS. Powinnaś rozdzielić historie, bo ciężko ocenić wszystkie na raz.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
12 16

@jasmin: Poskładałam je ze względu na podobną tematykę i nie sadziłam, że wyjdzie aż tak długo wyjdzie - niby kilkominutowy dialog a po opisaniu kilka stron wychodzi, ale na przyszłość będę pisać osobno :)

Odpowiedz
avatar Poison_Ivy
5 9

Jako zwierzolub cierpię, czytając takie historie. Ale dawaj więcej, jak coś jeszcze masz!

Odpowiedz
avatar wonka0
6 12

Kupowałam rybki od hodowcy. Akurat przede mną facet robił zakupy. Wiec mimochodem słyszę i widzę co kupuje. Nie pamiętam dokładnie co i w jakiej ilości kupował,ale wyglądało to mniej więcej tak : o tych poproszę z sześc, te ze dwa, jeszcze tych dziesięć, te są ładne to z osiem. Gosc mieszał gupiki z brzankami, skalary, pielegniczki... wszystko co było ładne wg niego brał. Hodowca nic nie mówił, ja miałam na końcu języka żeby nawtykać gościowi, mąż mnie uspokajał. Z usłyszanej rozmowy usłyszałam ze obsada będzie w 100litrach! i da im tam jakąś sztuczna roślinkę, żeby nie miały pusto. Musialam wyjść,bo krew mnie zalala

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
12 12

@wonka0: To nie hodowca, tylko zarobkowicz - z tych co rozmnażają dla zysku a nie z pasji - na szczęście u nas kolega ma rozeznanie w okolicznych hodowlach i wie, od kogo jest sens brać ryby (bo od innych są powykrzywiane i pomutowane przez niewłaściwe rozmnażanie. Wiadomo od zawsze, że jednym zależy na tych zwierzakach, a inni "tu tylko sprzedają" i nawet nie wiedzą co sprzedają. Sama odwiedzam czasem z ciekawości sklepy w innych miastach i nie raz trafiam na przypadki, kiedy to opisy na klatkach są z błędem (o ile w ogóle zgadza się gatunek), albo podsłucham jakie bzdury sprzedawca przekazuje klientowi na temat zwierzaka... normalnie na kolejną historię by się nadało.

Odpowiedz
avatar wonka0
9 11

@SzynSzylka: w sumie, faktycznie zarobkowicz. kiedyś w zoologicznym, mąż oglądał korzenie do akwarium, jakiś facet nas zaczepił i pyta czy może do jakiś rybek kupić coś innego - nie pamiętam co do czego chciał kupić. Maz mówi ze tych się nie miesza, ale te, albo tamte to spokojnie. Facet zdziwiony, bo sprzedawca którego pytał o to samo, powiedział ze to bez różnicy. Maz wypytał jakie akwarium ma facet, co w nim już ma itp. Doradził co brać, pogadał z facetem, pokazał mu zdjęcia naszego akwarium. Podszedł sprzedawca i pyta się tego gościa, czy już można nałapać mu rybki. Facet pyta czemu powiedział mu, ze bez różnicy co będzie ze sobą mieszać. Sprzedawca na to ze on się nie zna. No to przepraszam, kto się ma znać? I jak patrze na to ze ktoś kupuje obojętnie jaka rybkę i ma w planie trzymać ja w kuli, mam ochotę tego kogoś do tej kuli wsadzić i zapytać czy dobrze się w niej czuje :/

Odpowiedz
avatar Aranos
7 13

Bez urazy ale gdzie niby jest taki zoologiczny ? Bo o ile z doradzaniem i uswiadaniem nie mam problemu to odmowa sprzedazy czyli zarobku dla sklepu jakos sobie nie wyobrazam. Sam przesiedzialem 3 lata jako sprzedawca i za takie cos bylaby awantura. Byla prosta zasada. Wyraznie przekazac klijentom ze ixh wybor jest zly, jesli dalej sie upieraja to ich kasa a sprzedawca i sklep sa kryci. A byly rozne kwiarki np. blazenek do kuli. PS.Pisze z pracy na komorce wiwc bez polskich liter.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
5 7

@Aranos: Może nie wynikło to z historii, ale odmowy sprzedaży to nie są sytuacje notoryczne - jak napisałam, przy każdym kliencie tłumaczę wszystko co wie, aż do zdarcia gardła w nadziei, że zrozumie. Jak się upiera, to muszę sprzedać, ale mam czyste sumienie, że poinformowałam mimo wszystko. Jednak zdarzają się kwiatki jak wyżej opisane, że odmawiamy, bez strachu o konsekwencje, ponieważ szefowa (równa babka), która czasem staje z nami za ladą, sama w krytycznych przypadkach odmawia sprzedaży zwierzaka. Nie chodzi o odmowę sprzedaży czegokolwiek tylko o konkretną sprzedaż żywych istot, za które jesteśmy z kolegami odpowiedzialni do momentu sprzedaży i staramy się, by po sprzedaży zwierzaki też nie miały źle. Weźmy taką sytuację (autentyk sprzed kilkunastu miesięcy): zwykła myszka za kilka złociszy - rozumiem sprzedaż na żywy pokarm, choć i to robię z ciężkim sercem, ale wiem, że gady czy inne drapieżniki też muszą jeść. Ale ręka do góry, kto sprzedałby tę myszkę takiemu (można wstawiać dowolną inwektywę), który bez mrugnięcia okiem przyznał, że kupuje ją na ZABAWKĘ DLA KOTA??? PS. Piszesz z komórki? w sensie że jest aplikacja piekielnych na telefon albo tableta z internetem? bo ja szukałam i nie mogłam znaleźć.

Odpowiedz
avatar qaro
11 13

@Aranos: Jasny gwint, no przecież tu nie chodzi o to, że "ich wybór jest zły", bo te ten krawat nie pasuje do tej koszuli. Chodzi o żywe, czujące stworzenie, do ku*wy nędzy, nawet jeśli jest to mała rybka za 2,5.

Odpowiedz
avatar Aranos
-3 9

@qaro: Tak to są żywe zwierzęta. Za mocno idealizujesz. Sklep zoologiczny to dalej sklep. To firma która ma zarabiać. Klient któremu się "odmówiło się sprzedaży" już tu nie wróci a i wśród znajomych narobi bigosu. Oczywiście należy ludzi naprowadzać na odpowiednie myślenie. Mniej lub bardziej stanowczo. Ale wplątywanie w to ideologii (pomimo że słusznej) zaszkodzi i Tobie i sklepowi. Pracując w takim miejscu trzeba wziąć poprawkę na to że jesteś sprzedawcą i masz towar sprzedać by potem szef miał z czego Ci wypłacić pensję. Będąc hodowcą możesz się mądrzyć i wydziwiać komu sprzedaż swoich podopiecznych a komu nie. W sklepie nie ma takiej opcji.

Odpowiedz
avatar qaro
4 8

@Aranos: to załóżmy, że prowadzisz salon fryzjerski lub kosmetyczny i przychodzi ktoś z trzymiesięcznym dzieckiem i każe Ci zrobić mu kolczyk w nosie/tatuaż/czerwonego irokeza/oczyszczanie skóry (kto był u kosmetyczki ten wie;-), to też to zrobisz, bo firma musi zarobić? Przykład może przesadzony, ale chodzi mi o to, że nie zawsze zarobek jest priorytetem.

Odpowiedz
avatar Gojka
3 5

@Aranos: Zależy jaki sklep chcesz prowadzić i w jakiego klienta celujesz. Jeśli chcesz być DOBRYM sklepem zoologicznym to nie zrobisz wszystkiego byle tylko sprzedać. Ja, pracując w sklepach zoologicznych kilkadziesiąt razy odradzałam lub wręcz odmawiałam sprzedaży zwierzęcia i wierz mi, że żaden sklep nie splajtował z tego powodu. Branża zoologiczna to nie odzieżówka, obuwie czy spożywka - ona rządzi się swoimi prawami, kto nie pracował ten nie wie.

Odpowiedz
avatar Aranos
-2 8

@Gojka: Ehh polecam czytac z zrozumieniem. Po pierwsze wyzej napisalem ze w sklepach zoologicznych pracowalem i znam ich realia. Po drugie gdzie napisalem by robic wszystko byle sprzedac ? Napisalem ze osobiscie spotkalem sie z polityka by zle polaczenia lub wybory odradzac. Odradzac usilnie. Jednak gdy klient mimo to upiera sie ze chce kupic to sprzedac muna jego odpowiedzialnosc. Czujesz riznice ?

Odpowiedz
avatar Aranos
-4 4

@qaro: Ale nie prowadze salonu fryzjerskiego. Za to bylem sprzedawca w sklepie zoologicznym. Porownanie nie na miejscu. Mimo calej mojej sympatii dla zwierzat nie porownalbym fanaberii matki ktore poniekad krzywdzi dziecko do ignorancji w hodowli zwierzat.

Odpowiedz
avatar qaro
2 4

@Aranos: czegoś nie rozumiem. Piszesz o swojej sympatii dla zwierząt, a jednak nie jest dla Ciebie problemem sprzedanie zwierzęcia (do którego rzekomo odczuwasz taką sympatię) klientowi, o którym wiesz, że nie zajmie się takim stworzeniem odpowiednio i prawdopodobnie je wykończy. A że będzie to na jego odpowiedzialność - i jakąż to odpowiedzialność poniesie klient gdy już wykończy stadko rybek, kanarka i swinkę morską? Jeśli od początku był idiotą, to gotów jeszcze przyjść Ci do sklepu i zrobić o to awanturę. Ale nadal jedynymi ofiarami będą zwierzęta, a Ty będziesz tym, który na to pozwolił.

Odpowiedz
avatar Aranos
-1 5

@qaro: Masz 10 lat czy problemy z kontaktem z rzeczywistoscia ? Bo mam wrazenie ze pewne rzeczy nie docieraja do twojej swiadomosci. Po pierwsze ludzi kupujacych zwierzeta by je hodowac w sposob ktory zagraza jego zdrowiu lub zyciu jest cholernie malo. Mysle ze takich sadystow jest mniej niz 0.1% kupujacych zwierzeta. Cala reszte wystarczy naprowadzic co maja robic lub czym zastapic np. braki w wyposarzeniu. Po drugie ludzie pracujacy w sklepie zoologicznym to osoby posiadajace wiedze i pasje do zwierzat. Ale nie da sie Ale dalej jest to sklep zoologiczny i nie ma przepisu ktory pozwalalby nie sprzedac danej osobie towaru wystawionego na sprzedaz. Tak w takich sklepach zwierzeta to towar choc nie tylko. Po trzecie kierownikow/wlascicieli pozwalajacych na takie odmowy jak w historii w pierwszym punkcie jest rownie nie wielu co sadystow o ktorych mowie wyzej. W wiekszosci po kilku takich akcjach lecisz z rovoty to nie wykonujesz swoich obowiazkow. Praca w sklepie zoologicznym wymaga pasji i cieepliwosci ale tez i pewnego poziomu zobojetnieia.

Odpowiedz
avatar Gojka
3 3

@Aranos: Moje czytanie ze zrozumieniem ma się dobrze, w Twojej wypowiedzi do której się odniosłam nie ma informacji, że pracowałeś w sklepie zoo. Fragment: "Pracując w takim miejscu trzeba wziąć poprawkę na to że jesteś sprzedawcą i masz towar sprzedać by potem szef miał z czego Ci wypłacić pensję." mówi sam za siebie: jak chcesz to odradzaj a jak się klient uprze to sprzedaj. A to nie jest tak, jak nie sprzedasz temu to trafi się inny, który bardziej zasługuje na to zwierzę. Bo to jest "towar" na którym się nie zarabia, zarabia się na sprzęcie i karmach, nie na zwierzętach.

Odpowiedz
avatar Zmora
6 6

@Aranos: Różne są sklepy. Ja ostatnio kupiłam dwa szczury z wielkosieciowego zoologicznego. Poszłam tam z zamiarem kupienia dwóch, ale sprzedawca i tak mi napomknął, że jakbym chciała jednego, to by mi nie sprzedali, choćbym nie wiem co, bo szczury są bardzo towarzyskie i muszą mieć towarzysza/y. Pojedyncze szczury sprzedają jedynie, gdy ktoś już ma jakieś w domu. Więc odmowa sprzedaży się zdarza.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2014 o 13:07

avatar qaro
2 4

@Aranos: zamiast wysuwać absurdalne zarzuty pod moim adresem proponuję żebyś przeczytał jeszcze raz historię i zastanowił się o czym jest. Tak, brawo, właśnie o takich sadystach! O tym 0,1% kupujących. I to właśnie takim osobom należałoby odmawiać sprzedaży, nie komukolwiek, kto mi się nie spodoba, jest za mało przystojny, albo ma brzydki samochód. A że, jak mówisz, nie ma takiego przepisu - cóż, znów - o tym jest historia. Autora na samym początku wyraża pobożne życzenie żeby taki przepis istniał. Zaczynam myśleć, że to Ty masz 10 lat i nie opanowałeś jeszcze sztuki czytania ze zrozumieniem (co sam komuś tu zarzucałeś).

Odpowiedz
avatar Ninja
8 10

Ja mam szczura z pseudo hodowli. To znaczy od koleżanki, która kupiła dwa młode szczury z pseudo hodowli. Dlaczego więc jeden jest u mnie? Bo koleżanka kupiła szczury ale jakichkolwiek akcesoriów już nie. Nawet klatki nie miała, bo myślała, że szczury nie potrzebują klatek. No i zaczęły te szczury po jej domu rozrabiać, wtedy zwróciła się do mnie, żebym jakoś jej pomogła. I wiecie co? Stwierdziła, że te szczury mają takie obleśne jaja, no fuj! Jak zapytałam czego się spodziewała, to stwierdziła, że sprzedawca mówił, że ten gatunek charakteryzuje się jądrami wewnętrznymi, to znaczy, że nie będzie widać ich genitaliów. Moje uderzenie ręką w czoło było słyszalne w Japonii. Kazałam jej kupić klatkę. Gościu w zoologicznym wcisnął jej transporter i powiedział, że może służyć za klatę szczurasom. Transporter taki, że większa świnka morska stała by się roladą wieprzową. A dwa szczury? Będąc jeszcze młode chodziły po sobie, żeby dojść do poidła (które z resztą kapało im na łby). Te szczury jakoś za sobą nie przepadały więc żarły się w tej klitce jak szalone. No i kto w tych czasach używa sianka/trotów do wyścielenia "klatki"? To trzeba sprzątać! Więc nie używała. Zdenerwowałam się. Jej kolega wziął jednego szczura, ja drugiego. Do dzisiaj jest jakiś znerwicowany. A koleżanka? Parę dni później przyszła do mnie z płaczem, bo wzięła kota rasy "fantazja hodowcy" i on jakiś dziwny jest. Nie mogłam jednak wziąć kolejnego zwierzaka do domu, więc poszła sobie. Gdzie? Nie wiem, ale obrońcy praw zwierząt powinni się nią zająć.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 3

@pawel78: część być może. Reszta jest zbyt zajęta faktyczną pomocą zwierzętom, żeby mieć czas wykrzykiwać i szukać rozgłosu.

Odpowiedz
avatar qaro
15 15

Tak mi się jakoś przypomniało: Przychodzi sadysta do sklepu zoologicznego. - Czy są papużki nierozłączki? - Są. - To poproszę jedną.

Odpowiedz
avatar qaro
8 8

@Aranos: nie wiem po co się napinasz. Nie znam się na papużkach, ot tak mi się przypomniało, żaden naukowy wywód to nie jest.

Odpowiedz
avatar Visenna
1 3

Hmmm...nie sprzedacie węża, bo się nabywca nie zna, nie sprzedacie ryb, bo się nabywca nie zna, albo będzie ich za dużo....ale oporów przed sprzedaniem ryb DO KULI nie macie?? Kolega akwarysta z 27 letnim doświadczeniem nie wie, jak szkodliwa jest dla ryb kula, o problemach z błędnikiem od pływania w kółko nie słyszał, o stresie ryb w związku ze zniekształconym obrazem który prowadzi do chorób, o braku napowietrzania w kulach, i paru innych rzeczach związanych z kulą, które sprawiają że w niektórych krajach trzymanie ryb w kulach jest w ogóle zakazane?

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
-2 4

@Visenna: Czy fragment z zdzieraniu gardła jakoś nie dotarł? Mimo, że u nas w sklepie nie znajdziesz kuli mniejszej niż 4 litry to zawsze tłumaczę, że lepsze jest akwarium, albo przynajmniej dobre napowietrzanie. A jeśli już ktoś faktycznie się upiera, to sprzedajemy jedynie bojownika bo one najlepiej sobie radzą w kuli. Wiemy doskonale, że kule są złe - sama zaczęłam od 15 litrów z wyposażeniem a już po paru tygodniach miałam ponad 100 litrów bo moim 5 maluchom ciasno. Czemu w sklepach są kule? Bo ludzie naoglądali się filmów, w których dla ozdoby wystawiono szklankę z pływającą rybką - a przecież w filmach same realia, to dlaczego nie można? Osobiście nie zamawiałabym rzeczy, które się nie nadają (kule, beznadziejne karmy, klatki za małe nawet na chomika itp.) ale sklepy zawsze mają taki towar właśnie ze względu na marudy którym nie wytłumaczysz, że biorą badziew. Jedyne moje szczęście, że w przypadku sklepu w którym pracuję takie rzeczy stanowią niewielki procent towaru.

Odpowiedz
avatar Visenna
2 4

@SzynSzylka: Przepraszam, czytam wyraźnie : "rybkę do kuli? Proszę bardzo, jaka pojemność?" - cóż, w podanej scence zero uświadomienia człowiekowi, że kula niezależnie od pojemności jest zła, bo mniej ważne to ze ciasno, bardziej to, że w kółko. http://www. akwarystyczka. fora. pl/rozne,22/kula-i-ryba-dlaczego-nie-wolno-trzymac-ryb-w-kuli,420.html ps. bojowniki "najtwardsze" do kuli... To właśnie smierć moich bojowników w kuli bez wyraźnej przyczyny, skłoniła mnie do szukania wiedzy dlaczego ryba i kula nie idą w parze. Żadna ryba.To najtwardsze oznacza, że męczą się dłuzej niż inne zanim zdechną, tak?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2014 o 21:21

avatar Aranos
5 5

@Visenna: Jedyne do czego kule sie nadaja to jako oslonka dla doniczki z storczykiem. No dobra jako wanienka dla szynszyli tez, slodko sie w niej tarzaja. Chcialbym rowniez zdementowac plotke ze bojowniki to twardziele. Wystarcza glupie przeciagi by bojownik przeziebil labirynt i padl. Bojownik do kuli to pikus. Zlote rybki to dopiero cos. Oczywiscie mowa tu o tzw. welonkach. Ryba z rodziny karpiowatych nie dosc ze wyrasta z niej bydle dla kforego zaleca sie 80l na jedna sztuke to posiada zwykle skrzela. Skrzela nie labirynt jak bojownik, przez co nie bardzo moze oddycha powietrzem atmosferycznym przez co zyje w kuli ciagle podduszona.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
-1 3

@Visenna: A co poradzisz, skoro klient już miał tę nieszczęsną kulę? Może i nie zrozumiełeś/aś ale tłumaczyłam, że jeśli ktoś kupuje rybkę z kulą to wysuwamy wszystkie możliwe argumenty przeciw, ale jeśli chce samą rybę bo kulę już kupił gdzie indziej to co zrobic? Napisałam o bojowniku, bo jak już opisał/a Aranos to bojownik ma szanse w takiej kuli przeżyć, jako ryba mogąca oddychać powietrzem spoza wody - dlatego jak już musi być do kuli to polecam, zamiast welonka czy innych ryb z typowymi skrzelami.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
5 5

@Aranos: Zgadzam się, że to bzdura - mam całą listę argumentów przeciw, które wykładam, gdy ktoś pyta o welnka do kuli (może nie wszystkie są prawdziwe, ale wiarygodne dla tych, którzy nadal myślą, że do kuli nadaje się każda rybka). Niestety, choć bardzo bym chciała, nie zawsze możemy odmówić sprzedaży, ponieważ jak już zauważyli wcześniej komentujący, w końcu ktoś się do tego przyczepi. Z niecierpliwością czekam aż nasze prawo zmieni się i będzie jak w Niemczech, gdzie jeśli ktoś zapyta o rybę do kuli to z miejsca może dostać mandat.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2014 o 8:46

avatar SzynSzylka
-1 5

@Visenna: I jeszcze a propos - tak się składa, że ryba, czy to w kuli czy w akwarium, nigdy nie pada bez powodu. Nie raz spotykałam się z pytaniami typu "pani, rybka padała i nie wiem czemu a tak dobrze miała", a po wywiadzie okazuje się, że woda zakwaszona, woda zmieniana dopiero gdy ma kolor herbaty, przekarmiona i wiele innych - czasem nawet pada ze starości bo jedne żyją wiele lat a inne maks 2. I po prawdzie, wybierając mniejsze zło, wolę już sprzedać bojownika do kuli, choć nie takiej małej jak pokazywała klientka w historii, ale takiej kilku-litrowej, niż żeby siedziały 50-ml w kubeczkach w których przychodzą z hurtowni. Jako że samce nie mogą żyć razem, to nie wszystkie jest możliwość wpuścić do akwariów w sklepie, więc siłą rzeczy muszą w kubkach pozostać. Jedyne pocieszenie, że akurat bojowniki sprzedają się dość szybko.

Odpowiedz
avatar Aranos
0 4

@SzynSzylka: Wybacz ale gdy wczytałem się dokładnie mam ochotę popełnić mord. "(może nie wszystkie są prawdziwe, ale wiarygodne dla tych, którzy nadal myślą, że do kuli nadaje się każda rybka)" - Kobieto nie ważne jak bardzo szczytny jest cel kłamstwo to nie metoda. Bo trafisz kiedyś na osobę która przewyższa Cie wiedza i nie omieszka Ci w kilku zdaniach oznajmić jak bardzo głupia jesteś. O fakcie że to zwyczajnie chamskie nie muszę chyba wspominać.

Odpowiedz
avatar Visenna
1 3

@SzynSzylka: no cóż, mój padł, mimo opieki weterynaryjnej..bez powodu. Teraz, po czasie, już wiem, że powód był, powodem była...kula, a dokładniej - ciągły stres ryby, spowodowany zniekształceniem obrazu i pływaniem w kółko - w końcu Gustaw (tak miał na imię bojownik) przestał się ruszać w ogóle, nie chciał pływać, a ja rwałam włosy z głowy, bo przecież miał tak dobrze, woda zmieniana, napowietrzana i inne cuda, pilnowana temperatura, nawet specjalne kropelki-lekarstwo od akwarysty zapodane. A przecież, jak powiedział pan w sklepie - "on da rade nawet w tym kubeczku w którym go pani kupiła". Do tej pory widuję bojowniki w tych nieszczęsnych kubeczkach...:/

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
1 3

@Visenna: Wszystko rozumiem, tylko powiedz mi, jak mam tłumaczyć klientowi, że rybka się nie nadaje, jeżeli on wyskoczy mi z argumentem, że miał wcześniej i wytrzymała np. 2 lata? Czasem się tak zdarza i nie wiem jak z takim gadać, a nie ja tu rządzę - choć kiedyś szefowa powiedziała gościowi, który chciał do kuli bez powietrza wziąć glonojada, że ma iść do konkurencji (gdzie wszystko dadzą) bo ona mu nie sprzeda, a jak się burzył, to powiedziała, gdzie ma ją pocałować :D Czekam na czasy, kiedy przed zakupem zwierzaka osoba zainteresowana będzie musiała zdać 2 testy - psychologiczny i z wiedzy o danym zwierzaku.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
0 4

@Aranos: Jeżeli przychodzi osoba i chce np. welonkę do kuli to sądzisz, że przewyższa mnie wiedzą? Jeśli trafiam na kogoś z większą wiedzą, to ta osoba już wie po co przyszła (i na pewno nie po rybkę do kuli). Specjalistą nie jestem i w przypadku rzadszych, delikatniejszych ryb to przyznaję się że nie wiem i od odsyłam do kolegi. Wyrażę się jaśniej - nie tyle, że "nie wszystkie są prawdziwe:, bo nie siedzę i nie wymyślam sobie bzdur i kłamstw, by tylko nie sprzedać zwierzaka - może dla kogoś tak ograniczonego dotrze bardziej: "by taką osobę zniechęcić (by sama zrezygnowała z kupna, albo wybrała mądrzej) przytaczam argumenty przeciwne typu - tej rybie trzeba częściej sprzątać, woda śmierdzi, potrzeba większego litrażu" itp. Nie mam pewności czy prawdziwe - tyczy się jedynie argumentu: "te ryby od urodzenia w hodowli, w hurtowni, oraz teraz w sklepie są przyzwyczajone do napowietrzania akwarium, więc jeżeli pan/pani wpuści je do kuli to nie przetrwają". Nie wiem na ile w tym prawdy, ale ma sens, więc przytaczam go w przypadku jak opisałam - gdy ktoś mi stwierdza, że np. wcześniej miał welonkę w litrowej kuli i miała się dobrze. I nie porównuj mnie do osób, które mimo braku jakiejkolwiek wiedzy wymądrza się przed potencjalnym klientem. Skoro byłeś gotów sprzedawać zwierzaki jak leci, byle szajbusowi, który chce tylko ozdóbkę do domu, bez względu na to, czy ozdóbka się męczy czy nie - to twoja sprawa. Ja tak nie umiem, koledzy nie potrafią i mamy przyzwolenie, by w ekstremalnych przypadkach odmówić sprzedaży.

Odpowiedz
avatar Visenna
1 3

@SzynSzylka: Ale uciekła Ci jedna rzecz- ja swoim komentarzem nie "czepiłam" się Ciebie, ze nie tłumaczysz...pisałaś o koledze-akwaryscie, nie o sobie. I uderzyło mnie że nie robi tego akwarysta. Także - nie bierz tak wszystkiego do siebie. Ja wierzę że robisz co w Twojej mocy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2014 o 22:41

avatar Aranos
2 2

@SzynSzylka: Nie mam zamiaru sie wiecej udzielac. Niestety nalezysz do pewnej grupy ludzi z ktorymi sie nie dogaduje. Nie sprzedawalem zwierzakow na.pewna smierc czy pewne katusze. Ale rowniez nie wykrecalem sie gdy ktos chcial kupic zwierze dla ktorego mogl zapewnic jako tako dobre warunki. Cokolwiek nie powiesz jedno jest prawda - sklep zoologiczny to kiepskie miejsce dla zwierzakow. Wiwc lepiej by poszedl do kogos kto sie nim zajmie i w miare mozliwosci zapewni godne warunki. Dla pelni jasnosci. Jestem akwarysta. Wiec znakomita wiekszosc moich klientow wlasnie kupowalo ryby. Mam tez kilka wygranych batalii z opiekunem refionalnym wlasnie w obronie naszych podopiecznych. Ale i tak pewnie latka sprzedawcy "byle-by-sprzedac" juz mi tu zostanie.

Odpowiedz
avatar Aranos
0 0

@SzynSzylka: I kogo masz na mysli mowiac o osobie tak ograniczonej ?

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
1 1

@Aranos:Wyjaśnij mi jedną rzecz - skoro utrzymujesz, cytuję: "nie wykrecalem sie gdy ktos chcial kupic zwierze dla ktorego mogl zapewnic jako tako dobre warunki" - to ma być ok i zaklepane i tylko durna w twoim mniemaniu sprzedawczyni z podrzędnego sklepiku śmie przypinać ci łatki. Ale kiedy ja cały czas w tylu komentarzach tłumaczę dokładnie to samo, to czepiasz się i robisz ze mnie ignorantkę, która nie chce sprzedawać ludziom zwierząt - i kto tu komu przypina łatki?. Wytłumacz mi gdzie jest różnica - ja pracuję ze zwierzakami bo w tym kierunku studiowałam, więc normalne jest, że staram się, by zwierzaki którymi się opiekuję poszły do dobrych domów (a przynajmniej lepszych niż sklep) a wykręcam się, lub odmawiam sprzedaży dopiero w sytuacjach realnie zagrażających ich przyszłemu dobrobytowi. Z twojego komentarza wynika, że zachowujesz się tak samo - więc nie pojmuję - w czym jestem gorsza od ciebie?

Odpowiedz
avatar Aranos
-1 1

@SzynSzylka: Madajemy na zupelnie innych falach przez to sie chyba nie rozumiemy. Nie uwazam sie w rzaden sposob leprzy od Ciebie. Odnioslem wrarzenie ze nalezysz do grupy osob ktore mocno przewartosciowaly dobro zwierzat nad wiele innuch aspektow zycia moim zdaniem wazniejszych. Ale moge sie mylic.

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
1 1

@Aranos: Może i czasem przesadzam, ale jak powiedział jeden z profesorów na mojej uczelni wykładający prawa zwierząt: "Zwierzę nie jest podmiotem a przedmiotem prawa, tzn. że samo w sobie nie ma praw bo jako istota mniej świadoma nie jest w stanie o te prawa się ubiegać. Z drugiej strony, jako istota czująca ma prawo do spokoju i bezpieczeństwa, a człowiek, jako istota rozumna ma obowiązek to prawo egzekwować". Czyli przekładając na chłopski - jeśli ludzie nie będą dbać o dobro zwierząt, to kto?

Odpowiedz
avatar Aranos
0 0

@SzynSzylka: Wszystko sie zgadza. Jest tylko jedno ale. Cos o czym mowilem juz na poczatku ale teraz postaram sie jasniej wyjasnic. To co kazdy sprzedawca moze i powinnien zrobic to nakierowac klienta na wlasxiwy tok myslenia. Ale to co moze zrobic gdy takowy idzie w zaparte jest juz zalezne od wyzszej sily czyli kierownika lub wlasciciela sklepu. Ja nie mialem podobnwj swobody jak ty. Jedyne co moglem zrobic to zdecydowanie odradzic. Bylem akwarysta w tym sklepie wiec 95% zwierzat jakie sprzedawalem to ryby. Bardzo czesto sprzedawalem zle polaczenia ryb czy do zlych zbiornikow. Ale nigdy nie z wlasnej woli, tylko woli klienta. Nie jestem z tego powodu dumny, ale tez nie wstydze sie tego. Wykonywalem swoja prace, za ktora szefostwo mi placilo. Ale kijka fajnych motywow by takie sytuaxje ukrucic udalo mi sie wprowadzic gdy zostalem kierownikiem zmiany.

Odpowiedz
avatar papampam
0 0

@SzynSzylka: @Aranos: Najgorsze jest to, że człowiek przychodzi do zoologicznego, pyta się jakie ryby będą dobre do (tutaj wstaw jakąś wartość i rodzaj), a sprzedawcy wciskają, byle sprzedać, np. welonka do kuli (sama widziałam)

Odpowiedz
avatar Aranos
-1 1

@papampajm: @papampam: Dobrze,rozumiem i wiwm.ze czesto to tak wyglada. Ale jaki sens tego posta w odniesieniu do historii lub naszej dyskusji ?

Odpowiedz
avatar ihoujin
0 0

Jak już, to TĘ, może i się facet pomylił, ale powielanie błędu to chyba już widać?

Odpowiedz
avatar ananonda
1 1

@ihoujin: ale ta forma jest dopuszczalna w języku potocznym, szczególnie mówionym, a autorka przytacza dialog. Nie warto kruszyć kopii akurat o taki szczegół :) Bardziej irytująca wydaje mi się tendencja do mówienia np. "te uczucie".

Odpowiedz
avatar katzschen
5 7

@SzynSzylka jest aplikacja na telefon, tak a propos Twojego pytania, na które nie wiem czemu ktoś Ci odpowiedział złośliwie

Odpowiedz
avatar kropla
3 3

Odnośnie punktu drugiego, gdybym chciał kupić królika, żeby zrobić z niego pasztet/królika w śmietanie/comber z królika sous vide/whatever, też byście odmówili sprzedaży?

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
1 1

@kropla: Odesłałabym do hodowcy zwykłych królików, który trzyma je właśnie w celu produkcji pasztetu

Odpowiedz
avatar qaro
1 1

@SzynSzylka: hi hi, czyli dokładnie klauzula sumienia - sama nie przyłożysz do tego ręki, ale wskażesz inną placówkę;-)

Odpowiedz
avatar SzynSzylka
1 1

@qaro: A z tym polecaniem to tak, że jak kto się upiera, to zazwyczaj mówi się mu, że może iść do sąsiadów, bo tam sprzedają jak leci (co jest sprawdzonym faktem). Żeby było weselej to nie raz tacy klienci próbowali wrócić do nas i wmówić np. że tamci sprzedali rybkę a ona i tak nie przetrwała i że to nasza wina bo nie dostali u nas i poszli do konkurencji (zamotane ale tak to mniej więcej wygląda).

Odpowiedz
avatar Bydle
3 7

„nie TĄ w sensie TĄ ODMIANĘ, lecz TĄ w sensie TĄ KONKRETNĄ!” Tę. Tę konkretną odmianę. Tę. ;>>>

Odpowiedz
avatar kokomando
0 0

Odmówienie sprzedaży towaru jest karalne więc za zachowanie w punkcie drugim na zasadzie: nie sprzedam bo nie, można zostać ukaranym. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar papampam
3 3

Ech, dobrze jest usłyszeć o dobrym sprzedawcy. Ja będąc nieśmiałą 8-latką postanowiłam się zdać na wiedzę i doświadczenie pewnego "znafcy" z zoologicznego. Weszłam do sklepu i byłam przerażona wyborem, nie wiedziałam jaka rybka będzie odpowiednia do kuli. Pan sprzedawca wcisnął mi 4 (!) rybki, potem jedna pomordowała resztę... Okazało się, że potrzebuje ona nie 5, ale ponad 100 (!)... (ten w sklepie był młody, a pan zapewniał, że będzie idealnie)... Kilka lat później byłam już bardziej zapobiegliwa i odpowiedzialna. Przed kupnem królika czytałam przez miesiąc co trzeba, czego nie wolno, jaka klatka, porównywałam czy lepszy będzie dla mnie królik, szynszyla czy koszatniczka, nie oszczędzałam na klatce (sama zbierałam pieniądze na królika, klatkę, akcesoria itd., żeby nie było, że mi ktoś kupił, bo chciałam już, teraz, zaraz). Nie wyobrażam sobie oszczędzania 10 zł na klatce znacząco różniącej się wymiarami. Przecież zwierzę nie potrzebuje kolorowych, ozdabianych pierdółek, tylko przestrzeni! Sama poświęciłam większą część pokoju na klatkę, aby Gucio nie musiał siedzieć w ciasnej klatce, gdy mnie nie ma...

Odpowiedz
avatar mortpp
0 0

Co to jest wenż?

Odpowiedz
Udostępnij